Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 165.31 km (w terenie 3.00 km; 1.81%) |
Czas w ruchu: | 09:38 |
Średnia prędkość: | 17.16 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.00 km/h |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 55.10 km i 3h 12m |
Więcej statystyk |
Bolek i Lolek 40 lat później.
-
DST
81.98km
-
Teren
3.00km
-
Czas
04:38
-
VAVG
17.69km/h
-
VMAX
47.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko zaczęło się od tego że Tunia powiedziała Wojtkowi "Trendixowi " o imprezie w Rosówku , a Wojtek powiedział mi , a ja powiedziałem Wojtkowi że jak nie będę pracował to pojadę , a Wojtek powiedział Tuni że jak się uda to pojedziemy , a Tunia powiedziała
....... no więc wyruszyliśmy. I tak w drodze do Kołbaskowa przyszło mi na myśl że my obaj , to dziś będziemy jak Bolek i Lolek na dzikim zachodzie. Wiem że nie wszyscy wiedzą kto to jest Bolek i Lolek tak więc w ramach informacji spróbuję przybliżyć te postacie.
https://www.youtube.com/watch?v=Dbaini2QMqQ
Na początku te filmy były czarno białe później powstały wersje w kolorze , a na koniec z głosami .
A tak wyglądają dziś
Bolek i Lolek na dzikim zachodzie © siwobrody
Tak więc Bolek i Lolek ruszyli na dziki zachód , czyli zaczęli wycieczkę wzdłuż zachodniej granicy do Kołbaskowa .
Dla czego dziki zachód ? Ano bo co poniektórzy rowerowi znajomi twierdzą że jazda po tych terenach to jak na dzikim zachodzie . Tubylcze plemiona indiańskie ( czytaj kierowcy samochodów ) dybią na białe twarze ( czyli rowerzystów) i nawet jak nie chcą zabić to przeganiają ze swoich terytoriów ( czyli ulic) . Nie wiem o co chodzi ale my trafialiśmy na plemiona które miały zakopany topór i nie były na ścieżce wojennej i nie przysparzały nam najmniejszych kłopotów. A może to dla tego że co jakiś czas wraz z Wojtkiem paliliśmy "fajki pokoju"? .
W każdym razie spokojnie jechaliśmy do celu zatrzymując się po drodze i zwiedzaliśmy z przewodnikiem w ręce mijane miejscowości.
Najpierw Dobra. Zwiedzamy kościół z niezwykle zadbanym otoczeniem pełnym pięknie utrzymanej roślinności oraz sąsiadującym z nim domem zakonnym.
Kościół w Dobrej © siwobrody
W Dobrej Wojtek zwiedza zabytki © siwobrody
Dobra - kościół © siwobrody
Brama wejściowa © siwobrody
Następnie ruszyliśmy na poszukiwanie tablicy pamiątkowej która powinna mieścić się w samym centrum Dobrej.
Szukamy , szukamy i znaleźliśmy.
Pamiątkowa tablica.
Ale konia z rzędem tamu kto wie gdzie ona jest. To najbardziej niesamowite miejsce jakie można wymyślić.
Dalej pojechaliśmy szukać zabudowań folwarcznych i pięknego starego parku z ciekawymi okazami drzew.
Znaleźliśmy lecz park jest już własnością prywatną i nie ma do niego dostępu.
Park w Dobrej - teren prywatny © siwobrody
Ruszamy dalej do Lubieszyna. Przed nami cała seria górek . I widać na zdjęciu poniżej jak ładnie "czerwonoskórzy " omijają nas szerokim łukiem.
W drodze do Lubieszyna © siwobrody
Podziwiamy piękne krajobrazy.
Widoki po drodze © siwobrody
Piękne widoki © siwobrody
Dojeżdżamy do miejscowości Dołuje i robimy przerwę.
Byliśmy, jesteśmy , będziemy ......... na rowerach © siwobrody
Fajne miejsce na odpoczynek dla rowerzystów.
Postój w Dołujach © siwobrody
Ruszamy do Kościna . Dziury takie że nie trzeba znaków ograniczających prędkość. Samochody jadą wolniej niż my.
W Kościnie droga się kończy , Oglądamy kościółek
Zwiedzamy zabytki © siwobrody
Kościółek w Kościnie © siwobrody
i ruszamy polami , czarnym szlakiem w dalszą drogę.
Czarnym szlakiem © siwobrody
Z ciągłymi przerwami na zdjęcia.
Sesja przy jeziorku © siwobrody
Jeziorko © siwobrody
Po drodze przeprawiamy się przez sterty obornika . Na szczęście już podsuszonego.
Jak to Wojtek powiedział - " gówniana droga " © siwobrody
dalej "piękną drogą "
Taki sobie szlak © siwobrody
bardzo urokliwą , starą drogą
Urokliwa aleja © siwobrody
I dojeżdżamy do Bobolina.
Następny zabytek © siwobrody
Wojtek uwiecznia wszystko aparatem © siwobrody
I kościółek w pełnej okazałości © siwobrody
Pogoda wspaniała . Ani za gorąco ani za zimno. Wiatr niewielki.
Jedziemy dalej.
W drodze do Warnika © siwobrody
W Warniku małe spotkanie towarzyskie
Spotkanie w drodze © siwobrody
Ruszamy dalej. W oddali po niemieckiej stronie widać chmury i padający deszcz.
W oddali chyba pada © siwobrody
Jesteśmy blisko granicy. Wojtek zarządza przerwę. W ramach przerwy robimy zdjęcia.
Rzepak jak okiem sięgnąć © siwobrody
Przystanek i oczekiwanie na ...... © siwobrody
I w tym miejscu wracam do historii Bolka i Lolka. Jak już wspominałem najpierw były świetne czarno-białe kreskówki , później robiono ( zgodnie z postępem ) w kolorze. Następny etap to użyczenie postaciom głosu . Dalszy etap to robienie całych seriali tematycznych ( np. Bolek i Lolek na dzikim zachodzie ) oraz filmów długometrażowych .( Dokładnie nie pamiętam kolejności i możliwe że ją poplątałem ale ilość zmian się zgadza)
To jeszcze dało się jakoś przeżyć. Ale w końcu , czy to pod wpływem sufrażystek czy innych feministek a może pod wpływem parytetów czy poprawności politycznej w każdym razie do serialu wkręciła się ......................................... Tola.
https://www.youtube.com/watch?v=JJ8DGYZRwIk
Więc i my poszliśmy za tą modą i daliśmy się namówić na dalszą część wycieczki w towarzystwie
No i następna uczestniczka dojechała © siwobrody
Teraz już w trójkę Bolek , Lolek i Tola ( czyli Tunia) ruszamy w drogę na niemiecka stronę.
Rolę przewodnika przejmuje Tola tzn. Tunia i postanawia pokazać nam swoje ulubione miejsca i trasy.
Po niemieckiej stronie © siwobrody
Widoki w drodze © siwobrody
Niemieckie drogi © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 2 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 3 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 4 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 5 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 7 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 8 © siwobrody
Oglądamy ulubione widoczki Tuni 10 © siwobrody
Następny etap to przystanek nad urokliwym jeziorkiem.
Faktycznie miłe i sympatyczne miejsce.
Sielski nastrój nad jeziorkiem © siwobrody
Widok na jezioro © siwobrody
Nad nami gromadzą się ciemne chmury © siwobrody
Nadciąga burza © siwobrody
I zaczęło padać © siwobrody
Ja już nic nie powiem ale to wszystko wina parytetów. Jakby Bolek i Lolek trzymali się polskich wsi i pól to ( może i nie widzieliby tylu pięknych miejsc ) nie wpadli by pod rynnę. To wszystko wina Toli. Burza z piorunami , ulewa i jeszcze ta trzęsąca się ze strachu Tola .
że nie wspomnę o moim złamanym zębie na serniku Toli tzn. Tuni. ( no dobra , ten ząb to wcześniej pękł na batoniku jaki dostałem od Wojtka) .
Ulewa była ......... piękna. Widok Tuni zalanej deszczem bezcenny.
Piękna pogoda © siwobrody
Wojtkowi deszcz nie przeszkadzał w robieniu zdjęć.
Pod drzewami też pada © siwobrody
Zrobiło się chłodniej i zacząłem myśleć o jakimś gorącym kawałku mięsa.
Mięsko się znalazło ale małe i nie miałem ogniska.
Mięsko przypełzło © siwobrody
Ale przetestowałem pokrowiec na sakwy i jestem z testu zadowolony.
Dobrze że mam pokrowiec na sakwę © siwobrody
Deszcz się uspokaja.
Powoli burza przechodzi © siwobrody
Powoli ruszamy w dalszą drogę.
Droga po ulewie zmieniła się w błotną maź © siwobrody
Naprawdę powoli , bo błoto jest tak śliskie że nogi dosłownie ślizgają się jak na ślizgawce.
I po deszczu © siwobrody
Ruszamy dalej w drogę . Po kilku kilometrach okazuje się że droga jest ........... sucha.
Tam gdzie byliśmy lało a tam gdzie teraz przejeżdżamy mokro jest tylko pod fontanną.
Fontanna po drodze © siwobrody
Po niedługim czasie , jadąc i rozmawiając , w coraz lepszych humorach dojeżdżamy do celu.
Jesteśmy między Kołbaskowem a Rosówkiem na terenie jakiegoś toru crossowego w miejscu gdzie odbędzie się inscenizacja zdobywania Szczecina z czasów drugiej wojny światowej. I to dokładnie w rocznicę " wyzwolenia" Szczecina 26 kwietnia.
Ale zanim zaczniemy zwiedzać ........ Wojtek , nasza medialna gwiazda , musi udzielić wywiadu dla telewizji.
Wojtek jak zwykle udziela wywiadu © siwobrody
Jak zwykle musi tłumaczyć że :" tak , ja jestem reprezentantem Szczecina Na Rowerach ale jestem ze Stargardu".
Gwiazda medialna © siwobrody
No dobrze , to póki Wojtek udziela się medialnie to ja sobie pozwiedzam.
Przygotowania do inscenizacji © siwobrody
Przygotowania do inscenizacji 3 © siwobrody
Przygotowania do inscenizacji 4 © siwobrody
Przygotowania do inscenizacji 5 © siwobrody
I gdy tak sobie zwiedzałem , moim oczom ukazał się następny zaprzyjaźniony rowerzysta.
Powiększa się grono znajomych © siwobrody
I nie była to ostatnia osoba z grona rowerowego którą spotkaliśmy w tym miejscu.
Trochę zgłodniałem więc poszedłem poszukać coś do zjedzenia.
Przygotowania do inscenizacji zwiedzanie © siwobrody
A w tej kuchni polowej jak to w wojsku bywało porządna wojskowa grochówa.
Wiec zakupiłem i się posiliłem. Była dobra i wcale nie zabytkowa lecz świeża i z wkładką.
Przygotowania do inscenizacji zwiedzanie © siwobrody
Dalej zwiedzam.
Przygotowania do inscenizacji - zwiedzanie © siwobrody
I cały czas mam wrażenie jakby mnie ktoś obserwował. Ki czort. Dyskretnie się rozglądam wokół i nic.
I nagle spoglądam w górę.
W górze współczesne drony © siwobrody
No tak , cały czas jesteśmy obserwowani.Czyżby jakieś obce mocarstwa podejrzewały że to tajne ćwiczenia wojskowe a nie odtwarzanie bitwy historycznej?
A może to następna ekipa telewizyjna robi film o Wojtku?
Wojtek niczego nie podejrzewając razem z Tunią szykują sobie miejsce do filmowania i robienia zdjęć.
Nasi fotoreporterzy w akcji © siwobrody
Na planie przyszłej walki ostatnie przygotowania.
Ostatnie przygotowania © siwobrody
Godzina rozpoczęcia pokazu wybiła. Dowódca jednostek niemieckich pokazuje że już czas i choć jest świadom że tą bitwę przegrają to porządek musi być i skoro czas przyszedł to czas zaczynać.
Zaczynamy - rozkaz wydany © siwobrody
I się zaczęło.
Najpierw radziecki zwiad © siwobrody
Ostrzał był ostry © siwobrody
Wojska niemieckie się przegrupowują © siwobrody
Nadjeżdża T-34 © siwobrody
Niemcy są na to przygotowani © siwobrody
No i czołg wyeliminowany © siwobrody
Armia radziecka w ataku © siwobrody
Nawet są miotacze płomieni © siwobrody
Żołnierze radzieccy zdobywają okopy © siwobrody
Oczywiście pokazałem tylko kilka zdjęć a cała akcja i inscenizacja to prawie półgodzinny pokaz.
Impreza ma charakter cykliczny i odbywa się co roku. Polecam wszystkim którzy nie widzieli.
My też będziemy się zbierać. Jeszcze tylko zdjęcie
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie na koniec © siwobrody
I ruszamy do Kołbaskowa do Tuni na kawę .
Po kawie i sympatycznych pogaduszkach ruszamy z Wojtkiem w drogę powrotną do domu.
Słoneczko powoli zachodzi za horyzontem a my mamy jeszcze kawałek drogi przed sobą.
Zaraz słoneczka nie będzie © siwobrody
Tym razem już za późno na zwiedzanie . Jedziemy bez zbędnych przerw.
Ale na przerwę w Zjawie i herbatkę owocową , naturalna z kawałkami owoców czas się znajdzie.
Ostatni przystanek - Zjawa © siwobrody
Podsumowując bardzo udany dzień i sympatyczna wycieczka z atrakcjami ( no , poza atrakcją typu złamany ząb).
I tak od czasu do czasu warto poznać dawne czasy i historyczne wydarzenia.
A na koniec powiem ze wstydem że do dziś nie wiem która z postaci to Bolek a która to Lolek.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, mieszanka piorunujaca
Między śniadaniem a obiadem.
-
DST
13.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
13.00km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę lało ,pogoda zrobiła się dopiero dziś.
Po kilku próbach namowy udało się wyjechać z siostrzeńcami na króciutką przejażdżkę.
Króciutką bo śniadanie świąteczne wcześnie się nie zaczyna ale za to długo trwa
Trasy nie opowiem bo terenów nie znam ale byliśmy w okolicach Lasku Kabackiego , jakiejś górki a tak w ogóle to jeździliśmy ścieżkami rowerowymi , czasami ulicami a w miejscach gdzie nie było ścieżek a ruch na ulicach był duży ( mimo święta ) chodnikami.
Pogoda cudowna a zapachy z kwitnących drzew upajające . Szkoda że mieliśmy tak mało czasu .
Niestety , musieliśmy wracać znowu do stołu
Ech te święta.
W każdym razie po Warszawie da się jeżdzić.
Kategoria śWIĄTECZNIE
Nareszcie rowerowy wyjazd. Do Kołbaskowa wzdłuż granicy po polskiej stronie.
-
DST
70.33km
-
Czas
04:00
-
VAVG
17.58km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bladym świtem powrót z Warszawy . Z dworca do domu , kąpiel , lekka drzemka , śniadanie iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii na rower.
Pogoda od rana piękna , słoneczna ale wieje momentami solidnie.
Dziś mnie nic nie powstrzyma przed wyjazdem. Pakuję , jak zwykle , pełno różnych zupełnie niepotrzebnych rzeczy w sakwy i w drogę.
Kierunek na Tanowo , skręt na Bartoszewo i tuż przed samym Bartoszewem w lesie kilka metrów od drogi ustawia się cała rodzina dzików do ..... sesji zdjęciowej. To szybko aparat z sakwy ( a , to była jedna z niewielu rzeczy w sakwie która się dziś przydała) i już prawie bym zrobił masę świetnych ujęć gdyby ... no właśnie dlaczego zawsze mi się trafia jakieś gdyby. Standardem bywało zapomnieć schować przygotowany aparat do sakwy, dość często pakowałem aparat bez baterii ( zapomniałem wyjąć z ładowarki ) ale tym razem aparat ponad miesiąc leżał bez baterii i skasowały się wszystkie ustawienia. Zwierzyna spokojnie pozowała i zupełnie na mnie nie zwracała uwagi więc zacząłem szybko ustawiać wszystko co trzeba. Mimo że ręce się trzęsły po dwóch minutach byłem gotów. Dokładnie na 10 sekund przed zakończeniem moich ustawień wredne , złośliwe dziki .................................poszły w las.
A pies im mordę lizał ( choć może jednak nie bo szkoda i dzików i psa).
Ruszam dalej ale już mając aparat gotowy do zdjęć. Tyle tylko że wieje jak cholera i jade dość powoli więc nie robię zbyt dużo przerw bo planowana trasa daleka ( jak dla mnie) a czas mam ograniczony.
Mijam Sławoszewo , dojeżdżam do Dobrej i ruszam w dziewiczą jak dla mnie trasę , bo po raz pierwszy jadę do Lubieszyna.
Piękna asfaltowa droga , mało samochodów , wszystkie kulturalnie wyprzedzają z dużym zapasem , a ja dziś jadę tylko po polskiej stronie i tylko ............ takich kulturalnych kierowców spotykam.
Kierunek Lubieszyn © siwobrody
A teraz widok na drogę którą jechałem
W drodze do Kołbaskowa wzdłuż granicy po polskiej stronie © siwobrody
I fotka na potwierdzenie że wiało.
Pogoda dość przyjemna , sporo słońca ale silny wiatr © siwobrody
Dojechałem do Lubieszyna i zatrzymuję się obok ciekawej chałupy.
Dom z dachem z darni © siwobrody
Co w niej takiego ciekawego?
Ano dach wykonany z darni. Tak jak się spotyka w niektórych rejonach Skandynawii i nie tylko ( w Wolinie w osadzie wikingów też) .
Trawnik na dachu © siwobrody
Jeszcze jedno ujęcie dachu z darni © siwobrody
Ruszam dalej polskimi , czasami dziurawymi drogami i dojeżdżam do miejscowości Kościno.
Tu się kończy droga i zaczyna szlak polami i polnym drogami.
Ruszam dalej starym czarnym szlakiem © siwobrody
Wokół zielono © siwobrody
Widoki na pola © siwobrody
Dalej polami © siwobrody
W oddali coś widać © siwobrody
Pomyłkowo wjechałem na asfalt
Dalej w drogę © siwobrody
I zabłądziłem do samej granicy.
Niechcący dojechałem do granicy © siwobrody
Zgodnie z założeniem że dziś jeżdżę tylko po polskiej stronie zawróciłem i z powrotem wbiłem się w polne drogi.
Znowu polnymi drogami wśród pól © siwobrody
W tym miejscy muszę zrobić przerwę w wpisie bo .... złapał mnie skurcz w obu nogach. Nie wiem o co chodzi bo wcześniej nie miałem takich problemów. Może problem w tym ze dziś piszę bez pomocy wywaru z ziół? No już dobrze , trochę pochodziłem i na razie przeszło. Wracam do pisania.
Piękne stare drzewa © siwobrody
Żurawie na polu © siwobrody
Ruszam dalej -przez Bobolin , Warnik , Barnisław , Smolęcin do do Kołbaskowa.
Dziś nie zwiedzam a jedynie przyglądam się mijanym miejscom planując w przyszłości zrobić dłuższą wyprawę tą trasą ze zwiedzaniem.
Wreszcie docieram do Kołbaskowa. I co dalej ? Wracać tą samą trasą czy inną a może ........................... odwiedzić Tunię?
No to telefon do przyjaciela :" Wojtek masz numer do Tuni? " I po chwili dzwonię i wpraszam się w odwiedziny.
I nie tylko że mam okazję odwiedzić Tunię na jej włościach ale i zupełnie niespodziewanie spotykam Joannę i Artura .
I jestem w Kołbaskowie u Tuni © siwobrody
Po poczęstunku zwiedzam Tuniowe królestwo.
Podziwiam galerię obrazów Tuni.
Zwiedzam wnętrze domu Tuni © siwobrody
Galeria Tuni © siwobrody
I następne obrazy © siwobrody
Jest co oglądać © siwobrody
Dobra wystarczy , mam jeszcze kilkanaście zdjęć obrazów ale co za dużo to nie zdrowo. Kto chce niech się umawia z panią "kustosz" na zwiedzanie.
Po pogaduszkach ruszyłem w drogę powrotną a Tunia zabrała Joannę i Artura na wycieczkę po okolicy.
Czas mnie trochę gonił i wiatr dawał się we znaki więc zmodyfikowałem drogę powrotną i zrezygnowałem z jazdy po drogach polnych.
Tym razem cały czas asfaltem ale podobną trasą ( jedynie odcinek z Bobolina do Lubieszyna pojechałem przez Stobno i Dołuje)
Dojeżdżając do domu czułem dzisiejszy dzień i w tyłku i w nadgarstkach i nawet w nogach.
Ale było warto.
Od dziś, w Wyścigu Niepokoju w którym uczestniczę wspólnie z Wojtkiem z powrotem odzyskałem koszulkę lidera.
I nie ważne że jutro ją stracę . Na dziś jest moja. No chyba że jutro będzie śnieżyca lub burza z piorunami to bedę ją miał na dłużej.
Kategoria samotnie