siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:202.88 km (w terenie 24.00 km; 11.83%)
Czas w ruchu:11:46
Średnia prędkość:17.24 km/h
Maksymalna prędkość:37.06 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:40.58 km i 2h 21m
Więcej statystyk

Dzień pikników i niezwykłych spotkań rowerowych.

  • DST 25.93km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 13.53km/h
  • VMAX 35.45km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 maja 2014 | dodano: 18.05.2014
Uczestnicy

Spróbuję się streścić ale nie wiem czy mi się uda( uwaga :tekst zawiera lokowanie produktów)
Radio Szczecin coś podawało w komunikatach że ma być jakiś piknik rowerowy.
Potwierdzenie o tej imprezie dostałem od Joanny z Madbike i Wojtka Trendixa.
Wojtek nawet planował przyjechać rowerem do Szczecina ale pogoda Go zniechęciła.
Ja pojawiłem się Pod Orłami na Jasnych Błoniach po 12,00 .
Joanna już była a i pojawiali się też pojedynczy rowerzyści .
No to zaczynamy się przyglądać i interesować ofertą Naszego radia.
Jest ekipa radiowa z panią redaktorką czy też prezenterką czy też prowadzącą całą akcję ( nie wiem jak nazwać więc będę dalej "tytułować" redaktorką ) są hostessy z balonikami promujące radio Szczecin , są panowie policjanci  z elektrycznym samochodem , radiowozem i motorem którzy ponadto  prowadzą akcję znakowania rowerów , są ratownicy medyczni z karetką i fantomami do nauki udzielania pierwszej pomocy,  jest symulator dachowania ( taki samochodzik na przyczepce który obraca się wokół własnej osi ) oraz cała ekipa firmy geobike .
Dla czego dałem linka do firmy geobike? . Bo to tak naprawdę to był jedyny rowerowy akcent całej imprezy i główna atrakcja .
Pani redaktor coś tam wygłaszała przez megafon (nawet przed wyjazdem z domu słyszałem ją w radio )  , jest kilku przechodniów i nawet rowerzystów , ale cała zaangażowana w akcję ekipa jest liczniejsza od ................. ludzi z rowerami.
"Ale o co chodzi ? " Dla kogo i po co ta impreza ?
Do pani redaktor podchodzi rowerzysta i przedstawia się " Jestem przedstawicielem klubu rowerowego PTTK i chciałbym pochwalić się naszymi osiągnięciami i przedstawić nasze rowerowe propozycje " i dalej ......... nie miał szansy na prezentację bo pani redaktor zgasiła go krótkim   ( to nie cytat ale sens wypowiedzi) " nie zawracaj mi głowy,  ja tu odwalam pańszczyznę którą mi zlecono" .
Nooooooooooo skoro tak , to już mnie nie interesują jakiekolwiek  próby nawiązania kontaktu z tą panią i tym radiem.
Myślałem że akcja ma na celu propagowanie Szczecina , rowerów , szczecińskich rowerzystów , Radia Szczecin i wszystkiego co je łączy.
Skoro to tylko "odwalanie roboty" i lokowanie producenta elektrycznych rowerów ,  to ja dziękuje za dalszą współpracę.
Nie tylko ja . Na tym pikniku dla pani redaktor ,  kilkudziesięciu przechodniów i przejeżdżających rowerzystów ( najczęściej przypadkowych ) nie ma miejsca dla stowarzyszeń rowerowych , klubów , i szczecińskich miłośników rowerów.
Na szczęście pojawiło się kilka osób które znam i które naprawdę działają na rzecz rowerowego szczecińskiego światka.
Szczecińska trójca : GRYFUS , MADBIKE , SZCZECIN NA ROWERACH
Szczecińska trójca : GRYFUS , MADBIKE , SZCZECIN NA ROWERACH © siwobrody
Zresztą nie tylko ta trójka.
Spotkałem jeszcze kilka osób i to zarówno znajomych z wycieczek rowerowych ale też z różnych akcji i projektów rowerowych.
Niestety , osób tych było stanowczo za mało jak na taką imprezę.
Powiem wprost : jedni mówili  "zmarnowane pieniądze podatników i płatników abonamentu " a ja bym to określił jako "zmarnowany potencjał ".
Owszem , skorzystałem z okazji i pojeździłem sobie rowerami elektrycznymi (a obsługa firmy geobike oraz jej szef byli profesjonalistami i wykorzystali okazję do promocji swojej firmy) , spotkałem się z rowerzystami i twórcami rowerowych projektów w tym z kilkoma którzy tworzą fajne projekty imprez rowerowych ( i już niedługo będzie o jednych z nich nich głośno - raczej nie w tej rozgłośni) .
Żeby nie być gołosłownym wklejam link z prezentacji TVP Szczecin
link oraz zdjęcia  Joanny  zdjecia z rowerowego pikniku
Ilość ludzi nie powala. Co się dziwić . Czy radio Szczecin zaprosiło kogokolwiek z rowerowego świata szczecińskich rowerzystów?
Czy Radio Szczecin rozpropagowało imprezę  aby stworzyć ciekawą imprezę , pokazać potencjał jaki ma Szczecin , szczecińskie kluby , stowarzyszenia i miłośników Szczecina i rowerów?
Chyba nie.
Nie wiem jak inni , ale ja i projekty rowerowe w których uczestniczę będziemy szukać innych sponsorów medialnych.
I żeby nie było że się czepiam.
Po całej tej imprezie  organizowanej przez Radio Szczecin w której największą ( dla mnie) atrakcją był mój  wyścig z kolegą :ja na rowerze elektrycznym ,  a on na " analogowym" . I wyścig  który zresztą przegrałem ,  to największą  wartością  było spotkanie ze znajomymi rowerzystami.
Po zakończeniu spotkania i rozmów z rowerzystami , ujeżdżaniu elektrycznych rowerów, ignorując " wielki piknik rowerowy" na którym niewiele się działo i sprawiał żałosne wrażenie ruszyliśmy tym razem z Piotrem na "Piknik nad Odrą".
Zanim dojechaliśmy na Wały Chrobrego jeszcze tylko przystanek przy CafeRover .
Nawet CafeRover nic nie wiedział o pikniku
Nawet CafeRover nic nie wiedział o pikniku © siwobrody
I tu popijając "kakao z pomarańczą" ( nieplanowana nowość w ofercie - ktoś niechcący wsypał  suszone kawałki pomarańczy do kakao i tak powstało coś nowego )  które całkiem nieźle smakowało , chwilę pogadaliśmy z właścicielem tego przybytku. 
Na wieść o rowerowej imprezie , która działa się w pobliżu i o której informacje nie dotarły do właściciela "najbardziej rowerowego lokalu w mieście " , był wyraźnie zbulwersowany.
W końcu on sam nie tylko serwuje kawę , herbatę ciacha i kanapki ale też jest swoistym centrum informacji o imprezach w mieście i to nie tylko rowerowych .
No cóż ja sam często słucham Radia Szczecin i dzięki temu dowiaduję się sporo o imprezach w mieście ale nie wszyscy słuchają tej rozgłośni . Jeżeli Radio  Szczecin planuje zwiększyć ilość słuchaczy poprzez imprezy które ma zamiar organizować to powinno nie tylko organizować je ciekawsze ale przede wszystkim nauczyć się docierać do większego grona zainteresowanych. A jak to zrobić ? Ja tego nie powiem bo nie jestem pracownikiem radia który pobiera za pracę wynagrodzenie.
A najprościej ( gdyby komuś z radia się chciało ) to wystarczyło zgłosić się do kilku organizacji związanych z rowerami , sportem rowerowym i turystyką rowerową ( nie wychodząc z biura , wystarczy włączyć internet i chwilę poszukać) .
Zamykamy temat i ruszamy na Wały Chrobrego na następną imprezę.
Najpierw rzut oka na sytuację z góry czyli spod Urzędu Wojewódzkiego ( swoją drogą zawsze jak tu jestem to podziwiam ten piękny i odnowiony budynek a właściwie kompleks budynków stylizowanych na duńskie pałace książęce) .
Zjeżdżamy w dół na nabrzeże i zaczynamy zwiedzanie stoisk z planowanym zakończeniem przy wielkim kotle z bigosem.
Jestem po raz pierwszy na Pikniku nad Odrą.Relacja organizatorów.
Jestem bardzo usatysfakcjonowany. To nie jest jarmarczny klimat  dni morza , nie ma tłumów z piwskiem i wszechobecnych frytek , szaszłyków , gofrów waty cukrowej itd.  oraz przepychających się tłumów. Jest troszeczkę dużo ludzi ale spokojnie można się poruszać prowadząc  rower . I co chwilę przystanek .
Piratki na Pikniku Nad Odrą
Piratki na Pikniku Nad Odrą © siwobrody
I następne stoisko i tam foldery , przewodniki i mapy. Dobrze że jestem w rowerowym stroju i w kasku na głowie , co chwilę udaje mi się zdobyć "spod lady " coś dla rowerzystów. I znowu kilka metrów i znowu rozmowy i zaproszenia do odwiedzenia ciekawych miejsc i następne informatory. A sakwy pęcznieją . Tak , tak sakwy bardzo się przydają.
Przy jednym ze stoisk stoimy razem z Piotrem i zbieramy ciekawiące nas foldery i informatory, niestety jak nas poinformował sympatyczny młody człowiek " rowerowe mapy się kończyły" . Piotr idzie na następne stoisko , ja jeszcze o coś się dopytuję .
I nagle młody człowiek wyciąga spod lady mapę i mówi do mnie cicho " kolega odszedł a ja mam ostatnią rowerową mapę , jak było Was dwóch to tak głupio było dać tylko jednemu ale teraz ....." .
Ale tego nie powtarzajcie Piotrowi.
W trakcie zwiedzania stoisk spotykamy Joannę wraz z mężem Arturem i ich synem. Oni są już po bigosie i tej części stoisk które my dopiero będziemy zwiedzać więc po krótkiej rozmowie ruszamy w przeciwnych kierunkach . Kawałek dalej spotykamy Waldiego i teraz w trójkę zwiedzamy następne stoiska.
Dochodzimy do miejsca gdzie Wojciech Cejrowski autor serii "boso przez świat " pozuje do zdjęć i podpisuje swoje książki . Próbka Jego podróży po świecie
Może nie zgadzam się z Jego wypowiedziami na różne tematy polityczne , gospodarcze i społeczne  ale Jego relacje z wypraw w ciekawe  zakątki świata oglądam z przyjemnością .
Tak więc podchodzimy do Jego stoiska i pierwsze co robimy to sprawdzamy ....................... czy jest boso.
I okazuje się że jest w butach. I o ile ja się powstrzymałem od pytania to Piotr wystrzelił od razu " ale powinno  być boso" .
Pan Wojciech bez skrępowania wyjaśnił " ale jest zimno" .
No muszę przyznać że mile zaskoczyło mnie zachowanie i sympatyczne podejście do tego typu " docinków " ze strony odwiedzających to stoisko.
Nie wytrzymałem i zadałem pytanie  " a czasami jeździ Pan rowerem?" .
I nie uwierzycie ale mimo podpisywania książek i pozowania do zdjęć pan Wojciech dał się wciągnąć w rozmowę.
Odpowiedź brzmiała " Czasami, jadę po mleko" . Nie wytrzymałem i postanowiłem być dowcipny i spytałem się " a po coś mocniejszego?" i tu dostałem odpowiedź " nie , po te zakupy jeżdżę samochodem". Tu lekko zbaraniałem i drążyłem temat " a dla czego , jaka to różnica?"  I odpowiedź była dość ciekawa " bo z mlekiem do domu mi się nie spieszy" .
Po tej sympatycznej wymianie zdań ruszyliśmy dalej . Piotr już miał pełne sakwy ale pusty brzuch więc ruszyliśmy na bigos .
Dotarliśmy w sam raz na .......... koniec bigosu. Mogliśmy podziwiać pusty kocioł i powąchać ognisko pod kotłem. 
Piotr jako prawdziwy Polak był zły . A czemu zły ? - bo głodny.
Przeszliśmy się jeszcze wzdłuż stoisk z regionalnymi potrawami ( nawet było stoisko z potrawami gruzińskimi ) ale nie byliśmy przygotowani na ciut wygórowane ceny. Wrzuciliśmy do żołądków po oscypku ( tylko zaostrzyło to apetyt) , pożegnaliśmy Waldiego i ruszyliśmy w miasto na coś konkretnego. Oczywiście  Piotr zdecydował o postoju w jego ulubionym "mak waku" ( chyba tak to się pisze?)
Po posiłku ruszyliśmy do domów. W trakcie powrotu  zadzwonił Wojtek że właśnie jest w Szczecinie na zakupach wraz z żoną. Jak tak to zaprosiłem Ich do odwiedzin , zanim Oni skończą zakupy to ja dojadę do domu. Więc się tak umówiliśmy.
Po drodze pożegnałem Piotra i ruszyłem do domu . Samotna podroż nie trwała długo bo w okolicach Arkonki spotkałem Dornfelda i zaproponowałem krótką rozmowę . Co prawda On już wracał do Szczecina a ja właśnie zamierzałem z niego wyjechać ale udało mi się namówić Go na rozmowę w czasie jazdy w kierunku ............. z którego właśnie wracał. Odwiózł mnie prawie na Głębokie i tam się pożegnaliśmy bo mnie czas już gonił ale zdążyliśmy kilka tematów omówić.
Teraz już szybko do domu bo goście czekają. Wspólna kawa i herbata z trendixem i jego małżonką , rozmowy , jedna fotka i pożegnanie.
Muszą wracać do domu bo następnego dnia świtem jadą na wycieczkę autokarową po naszym województwie.
I tak następny , ciekawy dzień za mną. Co prawda kilometrów nie za dużo ale za to wrażeń i spotkań z zaprzyjaźnionymi rowerzystami co niemiara.
Na koniec jeszcze tylko podam linka do relacji Piotra którą przeczytałem ostatnio na jego stronie i która mnie zachwyciła wpis na blogu.

Przepraszam że relacja z takim opóźnieniem ale ................. "są w życiu mężczyzny takie chwile " - że ma mało czasu.
A zdjęć mało bo aparat wziąłem ale baterie padły więc tych kilka zdjęć robiłem komórką ale to nie to samo.























Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, Szczecin na rowerach

Zacięta walka o żólty trykocik i kilka przyjemnosci przy okazji.

  • DST 37.18km
  • Czas 01:59
  • VAVG 18.75km/h
  • VMAX 37.06km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 maja 2014 | dodano: 06.05.2014

Nie długo cieszyłem się lekką przewagą nad Wojtkiem .
W poniedziałek prawie mnie dogonił.
Ale prawie robi wielką różnicę.
Wracając z pracy postanowiłem że przejadę się kawałek i choć częściowo odrobię jego poniedziałkowy dystans.
Normalnie skończyłoby się na postanowieniu ale , no właśnie , ale wracając z pracy samochodem zajechałem do MadBike .
Tak po prostu na zasadzie odwiedzin i pogadania sobie o tym co ciekawego w rowerowym światku.
Pogadać się za wiele nie dało bo cały czas klienci "głowę zawracali ".
I tak mimochodem zapodałem Arturowi że mam plan przejażdżki rowerowej po pracy. Tak przez grzeczność zapytałem się czy nie ma ochoty ,  po pracy , się przejechać? Niestety , odpowiedział że ma ochotę.
Tak więc wróciłem do domu , krótkie obowiązki wobec psa i rower z garażu i w drogę .
Najpierw do domu Artura i Joanny bo tam uzgodniliśmy miejsce zbiórki.
Zanim Artur wrócił  z pracy obgadaliśmy z Joanną kilka rowerowych tematów .
Gdy dotarł Artur zjedliśmy wspólnie obiado-kolację ( jeszcze raz dziękuje)  i ruszyliśmy we dwójkę na małą wycieczkę ( Joanna jako osoba w trakcie rekonwalescencji została w domu).
I tak sobie jadąc i rozmawiając przez Jasne Błonia , Głębokie , Pilchowo , Bartoszewo , Sławoszewo do Grzepnicy i z powrotem do Pilchowa.
Trochę zaczął deszczyk kropić więc ja zakończyłem wycieczkę w Pilchowie i pożegnałem Artura.
I w ten sposób lekko odrobiłem straty.
Żółty przepocony trykocik jest nadal w moim posiadaniu.
I nie tak łatwo go oddam.



Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, Szczecin na rowerach

Ekstremalne przeżycia czyli rower jest jednak niebezpiecznym sportem .

  • DST 87.58km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:58
  • VAVG 17.63km/h
  • VMAX 34.84km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 maja 2014 | dodano: 04.05.2014

Propozycji na dziś było kilka.
Koksy postanowiły zwiedzać obce landy i podziwiać Dolinę Odry ( Trendix zresztą też) .
Spokojniejsze koksy planowały okolice Goleniowa i coś tam jeszcze.
Inne koncepcje też były lecz najpoważniej zastanawiałem się nad wycieczką z koksami.
Tak więc z rana wstałem , coś zjadłem , wyprowadziłem psa na spacer ( dobry test na sprawdzenie warunków atmosferycznych) . nakarmiłem go i zacząłem przygotowania.
Najpierw rower. Nie minęło pół godzinki i rower gotowy. Teraz jedzenie i picie na drogę . Następne kilkanaście minut.
Jest dziewiąta więc na spotkanie nad jeziorkiem Słonecznym nie zdążę. Ale co mi tam , mogę jeszcze dojechać na 11,00 do Gryfina samochodem z rowerem..
Mam czas. Trzeba się już tylko ubrać. Ale jak? Niby słoneczko się pojawia ale zimny wiatr nieźle wieje. Jak się ubiorę za ciepło to będę mokry , jak za słabo to zmarznę. No to testuję . Ubieram zestaw lekki i idę na balkon ( przy okazji mogę puścić dymka) . Wracam po 10 minutach i stwierdzam że za zimno. Zmieniam strój i znowu na balkon. No teraz mi ciepło ale jak będę jechał to może mi być za gorąco.
Jeszcze jedno zestawienie stroju i test na balkonie .
I jeszcze jedna kombinacja
i jest już za 10 jedenasta. ( o wierszyk mi wyszedł)
Skoro tak to będę cham
i pojadę sobie sam. ( znowu mi się rymnęło).
Koniec tego "babskiego" dumania co na siebie włożyć .
Trzeba być mężczyzną.
Ładuję wszystkie testowane stroje do sakw i ruszam w drogę.
Jeszcze dobrze nie wyjechałem z Pilchowa a mój telefon się drze " Misiacz dzwoni".
Uuuuu poważna sprawa.
Misiacze jak wiecie dzielą się na brunatne , czarne i grizzly . Ten konkretnie to jest czarny , czyli z tych groźniejszych.
Kto nie wierzy niech zajrzy do  jego wpisu http://misiacz.bikestats.pl/1135882,Kursy-na-dzialka-party-w-intencji-bylych-42-urodzin.html a na dodatek to i Misiacz i Misiaczowa to są gryźli . Każdy to potwierdzi kto był na imprezie i widział jak oni gryźli  te przysmaki z grilla co przygotował Foxik i jak te kiełbasy i szaszłyki kruszyły się w Ich uzębieniu. Tak więc nic dziwnego że się przestraszyłem tego telefonu zwłaszcza że i ja tam byłem ,  i piwa nie piłem ani wina ale za to z Krysiorkiem łoiliśmy colę. Tzn. Krysiorek samą colę a ja niekoniecznie.
No tak , Misiacz otrząsnął się po imprezie , zrobił rachunek strat i szkód , zebrał litanię skarg od innych uczestników imprezy i teraz mnie rozliczy. Ale z tego co pamiętam ....... i ludzie mi opowiadali to raczej niczego nie nabroiłem .
Nie ważne , co ma być to będzie. Co prawda pędzę 25 km/ godz. szosą ale zaraz się zatrzymam i zjadę na pobocze i odbiorę telefon i przyjmę na klatę wszelkie skargi i zażalenia.
I całe szczęście że najpierw zwolniłem a później próbowałem zjechać na pobocze .
Krawężnik był za wysoki iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii niezbyt pięknym telemarkiem wylądowałem na poboczu. Aż się jadąca z naprzeciwka pani przestraszyła. Dobra , teraz trzeba znaleźć telefon. Normalny rowerzysta wyjmuje w czasie jazdy telefon i gada .
A ja nie.
Ja zatrzymuję  się , i zaczynam szukać po wszystkich kieszeniach telefonu i zanim znajdę , telefon przestaje dzwonić.
W związku z powyższym oddzwaniam. 
I pełen obaw oczekuję podniesionego głosu Misiacza.
I usłyszałem .
Głos Krysiorka " to wujek kiedy dojedziesz bo my czekamy i pojedziemy na wycieczkę i pobawimy się i porobimy pompki i .....".
Krysiorek z rodzicami i Misiaczami wybrał się na wyprawę z koksami na Dolinę Odry .
Bardzo dyplomatycznie wyjaśniłem że ja nie mam sił ani zdrowia do następnych szaleństw i że jadę w przeciwnym kierunku i dziś się nie spotkamy.
Uf udało się .
Teraz już chyba resztę wycieczki odbędę bez stresu i niespodzianek.
Jadę do Tanowa i skręcam w kierunku rezerwatu Świdwie.
Podziwiam stado koników po drodze.
Koniki za Tanowem
Koniki za Tanowem © siwobrody
Koniki na słoneczku
Koniki na słoneczku © siwobrody
A osiołek - inteligentne zwierzę w cieniu
A osiołek - inteligentne zwierzę w cieniu © siwobrody
Fajny osiołek
Fajny osiołek © siwobrody
Ruszam dalej w poszukiwaniu kamieni nagrobnych Raminów o których napisał davidbaluch
Tak sobie utrwaliłem w pamięci mapkę jego trasy i próbowałem jechać wg. zapamiętanej trasy.
Zapomniałem że przez noc moja "fotograficzna pamięć" może ulec "prześwietleniu" .
Wjechałem w drogę leśną nr . chyba 26 . Taka nowa szutrówka jeszcze nie śmigana czyli nie rozjeżdżona przez samochody.
I kawałek dalej usłyszałem wśród drzew awanturę jaką dwie wiewiórki urządziły między sobą.
Baśki szaleją na drzewach
Baśki szaleją na drzewach © siwobrody
I usłyszałem ( trochę znam języki zwierząt) " te baśka a nie wiesz gdzie wyjechała Baśka ?" . " No nie wiem , ale słyszałam że do Warszawy" . Chyba gadały o naszej rowerowej koleżance co jest podrobionym rudzielcem i ma ksywkę Rudzielec a na imię ma Baśka.
Po wysłuchaniu dyskusji "basiek" na temat Basi ruszyłem dalej.
Dalszą drogę zagradzał szlaban.
Nowa szutrowa droga i ... nowy szlaban
Nowa szutrowa droga i ... nowy szlaban © siwobrody
Dość kłopotliwy do przejechania , bo ta część którą sobie wyjeździły samochody jest dość trudna do przejechania rowerem.
Szlaban sobie a samochody sobie
Szlaban sobie a samochody sobie © siwobrody
Ruszam dalej .
Coś mi tam świta że te grobowce powinny być gdzieś po prawej stronie , ale nie mam pewności.
Jadę więc i wjeżdżam w każdą dróżkę po prawej jaką spotkam.
W poszukiwaniu grobowców
W poszukiwaniu grobowców © siwobrody
Teraz , jak już wróciłem do domu i jeszcze raz przeczytałem relację Dawida to wiem że to nie ten rejon ale gdy byłem w trasie uparcie próbowałem je znaleźć .
Szukam dalej i co chwilę wjeżdżam w drogi po prawej stronie.
Piękna , wielka polana w lesie
Piękna , wielka polana w lesie © siwobrody
Ambona przy polanie
Ambona przy polanie © siwobrody
Na ambonie
Na ambonie © siwobrody
Widok z ambony
Widok z ambony © siwobrody
Cudna pogoda choć chłodno
Cudna pogoda choć chłodno © siwobrody
Ruszam dalej i skręcam w następną ścieżkę po prawej stronie.
Na drzewach były strzałki jedna zielona a druga czerwona - może to tu.
Zielona doprowadziła mnie do pięknego pomnika przyrody. Piękny potężny buk.
Piękny buk w środku lasu
Piękny buk w środku lasu © siwobrody
Nie dosyć że wielki to jeszcze w pięknym stanie i z ogromnymi konarami
Nie dosyć że wielki to jeszcze w pięknym stanie i z ogromnymi konarami © siwobrody
Ruszam dalej i spotykam kawałek błotnistej drogi na której widać wiele śladów.
Ślady w błocie
Ślady w błocie © siwobrody
I jeszcze jedne
I jeszcze jedne © siwobrody
No , tu chyba można spotkać wiele zwierzyny.
Nie minęło kilka chwil i
Łanie w oddali
Łanie w oddali © siwobrody
Nie tylko zwierzęta mnie zaskakują swoim widokiem.
Czyżbym dotarł aż do krzywego lasu ?
Coraz ciekawsze okazy
Coraz ciekawsze okazy © siwobrody
Chyba aż tak to nie zabłądziłem.
Robi się coraz ciekawiej . Chatka Baby Jagi.
Ciekawa ambona
Ciekawa ambona © siwobrody
I teraz pytanie : czy czerwona strzałka prowadziła do ambony  czy też w inne ciekawe miejsce?
Idę ( tak , tak  jechać już się nie dało) dalej.
Na końcu polany zasiane zboże - dla zwierząt leśnych
Na końcu polany zasiane zboże - dla zwierząt leśnych © siwobrody
Zaczynam się czuć nieswojo.
Urokliwe miejsce
Urokliwe miejsce © siwobrody
Gałęzie  w zielonym sweterku
Gałęzie w zielonym sweterku © siwobrodyIm dalej tym ciekawiej
Im dalej tym ciekawiej © siwobrodyNastępne dziwne drzewa
Następne dziwne drzewa © siwobrodyI jeszcze jedno
I jeszcze jedno © siwobrody
Dobrze że nie jestem sam , jest jeszcze ze mną mój rower.
Tylko las ,  ja i rower
Tylko las , ja i rower © siwobrody
Drogi się dawno skończyły a ten las jest jakiś zaczarowany, zaczynam się powoli .................... czuć nieswojo.
Bezdroża i bagna
Bezdroża i bagna © siwobrody
Nie żebym pobłądził , po prostu .......................................................nie wiem gdzie jestem.
Im dalej tym gorzej
Im dalej tym gorzej © siwobrody
Wchodzę prowadząc rower w jakieś bagienne tereny. Cholera czuję się jakbym wlazł w sam matecznik tego lasu.
Ta dzika przyroda wokół, te dziwne odgłosy , i I wataha dzików w pobliżu
I wataha dzików w pobliżu © siwobrody
Całe stado dorosłych dzików
Całe stado dorosłych dzików © siwobrody
O cholera , całe stado i to dorosłych , wielkich dzików.
I teraz powinienem napisać :"Ledwo wdrapałem się na drzewo .................. ale rower został na dole  i cały zapas żywności i picia.
Dobrze że komórkę mam przy sobie.
No tak ale w czy tej głuszy jest zasięg?
No i zasięgu nie było . Na szczęście dziki też odeszły z zasięgu mego wzroki i mogłem zejść z drzewa"
.
Swoją drogą to po tej akcji ja też mogłem zejść , z tego świata. Poczułem się jakbym miał stan przedzawałowy.
Ruszyłem dalej szukając jakiejkolwiek drogi i ........................................ cywilizacji.
Może tam będzie jakaś droga?
Może tam będzie jakaś droga? © siwobrody
I się udało . Po drapaniu się na wzniesienie znalazłem piaszczystą ale jednak drogę.
Na bezdrożu i piaszczysta droga autostradą
Na bezdrożu i piaszczysta droga autostradą © siwobrody
I zrobiło się miło i bezpiecznie .
Ptaszęta śpiewają.
Ptaszęta śpiewają
Ptaszęta śpiewają © siwobrody
Drzewa się kochają.
Buk z bukiem to jeszcze widziałem ale żeby buk z sosną?
Buk z bukiem to jeszcze widziałem ale żeby buk z sosną? © siwobrody
Zaraz , zaraz ale to nie jest normalne.
Niesamowite
Niesamowite © siwobrody
Ja chyba nadal jestem w zaczarowanym lesie.
Widok niezwykły
Widok niezwykły © siwobrody
O szlag , to jeszcze nie koniec.
To jednak zaczarowany las
To jednak zaczarowany las © siwobrody
I zaczarowane drzewa
I zaczarowane drzewa © siwobrody
Im dalej w las
Im dalej w las © siwobrody
Miejsce jak z horroru
Miejsce jak z horroru © siwobrody
Miejsce jak z horroru 2
Miejsce jak z horroru 2 © siwobrody
Miejsce jak z horroru 3
Miejsce jak z horroru 3 © siwobrody
Miejsce jak z horroru 4
Miejsce jak z horroru 4 © siwobrody
Ufff to chyba koniec zaczarowanego lasu . Widać szlaban broniący dostępu do niego.
To już chyba szlaban i koniec zaczarowanego lasu
To już chyba szlaban i koniec zaczarowanego lasu © siwobrody
Jak dobrze że ten straszny las już za mną i te wszystkie dzikie zwierzęta.
Teraz już najkrótszą drogą do cywilizacji i asfaltu.
I tak sobie jadę już zrelaksowany leśną drogą , kieruję się wg. słońca na północ a droga i tak ................... co chwilę skręca i jadę na zachód.
No dobrze,  niech będzie na zachód byle tylko wyjechać z tego zaklętego rejonu.
Jadę rozluźniony i nagle oczom nie wierzę .
Plaża dla lisów
Plaża dla lisów © siwobrody
Jeden uciekł ale drugi sobie leży jakby nigdy nic.
Jeden ucieka a drugi dalej się opala
Jeden ucieka a drugi dalej się opala © siwobrody
To sobie myślę , podjadę z aparatem w ręce tak blisko jak się da i strzelę mu fotkę.
Nim dojechałem i strzeliłem to zniknął w krzakach a za to w pobliskich chaszczach rozległ się dźwięk ............................... stada rozwścieczonych dzików którym przerwałem majówkę.
Ludzie , to ja już wolałbym pojechać z koksami na tą wycieczkę w której uczestniczył Krysiorek i rodzina gryzli  .
Ja przeżyłem stan przedzawałowy.
A w okolicy ani jednego drzewa na które mógłbym się wdrapać.
Bo po obu stronach młode zasadzenia ogrodzone siatką.
Jak ja wyrwałem z miejsca , jak kurz poszedł spod kół , to dziki zgłupiały w tej kurzawie  a ja na pograniczu śmierci klinicznej przedarłem się do następnego hektara lasu i wtedy dotarło do mnie że ............ młodniak był odgrodzony od drogi siatką.
Ale z drugiej strony , skoro młodniak był odgrodzony siatką żeby go zwierzyna nie zniszczyła to znaczy że zwierzyna zrobiła sobie dziury w ogrodzeniu i dobrze że zwiałem póki byłem cały.
Kawałek dalej minąłem tabliczkę informacyjną -  OSTOJA ZWIERZYNY , WSTĘP WZBRONIONY.
No i wszystko jasne , właśnie wyjechałem z tego miejsca w które niechcący zabłądziłem i w którym nie powinienem przebywać.
Po niedługim czasie w stanie całkowitego rozstroju nerwowego i wstanie przedzawałowym dotarłem do drogi miedzy leśniczówką Zalesie a TOEE w Zalesiu.
To już tereny cywilizowane, jest asfalt , jest spokojna jazda.
Teraz już  na luzie,  bez stresu ruszyłem asfaltami do Nowego Warpna na rybkę.
Tempo niezłe ( trzeba nadrobić tą godzinę przedzierania się przez matecznik , raz rower prowadząc a raz niosąc na sobie) .
Żadnych przygód ze zwierzętami leśnymi .
Krótka przerwa na pomoc młodej rodzinie z małym dzieckiem , którym padł akumulator w samochodzie,  i nie mogli wyjechać z parkingu leśnego. Pomogłem wypchać auto z parkingu i nawet popchałem żeby zapalił . Co prawda zapalił dopiero jak się wydarłem " włącz stacyjkę , wrzuć bieg i puść sprzęgło bo ja nie będę pchał do Szczecina".
Dalej już relaksacyjna jazda z przerwami na przekąski i napoje.
Podczas przerwy zauważyłem tabliczkę, 
Nieuki . Napisali Brzózki a tam hektary sosen
Napisali Brzózki a tam hektary sosen © siwobrody
Komentarz pod zdjęciem.
Teraz już asfaltami , z dziurami , do skrzyżowania z Myśliborzem Wielkim. a następnie piękną nową drogą do Nowego Warpna.
W Nowym Warpnie Tawerna zamknięta więc  rybki nie zjadłem. Kupiłem paczkę paliwa na drogę spotkałem kolegę z podstawówki którego nie widziałem latami i dalej w drogę. Dobieszczyn , Stolec, ścieżką rowerową obok Buku,
Befsztyki na na łące
Befsztyki na na łące © siwobrody
dalej Dobra i do Sławoszewa.
W Sławoszewie meksykańska Zjawa czyli zupa meksykańska w zajeździe Zjawa .
I już prosto do domu.
Podsumowując to była najbardziej ekstremalna , fascynująca , niezwykła i stresująca wycieczka w tym roku.
Również najdłuższa.
Taka rowerowa wycieczka to jest podobna do pójścia do szpitala.
Trzeba mieć końskie zdrowie żeby to przeżyć. Jedyna różnica polega na tym , że na wizytę w szpitalu trzeba czekać miesiącami a na wycieczkę rowerem można wyjechać w tym samym dniu.
Tak , rower to jednak niebezpieczny sport.







Kategoria samotnie, śWIĄTECZNIE, żubrówka

Do pracy rodacy.

  • DST 25.51km
  • Czas 01:26
  • VAVG 17.80km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 maja 2014 | dodano: 02.05.2014

Jeszcze wczoraj dzień wolny i wielka impreza u Misiacza a już dziś bladym świtem znowu do pracy.
Ech .


Kategoria praca

Spacerek przed śniadaniem.

Czwartek, 1 maja 2014 | dodano: 01.05.2014

Już wczoraj postanowiłem że dziś z rana przed wspólnym śniadaniem z rodzicami przejadę się na krótką przejażdżkę.
Zgodnie z planem wstałem rano wyprowadziłem czarną perłę , dopompowałem koła , ( jako że rano , jak to mawia Misiacz , jest rześko ) ubrałem polar i czapkę i wwwwwwwwwwwww drogę. Dawno już nie jeździłem holendrem więc musiałem się przystosować do zmiany biegów i hamulca w pedałach. Jechało się przyjemnie , prawie pusto na drogach. Dojechałem do Tanowa i dalej w kierunku na Dobieszczyn. W drodze do Dobieszczyna skręciłem w drogę pożarową nr 27 . W lesie było przepięknie.  Dojechałem prawie do końca drogi i postanowiłem zrobić krótką przerwę na "dymka". No tak , wyjeżdżając z domu klepnąłem się po kieszeniach w ramach kontroli czy wszystko zabrałem  W jednej paczka - jest , w drugiej zapalniczka - jest. Tylko niechcący zabrałem w kieszeń zapalniczkę która jest niesprawna. No i fajki pokoju nie wypaliłem.  Czas wracać na śniadanie . Jadę sobie i nagle wyprzedza mnie jakiś rowerzysta na kolarzówce. No to co , zaczynamy zawody . Rozpędzam się . Pierwszy bieg , drugi bieg a po chwili trzeci , ten najwyższy.
Powoli zmniejszam dystans a zwiększam prędkość . Na liczniku pojawia się 34 km/godz.. O holender ale szybki ten holender.
Co prawda po niedługim czasie zaczynam spuszczać z tonu i prędkość lekko spada ale , ale , ale  w Tanowie go wyprzedzam.
( oczywiście nie przyznam się publicznie , że tego czynu dokonałem tylko dla tego że kolarz sobie zrobił przerwę )
Teraz już dumny z siebie i mojego holendra ( czyli z obu zabytków) jadę spokojnie do domu.
I tak delikatnie zwiększyłem swoją przewagę nad Trendixem w ramach naszego " wyścigu niepokoju".
Sprawdziłem stan techniczny holendra - niestety do serwisu i blacharza.
Zaliczyłem wycieczkę bez jednego nawet papierosa.
I było miło.
A jutro znowu do pracy.


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie