Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 479.27 km (w terenie 45.00 km; 9.39%) |
Czas w ruchu: | 17:52 |
Średnia prędkość: | 18.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.00 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 79.88 km i 4h 28m |
Więcej statystyk |
Stuk, puk, - kto tam . To ja , pedał.
-
DST
67.34km
-
Czas
03:32
-
VAVG
19.06km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka nie za długa , nie za krótka , taka w sam raz.
Zbiórka na Głębokim. Stawili się :ja ,Basia (Rudzielec102), Lech (Jewti) , Marcin (kamarti27) . Ruszyliśmy do Dobrej . Po drodze dogonił nas Roman.
Dalej już razem ruszyliśmy do Buku i wjechalismy na nową ściezkę rowerową którą dojechaliśmy do końca. Tam skręciliśmy w kierunku na Buk i dojechaliśmy do przejścia granicznego i ruszyliśmy na Blankensee .
Byłem pierwszy raz w tych rejonach i powiem że nawet fajnie się jechało.
Po drodze zaliczyliśmy postoje nad jeziorkami i minęliśmy wielu rowerzystów jadacych szlakiem ale w przeciwnym kierunku.
Wszystko było by fajnie gdyby nie ten nasilajacy się odgłos w lewym pedale .
Im dalej ,tym głośniejszy. I nawet nie byli go wstanie zagłuszyć ani Marcin ani Roman choć "gadali jak najęci".
A i jeszcze to tempo fotograficzne.
Gdyby po drodze były ustawione fotoradary to dzięki tempu narzuconemu ,na kilku odcinkach , przez Jewtiego i Marcina byłaby szansa na kilka zdjęć ......przysłanych pocztą.
W każdym bądź razie dotarliśmy szczęśliwie do Szczecina i na Ku Słońcu pożegnaliśmy Jewtiego (w tym miejscu dopompowałem tylne koło bo miałem wrażenie że jest za mało powietrza)a sami dalej ruszyliśmy na Jasne Błonia.
Tu trafiliśmy na imprezę Dwunastej Dywizji o której powiedział nam Jewti i uraczyliśmy się grochówką ......... w towarzystwie Bronika który bezskutecznie poszukiwał serwisu dla swojego roweru. Niestety choć Bronik liczył na pomoc ze strony wojska to jedynie dostał ...podwójną porcję grochówki.
Grochówka zaostrzyła apetyt Basi która stwierdziła że po takim obiedzie należy się deser i pociagnęła nas na aleję fontan aby skonsumować lody.
Prawdę powiedziawszy to po tej grochówce już byłem "pełny" a po tych lodach to czułem się jak słoń.
I jak ten słoń powoli, ociężale ruszyłem w towarzystwie Basi i Bronika do domu (Roman i Marcin ruszyli w swoich kierunkach)
Przed rozpoczęciem jazdy dopompowałem koło i już bardziej zaabsorbowany tylnym kapciem niż stukami ruszylismy na Arkonkę.
Tu pożegnałem resztę ekipy i delikatnie starałem sie dotrzeć do domu tak aby nie zmieniać dętki po drodze.
Dojechałem.
A teraz tylko , zmienić kapcia , naprawić pedał i .... oby nic wiecej sie nie psuło.
Właściwie to i tak "pikuś" wobec kłopotów które ma Bronik ze swoim rowerem.
Kategoria Szczecin na rowerach
Masa i po masie
-
DST
30.75km
-
Czas
02:21
-
VAVG
13.09km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
O masie napisano już kilka relacji więc za dużo nie dodam.
Jako ze jechałem z tyłu to nie wiele widziałem i słyszałem z tego co sie działo na poczatku peletonu a ekipę na wózkach mogłem zobaczyc dopiero pod Urzędem Miejskim.
Póżniej już przejazd przez miasto i odwiedzenie kilku nowych rejonów miasta gdzie masa jeszcze nie jeździła.
Trochę brakowało osób do obstawienia skrzyżowań , zwłaszcza jak powstały duże dziury w peletonie , bo kilkukrotnie się on rozerwał.
Ważne że wszyscy szczęśliwie dojechali do końca.
Po zakończeniu masy odbyły się zawody w berka i chowanego( kto brał w tym udział to wie o co chodzi).
Zakończenie wspólnej imprezy odbyło się się na Arkonce przy lodach,pierogach i napojach chmielowych.
Niestety było parno i duszno i jeszcze ten cholerny stukot w lewym pedale co mnie doprowadzał do szewskiej pasji. Wkurzony pedziłem do domu i na odcinku ddr miedzy Głębokim a Pilchowem jakiś baran na rowerze o mało co nie spowodował czołowego zderzenia.
Jak na jeden dzień to dosyc wrażeń.
Może jutro bedzie lepiej.
Tylko ten stukot w pedale - w poniedziałek trzeba bedzie znów udać się na warsztat.
Kategoria Z Rowerowym Szczecinem
jumbo jet maraton wokół Miedwia
-
DST
80.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
04:24
-
VAVG
18.18km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak więc w końcu postanowiłem okrążyć jezioro Miedwie.
Na forum SRS ukazała sie informacja o http://www.rowerowy.szczecin.pl/forum/index.php?showtopic=3202&st=0&p=30095e;ntry30095;. Tak więc decyzja zapadła , czas na zaliczenie czegoś dookoła. Dookoła Polski to raczej nie dam rady , dookoła Zalewu Szczecińskiego - może kiedyś spróbuję ale skoro Trendix dał radę dookoła Miedwia to i ja dam radę.
Niektórzy pomyślą " co , on ma zamiar zrobić rundę dookoła Miedwia jumbo jet'em?"
Nie , na to mnie raczej to stać tak samo jak na zrobienie rundy dookoła Europy.
Ale jumbo było i to w ogromnej ilości - wiele kilometrów po płytach jumbo.
Super wrażenie - trzęsące się ręce , obita du...........ża część przedłuzenia pleców , wrażenia niesamowite. Nie to nie tak że cały czas - był i dziurawy asfalt, gładki asfalt, bruk jasny , bruk ciemny , bruk betonowy, polne drogi , leśne drogi , piach - jedyne czego nie było to :słynnych jabłeczników , serników i innych wypieków , dla których tak naprawde wiekszość uczestników przyjechała. Już na wstępie gdy ogłoszono że tym razem nie bedzie po drodze bufetu z ciastami , sporo osób zrezygnowało z objazdu i na trasę ruszyło raptem nieco ponad 200 uczestników. Ale co tam , za to były słynne płyty jumbo i gorące kiełbaski i inne frykasy z grilla na koniec.
Ekipa ze Szczecina też była spora . Większość przyjechała na miejsce startu samochodami ale byli i tacy co dojechali rowerami.
Tu szczególne podziekowania dla Jewti który mnie dowiózł samochodem ze Szczecina i odstawił z powrotem , dla wszystkich znajomych ( i tych którzy byli nieznajomi a po wycieczce stali się znajomymi) za miłą atmosferę.
Specjalne podziękowania dla Trendixa że mimo iż mógł dalej smacznie wylegiwać się w łóżeczku przyjechał nad Miedwie żeby się z nami spotkać i wspólnie ( powiedzmy w sposób zawoalowany) wypić kawę .
Pogoda tez dopisała .
I więcej już się nie dam namówić na te jumby .............. no chyba że będą te słynne ciasta.
Kategoria dookoła....
Tam dom Twój gdzie ....... rower Twój.
-
DST
151.18km
-
Teren
10.00km
-
Czas
07:35
-
VAVG
19.94km/h
-
VMAX
44.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd 6.15 Pilchowo , Rosówko , Schwedt ,Criewen i z powrotem zmodyfikowaną trasą powrót 20.00.
O ile do Criewen jechało się świetnie to powrót był dość ciężki.
Cała ekipa podzieliła sie na dwie grupu i różnymi trasami powracaliśmy do domu.
Ja dałem sie nabrać Baśce "Rudzielcowi" namówić na powrót inną trasą .
I jak ostatni baran pojechałem za tą wielbicielką " Monterowych " skrótów .
Prowadził oczywiscie słynny "Monter".
Trasa była faktycznie "inna". Resztki bruku, piach , droga polna utwardzona (ciągnikami rolniczymi). I co z tego że widoki ciekawe skoro nawet na chwilę nie mogłem na nie spojrzeć wbijając wzrok pod koła żeby nie wywinąć orła.
A i tak ledwo co widziałem bo stabilizacja obrazu wzroku nie nadążała za drganiami wywołanymi przez te cholerne wyboje.
Ten odcinek wywołał we mnie takie krwiożercze instynkty ze scyzoryk sam się otworzył . Tylko że nic nikomu nie mogłem zrobić bo zostałem z tyłu i nie miałem sił żeby ich dogonić.
Nie , nie zostawili mnie , tylko poczekali aż ich dogonię już na asfalcie.
Tu już ostrość wzroku powróciła ale te górki wydusiły resztki sił.
W pewnym miejscu łaskawie zorganizowali przerwę .
I tu własnie zarzuciłem głownemu organizatorowi wycieczki - Yogiemu - że obiecał powrót do Szczecina na 18.00 a tu jest już 18,00 a do domu jeszcze daleko .
I wtedy padły wielkopomne słowa ( nie pamietam kto to powiedział) "W czym problem jesteś w domu".
"Tam dom Twój gdzie rower Twój."
Po takiej sentencji opadły (prawie) wszelkie emocje i spokojnie ruszyliśmy dosiadając "domów" do domu.
Jedyne co mi chodziło po głowie , to chęć dotarcia do miejsca zamieszkania , i takie dziwne myśli że scyzoryka juz nie bede ostrzył aby Basieńka poczuła moją wdzięczność za uwielbienie dla skrótów Montera gdy ..... będę wycinał jej nerkę.
I wcale nie jestem pod wpływem żubrówki.
Wyjątkowo dziś to whiski.
A tak na marginesie.
Wracając wyłączyłem na liczniku wskazania ilości przejechanych km. i włączyłem godzinę.
Wstepnie wyliczyłem że i tak pobiję swój życiowy rekord i bedzie on wynosił ok. 145 km.
Gdy po poinformowaniu znajomych że zrobiłem 145 km , przyniosłem licznik i odczytałem dane , okazło sie że zrobiłem 151,18 .
Jest więc nie tylko nowy rekord ale i przekroczenie 150 km.
Skoro tak to trzeba uważać bo nie znamy dnia ani godziny gdy pobijemy swoje rekordy a i tak bedziemy w .............. "domu".
Kategoria Daleko z SRS
Sternfahrt 2012 - czyli Świeto Cykliczne x 50 .
-
DST
95.00km
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
W wielkim skrócie powiem tak:
Prawie jak Święto Cykliczne w Szczecinie tylko razy 50.
Dodatkowe atrakcje to tunel którego nie było w Szczecinie i ....dystans.
Ale przede wszystkim towarzystwo.
Wszelkie nacje i obecność naszego honorowego członka ekipy czyli Benaska.
A zapomniał bym , organizatorzy Świeta cyklicznego w Szczecinie mieli lepsze układy na "górze" i zapewnili lepsza pogodę , choć nie mieli tyle atrakcji w zanadrzu.
Ogólnie warto było być i zobaczyć i poczuć na własnej skórze.
Podziekowania dla SRS za zaproszenie na impreze i wyrazy uznania dla uczzestników ( zwłaszcza dla ekipy jadacej na imprezę całą droge na rowerach.)
Viva koksy i cyborgi.
Kategoria Berlin, żubrówka
Dzień Dziecka w Berlinie
-
DST
55.00km
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bez sensu się silić na opis wycieczki ( zwłaszcza gdy komputer zepsuty i trzeba korzystać z poźyczonego.)
Jak było ? , można zobaczyć u innych uczestników wycieczki.
A i tak to nie odda atmosfery i wrażeń.
Jedno jest pewne, z Benaskiem wszystko jest możliwe.
Zwykła wycieczka po planowanym szlaku kończy sie zwiedzaniem .... połowy świata.
Niby jechalismy szlakiem Muru Berlińskiego odgradzajacego Berlin Zachodni od DDR a tak naprawdę zwiedziliśmy pół świata . Byliśmy w wiosce indiańskiej Ameryki Północnej , zwiedziliśmy Afrykę , zaliczylismy rytmy reggae z dalekich wysp , klasyczne wioski Europy ze zwierzętami i roślinami wśród których bawiły sie miejskie dzieci podziwiajace kury i świnki w środku wielkiej europejskiej aglomeracji , uczystniczyliśmy w akcji protestacyjnej Syryjczyków walczacych z reżimem w swoim kraju , zaliczyliśmy koncert rapu pod stadionem , zdobyliśmy wzgórza nad Berlinem , i kilka innych atrakcji o których nie napiszę żeby i inni mieli co podziwiać.
I na koniec , po powrocie z tej wyprawy dookoła swiata , wystawna kolacja przygotowana przez Ewę - będącą muzą naszego przewodnika - i te kilkanascie gatunków piwa otwartych do kolacji !!!!!!
Co by nie mówić , tego się nie da opisać.
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla gospodarzy.
A i zapomniał bym .
Śliwowica była rewelacyjna ( tym razem zwiedzaliśmy wschodnią część Europy , czyli tą ciekawszą.)
I tu kończę , żeby czytajacy nie byli zbyt zazdrosni o nasze przeżycia.
Kategoria Berlin, żubrówka