żubrówka
Dystans całkowity: | 2338.66 km (w terenie 151.00 km; 6.46%) |
Czas w ruchu: | 133:27 |
Średnia prędkość: | 15.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.36 km/h |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 48.72 km i 3h 10m |
Więcej statystyk |
Zaległości - „Przez Polskę dla Polskich Hospicjów”
-
DST
52.49km
-
Czas
02:45
-
VAVG
19.09km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piękna idea http://www.fundacjababcialiny.org.pl/rajd-rowerowy-2014.html, niezwykli ludzie więc jak tu nie pojechać.
Kilka telefonów i ekipa zmontowana. Z ramienia Szczecin Na Rowerach zaproszenie przyjął mój rowerowy przyjaciel ze ....... Stargardu Szczecińskiego Trendix a , z akcji NNT Maciek z Polic.
Oczywiście to tylko te osoby które ja namawiałem do wzięcia udziału w rajdzie , bo oprócz nich pojawiło się bardzo wiele osób z SnR i zaprzyjaźnionych rowerzystów.
A tak mówiąc wprost , to osóbką która nas wszystkich oczarowała była Ewa Nowak też o Ewie zwana prze zemnie Jemiołą ( po wyprawie na Berliński sternfahrt )
O całej wycieczce można poczytać u Trendixa relacja Wojtka a ja tylko dodam od siebie że wycieczka dla mnie zaczęła się niezbyt wesoło . Jako że mój tandem był nie w pełni sprawny dostałem zgodę na pożyczenie na wycieczkę tandemu Aleksandra ( tandem garażuje u mnie) . Dzień wcześniej przygotowałem pojazd do drogi : wypolerowałem , napompowałem koła , spakowałem sakwy , dodałem oświetlenie ( pogoda zapowiadała się deszczowo ).
Gdy rano zszedłem do garażu okazało się że w przednim kole jest kapeć i to taki że opona zlazła z obręczy.
Niewiele myśląc zrezygnowałem z reanimacji kola i postanowiłem pojechać swoim zdezelowanym mułem ( i całe szczęście , co pokaże następna relacja z tandemowych wyjazdów ).
Lekko spóźniony dojechałem na Głębokie gdzie czekał już Maciek i Wojtek i ruszyliśmy w trasę.
I jeszcze kilka zdjęć .
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - start © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - część ekipy Szczecin Na Rowerach i NNT © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - losowanie nagród zorganizowane przez MadBike © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - koszulka jednego z przybyłych rowerzystów © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - przemówienie Ewy © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - przerwa na trasie do Polic © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - wspólna fotka na trasie Szczecin Police © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - jesteśmy przed hospicjum w Policach © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - Maciek w siedzibie Polickiego hospicjum © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - dary od Fundacji Babci Aliny zebrane przez uczestników rajdu dla hospicjum w Policach © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - tegoroczna koszulka uczestników rajdu © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - Tanowo , tu powstanie stacjonarne hospicjum © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - w tym zdewastowanym budynku ma powstać hospicjum stacjonarne © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - zwiedzanie przez uczestników rajdu budynku przyszłego hospicjum © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - wspólne zdjecie uczestników i osób towarzyszących w rajdzie © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - uczestnicy rajdu pojechali dalej w trasę a my odpoczywamy © siwobrody
Przez Polskę dla Polskich Hospicjów - a to toast za uczestników rajdu i szczęśliwy dojazd do celu © siwobrody
Kategoria NiewidomiNaTandemach, Szczecin na rowerach, żubrówka
Sternfahrt 2014 - Miałem nie jechać ale Wojtek mnie namówił.
-
DST
132.47km
-
Czas
07:43
-
VAVG
17.17km/h
-
VMAX
38.82km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sternfahrt jak już ktoś kiedyś napisał , "choć raz w życiu trzeba zobaczyć".
Ja już raz byłem i niekonieczne planowałem zobaczyć jeszcze raz.
Ale : po pierwsze nie mogłem Wojtka wypuścić na tak daleką trasę bo by mi za bardzo odskoczył w naszym wyścigu, po drugie swoją obecność zapowiedział Benasek którego już nie widziałem lata świetlne , po trzecie mała jechać z nami niezwykła osoba czyli Ewa ( zwana później "Jemiołą") , po czwarte zapowiedziało się tyle ciekawych osób na tej imprezie że nie mogłem jej sobie odpuścić.
Do Eberswalde pojechaliśmy samochodem . Wojtek obok siebie posadził Jarka ( nie znosi mego marudzenia w czasie jazdy samochodem) a z tyłu miałem siedzieć ja z Ewą.
I bardzo dobrze , takie sympatyczne towarzystwo mi pasuje.
Tylko dla czego między mną a Ewą wstawił swój rower tak , żebyśmy nie mogli , nie tylko się przytulić ale nawet zobaczyć? Może bał się o bezpieczeństwo Ewy? A może na odwrót?
Nieważne , jedziemy.
Po dotarciu do Eberswalde wypakujemy rowery i szykujemy się do jazdy.
Sternfahrt 2014 dworzec w Eberswalde © siwobrody
Obok nas parkuje samochód ze znajomymi Jarka z Krzyśkiem i Przemkiem . I w takim składzie przejedziemy całą wycieczkę w świetnych humorach , wzajemnie się pilnując i pomagając w drodze.
Jeszcze tylko kawa i ruszamy w drogę.( więcej nie będę pił kawy na takich imprezach bo ciśnienie mi tak podskoczyło w czasie jazdy że co jakiś czas musiałem znikać w zacienionych krzakach. Chodzi oczywiście o ciśnienie w pęcherzu)
Sternfahrt 2014 dworzec w Eberswalde -coraz wiecej rowerów © siwobrody
Sternfahrt 2014 ruszamy na Berlin © siwobrody
A tu widać skąd się wziął przydomek Ewy .
Sternfahrt 2014 - nasza "maskotka" jedyna pani w naszej grupce nazwana od napisu na koszulce " Jemiołą" © siwobrody
Dalej już nie będę komentował . Wystarczą podpisy pod zdjęciami.
Sternfahrt 2014 pierwszy przystanek po drodze. Jemioła z flagą Szczecina © siwobrody
Sternfahrt 2014 nasi fotoreporterzy w akcji © siwobrody
Sternfahrt 2014 i wreszcie spotkanie z Benaskiem w Bernau © siwobrody
Sternfahrt 2014 dworzec w Bernau © siwobrody
Sternfahrt 2014 - dalej na Berlin i przerwa gdzieś na stacji paliw © siwobrody
Sternfahrt 2014 kawalkadę rowerzystów stojących na stacji paliw mija kawalkada ... starych zabytkowych aut © siwobrody
Sternfahrt 2014 kawalkadę rowerzystów stojących na stacji paliw mija kawalkada ... starych zabytkowych aut. 2 © siwobrody
Sternfahrt 2014 kawalkadę rowerzystów stojących na stacji paliw mija kawalkada ... starych zabytkowych aut. 3 © siwobrody
Sternfahrt 2014 dalej w drogę do Berlina © siwobrody
Sternfahrt 2014 - coraz bliżej do miasta © siwobrody
Sternfahrt 2014 i jesteśmy w Berlinie © siwobrody
Sternfahrt 2014 - rowerowy motocykl © siwobrody
Sternfahrt 2014 jeden z uczestników przejazdu przez Berlin © siwobrody
Sternfahrt 2014 dołączają następne ekipy © siwobrody
Sternfahrt 2014 co jakiś czas postój w oczekiwaniu na inne grupy © siwobrody
Sternfahrt 2014 nasza ekipa w Berlinie © siwobrody
Sternfahrt 2014 uczestnicy duzi i mali © siwobrody
Sternfahrt 2014 coraz więcej ludzi i rowerów © siwobrody
Sternfahrt 2014 również piękne zabytkowe rowery © siwobrody
Sternfahrt 2014 następna przerwa w jeździe © siwobrody
Sternfahrt 2014 i dalej do celu © siwobrody
Dojazd do Berlina niczym szczególnym się nie wyróżniał ale sam przejazd po Berlinie był bardzo sympatyczny .
Wielu niemieckich rowerzystów na widok naszych strojów i flag na rowerach podnosili do góry rękę z wyciągniętym kciukiem do góry albo pozdrawiali słowami "dżendobry" . Kilku próbowało z nami porozmawiać ale oprócz Benaska nikt nie znał niemieckiego więc konwersacje były dość prymitywne. Tam gdzie w pobliżu nas był Krzysiek ( Benasek) , który zresztą generalnie co chwilę się gubił , tam były dłuższe rozmowy. Większość jego rozmówców z podziwem wyrażało się o tych którzy dojechali do Berlina rowerami ale na wieść że ci którzy dojechali z Eberswalde zrobią w tym dniu ponad 130 km też im gratulowali wytrwałości.
Jedziemy i jedziemy , czasami stoimy , czas płynie , a w pewnym momencie większość ekipy stwierdza " czas poszukać toalety.
Sternfahrt 2014 już kilka godzin w drodze , zaczynamy rozglądać się za toaletą © siwobrody
Cała grupa zatrzymuje się żeby później nie szukać się w tłumie i stajemy w kolejce do toalety.
Jak to wyglądało w przybliżeniu niech zobrazuje filmik kliknij
Jedyna różnica to stroje na filmie góralskie a nasze rowerowe.
Każdy przed wejściem do toalety przekazywał następnemu w kolejce klucz do przybytku.
Sternfahrt 2014 w kolejce do toalety .Każdy wchodzący przekazuje klucz do toalety następnemu w kolejce © siwobrody
Po obniżeniu ciśnienia ruszyliśmy dalej.
Sternfahrt 2014 coraz dłuższe postoje i zamiast jazdy jest już tylko prowadzenie rowerów © siwobrody
Sternfahrt 2014 kolejka do wjazdu do tunelu © siwobrody
Sternfahrt 2014 i wjazd do tunelu - najwiekszej atrakcji tej imprezy © siwobrody
Sternfahrt 2014 - jazda w tunelu - to jest coś dla czego warto przyjechać na Sternfahrt © siwobrody
Sternfahrt 2014 wyjazd z tunelu na autostradę © siwobrody
Sternfahrt 2014 i jazda rowerem po autostradzie w centrum Berlina © siwobrody
Sternfahrt 2014 jeszcze kawałek i © siwobrody
Sternfahrt 2014 .... i widać cel w oddali © siwobrody
Sternfahrt 2014 dojeżdżamy do celu © siwobrody
Jesteśmy u celu . Teraz tylko spotkanie z pozostałymi uczestnikami szczecińskiej ekipy.
Sternfahrt 2014 - na mecie "nasz " przedstawiciel służb specjalnych © siwobrody
Sternfahrt 2014 po dotarciu do celu spotykamy wielu znajomych © siwobrody
i nie tylko
Sternfahrt 2014 tandemowa przyczepka dla dzieci oczywiście ciągnięta przez ... tandem © siwobrody
Sternfahrt 2014 wspólna fotka naszej małej ekipy na mecie © siwobrody
Sternfahrt 2014 a teraz pod Bramę Brandenburską © siwobrody
Sternfahrt 2014 i następne pamiątkowe zdjęcie © siwobrody
Sternfahrt 2014 W Berlinie pod .............. jemiołą © siwobrody
Sternfahrt 2014 czas wracać © siwobrody
Sternfahrt 2014 wracamy z ekipą wesołych Niemców z dyskoteką na rowerze © siwobrody
Sternfahrt 2014 w rytmach techno , dziarsko kierujemy się do granic miasta © siwobrody
Sternfahrt 2014 wracamy w kierunku domu prowadzeni przez poznanego po drodze Niemca który zaproponował Nam przewodnictwo © siwobrody
Sternfahrt 2014 powrót jesteśmy już na obrzeżach Berlina © siwobrody
Sternfahrt 2014 i pod domem naszego niemieckiego przewodnika który zaproponował nam ... możliwość skorzystania z łazienki i toalety © siwobrody
Sternfahrt 2014 wyjechaliśmy z Berlina - kierunek Bernau © siwobrody
Sternfahrt 2014 Benasek z Patrykiem. Patryk to taki koks co to zaliczył Berlin i jeszcze mu było mało więc postanowił pojeździć jeszcze trochę żeby dobić do 400 km © siwobrody
Sternfahrt 2014 przerwa w drodze do Bernau © siwobrody
Sternfahrt 2014 w drodze do Bernau © siwobrody
Sternfahrt 2014 w drodze do Bernau 2 © siwobrody
Sternfahrt 2014 w drodze do Bernau 3 © siwobrody
Sternfahrt 2014 dojechaliśmy do Bernau . tu żegnamy Benaska który wraca do domu samochodem © siwobrody
Sternfahrt 2014 wyjazd z Bernau i kierunek Eberswalde © siwobrody
Sternfahrt 2014 dalej w drodze , następna przerwa © siwobrody
Sternfahrt 2014 w drodze powrotnej widziane z boku © siwobrody
Sternfahrt 2014 Powrót - przerwa przed przejazdem kolejowym © siwobrody
Właściwie to już byłem zmęczony i chciałem zaproponować przerwę ( ale wstyd mi było )więc ten przejazd był mi jak najbardziej na rękę.
Liczyłem na jakiś długi i powolny pociąg towarowy.
Sternfahrt 2014 W drodze - w oczekiwaniu na przejazd expresu © siwobrody
Sternfahrt 2014 Powrót. Ostatnia przerwa przed dojazdem do Eberswalde © siwobrody
Sternfahrt 2014 . Eberswalde za chwilę dojedziemy do samochodów i obolali ale szczęśliwi rozpoczniemy powrót do Szczecina © siwobrody
I toby było na tyle. Była piękna pogoda , wspaniałe towarzystwo i mój tegoroczny rekord przejazdu. Trendixa niestety też .
Żółta koszulka nadal należy do Niego.
A jeszcze jedno.
Kiedy nasza ekipa wracała już do Eberswalde były odcinki z linią ciągłą i zakrętami. Niemieccy kierowcy karnie jechali za nami nie próbując nas wyprzedzić bez zachowania bezpieczeństwa. utworzyła się w pewnej chwili spora kolumna aut za nami. Na hasło ostatniego rowerzysty z naszej ekipy " sznur aut za nami" zjechaliśmy na pobocze i przepuściliśmy samochody. Nas to wiele nie kosztowało a pozdrowienia kierowców sprawiły nam satysfakcję.
Jeszcze fajniej było gdy już pod koniec trasy , zmęczeni , pod górkę , jechaliśmy ledwo 10-12 km/godz. i poszło hasło z tyłu " tir się za nami wlecze" , na widok naszego manewru przepuszczenia tira , widok miny kierowcy i jego pozdrowienia dla nas " bezcenne" .
Ufffff . Nareszcie nadrobiłem zaległość sprzed półtora tygodnia.
Kategoria żubrówka, Daleko z SRS, Berlin
Ekstremalne przeżycia czyli rower jest jednak niebezpiecznym sportem .
-
DST
87.58km
-
Teren
15.00km
-
Czas
04:58
-
VAVG
17.63km/h
-
VMAX
34.84km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Propozycji na dziś było kilka.
Koksy postanowiły zwiedzać obce landy i podziwiać Dolinę Odry ( Trendix zresztą też) .
Spokojniejsze koksy planowały okolice Goleniowa i coś tam jeszcze.
Inne koncepcje też były lecz najpoważniej zastanawiałem się nad wycieczką z koksami.
Tak więc z rana wstałem , coś zjadłem , wyprowadziłem psa na spacer ( dobry test na sprawdzenie warunków atmosferycznych) . nakarmiłem go i zacząłem przygotowania.
Najpierw rower. Nie minęło pół godzinki i rower gotowy. Teraz jedzenie i picie na drogę . Następne kilkanaście minut.
Jest dziewiąta więc na spotkanie nad jeziorkiem Słonecznym nie zdążę. Ale co mi tam , mogę jeszcze dojechać na 11,00 do Gryfina samochodem z rowerem..
Mam czas. Trzeba się już tylko ubrać. Ale jak? Niby słoneczko się pojawia ale zimny wiatr nieźle wieje. Jak się ubiorę za ciepło to będę mokry , jak za słabo to zmarznę. No to testuję . Ubieram zestaw lekki i idę na balkon ( przy okazji mogę puścić dymka) . Wracam po 10 minutach i stwierdzam że za zimno. Zmieniam strój i znowu na balkon. No teraz mi ciepło ale jak będę jechał to może mi być za gorąco.
Jeszcze jedno zestawienie stroju i test na balkonie .
I jeszcze jedna kombinacja
i jest już za 10 jedenasta. ( o wierszyk mi wyszedł)
Skoro tak to będę cham
i pojadę sobie sam. ( znowu mi się rymnęło).
Koniec tego "babskiego" dumania co na siebie włożyć .
Trzeba być mężczyzną.
Ładuję wszystkie testowane stroje do sakw i ruszam w drogę.
Jeszcze dobrze nie wyjechałem z Pilchowa a mój telefon się drze " Misiacz dzwoni".
Uuuuu poważna sprawa.
Misiacze jak wiecie dzielą się na brunatne , czarne i grizzly . Ten konkretnie to jest czarny , czyli z tych groźniejszych.
Kto nie wierzy niech zajrzy do jego wpisu http://misiacz.bikestats.pl/1135882,Kursy-na-dzialka-party-w-intencji-bylych-42-urodzin.html a na dodatek to i Misiacz i Misiaczowa to są gryźli . Każdy to potwierdzi kto był na imprezie i widział jak oni gryźli te przysmaki z grilla co przygotował Foxik i jak te kiełbasy i szaszłyki kruszyły się w Ich uzębieniu. Tak więc nic dziwnego że się przestraszyłem tego telefonu zwłaszcza że i ja tam byłem , i piwa nie piłem ani wina ale za to z Krysiorkiem łoiliśmy colę. Tzn. Krysiorek samą colę a ja niekoniecznie.
No tak , Misiacz otrząsnął się po imprezie , zrobił rachunek strat i szkód , zebrał litanię skarg od innych uczestników imprezy i teraz mnie rozliczy. Ale z tego co pamiętam ....... i ludzie mi opowiadali to raczej niczego nie nabroiłem .
Nie ważne , co ma być to będzie. Co prawda pędzę 25 km/ godz. szosą ale zaraz się zatrzymam i zjadę na pobocze i odbiorę telefon i przyjmę na klatę wszelkie skargi i zażalenia.
I całe szczęście że najpierw zwolniłem a później próbowałem zjechać na pobocze .
Krawężnik był za wysoki iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii niezbyt pięknym telemarkiem wylądowałem na poboczu. Aż się jadąca z naprzeciwka pani przestraszyła. Dobra , teraz trzeba znaleźć telefon. Normalny rowerzysta wyjmuje w czasie jazdy telefon i gada .
A ja nie.
Ja zatrzymuję się , i zaczynam szukać po wszystkich kieszeniach telefonu i zanim znajdę , telefon przestaje dzwonić.
W związku z powyższym oddzwaniam.
I pełen obaw oczekuję podniesionego głosu Misiacza.
I usłyszałem .
Głos Krysiorka " to wujek kiedy dojedziesz bo my czekamy i pojedziemy na wycieczkę i pobawimy się i porobimy pompki i .....".
Krysiorek z rodzicami i Misiaczami wybrał się na wyprawę z koksami na Dolinę Odry .
Bardzo dyplomatycznie wyjaśniłem że ja nie mam sił ani zdrowia do następnych szaleństw i że jadę w przeciwnym kierunku i dziś się nie spotkamy.
Uf udało się .
Teraz już chyba resztę wycieczki odbędę bez stresu i niespodzianek.
Jadę do Tanowa i skręcam w kierunku rezerwatu Świdwie.
Podziwiam stado koników po drodze.
Koniki za Tanowem © siwobrody
Koniki na słoneczku © siwobrody
A osiołek - inteligentne zwierzę w cieniu © siwobrody
Fajny osiołek © siwobrody
Ruszam dalej w poszukiwaniu kamieni nagrobnych Raminów o których napisał davidbaluch
Tak sobie utrwaliłem w pamięci mapkę jego trasy i próbowałem jechać wg. zapamiętanej trasy.
Zapomniałem że przez noc moja "fotograficzna pamięć" może ulec "prześwietleniu" .
Wjechałem w drogę leśną nr . chyba 26 . Taka nowa szutrówka jeszcze nie śmigana czyli nie rozjeżdżona przez samochody.
I kawałek dalej usłyszałem wśród drzew awanturę jaką dwie wiewiórki urządziły między sobą.
Baśki szaleją na drzewach © siwobrody
I usłyszałem ( trochę znam języki zwierząt) " te baśka a nie wiesz gdzie wyjechała Baśka ?" . " No nie wiem , ale słyszałam że do Warszawy" . Chyba gadały o naszej rowerowej koleżance co jest podrobionym rudzielcem i ma ksywkę Rudzielec a na imię ma Baśka.
Po wysłuchaniu dyskusji "basiek" na temat Basi ruszyłem dalej.
Dalszą drogę zagradzał szlaban.
Nowa szutrowa droga i ... nowy szlaban © siwobrody
Dość kłopotliwy do przejechania , bo ta część którą sobie wyjeździły samochody jest dość trudna do przejechania rowerem.
Szlaban sobie a samochody sobie © siwobrody
Ruszam dalej .
Coś mi tam świta że te grobowce powinny być gdzieś po prawej stronie , ale nie mam pewności.
Jadę więc i wjeżdżam w każdą dróżkę po prawej jaką spotkam.
W poszukiwaniu grobowców © siwobrody
Teraz , jak już wróciłem do domu i jeszcze raz przeczytałem relację Dawida to wiem że to nie ten rejon ale gdy byłem w trasie uparcie próbowałem je znaleźć .
Szukam dalej i co chwilę wjeżdżam w drogi po prawej stronie.
Piękna , wielka polana w lesie © siwobrody
Ambona przy polanie © siwobrody
Na ambonie © siwobrody
Widok z ambony © siwobrody
Cudna pogoda choć chłodno © siwobrody
Ruszam dalej i skręcam w następną ścieżkę po prawej stronie.
Na drzewach były strzałki jedna zielona a druga czerwona - może to tu.
Zielona doprowadziła mnie do pięknego pomnika przyrody. Piękny potężny buk.
Piękny buk w środku lasu © siwobrody
Nie dosyć że wielki to jeszcze w pięknym stanie i z ogromnymi konarami © siwobrody
Ruszam dalej i spotykam kawałek błotnistej drogi na której widać wiele śladów.
Ślady w błocie © siwobrody
I jeszcze jedne © siwobrody
No , tu chyba można spotkać wiele zwierzyny.
Nie minęło kilka chwil i
Łanie w oddali © siwobrody
Nie tylko zwierzęta mnie zaskakują swoim widokiem.
Czyżbym dotarł aż do krzywego lasu ?
Coraz ciekawsze okazy © siwobrody
Chyba aż tak to nie zabłądziłem.
Robi się coraz ciekawiej . Chatka Baby Jagi.
Ciekawa ambona © siwobrody
I teraz pytanie : czy czerwona strzałka prowadziła do ambony czy też w inne ciekawe miejsce?
Idę ( tak , tak jechać już się nie dało) dalej.
Na końcu polany zasiane zboże - dla zwierząt leśnych © siwobrody
Zaczynam się czuć nieswojo.
Urokliwe miejsce © siwobrody
Gałęzie w zielonym sweterku © siwobrody
Im dalej tym ciekawiej © siwobrody
Następne dziwne drzewa © siwobrody
I jeszcze jedno © siwobrody
Dobrze że nie jestem sam , jest jeszcze ze mną mój rower.
Tylko las , ja i rower © siwobrody
Drogi się dawno skończyły a ten las jest jakiś zaczarowany, zaczynam się powoli .................... czuć nieswojo.
Bezdroża i bagna © siwobrody
Nie żebym pobłądził , po prostu .......................................................nie wiem gdzie jestem.
Im dalej tym gorzej © siwobrody
Wchodzę prowadząc rower w jakieś bagienne tereny. Cholera czuję się jakbym wlazł w sam matecznik tego lasu.
Ta dzika przyroda wokół, te dziwne odgłosy , i
I wataha dzików w pobliżu © siwobrody
Całe stado dorosłych dzików © siwobrody
O cholera , całe stado i to dorosłych , wielkich dzików.
I teraz powinienem napisać :"Ledwo wdrapałem się na drzewo .................. ale rower został na dole i cały zapas żywności i picia.
Dobrze że komórkę mam przy sobie.
No tak ale w czy tej głuszy jest zasięg?
No i zasięgu nie było . Na szczęście dziki też odeszły z zasięgu mego wzroki i mogłem zejść z drzewa".
Swoją drogą to po tej akcji ja też mogłem zejść , z tego świata. Poczułem się jakbym miał stan przedzawałowy.
Ruszyłem dalej szukając jakiejkolwiek drogi i ........................................ cywilizacji.
Może tam będzie jakaś droga? © siwobrody
I się udało . Po drapaniu się na wzniesienie znalazłem piaszczystą ale jednak drogę.
Na bezdrożu i piaszczysta droga autostradą © siwobrody
I zrobiło się miło i bezpiecznie .
Ptaszęta śpiewają.
Ptaszęta śpiewają © siwobrody
Drzewa się kochają.
Buk z bukiem to jeszcze widziałem ale żeby buk z sosną? © siwobrody
Zaraz , zaraz ale to nie jest normalne.
Niesamowite © siwobrody
Ja chyba nadal jestem w zaczarowanym lesie.
Widok niezwykły © siwobrody
O szlag , to jeszcze nie koniec.
To jednak zaczarowany las © siwobrody
I zaczarowane drzewa © siwobrody
Im dalej w las © siwobrody
Miejsce jak z horroru © siwobrody
Miejsce jak z horroru 2 © siwobrody
Miejsce jak z horroru 3 © siwobrody
Miejsce jak z horroru 4 © siwobrody
Ufff to chyba koniec zaczarowanego lasu . Widać szlaban broniący dostępu do niego.
To już chyba szlaban i koniec zaczarowanego lasu © siwobrody
Jak dobrze że ten straszny las już za mną i te wszystkie dzikie zwierzęta.
Teraz już najkrótszą drogą do cywilizacji i asfaltu.
I tak sobie jadę już zrelaksowany leśną drogą , kieruję się wg. słońca na północ a droga i tak ................... co chwilę skręca i jadę na zachód.
No dobrze, niech będzie na zachód byle tylko wyjechać z tego zaklętego rejonu.
Jadę rozluźniony i nagle oczom nie wierzę .
Plaża dla lisów © siwobrody
Jeden uciekł ale drugi sobie leży jakby nigdy nic.
Jeden ucieka a drugi dalej się opala © siwobrody
To sobie myślę , podjadę z aparatem w ręce tak blisko jak się da i strzelę mu fotkę.
Nim dojechałem i strzeliłem to zniknął w krzakach a za to w pobliskich chaszczach rozległ się dźwięk ............................... stada rozwścieczonych dzików którym przerwałem majówkę.
Ludzie , to ja już wolałbym pojechać z koksami na tą wycieczkę w której uczestniczył Krysiorek i rodzina gryzli .
Ja przeżyłem stan przedzawałowy.
A w okolicy ani jednego drzewa na które mógłbym się wdrapać.
Bo po obu stronach młode zasadzenia ogrodzone siatką.
Jak ja wyrwałem z miejsca , jak kurz poszedł spod kół , to dziki zgłupiały w tej kurzawie a ja na pograniczu śmierci klinicznej przedarłem się do następnego hektara lasu i wtedy dotarło do mnie że ............ młodniak był odgrodzony od drogi siatką.
Ale z drugiej strony , skoro młodniak był odgrodzony siatką żeby go zwierzyna nie zniszczyła to znaczy że zwierzyna zrobiła sobie dziury w ogrodzeniu i dobrze że zwiałem póki byłem cały.
Kawałek dalej minąłem tabliczkę informacyjną - OSTOJA ZWIERZYNY , WSTĘP WZBRONIONY.
No i wszystko jasne , właśnie wyjechałem z tego miejsca w które niechcący zabłądziłem i w którym nie powinienem przebywać.
Po niedługim czasie w stanie całkowitego rozstroju nerwowego i wstanie przedzawałowym dotarłem do drogi miedzy leśniczówką Zalesie a TOEE w Zalesiu.
To już tereny cywilizowane, jest asfalt , jest spokojna jazda.
Teraz już na luzie, bez stresu ruszyłem asfaltami do Nowego Warpna na rybkę.
Tempo niezłe ( trzeba nadrobić tą godzinę przedzierania się przez matecznik , raz rower prowadząc a raz niosąc na sobie) .
Żadnych przygód ze zwierzętami leśnymi .
Krótka przerwa na pomoc młodej rodzinie z małym dzieckiem , którym padł akumulator w samochodzie, i nie mogli wyjechać z parkingu leśnego. Pomogłem wypchać auto z parkingu i nawet popchałem żeby zapalił . Co prawda zapalił dopiero jak się wydarłem " włącz stacyjkę , wrzuć bieg i puść sprzęgło bo ja nie będę pchał do Szczecina".
Dalej już relaksacyjna jazda z przerwami na przekąski i napoje.
Podczas przerwy zauważyłem tabliczkę,
Napisali Brzózki a tam hektary sosen © siwobrody
Komentarz pod zdjęciem.
Teraz już asfaltami , z dziurami , do skrzyżowania z Myśliborzem Wielkim. a następnie piękną nową drogą do Nowego Warpna.
W Nowym Warpnie Tawerna zamknięta więc rybki nie zjadłem. Kupiłem paczkę paliwa na drogę spotkałem kolegę z podstawówki którego nie widziałem latami i dalej w drogę. Dobieszczyn , Stolec, ścieżką rowerową obok Buku,
Befsztyki na na łące © siwobrody
dalej Dobra i do Sławoszewa.
W Sławoszewie meksykańska Zjawa czyli zupa meksykańska w zajeździe Zjawa .
I już prosto do domu.
Podsumowując to była najbardziej ekstremalna , fascynująca , niezwykła i stresująca wycieczka w tym roku.
Również najdłuższa.
Taka rowerowa wycieczka to jest podobna do pójścia do szpitala.
Trzeba mieć końskie zdrowie żeby to przeżyć. Jedyna różnica polega na tym , że na wizytę w szpitalu trzeba czekać miesiącami a na wycieczkę rowerem można wyjechać w tym samym dniu.
Tak , rower to jednak niebezpieczny sport.
Kategoria samotnie, śWIĄTECZNIE, żubrówka
Wielka Orkiestra Światecznej Pomocy - NNT w akcji
-
DST
32.61km
-
Czas
04:06
-
VAVG
7.95km/h
-
VMAX
33.97km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jako że jestem " padnięty z zimna i zmęczenia" naprawdę dziś relacja skrócona.
Akcja zbiórki pieniędzy na rzecz Wielkiej Orkiestry zorganizowana przez NNT zakończona.
A było to tak.
Nasi wolontariusze o 8,00 rano ustawili się do wielkiej kolejki po odbiór identyfikatorów i puszek w sztabie ZHP Pogodno. Po ich odebraniu ruszyliśmy po tandemy i już tandemami na Jasne Błonia.
Pojawiliśmy się tam ok. godz 10,00.
Łącznie trzy tandemy , cafe rower oraz pierwsi zaprzyjaźnieni rowerzyści i nasi znajomi oraz przyjaciele.
Im bliżej godz 12,00 tym więcej osób. Pogoda nas nie rozpieszczała , co prawda nie padał deszcz ale wiało i to nawet zdrowo.
Przyjechało "kino na rowerze " czyli rower towarowy z siedzeniami kinowymi z pubu cesky film oraz specjalna "obstawa" dla naszych wolontariuszy ze szczecińskiej drużyny futbolu amerykańskiego Cougars Szczecin .
Cały czas coś się działo , zbieraliśmy do puszek , woziliśmy chętnych na
tandemach , na rowerowym kinie (który był ulubioną atrakcją nie tylko
dla dzieci ), rozmawialiśmy z zasilającymi nasze puszki o rowerach ,
tandemach i NNT .
Zgodnie z planem zaraz po godz. 12,00 zaczęliśmy ustawiać serduszko ,
zarówno z rowerów jak i wszystkich osób które się zebrały wokół nas.
Może nie było tak okazałe jak by niektórzy chcieli ale za to ci którzy je tworzyli na pewno mieli wielkie serca.
W tej części programu dołączyli do nas inni wolontariusze którzy też na
Jasnych błoniach kwestowali jak np. młodzież przebrana za bohaterów z
filmu "gwiezdne wojny ".
A tak w ogóle to do naszych puszek wrzucało pełne spektrum społeczeństwa
: maleństwa w wózkach , maluchy na własnych nóżkach albo malutkich
rowerkach , młodzież , młodzi , dojrzali , starsi i bardziej starsi. Na
rowerach , pieszo , z pieskami , pod parasolami , samotni , z całymi
rodzinami , widzący i niewidomi.
Wielkim sukcesem było to że wiele osób przyszło aby dowiedzieć się coś
więcej na temat programu NNT. I nie tylko dowiedzieć ale spróbować
swoich sił jako potencjalni przyszli piloci albo jako niewidomi
uczestnicy przyszłych wycieczek.
Sukces nie polegał tylko na propagowaniu akcji NNT ale ogólnie na
propagowaniu zdrowego i aktywnego trybu życia przy użyciu roweru. Bo o
ile WOŚP gra dla polepszenia ratowania życia i zdrowia osobom chorym ,
to nasza akcja pokazuje jak zadbać o zdrowie żeby jak najrzadziej
trzeba było korzystać z pomocy lekarzy. Profilaktyka jest tańsza niż
leczenie a rower jest jednym z wielu nie docenionych lekarstw ( rower - przed użyciem przeczytaj ulotkę lub skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutom ).
Może nie będziemy w czołówce zebranych największych puszek , nie
będziemy w radio czy telewizji czy prasie ale na pewno zrobiliśmy "
kawał dobrej roboty" .
Zebraliśmy tyle ile potrafiliśmy , zapewniliśmy naszym dobroczyńcom
wrzucającym do puszek coś więcej niż satysfakcję z datków , pokazaliśmy
jak zdrowo żyć , zyskaliśmy nowych chętnych do programu NNT zarówno
przyszłych pilotów jak i niewidomych .
I najważniejsze - sami dobrze się bawiliśmy.
Ok. godz. 16,00 zakończyliśmy akcję i rozjechaliśmy się do domów.
Jeszcze tylko zwrot "rowerowego kina " do garażu i powrót tandemem do miejsca parkowania oraz zdanie puszek do sztabu .
Podziękowania dla wszystkich uczestników akcji ale w szczególności dla
Joanny za pomoc w przygotowaniu organizacji całego przedsięwzięcia oraz
dla Wojtka za przyjazd ze Stargardu , zapewnienie wsparcia i pomoc w
zamknięciu imprezy.
I jak to mówi pan Jurek Owsiak " sie ma " .
Zdjęcia , relacje i filmy powinny się pojawić już wkrótce. Nie moje , bo
ja najpierw zapomniałem że mam aparat później zapomniałem że jest w
samochodzie Wojtka a w końcu zapomniałem że już mi go przyniósł.
A tak na koniec jako ciekawostkę powiem że w pewnej chwili podeszła
osoba która spytała " gdzie tu zbierają na akcję Niewidomi Na Tandemach
?" . Po wyjaśnieniu że owszem NNT zbiera ......... ale na WOŚP i że NNT
nie jest organizacją ani stowarzyszeniem które można wesprzeć finansowo
pieniążki trafiły do puszki WOŚP ale niezwykle przyjemnie nam się
zrobiło że są osoby które chcą nas wspierać .
link do świetnego filmu Wojtka Trendixa . link
Link do zdjęć Pawła. link
Link do zdjęć Joanny. link
Kategoria żubrówka, Szczecin na rowerach, śWIĄTECZNIE, NiewidomiNaTandemach, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU
Nie wszystko poszło zgodnie z planami - a i tak było niesamowicie . część druga
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
część druga. ciąg dalszy wpisu który przekroczył dopuszczalną ilość znaków w jednej relacji.
Ja osobiście jestem pod wrażeniem zarówno wielkości obiektu jak i jego oferty.
Na wstępie dopytujemy się o możliwość skorzystania z rowerów będących w posiadaniu ośrodka.
Podaję stronę na której można wszystkiego się dowiedziećTransgraniczny Ośrodek Edukacji Ekologicznej w Zalesiu
Ośrodek to nie tylko możliwość wypożyczenia rowerów ale niesamowite miejsce dla każdego ciekawego świata roślin i zwierząt . I to bez barier .
Wszystkiego można dotknąć i popróbować.
Miejsce przystosowane dla osób na wózkach jak i niewidomych czy niedowidzących.
Wracam do relacji i moich spostrzeżeń.
Punkt pierwszy , tandemy.Tu są tandemy do wypożyczenia
© siwobrodyCałkiem solidnie wyglądają
© siwobrody
Ruszamy dalej.Zwiedzamy wnętrza
© siwobrodyLaboratorium
© siwobrodySzerokie korytarze przystosowane dla osób na wózkach
© siwobrodyDo wypożyczenia są też rowery trójkołowe
© siwobrodyZalesie wnętrza
© siwobrodyTablica informacyjna
© siwobrodyIdziemy dalej
© siwobrodySala ekosystemów
© siwobrodyMultimedialne atrakcje
© siwobrodyWszystkiego można dotknąć
© siwobrodyDalsze zwiedzanie
© siwobrodyI zobaczyć to czego w lesie nie dostrzeżemy
© siwobrodyMożna "oglądać" rękoma
© siwobrodyŻuczek
© siwobrodyMonika i kuna albo jakieś inne zwierzę ( mówili mi co to za stwór ale zapomniałem)
© siwobrodyMożna poznawać las i jego mieszkańców
© siwobrodyNastepny ekosystem
© siwobrodyWojtek fotografuje plansze a ja jego
© siwobrodyCiekawe hasła
© siwobrodyPlansze
© siwobrodyMożna zobaczyć i posłuchać
© siwobrodyPtasi zegar
© siwobrodyWojtek przy multimedialnym ekranie
© siwobrodyMonika i kaczuszka .Janusz jako przewodnik
© siwobrodyJesteśmy na piętrze
© siwobrodyTe wielkie tuby to sprzęt do nocnych obserwacji nieba
© siwobrodyWidok z piętra na parter
© siwobrodyMonika ogląda rzeźby
© siwobrodyRzeźby wykonane z jednego kawałka drewna
© siwobrodyNastępna rzeźba
© siwobrodyNiesamowite
© siwobrodySpecjalne windy umożliwiają poruszanie się po całym obiekcie osobom na wózkach
© siwobrodyDalsze zwiedzanie nastepne rzeźby
© siwobrodyKażda następna rzeźba to zachwyt
© siwobrodyTablice ilustrujące efekty optyczne
© siwobrodyIdziemy do następnej pracowni
© siwobrodyMimo pięknej pogody ujrzeliśmy burzę , taką z piorunami
© siwobrodyI poczarowaliśmy trochę
© siwobrodyMałe pioruny
© siwobrodyWielka drewniana agrafka nastepna rzeźba
© siwobrodyWielki drewniany liść
© siwobrodyInformacje o autorze tych wspaniałych rzeźb
© siwobrodyInformacje o autorze tych wspaniałych rzeźb
© siwobrodyKoniec zwiedzania
© siwobrody
Po zakończeniu zwiedzania wymienilismy się wrażeniami.
Janusz stwierdził że nastepnego dnia przyjezdża tu z żoną.
Ja stwierdziłem że przy najbliższej okazji zaproszę tu rodziców a nastepnie znajomych.
Ponadto uważam że ten ośrodek powinien być zapisany jako warty polecenia uczestnikom akcji NNT zarówno jako muzeum jak i miejsce wypożyczania tandemów.
Pani w recepcji podaliśmy namiary na stronę NNT z informacją że powinni zgłosić się do akcji jako wypożyczalnia tandemów.
I w tym miejscu muszę ponownie powiedzieć że " Nie wszystko poszło zgodnie z planami" bo takiej atrakcji w planach nie było.
Wszystkim gorąco polecam to miejsce.
Dobrze ale wszystko ma swój koniec .
Nawet taki wspaniały i niezwykły dzień.
Czas wracać do domu .
I starczy tych atrakcji i nie do końca zaplanowanych wydarzeń.
Tak tylko nam się wydawało.
Tandem Maćka postanowił nam uatrakcyjnić dzisiejszy dzień i pokrzyżować ponownie plany.
Okazało się że nawet następne dętki nic nie pomogą bo szlag trafił oponę.
Niewiele myśląc złapałem za telefon i dzwonię do Joanny z madbike .
"Mamy problem czy byłaby możliwość awaryjnego zakupu opony mimo że sklep i serwis są zamknięte?" Dostaję odpowiedź " oponę możemy załatwić , specjalnie otwierając mimo soboty popołudniu sklep , ale serwisu nie da się zapewnić "
Co by nie mówić to jednak na Joannę i Artura zawsze można liczyć bo kto inny poświęciłby swój wolny czas po pracy na pomoc rowerzystom ?
Wielkie podziękowania dla MadBike .
Po krótkiej naradzie zapada decyzja że nie ma co kombinować i zawracać innym głowy , koło musi być oddane do serwisu ( wymiana szprychy , centrowanie a dopiero wtedy nowa opona i dętka ).
Tak więc mimo że nie było tego w planie - Maciek z Andrzejem zostają w Zalesiu a reszta ekipy wraca do Pilchowa i stamtąd samochodami wracamy do nich aby zabrać ich i tandem samochodami.
Monika ,Janusz tandemem a ja i Wojtek (Trendix) solo.
Tandem zasuwa cały czas ponad 30 km/godz.
Ja z Wojtkiem lewo nadążamy ale i tak w połowie drogi tandem znika nam z oczu.
Doganiamy tandem w Tanowie gdzie na nas czeka.
Ruszamy do Pilchowa .
Najpierw znika mi z oczu tandem , później Wojtek a ja z wywieszonym językiem podążam za Nimi .
Wreszcie w domu.
Tandem do garażu , Wojtek odwozi spóźnionego już Janusza do domu, Monika zostaje w domu czekając na zakończenie akcji ratunkowej a ja załatwiam większy pojazd i zasuwam po Maćka i Andrzeja.
Jadąc po Nich mijam wracającą z Rieth ekipę naszych rowerzystów.
Dojeżdżam do niesprawnego tandemu i pakuję go do samochodu ( fotele wyjęte żeby zmieścić tandem a i tak klapa się nie domyka.)
W międzyczasie dojeżdża Trendix i pakuje do swojego samochodu Maćka i Andrzeja .
Zarówno tandem jak i Maćka odwozimy do Polic.
W dwa samochody ja i Trendix wraz z Andrzejem wracamy do Pilchowa.
Wielkie podziękowania dla Wojtka Trendixa bez niego cała akcja by się nie udała.
Jeszcze wspólna kawa i herbata i zakończenie tego zwariowanego dnia.
Wojtek z Moniką wracają do Stargardu , Andrzej wraca do domu Moim tandemem ( jutro jedzie z Moniką na wycieczkę) a ja wreszcie mogę zacząć to wszystko opisywać.
Tylko nie miałem w planie że zajmie mi to dwa dni i że autorzy BikeStats ograniczą długość wpisów do 64000 znaków .
Jak dla mnie to zdecydowanie za mało.
Kategoria NiewidomiNaTandemach, Szczecin na rowerach, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka
Co ma "piernik do wiatraka" , "co ma maślak do ziemniaka" i "co ma Polickie święto ziemniaka do... Trzebieży"
-
DST
60.88km
-
Teren
4.00km
-
Czas
03:04
-
VAVG
19.85km/h
-
VMAX
36.00km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co ma piernik do wiatraka to nie wiem.
Co ma maślak do ziemniaka to się dowiecie.
A co ma "Polickie Święto Pieczenia Ziemniaka” do Trzebieży to się dowiedziałem gdy wszedłem na stronę Samej Ramy z Polic
Skoro tak to może zobaczymy jak się bawi SamaRama ?
Rzuciłem hasło wyjazdu na Forum Rowerowego Szczecina i zadzwoniłem z propozycją do osób z ostatniej akcji NiewidomiNaTandemach
Mój tandemowy partner Aleksander niestety jest przeziębiony i nie dostanie zezwolenia od żony, Maciek i Andrzej z Polic raczej nie dojadą bo jeden ma kłopoty ze zdrowiem a drugi sprawy gospodarcze , Arek też nie pojedzie bo sprawy rodzinne , do tandemu Renat nie mam telefonu , a Monika jest za daleko.
No ale przecież jest tandem i szkoda go nie wykorzystać .
Po krótkiej analizie sytuacji ( cały czas jestem w pracy i gdzieś tam w trasie ) szybki telefon do Wojtka Trendixa pisz na FB do Moniki może się zgodzi a jak się zgodzi to........................................................................................................wrabiam Ciebie Wojciechu w zorganizowanie dojazdu Moniki do Pilchowa i jedziemy.
A Wojtek jak to Wojtek ( internetowy wyga) , nie wiele się zastanawiając pisze do Moniki : tandem masz , dojazd masz tylko się zdecyduj czy chęci i czas masz.
Odpowiedź była zaskakująca TAK
Jak tak , to mamy jeden tandem i tych chętnych którzy pojadą "solo".
No to wszystko ustalone , jedziemy.
O 10,00 rano pod moim domem pojawiają się Wojtek - "Trendix" i Monika.
Szykujemy rowery i jedziemy na Głębokie na miejsce zbiórki.
Paweł przyprowadził z Jasnych Błoni z pod pomnika Trzech Orłów ekipę uczestników wycieczki startujacych z pierwotnie planowanego miejsca startu.
Jest nas całkiem sporo.
Rzut oka na mojego "muła" w wersji turystycznej z sakwami ( sakwy nie pasują zarówno wizualnie jak i technicznie - paski mocujące nie są dopasowane do "holendra")
Ale towarzysze podróży zawsze są dopasowani.
Po krótkim oczekiwaniu na dojechanie potencjalnych uczestników wycieczki ( i tych co złapali gumę i są daleko za nami) ruszamy w drogę.
Na początku ścieżkami rowerowymi do Tanowa.
Jedzie się naprawdę szybko i wygodnie.
Bardzo szybko udało mi się zgrać z Moniką i jak by to nie zabrzmiało , tworzyliśmy świetny tandem.
Wcześniejsze jazdy z Aleksandrem wiele mnie nauczyły i dzięki nim tak szybko zgraliśmy się z Moniką.
Sunęliśmy jak torpeda i nawet nie zdążyliśmy się rozgrzać jak dojechaliśmy do Tanowa.
Tu była przerwa na zakupy w sklepie i dołączenie do naszej ekipy znanego mi znajomego z Bikestats ale nie do końca kojarzonego z realu Mirka
Teraz mam nadzieję , mimo mojej sklerozy , zapamiętam .
Fotki z przystanku w Tanowie.
Koniec zakupów , jedziemy dalej , teraz następna przerwa w Jasienicy.
Monika na tle miniatury w Jasienicy.
W czasie gdy Monika poznawała miniaturowy obiekt , przy okazji zdejmując z niego pajęczyny , reszta uczestników opowiadała swoje swoje przeżycia z tegorocznych wycieczek.
Jeszcze wspólna fotka na tle ruin Klasztoru Augustiańskiego ,
I ruszamy do Trzebieży.
Wcześniejsze doświadczenia z jazdy z Aleksandrem , perfekcyjna obstawa dzisiejszych uczestników wycieczki i niesamowita energia Moniki powodują że bijemy wszelkie rekordy dotychczasowej jazdy na tandemie.
Przekroczyliśmy prędkość na tandemie - mamy na liczniku 36 km/godz.
No takich osiągów nie miałem nawet solo ( no , poza jednym przypadkiem gdy zjeżdżałem z wielkiej góry jadąc ze Szczecina do Polic) .
Zgodnie z teorią " trening czyni mistrza" im więcej wycieczek na tandemie tym lepsze wyniki.
Już w duszy widzę jak po tym tekście na najbliższej wycieczce z Aleksandrem przekroczymy 40km/godz. abo i 50 km/godz.( może załapiemy się na pamiątkowe zdjęcie z jakiegoś fotoradaru?)
Ale wracajmy do dzisiejszej wyprawy.
Dojechaliśmy do Trzebieży.
Zwiedzamy port rybacki , Centralny Ośrodek Żeglarstwa w Trzebieży , jedziemy wzdłuż promenady na której powstaje kompleks rekreacyjno sportowy i w końcu dojeżdżamy na miejsce docelowe ,czyli Gminne Centrum Edukacji i Rekreacji w Trzebieży (pole namiotowe) ul. Leśna 15, 72-020 Trzebież
Mimo że nie byliśmy zapisani na tą imprezę mamy możliwość skorzystania z pełnej oferty i po wpisaniu się na listę uczestników możemy pobrać zestaw "startowy " czyli tackę z keczupem , chlebkiem i kiełbaską.
Janusz próbuje namówić Monikę na zmianę przewodnika na tandemie ale Monika woli i tak wracać ze mną.
Może to wynik zasłyszanych opowieści o wyczynach Janusza na ostatniej wyprawie po Gruzji gdzie jego problemem były nie góry i złe drogi a niezwykła gościnność Gruzinów i olbrzymie ilości win i innych napitków serwowanych przez tubylców.
Impreza jest świetna tylko jest problem z dotarciem do ogniska .
Bo chętnych są dziesiątki a ognisko jedno.
Ale nasi koledzy poradzili sobie z tym w sposób niekonwencjonalny.
A zabawy i konkursy toczą się dalej.
Konkurs na największego ziemniaka
Fotoreporterzy uwieczniają uczestników konkursu w obiektywach
i zdjęcie samego szefa dzisiejszej imprezy którym jest Wiesław Gaweł szef Samej Ramy z Polic.
Nasza ekipa powoli zwija się do dalszej jazdy.
Monter z Jaszkiem i Januszem planują wypad przez Niemcy do Rieth i powrót do Szczecina przez Niemcy
a my jeszcze korzystamy z ogniska i gościnności Samej Ramy i zostajemy w Trzebieży.
Monika wreszcie doczekała się pieczonej kiełbaski w bułce
( kiełbaska od Jaro a bułka przypadkowo zwędzona Marcinowi - ot tak sobie leżała samotna bułeczka to ją przygarnąłem). Podziękowania dla Jarosława za kiełbaskę i bułkę a dla niczego nie świadomego Marcina za pieczywko.
Widok na Nasze rumaki w Trzebieży.
oraz Marcina i Pawła konsumujących kiełbaski z ogniska.
Widok Marcina przy trzeciej kiełbasce
przy piątej kiełbasce
przy ósmej
A wokół konkursy
aż w końcu udało się wyrwać Wiesława z amoku konkursów i zaprosić do pamiątkowego zdjęcia.
Szczecin i Police na wspólnej fotce
Wiesław wraca do wręczania nagród a my zbieramy się do powrotu do domu.
Wracamy lasami do Tanowa. Trzymamy się czarnego szlaku.
I w pewnym momencie skręcamy za wcześnie i wjeżdżamy w las taką drogą której nasz tandem nie da rady pokonać.
Nie to nie droga dla holendra , tą drogą to mogą śmigać tandemy w wersji mtb.
Zawracamy i jedziemy asfaltem .
Pogoda nam cały czas sprzyja . Są momenty gdy słoneczko się chowa za chmurami ale jest całkiem ciepło i ani kropli deszczu.
Wjeżdżamy na drogę pożarową 27 i suniemy wśród lasu.
Po drodze odwiedzamy leśny bar.
Bar dla leśnych zwierząt , jest paśnik i są lizawki .
Sami nie korzystamy z oferty ale dokładnie się z tą ofertą zapoznajemy.
Ruszamy dalej . Dojeżdżamy do drogi Bartoszewo Tanowo i suniemy żwawo po asfalcie.
Monikę rozpiera energia więc .... wyprzedzamy wszystkich i zasuwamy jako pierwsi.
Dojeżdżamy do Tanowa i w środku tej miejscowości zarządzamy postów w zajeździe.
Zamawiamy gorące napoje i regenerujemy nasze siły na ostatni etap wycieczki.
I przy okazji dajemy szansę na dojechanie do naszej ekipy Pawłowi którego zgubiliśmy po drodze.
Kiedy wszyscy siedzą w knajpie ja upamiętniam nasze rowery ozdobione pamiątkowymi chorągiewkami z imprezy.
I zdjęcie uczestników siedzących w środku robione z zewnątrz.
I wewnątrz
I nagle widzę Jacka który od samego rana próbuje nas dogonić ale nie mógł tego wcześniej zrobić bo miał kłopot z "kapciem" w kole .
Ja wiem że za tą serię zdjęć które teraz opublikuję to mam u niego "przechlapane " ale .... jeszcze nie widziałem kogoś kto tak się szykował do wejścia do lokalu i poświęcił tyle czasu na "makijaż" .
I wejście Jacka
Tylko błagam , nie obraź się na mnie ale ... Ty nie wiedziałeś że ja mam włączony aparat a ja nie wiedziałem że tyle zdjęć zrobię.
Wybacz.
Siedzimy w środku popijamy herbatkę i kawę ale jedna osoba wy indywidualizowała się z naszego rozentuzjazmowanego tłumu.
To był Paweł którego " zgubiliśmy " niechcący po drodze z Trzebieży i który ścigał nas rozpytując po drodze tubylców " nie widzieli państwo grupy rowerzystów z tandemem?".
A wystarczyło zapytać " czy tędy nie jechał taki dziwak z wielką siwą brodą?" .
W końcu , kto bardziej zapadłby w pamięci ; ja czy Monika?
Powoli kończymy posiedzenie w zajeździe i czas ruszać do domu.
Na wyjeździe z Tanowa żegnamy się z Mirkiem który wraca do domu do Polic a cała reszta rusza do Szczecina . No może nie cała bo w Pilchowie my kończymy wycieczkę .
Po pożegnaniu reszty uczestników ja , Monika i Wojtek parkujemy przed moim domem .
Wojtek pakuje swój rower do samochodu , ja swój do garażu a Monika czeka w moim domu na nas.
Jeszcze wspólna herbata i kawa oraz sesja zdjęciowa Moniki z maślakami rosnącymi pod moim domem w pobliżu modrzewia
Tak , ja nie muszę chodzić po grzyby do lasu .
Oraz wspólna fotka Moniki i Wojtaka z moim " potworem" czyli Sarą.
I to już koniec tej przydługiej relacji.
Monika pewnie już śpi , Wojtek pewnie "regeneruje " siły przy pomocy szkockich destylatów , inni uczestnicy też odpoczywają a tylko ja "biedny" ślęczę nad tą relacją i myślę " ALE BYŁA REWELACYJNA IMPREZA"
Przekroczona max. prędkość na tandemie - 36 km/godz.
niesamowita śr. prędkość,
rekord Moniki w dziennym dystansie - przekroczone 60 km.
A wszystko to przez tego popularnego ziemniaka zwanego pyrą albo kartoflem.
A zapomniałem dodać , jakoś tak dziwnie nikt nie miał okazji spróbować kartofla z ogniska a mimo to było super.
Kategoria NiewidomiNaTandemach, Szczecin na rowerach, wycieczka z BS, żubrówka
Tytuł bez sensu i nie adekwatny do tematu- " czy rowerzyści mogą pić piwo ?' albo "O wyższosci Pilchowa nad Policami"
-
DST
57.71km
-
Teren
4.00km
-
Czas
03:39
-
VAVG
15.81km/h
-
VMAX
30.00km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
Aby zrozumieć co mają te tytuły wspólnego z dzisiejszą jazdą należy dotrwać ... do końca wpisu.
To co ?
Zaczynamy.
W ramach akcji NiewidomiNaTandemach Rowerowy Szczecin zorganizował wycieczkę .
Zbiórka o 10,00 na Placu Lotników.
Ja z Aleksandrem umówiliśmy się na 9.00 na Głębokim.
Jadąc na Głębokie mijałem ekipę rowerzystów jadących zapewne na imprezę Opis linka ale dziś nie było mi z nimi po drodze.
Jestem na Głębokim . Pakujemy się z Aleksandrem na tandem i ruszamy przez Las Arkoński , Jasne Błonia na miejsce zbiórki.
I powiem że im częściej jeździmy tym nam jest łatwiej i przyjemniej.
Miasto rankiem w niedzielę puste więc bez przeszkód i zatrzymywania się przy pokonywaniu ulic dojeżdżamy na miejsce spotkania uczestników wycieczki ( kierowcy samochodów puszczali nas bez problemów na przejazdach przez ulice).
Dojechaliśmy więc mogę odstawić tandem i wziąć aparat fotograficzny w ręce.
i dojeżdżają następne
Każdy może spróbować jazdy na tandemie
Główny organizator dzisiejszej imprezy czyli Yogi , przedstawiciel Rowerowego Szczecina , wygłasza przemówienie i informuje o planowanej trasie.
Cały czas dołączają następne tandemy
Ten jest ze Stargardu.
Nie tylko tandemy się dołączają do akcji
Jest również znany tandem , składak , ze stałym pasażerem z tyłu
jeszcze tylko sesja zdjęciowa tandemów
I ruszamy w trasę.
Przez miasto w kierunku na Głębokie.
Przejazdy przez ulice zabezpieczają rowerzyści jadący "solo" .
W okolicy Arkonki organizujemy przerwę.
Kilka ciekawych fotek.
Np. nasza obstawa :
I kluby dyskusyjne :
Ruszamy dalej .
Objeżdżamy jezioro Głębokie gdzie na jego końcu następna przerwa.Panie rozmawiają - pewnie o rowerach
© siwobrodyObstawa sprawdza doniesienia o ruchu na drogach
© siwobrodyA panowie - pewnie o ...strojach na jesień
© siwobrodyA młodzi rowerzyści ....... podrywają żony innych rowerzystów
© siwobrody
Dalej ruszamy w kierunku na Polanę Sportową gdzie mamy urządzić ognisko.
ochotnicy wyruszają na zbiór chrustu i gałęzi
a leniwi czekają na ognisko
A teraz nadszedł punkt kulminacyjny.
Yogi przy pomocy 30 cm. papieru toaletowego i dwóch chusteczek higienicznych oraz paru gałązek obiecał zrobić ognisko.
Wszyscy ( ach , zapomniałem nie wszyscy mogą zobaczyć ) patrzą na te cuda z podziwem.
Chrust jest cały czas donoszony.
i szykowany na dorzucenie do ogniska
Jedni dbają o ognisko a inni uczestnicy próbują dosiadać tandemów i sprawdzać się jako kierowcy i pasażerowie.
i znikają z tandemem za krzakami
Na szczęście to nie mój tandem .
No może i nie mój tandem ale mój tandemowy partner Aleksander.
Na szczęście po chwili się pojawili z powrotem.
Ognisko rozpalone więc czas na pieczenie kiełbasek.
Jedni pieką a inni wędzą
zresztą nie tylko kiełbaski się wędzą w dymie , uczestnicy wycieczki też.
Kiedy jedni smażą kiełbaski na ognisku
inni uczestnicy testują jazdy na tandemach.
zarówno jako kierowcy jak i jako pasażerowie
Powiem uczciwie , jadąc z tyłu byłem przerażony.
Ani ruszyć kierownicą , ani nie mam pod ręką hamulców , w całości jestem uzależniony od tego z przodu .... o nie , to nie dla mnie.
Ja wiem że to kwestia wprawy , nabrania zaufania i dostosowania się do partnera .
Ale , no właśnie takie ale , podziwiam Aleksandra i inne osoby które potrafiły zaufać swoim partnerom. Bo jam wątpliwości czy byłbym w stanie zaufać komuś siedzącemu z przodu , nawet jakby to był ....... mój własny klon.
Przetestowałem jazdę na różnych tandemach i poznałem różnice w jeździe na różnych konstrukcjach.
I czuć różnice.
Łatwość prowadzenia , pokonywania wyboi , skrętu , startu , hamowania.
I tu muszę przyznać że pomysł na oddanie tandemów do dyspozycji wszystkim chętnym i możliwość przetestowania różnych wersji rowerów oraz okazji jechania z przodu i z tyłu dał niesamowitą frajdę i swego rodzaju szkołę poznania .
I ta część imprezy chyba miała największą wartość dla jej uczestników , no oczywiście poza okazją do poznania wspaniałych ludzi którzy się zjechali.
Ognisko dogasa , kiełbaski zjedzone ( no może nie wszystkie) , jedni wracają do domu bo :
mają daleko ( pozdrawiamy Monikę ze Stargardu ) ,
Arka z Monterem ( Arek chciał jechać dalej ale Monter miał dość wycieczek bez skrótów) ,
damski tandem którego nawet jak ktoś nie widział to było słychać ( ja w każdym razie namierzałem gdzie są , na słuch - cały czas plotkowały)
i na koniec tandem z Polic który rzucił tandemowi z Pilchowa wyzwanie i zaproponował wspólne wyścigi.
Po pożegnaniu się z uczestnikami dzisiejszej imprezy , dodam fantastycznej i niezwykle miłej ( specjalne podziękowania dla Rowerowego Szczecina ) ruszyliśmy w dwa tandemy na dalszą trasę.
Policki tandem reprezentował Michał i Andrzej a Pilchowski ja i Aleksander.
Ledwo wystartowaliśmy z Głębokiego i wyprzedziliśmy Police gdy usłyszeliśmy " mamy awarię napędu".
No tak albo za wąskie ścieżki albo awaria.
Za Głębokim zjechaliśmy na pobocze i obejrzeliśmy awarię .
Faktycznie , przerzutka działa wadliwie ale .... co to za wytłumaczenie .
Chcieliście się ścigać to nie narzekajcie na rower.
Ruszamy do Wołczkowa , dalej do Dobrej , ( tu się tak Aleksander rozpędził że nie zauważyłem skrętu na Buk i gdyby nie krzyki tych dwóch z tyłu , to byśmy wylądowali w Lubieszynie ) i do ścieżki rowerowej koło Buku.
Po dojechaniu do końca ścieżki rowerowej skręciliśmy na Buk , z powrotem do Dobrej i dalej do Sławoszewa w kierunku na Bartoszewo.
Koniec równiutkiego asfaltu i koniec płaskiego terenu.
Nie dosyć że górki ( a to jest największe wyzwanie dla tandemu ) to jeszcze dziurawy asfalt .
Ja dyszę , Aleksander też ciężej oddycha , mam obawy czy dojedziemy na szczyt rowerem , czy nie staniemy i nie zaczniemy pchać tandemu , ale daliśmy radę .
I jeszcze ta dzika satysfakcja że Police są ..... daleko , daleko za nami.
No dobra , nie do końca mają sprawny rower , ale czy to jest powód byśmy nie czuli się zwycięzcami?
Wpadamy do Dobrej , skręcamy na Bartoszewo i suniemy znowu pod górkę.
Jesteśmy na szczycie i suniemy do Rzędzian w dół.
A Polickiego tandemu ani widu ani słychu.
No i kto jest najlepszy?
Skręcamy na Sławoszewo i powolutku się snujemy czekając na Andrzeja i Maćka.
A za nami pusto.
Właściwie to zacząłem się zastanawiać czy nie zawrócić i ich nie szukać.
Dojechaliśmy do Sławoszewa do Zjawy i postanowiliśmy chwilę na nich poczekać a w razie czego wyruszyć z powrotem z akcja ratunkową.
Ale nie było takiej potrzeby.
Pojawili się w oddali.
widok Maćka , szczęśliwego że nas dogonił - bezcenny
Zasłużony odpoczynek i posiłek.
I zdjęcie na potwierdzenie że tam dotarliśmy
I tu jest wytłumaczenie na jedną z wersji tytułu wpisu.
Chyba nikt teraz nie wątpi w wyższość Pilchowa nad Policami.
PILCHOWO GÓRĄ .
W oczekiwaniu na zamówione dania ( namówiłem chłopaków na słynną zupę dyniową a sam poprosiłem o śledzia - oni byli usatysfakcjonowani , a ja nie ) wdaliśmy się w rozmowę z lokalnym specjalistą od zbierania grzybów i połowów ryb.
Pochwalił się dzisiejszym zbiorem pięknych okazów prawdziwków które można podziwiać na barze w Zjawie . Poszedłem sprawdzić.
Nie ma co mówić , takich jeszcze nie widziałem .
Wróciłem do kolegów i po posiłku rozpoczęliśmy odpoczynek przy napojach.
I tu jest odpowiedź na pytanie umieszczone w pierwszym tytule .
"pasażerowie " tandemów mogą sobie pozwolić na wiele
© siwobrodyA prowadzący tandemy .... jedynie na herbatkę
© siwobrody
Choć to tak nie do końca jasne i zrozumiałe , bo choć to Aleksander pił piwo to podczas przejazdu przez Bartoszewo powiedziałem skręcamy w prawo a ... skręciłem w lewo ( albo tak zadziałały opary z jego kufla albo ten śledź nie był w oleju)
Czas na zakończenie wycieczki.
Ruszamy przez Bartoszewo do ścieżki rowerowej Szczecin-Police , tam się żegnamy i ruszamy :Policki tandem do Polic a Pilchowski do Pilchowa.
Było super.
To była trzecia wspólna wycieczka z Aleksandrem , ale tak naprawdę pierwsza w której nie miałem strachu i cieszyłem się jazdą a nie trząsłem z wrażenia o nasze bezpieczeństwo.
A jeszcze dodam , przekroczyliśmy prędkość 30 km. na tandemie.
I pozdrawiamy Police.
Kategoria Z Rowerowym Szczecinem, NiewidomiNaTandemach, żubrówka, Szczecin na rowerach
kukułcze jajo czyli jak wrobiłem MadBike w serwisowanie tandemu.
-
DST
16.60km
-
Czas
01:10
-
VAVG
14.23km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
trasa :z Pilchowo do MadBike na ul.26 Kwietnia tandemem a powrót tą samą trasą ale już rowerem zastępczym.
Jak już wcześniej opisywałem MUŁ , czyli mój tandem , troszkę zaczął w trakcie ostatniej jazdy niedomagać , więc trzeba mu było zapewnić serwis.
Jako że rowery oddaję do naprawy albo do zaprzyjaźnionego kolegi który zajmuje się wiekowymi pojazdami albo do MadBike to zadzwoniłem do obu miejsc. Okazało się że kolega , nie tylko że jest zawalony pracą to jeszcze jest do niego daleko , za to MadBike jest dużo bliżej i rzadko komu odmawiają pomocy ( no trochę z szefostwem się znam). Problem polegał na tym że szefostwo nie naprawia rowerów a serwisanci i aż za dobrze się orientują co za "perełki" potrafię przywieźć. Już raz na widok przywiezionego pięknego , różowego roweru mojej znajomej serwisant chciał się rzucić do Odry .. a może proponował do tej Odry wrzucić rower ( nie do końca pamiętam - ech ta skleroza) ale było coś takiego. W każdym razie powiadomiłem serwis ze przywiozę rower i podałem jakie mam z nim kłopoty ( jedynie nie podałem co to za rower).
Tak więc rano , przed pracą dosiadłem solo tandem i podążyłem do serwisu. No bo do samochodu nie chciał wejść a wynajmowanie większego dostawczego auta na taki kurs to trochę problem i koszty ( stąd tak istotną sprawą była odległość od serwisu).
I dojechałem . "Mina serwisantów - bezcenna".
Po wyłożeniu całej litanii co trzeba zrobić poprosiłem o "pojazd zastępczy" i wróciłem do domu.
I teraz czekam z niecierpliwością :
1. Na telefon że tandem zrobiony ,
2. Na wieść o powstrzymaniu straceńca który chciał się rzucić do Odry ,
3. Na wieść o zatonięciu barki na Odrze której burty " rozorał " jakiś złom na dnie
4. Na żądanie zwrotu roweru zastępczego ,
5. Sądowy zakaz zbliżania się do firmy MadBike na odległość mniejszą niż 100 metrów a z rowerami na 500 m.
No to czekam.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie, żubrówka
A słowo stało się ciałem czyli......tandemem z Aleksandrem "Wielkim"
-
DST
20.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
11.01km/h
-
Sprzęt MUŁ- Czyli pół Raleigh a pół Gazelle
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wszystko zaczęło się od Benaska dawno temu gdy jeszcze go nie znałem ale zacząłem czytać jego bloga.
A konkretnie gdy dotarłem do wpisu Opis linka .
I stwierdziłem że skoro mogą inni , to może i u nas można by było coś takiego zorganizować.
No tak ale najpierw trzeba mieć tandemy.
I po niejakim czasie trafiłem na Allegro ofertę tandemu , mojej ulubionej marki , czyli Raleigh . Miałem już w kolekcji dwa rowery tej marki więc postanowiłem wystartować w licytacji aby powiększyć kolekcję. I wygrałem.
Teraz tylko ściągnąć nowy nabytek z Polski.
Możliwe że innych chętnych odstraszał warunek oferty - " odbiór własny" .
Dzięki firmie w której pracuję udało się .
I tak stałem się szczęśliwym posiadaczem tandemu .
Tak naprawdę to jest Gazelle ale zrobiona dla Raleigh .
Mając już tandem powoli wracałem do myśli o zorganizowaniu wspólnych wyjazdów z osobami mających kłopoty ze wzrokiem.
Nawet napomknąłem o pomyśle ma jednym ze spotkań w Rowerowym Szczecinie .
W końcu tam też jest tandem Tandem Yogi.
Ale mnie samemu jakoś oprócz słów nie udało się wprowadzić myśli w czyn a i wrobić innych w temat też się nie dało.
Do czasu.
Nie tak dawno temu dostałem informację od Wandy z Tandemu Yogi o nowej akcji.
Opis linka.
I że jest akcja Rowerowego Szczecina która będzie wspierać ten projekt.
"I słowo stało się ciałem."
Po krótkim namyśle stwierdziłem że nie ma co dalej myśleć trzeba działać i zgłosiłem swój akces wraz z tandemem do akcji.
Teraz sprawy zaczęły nabierać " ciała" .
Po krótkim czasie dostałem propozycję do wspólnej jazdy z Aleksandrem.
Wymieniliśmy z Aleksandrem informacje przy pomocy poczty mailowej i umówiliśmy się na próbną jazdę na dzień dzisiejszy .
I ............ stało się.
Jesteśmy razem i wspólnie próbujemy sił.
Ja już wcześniej podjąłem próby jazdy tandemem.
Jeździłem z Basieńką "R102" vel Rudzielec ( było super - jak ktoś ciekaw to niech szuka opisu na blogu) , jeździłem z siostrzeńcem ( też opis na blogu - też miłe wspomnienia) ale to wyzwanie było wyjątkowe.
I nie dla tego że to osoba o słabym wzroku i nie ze to ktoś kto nie jeździł na rowerze ( Aleksander jeździł na swoim rowerze z przyjacielem który jechał przed nim jako przewodnik ) ale dla tego że .......... Aleksander mimo niższego wzrostu był cięższy ode mnie i stąd mój pomysł na przydomek "Wielki" .
Ja ważę ok. 80 kg. rower prawie 20 kg. i Aleksander jak się sam przyznał ok. 100 kg. - kto z Was jechał 200 kg. rowerem ?
Ja się bałem , Aleksander był pełen obaw ale tak naprawdę to zawiódł .... tandem.
Pierwsza próba startu skończyła się dość nietypowo.
Kiedy próbowałem utrzymać kierunek jazdy kierownicą , przednie koło poszło w swoją stronę a ................ kierownica w inną.
Wróciliśmy do domu i dokręciłem na max układ kierowniczy.
Podjęliśmy drugą próbę i ..... się udało .
Jedziemy .
Trochę nas zarzuca , ja się boję , rower chyba też ale za to Aleksander ciśnie na pedały aż muszę go prosić o zwolnienie tempa.
Ruszamy ścieżką rowerową spod mojego domu i jedziemy do sklepu w centrum Pilchowa .
Tu korzystając ze sprzyjających świateł wjeżdżamy na ulicę i jedziemy w kierunku na Tanowo .
Jedziemy ulicą większość samochodów omija nas szerokim łukiem ale , no właśnie ale, jeden musiał nas obtrąbić bo chyba uważał że pobliski chodnik byłby dla nas lepszy.
Za Pilchowem wjeżdżamy na ścieżkę rowerową i suniemy do przodu.
Rowerzyści nas wyprzedzają , mijamy rowerzystów jadących z naprzeciwka , mimo że jedziemy raczej środkiem ścieżki niż przy samej prawej krawędzi , nikomu to nie przeszkadza.
Bardzo miłym akcentem są pozdrowienia od przejeżdżających rowerzystów.
Zaczynamy się zgrywać w czasie jazdy.
Niestety nasz tandem nie chce się dołączyć do naszego zgrania i co jakiś czas przeskakuje napęd na drugim biegu.
Staram się jak najrzadziej z niego korzystać ale to jest najlepsze i najczęściej używane przełożenie i ... najbardziej zużyte.
Mimo to dojeżdżamy do Polic.
Po drodze mieliśmy bardzo miłą sytuację gdy po krótkiej przerwie próbowaliśmy niezdarnie ruszyć w drogę i usłyszeliśmy z tyłu " już ruszyliście , mogę was wyprzedzić ? ".
Serdeczne pozdrowienia dla rowerzysty który się zatrzymał i poczekał aż ruszymy w drogę.
A tak w ogóle to jest coraz lepiej , jedyne kłopoty to :
1.tandem który ma uszkodzony drugi bieg ,
2.ja który jestem przerażony mocą która dysponuje Aleksander.
Wracamy do punktu wyjazdu.
Mi się nogi trzęsą , tandemowi się szprychy trzęsą , jedynie Aleksander czuje się rozgrzany do ............... konkretnej wycieczki.
A tu koniec .
Co mam więcej mówić , ja do regeneracji , tandem do naprawy , a Aleksander ......
................................ powinien nam wybaczyć niedyspozycję.
Kategoria NiewidomiNaTandemach, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka
Pociąg do roweru czyli rowerem do pociągu
-
DST
38.32km
-
Czas
02:45
-
VAVG
13.93km/h
-
VMAX
32.29km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak sobie wymyśliłem wycieczkę po Szczecinie w celu pokazania miasta i pewnego pociągu o którym dowiedziałem się od pana Romana Szymańskiego.
Głównym celem wycieczki był Ganz
Ale samo dotarcie do miejsca stacjonowania Ganza to za mało , więc zaproponowałem wycieczkę trasą która pokaże również uroki naszego miasta.
Na miesiąc przed wstępnie planowanym terminem skontaktowałem się z Joanną z MadBike aby wybrać taki termin który będzie w miarę wolny od imprez rowerowych .
Wszystko zapowiadało że takim terminem będzie 07. 09.2013 .
Decyzja zapadła i pan Roman Szymański , który jest kopalnią wiedzy o szczecińskim Ganzu i jego "opiekunem" , załatwił z PKP zgodę na jego zwiedzanie.
Skoro tak to wrzuciłem informacje o planowanej wycieczce na : forum stowarzyszenia Rowerowy Szczecin , Szczecin Na Rowerach , bikestats , i wysłałem informację do znajomych osób i zaprzyjaźnionych rowerzystów.
Joanna podała też informację do stron lokalnych miłośników Szczecina.
Teraz już tylko wystarczyła dobra pogoda aby wycieczka w gronie kilku , no kilkunastu osób , doszła do skutku.
No i jest już przeddzień planowanej wycieczki.
Pogoda jest zapewniona tylko ..... okazuje się że na ten dzień Szczecin jest pełen imprez rowerowych i to o niezłym rozmachu.
Dni Warszewa , Impreza rowerowa Fala i inne.
Ale co mi tam , znajomi nie zawiodą i kilka osób będzie.
Jadę na miejsce zbiórki.
Po drodze mijam tabuny rowerzystów.
Jak dobrze pójdzie to Szczecin będzie najbardziej rowerowym miastem w Polsce.
Jestem na miejscu zbiórki .
Spotykam Jaro który jako ratownik udziela pierwszej pomocy młodemu rowerzyście który "szlifował" kolanami podłoże.
Młode dziecię podążało z mamą na imprezę do Fali i miało mały kontakt z podłożem .
Po udzieleniu pierwszej pomocy podążyli dalej a my razem rozpoczęliśmy oczekiwanie na uczestników naszej wycieczki.
I czekamy tocząc rozmowy i podziwiając ilość rowerzystów którzy nas mijają.
Z tym że nie wszyscy nas mijają , część się zatrzymuje wokół nas.
Co prawda , spodziewałem się że kilka osób przyjedzie ale nie aż tyle .
I nie takim "wypasionym" sprzętem.
A oto najmłodsi uczestnicy wycieczki
Jestem zaskoczony frekwencją.
Przy takiej konkurencji ( nawet biorąc pod uwagę że część osób to zaproszeni znajomi) to aż dziwne że tyle osób się zjawiło.
Co prawda dzień wcześniej dzwoniłem do Jaszka i Jewtiego czy nie mogliby pomóc w zabezpieczeniu przejazdu gdyby ilość uczestników przekroczyła 15-osób i trzeba by było jechać dwoma kolumnami ale nie wierzyłem że do tego dojdzie.
Ale doszło. Na miejscu zbiórki pojawiło się ok. 25 osób.
Po ulicach będziemy jechać w dwóch kolumnach.
Ruszamy .
Najpierw Jasne Błonia , kierunek na Arkonkę , skręt na ul. Arkońską , dalej ścieżkami rowerowymi i do muzeum techniki i komunikacji
Tu niestety musiałem chwilę ponudzić o muzeum ale mam nadzieję że kilka osób skusi się do odwiedzenia tego miejsca , bo warto.
Dla dzieci są atrakcje jak choćby " małpa w muzeum" czy też symulator jazdy tramwajem , dla panów super maszyny na dwóch i czterech kołach , a dla pań kreacje szczecińskich zakładów odzieżowych w których nie jedna pani odczuje że " panowie poczują większy pociąg do pań , niż do wszelkich wystawionych tam technicznych rewelacji".
Koniec nudów muzealnych ruszamy dalej w trasę.
Następny przystanek . Brama kolejowa Stoczni Szczecińskiej.
Miejsce gdzie dawniej łączyły się tory kolejowe i .... tramwajowe.
Tak , tak rozstaw trakcji kolejowej i tramwajowej w Szczecinie jest ten sam.
Dawniej tramwaje były dostarczane przez PKP i ustawiane na torach kolejowych a następnie zjeżdżały na tory tramwajowe.
I to był następny punkt wycieczki.
Po przerwie na picie , przekąskę i pokazanie zdjęć ruszamy dalej.
Jedziemy wzdłuż nabrzeża Odry .
Kolega Monter słynący w Szczecińskim światku rowerowym jako specjalista od skrótów ( co prawda to wszyscy myśleli że od skrótów w terenie ) okazał się niezły jako specjalista od skrótów w miejskiej "dżungli" . I dzięki niemu ominęliśmy kilka ruchliwych ulic co prawda przekładając gładki asfalt nad bezpieczniejsze "bezdroża" .
A teraz podążamy nowym pięknym nabrzeżem.
Następny przystanek Szczeciński Browar.
Nie ważne że własność wielkich korporacji , ważne że istnieje i działa.
Wreszcie , zgodnie z planem , docieramy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki.
Oto Ganz w pełnej krasie .
Rozpoczynamy zwiedzanie
Na wstępie pan Roman Szymański opowiada historię Ganzów w PKP i losów egzemplarza którego będziemy zwiedzać.
Jak się okazuje nie jest On jedynym miłośnikiem tego wagonu bo od początku wycieczki mamy jeszcze jednego wielbiciela i uczestnika wypraw Ganza po Polsce.
Po wysłuchaniu informacji od pana Szymańskiego zaczynamy penetrację Ganza.
Zwiedzamy wnętrze.
Panie wspominają wycieczki z PKP
Panowie dyskutują o sprawach technicznych czyli ile da się "wyciągnąć na trasie"
Widok na kabinę maszynisty.
Znając tych "koksów" co to spoglądają na zegary to wiem że prędkości koło setki wcale nie są dla nich wyzwaniem.
No chyba że pogubią się w rozkładach jazdy .
]Trasy Ganza.[/url]
Nawet palić ni pozwalali.
Każdy znajduje coś ciekawego
Niektórzy postanowili odpocząć
Dla chętnych były przygotowane albumy ze zdjęciami Ganza i wycieczek w których uczestniczył.
Na koniec imprezy postanowiliśmy zrobić zdjęcia rowerów i rowerzystów na tle pociągu
I to koniec imprezy.
Każdy rozjechał się w swoją stronę .
Jedni prosto do domu a inni dookoła przez obce landy bo przecież "dzień bez stówki na liczniku to dzień stracony ".
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom wycieczki za miłą atmosferę i wyrozumiałość za przydługie przerwy i mowy ale taki był plan wycieczki. Szczególne podziękowania dla Joanny za pomoc w rozpropagowaniu imprezy , dla Jaszka za zabezpieczanie przejazdu , dla Jaro za zabezpieczanie przejazdu ,zabezpieczenie medyczne i świetne zdjęcia , dla Montera za zabezpieczanie przejazdu i pokazanie kilku skrótów oraz dla Jewtiego za pomoc w przejeździe.
Na sam koniec dodam że dostałem propozycję .............. do zorganizowania następnej wycieczki o temacie kolejowym.
Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, Szczecin na rowerach, wycieczka z BS, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU