Kierunek Rieth pod przywództwem Gada.Czyli jak mozna wziąść udział w wycieczce .
-
DST
70.90km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:58
-
VAVG
17.87km/h
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od początku.
Od kilku dni na forum Rowerowego Szczecina pojawiła się informacja o planowanej wycieczce do Rieth organizowanej przez Gada. Nic w tym dziwnego w końcu takich wycieczek jest na tym forum wiele .Ale w opisie tej było napisane " wolno".
Jak wolno to i ja spróbuję.Dopytałem się co znaczy wolno i dostałem sprzeczne informacje Sargat podał 120 km/godz Monter 100 km/godz. ale Misiacz napisał że będzie wolno i spokojnie i że mam się nie martwić .
Skoro tak , to przygotowałem strój , rower , zapasy , ustawiłem budzik i spać - trzeba być w formie na taką wyprawę.
Ale to nie takie proste . Z wrażenia nie mogłem zasnąć i włączyłem telewizor.
Leciał właśnie jakiś amerykański film o dziadkach co lecą w kosmos.
To mnie podbudowało na duchu i już spokojnie zasnąłem ( skoro oni mogą w kosmos to i ja dam rade rowerem do Rieth).
Pobudka bez problemu teraz tylko: ubrać się ,zjeść śniadanie , zapakować jedzenie i picie do plecaka ,wystawić rower , wyprowadzić psa na spacer , nakarmić i napoić psa i ....... w drogę.A pogoda zapowiada się piękna.
No tak ja mam dobrze , nie musiałem jechać na miejsce zbiórki.
Czekam na ekipę po drodze w Pilchowie , aparat w rekach .
Już są , sporo osób , czas chować aparat i jazda.
Zaraz za Pilchowem na ścieżce rowerowej zaczynam zostawać w tyle.
Cholera miało być wolno , ja mam na liczniku 25km /godz a i tak zostaję daleko w tyle. Pocieszające jest to że za mną ktoś jeszcze jedzie.
Po 5km. gdy dojeżdżamy do Tanowa odwracam się i informuję że tempo jak dla mnie za duże i dalej jadę sam bo nie mam zamiaru opóźniać wycieczki.
I tu usłyszałem ciekawe słowa ( nie jest to cytat ale sens wypowiedzi został utrzymany) " Ja jestem kierownikiem wycieczki i skoro jadę na końcu to i tak wszyscy na mnie muszą poczekać " . To powiedział Gad a Misiacz dodał że " na początku muszą się wyszumieć ale dalej będzie już spokojnie." Przy takim postawieniu sprawy głupio byłoby zrezygnować więc jadę dalej.
Tempo już spokojne zdecydowanie bardziej dopasowane do moich możliwości.
W końcu przystanek i przerwa na posiłek , picie i ...takie tam.
Odetchnąłem , pstryknąłem fotkę i ......ruszam dalej nie czekając na resztę - mam szansę na nie opóźnianie wycieczki.Tak przejechałem z 500m i już się zastanawiałem czy przypadkiem ktoś nie wydał zakazu wyprzedzania mnie ( pod groźbą śmierci lub kalectwa ) gdy ktoś mnie dogonił i nawet wyprzedził.
Teraz muszę się starać żeby znowu nie być na końcu. Nie jest źle , tempo w sam raz na moje możliwości. Mijamy granicę i jesteśmy w Niemczech. To odebrałem telefon że za nami jeszcze ktoś jedzie i będzie się kierował w naszym kierunku.
To Ania z różnych powodów nie mogła wziąć udziału w wyprawie od początku ze wszystkimi ale dołączy do nas po drodze.
Jedziemy , zjeżdżamy w Hintersee z asfaltu i kierujemy się drogą dla rowerów do Rieth . Po drodze jeszcze przerwa na jedzenie , picie i zdjęcia okolicy
i ruszamy dalej. Dojechaliśmy do jeziora Nowowarpieńskiego .Tu postój i podziwianie widoków , zdjęcia i niestety silny wiatr od Zalewu Szczecińskiego.Na skróty przez wodę i byłbym znowu w Polsce.
© siwobrody
Tak tu miałem pierwsze załamanie (a właściwie drugie ).
Na pytanie jak daleko do końca wycieczki usłyszałem" właściwie to prawie połowa tylko że ta łatwiejsza". Zacząłem się zastanawiać czy wracać czy jechać dalej , część uczestników tu właśnie odłączała się do grupy i wracała przez Niemcy z powrotem . Ale nie , trzeba czasami walczyć do końca. No i okazało się że to ....była walka. Drogi w lesie , błoto , czasami musiałem zejść z roweru ale ...... nie byłem sam . Cały czas miałem za sobą kogoś kto dbał żebym nie został sam w tyle.
Jesteśmy znowu w Polsce. To widać , zwłaszcza po drogach.
Spotykamy Anię i wspólnie jedziemy dalej.
Dla mnie cała trasa to nowość , już wiem że latem na pewno tu wrócę nie jeden raz.
Zaczynam naprawdę czuć trudy podróży i dopytuje się o najkrótszą drogę do domu.
Nie tylko ja mam ochotę na szybszy powrót. Uzbierało się czworo uczestników i po poinformowaniu o naszych planach odłączamy się od peletonu i jedziemy przez las czerwonym szlakiem od drogi Dobieszczyn - Tanowo.
Dojechaliśmy. Czuję się prawie jak w domu , drogę znam i nawet gdybym został sam w tyle to spokojnie powrócę.
Po drodze widzę parking wiec krzyczę tym z przodu żeby spokojnie jechali dalej i na mnie nie czekali bo ja tu zostaję.
Uff, ulga mogę odpocząć ile chcę i nie wysilać się w doganianie reszty.
Jest czas na spokojny posiłek , coś do picia a nawet na ( cenzura- zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych ).
Zrelaksowany ruszam dalej , jest pięknie i nawet nie ma znaczenia że jadę sam .
I tu wielkie zdziwienie - Ania krążyła w kółko na drodze czekając na mnie .
Powiem uczciwie to było bardzo miłe .Komentarz że mnie nie zostawi samego w lesie bo jeszcze zawału dostanę już mniej budujący ( czy ja już tak źle wyglądałem?)
Dalej już sprawnie i wygodnie do domku i mogłem zacząć świętowanie swojego nowego rekordu przejazdu jednodniowego - 70,9 km.
Na koniec: podziękowania dla Gada że mnie " zmusił " do dalszej jazdy gdy miałem już ochotę zrezygnować oraz za ciekawie zaplanowaną wycieczkę. Pół podziękowania dla Misiacza bo tylko do połowy drogi jechała za mną jak obiecywał.
Dla Montera za "ciągniecie" mnie przez las gdy wlokłem się jako ostatni.
Podziękowania Wszystkim którzy brali udział w wycieczce a których nie wymieniłem ( naprawdę fajna ekipa).
A na koniec , dla Ani , za koniec.
Do następnego wpisu na forum " wolna wycieczka".
Kategoria Z Rowerowym Szczecinem
komentarze
Gdybyś jednak znalazł czas w sobotę lub niedzielę, a lubisz taniec (w końcu to młoda krew :)), to zapraszam serdecznie :))
Ale i tak pewnie nikomu z czytających, nie zechce się jechać do MOK-u w Policach na występy młodzieży :)
Dobrze wiesz (po whisky, gin i bourbon reszta wchodzi lekko), że "slow life" to (po)wolne życie, a jak nie wiedziałeś to już wiesz i bierz się za ogłoszenie wyjazdu :).
Na podstawie doświadczeń własnych odradzam coś takiego jak "organizacja wyjazdu", bo naród nasz ma duże poczucie swobody i chęci wpływania na decyzje innych.
Polecam sposób Gadzika - nie to, że organizuję wycieczkę - ale ogłaszam, że tego i tego dnia jadę w takim i owakim stylu w kierunku (...) i kropka. Start spod (...), godzina (...). Komu się podoba - stawi się.
W międzyczasie trenuj obce języki, cobyś z Misiaczem mógł pokonwersować :)
Impreza pół na pół, w sobotę na zaproszenia, a w niedzielę impreza otwarta. Organizatorem jest Compania Baletowa z Polic (tam tańczy moja latorośl) więc będzie balet, trochę tańca współczesnego i innego. Przegląd jest międzynarodowy, będą więc też uczestnicy z innych krajów. Jeśli lubisz taniec to zapraszam serdecznie bo nasza młodzież tańczy na wysokim poziomie (mówię ogólnie)
Moja latorośl tańczy na scenie w Policach właśnie w ten weekend. Z chęcią bym wyjechała na wycieczkę i wróciła dopiero w drugiej połowie kwietnia :))
Cóż..., wyłamuję się :(
Pozdrawiam
P.S. Cieszę się, że założyłeś wreszcie tego bloga (po namowach), bo warto czytać!
Gratulacje za dystans, myślę, że moglibyśmy gdzieś pojeździć razem, może Tunia dołączyłaby, bo tempo mamy podobne :), tzn. normalne :))
Połowicznie dziękuję też za pół podziękowania. Jak zwykle opis "z jajcem" :).