siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

bez roweru

Dystans całkowity:5.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:00:11
Średnia prędkość:0.60 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:1.70 km i 0h 05m
Więcej statystyk

Dozwolone od lat 18- tu

Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 17.08.2013

Jako że wszyscy ( no prawie wszyscy) postanowili wykorzystać "długi weekend" na wycieczki rowerowe to i ja takie postanowienie uczyniłem.
W czwartek nie mogłem , w piątek pracowałem , ale sobota , tak w sobotę to już pojadę.
Już w piątek rrrrozdwoniłem swój telefon w poszukiwaniu chętnych.
Oczywiście tylko do tych co rowerem jeżdżą rzadko i powoli.
I tu okazało się że takich prrrrawie nie ma .
Albo koksy , albo cyborgi , albo "turyści" ( co to poniżej 150km dziennie nie jeżdżą " albo inni o których nie wspomnę bo i tak ze mną by nie pojechali.
Ale znalazłem złoty środek , kogoś kto w tym roku za wiele nie jeździł i kto zawsze narzekał że źle się czuje.
Kogoś kto ma rrrrrrrrrrrower , mnie się nie boi i twierdzi ze nie ma forrrrrrmy.
I prawie mi się udało.
Wiem " prawie ,robi wielką rrrrrrrrróżnicę ".
I tu osoby poniżej 18-tu lat powinny zakończyć czytanie .
"Umówiłem się z nią na 9-tą"
Wiec od rana w sobotę czekam.
Bladym świtem o 8,30 wyprowadziłem psa, nakarmiłem i zacząłem szykować rower .
A właściwie wybierać coś z kolekcji.

Grzecznie czekam .
Najgorsze nastąpiło później.
Minęła 9-ta i nic.
Minęła 10-ta i nic.
Minęło południe i ....... nic.
"Umówiłem się z nią na 9-tą" a tu cholera zaraz dzień minie i .... nic.
W końcu dzwonię .
I co?
Ano to że :
Boli mnie głowa,
I w kręgosłupie łupie ,
I kiszki skręcają ,
i że "ja myślałam że już pojechałeś "
I tu gwoli wyjaśnienia młodzieży powyżej 18-tu lat a poniżej 50-ciu wyjaśniam że nie jest to tekst dotyczący " seksu" a jedynie związanego z wycieczką rowerową.
Jako człek dojrzały i "odpowiedzialny" poczułem się w obowiązku ratować zdrowie zaprzyjaźnionej kobiety.
Całą akcję ratowania nie jestem w stanie opisać więc skorzystam z "gotowca" który znalazłem w sieci.
Wystarczy zamienić " teściowa" na " Basieńka" a reszta jest gotowa.
I ten fragment jest dla osób o silnych nerwach albo takich co już mieli styczność ze służbą zdrowia ( i ze mną)
uwaga ostre
I powiem szczerze drugi raz nie przeżyje takiej operacji nawet pod podwójną narkozą.
A najgorsze ze na jutro się ponownie umówiłem z Basią na rower .
I myślę że po tej całej akcji to ........... mnie będzie bolała głowa.
Oj , na samą myśl o jutrze już mnie boli.
RRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRatunku.

Ps.
Właśnie dostałem odpowiedź na moje insynuacje .
I wygląda na to że " byłem za szybki "
http://www.youtube.com/watch?v=pDed89Ti9ZA


Kategoria bez roweru, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie, Blended Scotch whisky

Spotkanie z Benaskiem , Trendixem i Rudzielcem czyli: przeziębienie , karkówka w kapuście i rower.

  • DST 5.00km
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lutego 2013 | dodano: 31.03.2013

Czas na zaległe wpisy.
Nowy rok się dawno zaczął a ja właściwie jeszcze nie jeździłem na rowerze.
Ten jeden wypad do sklepu ( w styczniu ) gdy zabrakło mi (cenzura -zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych) właściwie się nie liczy . Bez sensu się chwalić że zrobiłem 400m na rowerze i to tylko dla tego że .... padł akumulator w samochodzie. Tak więc styczeń minął a rowery gnuśniały w garażu ( rok temu w styczniu miałem przejechane ok 330 km) ale pojawiła się szansa na wycieczkę w lutym. Swój przyjazd , wielokrotnie odkładany , zapowiedział Krzysiek Benasek.
Wspólnie z Wojtkiem Trendixemrozpoczęliśmy przygotowania do ugoszczenia Krzyśka u którego byliśmy już wielokrotnie z wizytą.
Ja miałem przygotować ciekawe trasy i rowery a Wojtek specjały swojej żony jako wyszukane posiłki . Wreszcie nadszedł ten dzień. W piątek 8 lutego zaczęli się zjeżdżać goście . (Jako że pisze to z duuuuuuuuużym poślizgiem to biorąc pod uwagę moją sklerozę mogę trochę pomieszać kolejność faktów). Najpierw przyjechała Basia vel Rudzielec nick R102 - znana w naszym "światku" dość niezwykła osoba , która miała zamiar dodać pomysły na zwiedzanie Naszego miasta , wnieść pierwiastek żeński w to nasze "męskie" spotkanie i ....... kontrolować nasze pomysły. Nie wiem czy to był dobry wybór , bo jak przyjechała ( jako jedyna ) rowerem to była z tego faktu tak podekscytowana że trzeba było ją kontrolować (ale o tym później). Następnie przyjechał Wojtek z całą masą produktów spożywczych a na końcu zgodnie z rozkładem przyjazdów Krzysiek.
Krzysiek przywiózł ze sobą dwie rzeczy . Pierwszą , której się spodziewałem , to wielki karton piwa - każde innego gatunku a druga ,której się nikt nie spodziewał , to paskudne przeziębienie. Tego piwa to można się było spodziewać bo w końcu , jest on znanym kolekcjonerem kapsli a do kolekcji dokłada tylko te kapsle które pochodzą z piw które posmakuje.
Po zgromadzeniu wszystkich gatunków (łącznie z tymi które przywiózł Wojtek ) kolekcja wyglądała tak :
Jako że pora była późna czas był najwyższy aby zasiąść do kolacji.

Krzysiek jako "ciężko chory" zażyczył sobie grzańca tłumacząc się że jako przeziębiony zimnego piwa pić nie będzie.
Basia nie dała się długo prosić i zabrała się za przygotowanie "lekarstwa".

Wojtek wszystko skrupulatnie uwieczniał.

Podano do stołu.

Nie wszyscy degustowali piwo.
Ale grzaniec Basi był rewelacyjny.

Krzysiek choć leczył się grzańcem z zagranicznych piw to objadał się polskimi specjałami takimi jak kiełbasy , zimne nóżki , prawdziwe pieczywo na zakwasie.
A teraz wrócę do wcześniejszych moich słów. O Basi.
Jej dojazd , do mnie , rowerem spowodował że była niezwykle podekscytowana. Rozumiem że pierwszy przejazd rowerem od dłuższego czasu , że taka prędkość , że w takich warunkach pogodowych ale zachowywała się dość dziwnie.
Zaczęła proponować nam wyjazd rowerowy w środku nocy , trasę 300 km i taki inne dziwne pomysły. Jedyne co mogliśmy zrobić to:

I dalej mogliśmy spokojnie wrócić do rozmów przy stole.
Spróbowaliśmy nawet ją zainteresować sprzętem fotograficznym Wojtka , myśląc że już jej przeszło ale po chwili wróciliśmy do pierwotnego rozwiązania problemu ( a właściwie związania problemu):

Po jakimś czasie Basia doszła do siebie i nawet zrobiło jej się wstyd.

W końcu wszyscy zmęczeni i przerażeni planami na następny dzień , tak nad ranem , poszliśmy spać.
Sobota 09.02. rano ( a może tak bliżej południa).
Śniadanie.
Krzysiek chory. Wojtek , choć dzień wcześniej nie narzekał , wygląda jak chory , pogoda za oknami niespecjalna. Większość opowiada się za zrezygnowaniem z rowerów i jedziemy na zwiedzanie ...... samochodem .
Jako przewodnik deklaruje się Basia. I w tym miejscu nie tylko czytelnicy tej relacji ale i ja sam doznaję szoku. Większości osób Szczecin kojarzy się jako miasto portowe , na nizinie co niektórzy nawet w myślach widzą morze.
A tu szok. Jesteśmy w górach i na .......... nartach.

Krzysiek nawet próbuje na nartach jeździć.

Widok na Szczecińską Gubałówkę.


Owszem w końcu i trafiamy na widok wody ale do morza to jeszcze 100 km.
Po zwiedzaniu kilku wzgórz w Szczecinie
teraz ja zabieram się za oprowadzanie po mieście.
Wykorzystuję sytuację że jesteśmy bez rowerów i pokazuję miejsca które wygodniej zwiedza się bez obaw o pozostawione rumaki . Zwiedzamy Muzeum Techniki i Komunikacji
http://muzeumtechniki.eu/

W piwnicach trafiamy na wystawę. Jak najbardziej rowerową.
[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,353312,impreza-rowerzystow-pod-szczecinem-36.html]

Skromna ale niezwykle interesująca wystawa na temat "Sztafeta śladami Kazimierza Nowaka "
Wracamy do zwiedzania głównej wystawy muzeum.
Krzysiek próbuje swych sił jako motorniczy tramwaju - na symulatorze. oraz za "sterami" najstarszego zabytku tramwajowego w muzeum..
Na koniec zwiedzania Krzysiek nabywa jako pamiątkę drewniany model ...roweru .
Jedziemy "na miasto".
Zwiedzamy katedrę i uwieczniamy ja na fotografii.

Oraz Basię która postanowiła zrobić jeszcze ciekawsze ujecie katedry niż ja.
No cóż , moje ujecie Basi jest zdecydowanie bardziej niezwykłe niż to które Ona zrobiła katedrze.

Pozwiedzaliśmy jeszcze trochę miasto

Nie trwało to zbyt długo bo pogoda była mało przyjemna i zaczęliśmy marznąć .
Nie udało mi się zaprosić gości na szczeciński specjał szczecińskie paszteciki bo w sobotę czynne tylko do 16,00 .
Głodni i zmarznięci postanowiliśmy wracać do domu. Tzn. my panowie bo Basia miała plany związane z wypadem na inna imprezę ( miała już dość naszego towarzystwa ) i kazała się odwieźć do centrum. A my grzecznie ruszyliśmy do domu ( po drodze wstępując na małe zakupy które miał w planie Krzysiek poszukujący nowych kapsli do kolekcji) .
Po powrocie do domu skonsumowaliśmy świetna karkówkę w kapuście którą przywiózł ze sobą Wojtek , pogadaliśmy i dość wcześnie ( jeszcze przed północą ) poszliśmy spać obiecując sobie solennie że następnego dnia bez względu na pogodę i okoliczności dosiądziemy rowerów.
Niedziela 10 02 poranek .

Humory dopisują , pogoda ciut lepsza , stan zdrowia Krzyśka i Wojtka - też.
Krzysiek przygotowuje się mentalnie do jazdy "holendrem".
Przygotowania do jazdy moim angielskim holendrem zaczyna od testów oryginalnego holenderskiego "obuwia".

Po konsumpcji genialnej kaczki zrobionej przez żonę Wojtka ruszamy wreszcie rowerami w drogę.

Jazda z Krzyśkiem jest podobna do tej którą uskutecznialiśmy po Berlinie .
Różnica polega na tym że gdy On jest przewodnikiem to trzeba mieć oczy dookoła głowy żeby się nie zgubić (gdy pędzi tak że ledwo można za Nim nadążyć) , a gdy On jest oprowadzany po Naszej okolicy to trzeba jego pilnować żeby się nie zgubił bo wciąż się zatrzymuje i robi zdjęcia.



I jeszcze patrzy tym groźnym wzrokiem który mówi "gdzie tak pędzicie"


Zwiedzamy kościółek w Pilchowie

ośrodek sportu i rekreacji

i niestety musimy wracać bo Basia się za Nami stęskniła i już czeka na nasz powrót żeby ..... zjeść ostatni kawałek kaczki o odebrać rower.
Więc wracamy.


Impreza zakończona.
Podsumowanie.
Na następne spotkanie trzeba się umówić przy lepszych warunkach pogodowych i zdrowotnych uczestników. Basia musi zacząć jeździć więcej na rowerze bo końcu zabraknie nam lin . Katering Wojtka jest niezastąpiony ( podziękowania dla Niego i Jego żony). Tak naprawdę nie powinienem robić za przewodnika bo sam za mało znam Szczecin . Szczecin bardziej można skojarzyć z górskim kurortem niż nadmorskim. Nikt nie robi takiego grzanego piwa jak Basia. Nie należy dawać Krzyśkowi książek o Szczecinie bo to co che zwiedzić wg. tego co przeczytał zajmie co najmniej miesiąc . Powinienem pisać relacje na bieżąco bo połowę zapomniałem i dla tego jest tak skromna.


Kategoria bez roweru, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU

Nie wiem , nie pamiętam.

  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 listopada 2012 | dodano: 10.11.2012

Jestem niewinny , nic nie pamiętam ale było naprawdę wesoło .
A wszystko przez to że nie wziąłem bilobil-u.


Kategoria żubrówka, śWIĄTECZNIE, samotnie, bez roweru

Żuławy - czyli tam i z powrotem . Część pierwsza - TAM

  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 września 2012 | dodano: 30.09.2012

Tu będzie opis jak dojechaliśmy do Tczewa i pierwszy dzień pobytu czyli piątek.
Zdjęcia też będą .
Tylko jeszcze nie wiem kiedy to zrobię.

Tak więc zgodnie z obietnicą zarywam noc i robię relację.
A zaczęło się to tak.
Dawno dawno temu , za górami , za lasami ........ oj chyba znowu przesadziłem.
Naprawdę to obyło się bez gór i nie było tak dawno temu.
Kilka miesięcy temu wstecz Jewti rzucił hasło - jedziemy na maraton "Żuławy Wkoło".
Tradycyjnie reklama imprezy odbyła się na forum Rowerowego Szczecina.
Na forum już nie raz były organizowane tego typu imprezy tak więc zainteresowanie wzrastało w miarę zbliżania się terminu maratonu.
On już na tej imprezie był a my już byliśmy za jego namową na "Kaszube runda" i dzięki temu wiedzieliśmy czego się spodziewać.
Tak więc odzew był duży i chętnych wielu na wyjazd.
Dość szybko lista chętnych się powiększała i Jewti zaczął organizować całą imprezę. Najpierw nastąpiły poszukiwania noclegu . Nie tylko On się w tym temacie udzielał ale ostatecznie to jego propozycja została przyjęta i tradycyjnie , kosztem własnego czasu , sprawę doprowadził do końca.
Ale i inni nie "zasypiali gruszek w popiele" i swoimi kanałami organizowali inne atrakcje na ten wyjazd.
Ja osobiście też się na tą imprezę nastawiłem i jeszcze "tradycyjnie" namówiłem na nią swojego przyjaciela Wojtka "Trendixa " ze Stargardu.
No więc piątek godz. 10,00 Wojtek zajeżdża do Pilchowa , pakuje mnie i mój rower do samochodu i w trójkę z jego synem ruszamy na Żuławy.

Żuławy Wkoło - dzień pierwszy .Dojazd do Tczewa. © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 1 © siwobrody

Na początku droga była w miarę prosta
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 2 © siwobrody

później zrobiła się kręta
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 3 © siwobrody

W końcu , na przejeździe kolejowym się skończyła i czekaliśmy w kolejce na przejazd
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 4 © siwobrody

Okazało się że przetaczają wagony na których będą wracać do jednostek wojska które brały udział w manewrach "Anakonda 2012".
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 5 © siwobrody

I to jest dość ważna informacja nawiązująca do dalszych wydarzeń dzisiejszego dnia.
Ruszyliśmy dalej w drogę.
W międzyczasie doszły nas słuchy że tuż za nami podąża Jewti ze swoja silna załogą i lada moment nas dogonią.
I tak się stało.
Gdy my zatrzymaliśmy się na postój dogoniła nas ekipa Jewtiego.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 6 © siwobrody

My zostaliśmy na krótki posiłek oni ruszyli w dalszą drogę.
Po posiłku pojechaliśmy ich szlakiem.
Pogoda na chwile nas postraszyła deszczem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 7 © siwobrody

A następnie Walcz przywitał nas ........... wielokilometrowym korkiem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 7 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 8 © siwobrody

O tym co kierowcy mówili o włodarzach Wałcza a w szczególności o lokalnej policji (która wcale nie miała zamiaru ułatwić kierowcom przejazdu) nie wspomnę bo większość tekstów była nie cenzuralna.
Po prawie dwóch godzinach minęliśmy Wałcz i ruszyliśmy dalej.
W pamięci pozostał mi chwila gdy wyjechaliśmy z Wałcza i na poboczy pojawiła się konstrukcja z napisem" Wałcz żegna i zaprasza ponownie".
Po przeczytaniu moje ręce zgięły się w gest Kozakiewicza i me usta wypowiedziały tekst którego nie przytoczę ze względu na cenzurę.
Jechaliśmy dalej.
I tu doznałem szoku bo
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 9 © siwobrody

Ostatni i jedyny raz w Szwecji byłem w ubiegłym stuleciu i na dodatek płynąłem tam promem , a tu pojawiłem się po raz drugi i to lądem
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 10 © siwobrody

no to zwiedziliśmy Szwecję
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 11 © siwobrody

i jedziemy dalej.
Widać jesień i zmieniająca się barwę drzew
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 12 © siwobrody

Wg. informacji od ekipy Jewtiego zaraz ponowie się spotkamy albowiem tuż przed nami jest zajazd z wieloma atrakcjami na którym się zatrzymali.
I my też tam zaglądamy.
Było warto.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 13 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 14 © siwobrody

Piękny wystój lokalu , małe ZOO wokół parkingu , dobre jedzenie .
To miejsce trzeba zapamiętać na przyszłość.
Ale czas ruszać do celu.
Dalej jedziemy już razem , z przodu "jednostka specjalna" czyli ekipa Jewtiego
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 15 © siwobrody

Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 16 © siwobrody

i z tyłu "specjalna jednostka specjalna "czyli my.
Tak z głupia frant zrobiłem dość dziwne zdjęcie na którym występuje znana gwiazda Szczecińskiego rowerowego światka czyli Baśka "Rudzielec" ale nie do końca rozumiem o co chodzi w tym "spocie" .
Czyżby obawiała się o swoją siedzibę w toku walki miedzy jej wielbicielami
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 17 © siwobrody

Jedziemy dalej . Już wiadomo że dzień chyli się ku końcowi i nasze plany zwiedzania ciekawych miejsc po drodze , dzięki " zwiedzaniu Wałcza" , spaliły na panewce.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 18 © siwobrody

Nie będzie zwiedzania zamku Gniew.
Gniew jest w nas a my jedziemy prosto do Tczewa.
I dojechaliśmy.
Ciemno wszędzie , głucho wszędzie , co to będzie
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 19 © siwobrody

jak to , "co to będzie".
Będzie impreza.
Po pobraniu " ekwipunku uczestników maratonu" ruszamy do miejsca noclegu i zaczynamy imprezę.
W motelu.
Mój przyjaciel Trendix.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 20 © siwobrody

Jego syn " "Młody"
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 21 © siwobrody

I ja.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 22 © siwobrody

A na dole wśród pań i rowerów - balanga.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 23 © siwobrody

Jewti zaprasza panie do tańca
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 24 © siwobrody

Widok na charakterystyczną stadninę Foxów
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 25 © siwobrody

I rozpoczynamy imprezę przy kolacji.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 26 © siwobrody

W tym miejscu Janusz opowiada swoją historię.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 27 © siwobrody

Jako jedyny , w swoim rodzaju , nie tylko ze przyjechał na maraton ze Szczecina rowerem to jeszcze zrobił najwięcej kilometrów - ponad 500- bo musiał po drodze " załatwić sprawy służbowe".
Jakby tego było mało to jeszcze pobłądził po drodze.
Pamiętacie jak zwracałem uwagę na największe w tym roku w Polsce manewry wojskowe " Anakonda"? No więc ten człowiek jadąc rowerem wziął w nich udział.
Ni mniej ni więcej pobłądził i jadąc terenami leśnymi " na skróty" wyjechał wprost na lotnisko na którym stacjonowały jednostki lotnicze biorące udział w tych manewrach. Dość szybko został otoczony żołnierzami z bronią i potraktowany jako potencjalny szpieg i ... zaaresztowany.
Po pertraktacjach i wyjaśnieniach został puszczony wolno ( po sprawdzeniu czy nie zrobił szpiegowskich zdjęć ) i rowerem wyjechał z lotniska pomiędzy stacjonującymi tam przeróżnymi samolotami i śmigłowcami do bramy głównej i dalej do Tczewa.
I to jest dopiero "bajka".
Po zakończeniu tej trzymającej w napięciu opowieści ruszyłem w głąb motelu w poszukiwaniu innych uczestników tej imprezy.
I co zobaczyłem?
Oj się mylicie.
To wcale nie scena podrywania w wykonaniu Jewtiego.To żmudne negocjacje co do ceny pobytu w motelu i wydłużenia doby motelowej z 24 godzin do 29 godz.
No może jednak obie rzeczy załatwiał za jednym zamachem.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 28 © siwobrody

A tym czasem reszta ekipy zmawia kolacje i bawi się świetnie.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 29 © siwobrody

A oto menu
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 30 © siwobrody

Dość niespodziewanie znalazłem się w gamie dań
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 31 © siwobrody

Nie wiem o co chodzi ale panie zaczęły się dziwnie uśmiechać na mój widok.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 32 © siwobrody

Wolałem się udać na dwór zanim ktoś zacznie mnie ........ konsumować.
A na zewnątrz dalsze atrakcje dzisiejszego dnia a właściwie wieczoru.
Małgosia "Rowerzystka" zorganizowała super spotkanie z członkami BS z okolic Tczewa przy grillu.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 33 © siwobrody

To była niespodziewana atrakcja i niezłe zaskoczenie.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 35 © siwobrody

Widok na imprezę , lampę i księżyc w pełni.
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 3 © siwobrody

Zbiorowe zdjęcie ( beze mnie )
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 36 © siwobrody

I ze mną
Żuławy Wkoło .Dzień pierwszy - dojazd do Tczewa 37 © siwobrody

I co się działo dalej , nie wiem bo poszedłem spać.
Dodam tylko że ekipa "tubylców" wręczyła ekipie ze Szczecina grube teczki folderów i katalogów dotyczących okolicznych terenów i poinformowała nas że przebywamy na terenie Kociewia a Żuławy są po drugiej stronie Wisły.
Choć tego nie jestem do końca pewien bo te piwa wypite w tak doborowym towarzystwie mogły spowodować że coś poplątałem.
A tak na marginesie dodam że jeżeli ktoś był tak wytrwały że dotarł do końca tej relacji to relacja z dnia następnego może nie będzie tak ekscytująca ale na pewno dłuższa i będzie zawierać więcej zdjęć.


Kategoria bez roweru, Szczecin na rowerach, żubrówka

40 lat minęło jak jeden dzień - czyli impreza u Misiacza. Wersja klasyczna.

  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012

W końcu mam chwilę czasu tak więc jako że tylko chwilę to opiszę choć w skrócie jak to wczoraj było.
Jak już wszyscy wiedzą była to impreza grillowo - urodzinowo- rowerowa.
Jako że na taką imprezę nie można pójść bez konkretnego prezentu to wyjechałem samochodem na drugą stronę Szczecina do upatrzonego wcześniej sklepu po konkretny zaplanowany prezent. Miało to trwać max. godzinę trwało ponad 2,5 godziny.
Gdy wjechałem na Trasę Zamkową utknąłem w gigantycznym korku ufundowanym mieszkańcom przez papraków budujących kładkę nad jezdnią w rejonie Basenu Górniczego. Trasę od Zamku Książąt Pomorskich do Basenu pokonałem w ponad 1,5 godz.
Po dokonaniu zakupów już bez większych problemów wróciłem do domu i po przygotowaniu roweru i siebie ruszyłem w drogę.
Po drodze spotkałem się z Anią Von Zan i z Arkonki wspólnie ruszyliśmy na działkę do Misiacza.
Byliśmy już nieźle spóźnieni ( oczywiście z mojego powodu) i staraliśmy się w miarę szybko dojechać. Niestety ja nie potrafię zrobić niczego prosto , zawsze mam jakieś atrakcje po drodze. I tym razem tez tak było.
Na rondzie przejeżdżając po przejeździe dla rowerów połączanym z przejściem dla pieszych zostałem potracony przez młodego kierowcę płci żeńskiej.
Mi nic się nie stało ale mój "anglik" nieźle ucierpiał. Przednie koło dostało się pod samochód i "trochę" się wygięło. No z dalszej jazdy raczej nic nie będzie. Ustalenia dotyczące zdarzenia , spisanie danych i , takie tam , zajęły następne 45 minut. W końcu ruszyliśmy , tym razem już pieszo , prowadząc rowery do Misiacza. Całe szczęście że Ania była ze mną , miałem świadka całego zajścia .
Na początku żeby rower można było prowadzić musiałem trochę co nieco podgiąć ale w trakcie prowadzenia roweru koło ....... powoli zaczęło się odkształcać do pierwotnego kształtu i po przejściu kilkuset metrów zaryzykowałem próbę jazdy na rowerze. Ludzie te stare solidne materiały i wykonanie to istne cudo...... zacząłem jechać. Dopiero wtedy wyszło że oprócz przedniego koła zdeformowaniu uległ też lewy pedał . Ale dało się jechać.
Wreszcie dojechaliśmy.
Towarzystwo już się świetnie bawiło a i my po dostaniu porcji jedzenia i picia też wzięliśmy udział w tej zabawie.
Ludzi było multum.

Misiaczowy grill nie tylko dla rowerzystów. Początek © siwobrody

Rowerów też.
Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzyztów - ale bez rowerów się nie dało © siwobrody

Wszelkie marki typy i modele.
Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzyztów - choć rowerów pełno © siwobrody

Impreza powoli się rozkręca.
Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzystów - c.d. © siwobrody

A teraz lista gości .
Misiaczowy grill - plejada gości © siwobrody

Bardziej znanych i mniej znanych , bardziej lubianych i ....
Misiaczowy grill - plejada gości 2 © siwobrody

Tych ze strony Misiaczowej rodziny , z ich pracy , z rowerowych imprez,
Misiaczowy grill - plejada gości 3 © siwobrody

Misiaczowy grill - plejada gości 4 © siwobrody

O , na przykład słynny "Monter" opowiadający o skrótach przez bagna i o tym jak wielkie paszcze miały krokodyle spotkane po drodze na bagnach :
Misiaczowy grill - plejada gości 5 © siwobrody

Albo wszystkim znana Rowerzystka robiąca zdjęcia z ukrycia , czy też znany wszem i wobec Rudzielec szukający sponsorów koszulek RS .........bez logo RS-u
Misiaczowy grill - plejada gości 6 © siwobrody

O chyba jednych znalazł. Czy to nie przedstawiciele MAD BIKE ?
Misiaczowy grill - plejada gości 7 © siwobrody

Wśród gości nie brakuje znanego pod nickiem Bronik osobnika specjalizującego się w brojeniu. No cóż w ramach brojenia zdemolował pewnemu rowerzyście osłonę łańcucha w jego rowerze , próbował na imprezie u Misiacza grać w warcaby butelkami od piwa ,
Misiaczowy grill - plejada gości 8 © siwobrody

a nawet poszedł na sąsiednią działkę pomóc pewnej pani powiesić szafkę , czy coś w tym stylu. Ale to już inna historia.
A wracając do imprezy .
Gospodyni domu( a właściwie ogródka ) informuje gości jak bezpiecznie wrócić do domu. Podaje namiary na fotoradary, przejścia graniczne i gdzie mogą spotkać punkty kontrolne pomiaru trzeźwości. Dla niepewnych czy mogą wrócić bezpiecznie proponowano : kawę , herbatę i gorące posiłki przed wyjazdem. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
Misiaczowy grill - plejada gości 9 © siwobrody

Niektóre osoby testowały uśmiech , tak na wszelki wypadek, gdyby doszło do kontroli.
Misiaczowy grill - plejada gości 10 © siwobrody

A inne wiedząc że jeszcze trochę zostaną .... rozpaliły ognisko.
Misiaczowy grill - plejada gości 11 © siwobrody

Rozmowy toczyły się wartko.
Misiaczowy grill - plejada gości 12 © siwobrody

Jedni goście wychodzili a inni dochodzili ( a właściwie dojeżdżali).
Misiaczowy grill - plejada gości 13 © siwobrody

Grill chodził na okrągło i nikt nie mógł narzekać na głód.
Misiaczowy grill - © siwobrody

Niektóre osoby zmieniały się nie do poznania.
Np. z wiewiórek robiły się .... renifery,
Misiaczowy grill - zabawa w pełni © siwobrody

Albo spokojni stateczni osobnicy zakłócali porządek publiczny śpiewając sto lat w wersji rapującej.
Misiaczowy grill - zabawa w pełni . © siwobrody

Część gości po odśpiewaniu pieśni postanowiła wrócić do domu a Basia Msiaczowa sprawdzała czy nikt nie pomylił roweru z którym postanowił wracać.
Misiaczowy grill - zabawa w pełni choć niektórzy już wychodzą © siwobrody

Jedni goście pilnowali ogniska ...
Misiaczowy grill - ognisko © siwobrody

A inni prowadzili dysputy...
Misiaczowy grill - robi się chłodniej © siwobrody

A i tak gdy się zrobiło chłodniej i ciemniej wszyscy spotkali się wokół ogniska.
Misiaczowy grill - robi się ciemniej © siwobrody

Jako rasowy reporter i "paparacci" podążyłem chyłkiem za gospodarzem imprezy który poszedł do altanki , stanął przed lustrem i zadał sobie pytanie - "i po co ci to było?"
Misiaczowy grill - gospodarz we własnej osobie © siwobrody

A następnie ruszył w głąb działki szacując straty jakich dokonali goście tratujący zasiewy , niszczący sadzonki i kwiaty oraz osuszający skrzynki z .................................... piwem.
Misiaczowy grill - zabawa w pełni mimo nocy © siwobrody

Goście uparcie siedzieli dalej i nie zamierzali opuścić tak miłego miejsca.
Misiaczowy grill - zabawa przy ognisku © siwobrody

Misiaczowy grill - zabawa przy ognisku 2 © siwobrody

I tak przez to ognisko impreza ciągnęła się dalej.
Misiaczowy grill - zabawa przy ognisku 3 © siwobrody

Zlitowałem się nad gospodarzami i dałem hasło do powrotu do domu.
Co prawda to rower nie był do końca sprawny , ja nie do końca byłem sprawny ale czas już był najwyższy aby wracać do domu.
Wiec ...... ruszyłem w drogę.
Kolega Monter przez kawałek trasy kontrolował czy dam radę ( oczywiście chodziło o stan mojego pojazdu) a dalej już samodzielnie odbyłem podróż pod tytułem " Szczecin nocą".
Naprawdę niezapomniane wrażenia.
I to ny było na tyle.
Przepraszam że wpis trwał tydzień ale były powody które uniemożliwiły mi wpis na bieżąco.
Mogę tylko dodać że rower jest już po naprawie i ze strony " sprawców " wypadku poczynione były starania mające na celu usuniecie szkód jakie zostały uczynione.
A Misiacz ( chyba nie do końca świadom tego co mówi) zapowiedział powtórkę z imprezy w najbliższym czasie.


Kategoria bez roweru, czerwone wino, śWIĄTECZNIE

Nalot bombowy na Berlin- RS i BS atakują

Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 04.03.2012

Właściwie to nie wiadomo od czego zacząć.
To może od początku.
Na początku było słowo ...... a dokładniej wpis na forum Rowerowego Szczecina.
Rowerowa impreza w Berlinie- berliner fahrrad schau 2012.
Po tym wpisie zacząłem kombinować.
Jest impreza , trzeba korzystać.
Na wyjazd pociągiem nie miałem ochoty , na jazdę z rowerem pociągiem tym bardziej .
To trzeba coś wymyślić.
No to tak powolutku zacząłem kombinować.
Trendix lubi wycieczki i zwiedzanie - to transport już mam.
Przydałby się jeszcze przewodnik po Berlinie.
Zaraz ,zaraz chyba znam kogoś z BS.
Spróbuje z benasek
, on robi świetne relacje z Berlina.
Kilka rozmów telefonicznych i maili i mam wyprawę gotową.
Wszystko ustalone , jedziemy.
Trendix przyjeżdża po mnie do domu ( w końcu jestem wielkim i ważnym organizatorem) wraz z nim jest jego syn i do kompletu jest jeszcze Łuki który jako pierwszy zgłosił się na wolne miejsce.
Wyruszamy. Do Berlina mamy raptem nie całe dwie godziny.
Po drodze chwalę się nieskromnie że mamy w Berlinie młodego studenta jako przewodnika który robi na BS-ie świetne reportaże z tego miasta ( a że młody student to wiem na pewno , bo mówił mi że właśnie szykuje się do egzaminów)
Jesteśmy w Berlinie. Wcześniej ustalone miejsce spotkania na konkretnym parkingu na konkretnej ulicy.
I zaczynają być problemy ( normalne jak dla mnie). W Berlinie są dwie tak samo nazwane ulicy , a na tej ulicy co my myślimy jest więcej niż jeden parking.
W końcu po kilku rozmowach telefonicznych i ustaleniach spotykamy się.
I tu pełna konsternacja . Nasz przewodnik co prawda zdaje egzaminy ale już dawno przestał być studentem i jest mniej młodszy niż myślałem a egzaminy to są dotyczące uprawnień do wykonywania zawodu w Niemczech a nie zakończenia studiów.
Zresztą nasz przewodnik takie egzaminy miał już wcześniej ...... w kilku innych krajach.
Zdziwienie było obustronne bo Krzysiek- benasek też miał zdziwioną minę .
Myślał że siwobrody to ksywka a nie znak rozpoznawczy i myślał że ja jestem zdecydowanie ....młodszy.
Wszystko wyjaśnione , rower Krzyśka w naszym samochodzie , nasze plecaki na naszych plecach ruszamy na podbój Berlina.
Początek już był bombowy a im dalej tym lepiej.
Za jedyne 15 euro kupujemy dobowy grupowy ( na 5 osób) bilet komunikacji miejskiej i cały Berlin jest nasz.
Jedziemy na targi.
Szybko sprawnie ( rozwiązania komunikacyjne w Berlinie to bajka) i bezpiecznie.
Jesteśmy na miejscu.
Rozpoczynamy zwiedzanie.
Wejście 6 euro.
I dostajemy oczopląsu.
Wklejam te zdjecia które , wydaje mi się , nie wkleili ani Wojtek ani Krzysiek.

berliner fahrrad schau 2012 -Sala wejsciowa. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - stoisko z siodełkami i nie tylko © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - szaleństwo barw i wzorów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - jest na czym oko zawiesić © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- chrom aż bije po oczach © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 światła jak samochodzie , w "karoserii" © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - rower w chromie to i linki też. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- wszystkie kolory dozwolone © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - tylna piasta 14 biegowa © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - cuda © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - dwa koła , korba i łańcuch do tego bambus i...mamy rower. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - stoisko z zabytkami © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- zepsuty rower , odpadł kawałek widelca © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - kosmiczny rower , kosmiczna technologia. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- drewniane obręcza kół © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- drewniane obręcza kół © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- popatrzcie na zawieszenie przedniego koła. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- po prostu piekny © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowe rowery produkowane ręcznie © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - ręczne robienie rowerów. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- ręczna robota © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - tak sie robi ramę. © siwobrody

I to jest rower dla mnie na dalsze wycieczki.
sargath - teraz mozemy jeździc wspólnie ,
Jak siądziesz z przody to nie bedę zostawał zbyt daleko za Tobą.
berliner fahrrad schau 2012- tandemy © siwobrody

Dziecko z przodu i można jeczhać wspólnie
berliner fahrrad schau 2012- tandem , przednie miejsce dla dziecka z tyłu dorosły kieruje rowerem © siwobrody

Terenowy tandem z niezwykłym rozwiązaniem tylnego zawieszenia
berliner fahrrad schau 2012 zawieszenie tylne terenowego ...tandemu © siwobrody

Elektrzyczność wszechobecna - nawet w tandemach.
berliner fahrrad schau 2012- tandem z elektrycznym silnikiem wspomagajacym © siwobrody

Ogladamy i podziwiamy dalej.
berliner fahrrad schau 2012- ech © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowy łańcuch i ..rura podsiodłowa. © siwobrody

Na drugim planie rower do podgladania żyraf , pełny kamuflaż
berliner fahrrad schau 2012- szał kolorów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowy łańcuch i ..rura podsiodłowa. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- koła dla wymagających © siwobrody

Marzenie
berliner fahrrad schau 2012- no taki to mi pasuje © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- stroje też są dla wszystkich © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nie ma rzeczy niemożliwych © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- amerykański styl © siwobrody

Ktoś mi kiedyś mówił że brooks może być tylko czarny lub brązowy:
berliner fahrrad schau 2012- fioletowy brooks? © siwobrody

Zwiedzamy dalej targi
berliner fahrrad schau 2012- wyprawowy składak z silnikiem © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- korbowód w ramie © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- klasyki © siwobrody

Arcydzieło:
berliner fahrrad schau 2012- po prostu arcydzieło © siwobrody

Jak bym miał wybierać to ja wolę z przodu
berliner fahrrad schau 2012- rower, przyczepka kempingowa © siwobrody

Walizkowe rowery
berliner fahrrad schau 2012- składak, tandem © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składak w walizce © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- wszystkie kolory tęczy © siwobrody

berliner fahrrad schau 201 - cudo © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- epoka elektryczności © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- wszystkie ksztalty dozwolone © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - nietypowa rama © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- znowu elektryczny świat © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- dla wielbicieli dwóch kółek którzy nie lubią pedałów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składaki © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składak też może być piękny © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- złożony składak © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - chciała by dusza do raju © siwobrody

Rower który świeci w nocy.
berliner fahrrad schau 2012 - rower świecący w ciemności © siwobrody

Kolor opon można dobrać pod kolor ..... roweru.
berliner fahrrad schau 2012- malowane opony pod kolor roweru © siwobrody

Tablica rozdzielcza w " dyskotekowym" rowerze.
berliner fahrrad schau 2012- dyskoteka na kółkach , pulpit sterowniczy © siwobrody


Wystawa zaliczona .
Spodziewałem się klasycznych targów - najwięksi producenci wystawiają swoje produkty i zachwalają osiągnięcia. A tu psikus. Zupełnie inny charakter imprezy .
Wystawiali się albo sprzedawcy rowerów i gadżetów albo rzemieślnicy robiący "maszyny na zamówienie" albo "tuningowcy" rowerów i producenci nietypowych konstrukcji. To co tam zobaczyliśmy nie można ujrzeć w żadnym katalogu rowerów.
Nawet taka ciekawostka. Pokazałem na zdjęciu powyżej fioletowego brooksa . Znawcy wiedzą że prawdziwy brooks może być albo czarny albo brązowy - a na tych targach nawet siodełka tuningują. A te rozwiązania techniczne , te projekty graficzne - po prostu obłęd. Na jednym ze zdjęć jest rower świecący w nocy. Pomalowany specjalną farbą. Wystawiony w kontenerze wyłożonym czarnymi tkaninami w ciemności i podświetlony specjalnymi lampami . Sam świeci- nie potrzeba kamizelki ostrzegawczej , na jego widok większość kierowców by się z wrażenia zatrzymywała. Nie ma o czym w ogóle gadać , to trzeba było zobaczyć.
I tu podziękowania dla Yogi za wrzucenie tematu na Forum Rowerowego Szczecina
Opis linka. To dzięki tej informacji tam dotarliśmy.
Ale wracam do wycieczki. Po niesamowitych wrażeniach ruszamy dalej.
Nogi już mnie bolą jak cholera a tu , jak mawiał benasek " jeszcze nie zaczęliśmy zwiedzać" . Wychodzimy z targów. Przed samymi targami parking rowerowy. Pełna gama rowerów . Stare , nowe, ładne , brzydkie i wszystkie ........Pozapinane łańcuchami i linkami . Nie tylko rowery ale i nawet same siodełka.
Berliner Fahrad Schau -2012 - parking przed wystawą. © siwobrody

Berliner Fahrad Schau -2012 . Parking rowerowy. © siwobrody

No w tym mieście to muszą strasznie kochać rowery.
Ze strachu przed miłością innych do rowerów właściciele niektórych pojazdów zakładają zabezpieczenia na każde możliwe koło.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Parking . Każde koło ma swój łanciuch ... jako zabezpieczenie. © siwobrody

W końcu opuszczamy targi.
Oczywiście Nasi fotografowie benasek i Trendix polecieli robić zdjęcia graffiti na budynku przy bazie DHL.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Tych dwóch panów to nie kierowcy DHL a fotografowie robiący zdjęcia potężnemu grafiti na budynku przy bazie DHL. © siwobrody

Zdjęcia są dostępne na ich wpisach.
Ruszamy na dworzec kolejki podmiejskiej i nią i metrem zaczynamy zwiedzać Berlin.
Berliner Fahrad Schau -2012 - zamiast rowerów poruszaliśmy sie kolejkami podmiejskimi i metrem © siwobrody

Jako że czytałem wcześniej już opowieści i fotoreportaże z wycieczek publikowane przez Krzyska na tym forum to wiedziałem czego się spodziewać. Teraz mogłem zweryfikować jego opisy z rzeczywistością.
Było warto mimo bólu w nogach.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Tu też byliśmy © siwobrody

Ruszyliśmy zdobywać Bramę Brandenburską.
Pamiętacie wpis Krzyśka Opis linka i jego zagadkę , który jest prawdziwy?
To macie potwierdzenie odpowiedzi.
Berliner Fahrad Schau -2012 Pod Bramą Brandemburską. © siwobrody

Następnym punktem programu był pomnik ku czci pomordowanych Żydów.
Na zdjęciu na tle pomnika Krzysiek "benasek" i Łukasz "Luki7922".
Berliner Fahrad Schau -2012 Pomnik ku czci pomordowanych Żydów. © siwobrody

Dla ciekawskich polecam reportaż Krzyśka
Opis linka
Dalej była przerwa na prawdziwie Berliński posiłek czyli turecki kebab.
I zaczynamy dalszy ciąg nalotu na Berlin.
Pierwszy pilot Trendix ( w końcu nasz kierowca), jego syn Grzegorz jako drugi pilot , Łukasz jako nawigator a ja jako oficer łącznikowy . Krzysiek jako nasz "tajny agent na tyłach wroga" podaje nam namiary na konkretne miejsca do ataku.
Tylko że to my jesteśmy bombardowani ciekawostkami i atrakcjami a nie na odwrót .
To lecimy dalej.
To znaczy oni lecą do przodu a ja powłóczę nogami.
I tu przed moimi oczami pojawia się rozwiązanie.
Koniec z chodzeniem . Pojedziemy rowerem i przy okazji napijemy się piwa.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Bar i rower w jednym. © siwobrody

Nic z tego. Po pierwsze brak wolnych miejsc a po drugie część to kierowcy a inni małoletni . I tak słuszna koncepcja upadła.
Dowlokłem się do następnego punktu wycieczki .
Berliner Fahrad Schau -2012 Dawny punkt graniczny w Berlinie miedzi wschodnią i zachodnią częścią miasta. © siwobrody

Nie mam co się rozpisywać , zrobił to już Krzysiek :
Opis linka
Znowu albo pieszo albo metro a tyle sprzętu się bezużytecznie marnuje.
Gdzie nie spojrzę to sterty rowerów.Zdecydowanie wolę jeździć niż chodzić.
Berliner Fahrad Schau -2012. W Berlinie rowery są wszędzie. © siwobrody

Już byłem gotów coś wynająć ale reszta stwierdziła że jednym to wszyscy się nie zabierzemy.
Berliner Fahrad Schau -2012 Wypożyczalnia rowerów. Rowery DB są oczywiscie z elektrycznymi silnikami . © siwobrody

Wściekły z bólu i kulejący poszedłem dalej.
I tu spotkałem sklep ufundowany na cześć "Misiacza " i "Shrink'a".
No o tym że w dalekim Berlinie są ich wielbiciele to się nie spodziewałem.
Te Misiacz nie udawaj Greka i tak cię widzę jak nasz obserwujesz.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Widomo Berliński symbol to niedżwiedż . © siwobrody

Chciałem zrobić więcej zdjęć z tego ciekawego miejsca ale reszta "bombowej " załogi poszła dalej i musiałem ich gonić.
Dogoniłem ich w miejscu gdzie byli namawiani do degustacji włoskiej kuchni.
Berliner Fahrad Schau -2012. Berlin miasto wielu nacji.Włoska knajpa , polscy turyści , niemiecki kucharz. © siwobrody

Szef knajpy nie wiedział że już byliśmy po obiedzie u Turka i jego wysiłki były daremne.
Załoga leciała dalej.
Gdzie okiem nie rzucić to pełno rowerów.
Berliner Fahrad Schau -2012. Jeden z wielu parkingów rowerowych. © siwobrody

W bólach dotarłem do następnej atrakcji ufundowanej przez Krzysztofa.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Wystawa sygnalizatorów z różnych stron swiata. © siwobrody

Nie będę konkurował z Krzyśkiem . Jego opis jest tak perfekcyjny że najlepiej go zacytować.
Opis linka
Jedynie dodam że najwięcej ubawu dostarcza sygnalizator chiński.
Obok postaci jest podany czas do zakończenia przejścia dla pieszego.
Symbol pieszego jest ruchomy ( pokazuje pieszego w ruchu.Dowcip polega na tym że jak kończy się czas do przejścia przez przejście dla pieszych to animowana postać pieszego zaczyna coraz szybciej biegać.Ale co wam będę opowiadać to trzeba zobaczyć.
Wielokrotnie spotykaliśmy zdezelowane rowery podtrzymujące słupy albo słupy podtrzymywane przez zabytkowe rowery.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Berlin , dość częsty widok. © siwobrody

Dalszy nasz lot przez dzielnice i strefy ekskluzywne do stref zakazanych i mrocznych( w tle słynny Ampelmann) .
Berliner Fahrad Schau -2012. Zwiedzani Berlina . Dzielnice blichtru i luksusu. © siwobrody

Teraz wkraczamy w ciemne zaułki.
W takich rewirach, w takim towarzystwie poznajemy miejsca gdzie pali się trawkę i ..... czuje jak u siebie. Obdrapane mury , podpadnięte tynki , graffiti na murach , strach w oczach.
Berliner Fahrad Schau -2012. Zwiedzanie Berlina . Dzielnice zakazane. © siwobrody

No niby jak w niektórych dzielnicach w Szczecinie . Tylko coś mimo wszystko jest inne. No tak czuć zapach trawy ( ja tam znam tylko zapach papierosów ale inni powiedzieli że znają ten zapach i to na pewno trawka). Jest zapach piwa . tylko czemu mimo wszystko coś jest nie tak? . Kurcze , to jednak inny świat. Tu jest czysto i nie czuć .... uryny , przy każdej knajpie jest toaleta ( budynek wygląda jak by się sypał ale toaleta jest w kafelkach i ma ogrzewanie , ciepłą wodę i ręczniki. A graffiti na ścianach to dzieła a nie bazgroły.
Cześć z nas popija piwo inni fotografują okolicę a niektórzy zwiedzają monsterkabinett.
Po opowieściach Łukasza który tam był na następny raz i my się skusimy na tą atrakcję.
Koniec laby . znowu metro i zwiedzanie.
Tym razem Mur Berliński .
I jak zwykle nie ma co się wysilać . Wystarczy dać odnośnik:
Opis linkaNa zakończenie jeszcze jedna fotka
Berliner Fahrad Schau -2012 . Zwiedzanie Berlina . Tu wszystkiego mozna sie spodziewać. © siwobrody

I czas na zakończenie sprawozdania.
Cele nie zostały zbombardowane , my zostaliśmy zbombardowani i zszokowani widokami i opowieściami Krzyśka.
Oj powrócimy tu jeszcze w większej liczbie i z posiłkami.
Atak musi być skuteczny.
Krzysiek zaliczaj te egzaminy i pisz dalej. Masz zaproszenie do Szczecina i Stargardu.
Tak na marginesie Asik na przyszłość. Lepiej z siwym dziadkiem samochodem niż z młodzieniaszkami pociągiem. Pierwsza wersja na pierwszy rzut oka nieciekawa ale druga atrakcyjna ale niedostępna.
Krzysiek , szykuj się na drugą falę nalotu albo zrób nalot na Nas.


Kategoria bez roweru, Berlin

I o czym tu pisać? A może coś wymyślić? Co by było ciekawe? Wiem dam w tytule Misiacza i wszyscy beda się zaczytywać.

Piątek, 17 lutego 2012 | dodano: 17.02.2012

Tak sobie usiadłem ( przy "małym co nie co") i zacząłem dumać.
O czym by tu napisać.
Na rowerze nie jeździłem więc zmyślać nie będę .
O tym że byłem w Świnoujściu i doświadczyłem na własnej skórze problemy z przeprawą - chyba też nie.
No , co najwyżej mógłbym wkleić parę zdjęć .

Czwartek 16 lutego przeprawa promowa oczekiwanie. © siwobrody

czwartek przeprawa promowa Świnoujście © siwobrody

Jak widać rowerzysci nie są ujecie w " rozkładzie jazdy" © siwobrody

Mimo pokrywy lodowej lepiej nie skakać samochodem do wody. © siwobrody

Lodu i sniegu tyle że promy miały kłopot nie tylko z odpłynięciem ale i z przybijaniem do brzegu. © siwobrody

Widoki bajeczne ale tempo płynięcia niezwykle powolne. © siwobrody

Prom robił i za prom i za ....lodołamacz. © siwobrody

Przepłynąć przez ten lodowy zator to jedno ale dopłynąć do brzegu to jeszcze większy problem. © siwobrody

Kra , krą a śnieg cały czas sypał i dokładał jeszcze wieksza warstwę © siwobrody


Nie to bez sensu . wszyscy to już oglądali w telewizji.
Żeby przyciągnąć czytelników potrzeba czegoś więcej.
No to krótki wywiad co potrzeba żeby mieć "oglądalność".
No więc wg. fachowców potrzeba :
Super tytuł - na razie sobie odpuszczę najpierw zrobię "niusa" .Będzie "nius" to się tytuł dorobi.
Potrzeba albo tragiczny wypadek albo jakąś gwiazdę mediów czy polityki .
No z politykami to teraz trudno , bo co jeden to gwiazda ( jakiejś głupiej wypowiedzi albo afery) więc o coś oryginalnego będzie trudno . O wypadkach pisał nie będę bo jest i tak ich za dużo a żerowanie na czyimś nieszczęściu to nie jest w porządku.
Ale jak chodzi o gwiazdy mediów to ....... to samo.
Zaraz , zaraz jedną chyba znam.I to taką normalną.
Kurcze przecież znam Misiacza i mam jego kilka zdjęć.
Teraz tylko znaleźć jakiś "smaczek" i publika murowana.
Jako że forum jest rowerowe to coś z rowerem.
Tylko co ?
Nie zrobił 521 km w dzień , nie przekroczył dopuszczalnej prędkości na autostradzie , nie parkował na miejscu dla inwalidy.
O czym pisać?
I tu z pomocą przyszedł Rowerowy Szczecin a dokładniej forum RS.
http://www.rowerowy.szczecin.pl/forum/index.php?showtopic=2982
Sam film jeszcze mi nie podsunął tematu ale komentarz:
Napisany 15 luty 2012 - 10:34
Toż to Misiacz na swojej Kozie :lol:

Tak to jest to , to jest temat.
Dokładnie się przyjrzyjcie
&feature=player_embedded
To na 99% Misiacz i na 100 % jego koza.
Powoli do mnie dotarło. Jego wyprawy na kozie po oblodzonym śniegu i lodzie .
Jego ciągłe "ulepszanie" kozy . A to wymiana hamulców , a to wymiana przerzutki a to wycieczki piesze mające wzmocnić ogólnie cały organizm, a to tajne wycieczki z gadembagiennym .
Popatrzcie na zdjęcia z jego ostatnich wypraw i porównajcie z tymi z you tube.
te same zjazdy i podjazdy , te same miejsca nad morzem latem i zalewem zimą.
A fakt że na wyprawach zawsze zostawał z tyłu , niby jako ratownik, a tak naprawdę uprawiał te swoje ewolucje poza wzrokiem innych.
A czy nie jest znamienne że jadąc tuż za mną , mimo iż ja się 4 razy wywaliłem (choć jestem `miszczem` jazdy zimowej) , on ani razu nie miał problemów?
A to że mimo iż jest wielkim wielbicielem KTM-a jeździ ostatnio cały czas na kozie?
Co jeszcze Wam mało? Szkoda że nie zrobiłem zdjęć śladów opon rowerowych na powalonych pniach , ławkach i murkach na ostatniej wyprawie rowerowej. Ale kto by przypuszczał że to dzieło Misiacza i jego kozy.
No "mam cię".
Chociaż nie . Nie zrobię Ci takiego numeru.
Nie , nie będę tego "sprzedawał" brukowcom ani TVN.
Jeszcze zamiast tłumaczyć teksty klientom musiałbyś się tłumaczyć przed klientami.
Dobra , moja strata.Nawet nie zmienię tytułu na bardziej chwytliwy:
"Misiacz kozakuje". albo "Misiacz na kozie lepszy niż Hołek na pustyni".
No dobrze niech to wszystko zostanie między najbliższymi znajomymi.
I proszę bez nadmiernej ilości komentarzy ( max, tak do 75 wpisów).
Do zobaczenia jutro na szlaku.


Kategoria bez roweru

Rowerowy Szczecin bez ..............co?............bez rowerów.

Niedziela, 12 lutego 2012 | dodano: 12.02.2012

No i się porobiło.
Na forum Rowerowego Szczecina zorganizowano pierwszy wypad bez..... rowerów.
Właściwie co się dziwić . Jedni jeżdżą rowerami w domu na trenażerach , inni wpisują na BS swoje osiągnięcia na siłowni to dla czego nie pochwalić się pieszą wyprawą ale ....... w celu wytyczenia nowych szlaków rowerowych.
No to jak już uzasadniłem wpis pieszej wycieczki na tym forum to mogę przejść do meritum.
Żeby nie zanudzać opisem przygotowań do tej ekspedycji napisze w skrócie : bla , bla , bla.
I spotkaliśmy się w miejscu zbiórki . Nawet trafiłem bez problemów i nawet " prawie na czas".
Pierwsze dziwienie to to ze trafiłem i nie musieliśmy się szukać , drugie to ilość osób jaka przybyła.
Po krótkim przywitaniu ruszamy . Przewodzi Misiacz we własnej osobie. Co prawda to bez roweru wygląda jakby inaczej ale skoro się przedstawił to już wiedziałem kto nim jest.
Ruszyliśmy i poszliśmy w las. Jako że dawno nie robiłem dalszych spacerów to ubrałem się cieplej niż na rower i na pierwszym postoju ( będąc zdecydowanie przegrzany) musiałem co nieco z siebie zdjąć

Pierwszy postój na pieszej wyprawie rowerzystów. © siwobrody

Nie tylko ja miałem problemy z ubraniem.
Krzysiek "Monter" musiał wytłumaczyć swoim stopom że to jest piesza wycieczka i dzisiejsze buty są inne , bo służą do 15 no góra 30 km. wyprawie a nie do naciskania pedałów na dystansie 150 no góra 300km. na rowerze.
Rowerzysta łapie "kapcia" a piechur - "gumę"? © siwobrody

W tym czasie pozostali uczestnicy degustują herbatkę grzańce i prowadza dysputy.
Humory dopisuja , po przerwie trzeba zaraz ruszyć w drogę. © siwobrody

Niedaleko nas z uwagą obserwował naszą ekipę przesympatyczny piesek.
Ciekawe o czym myśli psinka patrząc na nas? © siwobrody

Może nie wszyscy wiedzą że mam niezwykłą zdolność telepatyczną i czasami odczytuje cudze myśli .
A piesek myślał tak : Ciekawe. Jak mam ochotę na spacer to biorę swojego pana na smycz ( żeby się nie zgubił) i bezpiecznie spacerujemy. Jak ten Misiacz może prowadzić tylu ludziów na spacer i to bez smyczy . Przecież mu się pogubią.
A no tak . Mamy 21 wiek . Pewnie wszystkim wszczepił chipy z GPS-em i jak się któryś zgubi , to on dzwoni po hycla a ten namierza ludzia i go po złapaniu doprowadza do domu. Sprytny Misiacz.

Skoro haski skończył przemyślenia to my ruszamy dalej.
Czas w droge , pogoda dopisuje. © siwobrody

Idziemy
Nasza ekipa naprawdę robi wrażenie. © siwobrody

Aż doszliśmy na Głębokie.
Przystanek na Głebokim. © siwobrody

Jak widać na załączonym obrazku Misiacz i bez smyczy doprowadziła wszystkich bezpiecznie razem do następnego etapu wyprawy .
wszyscy zadowoleni , nie wiedzą co ich jeszcze czeka. © siwobrody

No teraz moja kolej . Teraz ja prowadzę . Już ja mam dla was przygotowane niespodzianki.
Jedni z plecakami a inni z kijkami , na narty juz nie starczyło. © siwobrody

Pora roku - bez znaczenia , miejsce - bez znaczenia , towarzystwo - o to podstawa. © siwobrody

Dzień wcześniej lodowe rozlewisko przykryłem śniegiem aby zrobić zdjęcia tych którzy wpadną w tą pułapkę.
Cholera ( musiałem tu zakląć) wiatr zwiał śnieg i pułapka jest widoczna dla wszystkich.
Wreszcie pierwsza atrakcja. © siwobrody

Tyle wysiłku na marne , nikt się nie wywalił.
I tu miałem nadzieję na ciekawe ujęcia © siwobrody

A niektórzy z mojej pułapki zrobili sobie ślizgawkę.
Wiatr niestety zwiał śnieg z "pułapki" © siwobrody

Miała być pułapka a wyszła ślizgawka. © siwobrody

No dobra nie bądźcie z siebie tacy dumni.
W zanadrzu mam jeszcze wąwóz.
I którędy dalej? Najlepiej przed siebie. © siwobrody

Tak przy okazji . Przyjrzyjcie się postaci na pierwszym planie.
To urodzony gawędziarz. Kto szedł obok niego to potwierdzi. Ileż ciekawych historyjek i kawałów opowiedział po drodze. A jaki miał "scyzoryk" . Ech .
Leśniczy czy myśliwy ? Oto jest pytanie. © siwobrody

Wreszcie moja niespodzianka nr.2.
No tu , to już się ktoś powinien wyłożyć.
Przeprawa przez wąwóz etap 1 © siwobrody

Ej , to niesprawiedliwie. Po jakiego grzyba marznę w ręce z aparatem w ręce?
Przeprawa przez wąwóz etap 2 © siwobrody

Przeprawa przez wąwóz etap 3 © siwobrody

Nie , to już przesada . I co teraz wszyscy patrzą na mnie czy się nie wyłożę?
A wasze niedoczekanie.
Przeprawa przez wąwóz etap 4 © siwobrody

Doszliśmy prawie do Pilchowa.
Mieliśmy pójść do mnie do domu i zrobić ognisko ale do głosu doszedł sierżant Monter.
" Wy mięczaki , ledwie co ruszyliśmy z miejsca a Wy już myślicie o przerwie?
Już ja Was nauczę co znaczy wycieczka. teraz truchtem do Bartoszewa albo do Polic albo choćby do Świnoujścia."
I tu się zreflektował bo przypomniał sobie że jesteśmy bez rowerów.
Ale po takiej przedmowie skuliliśmy po sobie uszy i poszliśmy grzecznie za Nim.
I cały czas do przodu. © siwobrody

Po kilku kilometrach Monter złagodniał i zrobił dla nas przerwę i pokazał zabytkowy szałas.Udzielił wyczerpującej wiedzy na temat zabytku.
Przewodnik pokazuje zabytkowy szałas z I połowy 11 wieku. © siwobrody

" Szałas pochodzi prawdopodobnie z 12 wieku. Tu książęta pomorscy odpoczywali w czasie polowań na żubry i inne tury. Było to również miejsce kultu prastarych kapłanów boga Rowerosa. To tu składano ofiary z mitycznych smoków, pegazów i innych dziewic". Zaraz, zaraz . czy ja przypadkiem nie przedawkowałem ze środkami wenotwórczymi? Przecież to forum rowerowe a nie " Stara baśń".
Nie , pomysł z krupnikiem po warce strong chyba nie był najlepszy.
Idę się przejść do lasu z psem to może wrócę do formy.

Wracamy do tematu.
Po wysłuchaniu przewodnika i degustacji herbat i grzańców , zupełnie rozgrzani idziemy w poszukiwaniu miejsca na kiełbasy które z utęsknieniem czekają na ogień.
Dyskusja przy herbatce i grzańcu : a gdzie my właściwie jesteśmy? © siwobrody

No to idziemy.
Może w końcu gdzieś dojdziemy. © siwobrody

Na końcu idą ci którzy dodatkowo dźwigają te kije.
Te kijki to dodatkowy balast i ich posiadacze wciąż są na końcu. © siwobrody

Niektórzy przez te kijki to nawet są na końcu końca. © siwobrody

Jeszcze tylko kawałek i dojdziemy do miejsca piknikowego gdzie kiełbaski się rozgrzeją.
A teraz trzeba ich gonić , takiego dostali " szwungu" na wieść o ognisku. © siwobrody

Wreszcie. Kto ma siły ten ciągnie za sobą opał.
Nie ma ognia bez drewna.Trzeba naznosić. © siwobrody

Zaczyna się powolny i pracowity proces rozpalanie ogniska.
Jeszce nie ognisko ale już coś płonie. © siwobrody

Momentalnie i rozpłomieniły się uśmiechy.
W oczekiwaniu na ogień. © siwobrody

Zarówno my jak i kiełbasy czekamy na żar.
Kiełbasy gotowe , jeszcze tylko niech ogień się dobrze rozpali. © siwobrody

Drewna przybywa temperatura wzrasta.
Zaraz wszyscy rzucą się z kiełbasami do ognia. © siwobrody

Wreszcie , nareszcie.
Kiwłbaski ogrzewa ogień a nas grzaniec. © siwobrody

Czyż to nie piękny widok?
Walka o ogień , a może tylko o żar? © siwobrody

Z wrażenia nawet nikt nie spostrzega omijających nas narciarzy.
Widok niezwykły , narciarze w Szczecinie. © siwobrody

Swoją drogą to narciarz w Szczecinie to taka sama efemeryda jak rowerzysta wśród narciarzy w górach.
Ilość ognisk w okolicy wzrasta.
I tu zrobię małą dygresję do przysłów polskich.
A zwłaszcza tego które coś mówi do wwożenia drewna do lasu:
Wbrew przysłowiu są tacy co do lasu jadą z drewnem. © siwobrody

My drewna szukaliśmy w lesie a inni przywieźli z miasta.
Wreszcie pieczenie pełną parą.
Na widok tego zdjęcia ślina mi napływa do ust.
I niech mi ktoś powie że ślinka nie napływa na taki widok do ust. © siwobrody

Więcej nie powinienem pokazywać bo się wszyscy zaślinią.
Rozkosz dla oczu a później dla podniebienia. © siwobrody

Kiełbasy upieczone i zjedzone , ognisko dogasa , czas wracać .
I po ognisku , abyło tak przyjemnie. © siwobrody

A zapomniałem dodać , herbaty i grzańce wypite.
I jeszcze historyczne zdjęcie "dwóch takich co maja siwe brody" z tym że jeden ma nie uczesaną.
Siwobrody w towarzystwie Siwobrodego. © siwobrody

No wreszcie dobrnąłem do końca .
Teraz już tylko przez las do samochodów
No , wreszcie powrót do domu. © siwobrody

oraz zdjęcie dorodnej i wielkiej jodły
przepiękna , wielka i czarodziejska jodła. © siwobrody

I skończyłem reportaż i mogę spokojnie iść spać.
No chyba nie tak do końca.
W sobotę na rowerze, w niedzielę pieszo.
Niby wszystko to sama przyjemność i zdrowie.
Tylko czemu bolą mnie wszystkie gnaty i sumienie gryzie.
Nie zgrałem zdjęć dla Rudzielca , nie rozebrałem tej choinki w pokoju.
Plan był taki że wycieczka wędruje do mnie. Ja informuję że jedynym drewnem w okolicy jest ta cholerna choinka. Wszyscy ja rozbierają i zabierają ją na ognisko. Dopiero po tym pokazuję im resztę zgromadzonego drewna .
Oni mają ognisko a ja pozbywam się choinki.
Monter , znowu przez twoje skróty-dookoła jestem w plecy.
Na przyszły tydzień odcinam internet nie czytam niczego na BS i RS i w końcu kończę tym suszkiem w salonie.
Bo jak nie , to będę musiał myśleć o ozdobach wielkanocnych .................
.......................na choince.


Kategoria bez roweru

Granice odczuwania mrozu.- tekst z internetu opracowany na potrzeby rowerzystów.

Poniedziałek, 6 lutego 2012 | dodano: 06.02.2012

GRANICE odczuwania MROZU :) - tekst z internetu poddany mojej obróbce w celu dopasowania go do rowerowego klimatu.


+ 20°C Greccy rowerzyści zakładają swetry
+ 15°C Jamajscy rowerzyści zamieniają bidony na termosy
+ 10°C Amerykańscy rowerzyści zaczynają się trząść z zimna. Rosyjscy rowerzyści jadą na dacze sadzić ogórki.
+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie rowery odmawiają
posłuszeństwa.
+1 °C Norwedzy jadą rowerami kąpać się w jeziorze.
- 5°C Francuskie rowery odmawiają posłuszeństwa
-15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy
zakładają swetry do jazdy na rowerze.
-17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie a rowery chowają na noc do garażu.
-18 °C Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają rowerami na dacze.
- 20°C W Amerykańskich rowerach zamarzają łańcuchy.
- 25°C Niemieckie rowery odmawiają posłuszeństwa.. Wyginęli Jamajczycy nie używający rowerów..
- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych i nie jeżdżących rowerami. Kot śpi w twojej piżamie
- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie wytrzymują mrozu japońskie rowery.
- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli.
-42 °C Szwedzkie rowery odmawiają posłuszeństwa.
- 42°C W Europie nie funkcjonuje żaden transport oprócz rowerów. Rosjanie jedzą lody na ulicy .Na lody przyjeżdżają rowerami.
- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla
bezdomnych i tych co nie umieją jeździć rowerami.
- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania.
- 55 °C Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.
- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.
- 70°C Zamarzło piekło.
- 73°C Fińscy obrońcy praw zwierząt ewakuują renifery a święty Mikołaj podczepia pod sanie swój prywatny rower.
- 75 °C Rosyjscy rowerzyści zakładają uszanki i do bidonów leją mocniejszą wódkę.
- 80°C Rosjanie nie zdejmują rowerowych rękawic nawet przy nalewaniu wódki.
- 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurzeni. Loty rakiet kosmicznych są wstrzymane.Oficjalnie nie podano przyczyny ale nieoficjalnie- prawdopodobnie są braki paliwa rakietowego. W internecie rosyjscy rowerzyści podają schemat budowy podgrzewacza bidonów "chodzącego " na paliwie rakietowym.

Autora oryginalnego teksty proszę o wybaczenie za plagiat i przeróbkę.

Tekst poniższy jest już całkowicie mojego autorstwa a jedynie ogólna koncepcja jest " pożyczona".
Ten tekst jest zrozumiały głównie dla czytelników blogów moich i moich znajomych z BS i RS. Kto czyta nie błądzi i wszystko zrozumie.

Zaczynamy:
0 stopni- Rowerzyści z BS robią kilometry (na rowerach i trenażerach )a na forum Rowerowy Szczecin pojawiają się propozycje wycieczek mimo braku upałów. jarrek vel Gad bagienny robi 300 km dziennie , benasek robi reportaże z Berlina , anchor ściga na rowerze łosie , rowerzystka i tunislawa śmigają rowerkami i tłuką zdjęcia , Misiacz szaleje na rowerze i na swoim blogu , sargath utrzymuje tempo i kg , monter61 montuje skróty , jewti siedzi gdzieś w górach i zdradza rower więc tak w ogóle to spokój i cisza jedynie piesi na widok rowerzystów mówią "wariaci" a kierowcy na ich widok stukają się w czoło.
-5 stopni - Piesi nic nie komentują , bo za zimno .Berlin w reportażach benasek nadal kusi , RS dalej organizuje wycieczki , rowerzystka i tunislawa dalej używają rowerów jako statywy , Misiacz odstawia KTM-a ( żeby nie zmarzł) i dosiada kozy , Siwobrody na wycieczki zabiera sok z gumijagód , jarrek robi 300 km dziennie .
-8 stopni : monter61 montuje wycieczkę ze skrótami , Siwobrody zalicza cztery wywrotki , anchor robi z roweru zdjęcia śryżu , Rudzielec robi za pług śnieżny a Misiacz za ratownika. Kierowcy samochodów na widok rowerzystów trąbią albo pukają się w czoło. jarrek robi swoje 300 km.
- 10 stopni : monter61 montuje skróty przez zamarznięte jeziora , rowerzystka i tunislawa rezygnują z turystyki rowerowej i.... roweru używają tylko do wypadów na narty , łyżwy, zakupy i seanse fotograficzne , dornfeld oszczędza na lodówce turystycznej i jeździ do Niemiec po lody , lutra testuje wpływ mrozów na działanie bankomatów, Misiacz proponuje krioterapię na ktm-e a Siwobrody zabiera w drogę podwójna dawkę soku. "Basiorowi" sztywnieją i siwieją kitki a jarrek zmniejsza dystans dzienny do 100 km ( z tym że w ramach rozgrzewki przed wyjazdem rozgrzewa się na dystansie 200 km.)
- 15 stopni :coroczny "rajd do shrinka" z bs i rs (goleniów) - taka rozgrzewka przed sezonem. Na szczecińskiej giełdzie samochodowej ruch jak w ulu i ...rowery idą jak ciepłe bułeczki , po zakupie rowerów RS organizuje "imprezy testowe" .W ramach testów , skróty Montera, łapanie gumy w mrozie, rysowanie rowerów na glebie itp.kierowcy zza szyb samochodów dalej pukają się w czoło a jarrek zmniejsza dystans wycieczek do 80 km ( rozgrzewka trwa przez 220km.)
-25 stopni. właściciel kebaba w Goleniowie zaczyna czytać portal RS widząc na nim swoich wiernych wielbicieli , Misiacz montuje w kozie "ruską " przerzutkę za 5 zł w wersji " syberia" , monter61 organizuje wycieczkę do Świnoujścia i pierwszy raz w życiu jego skrót jest naprawdę skrócony ( Szczecin - Świnoujście najkrótszą droga po zamarzniętym torze wodnym przez zalew Szczeciński).Siwobrody kupuje opony zimowe z kolcami i dzięki temu zalicza jedynie 4 razy "glebę", dornfeld kupuje w Niemczech mrożonki, Yogi wyciąga z szafy grube skarpety wełniane i ... wkłada do nich swój cenny sprzęt fotograficzny, jarrek po konsultacjach z lekarzem ogranicza dystans do 60 km ( oczywiście rozgrzewka obowiązkowa min.240km.) rowerzystka i tunislawa rezygnują z samochodów w których siadły akumulatory i rowerami jeżdżą na łyżwy Ze względu na mróz ograniczę się z opisami.
- 50 stopni - koniec wygłupów, Misiacz zmienia futro letnie na zimowe, monter61 testuje skrót przez zamarznięty Bałtyk na Bornholm ,właściciel kebaba w Goleniowie przenosi lokal na Bałtyk - tak w połowie drogi między Szczecinem a Sztokholmem czytając teksty z BS o rychłym spotkaniu RS i BS ze Szwecji , Finlandii i Rosji. Siwobrody kupuje sobie strój bramkarza hokejowego i przestaje martwić się swoimi upadkami , anchor robi zdjęcia w kpn niedźwiedzi polarnych które ruszyły do "ciepłych krajów południowych" na wczasy ,jarrek zmniejsza dystans wycieczek i coraz więcej czasu poświęca na rozgrzewkę , kierowcy samochodów z zamarzniętym paliwem stukają się na jego widok w czoło z myślą ( a trzeba było zabrać ze sobą rower), rowerzystka i tunislawa przestały jeździć rowerami od czasu jak zamknięto z powodów silnych mrozów sklepy ,lodowiska i wyciagi narciarskie w górach,
To co jedziemy dalej?
- 51 stopni Rowerzystka i Tunisława rowerami jadą na Bałtyk, by wziąć udział w łyżwiarskim pikniku. Zabierają na bagażnik leżaki turystyczne oraz parasole, by słońce nie spaliło im za mocno skóry w czasie odpoczynków.
W tym samym czasie kebabowy interes na Bałtyku bije rekordy popularności.
Cały , nie tylko rowerowy świat , ogarnia szaleństwo .
Niemcy budują rowerostradę do kebaba - równiutka , gładziutka aż za równa .
Polscy urzędnicy przy pomocy dopłat z unii budują konkurencyjna drogę dla rowerów z lodopolbruku .Po raz pierwszy w historii coś im wyszło .Droga jest tak nierówna i tak trzęsie że ..... nie ma problemów z utrzymaniem równowagi i sople z nosów i rowerów same odpadają.( na niemieckiej nie telepie i trzeba się zatrzymywać aby sople oderwać a i jest zbyt gładko żeby bezpiecznie jechać).
Gazociąg na dnie Bałtyku jest przebudowany i :z Rosji do Turka płynie nim spirytus a z Niemiec płynie piwo . Turek zaczyna wykupywać większościowe akcje MacDonalds'a. Europejska gospodarka rusza z kopyta dzięki produkcji ....kebaba i rowerów. Misiacz monopolizuje handel przerzutkami marki "syberia".
- 60 stopni vonZan w końcu wyzdrowiała i w ramach treningu gania rowerem dziki w Lasku Arkońskim . Po rozgrzewce (dzików) rusza na kebaba .
michuss rezygnuje z robienia zdjęć Stargardu i robi zdjęcia z trasy Szczecin - kebab. monter61 na prośbę Eskimosów poszukuje dla nich skrótu na Bałtyk .
srk23 uśmiał się do łez i zamarzł ( zapomniał że łzy w tej temperaturze zamarzają). kiwi1000 no cóż , jako owoc z ciepłych krajów czeka na nadejście lata , póki co po forum lata.
dornfeld - tu łatwo się domyślić , dowozi rowerem kebab i lody ( kebab oficjalnie a na lodach kreci prywatnie lody).
jarrek nie wyrusza na wycieczki a jedynie się rozgrzewa ( 299 km)
-70 stopni.Święty Mikołaj umawia się z siwobrodym na kebaba.
Siwobrody pije sok z gumijagód a Mikołaj na zmianę pociąga płyny z gazociągu.
Wychodzi na to że przyszłorocznym rozwożeniem prezentów obarczeni zostaną Gońcy Rowerowi . Święty Mikołaj co prawda nie zamarznie mimo temperatur ale i chyba nie zdąży "odparować " do świąt. Policjanci z wszystkich krajów obstawiają kebabownię z balonikami w rękach ( w końcu jak karnawał to karnawał).
Forum Rowerowego Szczecina które relacjonuje bieg wydarzeń oraz bikestats na którym zapisują się wszyscy wielcy tego świata zdominowały internet .
Nasza klasa i facebook ogłaszają upadłość.
- 100 stopni - jest naprawdę lodowato. Mikołaj chrapie na górze i nie wiem czy wizyta znajomych z RS w sobotę nie wywoła u niego ataku szału ( głupi latający komar to dla niego młot pneumatyczny w jego głowie).
Zaczyna i mną coś telepać. W końcu się budzę z zimna.Powoli wszystko do mnie dociera. Okno uchylone , ziąb się wdziera do pokoju a ja pod kołdrą marznę i zaczynam rozumieć że to wszystko to tylko zamarznięty sen.
Wstaję , zamykam okno, powoli umysł zaczyna się rozgrzewać .
Jeszcze trochę a zmarznięta wyobraźnia doprowadziła by mnie do wpisu o temperaturze zera bezwzględnego - -273,15°C = 0 K.
Jest cieplej , Bałtyk nie zamarzł , na kebaba jeździmy do Goleniowa.
Dziewczyny z RS jadą lub idą w sobotę na wycieczkę, Misiacz nie zmienił futra, nie ma Świętego Mikołaja , jarrek nie musi się rozgrzewać, monter61 wcale nie musi organizować skrótów dla Eskimosów ( tylko po jaką cholerę oni za nim jeżdżą i coś gadają - "Bałtyk i kebab") jakieś problemy z gazociągiem na dnie Bałtyku?
A co mnie to obchodzi? Jest już cieplej , idę spać . Jutro znów do pracy.


Kategoria bez roweru

Uwaga , stan klęski , epidemia zbiera żniwo.

Niedziela, 29 stycznia 2012 | dodano: 29.01.2012

Uwaga .
To nie żarty.
Teren Szczecina zagrożony rozszerzającą się epidemią.
Na terenie giełdy samochodowej w Szczecinie zanotowano obecność kilku ciężko zarażonych cyklozą.
Nawet niskie temperatury nie zabijają bakterii roverus cyklozuz .Atakują one następne osoby powodując wzrost sprzedaży rowerów u zaprzyjaźnionego sprzedawcy.
Ciężko chorzy tubylcy z plemienia "Rowerowy Szczecin" i "bikestats" od bladego świtu z obłędem w oczach biegają , oglądają i ...........kupują rowery.
Ale co się dziwić skoro całe miasto jest ogarnięte chorobą i po ulicach od rana przewalają się tabuny zarażonych na rowerach . Pojedynczo i stadami.
Wracam do epicentrum epidemii.
Trzy osoby ze Stargardu i trzy ze Szczecina ( mówię o tych które znam) oglądają , ujeżdżają i wyrywają sobie z rąk rowery .
Pierwszy osłabł i powrócił do domy kolega ze Stargardu.
Ale i tak z lekkim obłędem w oczach powiedział że wróci za tydzień.
Drugi - "Trendix" przejechał się kawałek upatrzonym rowerkiem i zostawiając mnie jako zastaw poleciał do bankomatu po kasę.
W międzyczasie Bronik zmienia co chwile rowery , marudzi , każe podawać sobie następne rowery , zmieniać w nich siodełka , marudzić coś o amortyzatorach i ... sprytna bestia zmiękcza sprzedawcę.
Cholera jeszcze chwila i kupi mojego upatrzonego GUDEREIT-a.
Ja co prawda jestem na silnych antybiotykach i częściowo mam odporność na tą bakterię ale .......... jak dostanę wypłatę to jednak bym chciał zgarnąć tą maszynę.
Więc obrzydzam Bronikowi zakup , pokazuje inne rowery ale ten się zaparł i koniec.
W tym momencie amok opanował emem-a . Ni z tego ni z owego wypatrzył sobie rowerek i już go trzyma i już planuje zakup.
Na szczęście z kasą powrócił Trendix i zaczął dobijać targu.
Chłopak był w ciężkim stadium . W ogóle się nie targował i jeszcze dał się namówić na przedni bagażnik za dodatkowa opłatą ( nie wiem po jaką cholerę) i już wyciągał kasę. No , całe szczęście że byłem obok i antybiotyk działał.
Cenę lekko obniżyłem i pierwsze koty za płoty , znaczy się pierwszy rower zmienił właściciela.
I tu na całe szczęście musiałem opuścić giełdę i wracać do domu .
Nie wiem czy Bronik dokonał zakupu . Jeżeli tak to mam u niego obiecaną przejażdżkę na GUDEREIT-ie.
Nie wiem jak skończyła się sprawa roweru dla emem-a ( patrząc po jego stanie to raczej pozytywnie) ale wiem że Trendix był w takim stanie że gdyby sprzedawca zaproponował mu " oryginalny" koszyk z kwiatkami do jego roweru to by go kupił i zapłacił tyle ile by mu powiedziano.
Nie powinienem się tym chwalić ale widząc jego stan , kazałem mu kupić skrzynkę piwa dla mnie w nagrodę za udany zakup.
Teraz właśnie jetem w połowie skrzynki.
I na koniec relacji z tragedii rozgrywającej się w Szczecinie kilka zdjęć nowego nabytku Trendixa.

Nowy rower, nowa platforma do rowerów może przydałby się nowy właściciel który nie boi się zimy? © siwobrody
to co że hamulce nie są hydrauliczne ale jakie opony. © siwobrody
maszyna pierwyj sort , tylko śmigać. Aż mam chęć sam spróbować. © siwobrody
Wreszcie rower z prawdziego zdarzenia., żeby jeszcze własciciel chciał nim jeździć. © siwobrody
To jest maszyna co się nadaje i nad Miedwie i do Berlina. © siwobrody
No i teraz na takim siodełku to spokojnie można dookoła Polski jechać. © siwobrody
Nowe czasy nowe technologie.Niby to przyszłosciowe rozwiązanie. © siwobrody
super sprzet w pełnej okazałości. Warto było zrywać się z rana na zakupy. © siwobrody
Nowa maszyna kolegi. Jest na co popatrzeć © siwobrody
Efekt dzisiejszej bytności na giełdzie ............. samochodowej © siwobrody

Ps.
Po zakończeniu wpisu widząc słońce za oknem wyjrzałem na "wierzbowy barometr" i zdębiałem. Ani sójki , ani sikorki , ani wróbla nawet sroki nie ma.Co jest grane?
Dopiero po chwili do mnie dotarło - one też czytają bloga i wszystkie poleciały na giełdę.


Kategoria bez roweru