siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Tylko ja i KTM.

  • DST 38.35km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.80km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 marca 2012 | dodano: 06.03.2012

Dziś się okazało że mam wolne popołudnie.
Ostatnio ciągle czytam ile ludzie jeżdżą więc pozazdrościłem im i postanowiłem też się wybrać na przejażdżkę.
Próbowałem znaleźć kogoś do towarzystwa ale się nie udało. W towarzystwie zawsze raźniej a i bezpieczniej.
Trudno , nie ma z kim to jadę sam.
Przetestuję KTM-a na wiosennej drodze , bez śniegu , bez lodu i bez błota.
Plan jest taki że jadę tylko po ścieżkach rowerowych , drogach asfaltowych , szybko i bez niespodzianek.
To w drogę . Najpierw Bartoszewo dalej Sławoszewo , Dobra dalej na Buk do nowej ścieżki rowerowej.
Tempo jak na mnie niezłe , fajnie się jedzie.
Dojechałem do końca asfaltowej ścieżki i ... co dalej?
Jak nie wiadomo gdzie dalej to najlepiej .... prosto przed siebie.
No i się zaczęło . Wiódł mnie jakiś szlak - wyglądał na czarny ( tego nie byłem pewny) ale na pewno ogarnęła mnie czarna rozpacz. Tempo powolne , trasa jak dla mtb wykroty , dziury , piach . Ważne że na drodze są ślady opon rowerowych , tak więc chyba dalej też da się jechać. Powolne tempo wynagrodziły mi widoki. Na podmokłych łąkach hałasowały żurawie , w pewnym miejscu spod kół wyskoczył mi zając. Wszystko fajnie tylko żebym ja wiedział gdzie jestem. W końcu droga zniknęła i straciłem trop rowerowych opon. No to jest wesoło. Ale co tam przecież w ostateczności mam telefon a w nim mapę. Wg niej w pobliżu powinna być droga. Jadę i jadę i wg telefony to już do niej dojechałem , tylko że jest tak zarośnięta że jej prawie nie widać.
Suma summarum dotarłem do drogi która doprowadziła mnie nad Świdwie.
No to teraz już spokojnie , bo wiem gdzie jestem. Jazda po miałkim piachu jest podobna do jazdy po śniegu więc mając już wprawę w takiej jeździe ( te zimowe wycieczki ) dojechałem w końcu do Tanowa. Teraz już tylko do sklepu w Pilchowie i do domku.


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU

Na tropie "niedźwiedziowatych"

Niedziela, 4 marca 2012 | dodano: 06.03.2012

W sobotę całodniowy nalot na Berlin a dziś to nie jestem w stanie się ruszyć.
Niestety i tak nie mam wyjścia . Trzeba wyprowadzić psa na spacer.
Spacer krótki bo ledwo poruszam kulasami.
No tak chodzenie odpada ale ...... przecież mogę spróbować jechać na rowerze.
No to jak wrócimy do domu to pojadę sobie kawałek rowerem.
Wracając ze spaceru z psem obserwuję jego nietypowe zachowanie.
Pies jest dziwnie poruszony , ciągle coś węszy i próbuje mnie poinformować o czyjejś obecności w okolicy.
Wokół nie widać ani ludzi ani zwierząt. O co chodzi?
Jego zachowanie pokazuje że to może być jakieś niecodzienne zjawisko.
Może jakieś mamuty w okolicy?
Nie , przecież słonie pokazuje inaczej. Zaczynam kombinować . Duże , kudłate i jeszcze zaczynam domyślać się że na rowerze.
No tak . Całkiem zapomniałem , przecież przez moją okolicę ma przebiegać wycieczka połączonych sił BS i RS z naszego wojewódźtwa .
A pies wyczuł "niedźwiedziowatych " : shrink'a i Misiacza.
Skoro tak to biegusiem wyprowadzam rower nakładam czapkę i rękawiczki i w drogę.
Teraz tylko pytanie , ekipa jest przede mną czy jeszcze za mną.
Jak za mną to mam szansę że ich zobaczę jak będą mnie mijać. Jak przede mną to ...po ptokach , ja ich nie dogonię.
Pogoda piękna . jedzie się przyjemnie , czasami rozpędzam się nawet do 25km\godz. ( tak ,tak , niektórzy mają wyższą średnią niż ja maksymalną prędkość) . Miałem zamiar dojechać do granicy i z powrotem . Nie czułem się na siłach zaliczyć dłuższej wycieczki. Prawie trzy tygodnie nie jeździłem na dalsze odległości a i wczorajsza wyprawa wykończyła moje nogi.
Gdy minąłem Dobieszczyn z naprzeciwka pojawił się Łukasz .
Zdał mi relację ze wspólnej jazdy z ekipą i opowiedział jak to Baśka "Rudzielec" "kłóciła" się z Monterem : "za szybko jedziemy mam na liczniku 32km\godz " a na to Krzysiek Monter : "masz zepsuty licznik jedziemy ... 33km\godz".
No z takimi koksami to na pewno daleko bym nie zajechał.
I tak wspólnie gawędząc wróciłem do domu.
Oj trzeba zacząć jeździć bo z kondycją kiepsko.



Nalot bombowy na Berlin- RS i BS atakują

Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 04.03.2012

Właściwie to nie wiadomo od czego zacząć.
To może od początku.
Na początku było słowo ...... a dokładniej wpis na forum Rowerowego Szczecina.
Rowerowa impreza w Berlinie- berliner fahrrad schau 2012.
Po tym wpisie zacząłem kombinować.
Jest impreza , trzeba korzystać.
Na wyjazd pociągiem nie miałem ochoty , na jazdę z rowerem pociągiem tym bardziej .
To trzeba coś wymyślić.
No to tak powolutku zacząłem kombinować.
Trendix lubi wycieczki i zwiedzanie - to transport już mam.
Przydałby się jeszcze przewodnik po Berlinie.
Zaraz ,zaraz chyba znam kogoś z BS.
Spróbuje z benasek
, on robi świetne relacje z Berlina.
Kilka rozmów telefonicznych i maili i mam wyprawę gotową.
Wszystko ustalone , jedziemy.
Trendix przyjeżdża po mnie do domu ( w końcu jestem wielkim i ważnym organizatorem) wraz z nim jest jego syn i do kompletu jest jeszcze Łuki który jako pierwszy zgłosił się na wolne miejsce.
Wyruszamy. Do Berlina mamy raptem nie całe dwie godziny.
Po drodze chwalę się nieskromnie że mamy w Berlinie młodego studenta jako przewodnika który robi na BS-ie świetne reportaże z tego miasta ( a że młody student to wiem na pewno , bo mówił mi że właśnie szykuje się do egzaminów)
Jesteśmy w Berlinie. Wcześniej ustalone miejsce spotkania na konkretnym parkingu na konkretnej ulicy.
I zaczynają być problemy ( normalne jak dla mnie). W Berlinie są dwie tak samo nazwane ulicy , a na tej ulicy co my myślimy jest więcej niż jeden parking.
W końcu po kilku rozmowach telefonicznych i ustaleniach spotykamy się.
I tu pełna konsternacja . Nasz przewodnik co prawda zdaje egzaminy ale już dawno przestał być studentem i jest mniej młodszy niż myślałem a egzaminy to są dotyczące uprawnień do wykonywania zawodu w Niemczech a nie zakończenia studiów.
Zresztą nasz przewodnik takie egzaminy miał już wcześniej ...... w kilku innych krajach.
Zdziwienie było obustronne bo Krzysiek- benasek też miał zdziwioną minę .
Myślał że siwobrody to ksywka a nie znak rozpoznawczy i myślał że ja jestem zdecydowanie ....młodszy.
Wszystko wyjaśnione , rower Krzyśka w naszym samochodzie , nasze plecaki na naszych plecach ruszamy na podbój Berlina.
Początek już był bombowy a im dalej tym lepiej.
Za jedyne 15 euro kupujemy dobowy grupowy ( na 5 osób) bilet komunikacji miejskiej i cały Berlin jest nasz.
Jedziemy na targi.
Szybko sprawnie ( rozwiązania komunikacyjne w Berlinie to bajka) i bezpiecznie.
Jesteśmy na miejscu.
Rozpoczynamy zwiedzanie.
Wejście 6 euro.
I dostajemy oczopląsu.
Wklejam te zdjecia które , wydaje mi się , nie wkleili ani Wojtek ani Krzysiek.

berliner fahrrad schau 2012 -Sala wejsciowa. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - stoisko z siodełkami i nie tylko © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - szaleństwo barw i wzorów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - jest na czym oko zawiesić © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- chrom aż bije po oczach © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 światła jak samochodzie , w "karoserii" © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - rower w chromie to i linki też. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- wszystkie kolory dozwolone © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - tylna piasta 14 biegowa © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - cuda © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - dwa koła , korba i łańcuch do tego bambus i...mamy rower. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012 - stoisko z zabytkami © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- zepsuty rower , odpadł kawałek widelca © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - kosmiczny rower , kosmiczna technologia. © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- drewniane obręcza kół © siwobrody
berliner fahrrad schau 2012- drewniane obręcza kół © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- popatrzcie na zawieszenie przedniego koła. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- po prostu piekny © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowe rowery produkowane ręcznie © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - ręczne robienie rowerów. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- ręczna robota © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - tak sie robi ramę. © siwobrody

I to jest rower dla mnie na dalsze wycieczki.
sargath - teraz mozemy jeździc wspólnie ,
Jak siądziesz z przody to nie bedę zostawał zbyt daleko za Tobą.
berliner fahrrad schau 2012- tandemy © siwobrody

Dziecko z przodu i można jeczhać wspólnie
berliner fahrrad schau 2012- tandem , przednie miejsce dla dziecka z tyłu dorosły kieruje rowerem © siwobrody

Terenowy tandem z niezwykłym rozwiązaniem tylnego zawieszenia
berliner fahrrad schau 2012 zawieszenie tylne terenowego ...tandemu © siwobrody

Elektrzyczność wszechobecna - nawet w tandemach.
berliner fahrrad schau 2012- tandem z elektrycznym silnikiem wspomagajacym © siwobrody

Ogladamy i podziwiamy dalej.
berliner fahrrad schau 2012- ech © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowy łańcuch i ..rura podsiodłowa. © siwobrody

Na drugim planie rower do podgladania żyraf , pełny kamuflaż
berliner fahrrad schau 2012- szał kolorów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nietypowy łańcuch i ..rura podsiodłowa. © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- koła dla wymagających © siwobrody

Marzenie
berliner fahrrad schau 2012- no taki to mi pasuje © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- stroje też są dla wszystkich © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- nie ma rzeczy niemożliwych © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- amerykański styl © siwobrody

Ktoś mi kiedyś mówił że brooks może być tylko czarny lub brązowy:
berliner fahrrad schau 2012- fioletowy brooks? © siwobrody

Zwiedzamy dalej targi
berliner fahrrad schau 2012- wyprawowy składak z silnikiem © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- korbowód w ramie © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- klasyki © siwobrody

Arcydzieło:
berliner fahrrad schau 2012- po prostu arcydzieło © siwobrody

Jak bym miał wybierać to ja wolę z przodu
berliner fahrrad schau 2012- rower, przyczepka kempingowa © siwobrody

Walizkowe rowery
berliner fahrrad schau 2012- składak, tandem © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składak w walizce © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- wszystkie kolory tęczy © siwobrody

berliner fahrrad schau 201 - cudo © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- epoka elektryczności © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- wszystkie ksztalty dozwolone © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - nietypowa rama © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- znowu elektryczny świat © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- dla wielbicieli dwóch kółek którzy nie lubią pedałów © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składaki © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- składak też może być piękny © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012- złożony składak © siwobrody

berliner fahrrad schau 2012 - chciała by dusza do raju © siwobrody

Rower który świeci w nocy.
berliner fahrrad schau 2012 - rower świecący w ciemności © siwobrody

Kolor opon można dobrać pod kolor ..... roweru.
berliner fahrrad schau 2012- malowane opony pod kolor roweru © siwobrody

Tablica rozdzielcza w " dyskotekowym" rowerze.
berliner fahrrad schau 2012- dyskoteka na kółkach , pulpit sterowniczy © siwobrody


Wystawa zaliczona .
Spodziewałem się klasycznych targów - najwięksi producenci wystawiają swoje produkty i zachwalają osiągnięcia. A tu psikus. Zupełnie inny charakter imprezy .
Wystawiali się albo sprzedawcy rowerów i gadżetów albo rzemieślnicy robiący "maszyny na zamówienie" albo "tuningowcy" rowerów i producenci nietypowych konstrukcji. To co tam zobaczyliśmy nie można ujrzeć w żadnym katalogu rowerów.
Nawet taka ciekawostka. Pokazałem na zdjęciu powyżej fioletowego brooksa . Znawcy wiedzą że prawdziwy brooks może być albo czarny albo brązowy - a na tych targach nawet siodełka tuningują. A te rozwiązania techniczne , te projekty graficzne - po prostu obłęd. Na jednym ze zdjęć jest rower świecący w nocy. Pomalowany specjalną farbą. Wystawiony w kontenerze wyłożonym czarnymi tkaninami w ciemności i podświetlony specjalnymi lampami . Sam świeci- nie potrzeba kamizelki ostrzegawczej , na jego widok większość kierowców by się z wrażenia zatrzymywała. Nie ma o czym w ogóle gadać , to trzeba było zobaczyć.
I tu podziękowania dla Yogi za wrzucenie tematu na Forum Rowerowego Szczecina
Opis linka. To dzięki tej informacji tam dotarliśmy.
Ale wracam do wycieczki. Po niesamowitych wrażeniach ruszamy dalej.
Nogi już mnie bolą jak cholera a tu , jak mawiał benasek " jeszcze nie zaczęliśmy zwiedzać" . Wychodzimy z targów. Przed samymi targami parking rowerowy. Pełna gama rowerów . Stare , nowe, ładne , brzydkie i wszystkie ........Pozapinane łańcuchami i linkami . Nie tylko rowery ale i nawet same siodełka.
Berliner Fahrad Schau -2012 - parking przed wystawą. © siwobrody

Berliner Fahrad Schau -2012 . Parking rowerowy. © siwobrody

No w tym mieście to muszą strasznie kochać rowery.
Ze strachu przed miłością innych do rowerów właściciele niektórych pojazdów zakładają zabezpieczenia na każde możliwe koło.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Parking . Każde koło ma swój łanciuch ... jako zabezpieczenie. © siwobrody

W końcu opuszczamy targi.
Oczywiście Nasi fotografowie benasek i Trendix polecieli robić zdjęcia graffiti na budynku przy bazie DHL.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Tych dwóch panów to nie kierowcy DHL a fotografowie robiący zdjęcia potężnemu grafiti na budynku przy bazie DHL. © siwobrody

Zdjęcia są dostępne na ich wpisach.
Ruszamy na dworzec kolejki podmiejskiej i nią i metrem zaczynamy zwiedzać Berlin.
Berliner Fahrad Schau -2012 - zamiast rowerów poruszaliśmy sie kolejkami podmiejskimi i metrem © siwobrody

Jako że czytałem wcześniej już opowieści i fotoreportaże z wycieczek publikowane przez Krzyska na tym forum to wiedziałem czego się spodziewać. Teraz mogłem zweryfikować jego opisy z rzeczywistością.
Było warto mimo bólu w nogach.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Tu też byliśmy © siwobrody

Ruszyliśmy zdobywać Bramę Brandenburską.
Pamiętacie wpis Krzyśka Opis linka i jego zagadkę , który jest prawdziwy?
To macie potwierdzenie odpowiedzi.
Berliner Fahrad Schau -2012 Pod Bramą Brandemburską. © siwobrody

Następnym punktem programu był pomnik ku czci pomordowanych Żydów.
Na zdjęciu na tle pomnika Krzysiek "benasek" i Łukasz "Luki7922".
Berliner Fahrad Schau -2012 Pomnik ku czci pomordowanych Żydów. © siwobrody

Dla ciekawskich polecam reportaż Krzyśka
Opis linka
Dalej była przerwa na prawdziwie Berliński posiłek czyli turecki kebab.
I zaczynamy dalszy ciąg nalotu na Berlin.
Pierwszy pilot Trendix ( w końcu nasz kierowca), jego syn Grzegorz jako drugi pilot , Łukasz jako nawigator a ja jako oficer łącznikowy . Krzysiek jako nasz "tajny agent na tyłach wroga" podaje nam namiary na konkretne miejsca do ataku.
Tylko że to my jesteśmy bombardowani ciekawostkami i atrakcjami a nie na odwrót .
To lecimy dalej.
To znaczy oni lecą do przodu a ja powłóczę nogami.
I tu przed moimi oczami pojawia się rozwiązanie.
Koniec z chodzeniem . Pojedziemy rowerem i przy okazji napijemy się piwa.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Bar i rower w jednym. © siwobrody

Nic z tego. Po pierwsze brak wolnych miejsc a po drugie część to kierowcy a inni małoletni . I tak słuszna koncepcja upadła.
Dowlokłem się do następnego punktu wycieczki .
Berliner Fahrad Schau -2012 Dawny punkt graniczny w Berlinie miedzi wschodnią i zachodnią częścią miasta. © siwobrody

Nie mam co się rozpisywać , zrobił to już Krzysiek :
Opis linka
Znowu albo pieszo albo metro a tyle sprzętu się bezużytecznie marnuje.
Gdzie nie spojrzę to sterty rowerów.Zdecydowanie wolę jeździć niż chodzić.
Berliner Fahrad Schau -2012. W Berlinie rowery są wszędzie. © siwobrody

Już byłem gotów coś wynająć ale reszta stwierdziła że jednym to wszyscy się nie zabierzemy.
Berliner Fahrad Schau -2012 Wypożyczalnia rowerów. Rowery DB są oczywiscie z elektrycznymi silnikami . © siwobrody

Wściekły z bólu i kulejący poszedłem dalej.
I tu spotkałem sklep ufundowany na cześć "Misiacza " i "Shrink'a".
No o tym że w dalekim Berlinie są ich wielbiciele to się nie spodziewałem.
Te Misiacz nie udawaj Greka i tak cię widzę jak nasz obserwujesz.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Widomo Berliński symbol to niedżwiedż . © siwobrody

Chciałem zrobić więcej zdjęć z tego ciekawego miejsca ale reszta "bombowej " załogi poszła dalej i musiałem ich gonić.
Dogoniłem ich w miejscu gdzie byli namawiani do degustacji włoskiej kuchni.
Berliner Fahrad Schau -2012. Berlin miasto wielu nacji.Włoska knajpa , polscy turyści , niemiecki kucharz. © siwobrody

Szef knajpy nie wiedział że już byliśmy po obiedzie u Turka i jego wysiłki były daremne.
Załoga leciała dalej.
Gdzie okiem nie rzucić to pełno rowerów.
Berliner Fahrad Schau -2012. Jeden z wielu parkingów rowerowych. © siwobrody

W bólach dotarłem do następnej atrakcji ufundowanej przez Krzysztofa.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Wystawa sygnalizatorów z różnych stron swiata. © siwobrody

Nie będę konkurował z Krzyśkiem . Jego opis jest tak perfekcyjny że najlepiej go zacytować.
Opis linka
Jedynie dodam że najwięcej ubawu dostarcza sygnalizator chiński.
Obok postaci jest podany czas do zakończenia przejścia dla pieszego.
Symbol pieszego jest ruchomy ( pokazuje pieszego w ruchu.Dowcip polega na tym że jak kończy się czas do przejścia przez przejście dla pieszych to animowana postać pieszego zaczyna coraz szybciej biegać.Ale co wam będę opowiadać to trzeba zobaczyć.
Wielokrotnie spotykaliśmy zdezelowane rowery podtrzymujące słupy albo słupy podtrzymywane przez zabytkowe rowery.
Berliner Fahrad Schau -2012 . Berlin , dość częsty widok. © siwobrody

Dalszy nasz lot przez dzielnice i strefy ekskluzywne do stref zakazanych i mrocznych( w tle słynny Ampelmann) .
Berliner Fahrad Schau -2012. Zwiedzani Berlina . Dzielnice blichtru i luksusu. © siwobrody

Teraz wkraczamy w ciemne zaułki.
W takich rewirach, w takim towarzystwie poznajemy miejsca gdzie pali się trawkę i ..... czuje jak u siebie. Obdrapane mury , podpadnięte tynki , graffiti na murach , strach w oczach.
Berliner Fahrad Schau -2012. Zwiedzanie Berlina . Dzielnice zakazane. © siwobrody

No niby jak w niektórych dzielnicach w Szczecinie . Tylko coś mimo wszystko jest inne. No tak czuć zapach trawy ( ja tam znam tylko zapach papierosów ale inni powiedzieli że znają ten zapach i to na pewno trawka). Jest zapach piwa . tylko czemu mimo wszystko coś jest nie tak? . Kurcze , to jednak inny świat. Tu jest czysto i nie czuć .... uryny , przy każdej knajpie jest toaleta ( budynek wygląda jak by się sypał ale toaleta jest w kafelkach i ma ogrzewanie , ciepłą wodę i ręczniki. A graffiti na ścianach to dzieła a nie bazgroły.
Cześć z nas popija piwo inni fotografują okolicę a niektórzy zwiedzają monsterkabinett.
Po opowieściach Łukasza który tam był na następny raz i my się skusimy na tą atrakcję.
Koniec laby . znowu metro i zwiedzanie.
Tym razem Mur Berliński .
I jak zwykle nie ma co się wysilać . Wystarczy dać odnośnik:
Opis linkaNa zakończenie jeszcze jedna fotka
Berliner Fahrad Schau -2012 . Zwiedzanie Berlina . Tu wszystkiego mozna sie spodziewać. © siwobrody

I czas na zakończenie sprawozdania.
Cele nie zostały zbombardowane , my zostaliśmy zbombardowani i zszokowani widokami i opowieściami Krzyśka.
Oj powrócimy tu jeszcze w większej liczbie i z posiłkami.
Atak musi być skuteczny.
Krzysiek zaliczaj te egzaminy i pisz dalej. Masz zaproszenie do Szczecina i Stargardu.
Tak na marginesie Asik na przyszłość. Lepiej z siwym dziadkiem samochodem niż z młodzieniaszkami pociągiem. Pierwsza wersja na pierwszy rzut oka nieciekawa ale druga atrakcyjna ale niedostępna.
Krzysiek , szykuj się na drugą falę nalotu albo zrób nalot na Nas.


Kategoria bez roweru, Berlin

Szczecińska masa - miało być wczoraj ale...............

Sobota, 25 lutego 2012 | dodano: 25.02.2012

Relacja była wczoraj wieczorem gotowa w 3/4 ale ..........wyłączyli prąd.
Tak więc zaczynam od nowa.
Jak co miesiąc w ostatni piątek miesiąca w Szczecinie odbywa się masa krytyczna.
Osobiście byłem w , żeby tak rzec , trochę w krytycznym nastroju i nie do końca miałem na nią chęć . A to coś pod łopatka strzyka , a to silne wiatry zapowiadają , a to nawet deszczem straszą.
I być może bym spędził wieczór w domu gdyby nie pewne nadobne dziewczę (Ania- von Zan) nie zadzwoniło do mnie z zapytaniem " będziesz na masie?" .
No cóż , są takie chwile w życiu mężczyzny ... gdy się nie odmawia.
Tak więc po powrocie z pracy do domu szybko coś zjadłem i zacząłem szykować się do wyjazdu. O ile z ubraniem się nie miałem problemu - ciuchy "cywilne" wyjściowe o tyle czym mam jechać sprawiło mi trochę kłopotów.
Powinienem w końcu przetestować "górala "córki który od czasu naprawy nie był na trasie. Ale on nie ma licznika więc nie podam rzeczywistego przebiegu i znowu ktoś się doczepi. Ktm-mem nie będę szpanował bo i tak są tacy co maja lepsze maszyny. Już wiem . "Anglik" jest po naprawie ( wymiana pękniętych szprych) plus nowiutkie piękne klasyczne pedały , nowiutkie piękne chromowane lusterko ( i tak za małe żebym coś widział) i nowa, piękna, chromowana , klasyczna , chińska lampa ,. No i wszystko jasne . Jedziemy - RALEIGH .
( kurcze jeszcze nie dotarłem na masę a już napisałem więcej niż wszyscy relacjonujący to wydarzenie)
Ruszyłem , i tak po kilku minutach jazdy wróciłem do domu.
Zapomniałem rękawiczek i trzeba było zmienić buty.
Ruszam ponownie ( i tu większość "wielbicieli mojej prozy " ma już dość- nawet z miejsca nie ruszył a już są dwie strony czytania) .
A ja jestem twardy i jadę dalej.
Po drodze spotykam Anię i wspólnie jedziemy dalej .
Ja dumnie myślę że jestem jej przewodnikiem a Ona mniej dumnie myśli " trzeba dziadka pilnować żeby nie dostał zawału".
Po drodze spotykamy Ernir-a który , na swym wypasionym rowerze wygląda o co najmniej 50 lat młodziej niż, w mundurku leśniczego na zdjęciach z pieszych wypraw.
Aż mnie szlag trafia , to ja nawet zaplotłem brodę żeby brylować wśród pań a jemu wystarczyło wsiąść na rower. Po chwili do mnie dotarło , a po cholerę brałem swój , może i piękny ale zabytkowy, rower skoro na zabytki na zabytkach panie nie zatrzymają wzroku. Trzeba było wziąć ktm-a i wpaść na plac spotkania z impetem.
Było minęło .
Zaczynamy masę.

Szczecińska masa krytyczna - poczatek. © siwobrody

Na prelekcji za bardzo nie uważałem więc nie wszystko do mnie dotarło
Szczecińska masa krytyczna -zbiórka © siwobrody

Ale jedna rzecz dziwiła mnie bardziej do drugiej.
Pierwszy temat to mówił że " masa obywateli ma prawo do wtrącania się w sprawach ich dotyczących do masy urzędniczej" , No to zakrawa na herezję.
A drugi temat " wycieczka z okazji dnia kobiet " bez facetów , to już przekroczyło moje pojmowanie rzeczywistości. Jak to tak ? bez jednego faceta?
A kto wymieni oponę , kto naprawi hamulce? I wtedy naszła mnie refleksja.
A ile to razy gdy facet dzwonił po serwis kobieta wymieniła koło i bez łaski ......pojechała dalej ?
Świat się zmienia , jak się panowie nie weźmiemy do roboty to czeka nas "seksmisja".
ale wracając do tematu.
Szczecińska masa krytyczna - przemówienia © siwobrody

Wg. danych organizatorów " liczyłem dwa razy i jest 66 uczestników " zacząłem się dopytywać .
Licząc dwa razy jest 66 to znaczy że jest 33 osoby?.
Uzyskałem odpowiedź " nie , dwa razy liczyłem i za każdym razem jest 66 osób."
Tak więc z dużym prawdopodobieństwem w masie brało udział 66 osób .......... lub 33 ............ lub w wersji optymistycznej 2x66= 132.
Szczecińska masa krytyczna - ostatnie przygotowania. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - gotowi do drogi © siwobrody

Koniec statystyk . Ruszamy.
Szczecińska masa krytyczna - ruszamy © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - jedziemy © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - centrum © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - w drodze © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - jedziemy do przodu © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - my jedziemy, auta stoją. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - tempo całkiem niezłe. © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - nie zawsze mamy zielone © siwobrody

Opiekunka dziadków przed zawałem na masie w pełnej krasie
Szczecińska masa krytyczna świat wiruje wokół naszych rowerzystek © siwobrody

Impresja na temat " rowery nocą w Szczecinie.
Szczecińska masa krytyczna - trzeba gonic by nie zostać w tyle © siwobrody

Jedziemy dalej i szybciej.
Szczecińska masa krytyczna - już niedługo koniec masy © siwobrody

Tu sobię pozwolę na małą dygresję artystyczną.
Obraz pod tytułem " Rowerowa masa lutowa"
Szczecińska masa krytyczna - impresja. © siwobrody

I już po masie.
Teraz plejada naszych pięknych rowerzystek:
Szczecińska masa krytyczna - u celu. © siwobrody

Oraz faceta co siedzi na koniu tylko dla tego że wtedy jeszcze nie było rowerów.
Szczecińska masa krytyczna - nasz "patron" - kiedyś go wsadzimy na rower. © siwobrody

I tak kiedyś " naszego patrona" wsadzimy na rower.
Szczerze mówiąc to zrobiłem kilkanaście zdjęć "Rudzielca" ale wszystkie wyszły "poruszone" . dopiero jak Ją przywiązałem do słupa to coś wyszło ( choć i tak nie do końca - poruszyła słup).
Szczecińska masa krytyczna - innych rozpierała energia © siwobrody

Masa zakończona wracam do domu.
Jasne Błonia , Arkonka , Głębokie.
Nie jest źle mam towarzystwo.A część drogi jest oświetlona.
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu. © siwobrody

No tak , ja sobie robię zdjęcia a towarzystwo bawi się w " znikający punkt"
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu i znikajacy w dali współtowarzysze © siwobrody

Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu i pogoń za współtowarzyszami. © siwobrody

Po pożegnaniu z towarzyszami podróży ruszyłem samodzielnie .
Tylko ja , mój anglik i las.
Gdy dojechałem do Arkonki stwierdziłem że dalsza jazda bez porządnego oświetlenia to zbyt duże ryzyko .
Postanowiłem skrótem dojechać do Wojska Polskiego i dalej podążać ścieżką rowerową. Skręciłem w ścieżkę i wykorzystując posiadane oświetlenie , powoli jechałem do celu.I tu zdrowy rozsadek zwyciężył nad przyzwyczajeniem.
W świetle oświetlenia droga wyglądała tak
Szczecińska masa krytyczna- powrót do domu - widok drogi oswietlanej przez lampkę rowerową © siwobrody

w świetle flesza aparaty wyglądała tak.
Szczecińska masa krytyczna - powrót do domu - widok drogi w świetle flesza. © siwobrody

Więc nie przejmuję się wcale komentarzami dotyczącymi mojej średniej prędkości z tej wycieczki.
Ważne że wróciłem cały.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Wiosna panie sierżancie.

Niedziela, 19 lutego 2012 | dodano: 19.02.2012

Czy ktoś pamięta jeszcze ten film?
Jak nie , to poszukajcie sobie w internecie.
To taka komedia z ubiegłego wieku.
Ja tam ją lubię .
Dzisiejsza wycieczka to też niezła komedia i zaczęła się podobnie jak film.
W filmie tubylcy miasteczka powitali Swojego sierżanta orkiestra dętą a My jako tubylcy Rowerowego Szczecina powitaliśmy naszego sierżanta Montera ...bez orkiestry. My , to znaczy ośmioro spieszonych rowerzystów , powitaliśmy zrowerowanego piechura sierżanta Montera i jego zrowerowanego zastępcę Łuki czyli Łukasza.
Na tym wszelkie podobieństwa się skończyły.
Po krótkim przywitaniu udowodniliśmy sierżantowi i jego zastępcy że pomysł noszenia rowerów na plecach w celu wzięcia udziału w pieszej wycieczce jest nie koniecznie najlepszy zwłaszcza że w planie było przedzieranie się przez chaszcze i inne takie skróty.Nasze sugestie zostały wysłuchane i zrowerowani piechurzy zamiast rowerów na grzbiecie posadzili tyłki na siodełkach i poooooszli w długą.
Teraz wiem że to był dobry pomysł i trzba było do nich dołączyć ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem.
Tak więc speszeni rowerzyści mogli ruszyć w drogę .

Spieszeni rowerzyści zbieraja się na wycieczkę bez rowerów. © siwobrody

Ekipa była 8- osobowa . wśród nas byli zaproszeni goście z ościennych miast a dokładnie z jednego - ze Stargardu.
Żeby czymś gości zaskoczyć na wstępie podaliśmy im wiadomość że jest już wiosna i nasze kąpieliska są już gotowe do sezonu.
19 lutego - plaża na Głębokim w Szczecinie już otwarta. © siwobrody

po zrobieniu wrażenia na gościach ruszyliśmy w drogę.
Bez roweru tez można robić kilometry ... o ile się jest rowerzystą. © siwobrody

Po pokazaniu lokalnej flory zrobiłem wrażenie i na gościach i ...ma tubylcach.
To nie bajka , to zwykłe drzewo po drodze. © siwobrody

A to był tylko przedsmak tego co nas czeka.
Ruszyliśmy dalej w drogę a nasz przewodnik obiecał że pokaże nam niesamowite skróty.
Nie ważne że pieszo , ważne że do przodu. © siwobrody

Powiem uczciwie nie spodziewałem się aż takiej determinacji.
Upór co niektórych żeby iść na skróty jest zdumiewający i .... bolesny. © siwobrody

ja nie próbowałem iść na skróty , ja obszedłem wkoło drzewa.
Wędkarze też chodzili na skróty i łowili ryby na topniejącej tafli lodu.
No cóż , ta nasza ułańska fantazja.
Lód topnieje na potęgę a wędkarze ...mają to w nosie. © siwobrody

Powiem szczerze że ja już byłem zmęczony i zestresowany więc z przyjemnością powitałem krótki postój na herbatkę.
Przerwa jest zawsze mile widziana. © siwobrody

Ruszyliśmy dalej . Na razie bez skrótów i innych atrakcji .
Porządna droga dająca poczucie bezpieczeństwa.
Drogi były " prawie " przejezdne. © siwobrody

Lecz nic co jest piękne nie trwa wiecznie.
Przewodnik zaproponował jeszcze bezpieczniejsze skróty.
Ale skróty mniej niebezpieczne. © siwobrody

Ja tam jestem wyrozumiały ale to przeszło wszelkie pojęcie.
Niby mamy zimę , choć wokół wiosenna atmosfera , więc co do jasnej cholery robią jesienne grzyby w tym lesie? No prawdziwa komedia.
Jeszcze nie koniec zimy , jeszcze nie początek wiosny a prawdziwki już są. © siwobrody

Przewodnik i nasz dzisiejszy mistrz skrótów i kawałów próbuje wszystko nam racjonalnie wytłumaczyć.
No to teraz ja wam pokażę skrót © siwobrody

Jego opowieści są fascynujące a zwłaszcza te dotyczące życia niedźwiedzi w Górach Skalistych. Oraz zapowiedź fajnego skrótu którym dotrzemy do cywilizacji i porządnej drogi.
No to idziemy. No skrót jak skrót , poszycie trawiaste ale ...... dla czego po każdym stąpnięciu spod butów chlupią kaskady wody?
Nie, no teren wcale nie był podmokły.... © siwobrody

I jak myślicie , jaka była odpowiedź.
Tu są tereny występowania żurawi a one lubią podmokłe tereny.Właśnie to chciałem wam pokazać. Te , przewodnik , ty se szukaj innych do testowania odzieży turystycznej , my jesteśmy rowerzyści a nie gwiazdy reklamy odzieży dla ....żurawi.
Nikt z nas nie wierzy już przewodnikowi . przed każdym nowym odcinkiem wysyłany jest ktoś na próbę do potwierdzenia skrótu do przejścia.
Przed rozpoczęciem wędrówki lepiej sprawdzić teren. © siwobrody

Cokolwiek by nie mówić to jednak przewodnik zna " historyczne" i nadzwyczajne miejsca.
Oto ukryta w Szczecińskich lasach "aleja gwiazd".
najsłynniejsze gwiazdy odbiły tu odciski swoich stóp i podeszew butów.
"Aleja gwiazd " w lasach Szczecińskich. © siwobrody

Największą atrakcją jest ślad pozostawiony przez ...... Yeti albo innego kudłatego zwierza co lubi miodek i ...... Misiaczową.
Fotozagadka - jakiego zwierza to ślad? © siwobrody

Wreszcie prosta i wygodna droga . Żadnych skrótów czy też bagien.
I tak właśnie wygląda zima w Szczecińskich lasach. © siwobrody

Misiacz na wieść że chwilowo koniec skrótów i cywilizowana droga aż podskoczył z radości.
I droga była całkiem cywilizowana. Zwłaszcza dla łyżwiarzy.
Na takie odcinki najlepsze są łyżwy. © siwobrody

Poszliśmy dalej w las .
Przypomniały mi się historie pewnej znajomej z BS z wypraw do KPN-u.
Te sarny a zwłaszcza te łosie.I z czym tu startować. I tu niespodzianka.
Nie w Puszczy Białowieskiej nie w KPN-ie , nawet nie w Wolińskim Parku Narodowym tylko pod samum Szczecinem - spotkaniem z żubrem w lesie.
W lesie można spotkać "żubra" © siwobrody

Po takim spotkaniu nie było dla nas ani trudnego terenu ani , przeszkód , ani skrótów , szliśmy jak BWP na poligonie ( Bojowy Wóz Piechoty) .
Droga przez mękę , tfu , przez las . © siwobrody

Chyba za długi ten wpis więc czas się streszczać.
Z obiecanej karczmy "trzy siodła" zostało tyle:
w tym miejscu była knajpa a teraz nie ma nic. © siwobrody

więc skorzystaliśmy z kamiennego "kręgu"
Kamienny krąg , no może nie krąg ale kamienie są. © siwobrody

Dokarmiliśmy "tubylców"
Te turysta nie bądż świnia , podziel się z tubylcem. © siwobrody

Ruszyliśmy ( z oporami dalej)
Krąg kręgiem tubylcy tubylcami a na nas czas , jeszcze kawał skrótów przed nami. © siwobrody

Dotarliśmy do Bartoszewa i tam się posililiśmy.
Knajpa w Bartoszewie , to nasz półmetek . © siwobrody

Dotarliśmy do Pilchowa i odliczyliśmy obecnych aby określić straty:
Koniec wycieczki. Kolejno odlicz. © siwobrody

Wypiliśmy herbatę i kawę a ja podliczyłem straty.
Wzięliśmy i wróciliśmy na Głębokie i się pożegnaliśmy.
Wróciliśmy ( ja i mój pies) do domu .
I myślałem że mogę spokojnie iść spać bez żadnego wpisu ( nie siedziałem na rowerze) i okazało się że skończyły mi się papierosy.
No K.... i p....
Jednak wsiądę na rower i pojadę po mój nałóg.
A jak wrócę to będę miał zaliczone km. i się nie wymigam od wpisu.
Wiecie co chyba rzucę palenie .
Gdyby nie ten nałóg to już bym spał a nie siedział przed komputerem.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

I o czym tu pisać? A może coś wymyślić? Co by było ciekawe? Wiem dam w tytule Misiacza i wszyscy beda się zaczytywać.

Piątek, 17 lutego 2012 | dodano: 17.02.2012

Tak sobie usiadłem ( przy "małym co nie co") i zacząłem dumać.
O czym by tu napisać.
Na rowerze nie jeździłem więc zmyślać nie będę .
O tym że byłem w Świnoujściu i doświadczyłem na własnej skórze problemy z przeprawą - chyba też nie.
No , co najwyżej mógłbym wkleić parę zdjęć .

Czwartek 16 lutego przeprawa promowa oczekiwanie. © siwobrody

czwartek przeprawa promowa Świnoujście © siwobrody

Jak widać rowerzysci nie są ujecie w " rozkładzie jazdy" © siwobrody

Mimo pokrywy lodowej lepiej nie skakać samochodem do wody. © siwobrody

Lodu i sniegu tyle że promy miały kłopot nie tylko z odpłynięciem ale i z przybijaniem do brzegu. © siwobrody

Widoki bajeczne ale tempo płynięcia niezwykle powolne. © siwobrody

Prom robił i za prom i za ....lodołamacz. © siwobrody

Przepłynąć przez ten lodowy zator to jedno ale dopłynąć do brzegu to jeszcze większy problem. © siwobrody

Kra , krą a śnieg cały czas sypał i dokładał jeszcze wieksza warstwę © siwobrody


Nie to bez sensu . wszyscy to już oglądali w telewizji.
Żeby przyciągnąć czytelników potrzeba czegoś więcej.
No to krótki wywiad co potrzeba żeby mieć "oglądalność".
No więc wg. fachowców potrzeba :
Super tytuł - na razie sobie odpuszczę najpierw zrobię "niusa" .Będzie "nius" to się tytuł dorobi.
Potrzeba albo tragiczny wypadek albo jakąś gwiazdę mediów czy polityki .
No z politykami to teraz trudno , bo co jeden to gwiazda ( jakiejś głupiej wypowiedzi albo afery) więc o coś oryginalnego będzie trudno . O wypadkach pisał nie będę bo jest i tak ich za dużo a żerowanie na czyimś nieszczęściu to nie jest w porządku.
Ale jak chodzi o gwiazdy mediów to ....... to samo.
Zaraz , zaraz jedną chyba znam.I to taką normalną.
Kurcze przecież znam Misiacza i mam jego kilka zdjęć.
Teraz tylko znaleźć jakiś "smaczek" i publika murowana.
Jako że forum jest rowerowe to coś z rowerem.
Tylko co ?
Nie zrobił 521 km w dzień , nie przekroczył dopuszczalnej prędkości na autostradzie , nie parkował na miejscu dla inwalidy.
O czym pisać?
I tu z pomocą przyszedł Rowerowy Szczecin a dokładniej forum RS.
http://www.rowerowy.szczecin.pl/forum/index.php?showtopic=2982
Sam film jeszcze mi nie podsunął tematu ale komentarz:
Napisany 15 luty 2012 - 10:34
Toż to Misiacz na swojej Kozie :lol:

Tak to jest to , to jest temat.
Dokładnie się przyjrzyjcie
&feature=player_embedded
To na 99% Misiacz i na 100 % jego koza.
Powoli do mnie dotarło. Jego wyprawy na kozie po oblodzonym śniegu i lodzie .
Jego ciągłe "ulepszanie" kozy . A to wymiana hamulców , a to wymiana przerzutki a to wycieczki piesze mające wzmocnić ogólnie cały organizm, a to tajne wycieczki z gadembagiennym .
Popatrzcie na zdjęcia z jego ostatnich wypraw i porównajcie z tymi z you tube.
te same zjazdy i podjazdy , te same miejsca nad morzem latem i zalewem zimą.
A fakt że na wyprawach zawsze zostawał z tyłu , niby jako ratownik, a tak naprawdę uprawiał te swoje ewolucje poza wzrokiem innych.
A czy nie jest znamienne że jadąc tuż za mną , mimo iż ja się 4 razy wywaliłem (choć jestem `miszczem` jazdy zimowej) , on ani razu nie miał problemów?
A to że mimo iż jest wielkim wielbicielem KTM-a jeździ ostatnio cały czas na kozie?
Co jeszcze Wam mało? Szkoda że nie zrobiłem zdjęć śladów opon rowerowych na powalonych pniach , ławkach i murkach na ostatniej wyprawie rowerowej. Ale kto by przypuszczał że to dzieło Misiacza i jego kozy.
No "mam cię".
Chociaż nie . Nie zrobię Ci takiego numeru.
Nie , nie będę tego "sprzedawał" brukowcom ani TVN.
Jeszcze zamiast tłumaczyć teksty klientom musiałbyś się tłumaczyć przed klientami.
Dobra , moja strata.Nawet nie zmienię tytułu na bardziej chwytliwy:
"Misiacz kozakuje". albo "Misiacz na kozie lepszy niż Hołek na pustyni".
No dobrze niech to wszystko zostanie między najbliższymi znajomymi.
I proszę bez nadmiernej ilości komentarzy ( max, tak do 75 wpisów).
Do zobaczenia jutro na szlaku.


Kategoria bez roweru

Rowerowy Szczecin bez ..............co?............bez rowerów.

Niedziela, 12 lutego 2012 | dodano: 12.02.2012

No i się porobiło.
Na forum Rowerowego Szczecina zorganizowano pierwszy wypad bez..... rowerów.
Właściwie co się dziwić . Jedni jeżdżą rowerami w domu na trenażerach , inni wpisują na BS swoje osiągnięcia na siłowni to dla czego nie pochwalić się pieszą wyprawą ale ....... w celu wytyczenia nowych szlaków rowerowych.
No to jak już uzasadniłem wpis pieszej wycieczki na tym forum to mogę przejść do meritum.
Żeby nie zanudzać opisem przygotowań do tej ekspedycji napisze w skrócie : bla , bla , bla.
I spotkaliśmy się w miejscu zbiórki . Nawet trafiłem bez problemów i nawet " prawie na czas".
Pierwsze dziwienie to to ze trafiłem i nie musieliśmy się szukać , drugie to ilość osób jaka przybyła.
Po krótkim przywitaniu ruszamy . Przewodzi Misiacz we własnej osobie. Co prawda to bez roweru wygląda jakby inaczej ale skoro się przedstawił to już wiedziałem kto nim jest.
Ruszyliśmy i poszliśmy w las. Jako że dawno nie robiłem dalszych spacerów to ubrałem się cieplej niż na rower i na pierwszym postoju ( będąc zdecydowanie przegrzany) musiałem co nieco z siebie zdjąć

Pierwszy postój na pieszej wyprawie rowerzystów. © siwobrody

Nie tylko ja miałem problemy z ubraniem.
Krzysiek "Monter" musiał wytłumaczyć swoim stopom że to jest piesza wycieczka i dzisiejsze buty są inne , bo służą do 15 no góra 30 km. wyprawie a nie do naciskania pedałów na dystansie 150 no góra 300km. na rowerze.
Rowerzysta łapie "kapcia" a piechur - "gumę"? © siwobrody

W tym czasie pozostali uczestnicy degustują herbatkę grzańce i prowadza dysputy.
Humory dopisuja , po przerwie trzeba zaraz ruszyć w drogę. © siwobrody

Niedaleko nas z uwagą obserwował naszą ekipę przesympatyczny piesek.
Ciekawe o czym myśli psinka patrząc na nas? © siwobrody

Może nie wszyscy wiedzą że mam niezwykłą zdolność telepatyczną i czasami odczytuje cudze myśli .
A piesek myślał tak : Ciekawe. Jak mam ochotę na spacer to biorę swojego pana na smycz ( żeby się nie zgubił) i bezpiecznie spacerujemy. Jak ten Misiacz może prowadzić tylu ludziów na spacer i to bez smyczy . Przecież mu się pogubią.
A no tak . Mamy 21 wiek . Pewnie wszystkim wszczepił chipy z GPS-em i jak się któryś zgubi , to on dzwoni po hycla a ten namierza ludzia i go po złapaniu doprowadza do domu. Sprytny Misiacz.

Skoro haski skończył przemyślenia to my ruszamy dalej.
Czas w droge , pogoda dopisuje. © siwobrody

Idziemy
Nasza ekipa naprawdę robi wrażenie. © siwobrody

Aż doszliśmy na Głębokie.
Przystanek na Głebokim. © siwobrody

Jak widać na załączonym obrazku Misiacz i bez smyczy doprowadziła wszystkich bezpiecznie razem do następnego etapu wyprawy .
wszyscy zadowoleni , nie wiedzą co ich jeszcze czeka. © siwobrody

No teraz moja kolej . Teraz ja prowadzę . Już ja mam dla was przygotowane niespodzianki.
Jedni z plecakami a inni z kijkami , na narty juz nie starczyło. © siwobrody

Pora roku - bez znaczenia , miejsce - bez znaczenia , towarzystwo - o to podstawa. © siwobrody

Dzień wcześniej lodowe rozlewisko przykryłem śniegiem aby zrobić zdjęcia tych którzy wpadną w tą pułapkę.
Cholera ( musiałem tu zakląć) wiatr zwiał śnieg i pułapka jest widoczna dla wszystkich.
Wreszcie pierwsza atrakcja. © siwobrody

Tyle wysiłku na marne , nikt się nie wywalił.
I tu miałem nadzieję na ciekawe ujęcia © siwobrody

A niektórzy z mojej pułapki zrobili sobie ślizgawkę.
Wiatr niestety zwiał śnieg z "pułapki" © siwobrody

Miała być pułapka a wyszła ślizgawka. © siwobrody

No dobra nie bądźcie z siebie tacy dumni.
W zanadrzu mam jeszcze wąwóz.
I którędy dalej? Najlepiej przed siebie. © siwobrody

Tak przy okazji . Przyjrzyjcie się postaci na pierwszym planie.
To urodzony gawędziarz. Kto szedł obok niego to potwierdzi. Ileż ciekawych historyjek i kawałów opowiedział po drodze. A jaki miał "scyzoryk" . Ech .
Leśniczy czy myśliwy ? Oto jest pytanie. © siwobrody

Wreszcie moja niespodzianka nr.2.
No tu , to już się ktoś powinien wyłożyć.
Przeprawa przez wąwóz etap 1 © siwobrody

Ej , to niesprawiedliwie. Po jakiego grzyba marznę w ręce z aparatem w ręce?
Przeprawa przez wąwóz etap 2 © siwobrody

Przeprawa przez wąwóz etap 3 © siwobrody

Nie , to już przesada . I co teraz wszyscy patrzą na mnie czy się nie wyłożę?
A wasze niedoczekanie.
Przeprawa przez wąwóz etap 4 © siwobrody

Doszliśmy prawie do Pilchowa.
Mieliśmy pójść do mnie do domu i zrobić ognisko ale do głosu doszedł sierżant Monter.
" Wy mięczaki , ledwie co ruszyliśmy z miejsca a Wy już myślicie o przerwie?
Już ja Was nauczę co znaczy wycieczka. teraz truchtem do Bartoszewa albo do Polic albo choćby do Świnoujścia."
I tu się zreflektował bo przypomniał sobie że jesteśmy bez rowerów.
Ale po takiej przedmowie skuliliśmy po sobie uszy i poszliśmy grzecznie za Nim.
I cały czas do przodu. © siwobrody

Po kilku kilometrach Monter złagodniał i zrobił dla nas przerwę i pokazał zabytkowy szałas.Udzielił wyczerpującej wiedzy na temat zabytku.
Przewodnik pokazuje zabytkowy szałas z I połowy 11 wieku. © siwobrody

" Szałas pochodzi prawdopodobnie z 12 wieku. Tu książęta pomorscy odpoczywali w czasie polowań na żubry i inne tury. Było to również miejsce kultu prastarych kapłanów boga Rowerosa. To tu składano ofiary z mitycznych smoków, pegazów i innych dziewic". Zaraz, zaraz . czy ja przypadkiem nie przedawkowałem ze środkami wenotwórczymi? Przecież to forum rowerowe a nie " Stara baśń".
Nie , pomysł z krupnikiem po warce strong chyba nie był najlepszy.
Idę się przejść do lasu z psem to może wrócę do formy.

Wracamy do tematu.
Po wysłuchaniu przewodnika i degustacji herbat i grzańców , zupełnie rozgrzani idziemy w poszukiwaniu miejsca na kiełbasy które z utęsknieniem czekają na ogień.
Dyskusja przy herbatce i grzańcu : a gdzie my właściwie jesteśmy? © siwobrody

No to idziemy.
Może w końcu gdzieś dojdziemy. © siwobrody

Na końcu idą ci którzy dodatkowo dźwigają te kije.
Te kijki to dodatkowy balast i ich posiadacze wciąż są na końcu. © siwobrody

Niektórzy przez te kijki to nawet są na końcu końca. © siwobrody

Jeszcze tylko kawałek i dojdziemy do miejsca piknikowego gdzie kiełbaski się rozgrzeją.
A teraz trzeba ich gonić , takiego dostali " szwungu" na wieść o ognisku. © siwobrody

Wreszcie. Kto ma siły ten ciągnie za sobą opał.
Nie ma ognia bez drewna.Trzeba naznosić. © siwobrody

Zaczyna się powolny i pracowity proces rozpalanie ogniska.
Jeszce nie ognisko ale już coś płonie. © siwobrody

Momentalnie i rozpłomieniły się uśmiechy.
W oczekiwaniu na ogień. © siwobrody

Zarówno my jak i kiełbasy czekamy na żar.
Kiełbasy gotowe , jeszcze tylko niech ogień się dobrze rozpali. © siwobrody

Drewna przybywa temperatura wzrasta.
Zaraz wszyscy rzucą się z kiełbasami do ognia. © siwobrody

Wreszcie , nareszcie.
Kiwłbaski ogrzewa ogień a nas grzaniec. © siwobrody

Czyż to nie piękny widok?
Walka o ogień , a może tylko o żar? © siwobrody

Z wrażenia nawet nikt nie spostrzega omijających nas narciarzy.
Widok niezwykły , narciarze w Szczecinie. © siwobrody

Swoją drogą to narciarz w Szczecinie to taka sama efemeryda jak rowerzysta wśród narciarzy w górach.
Ilość ognisk w okolicy wzrasta.
I tu zrobię małą dygresję do przysłów polskich.
A zwłaszcza tego które coś mówi do wwożenia drewna do lasu:
Wbrew przysłowiu są tacy co do lasu jadą z drewnem. © siwobrody

My drewna szukaliśmy w lesie a inni przywieźli z miasta.
Wreszcie pieczenie pełną parą.
Na widok tego zdjęcia ślina mi napływa do ust.
I niech mi ktoś powie że ślinka nie napływa na taki widok do ust. © siwobrody

Więcej nie powinienem pokazywać bo się wszyscy zaślinią.
Rozkosz dla oczu a później dla podniebienia. © siwobrody

Kiełbasy upieczone i zjedzone , ognisko dogasa , czas wracać .
I po ognisku , abyło tak przyjemnie. © siwobrody

A zapomniałem dodać , herbaty i grzańce wypite.
I jeszcze historyczne zdjęcie "dwóch takich co maja siwe brody" z tym że jeden ma nie uczesaną.
Siwobrody w towarzystwie Siwobrodego. © siwobrody

No wreszcie dobrnąłem do końca .
Teraz już tylko przez las do samochodów
No , wreszcie powrót do domu. © siwobrody

oraz zdjęcie dorodnej i wielkiej jodły
przepiękna , wielka i czarodziejska jodła. © siwobrody

I skończyłem reportaż i mogę spokojnie iść spać.
No chyba nie tak do końca.
W sobotę na rowerze, w niedzielę pieszo.
Niby wszystko to sama przyjemność i zdrowie.
Tylko czemu bolą mnie wszystkie gnaty i sumienie gryzie.
Nie zgrałem zdjęć dla Rudzielca , nie rozebrałem tej choinki w pokoju.
Plan był taki że wycieczka wędruje do mnie. Ja informuję że jedynym drewnem w okolicy jest ta cholerna choinka. Wszyscy ja rozbierają i zabierają ją na ognisko. Dopiero po tym pokazuję im resztę zgromadzonego drewna .
Oni mają ognisko a ja pozbywam się choinki.
Monter , znowu przez twoje skróty-dookoła jestem w plecy.
Na przyszły tydzień odcinam internet nie czytam niczego na BS i RS i w końcu kończę tym suszkiem w salonie.
Bo jak nie , to będę musiał myśleć o ozdobach wielkanocnych .................
.......................na choince.


Kategoria bez roweru

Jak zwykle - bez niespodzianek.

  • DST 20.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 13.19km/h
  • Temperatura -8.0°C
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 lutego 2012 | dodano: 11.02.2012

Na jutro czyli na niedzielę planowana jest wycieczka ale dla odmiany piesza.
W końcu ile można jeździć rowerem.
Jako że na dziś nie było za bardzo propozycji na wycieczkę rowerową podsunąłem propozycje że jutrzejszą wycieczkę poprzedzimy dziś sprawdzeniem trasy na rowerach.
Wstępnie umówiłem się na spotkanie o godz. 10.30 koło Arkonki przy Chłopskiej Chacie. Miałem zamiar przetestować odebrany z warsztatu rower córki i zobaczyć jak po śniegu i lesie jeździ się góralem na szerokich oponach z terenowym bieżnikiem.
Na pół godz. przed wyznaczonym terminem spotkania byłem gotów.
Wszystko zamknięte , wszystko przygotowane tylko wsiadać i jechać.
No to jazda. I tu się okazało że tylny hamulec nie działa. Manetka stoi jak wmurowana ani drgnie.Jazda z jednym i to przednim hamulcem to nie jest dobry pomysł na las i śnieg i lód. Próbuję coś zrobić , sprawdzam hamulec na kole - wszystko chodzi , próbuję rozruszać manetkę - nawet nie drgnie.
Kurcze czas leci , a ja muszę jeszcze dojechać na miejsce zbiórki.
Szybka decyzja , zmiana roweru , jadę na KTM-ie . To nic że na nim zachowuję się jak wańka wstańka , ważne żeby dojechać.Jadąc już wiem że się spóźnię.Na samym Głębokim telefon. "Gdzie jesteś ? co się dzieje?" . Szybko próbowałem się wytłumaczyć i zaproponowałem żebyśmy jechali naprzeciw siebie ale Baska powiedziała że planowana trasa jest od Arkonki więc powiedziałem że już tam "lecę". Goniąc resztkami sił dojechałem do świateł na Wojska Polskiego i już miałem skręcić w kierunku ul. Arkońskiej gdy znowu usłyszałem telefon.
" chyba się minęliśmy bo zaraz dojedziemy do Głębokiego a Ciebie nie spotkaliśmy"
Nie , no pięknie , jak zwykle początek wycieczki to wzajemne poszukiwanie.
Nie ma co dumać , rower ustawiam w kierunku przeciwnym i zasuwam dokładnie zpowrotem w miejsce z którego przyjechałem.
W końcu jesteśmy razem . Głębokie . Wzrok drogich współtowarzyszy podróży gdyby mógł to by mnie zabił. Szybko wyciągam nimm2 ( witaminy i słodycze - coś w tym stylu) wzrok moich wspólnych towarzyszy podróży łagodnieje.
W końcu ruszamy. jest dość ładna pogoda , słoneczko co chwile się pojawia choć mroźno - 8 do -10 stopni.Lecz nam robi się gorącą bo cały czas pod górkę.
Walczę o przeżycie. Ślisko , mroźno i ....tchu brakuje. I jeszcze komentarz Montera " co papieroski wychodzą bokiem?". Już chciałem na głos wykrzyczeć " co za wariat wymyślił tą trasę " gdy sobie przypomniałem że to ja sam zaproponowałem testowanie jutrzejszej pieszej wycieczki. Zdusiłem w sobie okrzyk i grzecznie podążałem dalej. Uff. puf , uff sapię jak lokomotywa i ...jadę dalej . Wreszcie przerwa. Zaczynam łapać oddech . Jest nawet czas na zdjęcia.

Nie ma takiej drogi ani pory roku żeby nie przejechać jej z Rowerowym Szczecinem © siwobrody

Żelazna ekipa RS na szlaku . Droga tylko dla wytrwałych. © siwobrody

Z wdzięczności częstuję wszystkich produktem " łakocie i witaminy".
zapomniałem tylko dodać że niektóre są mojej produkcji i nazywają się " łakocie z sokiem z gumijagód"
Kurcze , Baśka chyba natrafiła na moją produkcję . Gdyby nie ramię kolegi to by zaliczyła "glebę". Z drugiej strony to szkoda że miała na kim się oprzeć bo byłaby pierwsza przede mną na "glebie".
Jakie to szczęście że czasami organizują przerwę. © siwobrody

Jeszcze tylko rzut okiem wstecz ,skąd przyjechaliśmy ( na zdjęciu wcale nie widać ile wzniesień pokonaliśmy)
Za nami droga która cały czas było pod górkę . © siwobrody

I możemy ruszać dalej.
Nie, no to są po prostu jaja.
Myślałem że już jest koniec wzniesień.
Nie tego już za wiele , Miał być koniec górek. © siwobrody

Ja wiem że dla Górali to betka ale dla takiego nizinnego rowerzysty jak ja to prawie Himalaje. Zacisnąłem zęby aż się któryś ukruszył i ruszyłem dalej.
Wreszcie płasko.
Jakieś leśne bajoro albo bagienko. No to dzieci ruszyły na szaleństwa lodowe.
Zamarznieta woda. Płytki stawek - bezpieczeństwo gwarantowane. © siwobrody

Dzieci szaleją dorośli zaczynają poważne dysputy na temat bezpieczeństwa zabaw na zamarzniętych akwenach.
Małe ,płytkie bajorko a ile frajdy. © siwobrody

Wiewióreczka w lesie , którą rower niesie. © siwobrody

Dzieci hasają , dorośli gadają, jak to na wycieczce w lesie. © siwobrody


Ruszamy dalej. teren dość ciężki , dużo wykrotów i ślisko.
W końcu dojeżdżamy do Pilchowa.
Wreszcie cywilizacja.
Jedziemy w miejsce gdzie urządzamy dłuższy postój.
Zaprowadzamy nasze stalowe rumaki na popas ...
Wreszcie cywilizacja. Rumaki na "parkingu" . © siwobrody

..a sami przy pomocy termosów i kanapek ........gramy w szachy.
A my przy stole gramy w szachy ...termosami. © siwobrody

Jakby to powiedzieć? Baska wygrywa ale , tak myślę , chyba oszukuje.
Powoli czas kończyć popas . Droga wzywa. © siwobrody

Rumaki się niecierpliwią :
Jeszcze tylko ujęcie naszej "stadniny" w obiektywie i ... © siwobrody

Więc czas wsiadać iw drogę :
Koniec postoju czas ruszać w dalszą drogę. © siwobrody

Znaczy się ja do domu a reszta .. gdzie Monter powiedzie.
Podsumowanie : było zimno ale słonecznie.
Biorąc pod uwagę że na ostatniej wycieczce średnio co 15-20 km wywalałem sie , to tym razem żeby się nie wywalić wolałem zakończyć wycieczkę przy dystansie który dawał (wg. staystyk)szansę na dojazd do domu bez całowania Matki Ziemi.
I się udało.


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem

Granice odczuwania mrozu.- tekst z internetu opracowany na potrzeby rowerzystów.

Poniedziałek, 6 lutego 2012 | dodano: 06.02.2012

GRANICE odczuwania MROZU :) - tekst z internetu poddany mojej obróbce w celu dopasowania go do rowerowego klimatu.


+ 20°C Greccy rowerzyści zakładają swetry
+ 15°C Jamajscy rowerzyści zamieniają bidony na termosy
+ 10°C Amerykańscy rowerzyści zaczynają się trząść z zimna. Rosyjscy rowerzyści jadą na dacze sadzić ogórki.
+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie rowery odmawiają
posłuszeństwa.
+1 °C Norwedzy jadą rowerami kąpać się w jeziorze.
- 5°C Francuskie rowery odmawiają posłuszeństwa
-15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy
zakładają swetry do jazdy na rowerze.
-17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie a rowery chowają na noc do garażu.
-18 °C Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają rowerami na dacze.
- 20°C W Amerykańskich rowerach zamarzają łańcuchy.
- 25°C Niemieckie rowery odmawiają posłuszeństwa.. Wyginęli Jamajczycy nie używający rowerów..
- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych i nie jeżdżących rowerami. Kot śpi w twojej piżamie
- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie wytrzymują mrozu japońskie rowery.
- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli.
-42 °C Szwedzkie rowery odmawiają posłuszeństwa.
- 42°C W Europie nie funkcjonuje żaden transport oprócz rowerów. Rosjanie jedzą lody na ulicy .Na lody przyjeżdżają rowerami.
- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla
bezdomnych i tych co nie umieją jeździć rowerami.
- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania.
- 55 °C Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.
- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.
- 70°C Zamarzło piekło.
- 73°C Fińscy obrońcy praw zwierząt ewakuują renifery a święty Mikołaj podczepia pod sanie swój prywatny rower.
- 75 °C Rosyjscy rowerzyści zakładają uszanki i do bidonów leją mocniejszą wódkę.
- 80°C Rosjanie nie zdejmują rowerowych rękawic nawet przy nalewaniu wódki.
- 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurzeni. Loty rakiet kosmicznych są wstrzymane.Oficjalnie nie podano przyczyny ale nieoficjalnie- prawdopodobnie są braki paliwa rakietowego. W internecie rosyjscy rowerzyści podają schemat budowy podgrzewacza bidonów "chodzącego " na paliwie rakietowym.

Autora oryginalnego teksty proszę o wybaczenie za plagiat i przeróbkę.

Tekst poniższy jest już całkowicie mojego autorstwa a jedynie ogólna koncepcja jest " pożyczona".
Ten tekst jest zrozumiały głównie dla czytelników blogów moich i moich znajomych z BS i RS. Kto czyta nie błądzi i wszystko zrozumie.

Zaczynamy:
0 stopni- Rowerzyści z BS robią kilometry (na rowerach i trenażerach )a na forum Rowerowy Szczecin pojawiają się propozycje wycieczek mimo braku upałów. jarrek vel Gad bagienny robi 300 km dziennie , benasek robi reportaże z Berlina , anchor ściga na rowerze łosie , rowerzystka i tunislawa śmigają rowerkami i tłuką zdjęcia , Misiacz szaleje na rowerze i na swoim blogu , sargath utrzymuje tempo i kg , monter61 montuje skróty , jewti siedzi gdzieś w górach i zdradza rower więc tak w ogóle to spokój i cisza jedynie piesi na widok rowerzystów mówią "wariaci" a kierowcy na ich widok stukają się w czoło.
-5 stopni - Piesi nic nie komentują , bo za zimno .Berlin w reportażach benasek nadal kusi , RS dalej organizuje wycieczki , rowerzystka i tunislawa dalej używają rowerów jako statywy , Misiacz odstawia KTM-a ( żeby nie zmarzł) i dosiada kozy , Siwobrody na wycieczki zabiera sok z gumijagód , jarrek robi 300 km dziennie .
-8 stopni : monter61 montuje wycieczkę ze skrótami , Siwobrody zalicza cztery wywrotki , anchor robi z roweru zdjęcia śryżu , Rudzielec robi za pług śnieżny a Misiacz za ratownika. Kierowcy samochodów na widok rowerzystów trąbią albo pukają się w czoło. jarrek robi swoje 300 km.
- 10 stopni : monter61 montuje skróty przez zamarznięte jeziora , rowerzystka i tunislawa rezygnują z turystyki rowerowej i.... roweru używają tylko do wypadów na narty , łyżwy, zakupy i seanse fotograficzne , dornfeld oszczędza na lodówce turystycznej i jeździ do Niemiec po lody , lutra testuje wpływ mrozów na działanie bankomatów, Misiacz proponuje krioterapię na ktm-e a Siwobrody zabiera w drogę podwójna dawkę soku. "Basiorowi" sztywnieją i siwieją kitki a jarrek zmniejsza dystans dzienny do 100 km ( z tym że w ramach rozgrzewki przed wyjazdem rozgrzewa się na dystansie 200 km.)
- 15 stopni :coroczny "rajd do shrinka" z bs i rs (goleniów) - taka rozgrzewka przed sezonem. Na szczecińskiej giełdzie samochodowej ruch jak w ulu i ...rowery idą jak ciepłe bułeczki , po zakupie rowerów RS organizuje "imprezy testowe" .W ramach testów , skróty Montera, łapanie gumy w mrozie, rysowanie rowerów na glebie itp.kierowcy zza szyb samochodów dalej pukają się w czoło a jarrek zmniejsza dystans wycieczek do 80 km ( rozgrzewka trwa przez 220km.)
-25 stopni. właściciel kebaba w Goleniowie zaczyna czytać portal RS widząc na nim swoich wiernych wielbicieli , Misiacz montuje w kozie "ruską " przerzutkę za 5 zł w wersji " syberia" , monter61 organizuje wycieczkę do Świnoujścia i pierwszy raz w życiu jego skrót jest naprawdę skrócony ( Szczecin - Świnoujście najkrótszą droga po zamarzniętym torze wodnym przez zalew Szczeciński).Siwobrody kupuje opony zimowe z kolcami i dzięki temu zalicza jedynie 4 razy "glebę", dornfeld kupuje w Niemczech mrożonki, Yogi wyciąga z szafy grube skarpety wełniane i ... wkłada do nich swój cenny sprzęt fotograficzny, jarrek po konsultacjach z lekarzem ogranicza dystans do 60 km ( oczywiście rozgrzewka obowiązkowa min.240km.) rowerzystka i tunislawa rezygnują z samochodów w których siadły akumulatory i rowerami jeżdżą na łyżwy Ze względu na mróz ograniczę się z opisami.
- 50 stopni - koniec wygłupów, Misiacz zmienia futro letnie na zimowe, monter61 testuje skrót przez zamarznięty Bałtyk na Bornholm ,właściciel kebaba w Goleniowie przenosi lokal na Bałtyk - tak w połowie drogi między Szczecinem a Sztokholmem czytając teksty z BS o rychłym spotkaniu RS i BS ze Szwecji , Finlandii i Rosji. Siwobrody kupuje sobie strój bramkarza hokejowego i przestaje martwić się swoimi upadkami , anchor robi zdjęcia w kpn niedźwiedzi polarnych które ruszyły do "ciepłych krajów południowych" na wczasy ,jarrek zmniejsza dystans wycieczek i coraz więcej czasu poświęca na rozgrzewkę , kierowcy samochodów z zamarzniętym paliwem stukają się na jego widok w czoło z myślą ( a trzeba było zabrać ze sobą rower), rowerzystka i tunislawa przestały jeździć rowerami od czasu jak zamknięto z powodów silnych mrozów sklepy ,lodowiska i wyciagi narciarskie w górach,
To co jedziemy dalej?
- 51 stopni Rowerzystka i Tunisława rowerami jadą na Bałtyk, by wziąć udział w łyżwiarskim pikniku. Zabierają na bagażnik leżaki turystyczne oraz parasole, by słońce nie spaliło im za mocno skóry w czasie odpoczynków.
W tym samym czasie kebabowy interes na Bałtyku bije rekordy popularności.
Cały , nie tylko rowerowy świat , ogarnia szaleństwo .
Niemcy budują rowerostradę do kebaba - równiutka , gładziutka aż za równa .
Polscy urzędnicy przy pomocy dopłat z unii budują konkurencyjna drogę dla rowerów z lodopolbruku .Po raz pierwszy w historii coś im wyszło .Droga jest tak nierówna i tak trzęsie że ..... nie ma problemów z utrzymaniem równowagi i sople z nosów i rowerów same odpadają.( na niemieckiej nie telepie i trzeba się zatrzymywać aby sople oderwać a i jest zbyt gładko żeby bezpiecznie jechać).
Gazociąg na dnie Bałtyku jest przebudowany i :z Rosji do Turka płynie nim spirytus a z Niemiec płynie piwo . Turek zaczyna wykupywać większościowe akcje MacDonalds'a. Europejska gospodarka rusza z kopyta dzięki produkcji ....kebaba i rowerów. Misiacz monopolizuje handel przerzutkami marki "syberia".
- 60 stopni vonZan w końcu wyzdrowiała i w ramach treningu gania rowerem dziki w Lasku Arkońskim . Po rozgrzewce (dzików) rusza na kebaba .
michuss rezygnuje z robienia zdjęć Stargardu i robi zdjęcia z trasy Szczecin - kebab. monter61 na prośbę Eskimosów poszukuje dla nich skrótu na Bałtyk .
srk23 uśmiał się do łez i zamarzł ( zapomniał że łzy w tej temperaturze zamarzają). kiwi1000 no cóż , jako owoc z ciepłych krajów czeka na nadejście lata , póki co po forum lata.
dornfeld - tu łatwo się domyślić , dowozi rowerem kebab i lody ( kebab oficjalnie a na lodach kreci prywatnie lody).
jarrek nie wyrusza na wycieczki a jedynie się rozgrzewa ( 299 km)
-70 stopni.Święty Mikołaj umawia się z siwobrodym na kebaba.
Siwobrody pije sok z gumijagód a Mikołaj na zmianę pociąga płyny z gazociągu.
Wychodzi na to że przyszłorocznym rozwożeniem prezentów obarczeni zostaną Gońcy Rowerowi . Święty Mikołaj co prawda nie zamarznie mimo temperatur ale i chyba nie zdąży "odparować " do świąt. Policjanci z wszystkich krajów obstawiają kebabownię z balonikami w rękach ( w końcu jak karnawał to karnawał).
Forum Rowerowego Szczecina które relacjonuje bieg wydarzeń oraz bikestats na którym zapisują się wszyscy wielcy tego świata zdominowały internet .
Nasza klasa i facebook ogłaszają upadłość.
- 100 stopni - jest naprawdę lodowato. Mikołaj chrapie na górze i nie wiem czy wizyta znajomych z RS w sobotę nie wywoła u niego ataku szału ( głupi latający komar to dla niego młot pneumatyczny w jego głowie).
Zaczyna i mną coś telepać. W końcu się budzę z zimna.Powoli wszystko do mnie dociera. Okno uchylone , ziąb się wdziera do pokoju a ja pod kołdrą marznę i zaczynam rozumieć że to wszystko to tylko zamarznięty sen.
Wstaję , zamykam okno, powoli umysł zaczyna się rozgrzewać .
Jeszcze trochę a zmarznięta wyobraźnia doprowadziła by mnie do wpisu o temperaturze zera bezwzględnego - -273,15°C = 0 K.
Jest cieplej , Bałtyk nie zamarzł , na kebaba jeździmy do Goleniowa.
Dziewczyny z RS jadą lub idą w sobotę na wycieczkę, Misiacz nie zmienił futra, nie ma Świętego Mikołaja , jarrek nie musi się rozgrzewać, monter61 wcale nie musi organizować skrótów dla Eskimosów ( tylko po jaką cholerę oni za nim jeżdżą i coś gadają - "Bałtyk i kebab") jakieś problemy z gazociągiem na dnie Bałtyku?
A co mnie to obchodzi? Jest już cieplej , idę spać . Jutro znów do pracy.


Kategoria bez roweru

Nieszczęscia chodzą parami a nawet stadami.

  • DST 65.98km
  • Teren 18.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 15.23km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 lutego 2012 | dodano: 04.02.2012

Oj to powiedzenie mnie dzisiaj prześladowało.
Już nie mówię o tym ze po raz drugi opisuje wycieczkę bo pierwsza wersja dosłownie prawie ukończona zniknęła z komputera.
Jak się teraz coś popieprzy to się poddam .
Początek wyprawy , jak to u mnie bywa , dość nietypowy.Kłopoty z internetem i brak dostępu do forum.Ale dzięki telefonom dowiedziałem się co i jak i stawiłem się na Głębokim o odpowiedniej porze.
Cała ekipa licząca 8 osób ruszyła ścieżka rowerową ) odśnieżoną do Tanowa.
Po drodze zamieniłem się z Bronikiem na rowery żeby przetestować jego nowy nabytek na którego miałem chęć a on w zamian pojechał moim nabytkiem i z zazdrości że mój w lepszym stanie , lekko go zdemolował żebym za bardzo się nie cieszył.
Dalej szosą w kierunku Dobieszczyna , też spokojnie i bezpiecznie .
Postaram się pisać krótko i na temat choć jak znam siebie to ani jedno ani drugie mi się nie uda.
Wracając do tematu , szosa odśnieżona , bezpiecznie i nawet tempo całkiem , całkiem.
Pierwszy przystanek przy wjeździe do lasu.

Zima zimą a jeżdzić się chce. I to najlepiej w grupie. © siwobrody

Mróz powoduje że własny oddech tworzy warstwę lodu na szaliku i włosach .
Mróz nie żartuje.To białe wokół szyi i na włosach to szron z własnego oddechu. © siwobrody

Ale to nic dla słynnych członków RS ( Rozsądnych Szaleńców) czy też BS (Bezpiecznych Samobójców)
I uwierzyłem że nawet bez "zimówek" da się jeżdzić po śniegu. © siwobrody

Drewniany daszek nad nami , stalowy rumak pod nami , gorąca herbata w termosie i
" gile w nosie"
Ruszamy dalej . Słoneczko świeci , śnieżek pada ( ja jeszcze nie ) jedziemy dalej nad jezioro Piaski.
Pogoda wręcz filmowa. I coraz cieplej. © siwobrody

A tu na zdjęciu ten "typ" który wybrał drogę która miała być moją ostatnią drogą.
Przy takim słońcu to zdjęcia same się robią. © siwobrody

Na szczęście RS zabezpiecza zawsze ekipę ratunkową i na nią zawsze można liczyć.
Fotozagadka - i kto tak pięknie błyszczy w słońcu? © siwobrody

Na tym odcinku proponowanym przez Sargata zaliczyłem pierwsza "glebę" .
I tak na serio to tylko kask uchronił mnie przed poważniejszymi konsekwencjami.
Mimo małej prędkości z dość dużą siłą oddałem pokłon matce ziemi i z czółka przywaliłem w zamarzniętą ziemię .
Jako że ten wyczyn powtórzyłem jeszcze trzy razy w ciągu imprezy to reszta towarzystwa cierpliwie czekała aż się pozbieram i poskładam ( odpadnietę części roweru i moje własne) i ruszę w dalszą drogę.
Oj tak , bez wybojów to zadna przyjemność jeżdzić. © siwobrody

Pogoda była momentami bajeczna.
Słoneczko świeciło i ... grzało. © siwobrody

Dojechaliśmy nad jezioro Piaski( mimo nie udanych prób pozbycia się "balastu")
I zaczęło się szaleństwo na ośnieżonym lodzie.
Nareszcze równy teren. Zamarzniete jezioro Piaski. © siwobrody

Mimo ostrzeżeń coraz więcej osób wjeżdżało na lód.
"Rysowanie " jeziora Piaski.A było takie ładne i gładziutkie. © siwobrody

Gładko i ...ślisko . Pod warstwą śniegu lód. © siwobrody

Sargat próbował namówić Misiacza na "Taniec na lodzie " ale Misiacz wiedział swoje .Zabawy na zamarzniętym jeziorze mogą się skończyć różnie.
Baśka jak to Baśka , po szkoleniu sierżanta Montera to niczego się nie boi.
Jak nie ma łyżew to można rowerem. © siwobrody

Nawet ja , pod wpływem innych i świecącego słońca straciłem instynkt samozachowawczy i wprowadziłem rower na lód.
RS -dla jednych Rowerowy Szczecin dla innych Rozsądni Samobójcy. © siwobrody
BS - albo bikestats albo Beztroscy Staceńcy © siwobrody

I czemu się dziwić gdy takie warunki panowały i takie widoki nęciły.
Temperatura powietrza na słońcu podskoczyła do prawie 0 stopni. © siwobrody

"Nadworny " fotograf RS strzelał fotki aż się kurzyło
Jest pogoda , muszą być zdjecia. © siwobrody

A teraz opowiem historie która się nie wydarzyła ale która mogła by mieć miejsce.
Zdjęcia są oryginalne ale komentarz niekoniecznie.
Zabawy na zamarzniętym jeziorze nie zawsze kończą się szczęśliwie.Więc lepiej uważać i słuchać Misiacza.
Dzieci , na widok zamarzniętego jeziora ogarnia szaleństwo i beztroska.
Zabawy na lodzie. Tylko łyżew brakuje. © siwobrody

A lód jest zdradziecki i może pęknąć .
Tu widać jak Basia zanurza się w przerębli.
No tak , lód czasami sie załamuje ( spokojne nikt sie nie topi) © siwobrody

Dzielni ratownicy z narażeniem życia wyciągają sztywne ciało z przerębli i ciągną w kierunku brzegu.
"topielec " z reguły sztywnieje na mrozie. © siwobrody

Akcja reanimacyjna w toku , ale czy jest tak naprawdę potrzebna?
W końcu to najsłynniejsza i najtwardsza uczennica sierżanta Montera i jej nic nie jest w stanie zaszkodzić ( zgniotsa nie złamoiotsa).
Czyszczenie tafli lodu przy uzyciu ........ Basi. © siwobrody

W każdym bądź razie po przeciągnięciu Basi wzdłuż i wszerz jeziora powraca do formy i ...................... jedziemy dalej do Trzebieży.
Trzebież , plaża i za kilka kilometrów dalej moja trzecia wywrotka.
Zamarzniety Zalew Szczeciński . Trzebież plaża. © siwobrody

Nie wiem czemu Krzysiek nie chciał skorzystać z oferty regulaminu kąpieli i skoczyć do wody .przecież nie było ani czarnej ani czerwonej flagi?
Po przeczytaniu regulaminu plaży można iść się ....kąpać. © siwobrody

Jedyne co się nie zmienia to ciągoty plażowiczek do podrywania ratowników.
Nie wiem o co chodzi ale krzyczeli "rób zdęcie". © siwobrody

Nawet pojawienie się wojowników ninja i fotoreporterów z banków nie są w stanie odwrócić uwagi plażowiczek od ratowników.
To nie kosmici ani nawet Ninja ale lepiej nie podchodzić. © siwobrody

Jeszcze widok rowerów na plaży i chyba możemy ruszać dalej.
Trzebież , plaża , rowery i My. © siwobrody

Z Trzebieży jeszcze tylko do czarnego szlaki i zaliczenia gleby na pewnym mostku i czas powrotu do domu.
W drodze powrotnej jeszcze miła niespodzianka w postaci ogniska w środku lasu pozostawionego przez drwali pracujących przy wycince drzew
Dobrzy ludzie zostawili dla nas, zmarznietych, ognisko żebyśmy odtajali. © siwobrody
oraz zdjęcie uczestników wycieczki z pozycji którą zaliczyłem cztery razy
Zdjecie robione z pozycji którą czterokrotnie zaliczyłem czli "gleby" © siwobrody

i już prosto do domku.
To że przeżyłem , to cud.
To że przejechałem całą trasę i wróciłem (prawie cały) z wycieczki to też cud.
Testowane w tej podróży nowe części garderoby dostały oceny :
kominiarka 5pkt.
"wypasione" i cholernie drogie rękawice 1 pkt.(totalna pomyłka).


Kategoria Z Rowerowym Szczecinem