Maj, 2013
Dystans całkowity: | 297.18 km (w terenie 48.00 km; 16.15%) |
Czas w ruchu: | 18:06 |
Średnia prędkość: | 16.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.36 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 42.45 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Wreszczie odrabianie strat i nie tylko
-
DST
64.25km
-
Teren
16.00km
-
Czas
04:00
-
VAVG
16.06km/h
-
VMAX
52.36km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na tą sobotę planowałem udział w wycieczce którą zaproponowała Jana na forum Rowerowego Szczecina
I to z kilku powodów.
Po pierwsze chciałem poznać autora książki "Tajemnice Szczecina" pana Andrzeja Kraśnickiego jr .
Po drugie poprosić o autograf do tej książki.
Po trzecie poznać kilka nowych miejsc w Puszczy Wkrzańskiej .
Po czwarte poznać nowych ludzi którzy jeżdżą rowerami .
I po piąte , ale to już wszyscy wiedzą , natłuc kilometrów aby gonić Trendixa.
Rano zadzwonił Jewti i poinformował że też jedzie na wycieczkę i się umówiliśmy na ul. Arkońskiej.
Swoją drogą dobrze że zadzwonił bo bym zaspał.
No to w drogę .
Z Pilchowa przez Lasek Arkoński na miejsce spotkania.
Dalej już razem , cały czas pod górkę na Warszewo.
Jesteśmy na miejscu zbiórki.
Uczestnicy się zjeżdżają.
Informacje organizacyjne , pieczątki do książeczek dla uczestników konkursów, i wstępne określenie przebiegu trasy i atrakcji.
Jak się Jewti dowiedział że nie będzie asfaltu , średnia prędkość poniżej 20 km/godz. a dystans poniżej 150 km. , to się załamał.
Przewodnik naszej dzisiejszej wycieczki , jak zobaczył do jakiego stanu doprowadził mojego kolegę też się przejął i próbował powstrzymać dalsze niekorzystne informacje za wszelką cenę
Ale było za późno.
Jedyne co pozostało do zrobienia to wspólna fotka
i ruszenie w drogę.
Pierwszy postój i garść informacji o dalszej drodze.
No to w drogę.
Bruk nam nie straszny
A najmłodsze uczestniczki wycieczki aż rozsadza energia.
Następny punkt wycieczki .
Swego czasu to jeziorko już zwiedzałem ale zimą i w innym towarzystwie.
Tym razem oprócz widoków , dostaję również sporo wiedzy na temat otaczających nas terenów.
Ruszamy dalej.
Tu też już kiedyś byłem z wycieczką którą znalazłem na forum RS i którą prowadził Monter
Ale to było zimą i tak dawno temu że zdążyłem zapomnieć ( ach ta skleroza).
Podziwiam wszystko jakbym był pierwszy raz.
Przewodnik opowiada o dębach
Dzieciaki pozują do zdjęć
a "karawana" rusza dalej
i poznajemy uroki puszczy
i podążamy za przewodnikiem dalej
Następny punkt programu.
Dość ciekawe miejsce i dość urokliwe ale szlag człowieka trafia na ludzką głupotę i wandalizm.
a widoki naprawdę piękneDziewczynki jeszcze pełne wigoru , pozują do zdjęć
© siwobrody
jedziemy dalej.
I to miejsce jest dość ważne w dzisiejszej trasie.
W tym miejscu przewodnik straszy nas jakąś górką z którą trzeba będzie się zmierzyć.
Oj tam , strachy na Lachy , co to może być za atrakcja dla takich rowerzystów jak my.
I tu się myliliśmy.Droga pod górkę
© siwobrody
To nie droga , to piaskownica Droga piaszczysta
© siwobrody
Jak nawet rowerzyści wytrzymywali to rowery padały.
Ale , dla chcącego nic trudnego , więc przy pomocy scyzoryka awaria została osunięta.
Jedni jechali poboczem
inni pchali rowery przez piach
Tak przy okazji Jewti udowodnił mi że jego słabsze wyniki na "piaskowym podjeździe" nie są wynikiem słabszej kondycji a jedynie węższym oponom w jego rowerze.
Wreszcie koniec piaskowego podjazdu , bardziej przystosowanego dla miłośników MTB niż turystów .
Po odczekaniu chwili , aby wszyscy dotarli na szczyt , ruszyliśmy dalej .
Tak , tak , jak już ostatnie osoby dotarły , to zgodnie ze starą dewizą " są już wszyscy ? to czas zakończyć odpoczynek - ruszamy dalej"
Jesteśmy w Przęsocinie .
Stacja paliw której największą atrakcją jest wyeksponowany stary MIG.
Przewodnik opowiada o czasach , wcale nie tak odległych , gdy można było sobie zakupić różne egzemplarze wyposażenia armii za niewielkie pieniądze a dziś są to swego rodzaju rarytasy o całkiem konkretnej wartości .
Niektórzy łapali się za głowę że przegapili takie okazje.
Po wysłuchaniu informacji na temat miłośników militariów i związanych z tym tematem atrakcji dostępnych w różnych zakątkach kraju ruszamy w poszukiwaniu następnych ciekawych miejsc w Przęsocinie.
No ja jedno znalazłem.
I to obiekt który cały czas krążył w okolicy.
Jedna z najmłodszych uczestniczek wycieczki cały czas jechała na rowerze mojej ulubionej marki.
No tej atrakcji , to nawet przewodnik wycieczki nie przewidział.
Ale wracajmy do atrakcji jakie miał w zanadrzu przewodnik.
A to pomnik ku czci ( i tu nie wiadomo do końca czyjej bo dokumentnie zatarto wszelkie ślady w czasach PRL-u)
Ale nawet jak nie do końca było wiadomo o co chodzi to i tak wszyscy słuchali w skupieniu
Przy okazji oglądamy takie dawne obiekty których na szczęście nikt nie zniszczył.
i to pochodzące z czasów gdy Kolumb odkrył Amerykę.
Podziwiamy
A przewodnik palcami wskazuje " no i kto w to nie wierzy?"
Nikt się nie przeciwstawił.
Wracamy z powrotem do Puszczy Wkrzańskiej.
Niektórzy mają tych piachów trochę dość
inni całkiem dość.Najmłodsze uczestniczki opusciły siły
© siwobrody
W tym miejscu najmłodsi uczestnicy wycieczki opadli z sił i jako że byli już nie daleko od znanych im dróg podziękowali za dalszą wycieczkę.
I tak wszyscy byli pełni podziwu dla ich zdolności i hartu ducha i wytrzymałości.
Ci których siły nie opuściły ruszyli do Wodozbiorów.
A tam wieża i widoki.
A ja tradycyjnie zrobiłem sesję zdjęciową niektórym rowerom.
I jeszcze rzut obiektywu na wieżę widokową
I w tym miejscu miałem już zrealizowane trzy z pięciu powodów dla których wyruszyłem na wycieczkę .
Pierwszy , trzeci i czwarty.
Teraz przyszedł czas na realizację drugiego .
I się udało .
W moim egzemplarzu książki "Tajemnice Szczecina" mam osobisty wpis autora książki z dedykacją.
Właściwie to już niewiele do szczęścia potrzeba.
Został już tylko ostatni piąty powód.
Serdecznie dziękując przewodnikowi i organizatorom ruszamy w celu spełnienia ostatniego powodu.
I w związku z nim , pożegnaliśmy pozostałych uczestników wyprawy i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku.
Przewodnictwo objął Jewti.
W końcu doświadczony rowerzysta z grupy "koksów" .
Ruszyliśmy.
Podał nam azymut.
Jedziemy w wyznaczonym kierunku.
Trasa nie do końca była przejezdna.
Jako że nie do końca byliśmy przygotowani do trasy jak uczestnicy wycieczek Montera , to zawróciliśmy i pojechaliśmy bardziej cywilizowanymi drogami.
To znaczy tak się man wydawało bo nie o taką cywilizację nam chodziło :
Po ominięciu tego śmietnika ruszyliśmy dalej z powrotem do Przęsocina aby dojechać do szosy Szczecin - Police.
Jewti jak poczuł szosę to dostał takiego kopa że nikt nie mógł nadążyć.
I tak w trójkę : ja , Paweł , Jewti ruszyliśmy do Polic.
Najpierw Jewti , ja za nim , a za mną Paweł.
Jewti wiedząc o mojej rywalizacji z Trendixem przejął rolę trenera .
Opracował trasę i strategię.
Trasa była do Polic a strategia " zapieprzać tak szybko aby nikt nas nie wyprzedził" .
I niewielu się udało.
Z Przesącina do Polic co prawda z górki ale ............ pobiłem życiowy rekord szybkości na rowerze.
52.36 km/godz.
Kosmos.
Ale nie o szybkość a o dystans w wyścigu chodzi więc Jewti poprowadził trasą która była treściwa w kilometry.
Z Polic mieliśmy pojechać skrótami do Tatyni.
I pojechaliśmy .
Przez Jasienicę.
Właściwie to nie powinienem narzekać bo mogło być przez Berlin czy też w wersji maxi przez Paryż.
W Tatyni złapał nas przelotny deszczyk co zresztą można rozpoznać po minie mojego trenera
Zwiedziliśmy kościółek
i spiętrzenie wody w pobliskim miejscu.
Przy okazji zaliczając pierwsze opady deszczu.
Lekko zmoknięci ruszyliśmy do Tanowa gdzie przy herbatce i kawałku potężnego ciacha odpoczęliśmy , podeschliśmy i .......... ruszyliśmy dalej.
W Pilchowie pożegnałem współtowarzyszy podróży w tym swojego trenera i udałem się do domku.
Piąty powód wycieczki też został zaliczony.
I teraz boję się zasnąć bo trener zapowiedział na jutro " trasa Szczecin - Berlin " bez przystanków i tempo powyżej 30 km/godz.
To ja chyba wolę się poddać.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, piwko, Szczecin na rowerach, żubrówka
A niech to wszystko i wszystkich szlag.............
-
DST
20.69km
-
Czas
00:54
-
VAVG
22.99km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak w tytule .
Mam dość.
To ja tu całymi dniami pracuję od świtu do nocy ( no może lekko przesadziłem ale tylko lekko) a inni wokół śmigają na rowerach.
Już nie będę mówił o moim najlepszym koledze Trendixie bo to , to już o pomstę do nieba woła.
Albo się najadł szaleju albo to jakieś diabelskie sztuczki.
Jeszcze w zeszłym roku byłem od Niego : szybszy ,miałem więcej wycieczek , dłuższe trasy , więcej zdjęć i jedyne w czym byłem gorszy to w tym że nie kręciłem filmów.
A w tym roku jedyne co nie uległo zmianie to to że ............. dalej nie kręcę filmów.
A w ramach naszej rywalizacji zwanej "wyścigiem pokoju" odstawił mnie na ( wg. wczorajszych notowań ) na jakieś 250 km. I jeszcze dziś zadzwonił z niewinną minką " no , właśnie przejechałem 30 km." Jak bym się uparł to kilka kilometrów nadgonię po powrocie do domu. Ale po chwili dodał " no to teraz wracam do domu".
Cholera jasna to znaczy że zrobi ponad 60 km.
I jak tu nie mieć pretensji do życia?
{w tym miejscu odznaczam czas 22,09 i miejsce w którym przerwano mi wpis a o przyczynach przerwy napiszę później}
Ale to wszystko , to nie wszystko.
Po pracy zajechałem do MadBike na szklaneczkę wody i pogaduszki.
I to był jedyny miły akcent dzisiejszego dnia.
Oni byli tak zapracowani i zajęci że nie mieli czasu i możliwości na jazdę.
Radość nie trwała długo.
Zadzwoniłem do Misiacza. Mamy taką jedną sprawę do załatwienia.
I co ? i znowu mną wstrząsnęło . Misiacz co prawda nie był na rowerze ale na ....... jachcie.
Kurcze to ja w tym skwarze i spiekocie smażę się w tej puszce ( samochodzie) a On sobie pływa na tych "wyspos kanarinos" czy też innych "okolicos Kołobrzegos".
A szlag.
Ale z drugiej strony przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
Skoro wujek Misiacz ostatnio nie czuje bluesa do roweru , to i mało jeździ( pojecie mało dotyczy jego wcześniejszych osiągnięć a nie moich obecnych)
to mam kandydatkę do "wyścigu pokoju " która mi zapewni że nie będę ostatni.
Tak więc oficjalnie zapraszam do rywalizacji Krysiorka.
Przy okazji informuję oficjalnie ze hombredelrio mimo wcześniejszego zaproszenia do wyścigu został jednogłośnie zdyskwalifikowany ( ten jeden głos to mój) ze względu na stosowanie środków dopingujących. I to wcale nie dla tego że środki te są niedozwolone a jedynie dla tego że ..... ma za dużo przejechanych kilometrów i nie jestem w stanie Go dogonić. Szlag , tego miałem nie pisać.
Ale wracajmy do dzisiejszego dnia.
Jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia na mieście i będę podążał do domu.
Ta jedna sprawa to pewien zabieg po którym będę się lepiej poruszał.
I tylko bez głupich komentarzy . Tu nie chodzi o przetaczanie krwi ani szprycowanie anabolikami w celu zrobienia 500 km przez weekend.
Wracam do domu.
Jestem częściowo zrezygnowany ale i spokojniejszy.
Ale nie za długo .
W drodze powrotnej do domu ciśnienie podniósł mi Monter .
Ja sobie tu jadę w tej puszce grzecznie i spokojnie a tu nagle jak coś nie świśnie jak coś nie śmignie . A to Monter na rowerze wyprzedza wszystkie samochody i pędzi gdzieś na wycieczkę. Nawet nie miałem okazji go pozdrowić .
I już był dwa skrzyżowania dalej.
Powiem szczerze miałem już dość.
Jeszcze tylko po zakupy i jadę do domu mając wszystko i wszystkich gdzieś.
Nie , to by było zbyt proste i zbyt łatwe.
Jeszcze nie dokończyłem zakupów a tuż przed kasą telefon.
"cześć jestem pod twoim domem , wracam z wycieczki , mogę wpaść na herbatkę"
To dzwonił jewti
Ożeż twoja mać , musiał mnie dobić?
Po krótkiej wymianie zdań stwierdził że nie będzie czekał i pojechał sobie.
Wreszcie dojechałem do domu.
Rozpakowałem zakupy i stwierdziłem : DOŚĆ.
Nakarmię i napoję psa , wyciągnę pierwszy rower jaki trafię i jadę.
Byle gdzie , byle jak , aby tylko jechać.
No chwilę to trwało , tak z pół godziny .
Ale wreszcie rower jest wystawiony ja ( nawet się nie przebierając) gotowy , dom zamknięty , ruszam. I cholera zapomniałem że czarna kobyła była ostatnio pożyczana i .......... siodełko przestawione.
No to z powrotem , otwieranie domu , szukanie klucza , regulacja siodełka , zamykanie domu i wreszcie w drogę.
I nie za daleko dojechałem bo się okazało że nie ma licznika.
No to już z "pewną dozą nieśmiałości" ( czytać należy " z dużą ilością słów niecenzuralnych") otwieranie domu , szukanie licznika , zamykanie domu i w drogę.
I ruszyłem.
Pilchowo , pod górę przez Leśno Górne ( nawet mi nieźle szło bo adrenalina pod wpływem której byłem pomagała) Police ( zjazd z Leśna do Polic to z górki więc rozpędziłem się do 45 km/godz.) , Tanowo i z powrotem do Pilchowa.
No tak w drodze z Polic to trochę tempo spadło ale jak sobie przypomniałem wszystkie afronty jakie mnie dziś spotkały to tempo podskoczyło.
A jeszcze jak pomyślałem o tych zakupach co sobie włożyłem do lodówki z okazji weekendu to jeszcze bardziej wzrosło.
I wreszcie koniec . Jestem z powrotem w domu.
Teraz już tylko przeleję moje żale na blogu i idę spać.
Ale nie , życie nie jest takie proste.
Pamiętacie ten wpis {w tym miejscu odznaczam czas 22,09 i miejsce w którym przerwano mi wpis a o przyczynach przerwy napiszę później?
Właśnie wyszedłem wtedy sobie na balkon aby przemyśleć dalszy wpis i zapalić ( cenzura zakaz propagowania wyrobów tytoniowych ) gdy pod domem pojawił się jakiś rowerzysta błyskający światełkami ( zrobiło się już ciemno) i zaczął wydzwaniać gdzieś komórką. W domu zadzwonił telefon i ............... i ledwo co uspokojony mój nastrój prysnął.
Cała "banda " rowerzystów pojawiła się pod moim domem.
Gdy wyszedłem przed dom ujrzałem : Anię , Montera , Jaszka , Yogiego , i kilka innych osób które nawet nie podjechały pod górkę pod mój dom.
Podjechali niby to z propozycją że chcą mnie zabrać na wycieczkę ale tak naprawdę chodziło im o wodę i coś do picia. Jak dostali wodę i to co miałem do picia , spojrzeli mi w oczy i .......... z nie kłamaną radością przyjęli do wiadomości że nie pojadę z nimi bo jestem pod wpływem środków potęgujących moją chęć do dokonywania wpisów.
I pojechali sobie cali szczęśliwi że nie dołączyłem się do wycieczki którą mógłbym spowolnić i zepsuć.
A mnie szlag trafiał do kwadratu.
Tak więc podsumowując dzisiejszy dzień i cały tydzień powiem szczerze :
A niech to wszystko i wszystkich szlag............
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie, żubrówka
Fiszbuła czyli - ostatnio nic mi nie wychodzi.
-
DST
60.05km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:53
-
VAVG
15.46km/h
-
VMAX
31.06km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po kolei.
Najpierw dokonałem propozycji wycieczki na forum Rowerowego Szczecina.
Opis linka
Następnie licząc że na taki dystans chętnych nie będzie zorganizowałem sobie ekipę która nie pozwoli abym ....pojechał sam.
Zaprosiłem swojego rodziciela z jego kolegą i Trendixa.
No to już miałem gwarancję że będzie nas co najmniej cztery osoby.
No powiem uczciwie , Trendixa to zaprosiłem bo to była jedyna gwarancja że skoro pojedziemy wspólnie to nie zrobi więcej kilometrów w tym dniu niż ja.
( no między nami jest taki mały "wyścig pokoju" w którym jak na razie zostaję z tyłu).
Wspólnie z Wojtkiem Trendixem który przyjechał ze Stargardu ( na moje szczęście przyjechał samochodem a nie rowerem ) ruszamy na miejsce zbiórki.
Pod pomnik Trzech Orłów docieramy jako pierwsi i nie licząc zbytnio na frekwencje odliczamy czas do wyruszenia w drogę.
I tu niespodzianka . Po niedługim czasie dojeżdża do nas dwóch rowerzystów z zapytaniem czy to my jesteśmy od tej wycieczki na fiszbułę.
No to jest nas już czworo.
I tu następna niespodzianka przyjeżdża sam hombredelrio.
No jestem w lekkim szoku.
jest już nas pięcioro.Zbiórka uczestników wycieczki pod Trzema Orłami
© siwobrody
W między czasie obserwuje grupę osób na wózkach którzy również w tym miejscu zorganizowali sobie spotkanie w celu wspólnego , aktywnego spędzenia czasu.W pobliżu spotkanie grupy osób na wózkach . Mniej sprawni też potrafią się świetnie bawić
© siwobrody
Moje dziwienie było jeszcze większe gdy po chwili dołączyła do nas 4-osobowa ekipa i to międzynarodowa oraz sam guru Jaszek największy organizator wycieczek w ostatnim czasie i specjalista od fiszbuły.
Łącznie uzbierało się nas 10 osób.I coraz wiecej osób przyjeżdża
© siwobrody
Nie będę już wspominał o fakcie , gdy po dojechaniu 4-osobowej grupy jedna z osób bez ceregieli zgadła kto jest organizatorem wycieczki .
Doprawdy nie wiem po czym poznała.
Tradycyjnie po odczekaniu 5 minut ruszamy w drogę. Wyjątkowo mało ludzi i jedzie się bezproblemowo
© siwobrody
Uczciwie powiem nie spodziewałem się takiej frekwencji a tym bardziej tylu nowych osób .
I tu mogę z dumą powiedzieć że "nie wyszło" bo wyszło zdecydowanie lepiej niż się spodziewałem.
Ruszyliśmy w kierunku Lasku Arkońskiego ale zgodnie z pierwotnym planem na ul. Zalewskiego skręciliśmy w dół i obok seminarium dojechaliśmy do ul. Arkońskiej aby móc się pochwalić piękną ścieżką rowerową.Suniemy jak po maśle nową ścieżką rowerową na ul. Arkońskiej
© siwobrodyJedziemy nową ścieżką rowerową na ul. Arkońskiej
© siwobrody
I dalej przez Lasek Arkoński Wjeżdżamy do Lasku Arkońskiego
© siwobrodyPrzejazd przez Lasek Arkoński
© siwobrodyNastępny uczestnik w lasku
© siwobrodyKoniec peletonu w lasku
© siwobrody
Dojeżdżamy na Głębokie.
Tu dołącza do nas dwóch starszych niż ja panówGłębokie. Dołączają się następne osoby do wycieczki
© siwobrody
Po krótkiej przerwie i prezentacji uczestników Ania rusza trasą dookoła ( dwa razy dłuższą ale bez piachu) a my planowaną drogą przez las.Jesteśmy już na trasie Głębokie Baartoszewo. Jedziemy lasem
© siwobrody
W środku lasu nie planowana przerwa.Trochę piachu bayło ale na szczęście , po opadach deszcu , dało się jechać
© siwobrody
W jednym z rowerów spadł łańcuch.I mamy pierwszą awarię. Kłopoty z napędem . Spadł łańcuch
© siwobrody
Jedni pracowali a inni dyskutowali.W trakcie nie planowanej przerwy w kuluarach toczą się rozmowy
© siwobrody
A jeszcze inni pokazywali palcami jak powinien wyglądać dobrze utrzymany rower.Starsi panowie dwaj nie mają takich kłopotów .W końcu jadą na ............. moich rowerach
© siwobrody
Oczywiście byli i tacy to udowadniali wyższość przeglądów rowerów dokonywanych w serwisie nad przeglądami dokonywanymi w domu.Jako że większość osób spotkało się na tej wycieczce po raz pierwszy uczestnicy poznają się bliżej dyskutując zawzięcie
© siwobrody
Po przerwie i dokonaniu niezbędnych napraw ruszamy do celu.
Pogoda idealna , humory wyśmienite , towarzystwo wyjątkowe więc nic dziwnego że docieramy do celu.
Dojeżdżamy do zajazdu "Zjawa".
I tu robimy dłuższą przerwę i degustujemy fiszbułę.Wreszcie albo ( wg. niektórych ) stanowczo zbyt szybko docieramy do miejsca przeznaczenia
© siwobrody
Tu , choćbym nie chciał , muszę przyznać - nie wyszło.
Nawet bez opinii Jaszka który pod wpływem Misiacza stał się fanem fiszbuły sam osobiście przyznaję ta wersja śledzia w bułce nie jest tym czego oczekiwałem.
Prawda jest taka że staram się być obiektywny.
Czasami.
Po przerwie na posiłek i degustacji oferty "Zjawy"oraz kilku partii pingponga ( tu powiem że Jaszek jest "wredny" bo nie dał nikomu wygrać , ruszamy dalej.
Najpierw panowie szacowni na moich rowerach wracają do Pilchowa , następnie Jaszek , Ania i jeden z nowych znajomych ( tak , koksy to szybko się zaprzyjaźniają ) ruszają sprintem w dalekie trasy - do Nowego Warpna , a w dalszej kolejności reszta ekipy rusza na Dobrą i Buk z docelowym planem dotarcia nad Świdwie.Większość uczestników czując niedosyt rusza w dalszą trasę
© siwobrodyRuszamy w kierunku na Dobrą
© siwobrodyW trasie
© siwobrodyPrzejazd przez Dobrą
© siwobrody
Dojeżdżamy do ścieżki rowerowej w okolicach Buku.Ścieżka rowerowa w okolicy Buku
© siwobrody
Dalej ruszamy na Stolec.Na trasie między Dobrą a Bukiem
© siwobrody
Jedziemy wzdłuż granicy.Widok na granicę
© siwobrody
Zdjęcia na tle granicy polsko-niemieckiej.Zbiorowa fotka z granicą w tle
© siwobrody
Dojeżdżamy do Stolca i ruszamy czerwonym szlakiem do rezerwatu Świdwie.Na trasie między Stolcem a Świdwiem
© siwobrody
Oglądamy żurawie na łąkach.Żurawie na łąkach
© siwobrody
Znowu przerwa na zapoznanie się z okolicą.Przerwa na posiłek
© siwobrody
Fotograf w akcji© siwobrody
Przerwa na zdjęcia© siwobrody
Fotograf w akcji© siwobrody
Przegląd map i trasy© siwobrody
Jeszcze tylko kawałek
Do Świdwia czerwonym szlakiem© siwobrody
Tak nie wiadomu czemu zawsze te same osoby są na końcu peletonu© siwobrody
Już zaraz dojedziemy do rezerwatu Świdwie© siwobrody
Jesteśmy na miejscu.
Dotarliśmy do rezerwatu© siwobrody
Widok z wieży obserwacyjnej nad Świdwiem© siwobrody
Jedni fotografowali© siwobrody
Drudzy fotografowali fotografujących© siwobrody
A inni podziwiali widoki© siwobrody
Plan wykonany z nadwyżką.
Ruszamy w kierunku Tanowa i dalej do domów.
No , prawdę powiedziawszy to chcieliśmy ruszyć.
Jeszcze nie wyjechaliśmy z rezerwatu a znowu problem z jednym z rowerów© siwobrody
Tym razem to był "kapeć"
Tym razem to przebita dętka© siwobrody
Całe szczęście że wokół było pełno wody.
Szybko znaleźliśmy uszkodzone miejsce dętki.
Na szczęście wody wokół nie brakuje. Przebicie zlokalizowane© siwobrody
Po sklejeniu dętki i znalezieniu szkła w oponie ruszyliśmy w kierunku Tanowa zabierając ze sobą pewnego zagubionego w okolicy rowerzysty.
Ta wycieczka obfitowała w poznawanie nowych osób.
Jeszcze tylko przerwa na zakupy i posiłek w Tanowie .
Jeszcze tylko uzupełnienie zapasów i posiłek© siwobrody
Po posiłku ruszamy z powrotem do domów© siwobrody
I wracamy do domów.
W Pilchowie ja z Trendixem pożegnaliśmy uczestników wycieczki i pojechaliśmy do mnie do domu a reszta ekipy wróciła przez Głębokie do domów.
No w każdym razie miałem taką nadzieję .
Bo przewodnikiem dalszej drogi został wybrany hombredelrio a co niektórzy wiedzą że on lubi wstępować po drodze do lokali i nie zawsze jedzie najkrótsza drogą.
Z drugiej strony patrząc to może wycieczka dopiero pod jego przewodnictwem nabrała kolorów.
Ale to jego działka i mam nadzieję opisze powrót we własnym blogu.
Reasumując.
Nie wyszła mi mizerna frekwencja , nie było zachwytu bułką ze śledziem, nie udało się wyprzedzić "Trendixa" , nie spodziewałem się tak wielkiej ekipy , Nie miałem pojęcia że pojawi się tak wielonarodowe towarzystwo.
I muszę przyznać że nie wszystko wyszło zgodnie z planem ale większość spraw wyszła ponad plan.
I chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom za towarzystwo i dobry humor.
Do zobaczenia na szlaku.
Trendix nie bierz tych słów dosłownie . W twoim przypadku doradzałbym przerwę w wycieczkach rowerowych tak co najmniej na miesiąc.
Tak abym miał okazję nadrobić ...zaległości.
Test trasy przed jutrzejszą wycieczką i .. nadrabianie km.
-
DST
23.37km
-
Teren
7.00km
-
Czas
01:13
-
VAVG
19.21km/h
-
VMAX
36.60km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Krótki wieczorny wypad .
Sprawdzałem trasę przez las która mam jutro poprowadzić wycieczkę a z powrotem szosą dookoła do domu.
Trzeba gonić Trendixa który dzień w dzień robił wycieczki i wyszedł na prowadzenie w naszym prywatnym "wyścigu pokoju" .
Jego wynik z rana 443,18 km. a mój 375,71 km.
Biorąc pod uwagę że dziś popełnił znowu 56 km a ja zrobiłem marne 23 km to odszedł prawie na 100 km.
Oj trzeba będzie pojeździć w weekend.
I przy okazji . W końcu można wklejać zdjęcia z photo BS więc wrzucam kilka fotek z ubiegłotygodniowego piątku.
Poszukiwałem wówczas murali i graffiti w mieście.Wycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Początek poszukiwań
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pierwszy obiekt
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Dugi obiekt
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Przy Teatrze Polskim
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Jadąc wzdłuż Odry
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. W pobliżu Trasy Zamkowej. 1
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. W pobliżu Trasy Zamkowej.3
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. W pobliżu Trasy Zamkowej.2
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 2
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 4
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową . 1
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 5
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 3
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 6
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 7
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pod Trasą Zamkową 8
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Nasze rowery
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Galeria .5
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Galeria .4
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Galeria .2
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Galeria .3
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Nowe Stare Miasto . Knajpa "Haga"
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. .Ul. Kolumba
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pomorzany - ujęcie nr 2
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Pomorzany - ujęcie nr 1
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Reklama
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Ul. Powstańców Wielkopolskich
© siwobrodyWycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu graffiti i murali. Ul. Powstańców Wielkopolskich. 2
© siwobrody
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU
Trening przed Kaszeberunde a tak naprawdę .....ściganie Trendixa
-
DST
65.91km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:11
-
VAVG
20.70km/h
-
VMAX
37.40km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i nadszedł ten dzień.
Żadnych kompromisów. Twarda walka o kilometry i prędkość.
Trzy razy przed wyruszeniem w trasę sprawdziłem czy wszystko spakowałem i jak przyszło co do czego to ...................... aparatu fotograficznego nie było w sakwach.
Nie będzie zdjęć , nie będzie sentymentów. Twarda walka o honor , ilość kilometrów , prędkość i ........ coś tam jeszcze , ale nie pamiętam o co (skleroza nie boli , jedynie ostatnio boli mnie jeden ząb).
Wracając do tematu .
Dziś będzie krótko i zwięźle.
Jadę dla kilometrów i prędkości .
Bez zbędnych przerw dla zdjęć i innych pierdół .
Prawie jak "Gadzik " vel "Jarrek".
Co prawda to nie będzie Szczecin- Berlin , fotka pod bramą Brandenburską i z powrotem ale , jak na moje możliwości to coś w tym stylu.
Kiedy zacząłem swoją przyjaźń z Wojtkiem "Trendixem nie przypuszczałem że nadejdzie taki dzień gdy ............................będzie lepszy ode mnie .
I stało się . Jeszcze nie dawno to ja zmuszałem go do wycieczek i gonienia moich wyników. Teraz ja muszę gonić Go pod każdym względem.
Zdjęcia robi lepsze ( bo ma lepszy aparat i jeszcze umie je obrabiać).
Robi lepsze filmy bo ... ja nie mam kamery.
I tu moje tłumaczenia się kończą bo... poza tym jest w tym roku pod każdym względem lepszy.
Ale do czasu.
Ruszam. Pędem do Tanowa.Ile tylko dam rady. Mijając stada mieszczuchów obozujących i grillujących za Tanowem ruszam w kierunku na Dobieszczyn.
Przy leśniczówce skręcam na czerwony szlak i asfaltową drogą pędzę ( no to proszę czytać z pewną dozą wyrozumiałości) do jeziora Piaski.
Stąd " pędem" udaję się do Myśliborza Wielkiego.
Objeżdżam część jeziora ( tracąc na prędkości - dużo piachu) i wbijam się na budowana drogę Nowe Warpno - Dobieszczyn.
Pędząc ile sił w nogach mijam Dobieszczyn i "lecę" przez Stolec na Buk.
Po drodze , w przeciwieństwie co do niektórych znanych rowerzystów , robię przerwę na posiłek , picie i .. ( cenzura - zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych).
Po , zdecydowanie zbyt długiej przerwie , ruszam ścieżką rowerową do Dobrej i dalej do Sławoszewa.
W Zjawie piję herbatkę i obgaduję pewna sprawę a następnie przez Bartoszewo "szybkim" tempem wracam do Pilchowa.
Koniec wycieczki.
Trasa przyszłego maratonu ( wersja mikro) przejechana.
Dystans do "przyjaciela " zmniejszony.
No to czas na przygotowania się do normalnego tygodnia bez przerw i wolnych dni.
Cel osiągnięty. Jestem teraz świadom swoich możliwości i to zarówno pod względem prędkości jak i wytrzymałości.
Wojtek , i tak się nie dam.
Kategoria samotnie, żubrówka
Wycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu.............
-
DST
35.68km
-
Czas
02:55
-
VAVG
12.23km/h
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od jakiegoś czasu chodził za mną pomysł na wycieczkę tematyczną po Szczecinie.
W wielu wpisach na blogach różnych osób , ten planowany temat , się przewijał .
Przykładowo u Benaska :w relacji z Berlinaczy też u Misiacza jedna z wycieczek. i wielu innych osób.
Kilka punktów w które miałem zajechać już było ustalonych a pozostałe , jadąc powoli , miałem zamiar znaleźć. Przy takim założeniu wycieczka miała być spokojna , fotograficzna ( tu mała dygresja - nie chodzi o wycieczkę fotograficzną w stylu moich znajomych " tempo takie żeby fotoradary zdjęcia robiły").
I na taką wycieczkę , bez pośpiechu i wielu kilometrów , namówiłem Joannę vel "havranek".
W tym miejscu muszę zmienić pierwotny plan wpisu albowiem :Zmiana serwera
Prosze o cierpliwosc, zmieniamy serwer PBS. Operacja potrwa jakis czas, u jednych szybciej, u innych dluzej (mysle, ze nie dluzej niz 24h). Co jakis czas warto dobrze odswiezyc strone... Do tego czasu mozna ponarzekac w notce na fejsie ;)
- photo.bikestats i nie ma możliwości wklejenia zdjęć które miały być zobrazowaniem narzuconego tematu.
Skoro tak , to opis będzie tak skonstruowany aby namówić potencjalnych czytelników do odgadnięcia przewodniego tematu wycieczki.
Wracamy do wycieczki . Po dojechaniu z Pilchowa do centrum i spotkania z Asią ruszamy do "Galaxy" I mamy pierwsze obiekty . I tu powinno być : zdjęcie nr.1 , zdjęcie nr.2 , zdjęcie nr.3 , no może jeszcze zdjęcie nr.4 .
Ruszamy dalej przez park Żeromskiego do teatru Polskiego.
Tu robię niestety nieudane zdjęcie nr.5.
Zwiedzamy okolice ul . Szarotki i Dubois i nad Odrą jedziemy w kierunku zamku Książąt Pomorskich.
Po drodze zarządzam postój, jeszcze przed Wałami Chrobrego, w celu uwiecznienia następnego "obiektu" i to dość długiego ( tu powinno być tak ze trzy zdjęcia).
Na wysokości Wałów wbijamy się w porządną ścieżkę rowerową ( nawet nie wiedziałem że taką piękną mamy ) i fotografuję niesamowite rzygacze na wieży Urzędu Wojewódzkiego. ( dwie fotki - nie związane z tematem).
Ruszamy dalej do Trasy Zamkowej.
Tuż przed spotykam następny obiekt i robię serię zdjęć.
Wjeżdżamy pod Trasę Zamkową i tu zgodnie z planowanym przeze mnie harmonogramem dokonuję serii zdjęć , również z ujęciami drugiej strony Odry.
Po tym seansie fotograficznym pada propozycja ze strony mojej współtowarzyszki wycieczki " jedziemy na nowe - stare miasto"
Taaaa , starożytni filozofowie mówili " z kobietami nadobnymi się nie dyskutuje , no chyba że Im się diamentowe kolie kupuje ".
Mnie to i na mały pojedynczy diament nie za bardzo stać a po drugie to już nie raz wyszedłem z opałów słuchając starożytnych maksym.
No to jedziemy .
I warto było.
Po raz pierwszy zobaczyłem to nasze nowe-stare miasto.
Wcale nie jest takie złe.
Knajpka na knajpce ale niektóre wcale nieźle wyglądają.
I tu nagroda za posłuszeństwo wobec dam , zostaję zaproszony na zupkę w knajpce o nazwie Haga.
Ale zanim tam wejdziemy nasz słuch ciągnie nas w inne miejsce.
Muzyka
I spotykamy pana który siedząc przed swoją galerią , obok Hagi mówi nam " proszę się nie obawiać rzucę okiem na Wasze rowery.
OOOOOOOOOOOOOO . proszę pana taki tekst to powód do bliższego zapoznania.
Nie dosyć że kusząca muzyka to jeszcze taki tekst .
No to ruszamy do ...........galerii ( co tam zupa).
I się zaczyna . Kurcze co za przemiły i p0ozytywnie nastawiony do życia człowiek. I się zaczyna . Zwiedzanie galerii i rozmowa. Joanna szybko znajduje bratnią duszę . On artysta mówiący obrazami . Ona artystka malująca słowami ( Jej wiersze zostały wydane w różnych tomikach lecz nie wszystkie rozumiem bo część wydano w języku angielskim a tego nie znam).
I tu powinna nastąpić seria zdjęć z galerii ale nidy rydy bo photo.bikestats. nie działa.
Ze mnie żaden artysta ale znalazłem jedno wspólne z właścicielem galerii i nie jest to artystyczne postrzeganie świata , ani wspólna muzyka , ani sposób nakładania farb na obraz, ani maksymy starożytnych filozofów.
To co mamy wspólne to pociąg do opis produktu
No proszę pana , ja tu jeszcze wrócę.
Na dłuższą rozmowę na temat wyższości ... ( cenzura - zakaz reklamowania produktów spirytusowych).
Po niezwykle sympatycznej rozmowie zachodzimy do Hagi na zupkę .
Pierwszej słynnej ........... nie ma . Drugiej w kolejności atrakcyjności .................... nie ma . Trzecia z oferty ............ jest.
Jemy i robię kilka fotek.
Nie ma co narzekać ta trzecia z oferty " gulaszowa" co prawda mało holenderska ale jest gorąca i smaczna. ( tu dwie fotki z lokalu).
Jeszcze wracamy do galerii aby podziękować za mile spędzony czas i dostajemy cynk że artystka która tak nas zauroczyła będzie z ............... koncertem w Szczecinie w czerwcu na Zamku.
No i szlag trafił zbieranie kasy na diament , trzeba zbierać na bilety.
Ruszamy dalej.
Po tej artystycznej i cholera muszę przyznać przemiłej przerwie ruszamy dalej w celu dotarcia do następnego punktu " planowanego obejrzenia obiektu".
No pod wpływem "sił wyższych" vel "havranek" jeden z punktów omijamy i jedziemy dalej ul. Kolumba .( coś się za tą gulaszową należy)
Mijamy Dworzec Główny , jedziemy ul Kolumba na Pomorzany.
I tak między skrzyżowaniem z Dąbrowskiego a skrzyżowaniem ze Szczawiową docieramy do następnego "obiektu".
Tu kilka fotek ( tyko proszę bez nerwowych komentarzy na temat photo.bikestats. )
I jedziemy na Pomorzany.
Tu miałem nadzieję na dojechanie do elektrowni Pomorzany aby zaliczyć jedną z tajemnic Szczecina wg.http://merlin.pl/Tajemnice-Szczecina_Andrzej-Krasnicki-jr/browse/product/1,760211.html ale ........ nie miałem wystarczającej ilości ........diamentów.
Zawróciliśmy ul. Powstańców Wielkopolskich do centrum.
I tu dokonałem następnego odkrycia .
I tu następuje seria zdjęć . Dwóch obiektów. A może trzech.
No to jak se wirtualnie obejrzeliście te zdjęcia to ruszamy dalej .
Odprowadzam swoją współtowarzyszkę do domu a sam ruszam do ............domu.
I koniec wycieczki , a dla wytrwałych czytelników którzy dotrwali do końca konkurs.
Co było tematem przewodnim wycieczki?
Jak się w końcu strona ze zdjęciami ruszy to wkleję fotografie i .........
..................... wyłonię finalistów.
Nagroda do odebrania w przyszłą sobotę na wycieczce którą zorganizuję.
Proszę nie liczyć na ....................... diamenty.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka
"Tajemnice Szczecina" wyprawa druga.
-
DST
27.23km
-
Czas
02:00
-
VAVG
13.62km/h
-
VMAX
34.26km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jako że zdrowie nie za bardzo pozwala mi na wycieczki (z "koksami" i innymi "harpaganami ") typu :nie mniej niż 100 a nie więcej niż 500 kilometrów więc kontynuuję zwiedzanie Szczecina z książką "Tajemnice Szczecina" autorstwa Andrzeja Kraśnickiego juniora.
Na dziś co prawda krótka trasa ale za to aż cztery rozdziały.
"Tajemnicza twierdza" str.6 , "mówią o nim więzienie" str.18 , "gdzie jest Sedina?" str 76 , "stara trasa przez rzekę " str.127 .
A wszystkie te miejsca są w promieniu kilku kilometrów.
Na wycieczkę zaprosiłem pewną Joannę vel "havranek" a i kolega Maciej z synkiem Kubusiem wyraził chęć na wycieczkę.
Wyruszyłem po 15,00 .
Pilchowo , Głębokie a później już prosto najdłuższą ulicą w mieście czyli al. Wojska Polskiego . Cicho , pusto większą część drogi przejechałem ulicą. Szkoda że tak rzadko ulice są tak puste. Dojechałem na miejsce spotkania z "havrankiem" i dzwonię czy już jest gotowa do wyjazdu . Okazuje się że sprawy rodzinne uniemożliwią jej udział w dzisiejszej wycieczce.
Bywa , mówi się trudno i jedzie dalej.
Ale nie ma tego złego co by na .... ciekawe nie wyszło. W trakcie rozmowy przez telefon rozglądam się wokół i nagle widzę ciekawostkę.
na jednej ze ścian starej kamienicy widzę jakieś dziwne "zdobienia".
Przyglądam się przez autofokus aparatu ( bo tak własnymi oczami to nie wiele widzę) iiiiiii
No tak , w samym centrum miasta ( a nie w lesie) , na ścianie budynku ( a nie na drzewach ) są umieszczone budki lęgowe dla ptaków.
i to różnych rozmiarów i kształtów.
No i proszę , jeszcze nie zacząłem poszukiwania ciekawostek miejskich a już same się cisną w obiektyw.
Ruszam więc dalej do planowanych celów mając tylko nadzieję że Maciej nie zrezygnuje z udziału w wycieczce bo do jednego miejsca nie wiadomo czy da się dotrzeć bez pozostawienia roweru. W tym wypadku wolałbym aby rower został pod nadzorem.
Na razie , samodzielnie zaliczam pierwszy punkt zwiedzania.
"mówią o nim więzienie" str.18
Trafiam łatwo i bez kłopotów.
Znalezione , obfotografowane:
Stary mur stanowi ścianę dużo późniejszej budowli.
Wszystko zgodnie z opisem autora.
Punkt zaliczony.
Teraz jadę zgodnie z własnym planem wg. dawnych wspomnień. Jest w okolicy jeszcze jeden fragment murów tak schowany że mało kto go odnajduje i ogląda.
Tak , dobrze pamiętam.
Kombinowałem na różne strony ale przy tym świetle nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia.
Skoro jestem w pobliżu to pokażę jak wygląda dziś przyszła galeria a do niedawna ruina. Oj dużo się dzieje w mieście.
Oby jak najwięcej niedawnych ruin zmieniało się w ciekawe miejsca.
Teraz czas zacząć następny temat z książki.
Bardzo ciekawa historia o której bym nie wiedział gdyby książka nie trafiła w moje ręce.
"Rok 1948 Ul.Wielka (obecnie Wyszyńskiego ) zrujnowana , most Długi nie istnieje.Stalowe konstrukcje mostu Bayleya (frontowe wyposażenie zachodnich aliantów) stają nad Odrą u wylotu ul. Dworcowej. Auta mogą przejechać , ale tramwaje nie ... bo nie ma torów. Ówczesny prezydent miasta Piotr Zaremba zarządza "pierwsza inwestycję komunikacyjną". Rozebrano tory z ulicy Staszica ( czy ktoś z Was wie że tam była linia tramwajowa aż do Emilii Plater?) i położono na Dworcowej aby połączyć lewobrzeże z prawobrzeżem." To skrót informacji z książki ciekawskich odsyłam po większą ilość ciekawych informacji.
Uwieczniam to miejsce na zdjęciach.
Tu gdzieś był ten most.
Przy okazji robię zdjęcia poczty.
Widok na pocztę (gmach Poczty Cesarskiej) z placu Tobruckiego .
Proszę zwrócić uwagę że część budynku poczty ma dwa piętra a część trzy.
I tu wyjaśnienie .
Tym razem informacje czerpię z niezwykłej książki "Był sobie Szczecin " autorstwa Macieja Czekały . Cytat "po 1899 roku okazało się , iż zapotrzebowanie na usługi pocztowe było tak duże , że południową część budynku powiększono poprzez dobudowanie trzeciej kondygnacji. "
A teraz czas na przerwę od historii i mały odpoczynek we współczesnym świecie.
Kurcze naprawdę w tym mieście jest coraz ładniej i urokliwiej.
I trafiam na współczesną zagadkę. Kto i dla czego założył kłódkę na tej ławce?
Chyba jacyś zakochani upamiętnili tą ławkę kłódką ? Ot i następna zagadka.
Uff , jeszcze nie dojechałem do następnych " zagadek a już zrobiła się powieść z tej wycieczki. Jak tak dalej pójdzie to relację będę pisał dziesięć razy dłużej niż trwała sama wycieczka.
A może jednak ... jeszcze dłużej?
Czas zakończyć przerwę i ruszać w drogę.
Ale co to?
Jak można dopuścić do takiego stanu psa?
Chyba pogadam z właścicielem.
Czy On wie jak taki pies się czuje z czymś takim na sobie?
Ups , nie będę robił żadnych uwag. Właściciel chyba doskonale wie.
I nawet przeprowadzamy sympatyczną rozmowę o upodobnianiu się właścicieli do psów i na odwrót. Oczywiście rozmawiam z właścicielem , nie z psem.
To miasto jest naprawdę fascynujące.
W oczekiwaniu na kolegę Macieja i jego syna Kubusia podziwiam piękno "Czerwonego ratusza".
Nie jeden szczecinianin na widok tych zdjęć ( nie chodzi o jakość tylko o obiekt) powiedziałby : a gdzie takie piękne budowle? - Szwecja , Dania , Niemcy?
No wreszcie.
Jest Maciej z Kubusiem i ruszamy do ostatniego punktu dzisiejszej wycieczki.
"Tajemnicza twierdza"
Cytat : "Najbardziej intrygująca to wspomniany już mur ciągnący się wzdłuż ulicy Czarneckiego. Dziś podpiera skarpę , na której stoją garaże , przez co dostęp do niego od ulicy jest praktycznie niemożliwy."
Oczywiście jakbym doczytał dokładnie dalszy ciąg opisu to bym nie zaczął poszukiwań od drugiej , tej "niemożliwej" strony.
Ale nie doczytałem. Dotarliśmy na miejsce od strony dworca .
Dobrze pomyślałem że zwiedzanie tego miejsca może wymagać " porzucenia " roweru i udania się "pieszo" . Maciej z synem zostali na "straży " mojego pojazdu a ja wyruszyłem w niezwykłą podróż.
Najpierw pod stromą jak cholera górę z obsypującym się piachem.
Tak naprawdę to nie byłem przygotowany na te poszukiwania.
Nie miałem ani raków ani czekana.
Stromo jak diabli , nie wiele widać w tych chaszczach , wokół pełno śmieci a tych murów to nie wiele widać.
Ale jak się wspiąłem na wyżyny ( moich możliwości ) to dokonałem odkrycia.
Wśród wmurowanych cegieł znalazłem jedną która miała sygnaturę producenta. ( no coś na wzór współczesnego certyfikatu.
No naprawdę , dokonałem odkrycia.
A teraz dalej , byle tylko się nie zwalić w dół te kilka metrów.
Miałem chwilę słabości i miałem zamiar zrezygnować. No jak się pchać w te chaszcze bez zabezpieczenia jak skarpa prawie pionowa a asekuracji zero.
I jeszcze te mury tak mało atrakcyjne.
Gdyby nie te porastające zbocze drzewa to nie dałoby się czego trzymać na tej pochyłości .
Nie , no teraz to już przesada.
Nie dosyć że stromo to jeszcze droga zarośnięta jak nie przymierzając puszcza amazońska.
No to jak poszukiwacz "zaginionej arki" czy też innej zagubionej świątyni w Ameryce Południowej przedzieram się w poszukiwaniu skarbów.
drzewa wyrastają z murów.
Chaszcze blokują drogę.
A ja jak ten odkrywca brnę przez te liany i baobaby z dusza na ramieniu.
I nagle widzę że te drzewa co wrastają w mur to ..... razem z resztami tego muru spadają w dól.
A ja nie mam ani kasku , ani liny asekuracyjnej, a Maciej to już zapewne myśli że poległem na tej wyprawie bo już dobre pół godziny jak mnie nie ma .
Docieram w coraz bardziej dzikie i ciekawe miejsca
aż wreszcie docieram do końca muru i okazuje się że to w .... tym miejscu należy rozpocząć zwiedzanie tej atrakcji
Po wyjściu w rejony "cywilizowane " już ulicami , wracam do miejsca postoju roweru i "mojej ekipy towarzyszącej w wyprawie". Powrót droga która przeszedłem uważałem za zbyt niebezpieczny. Zresztą chyba każdy wie że wejść na górę , czy to drzewa , ruin czy góry jest łatwiejszy niż zejście z powrotem w dół.
Po dotarciu na miejsce rozpoczęcia "wyprawy " zastałem swoich towarzyszy dość zdenerwowanych i będących w rozterce : wezwać policję , straż pożarną czy pogotowie ratownictwa górskiego.
I wysłuchałem reprymendy: "Mogłeś choć zadzwonić że żyjesz".
Ja im się nie dziwię .
Oni też mogli paść ........ z nudów , czekając na mnie.
Plan zwiedzania zakończony.
Co było do zobaczenia i utrwalenia na zdjęciach zostało wykonane.
Teraz chwila relaksu po zakończeniu zadań.
Różne napisy widziałem na bramach ale tego jeszcze nie
Ruszyliśmy w drogę powrotną .
Chwilę podziwialiśmy widoki znad dworca , pokazaliśmy Kubusiowi gdzie jest "Stara Komenda" aby wiedział gdzie tatę na piwo zaprosić i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Macieju , serdeczne podziękowania za opiekę nad moim rumakiem i chęć niesienia pomocy " zaginionym w akcji" . Kubusiu masz u mnie lody na następnej wycieczce albo watę cukrową ( jak lodów tata nie pozwoli) .
Po zakończeniu poszukiwań "tajemnic " ruszyłem do domu.
Ulicami pustego i wymarłego miasta.
Aż dojechałem do Jasnych Błoni.
A , to tu się wszyscy zebrali.
Lawirując miedzy spacerowiczami dotarłem do kawiarenki na rowerze .
Zamówiłem kawę ( nie wiem dla czego bo kawy nie piję ) i rozpocząłem rozmowę z właścicielem.
Naprawdę ciekawa osoba .
A to co podaje i jak rozmawia z ludźmi to bajka.
Wyobraźcie sobie że gdy tak stałem i rozmawiałem podeszły dwie panie i zamówiły herbatę. Po krótkiej rozmowie i zamówieniu herbaty wg. wymagań jednej z pań właściciel kawiarenki podjął dyskusję na temat wyższości kawy nad herbatą .
Pani postawiła na swoim i zamówiła herbatę i: żeby była bez mleka i że nie lubi mięty i nie lubi mleka i czegoś tam jeszcze . A pan udowodnił Jej że lubi kawę i to z mlekiem i................... nie , na dzisiaj wystarczy tych tajemnic a ta konkretnie historia to już na odrębny wpis .
Zasuwam do domu . Po drodze spotykam znajomego rowerzystę - "Waldi".
Po krótkiej wymianie informacji ruszam dalej.
Zmieniam trasę tak aby nie jechać klasyczną drogą.
rzut oka na ptaki i rowery
Oraz na Rusałkę
I jak najszybciej do domu bo robi się coraz zimniej - 13 stopni.
Po drodze jeszcze tabuny ludzi wokół grilli i ognisk .
I wreszcie dom.
No tak .
Dystans mizerny , czas przejazdu mierny ale za to wrażeń na kilka wycieczek.
I tylko byłoby fajnie gdyby nie to że za dużo do opisania.
Ech , a można było zrobić te 100 km. , dwa zdjęcia i opisać to w trzech słowach.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, piwko