Luty, 2014
Dystans całkowity: | 99.97 km (w terenie 1.00 km; 1.00%) |
Czas w ruchu: | 05:45 |
Średnia prędkość: | 17.39 km/h |
Maksymalna prędkość: | 31.60 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 49.98 km i 2h 52m |
Więcej statystyk |
Niedzielny relaks przy kawie.
-
DST
17.84km
-
Czas
01:08
-
VAVG
15.74km/h
-
VMAX
30.76km/h
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po sobotnim wyjeździe nie miałem ochoty na rower a właściwie to miałem , ale nie całe ciało chciało.
Pewna część zdecydowanie nie mała ochoty na ponowną styczność z siodełkiem.
Po przeprowadzeniu referendum większością głosów przegłosowano , że jednak pojadę ( przeciw głosował tylko tyłek , wstrzymały się od głosu nogi a reszta ciała była za).
W ramach kompromisu zarządziłem zamianę trasy ( krótka i spokojna) , towarzystwa ( żadnych koksów czy cyborgów) i roweru ( czytaj siodełka).
Tak więc po dogadaniu się z całym ciałem wyciągnąłem z garażu leciwą kobyłę , parę złotych włożyłem do kieszeni , aparat na szyję i luzacko w "cywilnych ciuchach" ( żadne tam pampersy , kaski czy rowerowe koszulki ) ruszyłem przez Lasek Arkoński na Jasne Błonia.
Ciepło , miło i przyjemnie. Oraz tłoczno.
Wiosna w środku zimy. Lasek Arkoński © siwobrody
W oddali piknik lutowy © siwobrody
Tłumy w lasku © siwobrody
Słoneczna pogoda © siwobrody
Czasami był problem aby przejechać , bowiem tłumy spacerowiczów to nie gęsi i gęsiego nie chodzą .
Po małej scysji po drodze , gdy otarłem się o panią która była skrajną osobą z sześcioosobowej rodzinki idącej " gęsiego " ale w szerz a nie wzdłuż dojechałem na Jasne Błonia.
Widok na Jasne Błonia © siwobrody
Ludzi zatrzęsienie.
I zwiastun wiosny w postaci kwitnących krokusów.
Pierwsze krokusy © siwobrody
Wiosna zimą © siwobrody
Zgodnie z planem podjechałem do caferower ale tam taka kolejka była że postanowiłem objechać Błonia dookoła i wrócić jak kolejka się zmniejszy.
Tłumy przy Cafe Rower © siwobrody
Pojechałem porobić jeszcze kilka zdjęć.
Czy aby na pewno to jest zima? © siwobrody
Tłumy , wielkie tłumy © siwobrody
I nagle stwierdziłem coś dziwnego.
Krokusy kwitną ale między aleją platanów a jezdnią a nie jak zwykle miedzy platanami a środkiem Błoni. Na tej części gdzie zawsze robiłem zdjęcia , krokusy - nie kwitną.
Tu też będą krokusy © siwobrody
Ale już niedługo się pojawią.
Jeszcze kilka dni i się pojawią następne krokusy © siwobrody
Być może , te które rosną bliżej jezdni, to nowe nasadzenia albo inna odmiana .
Wracam na kawę .
Naiwny. Jak wróciłem kolejka była jeszcze większą.
Myśałem że jak objadę Błonia dookoła to kolejka sie zmniejszy - oj naiwny © siwobrody
Tym razem już nigdzie się nie ruszałem tylko zająłem kolejkę.
Nie miałem zapięcia rowerowego więc kobyłkę postawiłem tam gdzie najmniej widać czyli pod latarnią.
Po zakupieniu kawy i przekazaniu kilku książek ( zacząłem robić porządki w piwnicy i znalazłem mnóstwo książek a cafe rower oprócz strawy cielesnej udostępnia również strawę duchową w postaci bezpłatnego udostępniania książek ) oddałem się degustacji kawy.
Po wypiciu ruszyłem skrótem dookoła w kierunku domu ( tej techniki nauczyłem się na ostatniej wycieczce).
Jeszcze rzut obiektywu na
Jasne Błonia z widokiem na Urząd Miejski © siwobrody
Widok na Rusałkę © siwobrody
Amfiteatr © siwobrody
Wszechobecne rowery © siwobrody
Różanka w wersji "zimowej" © siwobrody
Mało ludzi © siwobrody
Tu jeszcze nie widać wiosny © siwobrody
I tak na luzie bez zadyszki wróciłem do domu.
W domu jeszcze sprawdziłem relacje z ubiegłych lat i stwierdziłem że zdjęcia krokusów w 2012 pochodziły z ok. 20 marca a z 2013 roku z 14 kwietnia.
Tak więc można powiedzieć że tegoroczne krokusy są niezwykle wczesne i wyjątkowe.
I to by było na tyle.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, piwko, samotnie
Gdyby tak nie bolało miejsce kontaktu z siodełkim to byłaby niezwykle udana wycieczka
-
DST
82.13km
-
Teren
1.00km
-
Czas
04:37
-
VAVG
17.79km/h
-
VMAX
31.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od dawna miałem chęć na rower ,
tylko jakoś tak czas nie pozwalał na wycieczkę.
Tak za mną chodził ten rower i jakaś przejażdżka 20 -40km.
Ale w końcu zdecydowałem się . Pierwsza wolna sobota w lutym , piękna pogoda i jeszcze ta wiadomość "wycieczka od pałacyku do pałacyku ok 40 km " .
Tak jakoś to odczytałem zmęczonym wzrokiem bez okularów w piątek wieczorem.
Wreszcie się wyspałem ( w końcu wolna sobota i nie trzeba wstawać o piątej) , śniadanie , spacer z psem do lasu i przygotowania do wycieczki .
Właściwie to rozpoczęcie wycieczki jest gdzieś w mieście o 9 ,35 ale i tak przejeżdżają przez Głębokie to nawet jak nie zdążę na czas to złapię ich po drodze. Wreszcie jestem prawie gotów , jeszcze tylko wyprowadzić rower i w drogę . Na wszelki wypadek jeszcze się wróciłem aby doczytać szczegóły i .................. o cholera to co wczoraj czytałem to nie do końca to samo co dziś czytam.
"Zapraszam na przejażdżkę
śladami szczecińskiej historii od willi do willi. Dystans do
Trzebieradza ok 40 km + powrót dowolną trasą."
Dystans jak dla mnie akceptowalny ale bez tego "+ powrót dowolną trasą."
Dobra nie wolno być "miętkim" jadę , najwyżej zawrócę po drodze.
W naiwności swej wielkiej wyruszyłem licząc że wycieczka będzie turystyczno krajoznawcza jak napisano.
Nie no, właściwie to była turystyczna dla koksów bo nie przekraczali 39 km /godz. i krajoznawcza dla cyborgów bo robili przerwy żeby czasami rzucić okiem na krajobrazy.
Coby nie mówić do Tanowa dotarłem z wywieszonym jęzorem i oczywiście jako ostatni.
Pierwsza wycieczka w lutym , do Trzebieży pierwszy postój © siwobrody
Koniec zakupów i w drogę © siwobrody
Zanim zrobiłem zakupy w sklepie jak wielu innych uczestników i odpocząłem , wycieczka ruszyła.
To znaczy zanim ja ruszyłem , to już ich nie było widać.
Na szczęście Misiacz też wyruszył później , jeszcze po drodze się zatrzymał na rozmowę ze znajomym i zanim wyjechałem z Tanowa miałem już opiekuna i towarzysza podróży.
Ruszyliśmy " pędem" za peletonem.
Tzn. pędem ruszyliśmy ale po kilkuset metrach musiałem spuścić z tonu i prędkości.
Po wyjechaniu z Tanowa straciliśmy kontakt wzrokowy z peletonem więc Misiacz zadzwonił do Montera : "gdzie jesteście ".
Okazało się że peleton pojechał skrótem " dookoła " przez las.
Skoro tak to my gonimy szosą , i powinniśmy dotrzeć do punktu przystankowego na parkingu przy leśniczówce w Zalesiu.
Nasza dwuosobowa ekipa pościgowa ruszyła całkiem niezłym tempem. Misiacz jako trener rozprowadzający naszą grupę i ja jako parowóz sapiący ale jadacy w całkiem przyzwoitym ( jak dla mnie ) tempem. W przerwach miedzy sapaniem ( moim) prowadziliśmy rozmowy. Misiacz jako doświadczony rowerzysta udzielał mi wielu cennych wskazówek i dostosowywał prędkość do mojego ...... sapania ale tak umiejętnie nadawał tempo że jechaliśmy naprawdę dobrą prędkością .
Dojechaliśmy do Zalesia i ....... nikogo nie ma.
Aż tak ich wyprzedziliśmy ? W końcu peleton jechał lasem a my szosą więc pewnie mamy nad Nimi przewagę.
I skoro Oni jada lasem to pewnie będą przejeżdżać koło TOEE w Zalesiu więc wyjedziemy im naprzeciw a przy okazji pokażę Misiaczowi ten ciekawy i wart obejrzenia obiekt .
Jesteśmy w Zalesiu przed TOEE . Ja odtleniam organizm a Misiacz zagląda do środka i łapie w locie informatory i prospekty dotyczące ośrodka.
Peletonu nadal nie ma .
Wracamy do parkingu koło leśniczówki .
No nie ale ich odstawiliśmy . Jeszcze nie dojechali. No to co , ja wyciągam herbatkę , Misiacz jakąś przekąskę i czekamy.
Ale Misiaczowy nos wyczuł że coś tu jest nie tak. Dzwoni do Montera : "Gdzie jesteście ".
Odpowiedź brzmiała : "W drodze do Trzebieży ".
No tak do leśniczówki dotarli inna drogą i rozminęliśmy się.
To co , znowu bawimy się w ekipę pościgową. Zasuwamy czerwonym szlakiem , dalej zielonym szlakiem mnie szlag trafia że znowu muszę gonić za peletonem.
Droga naprawdę piękna , asfalt w środku lasu prawie zero samochodów ( mają zakaz , poza służbami leśnymi ) jest super.
Podziwiamy krajobrazy , zwierzynę leśną ( no z tą zwierzyną to trochę przesadziłem bo od mojego sapania zwierzyna kryła się w głębi lasu) .
Jedziemy , właściwie to już starciłem nadzieję że dojdziemy peleton gdy nagle
Wreszcie ich dogoniliśmy © siwobrody
Nawet chwila na wytchnienie była © siwobrody
Koniec przerwy i w drogę © siwobrody
No to w drogę . W towarzystwie całego peletonu .
Po chwili z widokiem peletonu przede mną .
A po niedługim czasie z widokiem na znikający w oddali peleton.
Tym razem jako moja "obstawa" został ze mną już nie Misiacz ale też Paweł.
Dotrzymywał mi towarzystwa , wspierał w moich wysiłkach aby gonić peleton i kontrolował abym się nie zasapał na śmierć.
W pewnej chwili zostawił mnie samego i poleciał do przodu aby sprawdzić gdzie peleton będzie skręcał i tam postanowił poczekać na mnie.
I czekał . Zresztą nie tylko On.
Ruszyliśmy lasem do celu naszej wycieczki czyli willi nad Zalewem.
Co niektórzy uczestnicy na widok mojej czerwonej twarzy i słysząc wydawane przeze mnie odgłosy pocieszali " nie martw się to już tylko 100 metrów " . Po 900 metrach dojechaliśmy do celu.
Jesteśmy u celu © siwobrody
Celem był ten pałacyk nad Zalewem Szczecińskim © siwobrody
Jeszcze zbiorowa fotka pod bramą w oczekiwaniu na jej otwarcie.
Zbiorowa fotka przed bramą © siwobrody
I ruszamy w głąb posiadłości.
I wjeżdżamy do środka © siwobrody
I oczywiście najpierw fotografujemy © siwobrody
Widok na pałacyk © siwobrody
Widok z boku © siwobrody
Widok na zalew za pałacykiem © siwobrody
Pałac od strony zalewu © siwobrody
"reprezentacyjne " schody wejściowe © siwobrody
Zostajemy zaproszeni do zwiedzania wnętrza pałacyku © siwobrody
Wewnątrz budynku © siwobrody
Schody , a właściwie ich resztki © siwobrody
Wnętrza w dość kiepskim stanie © siwobrody
Wnętrza pałacyku © siwobrody
Wnętrza pałacyku © siwobrody
Wnętrza pałacyku © siwobrody
Wnętrza pałacyku © siwobrody
Zwiedzamy i fotografujemy © siwobrody
Zwiedzamy i fotografujemy wnętrza © siwobrody
Oraz w górę i w dół © siwobrody
Robimy zdjęcia z "okien " pałacu © siwobrody
I wracamy przed pałacyk © siwobrody
Widok na Zalew .W oddali widać wiatraki pod Wolinem © siwobrody
Widok na tor wodny Szczecin - Świnoujście © siwobrody
Sesja zdjęciowa przed frontem pałacyku © siwobrody
I zdjęcie z rowerowego aparatu - ustawienie © siwobrody
Zdjęcie z rowerowego aparatu - szybko na plan zdjęciowy © siwobrody
Zdjęcie z rowerowego aparatu - i fotka sama się zrobiła © siwobrody
Ciąg dalszy sesji zdjęciowej © siwobrody
Przed wyjazdem główny organizator dzisiejszej wycieczki wygłosił wykład na temat historii tego obiektu .
Koniec zwiedzania i odpoczynku.
Kierunek dalszej jazdy to ................ w zależności kto gdzie chce: część do Niemiec , inni do Nowego Warpna i większość do Trzebieży.
Wybrałem grupę do Trzebieży bo .............................gdy znowu zostanę z tyłu to łatwiej mi będzie samodzielnie trafić do domu a po drugie w Trzebieży jest przystanek autobusowy ( gdyby co).
Klasycznie : chwila w peletonie , po chwili za peletonem , nastepnie z widokiem na oddalajacy się peleton i wreszcie z widokiem na znikający punkt.
Wreszszszszszszscie Trzebież.
Tradycyjnie w pogoni za peletonem © siwobrody
Jeszcze kawałek © siwobrody
Nagle patrzę a poniektórzy uczestnicy wycieczki już ...................................... ruszają dalej.
I jest - drugi punkt wycieczki © siwobrody
Okazało się że to nie koniec przerwy i dalsza jazda lecz prozaiczne wyruszenie na poszukiwanie toalet.
Docieram nad sam Zalew Szczeciński.
Paweł szuka dobrego miejsca do zdjęć © siwobrody
A reszta podziwia jego wyczyny © siwobrody
Ja podziwiam gustowny ocieplacz dla termosu Misiacza © siwobrody
Ruszamy dalej podziwiać pięknie zagospodarowane tereny w Trzebieży wzdłuż Zalewu Szczecińskiego © siwobrody
I okoliczne atrakcje dla turystów .
Mechaniczne kucyki © siwobrody
Place sportowe © siwobrody
Statki piratów © siwobrody
Promenady z miejscami do wypoczynku © siwobrody
I nareszcie miejsce do opalania w tym pięknym lutowym słońcu © siwobrody
Małpi gaj dla dzieci i nie tylko © siwobrody
Raj dla rolkarzy , deskorolkowców i rowerzystów którzy bardziej wolą skakać niż jeździć © siwobrody
Dalej w drogę © siwobrody
O , jakaś nie zaplanowana przerwa © siwobrody
To przerwa na rozwiązanie zagadki którą już kiedyś na forum RS zadał Ernir " Co miał autor na myśli ?" © siwobrody
Koniec zwiedzania Trzebieży. Ruszamy w kierunku Szczecina .
Właściwie to ja już mam dosyć . Czuję nie tylko zmęczenie ale i powoli coraz bardziej odczuwam pewną część ciała która ma styczność z siodełkiem.
Tradycyjnie gonię peleton.
Powrót , czyli ponowne ściganie peletonu © siwobrody
Choć po wyjeździe z Trzebieży okazało się że nie byłem wcale ostatni.
O za mną ktoś jeszcze jechał? © siwobrody
Dale już klasyka .
Tym razem za mną już nikogo nie ma © siwobrody
Powrót tą samą drogą.
Ponowny przystanek czyli parking przy leśniczówce w Zalesiu.
Tym razem już cała ekipa . przerwa była na tyle długa że zdążyłem dojechać wypić herbatkę , coś przekąsić i odpocząć.
Przerwa przy leśniczówce Zalesie © siwobrody
Druga strona za ławą przy leśniczówce © siwobrody
Po przerwie ruszyliśmy do domu . Peleton pojechał lasem czyli skrótem dookoła a ja szosą w towarzystwie Ani która nie chciała jechać lasem na kolarzówce.
Oczywiście nie obyło się bez żartów typu : "Anka a wytrzymasz tempo jazdy - bo taka powolna jazda z Siwobrodym jest strasznie męcząca".
Ania zacisnęła zęby i ruszyliśmy.
Po chwili Ania zaproponowała technikę jazdy która miała mi pozwolić utrzymać dobre tempo i zapewnić dojechanie do planowanego miejsca spotkania ( sklep w Tanowie) przed peletonem.
Wprowadziła mnie w trans ( no takie adin dwa tri ) patrz w jeden punkt i postaraj się go nie stracić z oczu .A jak się postarasz to dostaniesz nagrodę.
No to zacząłem się wpatrywać.
Patrz w jeden punkt i staraj się go nie spuścić z oczu - sposób na dotrzymywania tempa © siwobrody
Wpatrywałem się coraz bardziej i marzyłem o tej nagrodzie.
Patrz w jeden punkt i staraj się go nie spuścić z oczu - sposób na dotrzymywania tempa - ej to działa!! © siwobrody
Wszystko byłoby dobrze , tempo mieliśmy w okolicach 20 km/godz. , ale tuż przed Tanowem z wysiłku pojawiły mi się mroczki przed oczami.
Cholera tak blisko a ja już tracę koncentrację i zaraz wypadnę z transu.
I stało się . Już po takiej wspaniałej nagrodzie. Szlag.
I w tej chwili Anię zaczepiły jej koleżanki jadące z naprzeciwka i usłyszałem " jedź dalej do sklepu a nagroda cię nie ominie ".
I pojechałem.
I dojechałem.
I nagrodę dostałem.
Ludzie po raz pierwszy w dniu dzisiejszym i nie tylko , dojechałem do planowanego punktu spotkania jako pierwszy.
Dojechałem , zaparkowałem i poczułem się jak "miszczu".
I zacząłem z tej radości balować. Cytując pewnego autora wierszy ( z pewnymi przeróbkami ) wyglądało to tak : "siedzi , pije , lulki pali tańce hulanki swawole , ledwo ławki nie rozwali ha ha hi hi hejże hola."
Nawet włączyłem aparat aby uwiecznić ten historyczny moment i ustawiłem się z widokiem na ulicę z której powinien nadjechać peleton ale nikogo nie widać.
Za to pojawiła się Ania i powiedziała " jedźmy dalej bo i tak ledwo zipiesz więc dogonią nas po drodze. Jak powiedziała tak zrobiliśmy.
I jak powiedziała nas dogonili.
Tylko nie powiedziała że znowu wszyscy będą mnie wyprzedzać.
Nagle na wysokości zjazdu do Bartoszewa zobaczyłem że wszyscy zatrzymują się na nieplanowany postój.
O co chodzi , czyżby ktoś złapał gumę? .
Nie , ten nieplanowany postój wynikał ze względu na znalezienie trupa na poboczu.
O kurcze , trup przy drodze © siwobrody
Chłopaki rzucili się na ratunek © siwobrody
Najpierw masaż serca © siwobrody
Chcieli zrobić usta -usta ale trup nie miał głowy © siwobrody
Okazało się że to zombi bez głowy i aby nikomu nie zrobił krzywdy przymocowali go do drzewa © siwobrody
Nie dosyć że zombi to jeszcze kameleon .
Po chwili zombi zaczęło przybierać postać uczestników wycieczki.
Zombi kameleon 1 © siwobrody
Zombi kameleon 2 © siwobrody
Zombi kameleon 3 © siwobrody
Zombi kameleon 4 © siwobrody
Aż wreszcie , wysysając energię z uczestników naszej wycieczki , odzyskał swoją postać w całości i pojawiła się jego głowa.
I w końcu zombi z własną głową © siwobrody
Zombi uratowany a my możemy ruszać dalej .
I tradycyjnie znowu oglądałem plecy peletonu.
I znowu na końcu © siwobrody
Tym razem jako opiekuna miałem Montera który pilnował abym nie zasłabł po drodze.
I wreszcie meta.
Koniec wycieczki © siwobrody
Po podziękowaniu za wspólną przygodę , zmęczony i szczęśliwy ruszyłem do własnego domu .
Ostatnie metry już pieszo bo ból przedłużenia pleców stał się nieznośny.
Rower do garażu a ja chciałem na chwilkę usiąść .
Nic z tego. No to może się położę . Owszem to da się zrobić ale pod warunkiem że będę leżał na brzuchu.
Kąpiel też nie przyniosła ulgi.
Kurcze na czym tu usiąść aby nie odczuwać bólu?
I nagle doznałem olśnienia . Przecież prawie każdy ma w domu siedzisko które jest idealne dla rowerzysty który zbyt długo siedział na siodełku rowerowym .
I to wynalezione na długo przed rowerem.
Jedyne siedzisko na którym można bezboleśnie usiąść po zbyt długiej jeździe na rowerowym siodełku © siwobrody
Na drugi raz do pisania relacji po zbyt długiej wycieczce przenoszę się do łazienki.
Kategoria mieszanka piorunujaca, Z Rowerowym Szczecinem