siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:256.42 km (w terenie 21.01 km; 8.19%)
Czas w ruchu:17:07
Średnia prędkość:14.98 km/h
Maksymalna prędkość:35.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:32.05 km i 2h 08m
Więcej statystyk

Na jagody , czyli o dwóch takich co ..................

  • DST 75.57km
  • Czas 03:57
  • VAVG 19.13km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2013 | dodano: 30.06.2013

Czy ktoś jeszcze pamięta tę piękną bajkę ?
Jak nie , to niech przeczyta a po lekturze znajdzie czas i chęć na następna bajkę .
Tę następną to już ja napiszę.
Więc piszę.
Dawno , dawno temu a właściwie to nie tak dawno bo dziś ( a właściwie to wczoraj )
wyruszyłem na wyprawę do Nowego Warpna.
Cel był słuszny i bajkowy.
Wyruszyłem na poszukiwanie runa . No bez jaj nie złotego runa a leśnego runa zwanego jagodami na dodatek czarnymi.
A tak naprawdę to żeby gonić pewnego złośliwego "skrzata" zwanego Trendixem który ciągle mi umyka.
Tak kole 16-tej spiąłem więc ostrogami mego rumaka i ruszyłem.
Traktem rowerowym do Tanowa i dalej na Dobieszczyn.
Pogoda w sam raz , nie za gorąco i nie za chłodno.
Tempo umiarkowane , tak stępa bez galopu.
Lasy wokół szumiały , ptaszęta ćwierkały , blachosmrody mnie mijały a ja , jak ten rycerz bez skazy podążałem ku celowi i przeznaczeniu.
Gdym dotarł do Dobieszczyna ruszyłem kłusem na Nowe Warpno nowo budowanym traktem wijącym się czarno wśród zielonych lasów.
Tak prawdę powiedziawszy to wiadomo że te czarne trakty to miedzy innymi działalność "czarnych i nieczystych sił " finansowanych z puli diabelskich sił nieczystych zwanych "Unią Europejską" .
I pomyśleć że drzewnej bez pomocy sił nieczystych też coś sami potrafiliśmy stworzyć.
Zostawmy diabelskie siły i ruszajmy w poszukiwaniu czarnego runa.
Chwila oddechu dla rumaka i podziwianie dbałości budowniczych o przyrodę.


I tak bez większych problemów ze strony miłośników przyrody trakt istnieje i ciągnie się dalej bez potrzeby budowy obwodnicy wokół mrówek.
Pogoda niby sprzyja
ale , jak to w bajce , wszystko może się zdarzyć.
Podążam dalej w knieję.
Cisza i spokój .
Ani żadna sierotka Marysia z gąskami mnie nie zaczepia , ani żaden zbój Madej ( mając wybór wolałbym pierwszą postać) i nawet ni widu ni słychu Koszałka Opałka.
I tu dochodzę do wniosku że za tego typka to ja sam robię , bo po prawdzie to ja robię za kronikarza i jeszcze ta broda.
Koniec dywagacji bo droga daleka a jak będę zwlekał to jeszcze jakiś wilk z Czerwonym Kapturkiem pod pachą się napatoczy.
Wpijam ostrogi w boki mego bachmata i w drogę.
I nagle mym oczom ukazuje się runo , czarne , smakowite runo.


Pojeść można a i inkaust czarny do spisywania historyi zacny można wyrobić.
Pojadłem , zapasy zacnego czernidła do pisania uzyskałem więc w drogę.
Dobrnąłem do Karszna.
I tu bajka się skończyła a właściwie potoczyła niezgodnie z planem. .
Ledwo dotarłem do Pałacyku w Karsznie gdy tuż przed nosem zamknięto mi bramę i możliwość zwiedzenia wystawy o której opowiadała mi Tunia.
Zamknięte to zamknięte jadę dalej .
Jako "zawodowy kronikarz" postanowiłem zwiedzić kościółek w Karsznie.

I tu też się spóźniłem

jest już prawie 18-ta .
Z kronikarskiego obowiązku pozostaje mi tylko zwiedzić Nowe Warpno , uwiecznić diabelskim wynalazkiem zwanym fotoaparatem że tu byłem i wracać do domu.
To uwieczniam.



W ostatniej chwili coś mnie tknęło aby zajechać do tawerny przy przystani na herbatkę.
Albo czary albo intuicja.
A może opatrzność nade mną czuwała lub inny czort.
Później się okazało że nie była to opatrzność a właśnie to drugie.
Ujrzałem w świetlistym blasku dwóch świętych :
Piotra i Pawła .
Obaj mieli właśnie imieniny.
A ja pecha.
Co za czort mnie skusił aby tam zajrzeć ?
Ale nie wyprzedzajmy faktów czy też jak drzewnej mówiono nie opowiadajmy bajek.
Jako nieśmiały z natury skrzat i mierny kronikarz ograniczę się jedynie do relacji . Komentować zdarzenia będę tylko wtedy gdy ....... nie będę miał innego wyjścia.
Tak więc tego pamiętnego roku spotkałem dwóch świętych .
Piotra i Pawła .
Obaj właśnie obchodzili imieniny.
Tak przy okazji wszystkiego najlepszego dla tych dwóch imienników.
A dla czego święci?
A bo trzeba mieć świętą cierpliwość do Piotra i trzeba być świętym Pawłem aby wytrzymać z Piotrem.
Ja tego też nie pojmuję ale jako kronikarz informuję.
I zupełnie bez sensu rymuję.
Ale jak mawiają w bajkach wieszcze , ta historia potrwa jeszcze.
Ja się boję i truchleję ale opiszę i na pergamin przeleję.
I burza mózgów i decyzja co dalej.
Jedziemy na Berlin czy też do Kopenhagi ?

Ja bym wolał do domu ale jak mam dwóch świętych , a może śniętych , a może natchnionych , czy też nawiedzonych to zdam się na ślepy los i pojadę z nimi.
Ruszamy promenadą.
Piotr pokazuje co jadł w tawernie.

Oraz jak duża była rybka.
Paweł ze świętym spokojem udaje że wierzy w te bajki.

Następnie Piotr udowadnia że to nie ryba a byk i próbuje ją ujeżdżać .

Kierujemy się na rynek.
Tu zobaczyłem czarodziejską skrzynkę z obrazkami.

Jak się paluchem dotknie to się obrazki zmieniają.

Ale to wszystko to jeszcze nic.
Po chwili w czarodziejskiej skrzynce .... zobaczyłem nas,

Ale cuda , ale bajki, ale czary .
I jeszcze tylko rzut oka na zaczarowany wernisaż .
Oj zaklął ktoś tego malarza w kamień a może w metal.

Pewnikiem kiepsko malował i to , co go spotkało to kara.

Piotr próbował go odczarować ale taki z niego czarownik jak nie przymierzając ........ święty.

No koniec zabawy trzeba ruszać w drogę.
Zgodnie z tradycją ilu rowerzystów tyle ......... propozycji szlaku.
Więc po burzliwej dyskusji podjęliśmy jedną słuszną decyzję - jedziemy do domu.
Problem jednak pozostał bo ......... każdy chciał jechać inną drogą.
A deszczyk zaczął lekko siąpić.
A Piotr zaczął .... śpiewać.
I tak w deszczu z piosenką na ustach jechaliśmy przez " deszcze niespokojne" , "przy ognisku" itd. A deszczyk z przerwami ale powoli się sączył z nieba.
Normalnie ktoś tam na górze z rozrzewnieniem wsłuchiwał się w piosenki i płakał coraz bardziej a Piotruś " kap, kap, płyną łzy".
Na górze ktoś się rozczulił tak mocno że ryczał a krokodyle łzy leciały nam za kołnierz.
To znaczy mi i Pawłowi bo Piotr jako starszy harcerz i weteran wycieczek rowerowych wydobył z przepastnych sakw sztormiak ( wyjmując po drodze : saperkę , lornetkę i jeszcze kilkanaście akcesoriów mogących posłużyć do założenia całkiem dużego obozu harcerskiego ).
Chłodno , głodno a do domu daleko.
I jeszcze ta beksa na górze.
W końcu daliśmy za wygraną.
Zjazd do pierwszego parkingu i pod daszek.

Koniec śpiewania. Dojadamy resztki zapasów ( podziękowania dla Pawła za kanapkę) i czekamy na koniec opadów.
.
I rozgrzewamy się opowiadaniem o gorącej kąpieli , gorącej zupie , suchych ciuchach i kropelce czegoś na rozgrzewkę ......... jak cali i żywi dotrzemy do domów.

Deszcz się powoli kończy.
Ruszamy resztkami sił do domu.
Mokre ciuchy wcale nie schną i jest mi zimno. Niestety w kolana też.
W koooooooooooooooooooooooooooooooońcu docieramy do Pilchowa.
Krótkie pożegnanie , podziękowania za wycieczkę i każdy najszybciej jak może do domów.
No bajka to nie była. I pewnikiem jakbym nie spotkał tych dwóch co to sobie balangę w Nowym Warpnie urządzili to bym dotarł do domu przed deszczem.
A tak , a tak to bym nie miał takiej zwariowanej wycieczki.
Podsumowując :
Jagody były ,
Dwóch było ,
Lać lało ale tylko w połowie ( tak od czasu jak tych dwóch świętych spotkałem )
I bajka jest do d...y bo bez ładu i składu i na dodatek w bajkach nikogo nie bolą kolana.
I najważniejsze , niewiele bo niewiele ale zmniejszyłem dystans do Wojtka


Kategoria piwko, żubrówka

Przyjaciół się nie wybiera....

  • DST 40.60km
  • Czas 02:33
  • VAVG 15.92km/h
  • VMAX 31.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 czerwca 2013 | dodano: 28.06.2013

Tak , tak , parafrazując powiedzenie " rodziców się nie wybiera " tym razem coś o przyjaciołach.
Dziś ostatni piątek miesiąca . A więc Masa krytyczna.
Już kilka dni wcześniej próbowałem namówić Basieńkę R102 na wspólny lans tandemem. Ale jak to bywa z przyjaciółmi nigdy ich nie ma jak człowiek potrzebuje.
A to że " nie chce mi się" , a to że " trzeba dojechać i wracać " , a to że .....
....... itd.
Ale prawda jest taka że przyjaciół się ma albo nie . A skoro się ma to trzeba im ..... ulegać dla podtrzymania znajomości.
Trudno , wyjazd i lans tandemem upadł.
( tak wiem że piszę za długie relacje ale dziś w nagrodę dla wytrwałych obiecuję że nie będzie ani jednego zdjęcia)

Za to dodzwoniłem się do Wojtka Trendixa , mojego najlepszego rowerowego przyjaciela , i jako że kończę pracę wcześniej to wcześniej wyjadę i się spotkamy przed masą.
Pierwsza wersja była taka że On jedzie ze Stargardu do Szczecina a ja wyjadę mu naprzeciw.
I jak już byłem prawie gotów do wyjazdu zadzwonił " No to ja już jestem w Dąbiu " .
Ożeż ty , specjalnie gonił jak nie przymierzając koks bylebym tylko nie za dużo
kilometrów zrobił do miejsca spotkania.
Zmiana planu to On jedzie z Dąbia a ja jadę na przeciw i spotkamy się na Placu Lotników w centrum.
Zanim dotarłem do Różanki telefon " Gdzie jesteś bo ja już czekam ? ".
LLLLLUUDZIIIIEEEEEE jeszcze niedawno stękał że za szybko jeżdżę a dziś .... ech szkoda gadać.
No to rzuciłem propozycję " jedziemy naprzeciw siebie i spotkamy się na Jasnych Błoniach przy rowerowej kawiarence.
No to z lekkim wahaniem się zgodził. No to "pędzę" , pot po plecach spływa .
ledwo dojechałem do Trzech Orłów .............. telefon.
I co jak myślicie , o co chodzi?
No więc On już był pod kawiarenką i stał w kolejce . Cholerny cyborg .
Tak , takich mam przyjaciół.
Ja już nie miałem sił na żadną kawę , musiałem odzyskać oddech a On z niewinną minką popijał sobie kawkę i focił okolicę.
Od tego miejsca , już jak prawdziwi przyjaciele , jechaliśmy razem ( chyba się zreflektował ) i nie rwał do przodu jak koks.
A może próbował powoli dostosować tempo do prędkości mającej nastąpić masy krytycznej. Powód nie istotny , istotne że dałem radę.
Dojechaliśmy do Placu Lotników , zgarnęliśmy Jaro i pojechaliśmy na odsłonięcie ( już odsłoniętej ) tablicy pamiątkowej poświęconej Wilhelm'owi Meyer'owi
Tablica była co prawda już odsłonięta ale spore grono Szczecinian mogło posłuchać sporą garść informacji na temat tego ciekawego człowieka i nie tylko.
Po zakończeniu tej części dzisiejszych atrakcji pojechaliśmy na Plac Lotników gdzie zbierało się już coraz większe grono miłośników rowerów i uczestników masy.
I jak to zwykle na masie .. cała masa znajomych i przyjaciół rowerowych.
Nie będę wymieniał wszystkich bo ..................... znowu bym się rozpisał.
Ale tak na marginesie powiem że byli tam zarządzający firmą MadBike u których zostawiłem dziś "rower" mojej przyjaciółki .
I nie mogę się powstrzymać od opisania tej historii .
Podjechałem samochodem z rowerem w środku ( rower taki śliczny , różowy ).
Gdy otworzyłem tylna klapę na widok "roweru" serwisanci powiedzieli - " Błagamy nawet go nie wyciągaj" .
No tak , pomyślałem sobie , jak porządny markowy rower na którym można zarobić to nie ma problemu , ale jak stary grat to nie ma chętnych. Po chwili mi wyjaśniono. Klasyczny market-owy produkt na częściach niewiadomego pochodzenia , nie do wyregulowania ( regulacja co 30 km czyli serwisant jeździ z nami na wycieczki ) części nie kompatybilne z żadnymi dostępnymi zamiennikami i ile by pracy nie włożyć nie ma żadnej gwarancji że będzie jeździć bez problemu .
Mało tego , najbardziej doświadczony serwisant powiedział na widok tego roweru " no to pozostała mi tylko Odra " .
Nie za bardzo zrozumiałem czy :
1. dla serwisanta jedynym wyjściem pozostało tylko utopić się w Odrze ?
2. rower nadaje się jedynie do ..... wrzucenia do Odry ?.
Ale po krótkiej rozmowie zrozumiałem chodziło o ......... drugą wersję.
I tu nastąpiło załamanie . Jak to , taki śliczny różowy rower do Odry?
A jak się jakiś statek przewróci na takim zatopionym rowerze?
A lada moment ma być zlot żaglowców.
Co robić?
Ale co by nie mówić to jednak profesjonalna firma .
Szefostwo firmy powiedziało : " damy radę , zrobimy co się da a nawet więcej , i nawet na specjalne zamówienie sprowadzimy różowy koszyczek na kierownicę zgodnie z zamówieniem."
No i to ja rozumiem. Klient nasz Pan.
I jak już mówiłem " przyjaciół poznaje się w biedzie" .
No nie wiem czy w tej biedzie nie taniej będzie kupić rower niż go serwisować ale .............. nie ma to jak mieć przyjaciół .
Choć nie do końca jestem pewien czy ich dzięki temu "rowerowi " nie straciłem .
No cóż , samo życie.
Ale wracając do meritum.
Masa jak masa , pełno znajomych i ........ nie znajomych .
Największą atrakcją było :
1. koszulka Yogi'ego i jego żony które razem tworzyły tandem.
2. rysowanie pasa dla rowerzystów na ul. Krzywoustego.
I tu muszę przyznać z pewną dozą nieśmiałości że miałem mieszane uczucia.
Tak nie do końca byłem przekonany do tej dzisiejszej akcji rysowania kredą tej wydzielonej części drogi dla rowerów.
Przyznaję się bez bicia . To była dobra akcja. Tu można było zrobić coś dobrego dla komunikacja rowerowej i to bez wielkich nakładów.
Mogę się nie zgadzać z niektórymi zachowaniami zarządu RS ale niektóre ich akcje są po prostu sensowne i jak najbardziej godne poparcia.
Może niektórym osobom się to nie spodoba ale w pełni popieram większość projektów RS choć są sprawy w których mam prywatnie zastrzeżenia co do form działania.
Ale wracamy do tematu i tak zbyt mocno rozciągniętego.
Jako "wróg publiczny nr 1 " w Rowerowym Szczecinie wracam do Przyjaciół w pozostałych kręgach.
Koniec masy .
Trendix się żegna i wraca do Stargardu.
Ja chcąc nie chcąc też wracam do domu.
Ale On wraca sam i prosto do domu a ja montuje ekipę z którą zrobimy kilka dodatkowych kilometrów aby zmniejszyć moje straty w " wyścigu pokoju"
Wyruszamy w ekipie liczącej 9 osób.
Po drodze dwoje uczestników " odpada".
Za Głębokim , jak dobrze policzyłem , jest nas siedmioro i jedziemy do Tanowa.
W Tanowie mamy pecha bo knajpa docelowa wcześniej się zamyka z przyczyn subiektywnych i wracamy w kierunku na Szczecin.
Część odbija na Bartoszewo a pozostali śmigają do domów.
Ja zostaję w Pilchowie i mając 40 km. na koncie kończę wycieczkę.
Po wejściu do domu dzwonie do Trendixa informując że w gronie przyjaciół zrobiłem całkiem przyzwoity dystans i odrabiam straty.
I tu doznałem załamania.
Niby Wojtek taki przyjaciel a .................. nie dosyć że przyjechał ze Stargardu rowerem , nie dosyć że nabił więcej kilometrów , nie dosyć że śmigał jak koks , to jeszcze zorganizował sobie ekipę która wyciągnęła Go na wydłużenie trasy przejazdu żeby nie dać mi szansy na dogonienie.
I pomyśleć , że jeszcze nie tak dawno , tak się bał zrobienia 100 km. w jeden dzień że jak miał 99,8 km to brał rower na plecy żeby nie zrobić 100-ówy .
A dziś organizuje sobie pomoc Stargardzkich przyjaciół żeby dorobić " parę " km. żeby nie zakończyć dania poniżej setki.
Mało tego , ostatnio jak próbowałem Go namówić na małą wycieczkę po Szczecinie to mi powiedział : na wyprawy poniżej 100 km nie jeżdżę.
I tu jest sprawa prosta .
Albo wygrana w wyścigu , albo Przyjaźń.
Wybór jest prosty .
W wyścigu nie mam szans , a ( w tym wypadku) szanse na Przyjaźń są dość wysokie.
I tak wybieram ( mniejsze zło) czyli przyjaźń.
I nie ważne że do mojego przyjaciela pozostało mi ponad tysiąc kilometrów.


Kategoria żubrówka, Z Rowerowym Szczecinem

Rowerowy Dzień Ojca

  • DST 28.55km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 12.50km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano: 24.06.2013
Uczestnicy

A tak sobie wymyśliłem że z okazji Dnia Ojca zaproszę tatę na wycieczkę.
Przy okazji pomyślałem ze może jeszcze któryś z ojców chciałby pojechać na krótką i spokojną przejażdżkę rowerową z dziećmi albo ktoś zaprosiłby swojego rodziciela na rower?
Stad pomysł aby wrzucić ta propozycję na forum RS.
(A tak przy okazji to najpewniejszy sposób żebym plan zrealizował bo jak już publicznie się zgłosiłem to nie wypada nie przyjechać.)
W niedzielę rano (chcąc nie chcąc) wstałem , przygotowałem rowery i poszedłem budzić ojca. I tu niespodzianka . Tata się lekko przeziębił w sobotę wieczorem i zrezygnował z wyjazdu.
No to mam szansę na "jednoosobowy wyjazd grupy zorganizowanej".
Nie ma co myśleć , jeden rower z powrotem do garażu , drugi pod siebie i w drogę.
Kierunek Głębokie .
Na Głębokim spotykam Fox-iki - krótka rozmowa , pozdrowienia i dalej w drogę na Jasne Błonia.
Tu już spokojnie odliczam minuty do godz. 10,00 i zastanawiam się dzie dalej sam pojadę.
Niestety plan nie wypalił bo ................. pojawili się uczestnicy wycieczki.
Najpierw pojawił się mój kolega Maciej z Kubusiem

Maciej z synem Kubusiem © siwobrody

Później Jewti i Paweł .
Jesteśmy na miejscu zbiórki © siwobrody

Piotr przyjechał co prawda na zawody badmintona i podjechał do nas przypadkiem ale Jewti z poważną miną powiedział" przyjechałem robić frekwencję".
No to jest już czwórka rowerowych wycieczkowiczów.
Zaraz ruszamy © siwobrody

Jeszcze tylko fotka na okolicę i jedziemy.
Widok na Jasne Błonia © siwobrody

Daleko nie zajechaliśmy bo tuż po ruszeniu trafiamy na imprezę dziecięco-ojcowską.
Tatusiowie w akcji © siwobrody
Jewti w fotograf © siwobrody
Zabawy na całego © siwobrody

Atrakcje nie tylko dla dzieci ale i dla ojców.
Jewti u ratowników © siwobrody

Po obfotografowaniu okolicy i i wizycie w rowerowej kawiarence ( tuż obok) jedziemy dalej i po następnych kilkuset metrach podziwiamy inną imprezę tego dnia .
Międzyosiedlowe wyścigi rowerzystów do lat ośmiu.
Między osiedlowy wyścig maluchów © siwobrody

Na starcie © siwobrody

Po następnej serii zdjęć w końcu ruszamy trochę dalej.
Pogoda niby w sam raz ale te chmury w oddali trochę grożą deszczem.
Jedziemy w kierunku na Głębokie ale odbijamy na Ul. Arkońską a dalej w górę w kierunku na Chopina i zajeżdżamy do dawnej Akademii Rolniczej aby pokazać Kubusiowi strusie.
Dalszy kierunek to Głębokie. Niestety lekko zaczyna mżyć a Kubusiowi robi się chłodno.
Jesteśmy w okolicy Arkonki.
Decyzja - wracamy z powrotem.
Po dotarciu do Różanki Maciej z Kubusiem ruszają prosto do domu ( zwłaszcza że chmur coraz więcej ) a ja z Jewtim zostajemy na Różance podziwiać róże i posłuchać koncertów.
Jewti i róże © siwobrody
Koncert na Różance © siwobrody
Naprawdę ciekawy koncert © siwobrody

Róże pod obstrzałem © siwobrody

Różanka w pełni © siwobrody

I pełno rowerzystów © siwobrody

Tu roztarliśmy się z Jewtim i każdy podążył w swoim kierunku niepewnie spoglądając w niebo.
Znów delikatnie pokropiło.
Dojechałem do Miodowej i przez Polanę Sportową , Polanę Harcerską , przez las dotarłem do domu.
I tu koniec wycieczki która w połowie się udała a w połowie nie wyszła.
Nie udało się pojeździć z tatą i nie udało się pojeździć ....samemu.
Udało się spędzić czas w miłym towarzystwie i w końcu znaleźć drogę do domu przez las a nie ścieżką rowerową.
Tak jadąc lasem zauważyłem dość duże kałuże .
Okazało się że udało się ominąć ulewę która przeszła nad Głebokim .
Jak to w życiu bywa , nie wszystko się udaje ale ..........................czasami się udaje że wszystko się udało.

A tak na marginesie.
W ramach "wyścigu pokoju" który zmienia się powoli w " ściganie Trendixa w niepokoju" różnica w dystansie między nami wynosi 1061,39.
No cóż , jak w ciągu najbliższego tygodnia nie spadnie śnieg ( Wojtek twierdzi że po śniegu nie jeździ) to szanse na zmniejszenie dystansu raczej są niewielkie.


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, śWIĄTECZNIE, żubrówka

Po pracy i przy okazji drugie miejsce w "wyścigu"

  • DST 20.77km
  • Czas 01:03
  • VAVG 19.78km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 czerwca 2013 | dodano: 21.06.2013

W końcu udało się zmusić samego siebie do małej rundki na rowerze.
Godz. 20.00 to całkiem dobra godzina na rower w tych upałach.
Tak jak wróciłem z pracy , bez przebierania , na rower i .... rehabilitować kolanko.
Tak właściwie to powoli dochodzę do wniosku że u mnie wszystko nadaje się do rehabilitacji.
Ale nie o tym miałem pisać.
Na rower i w drogę .
Spokojnie bez szarżowania do Tanowa i dalej w kierunku na Dobieszczyn.
Całkiem przyzwoitym tempem ( jak na mnie ) tak koło 20 km/godz dojechałem do drogi pożarowej 27 i zawróciłem ( nie wspomnę że zrobiłem sobie przerwę na pap.... [ cenzura] i lekki odpoczynek , bo wstyd).
Wracając usłyszałem za sobą odległe buczenie.
Odgłosy się nasilały . Coś mnie goniło.
Odgłosy się zbliżały. Coś było już tuż za mną.
Lekko przyspieszyłem.
Nic to nie dało. Bałem się spojrzeć za siebie.
I wreszcie to "coś "zaczęło mnie wyprzedzać.
Był to "wypasiony" , nowoczesny .... ciągnik rolniczy z dwoma długimi przyczepami pełnymi bel siana.
No, panie dziejku nie jest ze mną tak źle. Ja tam nie jestem jakimś koksem a tu taki nowoczesny "sportowy"ciągnik z ledwością mnie wyprzedza.Aż musiałem zwolnić bo już resztkami sił mnie wyprzedzał. Ale jestem dobry. I od razu poczułem się lepiej. No to za nim. I jak spojrzałem na licznik to okazało się że rozpędziłem się do 25 km/godz. Ale co to. Odgłosy z tyłu nadal są. Orzesz ty jeszcze jeden ciągnik za mną. No teraz to już się tak łatwo nie poddam. Jak dałem w " pedały" i ruszyłem w pościg za pierwszym ciągnikiem , jak prędkość podskoczyła do 26km/godz. jak ten z tyłu zaryczał to ............ no właśnie , to dostałem takiego szwungu że przez najbliższe 1000 metrów darłem 26,5 km/godz i ....................... ten drugi nie miał szans.
Jedyne co mi przychodziło na myśl to fakt że .................................................................................................. w końcu gdzieś powinni zjechać z tymi balami siana , bo ja już dłużej nie dam rady.
Pierwszy zjazd do leśniczówki (cholera) nie skręcili.
Pierwsze zabudowania w Tanowie ..... nie skręcili.
Język do pasa , tchu brakuje a oni ................... nie skręcili.
Powoli mnie skręca, tchu brakuje, ale jestem twardy , jak znane mi koksy , terminatorzy czy też inne harpagany .
Poczułem się prawie jak Gadzik , Misiacz, Monter , Rowerzystka , Bronik, Jaszek , Von Zan , Sakwiarz , Jewti i dziesiątki innych zaprzyjaźnionych Cyborgów.
Nie poddam się , wytrzymam , o ile te cholery w końcu gdzieś skręcą.
Jedynym pocieszeniem jest fakt że zarówno Trendix jak i Tunia nie dali by rady w tym wyścigu bo : Tunia zatrzymała by się żeby zrobić jakiś szkic do obrazu a Trendix rozstawiłby statyw do zdjęć.
A ja mimo utraty tchu dalej ciągnę ten wyścig w nadziei że w końcu ...........................................................................................................gdzieś muszą skręcić.
Język powoli zaczyna opadać niebezpiecznie tak nisko że zaraz wkręci się w korbę ale ja nie daję za wygraną .
Nadal jestem na drugim miejscu.
Ciągnik za mną wyje na najwyższych obrotach , nie ma wystarczająco długiego prostego odcinka żeby przypuścić atak na moją pozycję.
Nagle , ufffffffffffffffff pierwszy ciągnik zwalnia i .......... skręca.
I zupełnie mi nie przeszkadza że nie działają jego tylne lampy , że nie działa kierunkowskaz , ważne jest że się poddał i nie będzie dalej się ścigał.
I ten z tyłu przegrał i mam zapewnione drugie miejsce w wyścigu.
Uffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff.
Teraz to już mogę spokojnie wracać do domu.
I co z tego że nie zrobiłem 400 km w dzień.
I co z tego że mam ponad 1000 km strat w "wyścigu pokoju " z Trendixem .
I co z tego że nie zaliczyłem super wycieczek w których uczestniczyły dziesiątki znajomych robiąc setki kilometrów i setki zdjęć.
No , niech ktoś pochwali się drugim miejscem w wyścigu ciągników z sianem.
I nie ma znaczenia że powrót to marne 15 km /godz. ( w końcu muszę regenerować kolano a nie je nadwyrężać).
Jestem z siebie dumny i ................... opinie postronnych osób mnie nie interesują.
No , i teraz bójcie się .


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka

Z tatą po lesie.

  • DST 9.01km
  • Teren 9.01km
  • Czas 01:04
  • VAVG 8.45km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Pilchowo , las w kierunku na Osów , most Meyera , powrót lasem częściowo niebieskim a częściowo żółtym szlakiem a częściowo " na czuja"


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU

Wielkie Szczecińskie Święto Cykliczne 2013

  • DST 37.13km
  • Czas 02:43
  • VAVG 13.67km/h
  • VMAX 33.41km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 czerwca 2013 | dodano: 16.06.2013

Tak ,tak ,to już trzecie moje Święto Cykliczne w życiu.
A wszystko zaczęło się w 2011 roku .
I cykliczne używanie roweru i cykliczne rowerowe wycieczki z Trendixem oraz cykliczne poszerzanie znajomości z ludźmi rowerowo nakręconymi poznanymi dzięki forum Rowerowego Szczecina.
Dobrze ze wszystko jest udokumentowane zdjęciami i ....... wpisami na bikestats bo przy mojej sklerozie większości bym już nie pamiętał.
Biorąc pod uwagę że nie dysponuję zbytnio czasem więc wyjątkowo ograniczę opis i ilość zdjęć.
Dołączyłem się przed Pilchowem do ekipy jadącej od strony Polic.

Nadjeżdżają © siwobrody
Pod wodzą Montera © siwobrody
Przez Pilchowo © siwobrody
Między Pilchowem a Głębokim © siwobrody
Głębokie © siwobrody
Wojska Polskiego © siwobrody
Okolice toru kolarskiego © siwobrody
Szafera © siwobrody
Ruszamy dalej © siwobrody
Jest wesoło © siwobrody
Cała ulica nasza © siwobrody
Pogoda dopisuje © siwobrody
Każdy jedzie jak potrafi © siwobrody
Nie wszyscy muszą pedałować © siwobrody
Skręt w Zalewskiego © siwobrody
Jeszcze tylko kawałek © siwobrody
I jesteśmy na miejscu zjazdu © siwobrody
Czterokołowcy a w tle obstawa © siwobrody
Zaczyna się © siwobrody
Pełen zawrót głowy © siwobrody
Jest nas coraz wiecej © siwobrody
Niektórzy odpoczywają © siwobrody
Różne kluby i © siwobrody
Spotkania © siwobrody
Z różnych stron © siwobrody
I coraz wiecej © siwobrody
Zbiórka nakrętek dla Adriana © siwobrody
Spotykam "starych " znajomych © siwobrody
Można wypić kawę w rowerowej kawiarence © siwobrody
Widok na Urząd Miasta © siwobrody
I na pomnik Trzech Orłów © siwobrody
Super maszyny © siwobrody
I pełno znajomych © siwobrody
Też kiedyś takim jeździłem © siwobrody
Czekamy na pozostałe ekipy © siwobrody
Relaks na trawniku © siwobrody
Janusz bryluje na tle innych rowerzystów © siwobrody
Widać ekipę "Stargardzką" © siwobrody
Jadą tłumy © siwobrody
I końca nie widać © siwobrody
Jest i koniec peletonu © siwobrody
Coraz większe tłumy © siwobrody
Robi się gęsto © siwobrody
Janusz udziela pierwszego wywiadu © siwobrody
Co chwile dołączają następni © siwobrody
Janusz rozchwytywany przez reporterki © siwobrody
Są rowerzyści starsi © siwobrody
Oraz młodzi © siwobrody
Trudno znaleźć znajomych w takim tłumie © siwobrody
Ale znajdujemy się © siwobrody
I robimy pamiątkowe fotki © siwobrody
Powoli szykujemy się © siwobrody
Do wielkiego przejazdu © siwobrody
Ruszamy na miasto © siwobrody
Jeszcze tylko © siwobrody
Trzeba pobrać szprychówki © siwobrody
Ruszamy na wielki przejazd © siwobrody
Są nas tłumy © siwobrody
Niestety , takie ciekawe zdjecie i nie udało się © siwobrody
Miasto jest nasze © siwobrody
Postój © siwobrody
W oczekiwaniu © siwobrody
Na uformowanie sie całej kolumny © siwobrody
Jedziemy na Wilczą © siwobrody
Trochę pod górkę © siwobrody
I znowu przerwa © siwobrody
W oczekiwaniu na resztę kolumny © siwobrody
Co chwilę ktoś się pakuje przed obiektyw © siwobrody
Czołówka całego przejazdu © siwobrody
I uczestnicy © siwobrody
Wracamy do centrum © siwobrody
W tym miejscu zrobiłem © siwobrody
Całą serię zdjęć © siwobrody
Rowerowych miłosników © siwobrody
Jadących nie tylko rowerami © siwobrody
Lecz tylko © siwobrody
Część zdjęć © siwobrody
Jestem w stanie © siwobrody
Przerobić i wkleić © siwobrody
Bo inaczej musiałbym © siwobrody
Wziąść urlop © siwobrody
Aby wkleić © siwobrody
Wszystkie które © siwobrody
Zostały zrobione © siwobrody
Więc wybrałem © siwobrody
Tylko niektóre © siwobrody
Taką niewielką część © siwobrody
A i tak będę © siwobrody
Musiał zarwać noc aby przerobic wybrane © siwobrody
Ale warto sie poświęcić © siwobrody

Ekipa z Niemiec © siwobrody
Co wspólnego łączy nas oprócz zamiłowania do rowerów? © siwobrody
Jedni jeszcze jadą a inni już wracają © siwobrody
To dopiero widok © siwobrody
Trasa przejazdu © siwobrody
Jest tak zaplanowana © siwobrody
A ilość uczestników tak duża © siwobrody
Że jedni uczestnicy © siwobrody
Mogą podziwiać kolumnę © siwobrody
Która jedzie w odwrotnym kierunku za nimi © siwobrody
Mimo że końcówka © siwobrody
Jeszcze dwie ulice dalej © siwobrody
Największy chyba podziw wzbudzali najmłodsi © siwobrody
Jeszcze tylko © siwobrody
Przejazd © siwobrody
Rozpoczyna się część artystyczna © siwobrody
Prezentacja organizatorów , wolentariuszy i sponsorów © siwobrody
Humory wyśmienite © siwobrody
Wygodnie sobie poleżeć © siwobrody
I porobić zdjecia © siwobrody
Albo zrelaksować się © siwobrody
Wdoki z poziomu trawnika © siwobrody
Czy też pozować do zdjęć © siwobrody
Wspólny wypad na kebab © siwobrody
Z właścicielami i pracownikami © siwobrody
Na zakończenie © siwobrody


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Po pracy.

Wtorek, 4 czerwca 2013 | dodano: 04.06.2013

Krótki trening kolana.
Jest lepiej.
Zwichnięte kolano całkiem , całkiem sobie radzi.
Na zasadzie równowagi w przyrodzie zaczyna pobolewać drugie.
Cały czas czuję że żyję.


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie

Dzień dziecka .

  • DST 32.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 11.57km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano: 02.06.2013
Uczestnicy

W zeszłym roku ten dzień spędziłem zwiedzając Berlin z Trendixemu Benaska.
W tym roku w Szczecinie z Trendixem ale bez Benaska.
To mój pierwszy wyjazd na rowerze po kontuzji.
I jak zawsze : inne były plany a zupełnie inaczej się wszystko odbyło.
Z okazji Dnia Dziecka zostałem zaproszony na obiad do rodziców ( tak , tak choć wyglądam na dziadka to nadal dla rodziców jestem dzieckiem)
Miałem nie forsować kolana więc planowałem rano pięć kilometrów na rowerze a do rodziców samochodem.
Ale życie jest pełne niespodzianek więc .... zadzwonił Wojtek i namówił mnie na rowerowe spotkanie na Jasnych Błoniach w drodze do rodziców.
Zgodziłem się . Ruszyłem powoli , delikatnie oszczędzając kolano.
Dojechałem na miejsce spotkania.

Wojtek na Jasnych Błoniach © siwobrody

Na tle Trzech Orłów © siwobrody

Widok na pomnik © siwobrody

Po wspólnej przerwie i rozmowie ruszyliśmy do centrum .
Wojtek w kierunku do domu a ja w kierunku do rodziców a tak naprawdę to na Plac Lotników zwany czasami placem rowerzystów.
Jeszcze tylko kilka fotek na pamiątkę
Plac lotników © siwobrody

Wojtek na placu "Rowerzystów" © siwobrody

Tą fotkę to już zrobili nam sympatyczni turyści z Niemiec którzy , widząc moje wygibasy przy próbie ustawienia aparatu z samowyzwalaczem na ławce , zaproponowali że zrobią fotkę bez tych karkołomnych moich wyczynów.
Wspólna fotka © siwobrody

W zamian za zdjęcie zażyczyli sobie informacji jak dojść do kilku obiektów historycznych w przewodniku. Po kilkuminutowej instrukcji dojścia do tych obiektów , jak już mnie rozbolały ręce ,a Oni dalej nie wiedzieli co "mówię " oddałem im do dyspozycji Wojtka który ich poprowadził .
A ja w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku ........... śmignąłem w kierunku do rodziców.
W końcu to dzień dziecka a na mnie rodzice czekali.
No i tak po przeszło 10 kilometrach przerwa w jeżdżeniu i genialny świąteczny obiad.
Ale wszystko co dobre w końcu się kończy.
Czas na powrót.
I tu dalsze telefony. I dalsze spotkania.
Chcąc nie chcąc ( a właściwie bardziej to chcąc) ruszyłem na Zamek Książąt Pomorskich .
Pod zamkiem © siwobrody

I tu spotkałem całe "stado" znajomych( nie koniecznie rowerowych).
Świat jest jednak mały . Wystarczy tylko się ruszyć i wokół sami znajomi.
Nawet tacy co to jeszcze dzień wcześniej " w środku nocy" wyciągnęli mnie na Święto Polic i koncert zakopowerhttp://www.tekstowo.pl/piosenka,zakopower,galop.html[url=zakopower[/url]
To jest właśnie to " choćbym uciekł na koniec świata"
Życie to " bez końca galop".
I to lubię. Życie bez znajomych i ich pomysłów i "atrakcji " nie ma sensu.
Taki Dzień Dziecka na okrągło.
Pozdrawiam : Joannę vel Havranek , jej kolegę od książek , żonę Leszka ( jej się bardziej boję od niego wiec taka właśnie kolejność ), Leszka "Małego" ( to jest właśnie ten człowiek który mnie wyciągnął na koncert ) a może na odwrót , to jest człowiek którego żona mnie wyciągnęła na koncert a On był tylko kierowcą.
Co by nie mówić kocham tych ludzi.
Ale wracajmy do tematu i dnia dzisiejszego.
Pożegnałem znajomych i czas na powrót do domu.
Tylko dla czego najkrótszą drogą.
Czuję się świetnie .
Może coś jeszcze pozwiedzam. Kolano nie dokucza.
No to zwiedzamy.
I tak sobie jadąc focę co się da.
Murale © siwobrody

Malowane mury © siwobrody

Sztuka na murach © siwobrody

Szczecin - murale © siwobrody
Sztuka uliczna © siwobrody
Ciąg dalszy © siwobrody
Następne malowidła © siwobrody

Zamek Książąt Pomorskich © siwobrody

Jadę na Wały Chrobrego.
Przy Wałach © siwobrody

Dawno tu nie byłem.
Niby nic takiego , takie małe miasto , daleko od światowych stolic a tyle atrakcji.
Jakiś potężny Wycieczkowiec przy nabrzeżu i ...
Czyżby policjantki? © siwobrody

albo kręcą film , albo do policji zatrudniono młode pokolenie
Czyżby policjantki? © siwobrody

Oj , a miało być spokojnie , a tu tyle atrakcji.
Spokojnie , mam chore kolano , ja tu tylko zwiedzam.
Budynek Urzędu © siwobrody

O , nie tylko ja jestem zwolennikiem brody.
Brodaty wój © siwobrody

Rzeźby na murach © siwobrody
Rzeźba na budynku © siwobrody

Grzecznie zwiedzam okolicę
To nie pałac to urząd © siwobrody

I przy okazji wyszukuję dość nietypowe rozwiązania techniczne związane z walką z ptasimi "wandalami"
Co to ma być? © siwobrody

Zabezpieczenie przed gołębiami © siwobrody

Bez komentarza.
Podziwiam obiekt i jego wieże .
Zwieńczenie wieży © siwobrody

Nastepna wieża © siwobrody

Wracam nad Odrę.
Mam okazję uczestniczyć w odpływaniu od nabrzeża wielkiego wycieczkowca.
Wycieczkowiec przy Wałach © siwobrody

Widok na wycieczkowiec © siwobrody

Odpływanie wycieczkowca © siwobrody

Wycieczkowiec odpływa © siwobrody
Pożegnanie ze Szczecinem © siwobrody

Odpływajacy statek © siwobrody

W kierunku na morze © siwobrody

Szczecińskie klimaty © siwobrody

Wycieczkowiec odpłynął ale został przy nabrzeżu
Żaglowiec przy Wałach © siwobrody
Fryderyk Chopin © siwobrody

Nasz żaglowiec © siwobrody

I tak morski charakter miasta został zachowany a ja grzecznie wracam do domu.
Po drodze zwiedzam miejsca w których nie byłem dziesiątki lat.
I ....... jestem pod wrażeniem zmian.
A już najbardziej mnie zadziwiły zmiany w centrum .
Jak dla mnie - w centrum.
A przede wszystkim mieszkańcy centrum.
Toż to nie Berlin i nie "Pinke - Panke"
W centrum miasta © siwobrody

To jest centrum © siwobrody
"Czarna owca" © siwobrody

Artysta wielki © siwobrody

Artysta w kadrze © siwobrody

A jednak , coś jest na rzeczy.
Zwykłe miasto , jakich wiele , w którym - jak to niektórzy
mówią nic ciekawego się nie dzieje - a tu sceny jak z wielkich metropolii .
Ja bym to opisał jako zwykły cyrk
Cyrk w Szczecinie © siwobrody

A może to faktycznie cyrk .
A może , jak ktoś chce, to zawsze coś znajdzie tam gdzie inni niczego ciekawego nie widzą.
Ech zaczynam gadać jak jakiś filozof , szukam dziury w całym , albo widzę coś czego inni nie widzą.
A przecież życie jest takie proste.
Szkoda gadać , czas wracać do domu.
Przez pusty i błotnisty Lasek Arkoński.
Pusty Lasek Arkoński © siwobrody

Wycieczka zakończona.
Dzień Dziecka zaliczony.
Wrażeń bez liku.
Tylko nie wiem dla czego kolano zwichnięte boli mniej niż o drugie?
Życie jednak jest pełne niespodzianek.
I w pewnym wieku jest ................ bolesne.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, piwko