Wrzesień, 2020
Dystans całkowity: | 526.42 km (w terenie 60.40 km; 11.47%) |
Czas w ruchu: | 29:14 |
Średnia prędkość: | 18.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.02 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 65.80 km i 3h 39m |
Więcej statystyk |
Krótki trening z Natalką
-
DST
46.53km
-
Czas
02:00
-
VAVG
23.27km/h
-
VMAX
39.92km/h
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tradycyjna krótka pętla przez Tanowo - Dobieszczyn -Dobra -Bartoszewo.
Początek ciężki ale udało mi się rozkręcić . Tylko jedna przerwa. Czas całkowity 2,10 . Ciepło i przyjemnie. Ok. 18,40 po powrocie prawie 15 stopni .
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem
Krótki trening z Natalką
-
DST
33.31km
-
Teren
5.40km
-
Czas
01:31
-
VAVG
21.96km/h
-
VMAX
40.64km/h
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmiana trasy. Bardziej spokojniej i część trasy po lesie. Pilchowo - Tanowo- kierunek Police - skręt na Z. Chemiczne - wzdłuż Z.CH od zachodniej strony - Jasienica - Turznica - droga pożarowa 27 - Tanowo- Pilchowo. Jedna przerwa na sprawdzenie stanu grzybów w lesie ( są ale tylko niejadalne). Chłodno .
Wynik niezbyt imponujący ale tygodniowa przerwa w jeżdżeniu zrobiła swoje a i chłodek tez nie pomagał.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem
Krótki trening z Natalką
-
DST
46.53km
-
Czas
01:57
-
VAVG
23.86km/h
-
VMAX
41.02km/h
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dalsze trenowanie z Natalką i testowanie czołgu. Tzw. krótka pętla : Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn , Stolec, Dobra , Sławoszewo , Bartoszewo , Pilchowo.
Łączny czas od wyjazdu do powrotu 2 godz., 15 min. Dwie przerwy.
Czuć koniec lata. Wracając do domu czuliśmy podmuchy zimnego powietrza . I niestety coraz szybciej robi się ciemno.
Trzeba przygotować lepsze oświetlenie i zabierać ubrania na zmianę. Dobrze że na razie nie pada.
Ale ważne że stałą trasę robimy z minimalnym ale zawsze postępem. Po raz pierwszy czas jazdy poniżej 2 godz.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem
"czołgiem" po niemieckich landach.
-
DST
155.99km
-
Czas
07:29
-
VAVG
20.84km/h
-
VMAX
32.68km/h
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan był następujący:
"Pilchowo , Trzebież, Nowe Warpno , Rieth , Ueckermünde , Dobieszczyn , Stolec , Dobra , Sławoszewo, Bartoszewo , Pilchowo.
Trasa ok. 130 km. Tempo raczej spokojne 18-22 km/godz.
Kilka przerw na zdjęcia i nie tylko.
Fiszbuła w Rieth albo /i w Ueckermünde.
Start - Plichowo godz. 9,00 .
Powrót - jak się uda.
Pogoda będzie ale nikt nie wie jaka.
Potrzebne : chęci na wyjazd , dowód osobisty na wszelki wypadek, kilka euro na zakupy i dobry humor."
I prawie się udało choć nie bez modyfikacji.
Wyjazd z Pilchowa 10,00 . Temperatura 10-11 stopni . Rześko.
Chętnych do wspólnego przejazdu nie było. Jedziemy "czołgiem " sami z Natalką.
Z jednej strony to dobrze bo możemy jechać własnym tempem ale z drugiej strony to nikt nas nie powstrzyma od testowania możliwości czołgu.
I się zaczęło . Nie wiem kiedy i jakim cudem ale już byliśmy w Trzebieży. Licznik szalał i co chwilę oscylował w okolicach 25-28 km/godz.
W Trzebieży sporo czasu zajęło nam podziwianie pięknych widoków na Zalew Szczeciński. Natalka zrobiła dziesiątki zdjęć. W tym wariacje kilku czapli szalejących w okolicach przystani jachtowej.
Pogoda wspaniała , piękne widoki jachtów i motorówek na wodzie . Mnóstwo ptactwa na wodzie i w powietrzu. Bajka.
Ludzi mało , można powiedzieć że pustki.
Jedziemy dalej . Zgodnie z planem , kierunek Nowe Warpno.
Po drodze spokojnie . Kierowcy mijają nas szerokim łukiem, rowerzystów niewielu ale prawie każdy odpowiada na pozdrowienia. Nawet kolarze.
Sporo aut zaparkowanych w lesie , czas grzybowego sezonu w pełni.
Natalka nie pozwala się obijać, cały czas tempo, jak dla mnie mało turystyczne.
Dojeżdżamy do Nowego Warpna. Pierwszy sklep zaliczamy w celu uzupełnienia wody i jedziemy coś zjeść.
Mamy jakiegoś pecha. Co przyjeżdżamy do Nowego Warpna to jeden z barów jest zamknięty i kolejka do realizacji zamówionych potraw przekracza godzinę.
Skoro " kosmitom" (Marek Miłoszewski
) na ponad 1000 km na ultra maratonie północ-południe wystarczy"17 litrów wody i soków
3 puszki coli
2 lody
1 kawa (!!!)
8 bułek*
3 trójkątne kanapki z Orlenu
2 hot dogi
2 paczki żelków
1 ohydna kanapka z Orlenu z ostrym kurczakiem, po którym miałem straszną zgagę"
to my też damy radę bez obiadu.
To zjadamy po kanapce zabranej na drogę, po bananie, popijamy wodą i ruszamy dalej.
W pierwszym dostępnym sklepie kupujemy pączki , banany i po puszce coli ruszamy na podbój Germanii.
Piękna droga rowerowa do Rieth . To znaczy piękna po naszej stronie bo Niemcom się nie chce zrobić przyzwoitego połączenia z Polską . Jeszcze by turyści pojechali do nas a nie do nich. A i tak mnóstwo turystów z Niemiec spotykamy po drodze.
Dojeżdżamy do przejścia granicznego w okolicach Rieth.
Jedziemy dalej sprawdzić czy słynna miejscówka na "Fiszbułę " w Rieth jest czynna.
Najpierw zajeżdżamy na przystań w Rieth. Sporo ludzi , turyści z Niemiec i z Polski. Jest obwoźny Imbiss . Można coś zjeść i odpocząć. My nie mamy czasu na niemieckie szybkie dania bo musimy sprawdzić czy słynna "fish-buła" na trasie Odra-Nysa jest czynna. Niestety ten punkt zaplanowanej trasy jest nieczynny. Ruszamy dalej w kierunku na Ueckermünde.
Jedziemy szlakiem ODRA -NYSA . Najpierw płyty , potem szutry i w końcu asfalt. Dojeżdżamy do punktu widokowego na Jezioro Nowowarpieńskie . Spotykamy parę rowerową która mnie zna ale ja nie pamiętam skąd. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej .
Część dalszej trasy wiedzie drogami leśnymi z wybojami. Natalka tego nie widzi bo jedzie z tyłu i ciśnie na pedały. Ja lawiruję miedzy dziurami ale przy tym tempie nie zawsze uda się ominąć wyboje. I stało się . Czołg wierzgnął na większej dziurze i zrzucił sakwę na piach. Nasz bagażnik rowerowy nie do końca nadaje się do posiadanych sakw a i sakwy mające za sobą wiele podróży nie do końca są kompatybilne z bagażnikiem. Nic się nie stało , sakwa na bagażnik i ciśniemy dalej.
Po drodze mijamy wielu rowerzystów i nie wszyscy są ogarnięci. Dojeżdżając do Ueckermünde trafiamy na parę niemieckich rowerzystów którzy jadą całą szerokością drogi dla rowerów obok siebie i nie reagują na sygnały dźwiękowe ( dzwonek rowerowy i elektroniczny symulator dźwięków) i dopiero koszmarny dźwięk naszego przedniego hamulca wywołuje u nich reakcję. Może jednak ten hamulec zostawić bez naprawy bo bardzo się przydaje?
Jesteśmy w Ueckermünde .
Zwiedzamy i robimy zdjęcia. To znaczy Natalka głównie robi zdjęcia.
Najdalszy plan trasy osiągnięty , wracamy do domu.
Jedziemy w kierunku domu. Jest słonecznie jeszcze ciepło i tylko gdybym nie zapomniał wziąć mapy byłoby łatwiej określić którędy najbliżej i najszybciej.
Tempo jazdy spada , ja już jestem zmęczony ale z tyłu cały czas ktoś ciśnienie. Mijają nas polscy rowerzyści spotkani w Ueckermünde . Dalej ciągniemy asfaltem , nie wbijamy się na szlak Odra Nysa . Wreszcie jesteśmy prawie w domu.
Przejście graniczne w Dobieszczynie.
Mamy dobry czas , jeszcze widno i tylko takie głupie dywagacje.
Jest już gwarantowany nowy rekord Natalki .
Jest jeszcze teoretycznie trochę czasu to może ............................................... rozszerzymy trasę i spróbujemy pobić 150 km.
I to był z jednej strony słuszny pomysł ( nie widomo jak długo byśmy żałowali że nie podjęliśmy próby) ale z drugiej strony to było na pograniczu naszych możliwości czasowych.
Rezygnujemy z trasy przez Stolec , Dobrą , Bartoszewo i jedziemy do Tanowa ale zamiast wprost do domu to jedziemy zobaczyć zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach.
I tu byłem w szoku. Natalka po tym jak podałem informację że rekord będzie i że spróbujemy ten rekord powiększyć , dostała takiego odlotu że z Dobieszczyna do Zalesia mimo już zrobionych ponad 100km.dostała amoku i cisnęła 25-28 km/godz.
Trochę spokojniej było dalej ale tylko trochę. Dojechaliśmy do Tanowa i teraz ostateczna decyzja . Zgodnie z planem , czy bijemy rekord 150. Ja chciałem do domu , Natalka stwierdziła że chce zobaczyć zachód słońca nad Z. Ch. Police i ......................................................................tylko czołg był obojętny.
Lecimy na Jasienicę . Droga dziurawa , robi się coraz zimniej ale jeszcze jasno i ciśniemy. Tuz przed Jasienicą dłuższa przerwa ( stanowczo za długa ) i ruszamy dalej.
Zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach bajeczny, tylko jesteśmy tak zmęczeni i zziębnięci że nie robimy zdjęć tylko suniemy dalej.
W końcu osiągamy Police. I to jest najgorszy odcinek całej wyprawy.
Robi się ciemno , jazda drogą dla rowerów teoretycznie bezpieczniejsza niż szosa ale drzewa zaciemniają drogę. Im dalej tym ciemniej a jadące z naprzeciwka samochody oślepiają.
Zdejmuję okulary bo parują a refleksy świateł nadjeżdżających samochodów oślepiają.
Zapada noc i każdy nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd oślepia. Mało który kierowca traktuje nas poważnie , ze zrozumieniem i jedzie na krótkich. Długie światła wyłączają dopiero na widok samochodów z naprzeciwka.
To były ostanie koszmarne kilometry które przejechaliśmy z tempem 5-10 km/godz.
W miejscu nowego budowanego ronda przed Tanowem jedziemy przyszłą drogą dla rowerów. Jeszcze nie ukończoną . Musimy pokonać wysokie krawężniki i tu czołg po raz drugi zrzuca z siebie ciężar sakw. Szybka akcja ponownego zamocowania sakw na bagażniku i ruszamy dalej.
Wreszcie meta . I po raz pierwszy w historii naszych wspólnych wycieczek z Natalią nie zdobyliśmy wisienki na torcie. Nie wjechaliśmy pod górkę . Spokojnie z poczuciem słabości weszliśmy prowadząc tandem .
I tyko te słowa Natalki po wejściu na górkę " Ja mam już dość tego czołgu , nigdy więcej" I jest nadzieja że ja dożyję spokojnej starości.
I czas na podsumowanie.
Nowe rekordy :
Natalka - przekroczenie dystansu 150 km. ,
czołg- najprawdopodobniej też rekordowe ponad 150 km. ,
ja - przeżyłem i uważam że ten dystans , tym pojazdem, to wyczyn na miarę 200 albo i więcej km. na lepszym sprzęcie. Ale jak już wcześniej powiedziałem "nie liczy się sprzęt a ten kto na nim jedzie " . I jestem dumny że dałem radę. I tylko wątpliwość jak długo.
Kategoria Po niemieckich landach, tandem
Krótki trening z Natalką
-
DST
44.30km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:16
-
VAVG
19.54km/h
-
VMAX
29.80km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem zmiana .
Natalka trochę się znudziła jeżdżeniem w kółko ta samą trasą i na dodatek temat początkowej rozmowy na tandemie zszedł na grzyby.
No to zmieniamy plany i jedziemy przez las oraz sprawdzimy co w nim rośnie.
Tempo spacerowe , bez próby szybkiego przejazdu.
Zajeżdżamy na drogę p 27 i idziemy ........... na grzyby.
Ja znalazłem jednego kozaka a Natalka dużo wrzosu.
Ruszamy dalej i zaczynam kombinować aby pojeździć dziś po nowych terenach i to głównie leśnych.
Fajna trasa najpierw szutry później leśne piaszczyste ale ubite drogi.
Było super tylko cały czas nie wiedziałem gdzie dojedziemy.
Wreszcie się odnalazłem na p-14 i już bez problemu dotarliśmy do Zalesia.
I dalej zgodnie z nową formułą testowania czołgu w lesie ruszyliśmy lasem do Tanowa.
Tylko zamiast szutru , piachu i żużlu ktoś zrobił "piękną" drogę z płyt.
Dla aut super ale dla moich nadgarstków katorga.
Jedni wiem , nigdy więcej do Zalesia i nad Świdwie nie pojadę droga przez las.
A najciekawsze że mimo tak długich przerw i jazdy w terenie wcale nie mieliśmy tak złego wyniku.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem
Krótki trening z Natalką
-
DST
46.63km
-
Czas
02:00
-
VAVG
23.32km/h
-
VMAX
39.56km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dalsze trenowanie z Natalką i testowanie czołgu. Czołg po reanimacji i biegi już lepiej wchodzą ale do czasu wymiany napędu nie ma co liczyć na cuda. Tzw. krótka pętla : Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn , Stolec, Dobra , Sławoszewo , Bartoszewo , Pilchowo.
Łączny czas od wyjazdu do powrotu poprawiony 2 godz., 15 min. Dwie przerwy. Ale jest postęp bo pierwsza przerwa nie po 10 km jak za pierwszym razem ale już po 19,5 km. I przerwy krótsze . Licznik został przeprogramowany i okazało się że wcześniejsze ustawienia były błędne. Nasza pętelka to nie prawie 50 km a jedynie 46 km.
Ale ważne że stałą trasę robimy z minimalnyn ale zawsze postepem.
Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem
Wizyta we Wrocławiu.
-
DST
104.51km
-
Teren
40.00km
-
Czas
10:00
-
VAVG
10.45km/h
-
Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
-
Aktywność Jazda na rowerze
Relacja z pobytu we Wrocławiu.
I mi i Przemkowi wielkie tegoroczne plany pokrzyżowała pandemia i odgórne zarządzenia ( głównie ale nie tylko ,zwłaszcza u mnie ) .
Padła propozycja spotkania , przetestowania najnowszego nabytku Przemka w ramach https://www.facebook.com/jedziemyporadosc czyli najnowszego modelu tandemu Sparta i pogaduszki wieczorem.
Plan wycieczki brzmiał dość niezwykle : wieża widokowa w Katowicach , zaliczyć Ślężę i zmierzyć długość Kilometrowego Mostu ( to tak z najważniejszych punktów programu ).
Dopiero rano startując doszedłem do wniosku że chyba to jakaś pomyłka . Miała być spacerowa wycieczka a nie ultra maraton Wrocław - Katowice- Ślęża - Wrocław. Po powrocie do domu sprawdziłem na mapie to prawie 450 km. Chyba kogoś " delikatnie " pogięło .
Okazało się że pomyłka była ale innego rodzaju.
Już na dworcu wszystko było nie tak jak miało być .
Na powitanie mojego przyjazdu mieli przybyć Ania i Przemysław. I Anię rozpoznałem ale Przemysława nie było . Co prawda jakaś postać pojawiła się obok Ani ale to nie mógł być Przemek. Wzrost się zgadzał ale postura niekoniecznie.
To mówiąc wprost , było pół Przemka jakiego znałem.
Gdy się odezwał to wyłącznie po głosie poznałem że to On.
I to był pierwszy element całej wyprawy do Wrocławia który nie zgadzał się z planowaną imprezą.
Po przeżytym pierwszym szoku dalej już było niby normalnie .
Do porannego przygotowania do jazdy. Gdy już na trzeźwo przemyślałem co jest proponowane do przejechania to stwierdziłem że chyba kogoś poniosło.
Gdzie Wrocław , gdzie Ślęża , gdzie Katowice.
To nie moja bajka , ja nie jestem ultra , ja jestem turystą , rozumiem 100 km ale nie 450 .
No dobrze ale skoro przewodnikiem jest Ania która ma na koncie max. dystans dzienny ok 65 km. to - " nie z mojego powodu " zawrócimy wcześniej.
Najpierw pokazali szlaki po których urządzają swoje przejażdżki wzdłuż Odry. Później na moją prośbę zwiedzamy miejsca we Wrocławiu które pamiętam z tandemowego rajdu dolnośląskiego.
i chwilę pogadaliśmy o Przemysławie kiedyś Wielkim a teraz Chudym .
I jedziemy dalej .
Krótka przerwa na uzupełnienie cukru w organizmie i
dalej w drogę .
Kierunek Katowice ( tak mówił Przemek ) i po drodze kilometrowy most.
Most się pojawił i dokonaliśmy precyzyjnego pomiaru : dokładnie jeden kilometr.
W drodze do Katowic mieliśmy okazję przetestowania Sparty i Nas samych na wszelkich rodzajach nawierzchni .
Oprócz piachu po osie , to było wszystko .
Po drodze super atrakcje typu rowerowy posiłek w zaprzyjaźnionej miejscówce .
I jedziemy dalej.
Wreszcie dojeżdżamy do planowanej atrakcji .
Wieża widokowa w "Katowicach" .
Widok z wieży niezwykły . A moje podsumowanie tematu " Katowic" jednoznaczne :
Robi się późno i czas wracać . Jeszcze jakaś Ślęża w planie.
Ja mam na dziś wystarczająco atrakcji i jakieś góry to już poza moim zasięgiem.
ale jestem tylko gościem i nie będę marudził.
Niech Im będzie , ja jeszcze mam resztki sił, Przemek z tylnego siodełka mówi że ma Moc , i teraz mam tylko nadzieję że Ania nie okaże się ukrytą ultra-maratonistką .
I tak jak z Katowicami , to zdobywanie Ślęży to tylko był chwyt reklamowy Przemysława bo okazało się że owszem zaliczyliśmy ale Ślęzę .
.
Owszem z wieży widokowej w KOTOWICACH widać było Ślężę ale nie Ślęzę . I było to w KOTOWICACH a nie w KATOWICACH . A Ślęzę mogłem podziwiać we Wrocławiu .
To i tak była to super udana sobota w towarzystwie wspaniałych ludzi . No może to za dużo powiedziane bo Ania była cała ale Przemysława było tylko pół.
I znowu padły tegoroczne rekordy .
Pierwsza w życiu Ani setka , pierwsza setka Przemka w tym roku , pierwsza setka Sparty w dziejach i tylko ja skromnie pierwszy raz w tym roku we Wrocławiu.
Podsumowanie: Sparta to taki rowerowy Rolls Royce . Siedzi się jak na fotelu , amortyzacja taka że można poszaleć kilometrami po bruku bez uszczerbku dla rąk i przedłużenia pleców , ale nie da się poszaleć na szosie bo wkurza gdy amortyzacja siodełka co chwila zmienia odległość tyłka od siodełka o kilka centymetrów. "Fotelowe" siodełka są dobre i wygodne na kilka godzin ale nie na dłuższe wycieczki . Oświetlenie to tragedia.
A w ramach wieczorno-nocnych rozmów o rowerach ,rowerzystach i rowerzystkach których poznaliśmy w ostatnich czasach " traciliśmy zdrowie" wznosząc toasty za zdrowie tych którzy doznali uszczerbku na zdrowiu jadąc na rowerze. I właściwie to by było wszystko w wielkim skrócie gdyby nie fakt który należy odnotować. Gdy we Wrocławiu wysiadłem z pociągu i zacząłem się rozglądać za Anią i Przemkiem to w końcu zobaczyłem Anię z jakimś chudym drągalem. Dopiero gdy drągal się odezwał okazało się że to Przemysław . Właściwie to powinienem powiedzieć pół Przemka albo Cień Przemka. I teraz mam problem jak to opisać : co kobieta potrafi zrobić z Przemkiem , czy co Przemek potrafi zrobić dla kobiety. Już kończę.
Ale trzeba dodać : warto jechać pięć godzin pociągiem aby spotkać tak fajnych ludzi . I z powrotem znowu pociągiem z nudów kręcąc kolanami.
A jakbym był ultra to w obie strony pojechałbym rowerem .
Ale nie jestem i nie będę niszczył rowerów.
Kategoria NiewidomiNaTandemach, tandem, żubrówka
Krótki trening z Natalką
-
DST
48.62km
-
Czas
02:01
-
VAVG
24.11km/h
-
VMAX
39.78km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Sprzęt KHS - czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wspólnie z Natalką dogadaliśmy się że będziemy jeździć dwa razy w tygodniu .
Będziemy nabierać formy i testować nasze możliwości , sprzęt i ubiory.
Tym razem był test ubrania. Po prostu padało . Najpierw deszczyk , później deszcz , lekka przerwa na mały deszcz i znowu deszcz.
Rower dobrze oświetlony . Ale my niekoniecznie przygotowani na warunki pogodowe.
Pierwsza przerwa po 15 km. na przebranie . O ile Natalka od razu ubrała kurtkę przeciwdeszczową o tyle ja jechałem bez niej myśląc że deszcz zaraz przejdzie .
Wykręciłem mokre rękawiczki , mokre kolanówki i ubrałem kurtkę ale ją zdjąłem bo był to mement ze prawie nie padało . Ruszyliśmy dalej a deszcz zaczął padać ponownie . Temperatura powoli spadała więc przerwa po ok. 35 km i ubranie kurtki . Jest lepiej i teraz jak najszybciej do domu.
Podsumowanie : kurtkę przeciwdeszczową lepiej założyć jak się jest suchym niż mokrym , jazda w sandałach w deszczu gdy nie ma wysokich temperatur bez sensu , trzeba kupic pokrowiec na kask żeby głowa nie mokła i parę innych rzeczy aby spokojnie ganiać w deszczu .
A poza tym , fajnie było .
Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem