Wreszczie odrabianie strat i nie tylko
-
DST
64.25km
-
Teren
16.00km
-
Czas
04:00
-
VAVG
16.06km/h
-
VMAX
52.36km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na tą sobotę planowałem udział w wycieczce którą zaproponowała Jana na forum Rowerowego Szczecina
I to z kilku powodów.
Po pierwsze chciałem poznać autora książki "Tajemnice Szczecina" pana Andrzeja Kraśnickiego jr .
Po drugie poprosić o autograf do tej książki.
Po trzecie poznać kilka nowych miejsc w Puszczy Wkrzańskiej .
Po czwarte poznać nowych ludzi którzy jeżdżą rowerami .
I po piąte , ale to już wszyscy wiedzą , natłuc kilometrów aby gonić Trendixa.
Rano zadzwonił Jewti i poinformował że też jedzie na wycieczkę i się umówiliśmy na ul. Arkońskiej.
Swoją drogą dobrze że zadzwonił bo bym zaspał.
No to w drogę .
Z Pilchowa przez Lasek Arkoński na miejsce spotkania.
Dalej już razem , cały czas pod górkę na Warszewo.
Jesteśmy na miejscu zbiórki.
Uczestnicy się zjeżdżają.
Informacje organizacyjne , pieczątki do książeczek dla uczestników konkursów, i wstępne określenie przebiegu trasy i atrakcji.
Jak się Jewti dowiedział że nie będzie asfaltu , średnia prędkość poniżej 20 km/godz. a dystans poniżej 150 km. , to się załamał.
Przewodnik naszej dzisiejszej wycieczki , jak zobaczył do jakiego stanu doprowadził mojego kolegę też się przejął i próbował powstrzymać dalsze niekorzystne informacje za wszelką cenę
Ale było za późno.
Jedyne co pozostało do zrobienia to wspólna fotka
i ruszenie w drogę.
Pierwszy postój i garść informacji o dalszej drodze.
No to w drogę.
Bruk nam nie straszny
A najmłodsze uczestniczki wycieczki aż rozsadza energia.
Następny punkt wycieczki .
Swego czasu to jeziorko już zwiedzałem ale zimą i w innym towarzystwie.
Tym razem oprócz widoków , dostaję również sporo wiedzy na temat otaczających nas terenów.
Ruszamy dalej.
Tu też już kiedyś byłem z wycieczką którą znalazłem na forum RS i którą prowadził Monter
Ale to było zimą i tak dawno temu że zdążyłem zapomnieć ( ach ta skleroza).
Podziwiam wszystko jakbym był pierwszy raz.
Przewodnik opowiada o dębach
Dzieciaki pozują do zdjęć
a "karawana" rusza dalej
i poznajemy uroki puszczy
i podążamy za przewodnikiem dalej
Następny punkt programu.
Dość ciekawe miejsce i dość urokliwe ale szlag człowieka trafia na ludzką głupotę i wandalizm.
a widoki naprawdę piękneDziewczynki jeszcze pełne wigoru , pozują do zdjęć
© siwobrody
jedziemy dalej.
I to miejsce jest dość ważne w dzisiejszej trasie.
W tym miejscu przewodnik straszy nas jakąś górką z którą trzeba będzie się zmierzyć.
Oj tam , strachy na Lachy , co to może być za atrakcja dla takich rowerzystów jak my.
I tu się myliliśmy.Droga pod górkę
© siwobrody
To nie droga , to piaskownica Droga piaszczysta
© siwobrody
Jak nawet rowerzyści wytrzymywali to rowery padały.
Ale , dla chcącego nic trudnego , więc przy pomocy scyzoryka awaria została osunięta.
Jedni jechali poboczem
inni pchali rowery przez piach
Tak przy okazji Jewti udowodnił mi że jego słabsze wyniki na "piaskowym podjeździe" nie są wynikiem słabszej kondycji a jedynie węższym oponom w jego rowerze.
Wreszcie koniec piaskowego podjazdu , bardziej przystosowanego dla miłośników MTB niż turystów .
Po odczekaniu chwili , aby wszyscy dotarli na szczyt , ruszyliśmy dalej .
Tak , tak , jak już ostatnie osoby dotarły , to zgodnie ze starą dewizą " są już wszyscy ? to czas zakończyć odpoczynek - ruszamy dalej"
Jesteśmy w Przęsocinie .
Stacja paliw której największą atrakcją jest wyeksponowany stary MIG.
Przewodnik opowiada o czasach , wcale nie tak odległych , gdy można było sobie zakupić różne egzemplarze wyposażenia armii za niewielkie pieniądze a dziś są to swego rodzaju rarytasy o całkiem konkretnej wartości .
Niektórzy łapali się za głowę że przegapili takie okazje.
Po wysłuchaniu informacji na temat miłośników militariów i związanych z tym tematem atrakcji dostępnych w różnych zakątkach kraju ruszamy w poszukiwaniu następnych ciekawych miejsc w Przęsocinie.
No ja jedno znalazłem.
I to obiekt który cały czas krążył w okolicy.
Jedna z najmłodszych uczestniczek wycieczki cały czas jechała na rowerze mojej ulubionej marki.
No tej atrakcji , to nawet przewodnik wycieczki nie przewidział.
Ale wracajmy do atrakcji jakie miał w zanadrzu przewodnik.
A to pomnik ku czci ( i tu nie wiadomo do końca czyjej bo dokumentnie zatarto wszelkie ślady w czasach PRL-u)
Ale nawet jak nie do końca było wiadomo o co chodzi to i tak wszyscy słuchali w skupieniu
Przy okazji oglądamy takie dawne obiekty których na szczęście nikt nie zniszczył.
i to pochodzące z czasów gdy Kolumb odkrył Amerykę.
Podziwiamy
A przewodnik palcami wskazuje " no i kto w to nie wierzy?"
Nikt się nie przeciwstawił.
Wracamy z powrotem do Puszczy Wkrzańskiej.
Niektórzy mają tych piachów trochę dość
inni całkiem dość.Najmłodsze uczestniczki opusciły siły
© siwobrody
W tym miejscu najmłodsi uczestnicy wycieczki opadli z sił i jako że byli już nie daleko od znanych im dróg podziękowali za dalszą wycieczkę.
I tak wszyscy byli pełni podziwu dla ich zdolności i hartu ducha i wytrzymałości.
Ci których siły nie opuściły ruszyli do Wodozbiorów.
A tam wieża i widoki.
A ja tradycyjnie zrobiłem sesję zdjęciową niektórym rowerom.
I jeszcze rzut obiektywu na wieżę widokową
I w tym miejscu miałem już zrealizowane trzy z pięciu powodów dla których wyruszyłem na wycieczkę .
Pierwszy , trzeci i czwarty.
Teraz przyszedł czas na realizację drugiego .
I się udało .
W moim egzemplarzu książki "Tajemnice Szczecina" mam osobisty wpis autora książki z dedykacją.
Właściwie to już niewiele do szczęścia potrzeba.
Został już tylko ostatni piąty powód.
Serdecznie dziękując przewodnikowi i organizatorom ruszamy w celu spełnienia ostatniego powodu.
I w związku z nim , pożegnaliśmy pozostałych uczestników wyprawy i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku.
Przewodnictwo objął Jewti.
W końcu doświadczony rowerzysta z grupy "koksów" .
Ruszyliśmy.
Podał nam azymut.
Jedziemy w wyznaczonym kierunku.
Trasa nie do końca była przejezdna.
Jako że nie do końca byliśmy przygotowani do trasy jak uczestnicy wycieczek Montera , to zawróciliśmy i pojechaliśmy bardziej cywilizowanymi drogami.
To znaczy tak się man wydawało bo nie o taką cywilizację nam chodziło :
Po ominięciu tego śmietnika ruszyliśmy dalej z powrotem do Przęsocina aby dojechać do szosy Szczecin - Police.
Jewti jak poczuł szosę to dostał takiego kopa że nikt nie mógł nadążyć.
I tak w trójkę : ja , Paweł , Jewti ruszyliśmy do Polic.
Najpierw Jewti , ja za nim , a za mną Paweł.
Jewti wiedząc o mojej rywalizacji z Trendixem przejął rolę trenera .
Opracował trasę i strategię.
Trasa była do Polic a strategia " zapieprzać tak szybko aby nikt nas nie wyprzedził" .
I niewielu się udało.
Z Przesącina do Polic co prawda z górki ale ............ pobiłem życiowy rekord szybkości na rowerze.
52.36 km/godz.
Kosmos.
Ale nie o szybkość a o dystans w wyścigu chodzi więc Jewti poprowadził trasą która była treściwa w kilometry.
Z Polic mieliśmy pojechać skrótami do Tatyni.
I pojechaliśmy .
Przez Jasienicę.
Właściwie to nie powinienem narzekać bo mogło być przez Berlin czy też w wersji maxi przez Paryż.
W Tatyni złapał nas przelotny deszczyk co zresztą można rozpoznać po minie mojego trenera
Zwiedziliśmy kościółek
i spiętrzenie wody w pobliskim miejscu.
Przy okazji zaliczając pierwsze opady deszczu.
Lekko zmoknięci ruszyliśmy do Tanowa gdzie przy herbatce i kawałku potężnego ciacha odpoczęliśmy , podeschliśmy i .......... ruszyliśmy dalej.
W Pilchowie pożegnałem współtowarzyszy podróży w tym swojego trenera i udałem się do domku.
Piąty powód wycieczki też został zaliczony.
I teraz boję się zasnąć bo trener zapowiedział na jutro " trasa Szczecin - Berlin " bez przystanków i tempo powyżej 30 km/godz.
To ja chyba wolę się poddać.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, piwko, Szczecin na rowerach, żubrówka
komentarze
Tunia na asfalcikach też można pogadać...
Ogólnie to super wycieczka i szkoda że nie będę mógł barać udziału w następnych...