siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Co ma "piernik do wiatraka" , "co ma maślak do ziemniaka" i "co ma Polickie święto ziemniaka do... Trzebieży"

Sobota, 5 października 2013 | dodano: 05.10.2013
Uczestnicy

Co ma piernik do wiatraka to nie wiem.
Co ma maślak do ziemniaka to się dowiecie.
A co ma "Polickie Święto Pieczenia Ziemniaka” do Trzebieży to się dowiedziałem gdy wszedłem na stronę Samej Ramy z Polic
Skoro tak to może zobaczymy jak się bawi SamaRama ?
Rzuciłem hasło wyjazdu na Forum Rowerowego Szczecina i zadzwoniłem z propozycją do osób z ostatniej akcji NiewidomiNaTandemach
Mój tandemowy partner Aleksander niestety jest przeziębiony i nie dostanie zezwolenia od żony, Maciek i Andrzej z Polic raczej nie dojadą bo jeden ma kłopoty ze zdrowiem a drugi sprawy gospodarcze , Arek też nie pojedzie bo sprawy rodzinne , do tandemu Renat nie mam telefonu , a Monika jest za daleko.
No ale przecież jest tandem i szkoda go nie wykorzystać .
Po krótkiej analizie sytuacji ( cały czas jestem w pracy i gdzieś tam w trasie ) szybki telefon do Wojtka Trendixa pisz na FB do Moniki może się zgodzi a jak się zgodzi to........................................................................................................wrabiam Ciebie Wojciechu w zorganizowanie dojazdu Moniki do Pilchowa i jedziemy.
A Wojtek jak to Wojtek ( internetowy wyga) , nie wiele się zastanawiając pisze do Moniki : tandem masz , dojazd masz tylko się zdecyduj czy chęci i czas masz.
Odpowiedź była zaskakująca TAK
Jak tak , to mamy jeden tandem i tych chętnych którzy pojadą "solo".
No to wszystko ustalone , jedziemy.
O 10,00 rano pod moim domem pojawiają się Wojtek - "Trendix" i Monika.
Szykujemy rowery i jedziemy na Głębokie na miejsce zbiórki.
Paweł przyprowadził z Jasnych Błoni z pod pomnika Trzech Orłów ekipę uczestników wycieczki startujacych z pierwotnie planowanego miejsca startu.

Jest nas całkiem sporo.

Rzut oka na mojego "muła" w wersji turystycznej z sakwami ( sakwy nie pasują zarówno wizualnie jak i technicznie - paski mocujące nie są dopasowane do "holendra")
Ale towarzysze podróży zawsze są dopasowani.




Po krótkim oczekiwaniu na dojechanie potencjalnych uczestników wycieczki ( i tych co złapali gumę i są daleko za nami) ruszamy w drogę.
Na początku ścieżkami rowerowymi do Tanowa.
Jedzie się naprawdę szybko i wygodnie.
Bardzo szybko udało mi się zgrać z Moniką i jak by to nie zabrzmiało , tworzyliśmy świetny tandem.
Wcześniejsze jazdy z Aleksandrem wiele mnie nauczyły i dzięki nim tak szybko zgraliśmy się z Moniką.
Sunęliśmy jak torpeda i nawet nie zdążyliśmy się rozgrzać jak dojechaliśmy do Tanowa.
Tu była przerwa na zakupy w sklepie i dołączenie do naszej ekipy znanego mi znajomego z Bikestats ale nie do końca kojarzonego z realu Mirka
Teraz mam nadzieję , mimo mojej sklerozy , zapamiętam .
Fotki z przystanku w Tanowie.




Koniec zakupów , jedziemy dalej , teraz następna przerwa w Jasienicy.

Monika na tle miniatury w Jasienicy.

W czasie gdy Monika poznawała miniaturowy obiekt , przy okazji zdejmując z niego pajęczyny , reszta uczestników opowiadała swoje swoje przeżycia z tegorocznych wycieczek.

Jeszcze wspólna fotka na tle ruin Klasztoru Augustiańskiego ,


I ruszamy do Trzebieży.
Wcześniejsze doświadczenia z jazdy z Aleksandrem , perfekcyjna obstawa dzisiejszych uczestników wycieczki i niesamowita energia Moniki powodują że bijemy wszelkie rekordy dotychczasowej jazdy na tandemie.
Przekroczyliśmy prędkość na tandemie - mamy na liczniku 36 km/godz.
No takich osiągów nie miałem nawet solo ( no , poza jednym przypadkiem gdy zjeżdżałem z wielkiej góry jadąc ze Szczecina do Polic) .
Zgodnie z teorią " trening czyni mistrza" im więcej wycieczek na tandemie tym lepsze wyniki.
Już w duszy widzę jak po tym tekście na najbliższej wycieczce z Aleksandrem przekroczymy 40km/godz. abo i 50 km/godz.( może załapiemy się na pamiątkowe zdjęcie z jakiegoś fotoradaru?)
Ale wracajmy do dzisiejszej wyprawy.
Dojechaliśmy do Trzebieży.
Zwiedzamy port rybacki , Centralny Ośrodek Żeglarstwa w Trzebieży , jedziemy wzdłuż promenady na której powstaje kompleks rekreacyjno sportowy i w końcu dojeżdżamy na miejsce docelowe ,czyli Gminne Centrum Edukacji i Rekreacji w Trzebieży (pole namiotowe) ul. Leśna 15, 72-020 Trzebież


Mimo że nie byliśmy zapisani na tą imprezę mamy możliwość skorzystania z pełnej oferty i po wpisaniu się na listę uczestników możemy pobrać zestaw "startowy " czyli tackę z keczupem , chlebkiem i kiełbaską.


Janusz próbuje namówić Monikę na zmianę przewodnika na tandemie ale Monika woli i tak wracać ze mną.

Może to wynik zasłyszanych opowieści o wyczynach Janusza na ostatniej wyprawie po Gruzji gdzie jego problemem były nie góry i złe drogi a niezwykła gościnność Gruzinów i olbrzymie ilości win i innych napitków serwowanych przez tubylców.
Impreza jest świetna tylko jest problem z dotarciem do ogniska .
Bo chętnych są dziesiątki a ognisko jedno.
Ale nasi koledzy poradzili sobie z tym w sposób niekonwencjonalny.

A zabawy i konkursy toczą się dalej.


Konkurs na największego ziemniaka

Fotoreporterzy uwieczniają uczestników konkursu w obiektywach

i zdjęcie samego szefa dzisiejszej imprezy którym jest Wiesław Gaweł szef Samej Ramy z Polic.

Nasza ekipa powoli zwija się do dalszej jazdy.
Monter z Jaszkiem i Januszem planują wypad przez Niemcy do Rieth i powrót do Szczecina przez Niemcy

a my jeszcze korzystamy z ogniska i gościnności Samej Ramy i zostajemy w Trzebieży.

Monika wreszcie doczekała się pieczonej kiełbaski w bułce

( kiełbaska od Jaro a bułka przypadkowo zwędzona Marcinowi - ot tak sobie leżała samotna bułeczka to ją przygarnąłem). Podziękowania dla Jarosława za kiełbaskę i bułkę a dla niczego nie świadomego Marcina za pieczywko.
Widok na Nasze rumaki w Trzebieży.


oraz Marcina i Pawła konsumujących kiełbaski z ogniska.

Widok Marcina przy trzeciej kiełbasce

przy piątej kiełbasce

przy ósmej

A wokół konkursy


aż w końcu udało się wyrwać Wiesława z amoku konkursów i zaprosić do pamiątkowego zdjęcia.

Szczecin i Police na wspólnej fotce


Wiesław wraca do wręczania nagród a my zbieramy się do powrotu do domu.
Wracamy lasami do Tanowa. Trzymamy się czarnego szlaku.
I w pewnym momencie skręcamy za wcześnie i wjeżdżamy w las taką drogą której nasz tandem nie da rady pokonać.
Nie to nie droga dla holendra , tą drogą to mogą śmigać tandemy w wersji mtb.
Zawracamy i jedziemy asfaltem .
Pogoda nam cały czas sprzyja . Są momenty gdy słoneczko się chowa za chmurami ale jest całkiem ciepło i ani kropli deszczu.
Wjeżdżamy na drogę pożarową 27 i suniemy wśród lasu.
Po drodze odwiedzamy leśny bar.
Bar dla leśnych zwierząt , jest paśnik i są lizawki .
Sami nie korzystamy z oferty ale dokładnie się z tą ofertą zapoznajemy.
Ruszamy dalej . Dojeżdżamy do drogi Bartoszewo Tanowo i suniemy żwawo po asfalcie.
Monikę rozpiera energia więc .... wyprzedzamy wszystkich i zasuwamy jako pierwsi.
Dojeżdżamy do Tanowa i w środku tej miejscowości zarządzamy postów w zajeździe.

Zamawiamy gorące napoje i regenerujemy nasze siły na ostatni etap wycieczki.
I przy okazji dajemy szansę na dojechanie do naszej ekipy Pawłowi którego zgubiliśmy po drodze.
Kiedy wszyscy siedzą w knajpie ja upamiętniam nasze rowery ozdobione pamiątkowymi chorągiewkami z imprezy.




I zdjęcie uczestników siedzących w środku robione z zewnątrz.

I wewnątrz



I nagle widzę Jacka który od samego rana próbuje nas dogonić ale nie mógł tego wcześniej zrobić bo miał kłopot z "kapciem" w kole .

Ja wiem że za tą serię zdjęć które teraz opublikuję to mam u niego "przechlapane " ale .... jeszcze nie widziałem kogoś kto tak się szykował do wejścia do lokalu i poświęcił tyle czasu na "makijaż" .





I wejście Jacka

Tylko błagam , nie obraź się na mnie ale ... Ty nie wiedziałeś że ja mam włączony aparat a ja nie wiedziałem że tyle zdjęć zrobię.
Wybacz.
Siedzimy w środku popijamy herbatkę i kawę ale jedna osoba wy indywidualizowała się z naszego rozentuzjazmowanego tłumu.

To był Paweł którego " zgubiliśmy " niechcący po drodze z Trzebieży i który ścigał nas rozpytując po drodze tubylców " nie widzieli państwo grupy rowerzystów z tandemem?".
A wystarczyło zapytać " czy tędy nie jechał taki dziwak z wielką siwą brodą?" .
W końcu , kto bardziej zapadłby w pamięci ; ja czy Monika?

Powoli kończymy posiedzenie w zajeździe i czas ruszać do domu.

Na wyjeździe z Tanowa żegnamy się z Mirkiem który wraca do domu do Polic a cała reszta rusza do Szczecina . No może nie cała bo w Pilchowie my kończymy wycieczkę .
Po pożegnaniu reszty uczestników ja , Monika i Wojtek parkujemy przed moim domem .
Wojtek pakuje swój rower do samochodu , ja swój do garażu a Monika czeka w moim domu na nas.
Jeszcze wspólna herbata i kawa oraz sesja zdjęciowa Moniki z maślakami rosnącymi pod moim domem w pobliżu modrzewia


Tak , ja nie muszę chodzić po grzyby do lasu .
Oraz wspólna fotka Moniki i Wojtaka z moim " potworem" czyli Sarą.


I to już koniec tej przydługiej relacji.
Monika pewnie już śpi , Wojtek pewnie "regeneruje " siły przy pomocy szkockich destylatów , inni uczestnicy też odpoczywają a tylko ja "biedny" ślęczę nad tą relacją i myślę " ALE BYŁA REWELACYJNA IMPREZA"
Przekroczona max. prędkość na tandemie - 36 km/godz.
niesamowita śr. prędkość,
rekord Moniki w dziennym dystansie - przekroczone 60 km.
A wszystko to przez tego popularnego ziemniaka zwanego pyrą albo kartoflem.
A zapomniałem dodać , jakoś tak dziwnie nikt nie miał okazji spróbować kartofla z ogniska a mimo to było super.


Kategoria NiewidomiNaTandemach, Szczecin na rowerach, wycieczka z BS, żubrówka


komentarze
Gość | 15:56 wtorek, 8 października 2013 | linkuj pozostaję w nieustającym i jak dotąd nieutulonym żalu, że nie mogłem być z Wami, byłbym 8 krasnoludkiem u boku Królewny Śnieżki. Krzysztofie, ogromnie podziwiam u Ciebie zmysł organizacyjny, humor, świetne zdjęcia oraz magnetyzm, którym przyciągasz do siebie grono świetnych ludzi.
Może by tak w sobotę wycieczkę do Rothenkemplenow nad jezioro Haus i Latzigsee ? - tylko 30 km w jedną stronę, świetne drogi i miejsca na popas.
Pozdrawiam
Andrzej od Maćka
Misiacz
| 19:22 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Haha, aleś uchwycił Kajacka :D!
Kajacek | 19:17 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Wybaczam Ci te zdjęcia, wszakże w towarzystwie dam i rowerzystów należy prezentować się schludnie, czemu dałem wyraz używając własnoręcznego grzebienia. Trudno mi natomiast wybaczyć te grzybki na ogrodzie, choć piosenka mówi, że lepszy niż maślaczek rydza smaczek.
tunislawa
| 18:41 niedziela, 6 października 2013 | linkuj jak to na fb było ? Królewna i siedem krasnoludków ? To dbajcie o nią ..i....nie przesadzajcie z tymi prędkościami ! :)
Hubi75
| 18:08 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Najlepsze w całej relacji jest "rozliczanie": Marcina ze zjedzonych kiełbasek, a Jacka z ilości czasu poświęconego na makijaż ;)
Ania B. | 11:42 niedziela, 6 października 2013 | linkuj :-)))
jewti
| 09:03 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Super impreza...ale nie można być wszędzie...
davidbaluch
| 06:17 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Ale świetne psisko masz. Też chcę takiego!!
srk23
| 05:28 niedziela, 6 października 2013 | linkuj Ach, cudownie się czyta Twoje relacje...chociaż nie jedliśmy wspomnianych pieczonych ziemniaków to wycieczka z Wami była czystą przyjemnością.
Nefre
| 22:48 sobota, 5 października 2013 | linkuj Super inicjatywa, mega impreza :))
Trendix
| 22:09 sobota, 5 października 2013 | linkuj siwobrody łotrze i znowu super relacja której nie jestem w stanie przebić :) było super i było tak fajnie jak to opisałeś a szalona rowerzystka Monika jest nie do pobicia :)
kiwi1000
| 21:34 sobota, 5 października 2013 | linkuj w końcu jesteś na jakimś zdjęciu :) a i mam pytanko takie: czy jak zdejmę szkła (a bez nich ledwo widzę) to też mogę liczyć na przejażdżkę? :p
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zasem
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]