siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2020

Dystans całkowity:526.42 km (w terenie 60.40 km; 11.47%)
Czas w ruchu:29:14
Średnia prędkość:18.01 km/h
Maksymalna prędkość:41.02 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:65.80 km i 3h 39m
Więcej statystyk

Krótki trening z Natalką

  • DST 46.53km
  • Czas 02:00
  • VAVG 23.27km/h
  • VMAX 39.92km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 września 2020 | dodano: 30.09.2020

Tradycyjna krótka pętla przez Tanowo - Dobieszczyn -Dobra -Bartoszewo. 
Początek ciężki ale udało mi się rozkręcić . Tylko jedna przerwa. Czas całkowity 2,10 . Ciepło i przyjemnie. Ok. 18,40 po powrocie prawie 15 stopni .


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 33.31km
  • Teren 5.40km
  • Czas 01:31
  • VAVG 21.96km/h
  • VMAX 40.64km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 września 2020 | dodano: 28.09.2020

Zmiana trasy. Bardziej spokojniej i część trasy po lesie. Pilchowo - Tanowo- kierunek Police  - skręt na Z. Chemiczne - wzdłuż Z.CH od zachodniej  strony - Jasienica - Turznica - droga pożarowa 27 - Tanowo- Pilchowo.  Jedna przerwa na sprawdzenie stanu grzybów w lesie ( są ale tylko niejadalne). Chłodno . 
Wynik niezbyt imponujący ale tygodniowa przerwa w jeżdżeniu zrobiła swoje a i chłodek tez nie pomagał. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 46.53km
  • Czas 01:57
  • VAVG 23.86km/h
  • VMAX 41.02km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 września 2020 | dodano: 21.09.2020

Dalsze trenowanie z Natalką i testowanie czołgu. Tzw. krótka pętla : Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn , Stolec, Dobra , Sławoszewo , Bartoszewo , Pilchowo.
Łączny czas od wyjazdu do powrotu 2 godz., 15 min. Dwie przerwy. 
Czuć koniec lata. Wracając do domu czuliśmy podmuchy zimnego powietrza . I niestety coraz szybciej robi się ciemno. 
Trzeba przygotować lepsze oświetlenie i zabierać ubrania na zmianę. Dobrze że na razie nie pada. 
Ale ważne że stałą trasę robimy z minimalnym ale zawsze postępem. Po raz pierwszy czas jazdy poniżej 2 godz. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

"czołgiem" po niemieckich landach.

  • DST 155.99km
  • Czas 07:29
  • VAVG 20.84km/h
  • VMAX 32.68km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 września 2020 | dodano: 20.09.2020

Plan był następujący:
"Pilchowo , Trzebież, Nowe Warpno , Rieth , Ueckermünde , Dobieszczyn , Stolec , Dobra , Sławoszewo, Bartoszewo , Pilchowo.
Trasa ok. 130 km. Tempo raczej spokojne 18-22 km/godz.
Kilka przerw na zdjęcia i nie tylko.
Fiszbuła w Rieth albo /i w Ueckermünde.
Start - Plichowo godz. 9,00 .
Powrót - jak się uda.
Pogoda będzie ale nikt nie wie jaka.
Potrzebne : chęci na wyjazd , dowód osobisty na wszelki wypadek, kilka euro na zakupy i dobry humor."

I prawie się udało choć nie bez modyfikacji. 
Wyjazd z Pilchowa 10,00 . Temperatura 10-11 stopni . Rześko.
Chętnych do wspólnego przejazdu nie było. Jedziemy "czołgiem " sami z Natalką. 
Z jednej strony to dobrze bo możemy jechać własnym tempem ale z drugiej strony to nikt nas nie powstrzyma od testowania możliwości czołgu. 
I się zaczęło . Nie wiem kiedy i jakim cudem ale już byliśmy w  Trzebieży. Licznik szalał i co chwilę oscylował w okolicach 25-28 km/godz. 
W Trzebieży sporo czasu zajęło nam podziwianie pięknych widoków na Zalew Szczeciński. Natalka zrobiła dziesiątki zdjęć. W tym wariacje kilku czapli szalejących  w okolicach  przystani jachtowej. 
Brak opisu.

Brak opisu.
Pogoda wspaniała , piękne widoki jachtów i motorówek na wodzie . Mnóstwo ptactwa na wodzie i w powietrzu. Bajka. 
Ludzi mało , można powiedzieć że pustki. 
Jedziemy dalej . Zgodnie z planem , kierunek Nowe Warpno. 
Po drodze spokojnie . Kierowcy mijają nas szerokim łukiem, rowerzystów niewielu ale prawie każdy odpowiada na pozdrowienia.  Nawet kolarze. 
Sporo aut zaparkowanych w lesie , czas grzybowego sezonu w pełni. 
Natalka nie pozwala się obijać, cały czas tempo, jak dla mnie mało turystyczne.  
Dojeżdżamy do Nowego Warpna. Pierwszy sklep zaliczamy w celu uzupełnienia wody i jedziemy coś zjeść. 
Mamy jakiegoś pecha.  Co przyjeżdżamy do Nowego Warpna to jeden z barów jest zamknięty i kolejka do realizacji zamówionych potraw przekracza godzinę. 

Skoro " kosmitom" (

Marek Miłoszewski

) na ponad 1000 km na ultra maratonie północ-południe wystarczy
"17 litrów wody i soków
3 puszki coli
2 lody
1 kawa (!!!)
8 bułek*
3 trójkątne kanapki z Orlenu
2 hot dogi
2 paczki żelków
1 ohydna kanapka z Orlenu z ostrym kurczakiem, po którym miałem straszną zgagę"

to my też damy radę bez obiadu. 
To zjadamy po kanapce zabranej na drogę, po bananie,  popijamy wodą i   ruszamy dalej. 
W pierwszym dostępnym sklepie kupujemy pączki , banany i  po puszce coli  ruszamy na podbój Germanii. 
Piękna droga rowerowa do Rieth . To znaczy piękna po naszej stronie bo Niemcom się nie chce zrobić przyzwoitego połączenia z Polską  . Jeszcze by turyści pojechali do nas a nie do nich.  A i tak mnóstwo turystów z Niemiec spotykamy po drodze. 
Dojeżdżamy do przejścia granicznego w okolicach Rieth. 
Brak opisu.
 
Jedziemy dalej sprawdzić czy słynna miejscówka na "Fiszbułę " w Rieth jest czynna. 
Najpierw zajeżdżamy na przystań w Rieth. Sporo  ludzi , turyści z Niemiec i z Polski. Jest obwoźny Imbiss  . Można coś zjeść i odpocząć. My nie mamy czasu na niemieckie szybkie dania bo musimy sprawdzić czy słynna "fish-buła" na trasie Odra-Nysa  jest czynna. Niestety ten punkt zaplanowanej trasy jest nieczynny. Ruszamy dalej w kierunku na Ueckermünde.
Jedziemy szlakiem ODRA -NYSA . Najpierw płyty , potem szutry i w końcu asfalt. Dojeżdżamy do punktu widokowego na Jezioro Nowowarpieńskie . Spotykamy parę rowerową która  mnie zna ale ja nie pamiętam skąd. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej .
Część dalszej  trasy wiedzie drogami leśnymi z wybojami. Natalka tego nie widzi bo jedzie z tyłu i ciśnie na pedały. Ja lawiruję miedzy dziurami ale przy tym tempie nie zawsze uda się ominąć wyboje.  I stało się . Czołg wierzgnął na większej dziurze i zrzucił sakwę na piach. Nasz bagażnik rowerowy nie do końca nadaje się do posiadanych sakw a i sakwy mające za sobą wiele  podróży nie do końca są kompatybilne z bagażnikiem. Nic się nie stało , sakwa na bagażnik i ciśniemy dalej. 
Po drodze mijamy wielu rowerzystów i nie wszyscy są ogarnięci. Dojeżdżając do Ueckermünde trafiamy na parę niemieckich rowerzystów którzy jadą całą szerokością drogi dla rowerów obok siebie i nie reagują na  sygnały dźwiękowe ( dzwonek rowerowy i elektroniczny symulator dźwięków)   i dopiero koszmarny dźwięk naszego przedniego hamulca wywołuje u nich reakcję. Może jednak ten hamulec zostawić bez naprawy bo bardzo się przydaje? 
Jesteśmy w Ueckermünde .
Zwiedzamy i robimy zdjęcia.  To znaczy Natalka głównie robi zdjęcia.
Brak opisu.
 
Brak opisu.
Brak opisu.
Najdalszy plan trasy osiągnięty , wracamy do domu. 
Jedziemy w kierunku domu. Jest słonecznie jeszcze ciepło i tylko gdybym nie zapomniał wziąć mapy byłoby łatwiej określić którędy najbliżej i najszybciej. 
Tempo jazdy spada , ja już jestem zmęczony ale z tyłu cały czas ktoś ciśnienie. Mijają nas polscy rowerzyści spotkani w  Ueckermünde . Dalej ciągniemy asfaltem , nie wbijamy się na szlak Odra Nysa . Wreszcie jesteśmy prawie w domu. 
Przejście graniczne w Dobieszczynie. 

 Mamy dobry czas , jeszcze widno i tylko takie głupie dywagacje.
Jest już gwarantowany nowy rekord Natalki .
 Jest jeszcze teoretycznie trochę czasu  to może ............................................... rozszerzymy trasę i spróbujemy pobić 150 km. 
I to był z jednej strony słuszny pomysł ( nie widomo jak długo byśmy żałowali że nie podjęliśmy próby) ale z drugiej strony to było na pograniczu naszych  możliwości czasowych.
Rezygnujemy z trasy przez Stolec , Dobrą , Bartoszewo i jedziemy do Tanowa ale  zamiast wprost do domu to jedziemy zobaczyć zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach. 
I tu byłem w szoku. Natalka po tym jak podałem informację że rekord będzie i że spróbujemy ten rekord powiększyć , dostała takiego odlotu że z Dobieszczyna do Zalesia mimo już zrobionych ponad 100km.dostała amoku i cisnęła 25-28 km/godz.    
Trochę spokojniej było dalej ale tylko trochę. Dojechaliśmy do Tanowa i teraz ostateczna decyzja . Zgodnie z planem , czy bijemy rekord 150. Ja chciałem do domu , Natalka stwierdziła że chce zobaczyć zachód słońca nad Z. Ch. Police  i ......................................................................tylko czołg był obojętny. 
Lecimy na Jasienicę . Droga dziurawa , robi się coraz zimniej ale jeszcze jasno i ciśniemy. Tuz przed Jasienicą dłuższa przerwa ( stanowczo za długa ) i ruszamy dalej. 
Zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach bajeczny, tylko jesteśmy tak zmęczeni i zziębnięci że nie robimy zdjęć tylko suniemy dalej. 
W końcu osiągamy Police.  I to jest najgorszy odcinek całej wyprawy. 
Robi się ciemno , jazda drogą dla rowerów teoretycznie bezpieczniejsza niż szosa ale drzewa zaciemniają drogę.  Im dalej tym ciemniej a jadące z naprzeciwka samochody oślepiają. 
Zdejmuję okulary bo parują a refleksy świateł nadjeżdżających samochodów oślepiają. 
Zapada noc i każdy nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd oślepia. Mało który kierowca traktuje nas poważnie , ze zrozumieniem i jedzie na krótkich. Długie światła wyłączają dopiero na widok samochodów z naprzeciwka. 
To były ostanie koszmarne kilometry które przejechaliśmy z tempem 5-10 km/godz. 
W miejscu nowego budowanego ronda przed Tanowem jedziemy przyszłą drogą dla rowerów. Jeszcze nie ukończoną . Musimy pokonać wysokie krawężniki i  tu czołg po raz drugi zrzuca z siebie ciężar sakw.  Szybka akcja ponownego zamocowania sakw na bagażniku i ruszamy dalej.
Wreszcie meta . I po raz pierwszy  w historii naszych wspólnych wycieczek z Natalią nie zdobyliśmy wisienki na torcie. Nie wjechaliśmy pod górkę . Spokojnie z poczuciem słabości weszliśmy prowadząc tandem . 

I tyko te słowa Natalki po wejściu na górkę " Ja mam już dość tego czołgu , nigdy więcej" I jest nadzieja że ja dożyję spokojnej starości.
I czas na podsumowanie.
Nowe rekordy :
Natalka - przekroczenie dystansu 150 km. ,
czołg-  najprawdopodobniej też rekordowe ponad 150 km. ,  
ja - przeżyłem i uważam że  ten dystans , tym pojazdem, to wyczyn na miarę 200 albo i więcej km. na lepszym sprzęcie.  Ale jak już wcześniej powiedziałem "nie liczy się sprzęt a ten kto na nim jedzie " . I jestem dumny że dałem radę. I tylko wątpliwość jak długo. 


Kategoria Po niemieckich landach, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 44.30km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 19.54km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 września 2020 | dodano: 16.09.2020

Tym razem zmiana .
Natalka trochę się znudziła jeżdżeniem w kółko ta samą trasą i na dodatek temat początkowej rozmowy na tandemie zszedł na grzyby.  
No to zmieniamy plany i jedziemy przez las oraz  sprawdzimy co w nim rośnie. 
Tempo spacerowe , bez próby szybkiego przejazdu. 
Zajeżdżamy na drogę p 27 i idziemy ........... na grzyby. 
Ja znalazłem jednego kozaka a Natalka dużo wrzosu. 
Ruszamy dalej i zaczynam kombinować aby pojeździć dziś po nowych terenach i to głównie leśnych. 
Fajna trasa najpierw szutry później leśne piaszczyste ale ubite drogi. 
Było super tylko cały czas nie wiedziałem gdzie dojedziemy. 
Wreszcie się odnalazłem na p-14 i już bez problemu dotarliśmy do Zalesia. 
I dalej zgodnie z nową formułą testowania czołgu w lesie ruszyliśmy lasem do Tanowa. 
Tylko zamiast szutru , piachu i żużlu ktoś zrobił "piękną" drogę z płyt. 
Dla aut super ale dla moich nadgarstków katorga.  
Jedni wiem , nigdy więcej do Zalesia i nad Świdwie nie pojadę droga przez las. 
A najciekawsze że mimo tak długich przerw i jazdy w terenie wcale nie mieliśmy tak złego wyniku. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 46.63km
  • Czas 02:00
  • VAVG 23.32km/h
  • VMAX 39.56km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 września 2020 | dodano: 14.09.2020

Dalsze trenowanie z Natalką i testowanie czołgu. Czołg po reanimacji i biegi już lepiej wchodzą ale do czasu wymiany napędu nie ma co liczyć na cuda.  Tzw. krótka pętla : Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn , Stolec, Dobra , Sławoszewo , Bartoszewo , Pilchowo.
Łączny czas od wyjazdu do powrotu poprawiony 2 godz., 15 min. Dwie przerwy. Ale jest postęp bo pierwsza przerwa nie po 10 km jak za pierwszym razem ale już po  19,5 km. I przerwy krótsze . Licznik został przeprogramowany i okazało się że wcześniejsze ustawienia były błędne.  Nasza pętelka to nie prawie 50 km a jedynie 46 km. 
Ale ważne że stałą  trasę robimy z minimalnyn ale zawsze postepem.


Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Wizyta we Wrocławiu.

Sobota, 12 września 2020 | dodano: 15.09.2020

Relacja z pobytu we Wrocławiu.
I mi i Przemkowi wielkie tegoroczne plany pokrzyżowała pandemia i odgórne zarządzenia ( głównie ale nie tylko ,zwłaszcza u mnie ) .
Padła propozycja spotkania , przetestowania najnowszego nabytku Przemka w ramach https://www.facebook.com/jedziemyporadosc czyli najnowszego modelu tandemu Sparta i pogaduszki wieczorem.    
Plan wycieczki brzmiał dość niezwykle : wieża widokowa w Katowicach , zaliczyć Ślężę i zmierzyć długość Kilometrowego Mostu ( to tak z najważniejszych punktów programu ).
Dopiero rano startując doszedłem do wniosku że chyba to jakaś pomyłka . Miała być spacerowa wycieczka a nie ultra maraton Wrocław - Katowice- Ślęża - Wrocław. Po powrocie do domu sprawdziłem na mapie to prawie 450 km. Chyba kogoś " delikatnie " pogięło .
Okazało się że pomyłka była ale innego rodzaju.
Już na dworcu wszystko było nie tak jak miało być  .
Na powitanie mojego przyjazdu mieli przybyć Ania i Przemysław. I Anię rozpoznałem ale Przemysława nie było . Co prawda jakaś postać pojawiła się obok Ani ale to nie mógł być Przemek.  Wzrost się zgadzał ale postura niekoniecznie.
To mówiąc wprost , było pół Przemka jakiego znałem.
Gdy się odezwał to wyłącznie po głosie poznałem że to On.  
I to był pierwszy element całej wyprawy do Wrocławia który nie zgadzał się z planowaną imprezą. 
Po przeżytym pierwszym szoku dalej już było niby normalnie .
Do porannego przygotowania do jazdy. Gdy już na trzeźwo przemyślałem co jest proponowane do przejechania to stwierdziłem że chyba kogoś poniosło. 
Gdzie Wrocław , gdzie Ślęża , gdzie Katowice. 
To nie moja bajka , ja nie jestem ultra , ja jestem turystą  , rozumiem 100 km ale nie 450 . 
No dobrze ale skoro przewodnikiem jest Ania która ma na koncie max. dystans dzienny ok 65 km. to - " nie z mojego powodu " zawrócimy wcześniej. 
Najpierw pokazali szlaki po których urządzają swoje przejażdżki wzdłuż Odry. Później na moją prośbę zwiedzamy miejsca we Wrocławiu które pamiętam z  tandemowego rajdu dolnośląskiego.  Brak opisu.
 i chwilę pogadaliśmy o Przemysławie kiedyś Wielkim a teraz Chudym . 
Brak opisu.
I jedziemy dalej . 
Krótka przerwa na uzupełnienie cukru w organizmie i 

 Brak opisu.

dalej w drogę .
Kierunek Katowice ( tak mówił Przemek ) i po drodze kilometrowy most. 

Most się pojawił i dokonaliśmy precyzyjnego pomiaru : dokładnie jeden kilometr. 
W drodze do Katowic mieliśmy okazję przetestowania Sparty i Nas samych na wszelkich rodzajach nawierzchni  . 
Oprócz piachu po osie , to było wszystko . 
Po drodze super atrakcje typu rowerowy posiłek w zaprzyjaźnionej miejscówce .


I jedziemy dalej. 
Wreszcie dojeżdżamy do planowanej atrakcji .
Brak opisu.
Wieża widokowa w "Katowicach"  .
Widok z wieży niezwykły . A moje podsumowanie tematu " Katowic" jednoznaczne : 
Brak opisu.
 Robi się późno i czas wracać . Jeszcze jakaś Ślęża w planie. 
Ja mam na dziś wystarczająco atrakcji i jakieś góry to już poza moim zasięgiem. 
ale jestem tylko gościem i nie będę marudził. 
Niech Im będzie , ja jeszcze mam resztki sił, Przemek z tylnego siodełka mówi że ma Moc , i teraz mam tylko nadzieję że Ania nie okaże się ukrytą ultra-maratonistką .
I tak jak z Katowicami , to zdobywanie Ślęży to tylko był chwyt reklamowy Przemysława bo okazało się że  owszem zaliczyliśmy ale Ślęzę . 
Brak opisu. 

Owszem z wieży widokowej w KOTOWICACH widać było Ślężę ale nie Ślęzę . I było to w KOTOWICACH  a nie w KATOWICACH . A Ślęzę mogłem podziwiać we Wrocławiu . 
To i tak była to super udana sobota w towarzystwie wspaniałych ludzi . No może to za dużo powiedziane bo Ania była cała ale Przemysława było tylko pół.  
I znowu padły tegoroczne rekordy .
Pierwsza w życiu Ani setka  , pierwsza setka Przemka w tym roku , pierwsza setka Sparty w dziejach i tylko ja skromnie pierwszy raz w tym roku we Wrocławiu.  
Podsumowanie: Sparta to taki rowerowy Rolls Royce . Siedzi się jak na fotelu , amortyzacja taka że można poszaleć kilometrami po bruku bez uszczerbku dla rąk i przedłużenia pleców , ale nie da się poszaleć na szosie bo wkurza gdy amortyzacja siodełka co chwila zmienia odległość tyłka od siodełka o kilka centymetrów. "Fotelowe" siodełka są dobre i wygodne na kilka godzin ale nie na dłuższe wycieczki . Oświetlenie to tragedia.
 A w ramach wieczorno-nocnych rozmów o rowerach ,rowerzystach i rowerzystkach  których poznaliśmy w ostatnich czasach " traciliśmy zdrowie" wznosząc toasty za zdrowie tych którzy doznali uszczerbku na zdrowiu jadąc na rowerze. I właściwie to by było wszystko w wielkim skrócie gdyby nie fakt który należy odnotować. Gdy we Wrocławiu wysiadłem z pociągu i zacząłem się rozglądać za Anią i Przemkiem to w końcu zobaczyłem Anię z jakimś chudym drągalem. Dopiero gdy drągal się odezwał okazało się że to Przemysław . Właściwie to powinienem powiedzieć pół Przemka albo Cień Przemka. I teraz mam problem jak to opisać : co kobieta potrafi zrobić z Przemkiem , czy co Przemek potrafi zrobić dla kobiety. Już kończę. 
Ale trzeba dodać : warto jechać pięć godzin  pociągiem aby spotkać tak fajnych ludzi . I z powrotem znowu pociągiem z nudów kręcąc kolanami.
A jakbym był ultra to w obie strony pojechałbym rowerem . 
Ale nie jestem i nie będę niszczył rowerów.
Brak opisu.


Kategoria NiewidomiNaTandemach, tandem, żubrówka

Krótki trening z Natalką

  • DST 48.62km
  • Czas 02:01
  • VAVG 24.11km/h
  • VMAX 39.78km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 września 2020 | dodano: 02.09.2020

Wspólnie z Natalką dogadaliśmy się że będziemy jeździć dwa razy w tygodniu . 
Będziemy nabierać formy i testować nasze możliwości , sprzęt i ubiory.  
Tym razem był test ubrania. Po prostu padało . Najpierw deszczyk , później deszcz , lekka przerwa na mały deszcz  i znowu deszcz. 
Rower dobrze oświetlony . Ale my niekoniecznie przygotowani na warunki pogodowe. 
Pierwsza przerwa po 15 km. na przebranie . O ile Natalka od razu ubrała kurtkę przeciwdeszczową o tyle ja jechałem bez niej  myśląc że deszcz zaraz przejdzie . 
Wykręciłem mokre rękawiczki , mokre kolanówki i  ubrałem kurtkę ale  ją zdjąłem bo był to mement ze prawie nie padało  . Ruszyliśmy dalej a deszcz zaczął padać ponownie  . Temperatura powoli spadała więc przerwa po ok. 35 km i ubranie kurtki . Jest lepiej i teraz jak najszybciej do domu. 
Podsumowanie : kurtkę przeciwdeszczową lepiej założyć jak się jest suchym niż mokrym , jazda w sandałach w deszczu gdy nie ma wysokich temperatur bez sensu , trzeba kupic pokrowiec na kask żeby głowa nie mokła i parę innych rzeczy aby spokojnie ganiać w deszczu .
A poza tym , fajnie było . 


Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem