siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Rowerowym Szczecinem

Dystans całkowity:1502.75 km (w terenie 109.00 km; 7.25%)
Czas w ruchu:89:39
Średnia prędkość:16.19 km/h
Maksymalna prędkość:41.46 km/h
Liczba aktywności:38
Średnio na aktywność:39.55 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Szczecińska masa - miało być wczoraj ale...............

Sobota, 25 lutego 2012 | dodano: 25.02.2012

Relacja była wczoraj wieczorem gotowa w 3/4 ale ..........wyłączyli prąd.
Tak więc zaczynam od nowa.
Jak co miesiąc w ostatni piątek miesiąca w Szczecinie odbywa się masa krytyczna.
Osobiście byłem w , żeby tak rzec , trochę w krytycznym nastroju i nie do końca miałem na nią chęć . A to coś pod łopatka strzyka , a to silne wiatry zapowiadają , a to nawet deszczem straszą.
I być może bym spędził wieczór w domu gdyby nie pewne nadobne dziewczę (Ania- von Zan) nie zadzwoniło do mnie z zapytaniem " będziesz na masie?" .
No cóż , są takie chwile w życiu mężczyzny ... gdy się nie odmawia.
Tak więc po powrocie z pracy do domu szybko coś zjadłem i zacząłem szykować się do wyjazdu. O ile z ubraniem się nie miałem problemu - ciuchy "cywilne" wyjściowe o tyle czym mam jechać sprawiło mi trochę kłopotów.
Powinienem w końcu przetestować "górala "córki który od czasu naprawy nie był na trasie. Ale on nie ma licznika więc nie podam rzeczywistego przebiegu i znowu ktoś się doczepi. Ktm-mem nie będę szpanował bo i tak są tacy co maja lepsze maszyny. Już wiem . "Anglik" jest po naprawie ( wymiana pękniętych szprych) plus nowiutkie piękne klasyczne pedały , nowiutkie piękne chromowane lusterko ( i tak za małe żebym coś widział) i nowa, piękna, chromowana , klasyczna , chińska lampa ,. No i wszystko jasne . Jedziemy - RALEIGH .
( kurcze jeszcze nie dotarłem na masę a już napisałem więcej niż wszyscy relacjonujący to wydarzenie)
Ruszyłem , i tak po kilku minutach jazdy wróciłem do domu.
Zapomniałem rękawiczek i trzeba było zmienić buty.
Ruszam ponownie ( i tu większość "wielbicieli mojej prozy " ma już dość- nawet z miejsca nie ruszył a już są dwie strony czytania) .
A ja jestem twardy i jadę dalej.
Po drodze spotykam Anię i wspólnie jedziemy dalej .
Ja dumnie myślę że jestem jej przewodnikiem a Ona mniej dumnie myśli " trzeba dziadka pilnować żeby nie dostał zawału".
Po drodze spotykamy Ernir-a który , na swym wypasionym rowerze wygląda o co najmniej 50 lat młodziej niż, w mundurku leśniczego na zdjęciach z pieszych wypraw.
Aż mnie szlag trafia , to ja nawet zaplotłem brodę żeby brylować wśród pań a jemu wystarczyło wsiąść na rower. Po chwili do mnie dotarło , a po cholerę brałem swój , może i piękny ale zabytkowy, rower skoro na zabytki na zabytkach panie nie zatrzymają wzroku. Trzeba było wziąć ktm-a i wpaść na plac spotkania z impetem.
Było minęło .
Zaczynamy masę.

Szczecińska masa krytyczna - poczatek. © siwobrody

Na prelekcji za bardzo nie uważałem więc nie wszystko do mnie dotarło
Szczecińska masa krytyczna -zbiórka © siwobrody

Ale jedna rzecz dziwiła mnie bardziej do drugiej.
Pierwszy temat to mówił że " masa obywateli ma prawo do wtrącania się w sprawach ich dotyczących do masy urzędniczej" , No to zakrawa na herezję.
A drugi temat " wycieczka z okazji dnia kobiet " bez facetów , to już przekroczyło moje pojmowanie rzeczywistości. Jak to tak ? bez jednego faceta?
A kto wymieni oponę , kto naprawi hamulce? I wtedy naszła mnie refleksja.
A ile to razy gdy facet dzwonił po serwis kobieta wymieniła koło i bez łaski ......pojechała dalej ?
Świat się zmienia , jak się panowie nie weźmiemy do roboty to czeka nas "seksmisja".
ale wracając do tematu.
Szczecińska masa krytyczna - przemówienia © siwobrody

Wg. danych organizatorów " liczyłem dwa razy i jest 66 uczestników " zacząłem się dopytywać .
Licząc dwa razy jest 66 to znaczy że jest 33 osoby?.
Uzyskałem odpowiedź " nie , dwa razy liczyłem i za każdym razem jest 66 osób."
Tak więc z dużym prawdopodobieństwem w masie brało udział 66 osób .......... lub 33 ............ lub w wersji optymistycznej 2x66= 132.
Szczecińska masa krytyczna - ostatnie przygotowania. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - gotowi do drogi © siwobrody

Koniec statystyk . Ruszamy.
Szczecińska masa krytyczna - ruszamy © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - jedziemy © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - centrum © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - w drodze © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - jedziemy do przodu © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - my jedziemy, auta stoją. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - tempo całkiem niezłe. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - nie zawsze mamy zielone © siwobrody

Opiekunka dziadków przed zawałem na masie w pełnej krasie
Szczecińska masa krytyczna świat wiruje wokół naszych rowerzystek © siwobrody

Impresja na temat " rowery nocą w Szczecinie.
Szczecińska masa krytyczna - trzeba gonic by nie zostać w tyle © siwobrody

Jedziemy dalej i szybciej.
Szczecińska masa krytyczna - już niedługo koniec masy © siwobrody

Tu sobię pozwolę na małą dygresję artystyczną.
Obraz pod tytułem " Rowerowa masa lutowa"
Szczecińska masa krytyczna - impresja. © siwobrody

I już po masie.
Teraz plejada naszych pięknych rowerzystek:
Szczecińska masa krytyczna - u celu. © siwobrody

Oraz faceta co siedzi na koniu tylko dla tego że wtedy jeszcze nie było rowerów.
Szczecińska masa krytyczna - nasz "patron" - kiedyś go wsadzimy na rower. © siwobrody

I tak kiedyś " naszego patrona" wsadzimy na rower.
Szczerze mówiąc to zrobiłem kilkanaście zdjęć "Rudzielca" ale wszystkie wyszły "poruszone" . dopiero jak Ją przywiązałem do słupa to coś wyszło ( choć i tak nie do końca - poruszyła słup).
Szczecińska masa krytyczna - innych rozpierała energia © siwobrody

Masa zakończona wracam do domu.
Jasne Błonia , Arkonka , Głębokie.
Nie jest źle mam towarzystwo.A część drogi jest oświetlona.
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu. © siwobrody

No tak , ja sobie robię zdjęcia a towarzystwo bawi się w " znikający punkt"
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu i znikajacy w dali współtowarzysze © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu i pogoń za współtowarzyszami. © siwobrody

Po pożegnaniu z towarzyszami podróży ruszyłem samodzielnie .
Tylko ja , mój anglik i las.
Gdy dojechałem do Arkonki stwierdziłem że dalsza jazda bez porządnego oświetlenia to zbyt duże ryzyko .
Postanowiłem skrótem dojechać do Wojska Polskiego i dalej podążać ścieżką rowerową. Skręciłem w ścieżkę i wykorzystując posiadane oświetlenie , powoli jechałem do celu.I tu zdrowy rozsadek zwyciężył nad przyzwyczajeniem.
W świetle oświetlenia droga wyglądała tak
Szczecińska masa krytyczna- powrót do domu - widok drogi oswietlanej przez lampkę rowerową © siwobrody

w świetle flesza aparaty wyglądała tak.
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu - widok drogi w świetle flesza. © siwobrody

Więc nie przejmuję się wcale komentarzami dotyczącymi mojej średniej prędkości z tej wycieczki.
Ważne że wróciłem cały.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Wiosna panie sierżancie.

Niedziela, 19 lutego 2012 | dodano: 19.02.2012

Czy ktoś pamięta jeszcze ten film?
Jak nie , to poszukajcie sobie w internecie.
To taka komedia z ubiegłego wieku.
Ja tam ją lubię .
Dzisiejsza wycieczka to też niezła komedia i zaczęła się podobnie jak film.
W filmie tubylcy miasteczka powitali Swojego sierżanta orkiestra dętą a My jako tubylcy Rowerowego Szczecina powitaliśmy naszego sierżanta Montera ...bez orkiestry. My , to znaczy ośmioro spieszonych rowerzystów , powitaliśmy zrowerowanego piechura sierżanta Montera i jego zrowerowanego zastępcę Łuki czyli Łukasza.
Na tym wszelkie podobieństwa się skończyły.
Po krótkim przywitaniu udowodniliśmy sierżantowi i jego zastępcy że pomysł noszenia rowerów na plecach w celu wzięcia udziału w pieszej wycieczce jest nie koniecznie najlepszy zwłaszcza że w planie było przedzieranie się przez chaszcze i inne takie skróty.Nasze sugestie zostały wysłuchane i zrowerowani piechurzy zamiast rowerów na grzbiecie posadzili tyłki na siodełkach i poooooszli w długą.
Teraz wiem że to był dobry pomysł i trzba było do nich dołączyć ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem.
Tak więc speszeni rowerzyści mogli ruszyć w drogę .

Spieszeni rowerzyści zbieraja się na wycieczkę bez rowerów. © siwobrody

Ekipa była 8- osobowa . wśród nas byli zaproszeni goście z ościennych miast a dokładnie z jednego - ze Stargardu.
Żeby czymś gości zaskoczyć na wstępie podaliśmy im wiadomość że jest już wiosna i nasze kąpieliska są już gotowe do sezonu.
19 lutego - plaża na Głębokim w Szczecinie już otwarta. © siwobrody

po zrobieniu wrażenia na gościach ruszyliśmy w drogę.
Bez roweru tez można robić kilometry ... o ile się jest rowerzystą. © siwobrody

Po pokazaniu lokalnej flory zrobiłem wrażenie i na gościach i ...ma tubylcach.
To nie bajka , to zwykłe drzewo po drodze. © siwobrody

A to był tylko przedsmak tego co nas czeka.
Ruszyliśmy dalej w drogę a nasz przewodnik obiecał że pokaże nam niesamowite skróty.
Nie ważne że pieszo , ważne że do przodu. © siwobrody

Powiem uczciwie nie spodziewałem się aż takiej determinacji.
Upór co niektórych żeby iść na skróty jest zdumiewający i .... bolesny. © siwobrody

ja nie próbowałem iść na skróty , ja obszedłem wkoło drzewa.
Wędkarze też chodzili na skróty i łowili ryby na topniejącej tafli lodu.
No cóż , ta nasza ułańska fantazja.
Lód topnieje na potęgę a wędkarze ...mają to w nosie. © siwobrody

Powiem szczerze że ja już byłem zmęczony i zestresowany więc z przyjemnością powitałem krótki postój na herbatkę.
Przerwa jest zawsze mile widziana. © siwobrody

Ruszyliśmy dalej . Na razie bez skrótów i innych atrakcji .
Porządna droga dająca poczucie bezpieczeństwa.
Drogi były " prawie " przejezdne. © siwobrody

Lecz nic co jest piękne nie trwa wiecznie.
Przewodnik zaproponował jeszcze bezpieczniejsze skróty.
Ale skróty mniej niebezpieczne. © siwobrody

Ja tam jestem wyrozumiały ale to przeszło wszelkie pojęcie.
Niby mamy zimę , choć wokół wiosenna atmosfera , więc co do jasnej cholery robią jesienne grzyby w tym lesie? No prawdziwa komedia.
Jeszcze nie koniec zimy , jeszcze nie początek wiosny a prawdziwki już są. © siwobrody

Przewodnik i nasz dzisiejszy mistrz skrótów i kawałów próbuje wszystko nam racjonalnie wytłumaczyć.
No to teraz ja wam pokażę skrót © siwobrody

Jego opowieści są fascynujące a zwłaszcza te dotyczące życia niedźwiedzi w Górach Skalistych. Oraz zapowiedź fajnego skrótu którym dotrzemy do cywilizacji i porządnej drogi.
No to idziemy. No skrót jak skrót , poszycie trawiaste ale ...... dla czego po każdym stąpnięciu spod butów chlupią kaskady wody?
Nie, no teren wcale nie był podmokły.... © siwobrody

I jak myślicie , jaka była odpowiedź.
Tu są tereny występowania żurawi a one lubią podmokłe tereny.Właśnie to chciałem wam pokazać. Te , przewodnik , ty se szukaj innych do testowania odzieży turystycznej , my jesteśmy rowerzyści a nie gwiazdy reklamy odzieży dla ....żurawi.
Nikt z nas nie wierzy już przewodnikowi . przed każdym nowym odcinkiem wysyłany jest ktoś na próbę do potwierdzenia skrótu do przejścia.
Przed rozpoczęciem wędrówki lepiej sprawdzić teren. © siwobrody

Cokolwiek by nie mówić to jednak przewodnik zna " historyczne" i nadzwyczajne miejsca.
Oto ukryta w Szczecińskich lasach "aleja gwiazd".
najsłynniejsze gwiazdy odbiły tu odciski swoich stóp i podeszew butów.
"Aleja gwiazd " w lasach Szczecińskich. © siwobrody

Największą atrakcją jest ślad pozostawiony przez ...... Yeti albo innego kudłatego zwierza co lubi miodek i ...... Misiaczową.
Fotozagadka - jakiego zwierza to ślad? © siwobrody

Wreszcie prosta i wygodna droga . Żadnych skrótów czy też bagien.
I tak właśnie wygląda zima w Szczecińskich lasach. © siwobrody

Misiacz na wieść że chwilowo koniec skrótów i cywilizowana droga aż podskoczył z radości.
I droga była całkiem cywilizowana. Zwłaszcza dla łyżwiarzy.
Na takie odcinki najlepsze są łyżwy. © siwobrody

Poszliśmy dalej w las .
Przypomniały mi się historie pewnej znajomej z BS z wypraw do KPN-u.
Te sarny a zwłaszcza te łosie.I z czym tu startować. I tu niespodzianka.
Nie w Puszczy Białowieskiej nie w KPN-ie , nawet nie w Wolińskim Parku Narodowym tylko pod samum Szczecinem - spotkaniem z żubrem w lesie.
W lesie można spotkać "żubra" © siwobrody

Po takim spotkaniu nie było dla nas ani trudnego terenu ani , przeszkód , ani skrótów , szliśmy jak BWP na poligonie ( Bojowy Wóz Piechoty) .
Droga przez mękę , tfu , przez las . © siwobrody

Chyba za długi ten wpis więc czas się streszczać.
Z obiecanej karczmy "trzy siodła" zostało tyle:
w tym miejscu była knajpa a teraz nie ma nic. © siwobrody

więc skorzystaliśmy z kamiennego "kręgu"
Kamienny krąg , no może nie krąg ale kamienie są. © siwobrody

Dokarmiliśmy "tubylców"
Te turysta nie bądż świnia , podziel się z tubylcem. © siwobrody

Ruszyliśmy ( z oporami dalej)
Krąg kręgiem tubylcy tubylcami a na nas czas , jeszcze kawał skrótów przed nami. © siwobrody

Dotarliśmy do Bartoszewa i tam się posililiśmy.
Knajpa w Bartoszewie , to nasz półmetek . © siwobrody

Dotarliśmy do Pilchowa i odliczyliśmy obecnych aby określić straty:
Koniec wycieczki. Kolejno odlicz. © siwobrody

Wypiliśmy herbatę i kawę a ja podliczyłem straty.
Wzięliśmy i wróciliśmy na Głębokie i się pożegnaliśmy.
Wróciliśmy ( ja i mój pies) do domu .
I myślałem że mogę spokojnie iść spać bez żadnego wpisu ( nie siedziałem na rowerze) i okazało się że skończyły mi się papierosy.
No K.... i p....
Jednak wsiądę na rower i pojadę po mój nałóg.
A jak wrócę to będę miał zaliczone km. i się nie wymigam od wpisu.
Wiecie co chyba rzucę palenie .
Gdyby nie ten nałóg to już bym spał a nie siedział przed komputerem.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Jak zwykle - bez niespodzianek.

  • DST 20.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 13.19km/h
  • Temperatura -8.0°C
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 lutego 2012 | dodano: 11.02.2012

Na jutro czyli na niedzielę planowana jest wycieczka ale dla odmiany piesza.
W końcu ile można jeździć rowerem.
Jako że na dziś nie było za bardzo propozycji na wycieczkę rowerową podsunąłem propozycje że jutrzejszą wycieczkę poprzedzimy dziś sprawdzeniem trasy na rowerach.
Wstępnie umówiłem się na spotkanie o godz. 10.30 koło Arkonki przy Chłopskiej Chacie. Miałem zamiar przetestować odebrany z warsztatu rower córki i zobaczyć jak po śniegu i lesie jeździ się góralem na szerokich oponach z terenowym bieżnikiem.
Na pół godz. przed wyznaczonym terminem spotkania byłem gotów.
Wszystko zamknięte , wszystko przygotowane tylko wsiadać i jechać.
No to jazda. I tu się okazało że tylny hamulec nie działa. Manetka stoi jak wmurowana ani drgnie.Jazda z jednym i to przednim hamulcem to nie jest dobry pomysł na las i śnieg i lód. Próbuję coś zrobić , sprawdzam hamulec na kole - wszystko chodzi , próbuję rozruszać manetkę - nawet nie drgnie.
Kurcze czas leci , a ja muszę jeszcze dojechać na miejsce zbiórki.
Szybka decyzja , zmiana roweru , jadę na KTM-ie . To nic że na nim zachowuję się jak wańka wstańka , ważne żeby dojechać.Jadąc już wiem że się spóźnię.Na samym Głębokim telefon. "Gdzie jesteś ? co się dzieje?" . Szybko próbowałem się wytłumaczyć i zaproponowałem żebyśmy jechali naprzeciw siebie ale Baska powiedziała że planowana trasa jest od Arkonki więc powiedziałem że już tam "lecę". Goniąc resztkami sił dojechałem do świateł na Wojska Polskiego i już miałem skręcić w kierunku ul. Arkońskiej gdy znowu usłyszałem telefon.
" chyba się minęliśmy bo zaraz dojedziemy do Głębokiego a Ciebie nie spotkaliśmy"
Nie , no pięknie , jak zwykle początek wycieczki to wzajemne poszukiwanie.
Nie ma co dumać , rower ustawiam w kierunku przeciwnym i zasuwam dokładnie zpowrotem w miejsce z którego przyjechałem.
W końcu jesteśmy razem . Głębokie . Wzrok drogich współtowarzyszy podróży gdyby mógł to by mnie zabił. Szybko wyciągam nimm2 ( witaminy i słodycze - coś w tym stylu) wzrok moich wspólnych towarzyszy podróży łagodnieje.
W końcu ruszamy. jest dość ładna pogoda , słoneczko co chwile się pojawia choć mroźno - 8 do -10 stopni.Lecz nam robi się gorącą bo cały czas pod górkę.
Walczę o przeżycie. Ślisko , mroźno i ....tchu brakuje. I jeszcze komentarz Montera " co papieroski wychodzą bokiem?". Już chciałem na głos wykrzyczeć " co za wariat wymyślił tą trasę " gdy sobie przypomniałem że to ja sam zaproponowałem testowanie jutrzejszej pieszej wycieczki. Zdusiłem w sobie okrzyk i grzecznie podążałem dalej. Uff. puf , uff sapię jak lokomotywa i ...jadę dalej . Wreszcie przerwa. Zaczynam łapać oddech . Jest nawet czas na zdjęcia.

Nie ma takiej drogi ani pory roku żeby nie przejechać jej z Rowerowym Szczecinem © siwobrody

Żelazna ekipa RS na szlaku . Droga tylko dla wytrwałych. © siwobrody

Z wdzięczności częstuję wszystkich produktem " łakocie i witaminy".
zapomniałem tylko dodać że niektóre są mojej produkcji i nazywają się " łakocie z sokiem z gumijagód"
Kurcze , Baśka chyba natrafiła na moją produkcję . Gdyby nie ramię kolegi to by zaliczyła "glebę". Z drugiej strony to szkoda że miała na kim się oprzeć bo byłaby pierwsza przede mną na "glebie".
Jakie to szczęście że czasami organizują przerwę. © siwobrody

Jeszcze tylko rzut okiem wstecz ,skąd przyjechaliśmy ( na zdjęciu wcale nie widać ile wzniesień pokonaliśmy)
Za nami droga która cały czas było pod górkę . © siwobrody

I możemy ruszać dalej.
Nie, no to są po prostu jaja.
Myślałem że już jest koniec wzniesień.
Nie tego już za wiele , Miał być koniec górek. © siwobrody

Ja wiem że dla Górali to betka ale dla takiego nizinnego rowerzysty jak ja to prawie Himalaje. Zacisnąłem zęby aż się któryś ukruszył i ruszyłem dalej.
Wreszcie płasko.
Jakieś leśne bajoro albo bagienko. No to dzieci ruszyły na szaleństwa lodowe.
Zamarznieta woda. Płytki stawek - bezpieczeństwo gwarantowane. © siwobrody

Dzieci szaleją dorośli zaczynają poważne dysputy na temat bezpieczeństwa zabaw na zamarzniętych akwenach.
Małe ,płytkie bajorko a ile frajdy. © siwobrody

Wiewióreczka w lesie , którą rower niesie. © siwobrody

Dzieci hasają , dorośli gadają, jak to na wycieczce w lesie. © siwobrody


Ruszamy dalej. teren dość ciężki , dużo wykrotów i ślisko.
W końcu dojeżdżamy do Pilchowa.
Wreszcie cywilizacja.
Jedziemy w miejsce gdzie urządzamy dłuższy postój.
Zaprowadzamy nasze stalowe rumaki na popas ...
Wreszcie cywilizacja. Rumaki na "parkingu" . © siwobrody

..a sami przy pomocy termosów i kanapek ........gramy w szachy.
A my przy stole gramy w szachy ...termosami. © siwobrody

Jakby to powiedzieć? Baska wygrywa ale , tak myślę , chyba oszukuje.
Powoli czas kończyć popas . Droga wzywa. © siwobrody

Rumaki się niecierpliwią :
Jeszcze tylko ujęcie naszej "stadniny" w obiektywie i ... © siwobrody

Więc czas wsiadać iw drogę :
Koniec postoju czas ruszać w dalszą drogę. © siwobrody

Znaczy się ja do domu a reszta .. gdzie Monter powiedzie.
Podsumowanie : było zimno ale słonecznie.
Biorąc pod uwagę że na ostatniej wycieczce średnio co 15-20 km wywalałem sie , to tym razem żeby się nie wywalić wolałem zakończyć wycieczkę przy dystansie który dawał (wg. staystyk)szansę na dojazd do domu bez całowania Matki Ziemi.
I się udało.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Nieszczęscia chodzą parami a nawet stadami.

  • DST 65.98km
  • Teren 18.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 15.23km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 lutego 2012 | dodano: 04.02.2012

Oj to powiedzenie mnie dzisiaj prześladowało.
Już nie mówię o tym ze po raz drugi opisuje wycieczkę bo pierwsza wersja dosłownie prawie ukończona zniknęła z komputera.
Jak się teraz coś popieprzy to się poddam .
Początek wyprawy , jak to u mnie bywa , dość nietypowy.Kłopoty z internetem i brak dostępu do forum.Ale dzięki telefonom dowiedziałem się co i jak i stawiłem się na Głębokim o odpowiedniej porze.
Cała ekipa licząca 8 osób ruszyła ścieżka rowerową ) odśnieżoną do Tanowa.
Po drodze zamieniłem się z Bronikiem na rowery żeby przetestować jego nowy nabytek na którego miałem chęć a on w zamian pojechał moim nabytkiem i z zazdrości że mój w lepszym stanie , lekko go zdemolował żebym za bardzo się nie cieszył.
Dalej szosą w kierunku Dobieszczyna , też spokojnie i bezpiecznie .
Postaram się pisać krótko i na temat choć jak znam siebie to ani jedno ani drugie mi się nie uda.
Wracając do tematu , szosa odśnieżona , bezpiecznie i nawet tempo całkiem , całkiem.
Pierwszy przystanek przy wjeździe do lasu.

Zima zimą a jeżdzić się chce. I to najlepiej w grupie. © siwobrody

Mróz powoduje że własny oddech tworzy warstwę lodu na szaliku i włosach .
Mróz nie żartuje.To białe wokół szyi i na włosach to szron z własnego oddechu. © siwobrody

Ale to nic dla słynnych członków RS ( Rozsądnych Szaleńców) czy też BS (Bezpiecznych Samobójców)
I uwierzyłem że nawet bez "zimówek" da się jeżdzić po śniegu. © siwobrody

Drewniany daszek nad nami , stalowy rumak pod nami , gorąca herbata w termosie i
" gile w nosie"
Ruszamy dalej . Słoneczko świeci , śnieżek pada ( ja jeszcze nie ) jedziemy dalej nad jezioro Piaski.
Pogoda wręcz filmowa. I coraz cieplej. © siwobrody

A tu na zdjęciu ten "typ" który wybrał drogę która miała być moją ostatnią drogą.
Przy takim słońcu to zdjęcia same się robią. © siwobrody

Na szczęście RS zabezpiecza zawsze ekipę ratunkową i na nią zawsze można liczyć.
Fotozagadka - i kto tak pięknie błyszczy w słońcu? © siwobrody

Na tym odcinku proponowanym przez Sargata zaliczyłem pierwsza "glebę" .
I tak na serio to tylko kask uchronił mnie przed poważniejszymi konsekwencjami.
Mimo małej prędkości z dość dużą siłą oddałem pokłon matce ziemi i z czółka przywaliłem w zamarzniętą ziemię .
Jako że ten wyczyn powtórzyłem jeszcze trzy razy w ciągu imprezy to reszta towarzystwa cierpliwie czekała aż się pozbieram i poskładam ( odpadnietę części roweru i moje własne) i ruszę w dalszą drogę.
Oj tak , bez wybojów to zadna przyjemność jeżdzić. © siwobrody

Pogoda była momentami bajeczna.
Słoneczko świeciło i ... grzało. © siwobrody

Dojechaliśmy nad jezioro Piaski( mimo nie udanych prób pozbycia się "balastu")
I zaczęło się szaleństwo na ośnieżonym lodzie.
Nareszcze równy teren. Zamarzniete jezioro Piaski. © siwobrody

Mimo ostrzeżeń coraz więcej osób wjeżdżało na lód.
"Rysowanie " jeziora Piaski.A było takie ładne i gładziutkie. © siwobrody

Gładko i ...ślisko . Pod warstwą śniegu lód. © siwobrody

Sargat próbował namówić Misiacza na "Taniec na lodzie " ale Misiacz wiedział swoje .Zabawy na zamarzniętym jeziorze mogą się skończyć różnie.
Baśka jak to Baśka , po szkoleniu sierżanta Montera to niczego się nie boi.
Jak nie ma łyżew to można rowerem. © siwobrody

Nawet ja , pod wpływem innych i świecącego słońca straciłem instynkt samozachowawczy i wprowadziłem rower na lód.
RS -dla jednych Rowerowy Szczecin dla innych Rozsądni Samobójcy. © siwobrody
BS - albo bikestats albo Beztroscy Staceńcy © siwobrody

I czemu się dziwić gdy takie warunki panowały i takie widoki nęciły.
Temperatura powietrza na słońcu podskoczyła do prawie 0 stopni. © siwobrody

"Nadworny " fotograf RS strzelał fotki aż się kurzyło
Jest pogoda , muszą być zdjecia. © siwobrody

A teraz opowiem historie która się nie wydarzyła ale która mogła by mieć miejsce.
Zdjęcia są oryginalne ale komentarz niekoniecznie.
Zabawy na zamarzniętym jeziorze nie zawsze kończą się szczęśliwie.Więc lepiej uważać i słuchać Misiacza.
Dzieci , na widok zamarzniętego jeziora ogarnia szaleństwo i beztroska.
Zabawy na lodzie. Tylko łyżew brakuje. © siwobrody

A lód jest zdradziecki i może pęknąć .
Tu widać jak Basia zanurza się w przerębli.
No tak , lód czasami sie załamuje ( spokojne nikt sie nie topi) © siwobrody

Dzielni ratownicy z narażeniem życia wyciągają sztywne ciało z przerębli i ciągną w kierunku brzegu.
"topielec " z reguły sztywnieje na mrozie. © siwobrody

Akcja reanimacyjna w toku , ale czy jest tak naprawdę potrzebna?
W końcu to najsłynniejsza i najtwardsza uczennica sierżanta Montera i jej nic nie jest w stanie zaszkodzić ( zgniotsa nie złamoiotsa).
Czyszczenie tafli lodu przy uzyciu ........ Basi. © siwobrody

W każdym bądź razie po przeciągnięciu Basi wzdłuż i wszerz jeziora powraca do formy i ...................... jedziemy dalej do Trzebieży.
Trzebież , plaża i za kilka kilometrów dalej moja trzecia wywrotka.
Zamarzniety Zalew Szczeciński . Trzebież plaża. © siwobrody

Nie wiem czemu Krzysiek nie chciał skorzystać z oferty regulaminu kąpieli i skoczyć do wody .przecież nie było ani czarnej ani czerwonej flagi?
Po przeczytaniu regulaminu plaży można iść się ....kąpać. © siwobrody

Jedyne co się nie zmienia to ciągoty plażowiczek do podrywania ratowników.
Nie wiem o co chodzi ale krzyczeli "rób zdęcie". © siwobrody

Nawet pojawienie się wojowników ninja i fotoreporterów z banków nie są w stanie odwrócić uwagi plażowiczek od ratowników.
To nie kosmici ani nawet Ninja ale lepiej nie podchodzić. © siwobrody

Jeszcze widok rowerów na plaży i chyba możemy ruszać dalej.
Trzebież , plaża , rowery i My. © siwobrody

Z Trzebieży jeszcze tylko do czarnego szlaki i zaliczenia gleby na pewnym mostku i czas powrotu do domu.
W drodze powrotnej jeszcze miła niespodzianka w postaci ogniska w środku lasu pozostawionego przez drwali pracujących przy wycince drzew
Dobrzy ludzie zostawili dla nas, zmarznietych, ognisko żebyśmy odtajali. © siwobrody
oraz zdjęcie uczestników wycieczki z pozycji którą zaliczyłem cztery razy
Zdjecie robione z pozycji którą czterokrotnie zaliczyłem czli "gleby" © siwobrody

i już prosto do domku.
To że przeżyłem , to cud.
To że przejechałem całą trasę i wróciłem (prawie cały) z wycieczki to też cud.
Testowane w tej podróży nowe części garderoby dostały oceny :
kominiarka 5pkt.
"wypasione" i cholernie drogie rękawice 1 pkt.(totalna pomyłka).


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Zupełnie zwykła i nudna wycieczka.

  • DST 58.09km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 16.76km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 stycznia 2012 | dodano: 28.01.2012

Właściwie to nie ma o czym pisać.
Nie wypada zanudzać czytających tak nudną opowieścią.
Mam pisać o tym że wczoraj , jak wpisałem propozycję wyjazdu na dziś , to na forum nie było kontrpropozycji a jak po godzinie zajrzałem to okazało się że jest takowa i to wpisana kilkanaście minut przed moją?
A może o tym że jak rano spojrzałem na wierzbowy barometr , to po widoku ptaków wiedziałem że będzie zimno i nudno?

Wierzbowa prognoza pogody na dziś - bedzie zimno i nudno. © siwobrody

Czy mam zanudzać historyjką że tak się dogadaliśmy na wycieczkę że ja czekałem na nich a oni na mnie tylko że każdy w innym miejscu?
A może o tym ze na sam początek "monter" zmontował nam "Gubałówkę" i podjazd z Głębokiego na Osowo - kilka km. cały czas pod górkę ?
A może o tym że Basia rudzielec102 jechała wolniej ode mnie i po raz pierwszy nie byłem ostatni?
No przecież nie o tym że wycieczka była połączona ze zwiedzaniem a nie tylko samą jazdą.
Dzisiejsza wycieczka jest połączona ze zwiedzaniem. © siwobrody

Może miałbym opowiadać że było zimno i trzeba było się rozgrzewać herbatą?
Tak tak , to słynny "twardziel " z Rowerowego Szczecina Rudzielec 102 © siwobrody

A może zanudzać bajkami o Świętym Mikołaju na rowerze?
To nic że już po świetach ale w towarzystwie Św. Mikołaja zawsze przyjemniej się kręci © siwobrody

Czy też nudzić opowieściami co zwiedzaliśmy?
Dzisiejszy dzień to też poznanie historii regionu. © siwobrody

Tablica informacyjna o historii pomnika stojacego w środku lasu. © siwobrody

Obelisk w środku lasu - nasi przewodnicy znaja duzo ciekawych miejsc. © siwobrody

Przecież nikogo nie zainteresuje tak nudna historia ze kawałek dalej , jadąc tą drogą złapałem kapcia. I że "Monter" z narażeniem swoich zmarzniętych palców wymienił mi dętkę a ja pierwszy raz w życiu dowiedziałem się jak to zrobić.
Wycieczka przez las , kawałek dalej ..... złapałem kapcia. © siwobrody

I nie ma sensu zanudzać gadaniem o tym że po drodze , mimo zimy , spotkaliśmy grupy innych znudzonych rowerzystów zasuwających na rowerach albo po lesie albo po szosie.
A już zupełnie nie ma czym zainteresować czytających faktem że jechaliśmy z Głębokiego do lasów Tanowskich w różnych kierunkach i zawsze przeciwnych ( trasa opracowana przez "sierżanta Montera").
Ani zanudzać informacjami gdzie byliśmy.
Rejon Polic - tablica upamietniajaca więżniów obozu pracy. © siwobrody

Ani opowiadać jak Basia wywijała hołubce żeby się rozgrzać.
Zimno ? no pewnie , co jakiś czas trzeba się rozgrzać. © siwobrody

Przecież nawet kominy fabryki nawozów Police dymiły znudzone.
Widok na kominy Zakładów Chemicznych Police. © siwobrody

Nawet tablica ogłoszeń wyglądała nudno.
Nie tylko w Niemczech można spotkać ładne tablice informacyjne. © siwobrody

I co może jeszcze bym wklejał nudne zdjęcia znudzonych rowerzystów?
Tu był dłuzszy postój na posiłek i sesję zdjęciową. © siwobrody

A może miałbym opowiedzieć nudną historię jak Baśka poszła przymilać się do konia a on tak jej coś nagadał że wróciła prawie rozpłakana?
Rowerzystka - miłośniczka (prawie)wszystkich zwierząt czworonożnych . © siwobrody
Mina nietęga , chyba koń coś jej nagadał. © siwobrody

Przecież wklejanie zdjęć rowerzystów przy koniach już wszystkich nudzi.
Jedni podziwiali konie i fotografowali ze wszystkich stron.... © siwobrody

Przecież nie będę do znudzenia opowiadał jak wszyscy podziwiają mój nowy rower i gratulują zakupu.
A inni podziwiali mój nowy nabytek( też rumak ale stalowy albo aluminiowy) © siwobrody

Albo kogo by zainteresował fakt wyrastania przyszłego pokolenia rowerzystów jeżdżących mimo mrozu.
Przyszłe pokolonie rowerzystów też trenują mimo zimy. © siwobrody

Lub kto byłby zainteresowany informacją o starym spróchniałym dębie przy drodze .
Przystanek przy starym spróchniałym dębie. © siwobrody
Widok na Basię przez spróchniały pień dębu. © siwobrody

Albo nudy o tym że w końcu po zaliczeniu skrótów wiodących dookoła ruszyliśmy w kierunku domu
Wreszcie powrót do domu , trasa super . © siwobrody

Tak że sami widzicie nie ma właściwie o czym pisać .
Dla tego po przemyśleniu całej sprawy jednak ograniczę się do krótkiego opisu.
" Było zimno i nudno ale i tak coś skorzystałem z wycieczki . Nauczono mnie jak używać dzwonka w moim nowym rowerze. Do tej pory we wszystkich rowerach aby dzwonić trzeba było naciskać języczek dzwonka z boku a jak robiłem to w tym nowym to języczek ( myślałem że zepsuty) się wyginał i ledwo co dzwonił.Dopiero fachowcy nauczyli mnie że w tym modelu naciska się ....od góry.
Ale te nowoczesne rowery skomplikowane. I właściwie to mimo nudów warto było się przejechać te pięćdziesiąt kilometrów żeby się czegoś nauczyć
"


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Zimowa Masa Krytyczna Szczecin

  • DST 26.77km
  • Czas 01:47
  • VAVG 15.01km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 stycznia 2012 | dodano: 27.01.2012

No i mimo zimy ( a my się zimy nie boimy ) dość spora grupa cyklistów objechała Szczecin.
Zgodnie z tradycją w ostatni piątek miesiąca około godziny osiemnastej kawalkada kilkudziesięciu rowerzystek i rowerzystów wyruszyła w obstawie policji ( tradycyjnie dziękujemy ) w miasto.
Trasa troszeczkę skrócona ze względu na mróz ale i tak kilka kilometrów miasta zostało poinformowane o naszej obecności.
Zdjęć nie robiłem ponieważ wyszedłem z założenia że zdejmowanie rękawiczek w tym mrozie nie jest najlepszym pomysłem.
A i tak w końcu zmarzłem i w stopy i w ręce.
Po części oficjalnej ruszyłem do domu w towarzystwie dwóch uczestników masy którzy podążali w tym samym kierunku.
Po drodze spotkaliśmy jeszcze pewne dziewczę , znane wszystkim z moich opowieści czyli Anię , która co prawda bez roweru ( wracała z wykładów) ale postanowiła choć na koniec zajrzeć na miejsce zbiórki.
Po kilku słowach ruszyliśmy dalej.
Jeszcze tylko jeden z kolegów zrobił kilka zdjęć pięknych dekoracji miasta i pojechaliśmy w kierunku domów .
Po drodze pożegnałem współtowarzyszy podróży , pierwszego przy Urzędzie Miejskim
drugiego przy Ostrawickiej i ruszyłem dalej samotnie przez Lasek Arkoński na Głębokie.
I tu muszę powiedzieć że coraz bardziej przekonuję się do swojego nowego nabytku.
Oświetlenie w moim nowym KTM-e jest rewelacyjne.
Siła światła oraz powierzchnia oświetlenia drogi przebija nawet super reklamowane latarki rowerowe z super diodami. Zaczynam też doceniać możliwości jakie dają duże ilości przełożeń.
Całe szczęście że mój ukochany anglik ma pęknięta szprychę i tym mogę i jemu i sobie tłumaczyć czemu to nie na nim jeżdżę na wycieczki.
No to teraz się już rozgrzałem ( trochę ciepła domowego i kilka kropel słodyczy mimo iż nazywa się gorzka ) i można iść spać.
A może jutro też mala wycieczka?


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Zemsta Milady czyli "jak katowałem , tfu, testowałem KTM "

  • DST 46.70km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:54
  • VAVG 16.10km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 stycznia 2012 | dodano: 24.01.2012

A było to tak.
Dzień wcześniej Ania von Zan wysłała mi sms-a że do piątku ma codziennie czas wolny do godz. 15,00 i gdybym znalazł chwilkę to możemy się przejechać.
No tak , ale ja pracuje do piątku i nie ma takiej możliwości.
Dziś rano okazało się że planowany wyjazd jest odwołany i że po wykonaniu kilku telefonów i wysłaniu paru faksów mógłbym na chwilkę się wyrywać.
Skoro tak , to za telefon , dzwonię i mówię że jedziemy.
Jest obustronna zgoda . Ania musi się przygotować i dojechać do mnie więc jest czas żebym i ja się przygotował i przygotował rower przed pierwszą dziewiczą wyprawą.
Zacząłem od roweru , przytargałem z garażu do domu i zacząłem dokręcać co się da , ustawiać siodełko kierownice raz zabrałem się do zamontowania licznika.
Ania była szybsza ode mnie i dojechała zanim skończyłem , więc montaż licznika zakończyliśmy wspólnie.
To czas w drogę.

Mój nowy nabytek na pierwszej "dziewiczej" trasie. © siwobrody

Trasa miała być spokojna i łagodna ( i dla mnie i dla testowanego roweru ).
Ścieżką rowerową do Tanowa i dalej nad rezerwat Świdwie.
Po minięciu Tanowa zrobiliśmy postój .
Piekna pogoda , miłe towarzystwo i okolica ciekawa. © siwobrody

Kiedy ja wyjąłem aparat i chciałem zrobić kilka zdjęć coś w Anię wstąpiło.
Ni mniej ni więcej gwizdnęła mojego nowiutkiego KTM-a i poszłaaaaaaaaaa w długą.
Zdjecie jak zdjecie , tylko czemu ktoś odjezdża moim rowerem? © siwobrody

I jeszcze mi pomachała na odjezdnym.
I tak oto mój rower odjeżdża w siną dal. Dobrze uciekinier zostawił swój.. © siwobrody

Kurcze co w nią wstąpiło.
Szybko dosiadam jej roweru i w pogoń.
Tak świetnie to brzmi - ja i pogoń.
Więc zacząłem się drzeć i straszyć ją zaprzyjaźnionymi muszkieterami.
Chyba pomogło .
Wróciliśmy do dalszej jazdy już każdy na swoim rumaku.
W pewnym miejscu Ania powiedziała że pojedziemy skrótem bo wygodniej i bliżej.
Nie wiem jak ale z grzecznej , miłej Ani wylazła krwiożercza Milady .
Albo chciała przebić słynnego Montera skrótów czyli Krzyśka albo kardynał kazał zgładzić trzech muszkieterów jednego po drugim ( dla tych którzy nie wiedzą o co chodzi polecam lekturę na moim blogu z trzema muszkieterami w tytule zwłaszcza komentarze) - nie mam pojęcia.
Może to drugie po tym jak jej groziłem kolegami .
W każdym razie skrót wyglądał tak.
Stary a durny - tyle razy obiecywałem sobie że nigdy wiecej skrótów. © siwobrody
.
Ja rzężę , rower rzęzi o mało się nie zabiłem a rower takie dźwięki wydaje że strach.
No , zemsta doskonała . Świadków zero , jak padnę to w nagrodę mój rower sobie weźmie i jakiś bonus od kardynała dostanie .
"A żebyś się udusiła" powiedziałem.
I tu stał się cud. Z wrażenia połknęła gumę i o mało to ja nie nie zostałem posiadaczem dwóch rowerów i nie pozbyłam się wrogiej agentki.
Po tej akcji ja byłem padnięty , rower zgrzytał a z Milady zrobiła się z powrotem grzeczna Ania.
Po zakończeniu skrótu z efektami dźwiękowymi w moim rowerze dojechaliśmy nad Świdwie.
Starzy bywalcy RS na pewno się domyslą gdzie to jest. © siwobrody

Pogoda jak bajka . Powietrze przejrzyste , wiatru zero i słoneczko dość często świeci.
Prawie całe jezioro pokrył lód tylko na środku wolna woda gdzie całe ptactwo sobie urządza kąpiel.
Jezioro Świdwie zimą. Tylko na środku jest woda a reszta pokryta lodem. © siwobrody

W końcu mamy zimę . Bez śniegu ale za to "mroźną" może ze 2stopnie ponizej 0 © siwobrody

Ania postanowiła wykorzystać lunetę na wieży jako teleobiektyw i zrobić zbliżenia przy jej pomocy.
Jak się nie ma teleobiektywu to można użyć ...lunety. © siwobrody

Ruszyliśmy dalej .
Na żadne skróty już się nie dałem namówić.
Skrót nr.1 i chetnych nie było . Jednak wolę dookoła. © siwobrody

I to za żadną cenę.
Skrót nr.2 . Jakoś też nie znalazł mojego uznania. © siwobrody
.
Później pojechaliśmy już spokojnie albo nową drogą rowerową albo asfaltem przez Stolec , Buk , Dobrą w kierunku na Głębokie.
Rzężenie w rowerze ustało.
Ja też przestałem rzęzić.
Pogoda cudna więc jedziemy .
Gdy mijaliśmy poligon przed Głębokim Ania zauważyła latający samolot.
Latał nisko a wcale nie był taki duży więc z ciekawości skręciliśmy na poligon.
Okazało się że był to modelarz który testował swój model samolotu.
Samolocik wykonany z materiału podobnego do styropianu ale dużo twardszego i mocniejszego . Zdalnie sterowany radiem i z silnikiem elektrycznym.
Do wyboru : albo rower albo samolot. Wolę rower. © siwobrody

Dowiedzieliśmy się że na samolociku jest zamontowana mini kamera i może on robić zdjęcia i filmiki. Właściciel poinformował że na you tube ma umieszczone już takie filmy które nagrał z samolotu.
Samolcik zdalnie sterowany z silniczkiem elektrycznym . © siwobrody

I tu z Ani wylazła znowu Milady .
Nie wiem czy to dla tego że zabójstwo mnie się nie powiodło czy też postanowiła wkraść się w łaski kardynała nowym sprzętem szpiegowskim ale .....nadzwyczajnie zainteresowała się "zabawką"
Kobieca ciekawość ,ma rower to jeszcze ma chęć na samolot. © siwobrody

Na szczęście właściciel lepiej pilnował swojego sprzętu niż ja wcześniej roweru i nie spuszczał z niej oka.
I tu pytanie : rowerzystka reklamuje samolot czy samolot jest tłem dla rowerzystki? © siwobrody
.
Mimo uroczej minki nie dostała samolotu i musiała dalej wracać ze mną na rowerze.
Dalej Głębokie , Las Arkoński tu się pożegnaliśmy i pojechaliśmy każdy do swojego domu.
Podsumowanie .
Odkryliśmy z Anią że mam w rowerze na każdym kole inną oponę i ..... każda ma inny typ wentyla.
Zamontowałem licznik i wiem już ile dziś przejechałem.
Rowerek jeździ całkiem przyjemnie choć nie powiem żeby był dużo lepszy od mej kobyły.
Siodełko całkiem dobre - tyłek mi nie odpadł.
Ogólnie fajna wycieczka.
Podejrzewam że Ania będzie miała inne zdanie:
Nie utopiła mnie ,
Nie zdobyła mojego roweru ,
A jak kardynał się dowie że sprzętu szpiegowskiego nie załatwiła .........oj będzie się gęsto tłumaczyć.
A , na koniec jeszcze jedno . Gdy jechaliśmy ścieżką rowerową , to przed Tanowem centralnie na ścieżce rowerowej stał radiowóz policji na niebieskich światłach .
Gdy zwróciłem uwagę że tak stojąc blokuje drogę usłyszałem że " jest na akcji i ma włączone światła ( tak zgadza się wtedy ma prawo wszędzie stać) a tak w ogóle to w życiu by się nie spodziewał zimą rowerzystów"
Ech , ale to już inna historia.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Trzech muszkieterów i trzy pory roku w jednym.

Sobota, 21 stycznia 2012 | dodano: 22.01.2012

Początek był kilka dni wcześniej.
Niejaki Misiacz namówił mnie na na rzucenie propozycji wycieczki na forum Rowerowego Szczecina.
Co prawda to byłem już na kilku takich wycieczkach ale głównie jako "balast" spowalniający wycieczki ale nigdy jako wysuwający propozycje.
Na wszelki wypadek rzuciłem hasło na kilka godzin przed planowaną wycieczką licząc że nikt tego nie przeczyta lub w ostateczności nikt nie zdoła się do niej przygotować w tak krótkim czasie.
Faktem jest to że Łukasz w trakcie biby z okazji wernisażu potwierdził swoją obecność ale co się przejmować deklaracjami kogoś kto składa deklaracje po kilku flaszkach wina wypitych na cześć Tunisławy z okazji tegoż wernisażu.
Ruszyłem więc pełen nadziei że nikt się nie zgłosi i spokojnie po zaliczeniu punktów zbiórki powrócę w domowe pielesze. Niestety skoro popełniłem ten błąd że napisałem na forum ofertę wycieczki to muszę się przejechać i sprawdzić czy na pewno nikt nie popełni błędu i się na nią nie wybierze.
Rower gotowy ( tak mi się wydawało) , pies wyprowadzony na spacer to i czas na " mój spacer".
Jest dobrze , na Głębokim nikt nie czekał więc tylko sprawdzę na drugim punkcie zbiórki ( Plac Lotników) czy Łukasz nie dojechał i mogę spokojnie wracać do domu.
I tu niespodzianka. Jadąc przez Jasne Błonia dojeżdżając do Urzędu Miasta spotykam Krzyśka "Montera".
Już myślałem że jest jakaś inna wycieczka ale moje płonne nadziej zostały brutalnie rozwiane " Przeczytałem o wycieczce więc jestem".
Nie wypada się wycofać skoro człowiek który "holował" mnie na ostatniej wyprawie przybył na planowaną wycieczkę wg,. wpisu na forum. ( Swoją drogą mają ludzie samozaparcie i mimo kłopotów jakie sprawiam próbują ze mną dalej jeździć).
No dobrze , drugi punkt zborny, Plac Lotników.
Jest dobrze , nikogo nie ma , może się tu zakończy wycieczka z braku chętnych.

zbiórka na Placu Lotników przd rajdem po Szczecinie © siwobrody

Niestety , Krzysiek ma nr. telefonu do Łukasza i po kilku minutach jest nas trzech.
Atos, Aramis i Portos ( który jest który pozostawiam do wyboru czytającym) .
Przy takim gremium nie pozostaje nic innego jak ..... ruszyć w trasę.
No to w drogę.
Testujemy rozwiązania komunikacyjne Szczecina ze szczególnym uwzględnieniem dróg dla rowerów.
Pierwsze wrażenia są dość nieciekawe.
Przejechanie jednego skrzyżowania koło Kaskady zajmuje wiele minut i składa się z pokonywania kilku metrów na jeden cykl świateł .
Niby ma się to zmienić , tylko pytanie w którym pokoleniu?
No dobrze , w końcu przejechaliśmy , jest lepiej kilkaset metrów bez problemów i tylko jeszcze jedne światła i jedziemy dalej.
Ale co się dzieje ? Czekamy i czekamy a światła dla nas nie chcą się zmienić.
No tak , ładnych kilka metrów obok ścieżki , na przejściu dla pieszych jest przycisk do ręcznego włączania świateł. Wystarczy zejść z roweru podejść kilka metrów , wrócić do roweru i ...można przejechać.
Takich " kwiatków" spotkaliśmy kilka.
Ale nie ma co narzekać. Jak już wdrapaliśmy się na Trasę Zamkową to zaczęła się bajka. Wygodnie , bezpiecznie i szeroko.( Tunia miałaś racje trzy rowery obok siebie się zmieszczą). Później na Gdańskiej bajka się skończyła. Było wąsko niebezpiecznie i po prostu nędznie. Podziwiając głupotę i arogancję projektantów i wykonawców jechaliśmy dalej.
Temat drogi na razie pominę i skupię się na naszym guru , mentorze i znawcy dróg i ..... pogody czyli Krzyśku "Monterze". Podał mi wieści ze świata że wg. wszelkich dostępnych danych i źródeł idzie do nas chmura śniegu i zamiecie i wiatry i takie tam. Ja mu na to że mamy piękną jesień tej zimy i jest : ciepło bez silnych wiatrów i bez opadów i nie wierzę w to co mówi.
Gdy dojechaliśmy do Dąbia musiałem zmienić moje zdanie.
Nie wiem jakimi mocami Krzysiek dysponuje ale jak " dmuchnął , chuchnął " aby wykazać swoje racje to aż się w okolicy chałupy czy inne zabudowania zaczęły chwiać.
Kolega przepowiadał silne wiatry i............ chyba coś jest na rzeczy © siwobrody

Po czymś takim zacząłem wątpić w swoje zdolności do zapewnienia bezpiecznej podróży a zwłaszcza pogody i ruszyliśmy dalej.
Od tego ,miejsca poczułem się jak turysta w obcym mieście.
Trasa która pojechaliśmy zwiedzałem pierwszy raz w życiu , no poza kilkoma fragmentami które znam z codziennego przejeżdżania samochodem.
Po zwiedzeniu ścieżki rowerowej w Dąbiu i przekroczeniu ulicy Goleniowskiej ruszyliśmy lasem " skrótami" w kierunku Wielgowa.
I to niby jest miasto? Skoro tak to jedziemy dalej tą "ulicą" © siwobrody

Krzysiek jako specjalista od skrótów bezpiecznie przeprowadził nas przez las do leśnego miejsca wypoczynkowego na krótką przerwę.
Las, droga a obok miejsce do wypoczynku. © siwobrody

Część dróg wyglądała tak;
"Ulica " w miescie Szczecinie gdzieś między Dabiem a Wielgowem. © siwobrody

a część , na szczęście większa część, tak;
Czasami i asfalt się trafia po "drodze" © siwobrody
.
Dojechaliśmy do Wielgowa i dale ruszyliśmy w kierunku na Płonię.
Na razie piękna jesienna pogoda , prawie nie wieje , czasami deszczyk pokropi ale nadal jesień.
Owszem czasami tabuny gwardzistów kardynała de Richelieu zatrzymywały naszą trójkę ale i tak zawsze dążyliśmy do celu.
choćbyś był ze stali i mistrzem szosy i tak musisz się zatrzymać. © siwobrody

Dotarliśmy do Płoni . Teraz przeskok przez szosę Stargardzką i mamy krótki popas na zapleczu dawnej Fabryki Kontenerów.
Rumaki trzech muszkieterów na starym przegniłym moście. © siwobrody

Miejsce niezwykle urokliwe i ciekawe , trzeba tu będzie zajrzeć wiosną.
Tu poczuliśmy się jak w górach - bystrzyca górska pod Szczecinem.
To nie górski potok ale spiętrzenie wody na Płoni w Szczecinie © siwobrody

Teraz przez las i błoto jedziemy do ( chyba się nie mylę ) Klęskowa.
Czy to ulica Trzcinowa czy Mokradłowa nie wiem ale na pewno fragmentami jest błotnista.
I w tym zacisznym leśnym fragmencie naszej drogi Łukasz ogłosił nadejście wiosny.
W trawie pojawiło się wiele paków wiosennych kwiatków .
No to pa jesieni ogłaszamy wiosnę.
Tu też po raz pierwszy i ostatni skrót Krzyśka się nie sprawdził i po śladach wróciliśmy na wcześniejszą trasę.
Przejechaliśmy nad autostradą.
Rower nade wszystko. Autostrada pod nami a my nad autostradą. © siwobrody

i powróciliśmy w rejony cywilizowane.
Nawet bardzo , nie dosyć że na podwórkach stały zaparkowane " wypasione fury"
Jak się z sił opadnie to zawsze można skorzystać ze sportowego auta © siwobrody

to na dodatek droga rowerowa była szersza od chodnika.
.
Teraz już tylko kawałek normalną drogą , następnie niewielki kawałek rozjechaną drogą leśną tak błotnistą że rowery obsuwały się w bok a koła boksowały w miejscu.
W końcu wracamy na asfalt.
Prosta droga do Dąbia (ul. Pomorska ) . Nic nas nie zatrzyma .
No chyba że następny przemarsz gwardii kardynała.
Są takie chwile w zyciu ..... rowerzysty że choć by nie chciał musi się zatrzymać © siwobrody

Teraz już sama przyjemność podziwiania trasy rekreacyjnej wzdłuż Płoni.
To jest naprawdę coś ładnego.

Został nam już tylko powrót trasą którą wcześniej dojechaliśmy do Dąbia.
I tu sprawdziła się przepowiednia Krzyśka , im bliżej domu tym bardziej zimowo.
Aż w okolicach Basenu Górniczego powitała nas nie widziana tej zimy -ZIMA.
Zaczęło dmuchać , sypnął śnieg na początku mało , później więcej .
Mokry lepiący się śnieg który kleił się do ubrania i powoli przemakał odzież.
Zrobiło się zimno.
Wcześniej zmoczone buty zaczęły przemakać i zimno wdarło się do nóg.
Rękawiczki przemokły i zaczęły marznąć ręce.
Przed Trasą Zamkową Krzysiek pożegnał się z nami i ruszył w kierunku Mostu Długiego a ja z Łukaszem ponownie wdrapaliśmy się na Trasę .
Mieliśmy już dość .
Zjechaliśmy z Trasy na Wały Chrobrego stamtąd do Parku Żeromskiego. Tu pożegnałem się z Łukaszem i przez miasto pojechałem do domu.
Do domu.
Do domu.
Jejku jak to długo trwało zanim do niego dojechałem.
Wreszcie koniec.
Tylko umyć rower ( było co myć po tych skrótach) zrzucić przemoknięte łachy i do komputera a dalej do kuchni i do łóżeczka.
Zaliczyłem trzy pory roku , stratę jednej tylnej lampki, poznałem swoje miasto na nowo i ......miałem dość .
Ale warto było.
Podziękowania dla Krzyska i Łukasza za wspólną wycieczkę.
Ps.
Skoro nie opuszczając miasta zrobiliśmy 65 km zaliczając tylko jego fragment to ile wyniosła by trasa dookoła Szczecina ?
100 , 130 km?


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Kierunek Rieth pod przywództwem Gada.Czyli jak mozna wziąść udział w wycieczce .

Sobota, 14 stycznia 2012 | dodano: 14.01.2012

Od początku.
Od kilku dni na forum Rowerowego Szczecina pojawiła się informacja o planowanej wycieczce do Rieth organizowanej przez Gada. Nic w tym dziwnego w końcu takich wycieczek jest na tym forum wiele .Ale w opisie tej było napisane " wolno".
Jak wolno to i ja spróbuję.Dopytałem się co znaczy wolno i dostałem sprzeczne informacje Sargat podał 120 km/godz Monter 100 km/godz. ale Misiacz napisał że będzie wolno i spokojnie i że mam się nie martwić .
Skoro tak , to przygotowałem strój , rower , zapasy , ustawiłem budzik i spać - trzeba być w formie na taką wyprawę.
Ale to nie takie proste . Z wrażenia nie mogłem zasnąć i włączyłem telewizor.
Leciał właśnie jakiś amerykański film o dziadkach co lecą w kosmos.
To mnie podbudowało na duchu i już spokojnie zasnąłem ( skoro oni mogą w kosmos to i ja dam rade rowerem do Rieth).
Pobudka bez problemu teraz tylko: ubrać się ,zjeść śniadanie , zapakować jedzenie i picie do plecaka ,wystawić rower , wyprowadzić psa na spacer , nakarmić i napoić psa i ....... w drogę.A pogoda zapowiada się piękna.

No tak ja mam dobrze , nie musiałem jechać na miejsce zbiórki.
Czekam na ekipę po drodze w Pilchowie , aparat w rekach .

Już są , sporo osób , czas chować aparat i jazda.
Zaraz za Pilchowem na ścieżce rowerowej zaczynam zostawać w tyle.
Cholera miało być wolno , ja mam na liczniku 25km /godz a i tak zostaję daleko w tyle. Pocieszające jest to że za mną ktoś jeszcze jedzie.
Po 5km. gdy dojeżdżamy do Tanowa odwracam się i informuję że tempo jak dla mnie za duże i dalej jadę sam bo nie mam zamiaru opóźniać wycieczki.
I tu usłyszałem ciekawe słowa ( nie jest to cytat ale sens wypowiedzi został utrzymany) " Ja jestem kierownikiem wycieczki i skoro jadę na końcu to i tak wszyscy na mnie muszą poczekać " . To powiedział Gad a Misiacz dodał że " na początku muszą się wyszumieć ale dalej będzie już spokojnie." Przy takim postawieniu sprawy głupio byłoby zrezygnować więc jadę dalej.
Tempo już spokojne zdecydowanie bardziej dopasowane do moich możliwości.
W końcu przystanek i przerwa na posiłek , picie i ...takie tam.

Odetchnąłem , pstryknąłem fotkę i ......ruszam dalej nie czekając na resztę - mam szansę na nie opóźnianie wycieczki.Tak przejechałem z 500m i już się zastanawiałem czy przypadkiem ktoś nie wydał zakazu wyprzedzania mnie ( pod groźbą śmierci lub kalectwa ) gdy ktoś mnie dogonił i nawet wyprzedził.
Teraz muszę się starać żeby znowu nie być na końcu. Nie jest źle , tempo w sam raz na moje możliwości. Mijamy granicę i jesteśmy w Niemczech. To odebrałem telefon że za nami jeszcze ktoś jedzie i będzie się kierował w naszym kierunku.
To Ania z różnych powodów nie mogła wziąć udziału w wyprawie od początku ze wszystkimi ale dołączy do nas po drodze.
Jedziemy , zjeżdżamy w Hintersee z asfaltu i kierujemy się drogą dla rowerów do Rieth . Po drodze jeszcze przerwa na jedzenie , picie i zdjęcia okolicy


i ruszamy dalej. Dojechaliśmy do jeziora Nowowarpieńskiego .Tu postój i podziwianie widoków , zdjęcia i niestety silny wiatr od Zalewu Szczecińskiego.


Na skróty przez wodę i byłbym znowu w Polsce. © siwobrody


Tak tu miałem pierwsze załamanie (a właściwie drugie ).
Na pytanie jak daleko do końca wycieczki usłyszałem" właściwie to prawie połowa tylko że ta łatwiejsza". Zacząłem się zastanawiać czy wracać czy jechać dalej , część uczestników tu właśnie odłączała się do grupy i wracała przez Niemcy z powrotem . Ale nie , trzeba czasami walczyć do końca. No i okazało się że to ....była walka. Drogi w lesie , błoto , czasami musiałem zejść z roweru ale ...... nie byłem sam . Cały czas miałem za sobą kogoś kto dbał żebym nie został sam w tyle.
Jesteśmy znowu w Polsce. To widać , zwłaszcza po drogach.
Spotykamy Anię i wspólnie jedziemy dalej.
Dla mnie cała trasa to nowość , już wiem że latem na pewno tu wrócę nie jeden raz.
Zaczynam naprawdę czuć trudy podróży i dopytuje się o najkrótszą drogę do domu.
Nie tylko ja mam ochotę na szybszy powrót. Uzbierało się czworo uczestników i po poinformowaniu o naszych planach odłączamy się od peletonu i jedziemy przez las czerwonym szlakiem od drogi Dobieszczyn - Tanowo.

Dojechaliśmy. Czuję się prawie jak w domu , drogę znam i nawet gdybym został sam w tyle to spokojnie powrócę.
Po drodze widzę parking wiec krzyczę tym z przodu żeby spokojnie jechali dalej i na mnie nie czekali bo ja tu zostaję.
Uff, ulga mogę odpocząć ile chcę i nie wysilać się w doganianie reszty.
Jest czas na spokojny posiłek , coś do picia a nawet na ( cenzura- zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych ).
Zrelaksowany ruszam dalej , jest pięknie i nawet nie ma znaczenia że jadę sam .
I tu wielkie zdziwienie - Ania krążyła w kółko na drodze czekając na mnie .
Powiem uczciwie to było bardzo miłe .Komentarz że mnie nie zostawi samego w lesie bo jeszcze zawału dostanę już mniej budujący ( czy ja już tak źle wyglądałem?)
Dalej już sprawnie i wygodnie do domku i mogłem zacząć świętowanie swojego nowego rekordu przejazdu jednodniowego - 70,9 km.
Na koniec: podziękowania dla Gada że mnie " zmusił " do dalszej jazdy gdy miałem już ochotę zrezygnować oraz za ciekawie zaplanowaną wycieczkę. Pół podziękowania dla Misiacza bo tylko do połowy drogi jechała za mną jak obiecywał.
Dla Montera za "ciągniecie" mnie przez las gdy wlokłem się jako ostatni.
Podziękowania Wszystkim którzy brali udział w wycieczce a których nie wymieniłem ( naprawdę fajna ekipa).
A na koniec , dla Ani , za koniec.
Do następnego wpisu na forum " wolna wycieczka".


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem