siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2020

Dystans całkowity:165.87 km (w terenie 12.00 km; 7.23%)
Czas w ruchu:08:52
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:36.50 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:41.47 km i 2h 13m
Więcej statystyk

"nie" oczekiwana zmiana miejsc. cz.2

  • DST 22.97km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:19
  • VAVG 3:26min/km
  • VMAX 1:38min/km
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt KHS - czołg
Sobota, 14 listopada 2020 | dodano: 16.11.2020

Dojechałem do biura- warsztatu Piotra. 
Niby tylko 22 km ale zdążyłem zmoknąć i trochę się spocić. 
Dobrze, że po drodze ubrałem kurtkę przeciwdeszczową i ochraniacz przeciwdeszczowy na kask. 
Kurtka z wierzchu nawet już wyschła ale od środka mokra wiec ją zdejmuję . Ochraniacza kasku niestety nie zdejmuję bo ...................... go nie ma. Pierwszy raz ubrany i od razu zgubiony . Po prostu pięknie. 
Trudno . Rozmawiamy z Piotrem o tym co dokonał przy modernizowaniu "czołgu" . Ba, nawet nagrałem film ,tylko mimo wielu prób i konsultacji z osobami bardziej ogarniętymi technologicznie, nie udało się go przenieść do komputera.  Trudno .
Opiszę więc w skrócie :  
   rozebrany na części ( w drobny mak ) ,
   każda część  (która była w dobrym stanie) została oczyszczona, przesmarowana i zmontowana z powrotem.
   wszystkie zużyte elementy zostały wymienione na nowe lub używane ale w bardzo dobrym stanie . Piotr stwierdził że jest w stanie znaleźć , wśród części po serwisowaniu tysięcy rowerów, takie elementy które można z pełną gwarancją zamontować i skonfigurować na potrzeby wyprawy. 
   Autorski projekt Piotra. "Czołg " nie ma być szybki ale wytrzymały ( pancerny) i dać radę jechać w każdych warunkach. Trzy blaty z przodu , dziesięć zębatek z tyłu. Teraz nawet strome górki nie powinny sprawiać problemu. Dzięki takiemu podejściu Piotra koszty części zostały sprowadzone do minimum. Tylko linki, łańcuchy i kilka drobiazgów zostały zakupione nowe ( łącznie 150 zł) . Reszta pozyskana z odzysku. Takie podejście umożliwiło przesunięcie funduszy na zakupy o których nawet nie myślałem - super wytrzymały bagażnik rowerowy o niezwykłych parametrach za 500 zł. 
 Za prace przy "czołgu" Piotr nie wziął ani złotówki. Więc oficjalnie mogę ogłosić  Piotra jako PIERWSZEGO OFICJALNEGO SPONSORA PROJEKTU .  Projektu który jeszcze nie został oficjalnie podany do wiadomości ale który cały czas jest realizowany. 
Prezentacja dokonań przedstawiona a teraz ustalenia co do dalszych prac przy "czołgu" :
   wymiana przedniego koła na koło z dynamem bez oporowym i wysokiej jakości oświetlenie ( duże koszty , dodatkowy ciężar ale w zamian komfort bezpieczeństwa) 
   dopasowanie kierownic i siodełek do długotrwałej jazdy ( nie zawsze na pancernym rowerze będą jechać "pancerni ludzie" .)
   przed wyruszeniem na wyprawę nowe dętki i opony  antyprzebiciowe. 
Zdjęcie czołgu po renowacji 


 To teraz poniżej zdjęcie Sparty którą przyjechałem i "czołgu" który odbieram i którym będę wracał.   

 

Jeszcze tylko przełożenie osprzętu z jednego tandemu na drugi i mogę wracać do domu. 




Powrót to jednocześnie testowanie starego - nowego " czołgu" . To również porównanie jazdy Spartą  która, było nie było, przejechała rajd Gdynia Toruń, a "czołgu" przed którym dopiero wielkie wyzwanie.
Pierwsze wrażenie to , jadąc solo , czołg jest sztywniejszy i nie rzuca tak tyłem jak miękka (typowa rama typu damka) Sparta .
Problemem, jak na tą chwilę, jest  system manetek zmiany biegów bez wskaźników przełożeń. Wszystko trzeba robić na wyczucie i po prostu trzeba się tego nauczyć. 
Sparta 5 biegów a "czołg" 30 . I tu jest kosmiczna różnica . Nie ma dla "czołgu " niewygodnego biegu, nie ma problemu podjechania pod największe wzniesienie. Oba sprzęty nie są do wyścigów , nie są do maratonów, wiec oba nie rozwiną jakiś wielkich prędkości - Sparta jest do miasta i lansu a "czołg" jest do wszystkiego.   
Wysoko umieszczone pedały w "czołgu" nie robią problemu na wysokich wybojach , żaden krawężnik nie stanowi przeszkody. Spartą nie raz zaczepialiśmy pedałami.  
I tak testując możliwości "czołgu"  wracam tą samą trasą w nadziei odnalezienia zagubionego pokrowca na kask. 
I co , i znalazłem . Dokładnie w miejscu gdzie na wertepach wypadła mi sakwa , gdzie jakiś przejeżdżający samochód trąbił żeby mi pokazać że coś mi spadło .
Ktoś przechodzący lub  przejeżdżający zawiesił na drzewie zgubę.   
No to teraz w pełni usatysfakcjonowany wracam do domu. 
Trasa powrotu trochę zmieniona bo wracam drugą stroną Trasy Zamkowej ( tym razem prawą ,patrząc w kierunku centrum) .  Wjazd Wałami Chrobrego,  Park Żeromskiego, Galaxy, Urząd Miejski i dalej Arkońską przez las Arkoński z pominięciem pętli na Głębokiem. 
I wyszło na to że nie do końca sprawną Spartą dojechałem szybciej do Piotra niż powróciłem "super czołgiem" do domu . 
I pierwszy trening samotnej jazdy na tandemie też zaliczony.   Nie było źle. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie, tandem

"nie" oczekiwana zmiana miejsc.

Sobota, 14 listopada 2020 | dodano: 14.11.2020

Tandem na którym ostatnio jeździliśmy z Natalką powoli zaczyna rzęzić i hałasować.
Coś nie tak i warto oddać go do serwisu . 
A nasz słynny "czołg" jest już po renowacji i modernizacji . Trzeba go odebrać i zacząć testować  przed dalszymi przeróbkami.  
No to" dwa w jednym" jak w reklamie . 
Jeden do serwisu , drugi po serwisie powraca do akcji. 
Natalka, niestety po ostatniej wycieczce, trochę zmarzła i nie chce ryzykować zdrowia w tak niepewną pogodę . 
Jadę sam tandemem  , w końcu to też trening przed przyszłorocznym projektem. 
Pogoda zmienna , gdy wyruszyłem zaczął padać lekki deszczyk . Im dalej tym bardziej dokuczliwy. W okolicach pętli na Arkońskiej zatrzymałem się  i ubrałem kurtkę przeciwdeszczową i  ochraniacz przeciwdeszczowy na kask.  Spodni przeciwdeszczowych nie brałem bo ulewy miało nie być. 
Mimo niespecjalnej pogody sporo ludzi i tych spacerujących i tych na rowerach. 
Jadę głównie drogami dla rowerów. Wzdłuż ul. Arkońskiej dalej Papieża Pawła  VI , St. Wyspiańskiego , Plac Odrodzenia , Pl. Grunwaldzki i do Trasy Zamkowej. 
I teraz kierunek Struga. I tu niespodzianka . Jest droga rowerowa ale w takim stanie że lepiej nie mówić. Po przejechaniu wiaduktu nad szybkim tramwajem ,droga dla rowerów to istny horror. Zjazd z wiaduktu to jazda z górki , rozpędzamy rower i ..... gwałtownie hamujemy. Wyboje są takie że jazda z prędkością powyżej 5 km/h to zagrożenie życia i sakwy same spadają z bagażnika. I mi spadła jedna na tych koszmarnych wybojach. I montuję ją ponownie i jakiś samochód przejeżdżający obok  nawet na mnie trąbi i tylko nie wiem z jakiego powodu. 
Jadę dalej do celu . Trochę kombinacji , jazda po chodnikach ale cel osiągnięty. 
I tu kończę relację bo będzie zmiana roweru ( tandemu).


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie, tandem

Święto Niepodległości 2020 ( czy aby na pewno to to święto?)

  • DST 60.43km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 18.69km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 listopada 2020 | dodano: 11.11.2020

Wcześniej już rozmawiałem z Natalką że w ten dzień jedziemy tandemem. 
W międzyczasie odezwał się kolega Lech i zaproponował wspólną przejażdżkę pod hasłem " 102 dla Niepodległej".
Po krótkich konsultacjach zapada decyzja ze pojedziemy wspólnie z ekipą Lecha i najwyżej jak nie dam rady to się odłączymy i zrobimy wersję skróconą .
Przed 10,00 wyruszamy wraz z sześcioosobowa ekipą Lecha z Pilchowa i jedziemy klasyczną trasą do Trzebieży - przez Tanowo, Police, Niekłończyce .
Uwaga , wjeżdżając do Polic uważać na tablicę z napisem POLICE.  Jakiś nieodpowiedzialny i sterowany zachodnimi mediami "człowiek" , wróg Narodu i przewodniej siły, dopisał sprejem -  " WOLNE OD PIS" . Wszyscy wiemy że to nie prawda . Nie ma w całej Niepodległej Polsce takich miejsc. No chyba że wolne od LGTB. Tych mamu w wolnym kraju wiele. 
W Niekłończycy wspólne zdjęcie na Skwerze Niepodległości ( zdjęcie pożyczone od Lecha)

 i następny przystanek na plaży w Trzebieży.
Do przerwy jechało się świetnie , nawet musiałem zwalniać żeby nie wyprzedzać prowadzącego. Przerwa na konsumpcję wiktuałów z sakw i napojów z termosów spowodowała że trochę zmarzłem i wbrew logice ....... osłabłem. Gdy cała ekipa wyruszyła dalej w drogę nasz tandem ruszył z opóźnieniem i próbował ich dogonić.  Szło to opornie i stwierdziłem że jednak nie dam rady na cały dystans i pojedziemy wersję skróconą ( Natalka jak zwykle uległa moim sugestiom i wbrew Sobie zgodziła się) . Telefon do Lecha że od Trzebieży wracamy krótszą trasą i nie jedziemy za Nimi. 
Skręciliśmy w Puszczę Wkrzańską na wysokości drogi dojazdowej na plażę obecnie zamkniętą dla ruchu z powodu remontu. 
I tu po kilkuset metrach na wyboistym odcinku drogi znajduję, leżącą na ziemi, świecącą tylną lampkę od roweru . 
Gdyby przypadkiem ktoś znajomy, wśród czytających, lub zna kogoś kto ją zgubił to proszę o kontakt na priv.  
Jedziemy podobnie jak w sobotę ale w ramach poznawania nowych tras próbuję znaleźć drogę na Drogoradz. Udało się . Przejeżdżamy przez wieś i na końcu znajdujemy cmentarz i lapidarium ze starymi poniemieckimi nagrobkami. ( zdjęcie Natalki) 



Ciekawe że głównym motywem nagrobków tego leśnego cmentarza są elementy roślinne. Wiele nagrobkowych pomników wygląda jak pnie drzew, głównie dębowych, i ozdobione są dębowymi liśćmi. Gdyby odpowiednio zrobić ujęcie niektórych postumentów i okolicznych drzew ( o tej porze roku i oświetleniu) to trudno byłoby stwierdzić co jest dziełem przyrody a co dziełem ludzkich rąk.  (Zdjęcie Natalki) 


Miejsce warte polecenia do ujęcia w planach wycieczek rowerowych.
Jedziemy dalej lasami w kierunku na Jasienicę. Po drodze mnóstwo ludzi : grzybiarze , spacerowicze , rowerzyści , sporo samochodów. wszyscy serdecznie się pozdrawiają i to jest piękne. 
Dojeżdżamy do Turznicy i tuz przed nią skręcamy na drogę pożarową nr. 27.
Las piękny o tej porze roku  , droga szutrowa całkiem przyzwoita choć sporo dużych dziur. Trzeba uważać. Znowu sporo ludzi.
Wychodzi na to że to święto w tym roku to bardziej powinno nosić nazwę Święto Lasu niż Święto Niepodległości . 
Dojechaliśmy do końca drogi i kierujemy się na Tanowo. Parking pełen samochodów. 
W drodze do Tanowa i dalej do Pilchowa  widać Święto Lasu.
Każdy parking pełen samochodów a nawet są sytuacje gdy auto podjeżdża pod zapełniony parking i nie widząc wolnych miejsc jedzie dalej szukając innego leśnego parkingu z wolnym miejscem. Na drodze sznury aut jadących w obie strony. Nie pamiętam takiego widoku od dawna choć często tym drogami jeździmy. 
To jednak Święto Lasu.  
Po drodze tradycyjnie sporo rowerzystów i grzybiarzy na przystankach autobusowych .
I te sznury aut pędzących do i z lasu . 
Dotarliśmy do mety. Plan minimum zrobiony ( 102: 2 =  51 ) ot taka kombinacja. 
A reszta ekipy Lecha machnęła ponad 110 km. Ale to w końcu : koksy , ultrasi , na kolarkach i elektrykach więc jak się z nimi mierzyć . No, Natalka by dała radę ale ja już nie. 
Było jak zwykle super. Coś tam czuję w nogach  ale tyłek  mniej boli bo ubrałem spodenki z "pampersem".



Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, Szczecin na rowerach, tandem

Jesienny trening z Natalką . Słaby wynik ale super przeżycia.

  • DST 61.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 listopada 2020 | dodano: 09.11.2020

Dwa tygodnie przerwy w jeździe na tandemie ( czyli na rowerze w ogóle) . 
Wiedziałem że będzie ciężko . 
Tandem Sparta , wiekowy i nie do końca sprawny.
Ja , pilot tandemu , wiekowy i nie do końca sprawny. 
Natalka jako jedyna, w odpowiednim  wieku,  w pełni sprawna i żądna jazdy gdziekolwiek byle szybko i daleko.
No i Ona była w mniejszości. 
Pierwsze kilometry,  jeszcze jako tako , im dalej tym słabiej.
Rondo w Tanowie już w pełni przejezdne. Brak jeszcze oznaczeń pionowych i poziomych ale można bezpiecznie jeździć. 
Dalej Police, Jasienica , Niekłończyca .
Pocieszające było to że rowerzystów stosunkowo mało ale każdy, z radości że nie tylko On jest twardzielem,  serdecznie pozdrawiał innych uczestników rowerowych wycieczek .
I tak dojechaliśmy do Trzebieży. 
Tu zaliczyliśmy port rybacki w którym zacumowały pływające molo z Trzebieży ( oba , to z początku promenady i to z plaży)  .
Dalej była gorąca czekolada w jedynym czynnym punkcie gastronomicznym w Trzebieży koło plaży , kilkoro turystów w zasięgu wzroku  i krótka sesja zdjęciowa z widokiem na Zalew Szczeciński  który przykryty mgłą robił za morze. 
Brak opisu.

Dalej zaliczyliśmy nieplanowany objazd , bo trasa z plaży do głównej drogi w trakcie remontu, i  trzeba było się cofnąć do miejsca gdzie wjechaliśmy do Trzebieży. 
W końcu objazd zaliczony i jedziemy lasami do Zalesia. 
Kilkoro grzybiarzy , spora grupa rowerzystów , samochody robiące nam miejsce w wąskich miejscach, grupy pieszych turystów i genialne pozdrowienia wszystkich spotkanych osób. 
Aż się chce jechać dalej. 
Przerwa na herbatę z termosu i kanapkę z sakwy.
I kilka metrów od postoju pierwszy podgrzybek.
To z kanapką w ręku głębiej w las.
Pół kanapki zostało i trzeba się wrócić do roweru po reklamówkę . I tak w ramach przerwy nazbieraliśmy kilkanaście całkiem ładnych podgrzybków ( dno reklamówki pełne). 
Jedziemy dalej , widoki cudne , Ja coraz słabszy , ale jedziemy.
Rowerzyści pozdrawiają Nas a my pozdrawiamy coraz większą ilość rowerzystów.   
Dojeżdżamy do leśniczówki koło Zalesia. Parking trzeszczy w szwach. Pełno samochodów . 
Przerwa i ruszamy najkrótszą drogą do domu czyli przez Tanowo. 
Tempo słabe , ( ja słaby , Sparta słaba ) Natalka sama nie jest w stanie pracować za troje. 
I tu spotkała Nas niesamowita przygoda. Kolarze z reguły nie są miłośnikami innych rowerzystów. Nawet nie chce im się odpowiadać na pozdrowienia  ( oczywiście to nie jest reguła) . A tu wyprzedza nas kolarz , pozdrawia i proponuje wspólną jazdę. Każe nam "wsiadać na jego koło" . No to mówię do Natalki " ciśniemy, może choć z 30 sekund pociągniemy szybciej" . Podjechaliśmy pod koło ,doszliśmy do 25 km/h i po 30 sekundach siły mnie opuściły. Kolarz co chwilę sprawdza czy jesteśmy na kole , pyta się czy dobre tempo , czy nie za szybko albo za wolno, a jedyne co byłem w stanie odpowiedzieć naszemu nowemu " trenerowi personalnemu" to : ja już nie dam rady , dwa tygodnie nie jeździliśmy rowerem , ten tandem to ,holender, mieszczuch do lansu a nie ścigacz, wiec tym razem się nie uda . Może innym razem jak dosiądziemy lepszej maszyny i będziemy trochę rozjeżdżeni".  Po kilku słowach na pożegnanie kolarz z kolegą śmignęli do przodu a My powolutku człapaliśmy dalej do domu. 
Że wycieczka krótka , że z powody rzadkich wyjazdów bolał tyłek , nogi, że cały byłem mokry pod kurtką  to nic . Wrażeń było tyle że  niczego nie żałuję . 
Dzięki Natalce znów wsiadłem na rower. 




Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem