Jak zwykle - bez niespodzianek.
-
DST
20.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:31
-
VAVG
13.19km/h
-
Temperatura
-8.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na jutro czyli na niedzielę planowana jest wycieczka ale dla odmiany piesza.
W końcu ile można jeździć rowerem.
Jako że na dziś nie było za bardzo propozycji na wycieczkę rowerową podsunąłem propozycje że jutrzejszą wycieczkę poprzedzimy dziś sprawdzeniem trasy na rowerach.
Wstępnie umówiłem się na spotkanie o godz. 10.30 koło Arkonki przy Chłopskiej Chacie. Miałem zamiar przetestować odebrany z warsztatu rower córki i zobaczyć jak po śniegu i lesie jeździ się góralem na szerokich oponach z terenowym bieżnikiem.
Na pół godz. przed wyznaczonym terminem spotkania byłem gotów.
Wszystko zamknięte , wszystko przygotowane tylko wsiadać i jechać.
No to jazda. I tu się okazało że tylny hamulec nie działa. Manetka stoi jak wmurowana ani drgnie.Jazda z jednym i to przednim hamulcem to nie jest dobry pomysł na las i śnieg i lód. Próbuję coś zrobić , sprawdzam hamulec na kole - wszystko chodzi , próbuję rozruszać manetkę - nawet nie drgnie.
Kurcze czas leci , a ja muszę jeszcze dojechać na miejsce zbiórki.
Szybka decyzja , zmiana roweru , jadę na KTM-ie . To nic że na nim zachowuję się jak wańka wstańka , ważne żeby dojechać.Jadąc już wiem że się spóźnię.Na samym Głębokim telefon. "Gdzie jesteś ? co się dzieje?" . Szybko próbowałem się wytłumaczyć i zaproponowałem żebyśmy jechali naprzeciw siebie ale Baska powiedziała że planowana trasa jest od Arkonki więc powiedziałem że już tam "lecę". Goniąc resztkami sił dojechałem do świateł na Wojska Polskiego i już miałem skręcić w kierunku ul. Arkońskiej gdy znowu usłyszałem telefon.
" chyba się minęliśmy bo zaraz dojedziemy do Głębokiego a Ciebie nie spotkaliśmy"
Nie , no pięknie , jak zwykle początek wycieczki to wzajemne poszukiwanie.
Nie ma co dumać , rower ustawiam w kierunku przeciwnym i zasuwam dokładnie zpowrotem w miejsce z którego przyjechałem.
W końcu jesteśmy razem . Głębokie . Wzrok drogich współtowarzyszy podróży gdyby mógł to by mnie zabił. Szybko wyciągam nimm2 ( witaminy i słodycze - coś w tym stylu) wzrok moich wspólnych towarzyszy podróży łagodnieje.
W końcu ruszamy. jest dość ładna pogoda , słoneczko co chwile się pojawia choć mroźno - 8 do -10 stopni.Lecz nam robi się gorącą bo cały czas pod górkę.
Walczę o przeżycie. Ślisko , mroźno i ....tchu brakuje. I jeszcze komentarz Montera " co papieroski wychodzą bokiem?". Już chciałem na głos wykrzyczeć " co za wariat wymyślił tą trasę " gdy sobie przypomniałem że to ja sam zaproponowałem testowanie jutrzejszej pieszej wycieczki. Zdusiłem w sobie okrzyk i grzecznie podążałem dalej. Uff. puf , uff sapię jak lokomotywa i ...jadę dalej . Wreszcie przerwa. Zaczynam łapać oddech . Jest nawet czas na zdjęcia. Nie ma takiej drogi ani pory roku żeby nie przejechać jej z Rowerowym Szczecinem
© siwobrodyŻelazna ekipa RS na szlaku . Droga tylko dla wytrwałych.
© siwobrody
Z wdzięczności częstuję wszystkich produktem " łakocie i witaminy".
zapomniałem tylko dodać że niektóre są mojej produkcji i nazywają się " łakocie z sokiem z gumijagód"
Kurcze , Baśka chyba natrafiła na moją produkcję . Gdyby nie ramię kolegi to by zaliczyła "glebę". Z drugiej strony to szkoda że miała na kim się oprzeć bo byłaby pierwsza przede mną na "glebie".Jakie to szczęście że czasami organizują przerwę.
© siwobrody
Jeszcze tylko rzut okiem wstecz ,skąd przyjechaliśmy ( na zdjęciu wcale nie widać ile wzniesień pokonaliśmy)Za nami droga która cały czas było pod górkę .
© siwobrody
I możemy ruszać dalej.
Nie, no to są po prostu jaja.
Myślałem że już jest koniec wzniesień.Nie tego już za wiele , Miał być koniec górek.
© siwobrody
Ja wiem że dla Górali to betka ale dla takiego nizinnego rowerzysty jak ja to prawie Himalaje. Zacisnąłem zęby aż się któryś ukruszył i ruszyłem dalej.
Wreszcie płasko.
Jakieś leśne bajoro albo bagienko. No to dzieci ruszyły na szaleństwa lodowe.Zamarznieta woda. Płytki stawek - bezpieczeństwo gwarantowane.
© siwobrody
Dzieci szaleją dorośli zaczynają poważne dysputy na temat bezpieczeństwa zabaw na zamarzniętych akwenach.Małe ,płytkie bajorko a ile frajdy.
© siwobrodyWiewióreczka w lesie , którą rower niesie.
© siwobrodyDzieci hasają , dorośli gadają, jak to na wycieczce w lesie.
© siwobrody
Ruszamy dalej. teren dość ciężki , dużo wykrotów i ślisko.
W końcu dojeżdżamy do Pilchowa.
Wreszcie cywilizacja.
Jedziemy w miejsce gdzie urządzamy dłuższy postój.
Zaprowadzamy nasze stalowe rumaki na popas ...Wreszcie cywilizacja. Rumaki na "parkingu" .
© siwobrody
..a sami przy pomocy termosów i kanapek ........gramy w szachy.A my przy stole gramy w szachy ...termosami.
© siwobrody
Jakby to powiedzieć? Baska wygrywa ale , tak myślę , chyba oszukuje.Powoli czas kończyć popas . Droga wzywa.
© siwobrody
Rumaki się niecierpliwią :Jeszcze tylko ujęcie naszej "stadniny" w obiektywie i ...
© siwobrody
Więc czas wsiadać iw drogę :Koniec postoju czas ruszać w dalszą drogę.
© siwobrody
Znaczy się ja do domu a reszta .. gdzie Monter powiedzie.
Podsumowanie : było zimno ale słonecznie.
Biorąc pod uwagę że na ostatniej wycieczce średnio co 15-20 km wywalałem sie , to tym razem żeby się nie wywalić wolałem zakończyć wycieczkę przy dystansie który dawał (wg. staystyk)szansę na dojazd do domu bez całowania Matki Ziemi.
I się udało.
Kategoria Z Rowerowym Szczecinem
komentarze
Spotkania z Matką Ziemią w tak mroźne dni bywają.... bolesne ;)))