śWIĄTECZNIE
Dystans całkowity: | 2073.24 km (w terenie 314.10 km; 15.15%) |
Czas w ruchu: | 134:56 |
Średnia prędkość: | 15.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Liczba aktywności: | 46 |
Średnio na aktywność: | 45.07 km i 2h 59m |
Więcej statystyk |
Ten pierwszy raz - w tym roku 2014
-
DST
35.57km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
16.05km/h
-
VMAX
31.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Prawda jest taka że owszem chciałem się wybrać na rower ale ............ mi się nie chciało.
Więc się znaleźli tacy którzy mnie zmusili.
Tak , tak , to wszystko wina Jaszka.
A więc ( chyba kiedyś, gdzieś mnie ktoś mnie uczył że nie zaczyna się od "a więc") gdy wygodnie leżałem sobie w łożu i w ciepełku , czytałem sobie książkę , zadzwonił telefon: zbieraj się , będziemy za pół godziny i jedziemy w to miejsce co mówiłeś że jest taki ładnie oświetlony domek.
Owszem
wspominałem o tym domku i nawet popełniłem ten błąd że zapowiadałem że
można by się tam wybrać rowerem ale czy trzeba wierzyć we wszystko co
mówię.
I ponadto telefon jest o godz. 13,00 a do tego miejsca jest
jakieś 8-10km. więc trochę za wcześnie na wyjazd skoro pełny efekt
oświetlenia widać po zmroku a to następuje po 16-tej z groszami. Chyba
że zakładają że jedziemy 3-4 km/godz.
No, taka prędkość to nawet dla mnie jest troszeczkę za mała.
Wyłuszczyłem
swoje obiekcje i dostałem odpowiedź że pojedziemy przez Świdwie i tam
spędzimy parę chwil więc zanim dojedziemy będzie już ciemno.
No to ma już jakiś sens choć z drugiej strony to już będzie kawałek drogi ( jak dla mnie).
A niech tam , raz "kozie śmierć" taki dystans jeszcze dam radę ....... więc jadę.
Pod mój dom zajechała ekipa : prowodyr - Jaszek , jego żona , Rowerzystka , Joanna i Artur, Pejo , Janusz .
Ruszamy , ja i te "koksy" .
Jedzie się całkiem przyjemnie , temperatura około 3 stopni zero wiatru.
Dojeżdżamy do Tanowa i jedziemy dalej.
W końcu pierwszy przystanek i przerwa.
Noworoczna wycieczka 2014 © siwobrody
Tak
nie do końca jestem pewny czy ta pierwsza przerwa to była ze względu na
dbałość o moją kondycję czy też z powodu że spotkaliśmy znajomą
niektórych uczestników wycieczki. Nie ważne . Ważne że była .
Po
przerwie na herbatę z termosów , konsumpcję wiktuałów z sakw i rozmów
oraz nabrania sił na dalszą drogę ( to dotyczyło głównie mojej osoby) kończymy przerwę
Noworoczna wycieczka 2014 Pierwszy postój © siwobrody
i ruszamy w dalsza drogę.
Ruszamy dalej w drogę © siwobrody
I w tym momencie uświadomiłem sobie że skoro mieliśmy jechać nad Świdwie to powinniśmy skręcić już wcześniej , za Tanowem.
(Tak dla osób spoza naszego terenu informuję że zaproponowana trasa przez przewodnika , czyli dojazd nad Świdwie przez Zalesie to mniej więcej jak propozycja dojazdu ze Szczecina do Warszawy przez ...Kraków.)
Usłyszałem wyjaśnienie że wybrano taką trasę żeby ominąć kałuże i błota i móc jechać asfaltem .
No fakt , to jest argument , zwłaszcza że jechałem trekingiem na wąskich oponach a nie jakimś "góralem".
Skoro mamy zapewniony komfort nawierzchni to warto nadłożyć kilometrów.
Jedziemy.
Jazda
w grupie ma tą zaletę że człowiek nie czuje ani prędkości ani dystansu.
Naprawdę super się jechało i nawet nie zwracałem uwagi na tempo w jakim
jechaliśmy , a było jak na mnie niezłe.
Temperatura powoli spadała poniżej 1 stopnia.
Dojechaliśmy do TOEE w Zalesiu .
Piękne i ciekawe miejsce.
Ja już je zwiedziłem ale dla niektórych osób było nowością.
TOEE Zalesie © siwobrody
Nadal w Zalesiu © siwobrody
No
nie dla wszystkich . Ci którzy już tu byli albo już zarezerwowali sobie
w niedługim czasie pobyt , z niecierpliwością czekali na pozostałych.
Wyruszamy nad Świdwie © siwobrody
Ruszamy w dalszą drogę .
Skończył się asfalt ale droga jest w miarę przejezdna i jest nadal jasno.
W drodze nad Śiwdwie © siwobrody
Choć słoneczko coraz niżej.
Słoneczko powoli zachodzi © siwobrody
Jedziemy a widoki piękne.
A my dalej w drodze © siwobrody
Dojeżdżamy nad Świdwie © siwobrody
Wreszcie docieramy na Świdwie na wieżę widokową.
Wieża widokowa nad jeziorem Świdwie © siwobrody
Zabieramy wiktuały i udajemy się na wieżę widokową.
Zabieramy prowiant na górę © siwobrody
Kto może ten foci okolicę.
Jeszcze kilka fotek © siwobrody
Albo pozuje do fotek.
Małgosia jak zwykle pozuje do zdjęć © siwobrody
Jedni na górze podziwiają widoki
Prawie wszyscy na wieży © siwobrody
A inni odparowują po wielkim wysiłku.
Janusz musi "odparować" © siwobrody
No
i to jest dobra wiadomość dla mnie , nie tylko ja odczuwam wysiłek
dzisiejszej wycieczki , również człowiek który zwiedził Gruzję wzdłuż i
nie tylko .
A widoki wokół piękne .
Słoneczko coraz niżej © siwobrody
W pewnym momencie wszyscy zaczynają krzyczeć że mam przestać bawić się aparatem i włazić na górę.
O co im chodzi ? PRZECIEŻ NIE PRZESZKADZAM NIKOMU.
No dobrze ulegam większości.
I co widzę po dotarciu na szczyt wieży?
Ciekawe co tam kombinują? © siwobrody
Tego nikt nie był w stanie przewidzieć.
Główny prowodyr dzisiejszej imprezy zaskoczył wszystkich .
Jak nie wszystkich to mnie na pewno.
I wszystko jasne - jak bal to bal © siwobrody
Takie miejsce , taka okazja i taki barman !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To naprawdę ssuuuuuuuuuuuuuuppppppppppeeeeerrrrrrrrrrrrr niespodzianka.
Widok na wieży © siwobrody
I to miejsce , ci wspaniali ludzie , taki dzień,
I widoczek z wieży © siwobrody
I te ujęcia których bym nie miał gdybym nie ruszył się z domu
I nie wiadomo co podziwiać , pierwszy czy drugi plan © siwobrody
Widok na taflę jeziora © siwobrody
A teraz wielki toast za Nowy Rok , dla wszystkich , bez względu czym i ile jeżdżą ( nie dotyczy psychopatów jeżdżących pod wpływem i bez rozumu)
Wszystkiego najlepszego w tym Nowym 2014 Roku wszystkim rowerzystkom i rowerzystom © siwobrody
Jeszcze zbiorowa foka na wieży .
Jeszcze fotka zbiorowa © siwobrody
Jeszcze jedno pamiątkowe zdjęcie © siwobrody
Słoneczko zachodzi więc czas ruszać dalej bo zaraz będzie ciemno.
Rzut oka na jezioro © siwobrody
Ale
zanim ruszymy dalej to trzeba zapoznać się z turystami którzy dotarli w
to miejsce rowerami i samochodami i podtrzymali ognisko do którego
dotarliśmy.
Jeszcze wspólna spotkanie ze spotkanymi przy ognisku turystami i © siwobrody
Czas w końcu ruszać dalej bo zaczyna się ściemniać i temperatura spada prawie do 0 stopni.
Wreszcie jedziemy. Coraz ciemniej , coraz mniej widać i ........coraz mniej z tych obiecanych asfaltów a coraz więcej coraz większych kałuż .
Zaczynamy drogę przez mękę © siwobrody
Tego nie było w opisie proponowanej wycieczki.
Niektóre kałuże są na całą szerokość drogi. Za dnia dałoby się jakoś przejechać ale po nocy kiepsko.
No i się zaczęło. Najpierw w poślizg wpadła Małgosia Rowerzystka a po kilku kilometrach ja zliczyłem tą pierwszą w tym roku "glebę".
Na szczęście poleciałem w stronę lasu a nie w kałużę.
Na przyszłość obiecuje sobie solennie : albo kałuże albo jazda nocą w żadnym wypadku obie przyjemności na raz.
Swoją drogą gdybym wcześniej przetarł okulary to i widziałbym te kałuże lepiej.
Ciemno , chłodno i droga jakaś taka , w połowie dla rowerów a w połowie dla kajaka © siwobrody
Każdy koszmar się kończy i błotnista droga też.
Wreszcie z powrotem asfalt.
Nareszcie asfalt i już bez znaczenia że dziurawy © siwobrody
Teraz już prosto do celu wycieczki.
Cel osiągnięty © siwobrody
Podziwiamy pięknie udekorowany światełkami dom w Grzepnicy © siwobrody
Zdjęcia nie oddają uroku tego miejsca © siwobrody
Wpadłem na pomysł zrobienia zdjęcia naszej ekipy bez użycia lampy błyskowej i chyba coś mi nie wyszło.
Tak nas widać gdy robię zdjęcia bez lampy błyskowej © siwobrody
A to już zdjęcie z lampą - też nie do końca udane bo widać jak paruję.
A tak z lampą . Koniec © siwobrody
Po sesji zdjęciowej pięknie oświetlonej posesji ruszyliśmy z powrotem przez Sławoszewo i Bartoszewo do domu.
Temperatura powoli zaczęła się ..............podnosić.
Zabłocone hamulce "grały" nam po drodze a my szczęśliwi i lekko ubłoceni wróciliśmy do domów.
I tak oto zaliczyłem pierwszą w tym roku : wycieczkę rowerową , glebę i degustację "szampana " dzieciecego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Późno bo późno ale relacja jest.
Kategoria śWIĄTECZNIE, piwko, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU
Betlejemskie Światło Pokoju- Szczecin . I wcale nie taki prosty przejazd tandemem.
-
DST
5.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
5.00km/h
-
Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakiś czas temu , załatwiając pewne sprawy z harcerzami , dostaliśmy propozycję jako NiewidomiNaTandemach do wzięcia udziału w przekazaniu Betlejemskiego Światła Pokoju.
Po przeczytaniu opisu całej idei zgłosiłem akces .
Betlejemskie Światło Pokoju zorganizowano po raz pierwszy w 1986 roku w Linz, w Austrii, jako część wielkich bożonarodzeniowych działań charytatywnych na rzecz dzieci niepełnosprawnych oraz osób potrzebujących. Akcja nosiła nazwę „Światło w ciemności” i była propagowana przez Austriackie Radio i Telewizję (ORF).
Rok później patronat nad akcją objęli skauci austriaccy. Roznosili oni ogień z Betlejem do różnych instytucji – szpitali, sierocińców, urzędów, aby w czasie Bożego Narodzenia stał się on żywym symbolem pokoju, braterstwa, nadziei i miłości.
Każdego roku dziewczynka lub chłopiec, wybrani przez ORF wśród grona dzieci działających charytatywnie, odbierają Światło z Groty Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Sam moment odpalania Światła jest wyjątkowy. Miasto Betlejem leży na terytorium Autonomii Palestyńskiej uwikłanej w konflikty polityczne z Izraelem, jednakże na czas odpalenia Betlejemskiego Światła Pokoju zawieszane są działania militarne. W zmieniających się warunkach politycznych, nigdy nie zdarzyło się by Światło nie wyruszyło z Betlejem w swoją drogę. Jeśli ze względu na skomplikowaną sytuację w relacjach izraelsko-palestyńskich zdarzało się, że nikt z Austrii nie mógł odebrać Światła wtedy dzieci izraelskie i palestyńskie przewoziły Ogień do Tel Awiwu, a nawet do samego Wiednia. Ten fenomen czyni ze Światła znak pokoju, poświadczenie wzajemnego zrozumienia i symbol pojednania między narodami.
Do Wiednia Światło przybywa za pośrednictwem austriackich linii lotniczych Austrian Airlines. Na około tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w Wiedniu ma miejsce ekumeniczna uroczystość, podczas której Płomień jest przekazywany mieszkańcom miasta i przedstawicielom organizacji skautowych z wielu krajów europejskich.
Związek Harcerstwa Polskiego uczestniczy w betlejemskiej sztafecie od 1991 r. Tradycyjnie przekazanie Światła odbywa się naprzemiennie raz na Słowacji raz w Polsce. Tego samego dnia trafia ono do Krakowa i Częstochowy, skąd rozprzestrzenia się po całej Polsce, aby za pomocą rąk harcerek i harcerzy dotrzeć do wszystkich, którym bliskie jest przesłanie Betlejemskiego Światła Pokoju.
Polska jest jednym z ogniw betlejemskiej sztafety. Harcerki i harcerze przekazują Światło dalej na wschód: do Rosji, Litwy, Ukrainy i Białorusi, na zachód do Niemiec, a także na północ do Danii.
Co to za problem . Przejechać te kilkaset metrów tandemem , zwłaszcza że mieliśmy możliwość wyboru który odcinek przejedziemy.
Zapomniałem tylko że to będzie tuż przed świętami gdzie będzie mnóstwo roboty z przygotowaniami do świąt i nie spodziewałem się że w pracy też będzie cyrk . Naprawdę czasu na przygotowanie się do akcji miałem mniej niż niewiele i udało mi się zapewnić jeden tandem i " zmusić " do obstawy tandemu najbardziej niezawodną ekipę czyli Joannę i Artura z Madbike .
Na stronie Rowerowego Szczecina Forum podałem informację o akcji i zaprosiłem do udziału , jak również zaproszenie pojawiło się na stronie SzczecinNaRowerach .
Pozostało mi tylko liczyć że oprócz mnie i Aleksandra na tandemie pojawi się kilku rowerzystów do obstawy.
I się pojawili. Najpierw dojechał Paweł. Po niedługim czasie dojechał z Dąbia Marcin. Następnie dojechała Ewa . Gdy dojechali Joanna i Artur byłem już spokojny , było nas już całkiem spora grupka i w takiej obstawie można było spokojnie zabezpieczyć przejazd i wieźć pochodnie, baner z napisem Niewidomi Na Tandemach i oczywiście Światełko .
Teraz już spokojnie czekamy na dotarcie "światełka" na nasze miejsce zbiórki .
Czekamy, czekamy , marzniemy , czekamy , zaczynają się dowcipy że pomyliłem : godzinę , dzień , miesiąc , rok umówionego spotkania i wreszcie gdy już zaczęliśmy dygotać z nerwów i zimna dotarła cała ekipa ze "Światełkiem".
Najpierw dostaliśmy baner z napisem Niewidomi Na Tandemach , pochodnie i w końcu latarnię ze światełkiem i ruszyliśmy w drogę.
I tu pojawił się mały problem . My jechaliśmy , a za nami podążała cała grupa ale pieszo. Nasze tempo nie mogło być zbyt szybkie więc ledwo dawałem radę jechać tandemem tak wolno aby nie zostawiać reszty uczestników za daleko z tyłu. Ale daliśmy radę.
Dojechaliśmy wspólnie pod Szczecińską katedrę i wzięliśmy udział w uroczystościach . Na zakończenie uroczystości dostaliśmy podziękowania od harcerzy i zaproszenia na inne ich akcje , a sami zaprosiliśmy ich na nasze planowane imprezy i ruszyliśmy do domów.
Relacje można obejrzeć tu albo tu ewentualnie tu .
Nie ważne że przejechaliśmy tak mało , ważne że udało się spotkanie w tak miłym gronie , że nawiązaliśmy tak miłe relacje z harcerzami i że spędziliśmy tak miłe chwile z mieszkańcami Szczecina.
A mina Aleksandra na tylnym siodełku ze światełkiem w rękach - bezcenna.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, mieszanka piorunujaca, NiewidomiNaTandemach, śWIĄTECZNIE, Z Rowerowym Szczecinem
Rowerowy Dzień Ojca
-
DST
28.55km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:17
-
VAVG
12.50km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
A tak sobie wymyśliłem że z okazji Dnia Ojca zaproszę tatę na wycieczkę.
Przy okazji pomyślałem ze może jeszcze któryś z ojców chciałby pojechać na krótką i spokojną przejażdżkę rowerową z dziećmi albo ktoś zaprosiłby swojego rodziciela na rower?
Stad pomysł aby wrzucić ta propozycję na forum RS.
(A tak przy okazji to najpewniejszy sposób żebym plan zrealizował bo jak już publicznie się zgłosiłem to nie wypada nie przyjechać.)
W niedzielę rano (chcąc nie chcąc) wstałem , przygotowałem rowery i poszedłem budzić ojca. I tu niespodzianka . Tata się lekko przeziębił w sobotę wieczorem i zrezygnował z wyjazdu.
No to mam szansę na "jednoosobowy wyjazd grupy zorganizowanej".
Nie ma co myśleć , jeden rower z powrotem do garażu , drugi pod siebie i w drogę.
Kierunek Głębokie .
Na Głębokim spotykam Fox-iki - krótka rozmowa , pozdrowienia i dalej w drogę na Jasne Błonia.
Tu już spokojnie odliczam minuty do godz. 10,00 i zastanawiam się dzie dalej sam pojadę.
Niestety plan nie wypalił bo ................. pojawili się uczestnicy wycieczki.
Najpierw pojawił się mój kolega Maciej z Kubusiem Maciej z synem Kubusiem
© siwobrody
Później Jewti i Paweł .Jesteśmy na miejscu zbiórki
© siwobrody
Piotr przyjechał co prawda na zawody badmintona i podjechał do nas przypadkiem ale Jewti z poważną miną powiedział" przyjechałem robić frekwencję".
No to jest już czwórka rowerowych wycieczkowiczów.Zaraz ruszamy
© siwobrody
Jeszcze tylko fotka na okolicę i jedziemy.Widok na Jasne Błonia
© siwobrody
Daleko nie zajechaliśmy bo tuż po ruszeniu trafiamy na imprezę dziecięco-ojcowską.Tatusiowie w akcji
© siwobrodyJewti w fotograf
© siwobrodyZabawy na całego
© siwobrody
Atrakcje nie tylko dla dzieci ale i dla ojców.Jewti u ratowników
© siwobrody
Po obfotografowaniu okolicy i i wizycie w rowerowej kawiarence ( tuż obok) jedziemy dalej i po następnych kilkuset metrach podziwiamy inną imprezę tego dnia .
Międzyosiedlowe wyścigi rowerzystów do lat ośmiu.Między osiedlowy wyścig maluchów
© siwobrodyNa starcie
© siwobrody
Po następnej serii zdjęć w końcu ruszamy trochę dalej.
Pogoda niby w sam raz ale te chmury w oddali trochę grożą deszczem.
Jedziemy w kierunku na Głębokie ale odbijamy na Ul. Arkońską a dalej w górę w kierunku na Chopina i zajeżdżamy do dawnej Akademii Rolniczej aby pokazać Kubusiowi strusie.
Dalszy kierunek to Głębokie. Niestety lekko zaczyna mżyć a Kubusiowi robi się chłodno.
Jesteśmy w okolicy Arkonki.
Decyzja - wracamy z powrotem.
Po dotarciu do Różanki Maciej z Kubusiem ruszają prosto do domu ( zwłaszcza że chmur coraz więcej ) a ja z Jewtim zostajemy na Różance podziwiać róże i posłuchać koncertów.Jewti i róże
© siwobrodyKoncert na Różance
© siwobrodyNaprawdę ciekawy koncert
© siwobrodyRóże pod obstrzałem
© siwobrodyRóżanka w pełni
© siwobrodyI pełno rowerzystów
© siwobrody
Tu roztarliśmy się z Jewtim i każdy podążył w swoim kierunku niepewnie spoglądając w niebo.
Znów delikatnie pokropiło.
Dojechałem do Miodowej i przez Polanę Sportową , Polanę Harcerską , przez las dotarłem do domu.
I tu koniec wycieczki która w połowie się udała a w połowie nie wyszła.
Nie udało się pojeździć z tatą i nie udało się pojeździć ....samemu.
Udało się spędzić czas w miłym towarzystwie i w końcu znaleźć drogę do domu przez las a nie ścieżką rowerową.
Tak jadąc lasem zauważyłem dość duże kałuże .
Okazało się że udało się ominąć ulewę która przeszła nad Głebokim .
Jak to w życiu bywa , nie wszystko się udaje ale ..........................czasami się udaje że wszystko się udało.
A tak na marginesie.
W ramach "wyścigu pokoju" który zmienia się powoli w " ściganie Trendixa w niepokoju" różnica w dystansie między nami wynosi 1061,39.
No cóż , jak w ciągu najbliższego tygodnia nie spadnie śnieg ( Wojtek twierdzi że po śniegu nie jeździ) to szanse na zmniejszenie dystansu raczej są niewielkie.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, śWIĄTECZNIE, żubrówka
Szczeciński , Rowerowy Dzień Kobiet
-
DST
24.74km
-
Czas
01:39
-
VAVG
14.99km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Uff , ostatni zaleeeeeeeeegły wpis.
Tak więc w sobotę 9 marca Joanna zorganizowała ponownie Rowerowy Dzień Kobiet.
Jako stały bywalec firmy w której Ona pracuje czyli Madbike i faktu że regularnie opijam się herbatą którą tam częstują postanowiła wykorzystać mnie do zapewnienia przejazdu przez część trasy .
Nie wiem po co skoro zabezpieczeniem trasy zajęli się panowie ratownicy medyczni z ENEA i robią to doskonale. Ale skoro się opiłem tej herbaty to nie ładnie byłoby odmówić. Więc wsiadłem na rower i wyruszyłem na przeciw rowerzystkom.
Spotkałem całą kawalkadę w Lasku Arkońskim.
Nawet próbowałem zrobić kilka zdjęć ale nie za bardzo wyszły bo mi gałęzie przeszkadzały.
Jechały i jechały i.... końca nie było widać.
Aż w końcu cała kawalkada przejechała i musiałem zacząć je ...... gonić.
Dogoniłem dopiero na Głębokim.
Po krótkiej przerwie panie ruszył dalej w drogę.
Na co dzień nie uganiam się za kobietami ale tym razem musiałem gonić za Nimi i tak ledwo nadążałem.
Całe szczęście że niektóre panie miały dodatkowe obciążenie bo bym nie dał rady.
Skręcamy na Bartoszewo.
Za Bartoszewem jedziemy do Sławoszewa.
Ilość uczestniczek jest naprawdę imponująca.
A na końcu peletonu , obstawa i zabezpieczenie medyczne.
Dojechaliśmy na metę. Sławoszewo gospoda Zjawa. Tu już czekała męska obstawa ale bardziej fotograficzna niż medyczna czyli sam Misiacz we własnej osobie.No nie tylko On bo również Łukasz. Nie ma co się dziwić . Na wieść o tak wielkim zagęszczeniu rowerzystek w jednym miejscu nie jeden chętny chciał to zobaczyć na własne oczy.
A może chodziło im tylko o popatrzenie na rowery?
Nie , no w to nie uwierzę.
Uczestniczki imprezy opanowały lokal , zaczęły składać zamówienia przy barze
, wysłuchiwać prelekcji przygotowanych na ta okazję . I choć nie zbyt pilnie wysłuchiwałem się w prelekcje to zanotowałem że jedna dotyczyła imprez pod tytułem "objazdowy bibliotekarz " ( tak mi się wydawało)
mimo stania w kolejce do pyszności "Zjawy"
Mimo jadła słuchano prelekcji
i to bez względu na wiek.
W między czasie wyszedłem na zewnątrz aby paniom nie przeszkadzać i dokonałem podliczenia ilości pojazdów uczestniczących w imprezie.
Podliczyłem że pod gospodą zaparkowało 48 rowerów. Jako że cztery należały do panów wyszło że przyjechało rowerami 44 pań. Lecz wbrew pozorom to nie znaczyło że pań było tylko 44. Bo dwie przyszłe kobiety ( czyli dziewczynki ) przyjechały z mamami w przyczepkach rowerowych.
A na powitanie pań gospoda przygotowała :
oraz ognisko
A tu specjalna sesja zdjęciowa najmłodszej uczestniczki zjazdu.
która brała udział w ubiegłorocznej edycji tej imprezy ale jeszcze w ..... brzuchu mamy.
Następne prelekcje dotyczyły dbałości o zdrowie kobiet i mammografii( ale jako człek stary i głuchy mogłem coś pokręcić albo coś pominąć bo część czasu spędziłem na zewnątrz , pilnując rowerów i smażąc kiełbaski) .
Po zakończeniu różnych posiłków , wysłuchaniu różnych wykładów , różne panie , różnymi rowerami rozjechały się w różnych kierunkach.
I tylko pozostała mi nadzieja , że kiedyś dożyję czasów gdy ktoś zorganizuje imprezę z okazji Dnia Mężczyzn. I miłe bibliotekarki zaproponują nam "facetom" spotkania na temat nowości wydawniczych , a jakiś lokal przyjmie nas gościnnie ze specjalną ofertą gastronomiczną , ratowniczki medyczne zadbają o nasz bezpieczny przejazd i bezpieczeństwo i nawet wysłuchamy prelekcji na temat zdrowia. Tylko proszę bez dygresji na temat nałogów tytoniowych i alkoholowych . Skoro panie miały na temat mammografii to niech dla nas będzie na temat ... prostaty. Obie strony skorzystają.
Najwyższy czas na równouprawnienie i .......... parytet.
I zupełnie nie rozumiem dla czego skoro rower jest rodzaju męskiego ( podobnie jak łańcuch , pedał . błotnik itd . to .......................................
...............................................................................
...................................kierownica jest rodzaju żeńskiego.
trochę tak bez sensu.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, śWIĄTECZNIE, żubrówka
Czas na sporty zimowe . Dziś skoki .
-
DST
55.26km
-
Teren
5.00km
-
Czas
03:13
-
VAVG
17.18km/h
-
VMAX
33.00km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zima jest więc czas na sporty zimowe .
Jako fan Adama Małysza postanowiłem popróbować skoków.
Rano spacerek z pieskiem i przy okazji sprawdzenie stanu pogody i ddr-ki ( w końcu na skocznię pojadę rowerem ).
Pogoda coraz ładniejsza.
Tak więc po wizji lokalnej wróciłem do domu , odstawiłem psa , zjadłem śniadanie mistrza : dwie bułki i banana ( po wcześniejszym zjedzeniu świątecznego śniadania - w końcu to święta ) i ruszyłem w drogę.
Dość szybko moja opinia na temat ośnieżania dróg rowerowych uległa diametralnej zmianie.
Tuż za Pilchowem.
Jako że nic mnie zniechęci do kontynuacji planów ruszyłem dalej ale już szosą .
Tak jak wielu innych spotkanych po drodze rowerzystów.
Po dojechaniu do Tanowa ruszyłem w kierunku na Dobieszczyn szukając jakiegoś miejsca do oddania skoku.
W końcu jest. Słynna droga pożarowa nr.27 . Wygląda zachęcająco.
Tak prawdę mówiąc nie za bardzo widać świątecznego nastroju - choinki nie przystrojone .
Choć jak widać , ludzie tu bywają.
Droga choć coraz mniej zaśnieżona ale za to coraz bardziej błotnista.
Nie tylko spodnie mam w tym szutrze .
Ale nie o tym miałem pisać.
Tak więc w tej okolicy spełniłem swoje plany.
Jadąc tą częściowo zaśnieżoną a częściowo oblodzoną drogą , mimo braku skoczni oddałem skok.
Najpierw mną zarzuciło , później poczułem że właśnie nadszedł ten czas , przyjąłem pozycję iiiiiiiiiiiiii wyszedłem z progu , tfu, wyszedłem z pedałów.
Prędkość przy wyskoku między 8 a 10 km/godz ( nie za wielka ale szybciej się nie dało). Za boczny wiatr dostałem + 8 pkt.
Lot całkiem przyzwoity ale wiadomo najważniejsze jest lądowanie.
Szło mi dobrze , zrobiłem telemark i już myślałem że dostanę dobre noty za lądowanie gdy się zachwiałem i ............. rękoma się podparłem.
Dupa blada , noty niskie a najniższą wystawiła ta kudłata świnia w brązowym futerku która się rzuciła do ucieczki na widok mojej miny za punkty które od niej dostałem. Odległość 0,5 m noty poniżej oczekiwań ale , a l e , jako jedyny startujący miałem najlepszy wynik. No to święto - znowu Polak najlepszy. Nawet syreny w Zakładach Chemicznych w Policach obwieściły ten sukces . A w rowach otaczających moje miejsce lądowania pojawiło się piwo
W związku z tym że w czasie jazdy nie piję to nie spróbowałem tego napitku z rowów i ruszyłem dumny z siebie dalej.
Mój ślad był jedynym na tej drodze.
Jadąc dalej zajechałem do leśnego baru.
Powiem uczciwie że leśny bar nie różni się niczym od miejskiego .
Zwierzęta zachowują się jak ludzie , też ( tu będzie wyrażenie wulgarne ) srają wokół baru jak popadnie.
Z drugiej strony to świadczy o popularności "knajpy".
I zachowują się jak ludzie , lizawki puste - jak jest coś za darmochę to błyskawicznie znika.
Ale i w lesie nie można się czuć bezkarnym . W pewnym momencie poczułem na sobie wzrok leśnego strażnika . Jakiś drzewiec przyglądał mi się zza pnia.
Wolałem nie ryzykować i śmignąłem ,tak z 12 km/godz , sprintem z lasu.
Tak się rozpędziłem ze strachu że dojechałem do Trzebieży.
I ujrzałem "prawie morze" czyli Zalew Szczeciński.
Spokojnie w otoczeniu tłumów spacerowiczów ( tym razem ludzi) wypiłem herbatkę i przewietrzyłem płuca ( niekoniecznie jodem).
Strzeliłem jeszcze "artystyczną fotkę " mojej dzisiejszej "skoczni" i już miałem zamiar skoczyć do Wisły na zawody gdy rodzina zadzwoniła że mam natychmiast wracać bo szykują obiad.
I to na tyle .
Jak zwykle krótko i zwięźle.
P.S.
Nie byłem jedynym uczestnikiem skoków na drodze pożarowej nr.27.
Drugi uczestnik.
Ale jako że uległ wypadkowi i został zdyskwalifikowany to i tak ja jestem zwycięzcą.
Do końca roku zostało pięć dni i do przejechania jakieś 131 km w wersji min. lub 7131 w wersji max futuro.
Kategoria samotnie, śWIĄTECZNIE, żubrówka
Nie wiem , nie pamiętam.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jestem niewinny , nic nie pamiętam ale było naprawdę wesoło .
A wszystko przez to że nie wziąłem bilobil-u.
Kategoria żubrówka, śWIĄTECZNIE, samotnie, bez roweru
Nowy rezerwat przyrody w Pilchowie czyli dla czego nie skosiłem trawnika.
-
DST
16.19km
-
Czas
01:08
-
VAVG
14.29km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
No tak to bywa w życiu człowieka że nigdy nie wie co go czeka.
Ale od początku.
Od miesiąca próbuje skosić trawnik wokół domu.
Niby prosta sprawa. Wyciągnąć kosiarkę , rozwinąć kabel , podłączyć, i chodzić z tą podłączoną kosiarką aż trawnik będzie skoszony.
Najlepiej zrobić to w weekend bo wtedy jest więcej czasu.
No właśnie niby proste a jednak skomplikowane.
No bo jak przychodzi weekend i pada deszcz to mokrej trawy się nie kosi ale jak jest piękna pogoda to :albo się pływa jachtem , albo jeździ rowerem , albo odwiedza rodzinne strony ( z wizytą w Warszawie u zaprzyjaźnionej osoby z BS) , albo jedzie na Sułomino , albo stawia sprawę na ostrzu noża i mówi sobie - ten tydzień to już nic mnie powstrzyma od koszenia.
No i właśnie to miał być ten tydzień.
Już w piątek miałem zacząć koszenie .
I co ? I zamiast kosić pojechałem na Masę .
Oj spotkała mnie kara . Takiego kapcia w rowerze jeszcze nie miałem.
Ale oczywiście zbagatelizowałem sprawę i do wieczora spędziłem czas w towarzystwie zaprzyjaźnionych miłośników rowerów.
W piątek z koszenia nic nie wyszło .
Ale w sobotę to już byłem na 100% przygotowany że nic mnie od tego zadania nie odwiedzie.
No chyba że poranna ulewa.
Ale to nic , deszcz przestał padać i wystarczy trochę poczekać aż wiaterek osuszy trawę i .............................................................
............................................................................
wystarczyło kilka telefonów a cały plan runął w gruzach.
Po pierwsze nigdy nie odmawia się kobietom ( a zwłaszcza rowerzystkom) a po drugie była szansa na :
promocyjny wyjazd mojego odrestaurowanego drugiego Raleigh-ta i to "powożonego" przez jedną z najbardziej znanych w rowerowym światku " Rowerzystkę" ,
od dawna odraczaną spólną wycieczkę z Małgosią wynikającą z moich obaw co do tego czy podołam,
możliwość spotkania z wieloma fajnymi ludźmi z RS i BS w tym : "Sciurus vulgaris " za co dostałem "joby" - jak tak można się wyrażać o pięknych kobietach ( a winni są ci pseudo zoolodzy którzy używają takich dziwnych łacińskich nazw) , czy też pięknej i młodej przedstawicielki młodszego pokolenia rowerzystek vonZan , czy też przyszłego zwycięzcy konkursu fotograficznego "retro" któremu pozwoliłem wygrać samemu nie biorąc udziału w konkursie ( no cóż jestem niezwykle wyrozumiały - czytaj zarozumiały ) i kilku jeszcze znamienitych osób :znanej rodzinki "Misiaczowej" , "Jaszkowej" i innych osób które jakbym zaczął wymieniać to z relacji zrobiłbym epopeję.
Ale spróbuje wrócić do tematu.
Tak więc zamiast spełnić obietnicę daną samemu sobie , wyprowadziłem z garażu oba najpiękniejsze rowery i zostawiając w pogardzie kosiarkę ruszyłem do MTiK .
Lekko się dziwiłem dla czego (jak zawsze wywoływałem swoją osobą i rowerem zachwycone spojrzenia kobiet ) tym razem więcej było spojrzeń panów .
Po chwili do mnie dotarło .
To ta niezwykła kobieta ( na tym niezwykłym rowerze) i w tym nie zwykłym stroju wywoływała takie zamieszanie.
No to ja już się domyślam co się będzie działo jak dotrzemy na miejsce.
I dotarliśmy.
Najpierw radosne powitanie z innymi rowerzystami i seria zdjęć.
Aż na widok tych wspaniałych rowerzystek i rowerzystów zbiegł się cały tłum fotografów i rozpoczęła się sesja fotograficzna.
Ania lekko zdegustowana spytała się dla czego to nie ją fotografują , w końcu To przecież Ona ma prezencję modelki , a koledzy z uśmiechem na twarzy odpowiedzieli że " nie ten strój , nie ten rower i nie ten ...... wiek".
A tym czasem , wokół mojego pięknego roweru , tfu co ja gadam , wokół pięknego widoku pięknie prezentującej się rowerzystki na tle mojego (pięknego) roweru zebrał się tłum fotoreporterów
i Ania nie wytrzymała i zrobiła konkurencyjną sesję zdjęciową.
No cóż , mało który się dał oprzeć takim widokom.
I po raz pierwszy w historii mogłem spojrzeć z góry na najbardziej znanego fotografa rowerowego w Szczecinie.
No nie , to nie dla tego że jestem lepszym fotografem , dla tego że fotografowałem z "wyższego poziomu".
No dobrze , wracajmy do sesji zdjęciowej.
Nawet współtwórca konkursu fotograficznego uległ magii retro i zdecydował się pozować w towarzystwie uroczej rowerzystki i na tle pięknych rowerów.
Wszystko pięknie ale jednym z powodów mojego przyjazdu była chęć zwiedzenia muzeum.
I tu , na samym wejściu nastąpił pewien zgrzyt.
Kiedy poprosiłem o bilet usłyszałem " normalny , czy ulgowy ? "
Kiedy w ramach żartu zapytałem się " czy wyglądam jak uczeń ? "
Usłyszałem " dla rencisty , czy emeryta?".
No nie , tego nie dzierżyłem - mój zabójczy wzrok wywołał chyba w pani szybką reakcję i w te pędy dostałem bilet normalny.
W pełni usatysfakcjonowany wszedłem do muzeum i tylko jakoś wszystkie osoby z obsługi trzymały się z dala ode mnie.
Spokojnie zacząłem zwiedzanie.
To co widać poniżej to najprawdziwszy rower z dostawionym silnikiem a nie jak to jest współcześnie motorower mający w nazwie " rower".
I to produkowany w Szczecinie.
A teraz poszukałem pojazdów które dla wielu są historią a ja w nich w zamierzchłych czasach jeździłem.
Tylko bez przesady - w nich jeździłem a nie nimi kierowałem.
tym też nie dane mi było jeździć
A ten widok nie jednego zwali z nóg.Muzeum Techniki i Komunikacji - Zajezdnia Sztuki w Szczecinie 33
© siwobrody
To " coś" może niektórzy pamiętają z filmu o " Panu Samochodziku"
A ten eksponat to u większości osób wywołuje szok i zdziwienie .
A teraz u niektórych osób wywołam szok.
Będąc dziecięciem jeździłem tym pojazdem.
Piękno pozostało do dziś .
Wykończenie w drewnie i mosiądzu też.
Motorniczy stał "prowadząc" ten pojazd , w późniejszych czasach dostał krzesełko na trzech nogach aby mógł czasami spocząć.
wszytko było wykonane z drewna i mosiądzu.
po prostu czyste piękno.
Niestety w tej opowieści muszą być i wstawione historie mniej wesołe.
Drzwi w tramwajach były zamykane ręcznie przez pasażerów i czasami z wagonu wypadał.
Hamulce też były słabe i dochodziło do poważnych wypadków gdy przeładowane tramwaje zjeżdżające z górki ( Szczecin jest położony na kilku wzgórzach) wypadały z torów.
Ale co ja będę opowiadał . Toż to jest materiał na oddzielną i całkiem długą historię.
Wróćmy do zwiedzania.
Powoli zbliżamy się do wcześniejszych czasów.
To zdjęcie jest chyba bardziej zrozumiałe dla dzisiejszej młodzieży.
Kabina motorniczego.
I wnętrze przypominające choć trochę współczesny tramwaj.
Choć to też zabytek.
A ten zabytek to prawie współczesność.
Ale wróćmy do historii.
Oj najeździłem się tym " ogórkiem " i w mieście i na trasach.
Tak , tak , moje dzieci . Kiedyś to był flagowy produkt komunikacji miejskiej i dalekobieżnej.
A teraz wracając do eksponatów .
Tak się otwierały drzwi w samochodziku o nazwie smyk.
.
I była to propozycja Szczecińskiej fabryki Polmo produkującej kultowe Junaki.
Opis linka
I co ? Z fabryki już nic nie zostało . Ostatnie resztki zrównano z ziemią .
W nagrodę powstanie następny hipermarket .
I tak Szczecin będzie słynny w całej Polsce jako : "największa w Polsce wieś z tramwajami o największym nasyceniu hipermarketami"
Ale co tam , przecież to nie miała być smutna historia o historycznych dziejach lecz radosna historia o ... pięknie dawnych dziejów.
Wracamy do sesji zdjęciowej.
Tak więc pewna renomowana firma "Studio na tandemie " wraz z "Rowerowym Szczecinem" albo na odwrót , postanowili zorganizować konkurs Opis linka.
I teraz zdam relację z części tej imprezy.
I w tym miejscu , to ja wprowadziłem zmianę i organizatorzy tej imprezy sami wzięli udział w sesji fotograficznej.
I jak zwykle moje wyszło na wierzchu.
Moje zdjęcia są najlepsze.
Modelki z moimi rowerami są najpiękniejsze.
I w ogóle , ja już się nie będę chwalić , bo ........ jestem bardzo skromny.
A co do trawnika to teraz chyba wszyscy poprą moją teorię że łatwiej jest założyć rezerwat przyrody niż skosić trawnik wokół domu.
I na koniec mały konkurs.
Pytanie .
Jakiego egzemplarza z wystawy nie umieściłem w relacji chociaż powinienem?
Główna nagroda to :koszenie mojego trawnika.
czas nadsyłania odpowiedzi : bezterminowy.
Kategoria śWIĄTECZNIE, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka
3 maja , a mnie dalej boli.......................
-
DST
58.80km
-
Teren
10.00km
-
Czas
04:21
-
VAVG
13.52km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatniej wyprawie tyłek cały czas boli.
Zrobiłem dzień przerwy ale nie dzierżyłem .
Można by pomyśleć że to jak w tym powiedzeniu " co się tak wiercisz , tyłek cię swędzi?"
No mnie nie swędził tylko bolał.
Niby klin klinem ......... ale to nie pomaga .
Wyjechałem , wróciłem i ............. dalej boli.
A wyjechałem z rana namawiając ojca na wspólne kręcenie.
Pojechaliśmy na D-27 bo tego miejsca tata nie znał.
Pilchowo , Tanowo i d-27 .
Jedno muszę przyznać "facet ma parę". Na początku ledwo Go doganiałem śmigał 30 km/godz. Ale w końcu zlitował się nade mną i zwolnił.3 maja na rowerze i tu i tam - 1
© siwobrody
Moje oba podstawowe rowery na wspólnej wycieczce.3 maja na rowerze i tu i tam - 2
© siwobrody
I droga pożarowa 27.3 maja na rowerze i tu i tam - 3
© siwobrody
Widoki piękne.3 maja na rowerze i tu i tam - 4
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 6
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 7
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 10
© siwobrody
Ja pokazywałem ciekawostki które już widziałem ale tata znalazł coś nowego.
Pokazał że w środku lasu rosną jabłonie.
I teraz pytanie : czy są to resztki po jakiejś siedzibie cy też dziczki wyrosłe np. z porzuconego jabłka?3 maja na rowerze i tu i tam - 11
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 12
© siwobrody
Ja podziwiałem widok mojego " anglika " na tle lasu ( na którym jechał tata)3 maja na rowerze i tu i tam - 13
© siwobrody
a tata poszedł sprawdzić co to za jabłoń i skąd się wzięła.3 maja na rowerze i tu i tam - 14
© siwobrody
Jedno jest pewne komary dzisiaj potrafiły wykończyć każdego.
Tu tata pozuje że niby jest zmęczony 3 maja na rowerze i tu i tam - 15
© siwobrody
ale wracając znowu się rozpędził.
Trasa zaliczona . 29,66 km. prędkość max. 29,6 czas na siodełku ( ała) 1godz. 59 min.
Teraz czas na obiadek ( był pyszny) i relaks.
I w trakcie relaksu wyrwał mnie z błogiego nastroju telefon.
Kolega proponuje małą rundkę po mieście .
No cóż , może następne kilka kilometrów przezwycięży ten ból.
Jadę .
Kolega jedzie ze swoim najmłodszym synem a ja z ...... bólem.
Spotkaliśmy się między placem Grunwaldzkim a Urzędem Miasta.3 maja na rowerze i tu i tam - 16
© siwobrody
Jego syn Kubuś to faktycznie rasowy rowerzysta .3 maja na rowerze i tu i tam - 17
© siwobrody
I dziarsko kierował...... tatą.3 maja na rowerze i tu i tam - 18
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 19
© siwobrody
Zgodnie z wytycznymi Kubusia pojechaliśmy dalej.3 maja na rowerze i tu i tam - 20
© siwobrody
Gdy dojechaliśmy do Teatru Letniego Kubuś zarządził przerwę na " małe co nie co ".3 maja na rowerze i tu i tam - 21
© siwobrody
Misiacz , ja nic nie chce sugerować ale ten facet to niezła partia dla Krysiorka.3 maja na rowerze i tu i tam - 22
© siwobrody
Dojechaliśmy do Różanki i została zarządzona przerwa na spacerek i rozprostowanie kości. ( tylko że ja miałem problemy raczej z miękkimi częściami ciała).3 maja na rowerze i tu i tam - 23
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 24
© siwobrody
Gdy jedni szykowali się do spaceru inni marzyli o środkach przeciwbólowych na miękkie części ciała.3 maja na rowerze i tu i tam - 25
© siwobrody
I tak jedni poszli na spacer a inni .................... cierpieli w bólu.3 maja na rowerze i tu i tam - 26
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 27
© siwobrody3 maja na rowerze i tu i tam - 28
© siwobrody
Z tego miejsca wróciliśmy do centrum i się pożegnaliśmy.
Tak po cichaczu dałem Kubusiowi zaproszenie na Święto Cykliczne ( co widać na jednym ze zdjęć) i mam nadzieję że zaprosi na nie , nie tylko rodziców ale i innych znajomych.
Tych zaproszeń to po drodze jeszcze kilka rozdałem i mam nadzieję że w tym roku w Szczecinie pobijemy rekord uczestników święta Cyklicznego.
Zanim wróciłem do domu leczyć obolałe części ciała to jeszcze zaliczyłem kilka spotkań i ...... rozdałem kilka ulotek.
A teraz siedzę przed komputerem , leczę "rany" środkami znieczulającymi , i opisuje dzisiejszy ( właściwie patrząc na zegar to wczorajszy )dzień.
I mogę dodać tylko jedno .
Dalej boli .
Kategoria śWIĄTECZNIE, żubrówka
1 maja , a mnie boli ..............
-
DST
138.53km
-
Teren
20.00km
-
Czas
07:09
-
VAVG
19.37km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mimo wielkiej konkurencji w wypadach na ten dzień odważyłem się zaproponować wycieczkę do Maszewa.
Opis linka
I do tego odbyłem kilka rozmów telefonicznych i wiedziałem już że nie pojadę sam.
Tak więc przygotowałem się z rana do wyjazdu Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie-Pilchowo .1
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 2
© siwobrody
i ruszyłem w trasę.
Na placu Lotników czekali już Basia , oclahomapl ( który przyjechał rowerem ze Stargardu), Ernir .
I tak w czwórkę ruszyliśmy w drogę.
Gdy zjechaliśmy z Trasy Zamkowej minął nas rowerzysta który zawrócił na Nasz widok dogonił nas i zapytał się " Jedziecie do Maszewa?"
Gdy odpowiedziałem że tak było Nas już pięcioro.
Kolega Marek powiedział że rano przeczytał na forum informację i nie wgłębiając się w jej treść postanowił pojechać z nami do Maszewa.
Wyjechaliśmy z Dąbia i ruszyliśmy na Pucice.
W tym momencie zarządziłem przerwę.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 3
© siwobrody
W tym miejscu Ernir stwierdził , że owszem jedzie z nami do Maszewa , ale swoją trasą a nowo zapoznany kolega Marek dowiedział się że nie jesteśmy grupą koksów i nie wrócimy z wycieczki w ciągu 3 godz. a nawet 5. Mimo wszystko postanowił pojechać z nami dalej ( to tak jest jak nie czyta wątku się od początku ).
Jako przewodnik znający te trasy pierwszy ruszył oclahomapl , za nim ja i za mną Basia. Marek śmigał to do przodu to zostawał na chwilkę z tyłu.
I się zaczęło.
Tempo spacerowe wg tej trójki to 25 km/godz w porywach do 30 km/godz.
Jako " organizator wycieczki " nie miałem nic do gadania.
Słyszałem tylko : tempo,tempo . Pilnuj się koła przewodnika to będzie mniejszy opór powietrza. I przebój sezonu : jak się zmęczysz to zwolnimy do 23 km/godz.
O zdjęciach właściwie można było zapomnieć. O rekreacji też.
Minęliśmy Kliniska , przeskoczyliśmy trójkę i wjechaliśmy w las.
Nasz przewodnik ma świetne rozeznanie w okolicznych lasach i trasach.
Naprawdę ciekawy kawałek trasy.
W końcu nie wytrzymałem i zażądałem przerwy .
Co prawda to szybko się ze mną zgodzili ale ta obiecana przerwa i tak był po zrobieniu następnych 5 km.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 5
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 6
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 7
© siwobrody
Następnej przerwy zażądałem gdy przejeżdżaliśmy nad Iną.
W końcu nie po to targałem aparat żeby z niego nie skorzystać.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 8
© siwobrody
Znudzone i niewyżyte koksy nad Iną.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 9
© siwobrody
Kolega oclahomapl postanowił nam udowodnić że nie ma takich dróg po których się nie da przejechać roweremPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 10
© siwobrody
Wolałem spróbować tej atrakcji na nogach i ledwo się udało.
A Baśka w duchu sobie pomyślała " co wy wiecie o skrótach i atrakcjach? , spróbowalibyście skrótów mistrza Sierżanta Montera.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 11
© siwobrody
Ruszyliśmy dalej.
Koksy wyskoczyły do przodu a ja próbowałem nie stracić ich z oczu.
Tyle pięknych widoków i nawet chwili przystanku.
W końcu z daleka pojawił się widok na Maszewo.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 12
© siwobrody
Pierwszy raz dojeżdżałem od tej strony.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 14
© siwobrody
I jesteśmy u celu - Maszewo.
Tu powitał nas Wojtek Trendix z synem którzy przyjechali ze Stargardu.
A teraz zgodnie z planem : ja do pracy a wycieczka do zwiedzania miasteczka.
Fotorelacja Trendixa ze zwiedzania Maszewa:
Opis linka
Mieliśmy się spotkać po 1 godz. czasu .
W czasie gdy byłem zajęty u klienta dojechał Ernir który jechał przez Wielgowo oraz dojechała Małgosia - Kiwi ze Stargardu.
Tak więc ilość osób wzrosła do 8.
Po zakończeniu pracy powróciłem do towarzystwa i spędziliśmy miło czas przy posiłku i rozmowach.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 16
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 17
© siwobrody
Jak pojedliśmy, ugasimy pragnienie ruszyliśmy do Stargardu.
Teraz to już było trochę wolniej i mimo braku przerw udało się pstryknąć kilka fotek.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 19
© siwobrody
O przepraszam , przerwa też była.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 20
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 21
© siwobrody
I znowu gonienie peletonu.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 22
© siwobrody
W oddali widać Stargard.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 23
© siwobrody
W Stargardzie pożegnaliśmy się z Kiwi , oclahomapl , synem Trendixa i ruszyliśmy nad Miedwie.
Tuż przy samym Miedwiu zniknął nam z oczu Ernir.
I tak w czwórkę wylądowaliśmy na plaży.
Troszkę posiedzieliśmy , pogadaliśmy i wysączyliśmy chłodzone napoje.Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 24
© siwobrodyPilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 25
© siwobrody
Wszystko co dobre szybko się kończy ( Marek po raz kolejny dzwonił do domu kolejny raz zmieniając planowaną godzinę powrotu ).
Pożegnaliśmy się z Wojtkiem i ruszyliśmy do domu.
Teraz przewodnikiem był Marek.
Przez las następnie Wielgowo i do Dąbia.
W Dąbiu pożegnaliśmy się z Markiem i już we dwójkę do centrum.
W centrum Basia w swoja stronę a ja do Pilchowa.
Czas na podsumowanie wycieczki.
Pierwszy maja to:
Pierwszy 1000 km w tym roku
Pierwszy raz w życiu rowerem dotarłem do Maszewa i Stargardu,
Pierwszy raz w historii pracy byłem w trasie rowerem,
Pierwszy raz w życiu zrobiłem taki dystans,Pilchowo-Maszewo-Stargard-Miedwie- Pilchowo . 26
© siwobrody
i tylko dla czego tak boli ................ tyłek?
Kategoria śWIĄTECZNIE, praca
40 lat minęło jak jeden dzień - czyli impreza u Misiacza. Wersja klasyczna.
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu mam chwilę czasu tak więc jako że tylko chwilę to opiszę choć w skrócie jak to wczoraj było.
Jak już wszyscy wiedzą była to impreza grillowo - urodzinowo- rowerowa.
Jako że na taką imprezę nie można pójść bez konkretnego prezentu to wyjechałem samochodem na drugą stronę Szczecina do upatrzonego wcześniej sklepu po konkretny zaplanowany prezent. Miało to trwać max. godzinę trwało ponad 2,5 godziny.
Gdy wjechałem na Trasę Zamkową utknąłem w gigantycznym korku ufundowanym mieszkańcom przez papraków budujących kładkę nad jezdnią w rejonie Basenu Górniczego. Trasę od Zamku Książąt Pomorskich do Basenu pokonałem w ponad 1,5 godz.
Po dokonaniu zakupów już bez większych problemów wróciłem do domu i po przygotowaniu roweru i siebie ruszyłem w drogę.
Po drodze spotkałem się z Anią Von Zan i z Arkonki wspólnie ruszyliśmy na działkę do Misiacza.
Byliśmy już nieźle spóźnieni ( oczywiście z mojego powodu) i staraliśmy się w miarę szybko dojechać. Niestety ja nie potrafię zrobić niczego prosto , zawsze mam jakieś atrakcje po drodze. I tym razem tez tak było.
Na rondzie przejeżdżając po przejeździe dla rowerów połączanym z przejściem dla pieszych zostałem potracony przez młodego kierowcę płci żeńskiej.
Mi nic się nie stało ale mój "anglik" nieźle ucierpiał. Przednie koło dostało się pod samochód i "trochę" się wygięło. No z dalszej jazdy raczej nic nie będzie. Ustalenia dotyczące zdarzenia , spisanie danych i , takie tam , zajęły następne 45 minut. W końcu ruszyliśmy , tym razem już pieszo , prowadząc rowery do Misiacza. Całe szczęście że Ania była ze mną , miałem świadka całego zajścia .
Na początku żeby rower można było prowadzić musiałem trochę co nieco podgiąć ale w trakcie prowadzenia roweru koło ....... powoli zaczęło się odkształcać do pierwotnego kształtu i po przejściu kilkuset metrów zaryzykowałem próbę jazdy na rowerze. Ludzie te stare solidne materiały i wykonanie to istne cudo...... zacząłem jechać. Dopiero wtedy wyszło że oprócz przedniego koła zdeformowaniu uległ też lewy pedał . Ale dało się jechać.
Wreszcie dojechaliśmy.
Towarzystwo już się świetnie bawiło a i my po dostaniu porcji jedzenia i picia też wzięliśmy udział w tej zabawie.
Ludzi było multum.Misiaczowy grill nie tylko dla rowerzystów. Początek
© siwobrody
Rowerów też.Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzyztów - ale bez rowerów się nie dało
© siwobrody
Wszelkie marki typy i modele.Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzyztów - choć rowerów pełno
© siwobrody
Impreza powoli się rozkręca.Misiaczowy grill - nie tylko dla rowerzystów - c.d.
© siwobrody
A teraz lista gości .Misiaczowy grill - plejada gości
© siwobrody
Bardziej znanych i mniej znanych , bardziej lubianych i ....Misiaczowy grill - plejada gości 2
© siwobrody
Tych ze strony Misiaczowej rodziny , z ich pracy , z rowerowych imprez,Misiaczowy grill - plejada gości 3
© siwobrodyMisiaczowy grill - plejada gości 4
© siwobrody
O , na przykład słynny "Monter" opowiadający o skrótach przez bagna i o tym jak wielkie paszcze miały krokodyle spotkane po drodze na bagnach : Misiaczowy grill - plejada gości 5
© siwobrody
Albo wszystkim znana Rowerzystka robiąca zdjęcia z ukrycia , czy też znany wszem i wobec Rudzielec szukający sponsorów koszulek RS .........bez logo RS-uMisiaczowy grill - plejada gości 6
© siwobrody
O chyba jednych znalazł. Czy to nie przedstawiciele MAD BIKE ?Misiaczowy grill - plejada gości 7
© siwobrody
Wśród gości nie brakuje znanego pod nickiem Bronik osobnika specjalizującego się w brojeniu. No cóż w ramach brojenia zdemolował pewnemu rowerzyście osłonę łańcucha w jego rowerze , próbował na imprezie u Misiacza grać w warcaby butelkami od piwa , Misiaczowy grill - plejada gości 8
© siwobrody
a nawet poszedł na sąsiednią działkę pomóc pewnej pani powiesić szafkę , czy coś w tym stylu. Ale to już inna historia.
A wracając do imprezy .
Gospodyni domu( a właściwie ogródka ) informuje gości jak bezpiecznie wrócić do domu. Podaje namiary na fotoradary, przejścia graniczne i gdzie mogą spotkać punkty kontrolne pomiaru trzeźwości. Dla niepewnych czy mogą wrócić bezpiecznie proponowano : kawę , herbatę i gorące posiłki przed wyjazdem. Bezpieczeństwo przede wszystkim.Misiaczowy grill - plejada gości 9
© siwobrody
Niektóre osoby testowały uśmiech , tak na wszelki wypadek, gdyby doszło do kontroli.Misiaczowy grill - plejada gości 10
© siwobrody
A inne wiedząc że jeszcze trochę zostaną .... rozpaliły ognisko.Misiaczowy grill - plejada gości 11
© siwobrody
Rozmowy toczyły się wartko.Misiaczowy grill - plejada gości 12
© siwobrody
Jedni goście wychodzili a inni dochodzili ( a właściwie dojeżdżali).Misiaczowy grill - plejada gości 13
© siwobrody
Grill chodził na okrągło i nikt nie mógł narzekać na głód.Misiaczowy grill -
© siwobrody
Niektóre osoby zmieniały się nie do poznania.
Np. z wiewiórek robiły się .... renifery,Misiaczowy grill - zabawa w pełni
© siwobrody
Albo spokojni stateczni osobnicy zakłócali porządek publiczny śpiewając sto lat w wersji rapującej. Misiaczowy grill - zabawa w pełni .
© siwobrody
Część gości po odśpiewaniu pieśni postanowiła wrócić do domu a Basia Msiaczowa sprawdzała czy nikt nie pomylił roweru z którym postanowił wracać. Misiaczowy grill - zabawa w pełni choć niektórzy już wychodzą
© siwobrody
Jedni goście pilnowali ogniska ...Misiaczowy grill - ognisko
© siwobrody
A inni prowadzili dysputy...Misiaczowy grill - robi się chłodniej
© siwobrody
A i tak gdy się zrobiło chłodniej i ciemniej wszyscy spotkali się wokół ogniska.Misiaczowy grill - robi się ciemniej
© siwobrody
Jako rasowy reporter i "paparacci" podążyłem chyłkiem za gospodarzem imprezy który poszedł do altanki , stanął przed lustrem i zadał sobie pytanie - "i po co ci to było?" Misiaczowy grill - gospodarz we własnej osobie
© siwobrody
A następnie ruszył w głąb działki szacując straty jakich dokonali goście tratujący zasiewy , niszczący sadzonki i kwiaty oraz osuszający skrzynki z .................................... piwem. Misiaczowy grill - zabawa w pełni mimo nocy
© siwobrody
Goście uparcie siedzieli dalej i nie zamierzali opuścić tak miłego miejsca.Misiaczowy grill - zabawa przy ognisku
© siwobrodyMisiaczowy grill - zabawa przy ognisku 2
© siwobrody
I tak przez to ognisko impreza ciągnęła się dalej. Misiaczowy grill - zabawa przy ognisku 3
© siwobrody
Zlitowałem się nad gospodarzami i dałem hasło do powrotu do domu.
Co prawda to rower nie był do końca sprawny , ja nie do końca byłem sprawny ale czas już był najwyższy aby wracać do domu.
Wiec ...... ruszyłem w drogę.
Kolega Monter przez kawałek trasy kontrolował czy dam radę ( oczywiście chodziło o stan mojego pojazdu) a dalej już samodzielnie odbyłem podróż pod tytułem " Szczecin nocą".
Naprawdę niezapomniane wrażenia.
I to ny było na tyle.
Przepraszam że wpis trwał tydzień ale były powody które uniemożliwiły mi wpis na bieżąco.
Mogę tylko dodać że rower jest już po naprawie i ze strony " sprawców " wypadku poczynione były starania mające na celu usuniecie szkód jakie zostały uczynione.
A Misiacz ( chyba nie do końca świadom tego co mówi) zapowiedział powtórkę z imprezy w najbliższym czasie.
Kategoria bez roweru, czerwone wino, śWIĄTECZNIE