siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

żubrówka

Dystans całkowity:2338.66 km (w terenie 151.00 km; 6.46%)
Czas w ruchu:133:27
Średnia prędkość:15.74 km/h
Maksymalna prędkość:52.36 km/h
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:48.72 km i 3h 10m
Więcej statystyk

Żuławy - czyli tam i z powrotem . Część pierwsza - TAM

  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 września 2012 | dodano: 30.09.2012

Tu będzie opis jak dojechaliśmy do Tczewa i pierwszy dzień pobytu czyli piątek.
Zdjęcia też będą .
Tylko jeszcze nie wiem kiedy to zrobię.

Tak więc zgodnie z obietnicą zarywam noc i robię relację.
A zaczęło się to tak.
Dawno dawno temu , za górami , za lasami ........ oj chyba znowu przesadziłem.
Naprawdę to obyło się bez gór i nie było tak dawno temu.
Kilka miesięcy temu wstecz Jewti rzucił hasło - jedziemy na maraton "Żuławy Wkoło".
Tradycyjnie reklama imprezy odbyła się na forum Rowerowego Szczecina.
Na forum już nie raz były organizowane tego typu imprezy tak więc zainteresowanie wzrastało w miarę zbliżania się terminu maratonu.
On już na tej imprezie był a my już byliśmy za jego namową na "Kaszube runda" i dzięki temu wiedzieliśmy czego się spodziewać.
Tak więc odzew był duży i chętnych wielu na wyjazd.
Dość szybko lista chętnych się powiększała i Jewti zaczął organizować całą imprezę. Najpierw nastąpiły poszukiwania noclegu . Nie tylko On się w tym temacie udzielał ale ostatecznie to jego propozycja została przyjęta i tradycyjnie , kosztem własnego czasu , sprawę doprowadził do końca.
Ale i inni nie "zasypiali gruszek w popiele" i swoimi kanałami organizowali inne atrakcje na ten wyjazd.
Ja osobiście też się na tą imprezę nastawiłem i jeszcze "tradycyjnie" namówiłem na nią swojego przyjaciela Wojtka "Trendixa " ze Stargardu.
No więc piątek godz. 10,00 Wojtek zajeżdża do Pilchowa , pakuje mnie i mój rower do samochodu i w trójkę z jego synem ruszamy na Żuławy.

Żuławy Wkoło - dzień pierwszy .Dojazd do Tczewa. © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 1 © siwobrody

Na początku droga była w miarę prosta
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 2 © siwobrody

później zrobiła się kręta
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 3 © siwobrody

W końcu , na przejeździe kolejowym się skończyła i czekaliśmy w kolejce na przejazd
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 4 © siwobrody

Okazało się że przetaczają wagony na których będą wracać do jednostek wojska które brały udział w manewrach "Anakonda 2012".
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 5 © siwobrody

I to jest dość ważna informacja nawiązująca do dalszych wydarzeń dzisiejszego dnia.
Ruszyliśmy dalej w drogę.
W międzyczasie doszły nas słuchy że tuż za nami podąża Jewti ze swoja silna załogą i lada moment nas dogonią.
I tak się stało.
Gdy my zatrzymaliśmy się na postój dogoniła nas ekipa Jewtiego.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 6 © siwobrody

My zostaliśmy na krótki posiłek oni ruszyli w dalszą drogę.
Po posiłku pojechaliśmy ich szlakiem.
Pogoda na chwile nas postraszyła deszczem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 7 © siwobrody

A następnie Walcz przywitał nas ........... wielokilometrowym korkiem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 7 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 8 © siwobrody

O tym co kierowcy mówili o włodarzach Wałcza a w szczególności o lokalnej policji (która wcale nie miała zamiaru ułatwić kierowcom przejazdu) nie wspomnę bo większość tekstów była nie cenzuralna.
Po prawie dwóch godzinach minęliśmy Wałcz i ruszyliśmy dalej.
W pamięci pozostał mi chwila gdy wyjechaliśmy z Wałcza i na poboczy pojawiła się konstrukcja z napisem" Wałcz żegna i zaprasza ponownie".
Po przeczytaniu moje ręce zgięły się w gest Kozakiewicza i me usta wypowiedziały tekst którego nie przytoczę ze względu na cenzurę.
Jechaliśmy dalej.
I tu doznałem szoku bo
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 9 © siwobrody

Ostatni i jedyny raz w Szwecji byłem w ubiegłym stuleciu i na dodatek płynąłem tam promem , a tu pojawiłem się po raz drugi i to lądem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 10 © siwobrody

no to zwiedziliśmy Szwecję
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 11 © siwobrody

i jedziemy dalej.
Widać jesień i zmieniająca się barwę drzew
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 12 © siwobrody

Wg. informacji od ekipy Jewtiego zaraz ponowie się spotkamy albowiem tuż przed nami jest zajazd z wieloma atrakcjami na którym się zatrzymali.
I my też tam zaglądamy.
Było warto.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 13 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 14 © siwobrody

Piękny wystój lokalu , małe ZOO wokół parkingu , dobre jedzenie .
To miejsce trzeba zapamiętać na przyszłość.
Ale czas ruszać do celu.
Dalej jedziemy już razem , z przodu "jednostka specjalna" czyli ekipa Jewtiego
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 15 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 16 © siwobrody

i z tyłu "specjalna jednostka specjalna "czyli my.
Tak z głupia frant zrobiłem dość dziwne zdjęcie na którym występuje znana gwiazda Szczecińskiego rowerowego światka czyli Baśka "Rudzielec" ale nie do końca rozumiem o co chodzi w tym "spocie" .
Czyżby obawiała się o swoją siedzibę w toku walki miedzy jej wielbicielami
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 17 © siwobrody

Jedziemy dalej . Już wiadomo że dzień chyli się ku końcowi i nasze plany zwiedzania ciekawych miejsc po drodze , dzięki " zwiedzaniu Wałcza" , spaliły na panewce.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 18 © siwobrody

Nie będzie zwiedzania zamku Gniew.
Gniew jest w nas a my jedziemy prosto do Tczewa.
I dojechaliśmy.
Ciemno wszędzie , głucho wszędzie , co to będzie
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 19 © siwobrody

jak to , "co to będzie".
Będzie impreza.
Po pobraniu " ekwipunku uczestników maratonu" ruszamy do miejsca noclegu i zaczynamy imprezę.
W motelu.
Mój przyjaciel Trendix.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 20 © siwobrody

Jego syn " "Młody"
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 21 © siwobrody

I ja.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 22 © siwobrody

A na dole wśród pań i rowerów - balanga.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 23 © siwobrody

Jewti zaprasza panie do tańca
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 24 © siwobrody

Widok na charakterystyczną stadninę Foxów
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 25 © siwobrody

I rozpoczynamy imprezę przy kolacji.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 26 © siwobrody

W tym miejscu Janusz opowiada swoją historię.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 27 © siwobrody

Jako jedyny , w swoim rodzaju , nie tylko ze przyjechał na maraton ze Szczecina rowerem to jeszcze zrobił najwięcej kilometrów - ponad 500- bo musiał po drodze " załatwić sprawy służbowe".
Jakby tego było mało to jeszcze pobłądził po drodze.
Pamiętacie jak zwracałem uwagę na największe w tym roku w Polsce manewry wojskowe " Anakonda"? No więc ten człowiek jadąc rowerem wziął w nich udział.
Ni mniej ni więcej pobłądził i jadąc terenami leśnymi " na skróty" wyjechał wprost na lotnisko na którym stacjonowały jednostki lotnicze biorące udział w tych manewrach. Dość szybko został otoczony żołnierzami z bronią i potraktowany jako potencjalny szpieg i ... zaaresztowany.
Po pertraktacjach i wyjaśnieniach został puszczony wolno ( po sprawdzeniu czy nie zrobił szpiegowskich zdjęć ) i rowerem wyjechał z lotniska pomiędzy stacjonującymi tam przeróżnymi samolotami i śmigłowcami do bramy głównej i dalej do Tczewa.
I to jest dopiero "bajka".
Po zakończeniu tej trzymającej w napięciu opowieści ruszyłem w głąb motelu w poszukiwaniu innych uczestników tej imprezy.
I co zobaczyłem?
Oj się mylicie.
To wcale nie scena podrywania w wykonaniu Jewtiego.To żmudne negocjacje co do ceny pobytu w motelu i wydłużenia doby motelowej z 24 godzin do 29 godz.
No może jednak obie rzeczy załatwiał za jednym zamachem.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 28 © siwobrody

A tym czasem reszta ekipy zmawia kolacje i bawi się świetnie.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 29 © siwobrody

A oto menu
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 30 © siwobrody

Dość niespodziewanie znalazłem się w gamie dań
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 31 © siwobrody

Nie wiem o co chodzi ale panie zaczęły się dziwnie uśmiechać na mój widok.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 32 © siwobrody

Wolałem się udać na dwór zanim ktoś zacznie mnie ........ konsumować.
A na zewnątrz dalsze atrakcje dzisiejszego dnia a właściwie wieczoru.
Małgosia "Rowerzystka" zorganizowała super spotkanie z członkami BS z okolic Tczewa przy grillu.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 33 © siwobrody

To była niespodziewana atrakcja i niezłe zaskoczenie.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 35 © siwobrody

Widok na imprezę , lampę i księżyc w pełni.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 3 © siwobrody

Zbiorowe zdjęcie ( beze mnie )
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 36 © siwobrody

I ze mną
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 37 © siwobrody

I co się działo dalej , nie wiem bo poszedłem spać.
Dodam tylko że ekipa "tubylców" wręczyła ekipie ze Szczecina grube teczki folderów i katalogów dotyczących okolicznych terenów i poinformowała nas że przebywamy na terenie Kociewia a Żuławy są po drugiej stronie Wisły.
Choć tego nie jestem do końca pewien bo te piwa wypite w tak doborowym towarzystwie mogły spowodować że coś poplątałem.
A tak na marginesie dodam że jeżeli ktoś był tak wytrwały że dotarł do końca tej relacji to relacja z dnia następnego może nie będzie tak ekscytująca ale na pewno dłuższa i będzie zawierać więcej zdjęć.


Kategoria bez roweru, Szczecin na rowerach, żubrówka

A wszystkiemu "winna" Rowerzystka.

  • DST 103.72km
  • Czas 05:40
  • VAVG 18.30km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 sierpnia 2012 | dodano: 25.08.2012

Kilka dni wstecz zadzwoniła do mnie "Rowerzystka " z informacją że potrzebny jest ktoś kto poprowadzi chętnych cyklistów z Placu Lotników do Nowego Warpna na festyn i imprezę. Jak zrozumiałem Ona jest zajęta innymi sprawami a sprawa będzie o tyle prosta ze w Tanowie wycieczkowicze łączą się z Samą Ramą z Polic i dalej to ( znając zaangażowanie Policzan ) tak właściwie sprawę Policzanie wezmą w swoje ręce.
No i się zgodziłem .
Rower świeżo po przeglądzie ( podziękowania dla MadBike ) wiec szybko piesa na spacer , nakarmić , wrzucić mu coś do jedzenia i w drogę.
Stargard też zapowiedział obecność a i na Placu lotników miał się pojawić "Grom" tak więc nawet przy braku frekwencji nie będę jechał sam.
Na placu Lotników szok. Kilkanaście osób gotowych do wyjazdu.
I jeszcze informacja że po drodze dołączą się następne grupy.
Oj będzie sporo luda .
Ale co tam , ważne żeby dojechać do Tanowa.
I ruszyliśmy.
Na głębokie dojechaliśmy przed czasem .
Ekipa zrobiła się naprawdę spora . Dobrze że do Tanowa jedziemy scieżką rowerową , nie trzeba będzie się dzielić na kilka kolumn.
Przy takiej frekwencji stwierdziłem że po drodze zajadę do domu i wezmą flagę Szczecina żebyśmy nie zginęli w tłumie gdy w Tanowie dołączy do nas masa Policzan.
W Pilchowie czekała na nas dwuosobowa ekipa zaprzyjaźnionych osób ze Stargardu.

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Stargardu 1 © siwobrody

Nie dajcie się zwieść ich koszulkom - oni są ze Stargardu ale jeżdżą ze Szczecinem.
Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Stargardu 2 © siwobrody

A teraz nadjeżdża silna ekipa ze Szczecina :
Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Stargardu 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 2 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 3 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 4 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 5 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 6 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- Ekipa ze Szczecina 7 © siwobrody

Ruszyliśmy dalej .
Po drodze dołączyły do nas następne osoby.
W dość szybkim tempie dojechaliśmy do Tanowa.
Tu czekała na nas ekipa z Polic .
Trzy osoby i .... piesek.
I tak moje plany spaliły na panewce i nadal pozostałem nieformalnym kierownikiem wycieczki.
Jako że Tanowo osiągnęliśmy przed planowanym czasem urządziliśmy dłuższy postój z przerwą na zakupy i na nawiązanie znajomości i relaks.
Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 2 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 3 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 4 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 5 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 6 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- przystanek w Tanowie 7 © siwobrody

Koniec przerwy ruszamy na Dobieszczyn.
W Dobieszczynie przerwa na jedzenie , picie , i takie tam i ruszamy drogą zamkniętą dla ruchu z powodu remontu , do Nowego Warpna.
Tu ekipa trochę się rozdzieliła ale wszyscy w końcu dotarli do celu wycieczki.
Jesteśmy w Nowym Warpnie na festynie.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 2 © siwobrody

Rozpoczynamy zwiedzanie
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 3 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 4 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 5 © siwobrody

i spotykamy największą atrakcję ( podejrzewam że nie zamierzoną ) czyli młodego warchlaka dzika swobodnie spacerującego wśród uczestników imprezy:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 6 © siwobrody

Dalsze zwiedzanie:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 7 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 8 © siwobrody

Co niektórym spodobał się wiekowy "autobus"
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 9 © siwobrody

a inni podziwiali ilość instytucji i organizacji które wzięły udział w tej imprezie.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 11 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 12 © siwobrody

oraz naprawdę fajnych koncertów.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 13 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 14 © siwobrody

Dalsze zwiedzanie.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 15 © siwobrody

I trafiamy na następną atrakcję.
No ten to już ma dość :
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 16 © siwobrody

Ale te "zabawki" wywołały żywe zainteresowanie wśród dużego grona rowerzystów.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 17 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 18 © siwobrody

Powiem uczciwie , sam miałem okazję z jednej z nich wystrzelić.
Z mniejszego kalibru i wersji ręcznej strzelała cała grupa uczestników wycieczki:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 19 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 20 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 21 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 22 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 23 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 25 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 27 © siwobrody

Po oddaniu honorowej salwy niektórzy poczuli się jak rycerze.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 28 © siwobrody

A inni poszli zwiedzać inne atrakcje i eksponaty:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 30 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 31 © siwobrody

I jeszcze dożynkowe przyśpiewki:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 32 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 33 © siwobrody

Oraz akcja "szpiega z krainy deszczowców" podpatrującego broń naszej armii :
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 34 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 35 © siwobrody

oraz niespotykanej akcji dzika który przyszedł zapewne podziękować nam rowerzystom że nie hałasujemy w lesie i nie płoszymy zwierząt:
Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 36 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jesteśmy na miejscu 37 © siwobrody

No dobrze ale już wszystko zobaczyliśmy na festynie i czas na zwiedzenie Warpna.
Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 2 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 4 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 5 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 6 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 7 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 8 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 9 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 10 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 11 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 12 © siwobrody

I choć nie ma z nami sierżanta Montera sami próbujemy poszukać skrótów :
Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 13 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 14 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 15 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 16 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 17 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 18 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzanie Nowego Warpna 19 © siwobrody

Skróty zaliczone . Zapada decyzja jedziemy do Trzebieży.
No to jedziemy.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jedziemy do Trzebieży 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- jedziemy do Trzebieży 2 © siwobrody

Po drodze robimy przerwę na zbieranie grzybów i ... nie tylko
Wycieczka do Nowego Warpna.- jedziemy do Trzebieży 3 © siwobrody

Dojeżdżamy na plażę w Trzebieży.
Wycieczka do Nowego Warpna.- jedziemy do Trzebieży 4 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 2 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 3 © siwobrody

I tu będzie dłuższa przerwa .
O ile nie udało się zjeść ryby w Nowym Warpnie to w Trzebieży większość osób kusi się na zamówienie smażonej ryby.
Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 4 © siwobrody

Przy okazji prezentuje tandem który dzielnie pokonał całą trasę przy czym ten mniejszy uczestnik wyprawy odbył ją w ... koszyku.
Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 5 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 7 © siwobrody

I również uwieczniłem na zdjęciu jeden z najoryginalniejszych liczników rowerowych jakie znam.
Własność członkini Samej Ramy z Polic.
Wycieczka do Nowego Warpna.- zwiedzamy Trzebież 8 © siwobrody

Koniec obżarstwa czas wracać do domu.
Ruszamy do Jasienicy i dalej kierujemy się na Tanowo.
Ekipa dość mała w stosunku do grupy jaka dojechała do Nowego Warpna bo część osób się rozdzieliła i wracała różnymi trasami (Police też się odłączyły i pojechały swoją trasą - podziękowania za towarzystwo i poprowadzenie nas z Warpna do Trzebieży ) więc jakie było nasze zdziwienie jak po drodze spotkaliśmy część ekipy która wcześniej się rozdzieliła a którą spotkaliśmy wracając.
Jeszcze większy szok wywołała informacja że jeden z uczestników stracił oba hamulce bo urwały się obie linki hamulcowe.
No , kapcie to na wycieczkach normalka.
Jazda bez siodełka w którym urwała się śruba to już niezły wyczyn , historyczna wręcz jazda z połową kierownicy ( ułamanej w czasie jazdy) to już niebywałe wydarzenie ale to:
Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 1 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 2 © siwobrody

Ale skoro sierżant Monter dał radę z połową kierownicy to dla czego uczestnik tej wycieczki nie miałby sobie dać rady?
W końcu "Polak potrafi".
Tak wyglądał patent hamulca awaryjnego.
Linka hamulca zawiązana do ramy i kawałek patyka na lince jako hamulec awaryjny.
Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 3 © siwobrody

Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 4 © siwobrody

A tak przy okazji to na wieść że nadciągamy to wszyscy na nasz widok uciekali w pole , nawet ciągniki rolnicze.
Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 5 © siwobrody

Bo na widok takich "artystów " wszyscy uciekali.
Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 6 © siwobrody

I tak ruszyliśmy dalej.
Ten od nowego systemu hamulcowego , na wszelki wypadek , jako pierwszy.
Wycieczka do Nowego Warpna.- powrót z Trzebieży 7 © siwobrody

Wreszcie dotarliśmy do Pilchowa gdzie nastąpiło zakończenie oficjalne wycieczki i zostało zrobione pamiątkowe zdjęcie.
Wycieczka do Nowego Warpna.- koniec wycieczki zdjecie pożegnalne © siwobrody

A nawet kilka zdjęć;
Wycieczka do Nowego Warpna.- i to już koniec © siwobrody

Pożegnałem przyjaciół ze Stargardu i popatrzyłem jak odjeżdżają do domu.
Wycieczka do Nowego Warpna.- I Stargard też wraca do domu © siwobrody

Teraz tylko jeszcze napisać relację z całego dnia i ..... można wreszcie pójść spać.


Kategoria Daleko z SRS, Szczecin na rowerach, wycieczka z BS, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka

Dla chcącego nic trudnego . Bardzo madre powiedzenie choć nie do końca.

  • DST 96.80km
  • Czas 04:49
  • VAVG 20.10km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano: 19.08.2012

No to od początku.
Na forum Rowerowego Szczecina ofert wycieczek bez liku.
A co niektórzy nawet bezpośrednio dzwonili z propozycjami.
Tak więc czas najwyższy , po prawie miesięcznej przerwie , wyruszyć na podbój świata.
Są propozycje "wokół zalewu" i trochę krótsze.
Tak po prawdzie to to " wokół zalewu " to mnie kręci od dłuższego czasu.
Ok. 260 km.
No tak .
Jak bym się uparł to zrobiłbym to w jeden dzień.
Skoro jedni proponują wycieczkę ok 120 km. a inni " wokół zalewu " ale rozłożone na dwa dni to chyba w środku nocy wyruszę sam i wykonam plan.
To co , trzeba się spakować i tak o 4,00 wyruszyć.
Taaaaa ale jest już 3,00 a ja nie tylko że nie spakowany ale jeszcze nie do końca zdatny na jazdę rowerem (ech te imprezy).
Dobra , zmiana planu. Nastawiam budzenie w telefonie na .... 7,00 .
O godz. 7,00 wyrzucam wyjący telefon do przedpokoju.
W końcu to jest prostsze i łatwiejsze niż trafienie zaspanego człowieka w ten mały przycisk który wyłącza ten morderczy instrument.
W końcu się budzę .
Jest 8,30.
Pierwsza ekipa już wyruszyła.
To nic.
Zaczynam przygotowania .
Śniadanie, spacer z psem , nakarmienie i napojenie zwierzaka ( nie wiem kiedy wrócę) , przygotowanie picia i jedzenia na drogę , przygotowanie roweru, telefon w sprawach zawodowych i pilne sprawy , następna ekipa ruszyła w trasę , następny telefon , wszyscy już pojechali , wreszcie spakowałem rower i mogę jechać.
Jest 12,20 .
No o tej porze to już będzie ciężko wykonać plan.
Ale dla chcącego.......
Ruszam .
Po pierwszych 10 km. stwierdzam że przy tym tempie jazdy to jednak cały zalew w koło raczej nie wypali.
Po przejechaniu 20 km. stwierdzam że nawet połowa tej trasy to jeszcze nie tym razem .
Po przejechaniu 30 km zaczynam powoli wierzyć że złe przysłowie sobie wybrałem na ten dzień i ustanawiam nowe " mierz siły na zamiary"
Podziwiam widoczki.

cała gama rzeźb w drodze do Rieth 1 © siwobrody

Zdjęcie to przypomina mi wycieczkę po Berlinie i bajkę o czterech muzykantach z Bremy .
Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 3 © siwobrody

I tak sobie robiąc zdjęcia
Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 4 © siwobrody

Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 5 © siwobrody

Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 6 © siwobrody

doszedłem do wniosku że zadzwonię do Jewtiego i sprawdzę czy nie dałoby się spotkać jego ekipy i do nich dołączyć.
Po krótkiej rozmowie ustaliliśmy trasę na której się spotkamy.
Dojechałem do Rieth.
Właściwie to już byłem trochę zmęczony i zupełnie wyparowały ze mnie pomysły o wielkich trasach .
Plaża w Rieth.
Widok na ulubioną łódkę Misiacza która zawsze obfotografowuje jak tu dojeżdża.
Rieth plaża 1 © siwobrody
.
Obfotografowałem okolicę
Rieth plaża 2 © siwobrody

Widok z plaży w Rieth 1 © siwobrody

Widok z plaży w Rieth 2 © siwobrody

Widok z plaży w Rieth 3 © siwobrody

Widok z plaży w Rieth 4 © siwobrody

I wyruszyłem na spotkanie z ekipą Jewtiego.
W drodze do Warsin wieża widokowa .1 © siwobrody

Może i wokół zalewu nie objadę ale kawałek trasy zaliczę.
W drodze do Warsin widok z wieży widokowej © siwobrody
.
I tak jakieś 2 km przed Warsin spotkałem ekipę i wspólnie z nimi wyruszyłem do Rieth.
Po drodze jeszcze pamiątkowe zdjęcie na wieży widokowej.
Spotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 1 © siwobrody

Spotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 3 © siwobrody
Spotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 4 © siwobrody

A następnie wszyscy na rowery i do Rieth.
Tak wtgladał najazd na Rieth 1 © siwobrody

Tu spotkaliśmy śliczny rowerek pszczółki Mai.
Tak wtgladał najazd na Rieth - piekny rower © siwobrody

narobiliśmy zamieszania przy knajpce rowerowej
Tak wtgladał najazd na Rieth 3 © siwobrody

Tak wtgladał najazd na Rieth 4 © siwobrody

Tubylcy byli jacyś tacy drętwi , jakby byli z drewna
Tak wtgladał najazd na Rieth 5 © siwobrody

Więc pojechaliśmy na plażę
Tak wtgladał najazd na Rieth 6 © siwobrody

Na plaży dłuższy popas i przerwa na odpoczynek.
Tak wtgladał najazd na Rieth 8 © siwobrody

Niektórzy wyraźnie dawali znaki że już późno i czas jechać dalej.
Tak wtgladał najazd na Rieth 9 © siwobrody

Na innych to zupełnie nie robiło wrażenia.
Tak wtgladał najazd na Rieth 10 © siwobrody

Zarząd wycieczki reprezentowany przez Szczecin na Rowerach podjął decyzję " czas na prawdziwą jazdę - teraz pokażemy wam co to jazda"
Tak wtgladał najazd na Rieth 12 © siwobrody

I się zaczęło.
Ledwo byłem w stanie nadążyć.
Całe szczęście że na widok stada pięknych koni zrobili przerwę fotograficzną
Piękny widok.Różnica epok a cel ten sam. 1 © siwobrody

Piękny widok.Różnica epok a cel ten sam. 3 © siwobrody

A jeden z uczestników wycieczki ( co za "ludzki" człowiek) widząc że jestem czerwony z wysiłku i ledwo jadę , wbił sobie w oponę pinezkę.
Wycieczka bez "kapcia" to jak ... kanapka bez majonezu. 1 © siwobrody

Wycieczka bez "kapcia" to jak ... kanapka bez majonezu. 4 © siwobrody

Po tej dodatkowej chwili wytchnienia ruszyliśmy dalej.
Po drodze spotkaliśmy rowerzystów - ona ze Stanów a on z Hiszpanii .
I tak nawiązaliśmy rozmowę i zadzierzgnęliśmy więzy przyjaźni .
Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 1 © siwobrody

No może w przypadku Jewtiego to jego interesowała tylko przyjaźń polsko-amerykańska.
Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. (bez komentarza) © siwobrody

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie
Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 2 © siwobrody

Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 3 © siwobrody

i ruszamy dalej.
Po drodze mijamy festyn
DDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 1 © siwobrody

DDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 2 © siwobrody

DDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 4 © siwobrody
.
I znowu po chwili na złapanie oddechu dalej w drogę.
Gdy zatrzymałem się po drodze aby zrobić zdjęcie lamy , ekipa mnie wyminęła
W drodze po DDR . 1 © siwobrody

i zniknęła w dali.
W drodze po DDR . 2 © siwobrody
.
zdjęcia zrobione
W drodze po DDR . 4 © siwobrody

W drodze po DDR . 5 © siwobrody
.
Wiec czas gonić ekipę.
No to gonię.
Widzę z daleka że w zasięgu wzroku jest jeszcze końcówka peletonu.
Cisnę co sił i ...... powoli się zbliżam .
Jak w końcu dogoniłem to okazało się ze to babcia z dziadkiem spacerowym tempem wracają z festynu a mojej ekipy to ani widu ani słychu.
Ledwo dysząc dojeżdżam do granicy .
Nikt na mnie nie czeka.
No nieładnie .
Wyjmuje mapę , sprawdzam jak najkrócej do domu
Kurcze a gdzie ja jestem? © siwobrody

jeszcze muszę poszukać binokli bo kiepsko widzę ( pewnie z tego wysiłku) i już wiem gdzie jestem i jak jechać dalej.
Kurcze a gdzie ja jestem? - już wiem. © siwobrody
.
No to teraz spokojnie już dojadę i to bez niczyjej pomocy.
Chowam mapę , okulary i zastanawiam się nad przerwą na ( cenzura , zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych).
I w tym momencie telefon"gdzie jesteś ? już pół godzina na ciebie czekamy"
No skoro tak , to szybciutko (che, che ) jadę .
Po kilku minutach jedziemy dalej razem.
Jeszcze przystanek w Dobrej gdzie uzupełniono braki płynów i rozjechaliśmy się do domów.
Ja już spokojny ze nikt nie będzie na mnie czekał , pojechałem samotnie przez Grzepnicę , Sławoszewo i Bartoszewo do domu.
Że z planu wyszły nici . tak bywa.
Jedno co mi się udało to sprawdzić stan techniczny ,zarówno roweru jak i siebie.
Rower stuka a ja chrzęszczę , dyszę i rzężę.
Więc chyba trzeba będzie doprowadzić i siebie i rower do lepszego stanu aby zrobić wkoło zalewu . A na chwilę obecną to mogę co najwyżej zalać koło.
I podziękowania dla współtowarzyszy i współtowarzyszek za mile spędzony czas.


Kategoria samotnie, Szczecin na rowerach, żubrówka

Stres, ogromny stres ,który został zwalczony przy pomocy roweru.

Sobota, 11 sierpnia 2012 | dodano: 11.08.2012

Dzisiejszy dzień to jeden wielki stres.
Pod wpływem tego stresu pod koniec dnia wsiadłem na rower i pojechałem do ........
......... sklepu .
Tam nabyłem od stresujące produkty w postaci ( cenzura zakaz propagowania produktów tytoniowych) i (cenzura zakaz propagowania produktów spirytusowych).
A teraz siedzę i się odstresowuję.
A wszystko zaczęło się od faktu że uległem rodzinie i zgodziłem się zlikwidować "rezerwat". Inaczej mówiąc zacząłem kosić trawnik wokół domu.
No każdy powie " co to za problem ? i jak ta czynność może wywołać stres?"
Też tak myślałem dopóki nie zagłębiłem się w większą trawę.

Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 1 © siwobrody

Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 2 © siwobrody

Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 3 © siwobrody

To teraz dalej opiszę dzisiejsze przeżycia.
Tak więc wkraczając w rejon "rezerwatu" okazało się że życie w nim jest bujne i wszelakie.
Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 5 © siwobrody


Pełno żab, ropuch ,padalców, ślimaków , owadów i innych stworzeń.
Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 10 © siwobrody

Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 11 © siwobrody

Jak więc bez stresu skrócić trawę nie skracając żywota tylu stworzeń?
Co większe albo same uciekały albo trzeba było je przenosić w bezpieczne miejsce.
Im dalej tym większy stres.
I tak metr po metrze wytrzeszczając wzrok powoli likwidowałem rezerwat.
Ale w głębi duszy czułem że robię coś nie tak i to poczucie winy wywołało u mnie stres który doprowadził do przedziwnego efektu.
Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 12 © siwobrody


Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 15 © siwobrody

Na trawniku pojawił się ..... rower.
Nie to nie tak że poszedłem do piwnicy i podczepiłem rower do kosiarki , on tak pojawił się sam z siebie na samym środku trawnika i z samego trawnika.
To był efekt stresu.
Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 14 © siwobrody

Wiadomo że rower jest dobry na wszystko , a w szczególności na stres.
I się stało , rezerwat zmienił się w rowerowy trawnik.
Nie pozostało nic więcej jak tylko dokończyć koszenie i wsiąść na rower ( ten prawdziwy , nie trawnikowy).
I nie ma znaczenia że wycieczka była tak krótka , ważne że po dłuższej przerwie przypomniałem sobie co jest najlepsze na stres i problemy.
A tak przy okazji wyszło na to że nie tylko ja likwidowałem rezerwat ale również jeden ślimak winniczek który wlazł na kosiarkę i jeździł na niej w trakcie koszenia.
Ot zwykły ślimak w niezwykłym miejscu, 2 © siwobrody

Ot zwykły ślimak w niezwykłym miejscu, © siwobrody


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, praca, samotnie, żubrówka

Nowy rezerwat przyrody w Pilchowie czyli dla czego nie skosiłem trawnika.

  • DST 16.19km
  • Czas 01:08
  • VAVG 14.29km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

No tak to bywa w życiu człowieka że nigdy nie wie co go czeka.
Ale od początku.
Od miesiąca próbuje skosić trawnik wokół domu.
Niby prosta sprawa. Wyciągnąć kosiarkę , rozwinąć kabel , podłączyć, i chodzić z tą podłączoną kosiarką aż trawnik będzie skoszony.
Najlepiej zrobić to w weekend bo wtedy jest więcej czasu.
No właśnie niby proste a jednak skomplikowane.
No bo jak przychodzi weekend i pada deszcz to mokrej trawy się nie kosi ale jak jest piękna pogoda to :albo się pływa jachtem , albo jeździ rowerem , albo odwiedza rodzinne strony ( z wizytą w Warszawie u zaprzyjaźnionej osoby z BS) , albo jedzie na Sułomino , albo stawia sprawę na ostrzu noża i mówi sobie - ten tydzień to już nic mnie powstrzyma od koszenia.
No i właśnie to miał być ten tydzień.
Już w piątek miałem zacząć koszenie .
I co ? I zamiast kosić pojechałem na Masę .
Oj spotkała mnie kara . Takiego kapcia w rowerze jeszcze nie miałem.
Ale oczywiście zbagatelizowałem sprawę i do wieczora spędziłem czas w towarzystwie zaprzyjaźnionych miłośników rowerów.
W piątek z koszenia nic nie wyszło .
Ale w sobotę to już byłem na 100% przygotowany że nic mnie od tego zadania nie odwiedzie.
No chyba że poranna ulewa.
Ale to nic , deszcz przestał padać i wystarczy trochę poczekać aż wiaterek osuszy trawę i .............................................................
............................................................................
wystarczyło kilka telefonów a cały plan runął w gruzach.
Po pierwsze nigdy nie odmawia się kobietom ( a zwłaszcza rowerzystkom) a po drugie była szansa na :
promocyjny wyjazd mojego odrestaurowanego drugiego Raleigh-ta i to "powożonego" przez jedną z najbardziej znanych w rowerowym światku " Rowerzystkę" ,
od dawna odraczaną spólną wycieczkę z Małgosią wynikającą z moich obaw co do tego czy podołam,
możliwość spotkania z wieloma fajnymi ludźmi z RS i BS w tym : "Sciurus vulgaris " za co dostałem "joby" - jak tak można się wyrażać o pięknych kobietach ( a winni są ci pseudo zoolodzy którzy używają takich dziwnych łacińskich nazw) , czy też pięknej i młodej przedstawicielki młodszego pokolenia rowerzystek vonZan , czy też przyszłego zwycięzcy konkursu fotograficznego "retro" któremu pozwoliłem wygrać samemu nie biorąc udziału w konkursie ( no cóż jestem niezwykle wyrozumiały - czytaj zarozumiały ) i kilku jeszcze znamienitych osób :znanej rodzinki "Misiaczowej" , "Jaszkowej" i innych osób które jakbym zaczął wymieniać to z relacji zrobiłbym epopeję.
Ale spróbuje wrócić do tematu.
Tak więc zamiast spełnić obietnicę daną samemu sobie , wyprowadziłem z garażu oba najpiękniejsze rowery i zostawiając w pogardzie kosiarkę ruszyłem do MTiK .
Lekko się dziwiłem dla czego (jak zawsze wywoływałem swoją osobą i rowerem zachwycone spojrzenia kobiet ) tym razem więcej było spojrzeń panów .
Po chwili do mnie dotarło .
To ta niezwykła kobieta ( na tym niezwykłym rowerze) i w tym nie zwykłym stroju wywoływała takie zamieszanie.
No to ja już się domyślam co się będzie działo jak dotrzemy na miejsce.
I dotarliśmy.
Najpierw radosne powitanie z innymi rowerzystami i seria zdjęć.






Aż na widok tych wspaniałych rowerzystek i rowerzystów zbiegł się cały tłum fotografów i rozpoczęła się sesja fotograficzna.


Ania lekko zdegustowana spytała się dla czego to nie ją fotografują , w końcu To przecież Ona ma prezencję modelki , a koledzy z uśmiechem na twarzy odpowiedzieli że " nie ten strój , nie ten rower i nie ten ...... wiek".

A tym czasem , wokół mojego pięknego roweru , tfu co ja gadam , wokół pięknego widoku pięknie prezentującej się rowerzystki na tle mojego (pięknego) roweru zebrał się tłum fotoreporterów

i Ania nie wytrzymała i zrobiła konkurencyjną sesję zdjęciową.

No cóż , mało który się dał oprzeć takim widokom.
I po raz pierwszy w historii mogłem spojrzeć z góry na najbardziej znanego fotografa rowerowego w Szczecinie.

No nie , to nie dla tego że jestem lepszym fotografem , dla tego że fotografowałem z "wyższego poziomu".
No dobrze , wracajmy do sesji zdjęciowej.

Nawet współtwórca konkursu fotograficznego uległ magii retro i zdecydował się pozować w towarzystwie uroczej rowerzystki i na tle pięknych rowerów.

Wszystko pięknie ale jednym z powodów mojego przyjazdu była chęć zwiedzenia muzeum.
I tu , na samym wejściu nastąpił pewien zgrzyt.
Kiedy poprosiłem o bilet usłyszałem " normalny , czy ulgowy ? "
Kiedy w ramach żartu zapytałem się " czy wyglądam jak uczeń ? "
Usłyszałem " dla rencisty , czy emeryta?".
No nie , tego nie dzierżyłem - mój zabójczy wzrok wywołał chyba w pani szybką reakcję i w te pędy dostałem bilet normalny.
W pełni usatysfakcjonowany wszedłem do muzeum i tylko jakoś wszystkie osoby z obsługi trzymały się z dala ode mnie.
Spokojnie zacząłem zwiedzanie.



To co widać poniżej to najprawdziwszy rower z dostawionym silnikiem a nie jak to jest współcześnie motorower mający w nazwie " rower".

I to produkowany w Szczecinie.

A teraz poszukałem pojazdów które dla wielu są historią a ja w nich w zamierzchłych czasach jeździłem.

Tylko bez przesady - w nich jeździłem a nie nimi kierowałem.



tym też nie dane mi było jeździć

A ten widok nie jednego zwali z nóg.

Muzeum Techniki i Komunikacji - Zajezdnia Sztuki w Szczecinie 33 © siwobrody

To " coś" może niektórzy pamiętają z filmu o " Panu Samochodziku"


A ten eksponat to u większości osób wywołuje szok i zdziwienie .



A teraz u niektórych osób wywołam szok.
Będąc dziecięciem jeździłem tym pojazdem.
Piękno pozostało do dziś .
Wykończenie w drewnie i mosiądzu też.


Motorniczy stał "prowadząc" ten pojazd , w późniejszych czasach dostał krzesełko na trzech nogach aby mógł czasami spocząć.

wszytko było wykonane z drewna i mosiądzu.
po prostu czyste piękno.





Niestety w tej opowieści muszą być i wstawione historie mniej wesołe.
Drzwi w tramwajach były zamykane ręcznie przez pasażerów i czasami z wagonu wypadał.
Hamulce też były słabe i dochodziło do poważnych wypadków gdy przeładowane tramwaje zjeżdżające z górki ( Szczecin jest położony na kilku wzgórzach) wypadały z torów.
Ale co ja będę opowiadał . Toż to jest materiał na oddzielną i całkiem długą historię.
Wróćmy do zwiedzania.
Powoli zbliżamy się do wcześniejszych czasów.

To zdjęcie jest chyba bardziej zrozumiałe dla dzisiejszej młodzieży.
Kabina motorniczego.

I wnętrze przypominające choć trochę współczesny tramwaj.

Choć to też zabytek.

A ten zabytek to prawie współczesność.

Ale wróćmy do historii.



Oj najeździłem się tym " ogórkiem " i w mieście i na trasach.
Tak , tak , moje dzieci . Kiedyś to był flagowy produkt komunikacji miejskiej i dalekobieżnej.
A teraz wracając do eksponatów .
Tak się otwierały drzwi w samochodziku o nazwie smyk.
.
I była to propozycja Szczecińskiej fabryki Polmo produkującej kultowe Junaki.
Opis linka
I co ? Z fabryki już nic nie zostało . Ostatnie resztki zrównano z ziemią .
W nagrodę powstanie następny hipermarket .
I tak Szczecin będzie słynny w całej Polsce jako : "największa w Polsce wieś z tramwajami o największym nasyceniu hipermarketami"
Ale co tam , przecież to nie miała być smutna historia o historycznych dziejach lecz radosna historia o ... pięknie dawnych dziejów.
Wracamy do sesji zdjęciowej.
Tak więc pewna renomowana firma "Studio na tandemie " wraz z "Rowerowym Szczecinem" albo na odwrót , postanowili zorganizować konkurs Opis linka.
I teraz zdam relację z części tej imprezy.




I w tym miejscu , to ja wprowadziłem zmianę i organizatorzy tej imprezy sami wzięli udział w sesji fotograficznej.




I jak zwykle moje wyszło na wierzchu.
Moje zdjęcia są najlepsze.
Modelki z moimi rowerami są najpiękniejsze.
I w ogóle , ja już się nie będę chwalić , bo ........ jestem bardzo skromny.
A co do trawnika to teraz chyba wszyscy poprą moją teorię że łatwiej jest założyć rezerwat przyrody niż skosić trawnik wokół domu.

I na koniec mały konkurs.
Pytanie .
Jakiego egzemplarza z wystawy nie umieściłem w relacji chociaż powinienem?
Główna nagroda to :koszenie mojego trawnika.
czas nadsyłania odpowiedzi : bezterminowy.


Kategoria śWIĄTECZNIE, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka

masa lipcowa.

Piątek, 27 lipca 2012 | dodano: 27.07.2012

A było to tak.
Nie za bardzo miałem chęć na wyjazd rowerem w ten dzień.
Ale zawsze się znajdzie kobieta która namówi człowieka na małe szaleństwo.
Uległem.
Dojechałem na miejsce zbiórki.
Ruszyłem z kawalkadą rowerów .
I przy Wałach Chrobrego zeszło powietrze .
Nie , nie ze mnie , z tylnego koła.
Oczywiście ta co mnie namówiła już była w domu , siła wyższa , a ja zostałem z "kapciem" i perspektywą powrotu do domu pieszo.
Nie , nie poddam się , z rowerem na plecach ruszyłem na miejsce zakończenia masy i grzecznie czekałem na zakończenie imprezy i p o m o c.
I się nie przeliczyłem.
Najpierw podjęto próbę reanimacji dętki. Mimo szczerych chęci dętka nie podjęła współpracy i dalej puszczała powietrze. Więc poszła precz i została wymieniona na nowszy model. ( Monter dzięki) . Zaprzyjaźnieni cykliści cierpliwie czekali na zakończenie akcji. Po udanej akcji uzdatniania tylnego koła ruszyłem za nimi w miejsce gdzie nie każdemu jest dane bywać.
Jeden z cyklistów nie bojąc się najazdu , zaprosił w swoje progi.
No cóż nie każdy ma tak wyrozumiałą żonę i taki ogródek.
Kto nie był , niech zazdrości , kto był niech wspomina życzliwie.
A ja mimo wczesnej pory ruszyłem do domu nie do końca wierząc że dojadę , mimo nowej dętki.
Ale dojechałem.
Tak prawdę mówiąc to powinienem dodać min. 1 km. przebiegu roweru gdy go targałem z Wałów Chrobrego na Plac Lotników.
Ale to już zupełnie inna historia.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka

Sentymentalna podróż w czasie i przestrzeni . Daleko na wschód aż pod granice kraju.

  • DST 17.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano: 27.07.2012

Oj to były czasy.
Dawno temu , jakieś pół wieku temu , regularnie jako dziecko jeździłem w rodzinne strony na Podlasie. Do dziś są to piękne wspomnienia.
Pamiętam jak się jeździło furmankami na wycieczki ,jak pierwszy raz w życiu uczyłem się jeździć na "dorosłych" rowerach pod ramą , jak się było uczestnikiem rozmów chłopów z sąsiedztwa którzy zasiadali koło domu , pod drzewem , przy wódce słoninie i chlebie i prowadzili dyskusje i interesy. Nawet czasami i ja się załapałem na ten chleb i słoninkę ( na resztę byłem za młody).
I teraz , po dwudziestu latach od ostatniej bytności sprowadziła mnie w te strony wielka uroczystość rodzinna.
Nie miała ona nic wspólnego bezpośrednio z rowerami ale dała okazję do wielu wspomnień , tych o wycieczkach rowerowych do Tykocina czy Knyszyna też.
W sobotę jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości obejrzałem sobie okolicę w której miało się odbyć uroczyste spotkanie.

i znalazłem ciekawy obiekt.

No , to jest dobre miejsce do spotkania i wspominek jak już sie skończa oficjlne uroczystości.
Jak postanowiłem tak zrobiłem.
I to odbyło się tak , jak przed pół wiekiem - była słoninka , chlebek , mnóstwo innych wiejskich frykasów i jeszcze to czego mi nie wolno było jak byłem kilkuletni.

Co to ma wspólnego z niedzielną wycieczką rowerową ?
Ano to że bez soboty nie byłoby niedzieli i niepohamowanej chęci na przejażdżkę rowerową.
Bowiem w sobotę tak długo siedziałem na wozie że skończyły się ..... ( cenzura - zakaz propagowania przemysłu tytoniowego) oraz lekko musiałem odparować.
Rozejrzałem się wkoło , jest niedziela nowy dzień wokół bajecznie


i choć było pięknie i bajecznie , poprosiłem o rower.
Ukochany wuj zaprowadził mnie do stodoły i rzekł : bierz co chcesz.

ludzie takiej kolekcji to nawet ja nie mam w garażu.
Wybrałem przetestowałem podregulowałem.

No to w drogę.


Przejechałem kilka albo kilkanaście kilometrów ( brak licznika - dane przybliżone) do najbliższego sklepu i pomny przestróg , grzecznie pozdrowiłem panów sączących piwko przed sklepem i wszedłem do małego wiejskiego sklepiku.
Tu zapytałem się o dostępny wybór .....( cenzura - zakaz propagowania przemysłu tytoniowego)i usłyszałem odpowiedź: do wyboru są cienkie mentolowe albo grube mentolowe . Po trudnym wyborze z tej oszałamiającej oferty dokonałem zakupu i jeszcze poprosiłem ( chyba mnie suszyło) o ( opis zawiera lokowanie produktów) frugo "bo każdy wie że kto pije frugo ten żyje długo".
Panowie sprzed sklepu widząc dyndający mi na szyi aparat udzielili mi wyczerpującej informacji o najciekawszych miejscach w okolicy i na wszelki wypadek ruszyłem w kierunku który wskazali.
Podjechałem kawałek w wyznaczonym mi kierunku i zrobiłem kilka fotek




Ale na to żeby gonić 50 km do Supraśla o którym opowiadali się nie zdobyłem.
Cichaczem żeby mnie nie widzieli wróciłem w kierunku z którego przybyłem.
Ale i tak po drodze dogoniły mnie komentarze przechodzących szosą osób i ich śmiechy.
No tak , w tym kaszkiecie i krótkich spodenkach w kratkę wyglądałem dziwacznie , ale gdybym sobie załatwił odpowiedni strój
Opis linka
To było by zupełnie inaczej.
Ale jako że było jak było to jechałem dalej.
I co rusz było co oglądać i fotografować.



Co rusz to coś ciekawego.











Nie wiem dla czego ale z góry cały czas byłem obserwowany.

wracam do zwiedzania.
To dla wspaniałych i przemiłych rowerzystek.

To dla botaników.

To z dedykacją dla pewnej miłej i znanej w Szczecińskim światku rowerzystki

a to dla mnie gdy zwątpiłem w swój zmysł wzroku i gdy myślałem że mam niebieskie omamy.

Ludzie , powiem wam tak : "cudze chwalicie a swego nie znacie".
Rozumiem wyprawy do Skandynawii , do Hiszpanii, na Antypody, wokół świata .
Ale nie rozumiem jak można tam pojechać nie będąc nigdy na Podlasiu.
Ten krajobraz , te widoki , ten klimat ci ludzie.
Mam w d..., przepraszam , w nosie , te obce landy gdy takie piękne miejsca są tu na miejscu.
I gdzie spotkacie takie znaki?

Albo takie miejsce gdzie jest z górki i nie da się jechać wolniej niż pozwalają.

Cokolwiek by nie mówić , ja tu jeszcze wrócę i szybko nie wyjadę ( choć ścieżek rowerowych jest więcej niż w Szczecinie i to szerszych i z a s f a l t u.)

I to wcale nie z powodu żubrów i tej trawki która sadzaja w mój ulubiony trunek.


Kategoria samotnie, żubrówka

Dawno , dawno temu (13-go w piątek), za górami , za lasami , gdzieś tam na Mazowszu

  • DST 48.02km
  • Teren 5.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 lipca 2012 | dodano: 26.07.2012

Co prawda było to dawno , dawno temu ale tyle było spraw po drodze że naprawdę nie mogłem opisać tej fascynującej wycieczki wcześniej.
Zaczęło się wszystko od tego że w lipcu miałem być przejazdem w Warszawie.
Skoro tak to wypadałoby poznać choć kawałek stolicy na rowerze.
I tu przyszła mi na myśl koncepcja aby poprosić pewną zaznajomioną dzięki BS osobę o przewodnictwo.
I tak po krótkiej wymianie korespondencji umówiłem się z Opis linka na wycieczkę .
Termin dość nietypowy "Piątek trzynastego jest uznawany za dzień pechowy w krajach anglojęzycznych, francuskojęzycznych i portugalskojęzycznych. Taki sam status posiada w takich krajach jak: Polska, Estonia, Niemcy, Finlandia, Austria, Irlandia, Szwecja, Dania, Słowacja, Norwegia, Czechy, Słowenia, Bułgaria, Islandia, Belgia i Filipiny.

W Grecji, Rumunii i Hiszpanii za pechowy jest uznawany wtorek trzynastego, zaś we Włoszech piątek siedemnastego.

Strach przed piątkiem trzynastego jest nazywany paraskewidekatriafobią. Słowo to powstało z greckiego słowa paraskevi (piątek), dekatreis co oznacza trzynasty, zaś fobia to po grecku strach.

Istnieje nieuzasadniony pogląd, że feralność tej daty bierze początek od faktu, że w ten dzień (13 października 1307) aresztowano Templariuszy, kłamliwie oskarżonych przez króla Francji Filipa IV m.in. o herezję, sodomię i bałwochwalstwo (w rzeczywistości był on u nich ogromnie zadłużony i chciał się pozbyć wierzycieli). Według tej hipotezy Ostatni Wielki Mistrz Zakonu, Jacques de Molay, tuż przed spłonięciem na stosie przeklął Filipa IV i papieża Klemensa V, a rok później obaj nie żyli. Przekonanie o pechowości tej daty pojawiło się dopiero na początku XX w.[1]

Data pt. 13. może w ciągu jednego roku przypaść co najmniej 1 raz i maksymalnie 3 razy. Nie jest możliwe, aby w ciągu całego roku ani jeden piątek nie wypadł trzynastego dnia miesiąca[2].
Jako że nikt z nas nie był przesądny spotkanie doszło do skutku choć niektóre aspekty nawiązywały do pecha .
Ale o tym później .
Miejsce spotkania ustalone.

Warszawa 2012 .miejsce spotkania. © siwobrody

I do spotkania doszło.
Warszawa 2012 . spotkanie Warszawskiego i Szczecińskiego Bs © siwobrody

Wiem , trudno mnie rozpoznać po rowerze ale tym razem jechałem pożyczonym od szwagra ( pozdrawiam i dziękuję) i to góralem.
Po powitaniu ruszyliśmy w drogę .
Cel zamek w Czersku.
Jedziemy przez Warszawę.
Po drodze podziwiam widoki
Warszawa 2012 - okrągłe wieżowce © siwobrody

i jestem pod wrażeniem.
I tego wieżowca w kształcie walca , i zachowanie się kierowców ( kultura w większości przypadków jak w Berlinie), i ......... dziwnych nawyków mojej przewodniczki.
Dla niej jazda ścieżkami rowerowymi była mało atrakcyjna i nawet takie okrągłe znaki drogowe z rowerem w tle nie robiły na niej wrażenia.
Po krótkiej dyskusji doszliśmy do kompromisu : ja dałem się namówić na jazdę po ulicach a Ona zgodziła się nie jeździć odcinkami na których był zakaz poruszania się rowerów.
Jechaliśmy.
Infrastruktura w stolicy nie jest taka zła . Sporo dróg dla rowerów i różnych dróg pobocznych którymi sie całkiem dobrze jeździ , chodnikami też.
Rowerów sporo a inni użytkownicy drogo całkiem przyjemni.
Zjechaliśmy z ulic i wjechaliśmy w Las Kabacki.
Po pierwsze milej , po drugie bezpieczniej a po trzecie coś miałem tam zobaczyć.
No i zobaczyłem .
Warszawa 2012 w lesie , miedzy jeleniami © siwobrody

Warszawa 2012 - miejskie drogi © siwobrody

Warszawa 2012 pomnik ku czci ofiar katastrofy lotniczej. © siwobrody

A ten widok to już znam z Jej relacji.
Jak już dojedzie na miejsce to aparat w ręce a rower na glebę.
Warszawa 2012 rower mojej przewodniczki - jak nie jedzie to leży © siwobrody

Jedziemy dalej.
Dojechaliśmy do Piaseczna na rynek.
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno © siwobrody

Jak ktoś myśli że to meczet ( patrząc na zwieńczenie kopuły )to się myli , to Urząd Stanu cywilnego.
Obok ładny i ciekawy kościołek. Oba przybytki obok siebie nie trzeba daleko biegać.
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku © siwobrody

Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku 1 © siwobrody

Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku 2 © siwobrody

I niezwykle ciekawie wykonane narożniki świątyni.
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku 3 © siwobrody

Jeszcze fotka roweru szwagra na tle rynku ( chorągiewka była cały czas ze mną na wycieczce)
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku 4 © siwobrody

fontanny na środku rynku
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno przy rynku 5 © siwobrody

i ruszamy dalej.
Patrząc gdzie dojechaliśmy i analizując ile czasu nam zostało , rezygnujemy z Czerska i zmieniamy plany.
Zwiedzamy okolice i będziemy powoli wracać do Warszawy.
Znajdujemy w Piasecznie ciekawy stary dworek.
Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno 2 © siwobrody

Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno 3 © siwobrody

Warszawa 2012 a właściwie Piaseczno 4 © siwobrody

I jedziemy do Konstancina - znanej miejscowości z pięknych i bogatych rezydencji.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin © siwobrody

No tak ale moja przewodniczka i towarzyszka podróży stwierdziła że to mało interesujące obiekty .
My poszukujemy pięknych ale starych i rozsypujących się posiadłości, takich które emanują historia i pięknem a nie blichtrem i kasą.
I daleko nie trzeba było szukać.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin stary i piekny © siwobrody

obiekt stary i niekoniecznie obrosły tylko historią.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 3 © siwobrody

Następny.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 4 © siwobrody

I następny.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 5 © siwobrody

Żeby nie było ze tam są tylko ruiny.
Są i pięknie odrestaurowane obiekty.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 6 © siwobrody

Ale wracamy do dawnego piękna.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 7 © siwobrody

Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 8 © siwobrody

Próbowałem uchwycić rzeźby na fasadzie budynku ale drzewa zasłaniały.
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 9 © siwobrody

Jednak jazda w towarzystwie ma swoje zalety.
Ja kombinowałem jak uchwycić obraz a koleżanka ... odginała zasłaniające gałęzie i się udało .
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 10 © siwobrody
.
Dojechaliśmy jeszcze do wieży ciśnień w Konstancinie
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 11 © siwobrody

i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Co prawda to po przejechaniu ponad kilometra okazało się że droga jest prawidłowa , ale kierunek nie ten , ale i tak było miło.
Po drodze mogliśmy dokonać zakupu kilku obiektów ale były ... zbyt nowe .
Warszawa 2012 a właściwie Konstancin 12 © siwobrody

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Starą Papiernię.
Warszawa 2012 - Stara Papiernia 1 © siwobrody

No nie , być w Warszawie i nie zjeść pączka od Bliklego .
Warszawa 2012 - Stara Papiernia 2 © siwobrody

Przerwa na pączki.
I jeszcze rzut oka na okolicę.
Warszawa 2012 - spiętrzenie wody © siwobrody

Na temat traktowania roweru przez współtowarzyszkę już pisałem.
Warszawa 2012 - i później się dziwić że rower piszczy jęczy © siwobrody

I teraz już spokojnie wracamy do miejsca startu.
Jako że w jedną stronę dałem się namówić na jazdę ulicami i niekiedy łamaniem prawa , to drogę powrotną ja organizuję po swojemu i uczę jak się jeździ po ścieżkach rowerowych. I to był błąd . Albo pech 13-go w piątek. Albo jeszcze inna przyczyna.
Cokolwiek by to nie było to wyglądało to dość poważnie.
Ni mniej nie więcej doszło do kraksy rowerowej mojej przewodniczki z rowerzystą jadącym z naprzeciwka.
Albo jednak nie powinna jeździć po ścieżkach dla rowerów ograniczając się tylko do jezdni pełnej samochodów , albo to był ten pechowy piątek , albo w Warszawie chłopaki ............. tak podrywają dziewczyny.
Cokolwiek by nie mówić to i tak ja jestem wszystkiemu winny.
Pierwsza wersja - ja namówiłem na opuszczenie "bezpiecznej" ulicy.
Druga wersja - ja wybrałem termin spotkania.
Trzecia wersja - chłopak zrezygnował z dalszego podrywu na mój widok jako opiekuna i się przestraszył .
Dalsza droga obyła się już bez niespodzianek.
Warszawa 2012 - w powrotnej drodze © siwobrody

Zostałem odwieziony na moje miejsce pobytu przez moją przewodniczkę i po wzajemnym podziękowaniu za wspólną wycieczkę pożegnaliśmy się.
Było miło i ciekawie .
Jeszcze raz dziękuje i ponawiam zaproszenie do odwiedzenia Szczecina.
Podsumowanie.
Warszawa 2012 - podsumowanie. © siwobrody
.


Kategoria żubrówka, wycieczka z BS

Sternfahrt 2012 - czyli Świeto Cykliczne x 50 .

Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012

W wielkim skrócie powiem tak:
Prawie jak Święto Cykliczne w Szczecinie tylko razy 50.
Dodatkowe atrakcje to tunel którego nie było w Szczecinie i ....dystans.
Ale przede wszystkim towarzystwo.
Wszelkie nacje i obecność naszego honorowego członka ekipy czyli Benaska.
A zapomniał bym , organizatorzy Świeta cyklicznego w Szczecinie mieli lepsze układy na "górze" i zapewnili lepsza pogodę , choć nie mieli tyle atrakcji w zanadrzu.
Ogólnie warto było być i zobaczyć i poczuć na własnej skórze.
Podziekowania dla SRS za zaproszenie na impreze i wyrazy uznania dla uczzestników ( zwłaszcza dla ekipy jadacej na imprezę całą droge na rowerach.)
Viva koksy i cyborgi.


Kategoria Berlin, żubrówka

Dzień Dziecka w Berlinie

Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012

Bez sensu się silić na opis wycieczki ( zwłaszcza gdy komputer zepsuty i trzeba korzystać z poźyczonego.)
Jak było ? , można zobaczyć u innych uczestników wycieczki.
A i tak to nie odda atmosfery i wrażeń.
Jedno jest pewne, z Benaskiem wszystko jest możliwe.
Zwykła wycieczka po planowanym szlaku kończy sie zwiedzaniem .... połowy świata.
Niby jechalismy szlakiem Muru Berlińskiego odgradzajacego Berlin Zachodni od DDR a tak naprawdę zwiedziliśmy pół świata . Byliśmy w wiosce indiańskiej Ameryki Północnej , zwiedziliśmy Afrykę , zaliczylismy rytmy reggae z dalekich wysp , klasyczne wioski Europy ze zwierzętami i roślinami wśród których bawiły sie miejskie dzieci podziwiajace kury i świnki w środku wielkiej europejskiej aglomeracji , uczystniczyliśmy w akcji protestacyjnej Syryjczyków walczacych z reżimem w swoim kraju , zaliczyliśmy koncert rapu pod stadionem , zdobyliśmy wzgórza nad Berlinem , i kilka innych atrakcji o których nie napiszę żeby i inni mieli co podziwiać.
I na koniec , po powrocie z tej wyprawy dookoła swiata , wystawna kolacja przygotowana przez Ewę - będącą muzą naszego przewodnika - i te kilkanascie gatunków piwa otwartych do kolacji !!!!!!
Co by nie mówić , tego się nie da opisać.
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla gospodarzy.
A i zapomniał bym .
Śliwowica była rewelacyjna ( tym razem zwiedzaliśmy wschodnią część Europy , czyli tą ciekawszą.)
I tu kończę , żeby czytajacy nie byli zbyt zazdrosni o nasze przeżycia.


Kategoria Berlin, żubrówka