siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

Ciekawostki miasta Szczecin

Dystans całkowity:851.19 km (w terenie 120.00 km; 14.10%)
Czas w ruchu:57:53
Średnia prędkość:14.71 km/h
Maksymalna prędkość:52.36 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:44.80 km i 3h 02m
Więcej statystyk

Pociąg do roweru czyli rowerem do pociągu

  • DST 38.32km
  • Czas 02:45
  • VAVG 13.93km/h
  • VMAX 32.29km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 września 2013 | dodano: 07.09.2013

Tak sobie wymyśliłem wycieczkę po Szczecinie w celu pokazania miasta i pewnego pociągu o którym dowiedziałem się od pana Romana Szymańskiego.
Głównym celem wycieczki był Ganz
Ale samo dotarcie do miejsca stacjonowania Ganza to za mało , więc zaproponowałem wycieczkę trasą która pokaże również uroki naszego miasta.
Na miesiąc przed wstępnie planowanym terminem skontaktowałem się z Joanną z MadBike aby wybrać taki termin który będzie w miarę wolny od imprez rowerowych .
Wszystko zapowiadało że takim terminem będzie 07. 09.2013 .
Decyzja zapadła i pan Roman Szymański , który jest kopalnią wiedzy o szczecińskim Ganzu i jego "opiekunem" , załatwił z PKP zgodę na jego zwiedzanie.
Skoro tak to wrzuciłem informacje o planowanej wycieczce na : forum stowarzyszenia Rowerowy Szczecin , Szczecin Na Rowerach , bikestats , i wysłałem informację do znajomych osób i zaprzyjaźnionych rowerzystów.
Joanna podała też informację do stron lokalnych miłośników Szczecina.
Teraz już tylko wystarczyła dobra pogoda aby wycieczka w gronie kilku , no kilkunastu osób , doszła do skutku.
No i jest już przeddzień planowanej wycieczki.
Pogoda jest zapewniona tylko ..... okazuje się że na ten dzień Szczecin jest pełen imprez rowerowych i to o niezłym rozmachu.
Dni Warszewa , Impreza rowerowa Fala i inne.
Ale co mi tam , znajomi nie zawiodą i kilka osób będzie.
Jadę na miejsce zbiórki.
Po drodze mijam tabuny rowerzystów.
Jak dobrze pójdzie to Szczecin będzie najbardziej rowerowym miastem w Polsce.
Jestem na miejscu zbiórki .
Spotykam Jaro który jako ratownik udziela pierwszej pomocy młodemu rowerzyście który "szlifował" kolanami podłoże.
Młode dziecię podążało z mamą na imprezę do Fali i miało mały kontakt z podłożem .
Po udzieleniu pierwszej pomocy podążyli dalej a my razem rozpoczęliśmy oczekiwanie na uczestników naszej wycieczki.
I czekamy tocząc rozmowy i podziwiając ilość rowerzystów którzy nas mijają.
Z tym że nie wszyscy nas mijają , część się zatrzymuje wokół nas.

Co prawda , spodziewałem się że kilka osób przyjedzie ale nie aż tyle .

I nie takim "wypasionym" sprzętem.

A oto najmłodsi uczestnicy wycieczki

Jestem zaskoczony frekwencją.
Przy takiej konkurencji ( nawet biorąc pod uwagę że część osób to zaproszeni znajomi) to aż dziwne że tyle osób się zjawiło.

Co prawda dzień wcześniej dzwoniłem do Jaszka i Jewtiego czy nie mogliby pomóc w zabezpieczeniu przejazdu gdyby ilość uczestników przekroczyła 15-osób i trzeba by było jechać dwoma kolumnami ale nie wierzyłem że do tego dojdzie.
Ale doszło. Na miejscu zbiórki pojawiło się ok. 25 osób.
Po ulicach będziemy jechać w dwóch kolumnach.
Ruszamy .
Najpierw Jasne Błonia , kierunek na Arkonkę , skręt na ul. Arkońską , dalej ścieżkami rowerowymi i do muzeum techniki i komunikacji


Tu niestety musiałem chwilę ponudzić o muzeum ale mam nadzieję że kilka osób skusi się do odwiedzenia tego miejsca , bo warto.
Dla dzieci są atrakcje jak choćby " małpa w muzeum" czy też symulator jazdy tramwajem , dla panów super maszyny na dwóch i czterech kołach , a dla pań kreacje szczecińskich zakładów odzieżowych w których nie jedna pani odczuje że " panowie poczują większy pociąg do pań , niż do wszelkich wystawionych tam technicznych rewelacji".
Koniec nudów muzealnych ruszamy dalej w trasę.
Następny przystanek . Brama kolejowa Stoczni Szczecińskiej.

Miejsce gdzie dawniej łączyły się tory kolejowe i .... tramwajowe.
Tak , tak rozstaw trakcji kolejowej i tramwajowej w Szczecinie jest ten sam.
Dawniej tramwaje były dostarczane przez PKP i ustawiane na torach kolejowych a następnie zjeżdżały na tory tramwajowe.
I to był następny punkt wycieczki.

Po przerwie na picie , przekąskę i pokazanie zdjęć ruszamy dalej.



Jedziemy wzdłuż nabrzeża Odry .


Kolega Monter słynący w Szczecińskim światku rowerowym jako specjalista od skrótów ( co prawda to wszyscy myśleli że od skrótów w terenie ) okazał się niezły jako specjalista od skrótów w miejskiej "dżungli" . I dzięki niemu ominęliśmy kilka ruchliwych ulic co prawda przekładając gładki asfalt nad bezpieczniejsze "bezdroża" .

A teraz podążamy nowym pięknym nabrzeżem.

Następny przystanek Szczeciński Browar.
Nie ważne że własność wielkich korporacji , ważne że istnieje i działa.

Wreszcie , zgodnie z planem , docieramy do głównego punktu dzisiejszej wycieczki.

Oto Ganz w pełnej krasie .

Rozpoczynamy zwiedzanie

Na wstępie pan Roman Szymański opowiada historię Ganzów w PKP i losów egzemplarza którego będziemy zwiedzać.
Jak się okazuje nie jest On jedynym miłośnikiem tego wagonu bo od początku wycieczki mamy jeszcze jednego wielbiciela i uczestnika wypraw Ganza po Polsce.
Po wysłuchaniu informacji od pana Szymańskiego zaczynamy penetrację Ganza.



Zwiedzamy wnętrze.




Panie wspominają wycieczki z PKP

Panowie dyskutują o sprawach technicznych czyli ile da się "wyciągnąć na trasie"

Widok na kabinę maszynisty.
Znając tych "koksów" co to spoglądają na zegary to wiem że prędkości koło setki wcale nie są dla nich wyzwaniem.

No chyba że pogubią się w rozkładach jazdy .
]Trasy Ganza.[/url]
Nawet palić ni pozwalali.

Każdy znajduje coś ciekawego


Niektórzy postanowili odpocząć

Dla chętnych były przygotowane albumy ze zdjęciami Ganza i wycieczek w których uczestniczył.



Na koniec imprezy postanowiliśmy zrobić zdjęcia rowerów i rowerzystów na tle pociągu



I to koniec imprezy.
Każdy rozjechał się w swoją stronę .
Jedni prosto do domu a inni dookoła przez obce landy bo przecież "dzień bez stówki na liczniku to dzień stracony ".
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom wycieczki za miłą atmosferę i wyrozumiałość za przydługie przerwy i mowy ale taki był plan wycieczki. Szczególne podziękowania dla Joanny za pomoc w rozpropagowaniu imprezy , dla Jaszka za zabezpieczanie przejazdu , dla Jaro za zabezpieczanie przejazdu ,zabezpieczenie medyczne i świetne zdjęcia , dla Montera za zabezpieczanie przejazdu i pokazanie kilku skrótów oraz dla Jewtiego za pomoc w przejeździe.
Na sam koniec dodam że dostałem propozycję .............. do zorganizowania następnej wycieczki o temacie kolejowym.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, Szczecin na rowerach, wycieczka z BS, Z Rowerowym Szczecinem, żubrówka, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU

Dookoła Szczecina

  • DST 127.79km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:26
  • VAVG 17.19km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano: 25.08.2013
Uczestnicy

Głupota ludzka nie zna granic.
A moja w szczególności.
W piątek , zupełnie bezmyślnie , rzuciłem w trakcie rozmowy z Trendixem pomysł który chodził mi po głowie już od ponad roku.
Wycieczka wokół Szczecina .
Wszyscy jeżdżą gdzieś wokół. Jedni wokół świata , inni wokół Polski jeszcze inni wokół Zalewu Szczecińskiego ale nie spotkałem jeszcze wycieczki wokół Szczecina.
Tylko cały w tym ambaras że nie przyszło mi do głowy że Wojtek podchwyci mój pomysł.
Przecież ostatnio ciągle odmawiał wspólnych wycieczek .
A to że za krótkie , a to że za nudne , a to że ... coś tam.
A tu coś mu się pozmieniało i usłyszałem " będę o 10,00 jedziemy".
I tu skończyło się "rumakowanie".
Ludzie , przecież to było tylko podanie pomysłu a nie propozycja.
Każdy przecież wie ( no prawie każdy) że Szczecin " jest trzecim pod względem zajmowanej powierzchni (300,55 km² z czego prawie 24% zajmują grunty pod wodami) i siódmym[4] pod względem liczby ludności miastem Polski "
Skoro trzeci pod względem powierzchni to i do cholery obwód też ma wielki i jeszcze to że nie da się go objechać tak prosto bo te wody to nie koniecznie do przejechania rowerem.
Jeszcze miałem nadzieję że się rozmyśli , a może że samochód mu rano nie odpali albo .. no właśnie żadne " że" się nie spełniło i o 10,00 jak w zegarku się pojawił.
I już myślałem że się uda odwołać wycieczkę ( za cholerę nie mogłem znaleźć mapy Szczecina ) gdy na kilka chwil przed jego przyjazdem przyszedł sąsiad z prośbą o pomoc , w zamian oferując ........ mapę Szczecina .
Sąsiadowi pomocy odmówić nie można więc tak po 30 minutowej pomocy technicznej powróciłem z mapą Szczecina z lat 70 - tych.
Wojtek szczęśliwy z posiadania niezbędnej mapy zarządził wyjazd.
Ruszamy .
Pierwszy punkt osiągamy po jakichś 300 metrach .

No to teraz puszczę Wojtka w Puszczę Wkrzańską w te góry i piachy i zaraz sobie odpuści.
Nie odpuścił.

Dalej trochę pobłądziliśmy ( starałem się jak mogłem) i zamiast wyjechać w Przęsocinie wyjechaliśmy w Siedlicach.
Ale oczywiście Wojtkowi to nie przeszkadzało.
Przez Police dojechaliśmy do Mścięcina.
Myślałem że może Wojtek przestraszy się mega żuka .
Ale nie , jeszcze żuka czule tulił.

Ale nic z tego. W tym roku tak się "rozjeździł" na rowerze że nic go nie przestraszy.
Pokręciliśmy się po okolicy


ostrożnie rozglądając się za lokalnym bydłem

i ponownie wjechaliśmy do Szczecina

Jadąc wzdłuż Odry "podziwiamy" cmentarzysko upadłych zakładów przemysłowych


A tu podaję link do ciekawego artykułu na temat upadku szczecińskich zakładów przemysłowych ( większość w ramach tej wycieczki mijaliśmy)Opis linka
Dojechaliśmy do Gocławia


Wystarczy się rozglądać i zawsze zobaczy się coś ciekawego


Powoli zbliżamy się do dawnej Stoczni Warskiego

Potężne bunkry w okolicach stoczni

Mijamy resztki wielkiej niegdyś stoczni

i jedziemy na Wały Chrobrego





i piękne nowe nabrzeże ze ścieżkami rowerowymi , ławeczkami itd.

Co by nie mówić gospodarka upadła ale miasto pięknieje


Jako że miasto niektórzy zwą " największą w Polsce wieś z tramwajami " to i w takiej małej wsi co chwilę można spotkać kogoś znajomego.


Po chwili rozmowy ruszamy dalej



Wstępnie mamy już za sobą ok. 1/5 trasy więc przerwa na małe co nie co .
Nowe Stare Miasto - tu ostatnio zajadałem się lodami więc i Wojtek powinien je spróbować.



A Wojtek w międzyczasie foci okolicę

Koniec przerwy , po pysznościach ( gorąco polecam) jedziemy Trasą Zamkową podziwiając widoki na miasto





Tempo typowo fotograficzne


W końcu ruszamy dalej bo przy tym tempie to do jutra nie dojedziemy do celu
Mijamy lotnisko w Dąbiu

A niech to . Cel celem ale w końcu najważniejsze to zwiedzanie .
Jedziemy na lotnisko


Lotnisko zaliczone.
Dojeżdżamy do Dąbia.

Dalej ścieżką rowerową aż do samego końca

Dalej polnymi drogami w kierunku na Załom.
Po drodze trafiamy na budowane nowe rondo po którym będzie można bezpiecznie zjeżdżać na Załom , Pucice i dojechać do S-3

Dojechaliśmy do końca Szczecina w kierunku na Pucice.
Można powiedzieć że północną granicę miasta mamy objechaną.

Koniec Szczecina w kierunku na Pucice © siwobrody

Zaczynamy jechać wzdłuż wschodniej granicy.
Jedziemy obok dawnej fabryki kabli Załom.

Za fabryką koniec Szczecina i przejazd kolejowy na którym czekamy na przejazd pociągu


Kablową dojeżdżamy do Goleniowskiej i znowu jesteśmy w Szczecinie


Oczywiście znowu przerwa bo przejeżdża pociąg.


Jedziemy Goleniowską i skręcamy w ul. Zdrową .
Po chwili podziwiamy zaawansowanie prac przy budowie drogi łączącej rondo o którym wcześniej wspominałem z S-3.


Po przerwie ( oj , ilością przerw to bijemy na głowę wszystkich rowerzystów) jedziemy całkiem niezłym tempem do Wielgowa.
Dojeżdżamy do końca drogi prowadzącej na Goleniów

i ruszamy do Płoni.
Wyjazd na Stargard zaliczony

Kierunek Jezierzyce

W Jezierzycach kończymy wschodnią granicę miasta i ruszamy południową .
Dojechaliśmy do Pyrzyckiej .
Udokumentowaliśmy koniec miasta w kierunku na Pyrzyce
Z powrotem do Płoni i lasem w kierunku na Kijewo. Tu muszę przyznać że troszeczkę pobłądziłem.
Wojtek zaczął się śmiać a ja mu odpowiedziałem że nie ma strachu bo albo wyjedziemy na Szosę Poznańską albo na autostradę .
I wyjechaliśmy . Dokładnie na skrzyżowaniu tych obu .
Ponownie zagłębiliśmy się w las i w końcu dotarliśmy do wiaduktu nad autostradą.



Ruszamy dalej . Przez Kijewo , Klęskowo obok Bukowego do ul. Batalionów Chłopskich.
Na stacji paliw dokonaliśmy zakupów, zjedliśmy po hot dogu i Wojtek zatankował rower.

Ja wiedziałem że on musi mieć jakiś silnik bo przecież to niemożliwe żeby miał tyle sił sam z siebie.
Ruszamy w kierunku na Gryfino.
Przejeżdżamy przez Podjuchy , Żydowce i tu spotykamy następny upadły duży zakład .

( Tradycyjnie znowu pociąg)

Potężny zakład produkujący nie tylko materiały odzieżowe ale również kasety magnetofonowe. Kasety w Polsce produkowane były właśnie w Wiskordzie i Gorzowskim Stilonie .
Czas ruszać w drogę bo jeszcze kawałek przed nami aby zakończyć południową granicę miasta.
I ten etap zakończony.
Rogatki miasta w kierunku na Gryfino.

Wracamy z powrotem do Podjuch i wbijamy się na Autostradę Poznańską.
Rozpoczynamy objazd zachodnich granic miasta.
Widok na Odrę z Autostrady Poznańskiej.

Już mamy na liczniku ponad setkę.

Ruszamy dalej .
Autostradą Poznańską dojeżdżamy do cukrowni ( następna ruina gospodarcza) i uwieczniamy koniec miasta w kierunku na Kołbaskowo .

Powoli zapada zmierzch.
Słoneczko zachodzi a my nadal w drodze.

Ruszamy przez Gumieńce do Mierzyna.
Wyjazd z miasta na Lubieszyn.

Robi się coraz chłodniej i ciemniej.

Włączamy wszystkie światła jakie mamy i ruszamy do Bezrzecza.
W związku z ciemnościami i kiepskim oznakowaniem drogi ponownie błądzimy.
Całe szczęście że spotykamy ( mimo późnej pory) kogoś kto nam pomaga znaleźć drogę.
W końcu docieramy do Bezrzecza.


Powoli zaczynam patrzeć na swój rower z obrzydzeniem.
Te części mojego ciała które mają bezpośrednią styczność z rowerem protestują przeciw ponownemu dosiadaniu jego.
Po krótkiej naradzie rezygnujemy z przejazdu przez Wołczkowo i zjeżdżamy z górki przez oś. Zawadzkiego do al.Wojska Polskiego .
Docieramy do Głębokiego.
Ja prawie umieram a Wojtek pręży mięśnie i twierdzi że ma sił na tyle żeby teraz pojechać w odwrotną stronę.

Nasze rowery też nie mają nic przeciwko.

Ale ja stanowczo się przeciwstawiam i ruszam do domu.
To tylko niecałe 3 km.
Jak dla mnie to aż 3 km.
Wreszcie koniec . Pętla się zamknęła .
Na podstawie mojego licznika , rowerowy obwód miasta Szczecina to :

Wg licznika Wojtka :

I tak pierwsza setka w tym roku zaliczona.
Podziękowania dla Wojtka za tak interesująca wyprawę.
Ale na drugi raz to się powstrzymam od rzucania takich pomysłów na wycieczki.
Bo przecież jak będzie powyżej setki to Wojtuś od razu się zdecyduje.
A mnie wszystko boli.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, dookoła...., żubrówka

Lekka wycieczka ze znajomymi

  • DST 52.86km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 14.42km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 24.08.2013

Z Basią , Dorotą i Leszkiem umówiliśmy się na przejażdżkę po Puszczy Wkrzańskiej.
Moja trasa to : z Pilchowa do Osowa ( a konkretnie do Wodozbioru )gdzie reszta ekipy już na mnie czekała..
Stąd już wspólnie do Dębu Bogusława a następnie do Mostu Meyera. Dalej droga wiodła przez las do Pilchowa. Z Pilchowa przez Bartoszewo do Sławoszewa.
W Sławoszewie przerwa na zupę dyniową ( tak , tak , już jest )
I powrót przez Pilchowo do Szczecina.
Jako że nastroje dopisywały i chęć na dalszą jazdę była więc pojechaliśmy na Stare Nowe Miasto na lody zachwalane przez Dorotę i Leszka.
I te lody naprawdę były bardzo dobre.
Wiatr się zrywał i zaczynało kropić wiec po lodach ruszyliśmy do domu.
Najpierw odwieźliśmy po drodze Basieńkę , później pożegnałem Dorotę i Leszka a następnie , już sam , powróciłem do domu.
Całkiem udany dzień.
A zdjęć nie ma bo skleroza jest postępująca. Pamiętałem żeby naładować baterię i przygotować aparat na wycieczkę i jedynie zapomniałem go .... spakować.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin

Do Muzeum Techniki i Komunikacji z rodzinką

  • DST 15.79km
  • Czas 01:14
  • VAVG 12.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 sierpnia 2013 | dodano: 10.08.2013

Na dziś planowana została wycieczka do Muzeum Techniki i Komunikacji . Oczywiście wycieczka rowerowa.
Tata pojechał "Czarną Perłą" młodszy siostrzeniec rowerem córki a ja ze starszym siostrzeńcem na tandemie ( spodobało się po ostatniej wycieczce).
Pilchowo , Głębokie , Las Arkoński , ul. Arkońska ( ścieżkami rowerowymi ) , ul. Niemierzyńska ulicą.
Dojechaliśmy.

Zwiedzamy pojazdy przed muzeum.

Wchodzimy do muzeum.

W pierwszym rzędzie pokazuję Szczeciński samochód sprzed II wojny.

Informuję o aktualnie najciekawszej "specjalnej" ekspozycji.

Oj to były czasy. I w życiu bym się nie spodziewał że ktoś zrealizuje pomysły " Papcia Chmiela"
Pojazdy z czasów "Tytusa , Romka i A' Tomka " w realnym wydaniu.







Po "powrocie w przeszłość " komiksową wracamy do przeszłości historycznej.
Jedna z wielu atrakcji muzeum , symulator jazdy tramwajem.

Młodszy siostrzeniec tak się rozpędził że ledwo " wyrabiał " na zakrętach.

Teraz już spokojnie zwiedzamy eksponaty.


Nowością w muzeum są manekiny ze szczecińskimi produktami przemysłu odzieżowego .

Głównie Zakładów Przemysłu Odzieżowego "DANA".
Zakładów już dawno nie ma ( jak i większości zakładów produkcyjnych z czasów PRL-u) ale jak się okazuje są jeszcze pamiątki po tych czasach "wielkiego Szczecina" .
Sam , za czasów mej młodości , mieszkałem na ul. Odzieżowej i pamiętam rozbudowę tych zakładów . DANA była naprawdę cenionym i znanym zakładem nie tylko w Polsce czy też innych "demoludach " ale też produkowała na eksport na tzw. " zachód".
Pamiętam samochody z "zachodnich Niemiec " ( najpierw NRF czyli Niemiecka Republika Federalna a później RFN czyli Republika Federalnych Niemiec) .
Ale nie ma co zanudzać historią , kto chce ten podjedzie do muzeum a kto chce więcej, niech pogada z rodzicami lub dziadkami.
Albo poczyta opisy przy wystawowych egzemplarzach .

Po wyjściu z muzeum zauważyłem ciekawą wystawę fotograficzną na zewnątrz.


Czas na powrót.
Jeszcze tylko lody w kawiarni nad muzeum

I powrót do domu.
Było ciekawie .
Jazda rowerami choć krótka i "ciśnięcia w "pedały" sprawiła wszystkim przyjemność.
No tak ale z takimi dystansami to Trendixa nie dogonię.
Ale jeszcze przyjdzie taki czas że .................


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka

Dzień dziecka .

  • DST 32.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 11.57km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano: 02.06.2013
Uczestnicy

W zeszłym roku ten dzień spędziłem zwiedzając Berlin z Trendixemu Benaska.
W tym roku w Szczecinie z Trendixem ale bez Benaska.
To mój pierwszy wyjazd na rowerze po kontuzji.
I jak zawsze : inne były plany a zupełnie inaczej się wszystko odbyło.
Z okazji Dnia Dziecka zostałem zaproszony na obiad do rodziców ( tak , tak choć wyglądam na dziadka to nadal dla rodziców jestem dzieckiem)
Miałem nie forsować kolana więc planowałem rano pięć kilometrów na rowerze a do rodziców samochodem.
Ale życie jest pełne niespodzianek więc .... zadzwonił Wojtek i namówił mnie na rowerowe spotkanie na Jasnych Błoniach w drodze do rodziców.
Zgodziłem się . Ruszyłem powoli , delikatnie oszczędzając kolano.
Dojechałem na miejsce spotkania.

Wojtek na Jasnych Błoniach © siwobrody

Na tle Trzech Orłów © siwobrody

Widok na pomnik © siwobrody

Po wspólnej przerwie i rozmowie ruszyliśmy do centrum .
Wojtek w kierunku do domu a ja w kierunku do rodziców a tak naprawdę to na Plac Lotników zwany czasami placem rowerzystów.
Jeszcze tylko kilka fotek na pamiątkę
Plac lotników © siwobrody

Wojtek na placu "Rowerzystów" © siwobrody

Tą fotkę to już zrobili nam sympatyczni turyści z Niemiec którzy , widząc moje wygibasy przy próbie ustawienia aparatu z samowyzwalaczem na ławce , zaproponowali że zrobią fotkę bez tych karkołomnych moich wyczynów.
Wspólna fotka © siwobrody

W zamian za zdjęcie zażyczyli sobie informacji jak dojść do kilku obiektów historycznych w przewodniku. Po kilkuminutowej instrukcji dojścia do tych obiektów , jak już mnie rozbolały ręce ,a Oni dalej nie wiedzieli co "mówię " oddałem im do dyspozycji Wojtka który ich poprowadził .
A ja w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku ........... śmignąłem w kierunku do rodziców.
W końcu to dzień dziecka a na mnie rodzice czekali.
No i tak po przeszło 10 kilometrach przerwa w jeżdżeniu i genialny świąteczny obiad.
Ale wszystko co dobre w końcu się kończy.
Czas na powrót.
I tu dalsze telefony. I dalsze spotkania.
Chcąc nie chcąc ( a właściwie bardziej to chcąc) ruszyłem na Zamek Książąt Pomorskich .
Pod zamkiem © siwobrody

I tu spotkałem całe "stado" znajomych( nie koniecznie rowerowych).
Świat jest jednak mały . Wystarczy tylko się ruszyć i wokół sami znajomi.
Nawet tacy co to jeszcze dzień wcześniej " w środku nocy" wyciągnęli mnie na Święto Polic i koncert zakopowerhttp://www.tekstowo.pl/piosenka,zakopower,galop.html[url=zakopower[/url]
To jest właśnie to " choćbym uciekł na koniec świata"
Życie to " bez końca galop".
I to lubię. Życie bez znajomych i ich pomysłów i "atrakcji " nie ma sensu.
Taki Dzień Dziecka na okrągło.
Pozdrawiam : Joannę vel Havranek , jej kolegę od książek , żonę Leszka ( jej się bardziej boję od niego wiec taka właśnie kolejność ), Leszka "Małego" ( to jest właśnie ten człowiek który mnie wyciągnął na koncert ) a może na odwrót , to jest człowiek którego żona mnie wyciągnęła na koncert a On był tylko kierowcą.
Co by nie mówić kocham tych ludzi.
Ale wracajmy do tematu i dnia dzisiejszego.
Pożegnałem znajomych i czas na powrót do domu.
Tylko dla czego najkrótszą drogą.
Czuję się świetnie .
Może coś jeszcze pozwiedzam. Kolano nie dokucza.
No to zwiedzamy.
I tak sobie jadąc focę co się da.
Murale © siwobrody

Malowane mury © siwobrody

Sztuka na murach © siwobrody

Szczecin - murale © siwobrody
Sztuka uliczna © siwobrody
Ciąg dalszy © siwobrody
Następne malowidła © siwobrody

Zamek Książąt Pomorskich © siwobrody

Jadę na Wały Chrobrego.
Przy Wałach © siwobrody

Dawno tu nie byłem.
Niby nic takiego , takie małe miasto , daleko od światowych stolic a tyle atrakcji.
Jakiś potężny Wycieczkowiec przy nabrzeżu i ...
Czyżby policjantki? © siwobrody

albo kręcą film , albo do policji zatrudniono młode pokolenie
Czyżby policjantki? © siwobrody

Oj , a miało być spokojnie , a tu tyle atrakcji.
Spokojnie , mam chore kolano , ja tu tylko zwiedzam.
Budynek Urzędu © siwobrody

O , nie tylko ja jestem zwolennikiem brody.
Brodaty wój © siwobrody

Rzeźby na murach © siwobrody
Rzeźba na budynku © siwobrody

Grzecznie zwiedzam okolicę
To nie pałac to urząd © siwobrody

I przy okazji wyszukuję dość nietypowe rozwiązania techniczne związane z walką z ptasimi "wandalami"
Co to ma być? © siwobrody

Zabezpieczenie przed gołębiami © siwobrody

Bez komentarza.
Podziwiam obiekt i jego wieże .
Zwieńczenie wieży © siwobrody

Nastepna wieża © siwobrody

Wracam nad Odrę.
Mam okazję uczestniczyć w odpływaniu od nabrzeża wielkiego wycieczkowca.
Wycieczkowiec przy Wałach © siwobrody

Widok na wycieczkowiec © siwobrody

Odpływanie wycieczkowca © siwobrody

Wycieczkowiec odpływa © siwobrody
Pożegnanie ze Szczecinem © siwobrody

Odpływajacy statek © siwobrody

W kierunku na morze © siwobrody

Szczecińskie klimaty © siwobrody

Wycieczkowiec odpłynął ale został przy nabrzeżu
Żaglowiec przy Wałach © siwobrody
Fryderyk Chopin © siwobrody

Nasz żaglowiec © siwobrody

I tak morski charakter miasta został zachowany a ja grzecznie wracam do domu.
Po drodze zwiedzam miejsca w których nie byłem dziesiątki lat.
I ....... jestem pod wrażeniem zmian.
A już najbardziej mnie zadziwiły zmiany w centrum .
Jak dla mnie - w centrum.
A przede wszystkim mieszkańcy centrum.
Toż to nie Berlin i nie "Pinke - Panke"
W centrum miasta © siwobrody

To jest centrum © siwobrody
"Czarna owca" © siwobrody

Artysta wielki © siwobrody

Artysta w kadrze © siwobrody

A jednak , coś jest na rzeczy.
Zwykłe miasto , jakich wiele , w którym - jak to niektórzy
mówią nic ciekawego się nie dzieje - a tu sceny jak z wielkich metropolii .
Ja bym to opisał jako zwykły cyrk
Cyrk w Szczecinie © siwobrody

A może to faktycznie cyrk .
A może , jak ktoś chce, to zawsze coś znajdzie tam gdzie inni niczego ciekawego nie widzą.
Ech zaczynam gadać jak jakiś filozof , szukam dziury w całym , albo widzę coś czego inni nie widzą.
A przecież życie jest takie proste.
Szkoda gadać , czas wracać do domu.
Przez pusty i błotnisty Lasek Arkoński.
Pusty Lasek Arkoński © siwobrody

Wycieczka zakończona.
Dzień Dziecka zaliczony.
Wrażeń bez liku.
Tylko nie wiem dla czego kolano zwichnięte boli mniej niż o drugie?
Życie jednak jest pełne niespodzianek.
I w pewnym wieku jest ................ bolesne.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, piwko

Wreszczie odrabianie strat i nie tylko

  • DST 64.25km
  • Teren 16.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 16.06km/h
  • VMAX 52.36km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 maja 2013 | dodano: 18.05.2013

Na tą sobotę planowałem udział w wycieczce którą zaproponowała Jana na forum Rowerowego Szczecina
I to z kilku powodów.
Po pierwsze chciałem poznać autora książki "Tajemnice Szczecina" pana Andrzeja Kraśnickiego jr .
Po drugie poprosić o autograf do tej książki.
Po trzecie poznać kilka nowych miejsc w Puszczy Wkrzańskiej .
Po czwarte poznać nowych ludzi którzy jeżdżą rowerami .
I po piąte , ale to już wszyscy wiedzą , natłuc kilometrów aby gonić Trendixa.
Rano zadzwonił Jewti i poinformował że też jedzie na wycieczkę i się umówiliśmy na ul. Arkońskiej.
Swoją drogą dobrze że zadzwonił bo bym zaspał.
No to w drogę .
Z Pilchowa przez Lasek Arkoński na miejsce spotkania.
Dalej już razem , cały czas pod górkę na Warszewo.
Jesteśmy na miejscu zbiórki.


Uczestnicy się zjeżdżają.

Informacje organizacyjne , pieczątki do książeczek dla uczestników konkursów, i wstępne określenie przebiegu trasy i atrakcji.

Jak się Jewti dowiedział że nie będzie asfaltu , średnia prędkość poniżej 20 km/godz. a dystans poniżej 150 km. , to się załamał.

Przewodnik naszej dzisiejszej wycieczki , jak zobaczył do jakiego stanu doprowadził mojego kolegę też się przejął i próbował powstrzymać dalsze niekorzystne informacje za wszelką cenę

Ale było za późno.
Jedyne co pozostało do zrobienia to wspólna fotka

i ruszenie w drogę.




Pierwszy postój i garść informacji o dalszej drodze.
No to w drogę.

Bruk nam nie straszny

A najmłodsze uczestniczki wycieczki aż rozsadza energia.
Następny punkt wycieczki .
Swego czasu to jeziorko już zwiedzałem ale zimą i w innym towarzystwie.

Tym razem oprócz widoków , dostaję również sporo wiedzy na temat otaczających nas terenów.
Ruszamy dalej.
Tu też już kiedyś byłem z wycieczką którą znalazłem na forum RS i którą prowadził Monter

Ale to było zimą i tak dawno temu że zdążyłem zapomnieć ( ach ta skleroza).
Podziwiam wszystko jakbym był pierwszy raz.

Przewodnik opowiada o dębach
Dzieciaki pozują do zdjęć
a "karawana" rusza dalej

i poznajemy uroki puszczy
i podążamy za przewodnikiem dalej

Następny punkt programu.

Dość ciekawe miejsce i dość urokliwe ale szlag człowieka trafia na ludzką głupotę i wandalizm.

a widoki naprawdę piękne

Dziewczynki jeszcze pełne wigoru , pozują do zdjęć © siwobrody


jedziemy dalej.
I to miejsce jest dość ważne w dzisiejszej trasie.


W tym miejscu przewodnik straszy nas jakąś górką z którą trzeba będzie się zmierzyć.
Oj tam , strachy na Lachy , co to może być za atrakcja dla takich rowerzystów jak my.
I tu się myliliśmy.
Droga pod górkę © siwobrody

To nie droga , to piaskownica
Droga piaszczysta © siwobrody

Jak nawet rowerzyści wytrzymywali to rowery padały.
Ale , dla chcącego nic trudnego , więc przy pomocy scyzoryka awaria została osunięta.

Jedni jechali poboczem
inni pchali rowery przez piach
Tak przy okazji Jewti udowodnił mi że jego słabsze wyniki na "piaskowym podjeździe" nie są wynikiem słabszej kondycji a jedynie węższym oponom w jego rowerze.
Wreszcie koniec piaskowego podjazdu , bardziej przystosowanego dla miłośników MTB niż turystów .
Po odczekaniu chwili , aby wszyscy dotarli na szczyt , ruszyliśmy dalej .
Tak , tak , jak już ostatnie osoby dotarły , to zgodnie ze starą dewizą " są już wszyscy ? to czas zakończyć odpoczynek - ruszamy dalej"

Jesteśmy w Przęsocinie .
Stacja paliw której największą atrakcją jest wyeksponowany stary MIG.

Przewodnik opowiada o czasach , wcale nie tak odległych , gdy można było sobie zakupić różne egzemplarze wyposażenia armii za niewielkie pieniądze a dziś są to swego rodzaju rarytasy o całkiem konkretnej wartości .

Niektórzy łapali się za głowę że przegapili takie okazje.
Po wysłuchaniu informacji na temat miłośników militariów i związanych z tym tematem atrakcji dostępnych w różnych zakątkach kraju ruszamy w poszukiwaniu następnych ciekawych miejsc w Przęsocinie.
No ja jedno znalazłem.
I to obiekt który cały czas krążył w okolicy.
Jedna z najmłodszych uczestniczek wycieczki cały czas jechała na rowerze mojej ulubionej marki.
No tej atrakcji , to nawet przewodnik wycieczki nie przewidział.

Ale wracajmy do atrakcji jakie miał w zanadrzu przewodnik.
A to pomnik ku czci ( i tu nie wiadomo do końca czyjej bo dokumentnie zatarto wszelkie ślady w czasach PRL-u)
Ale nawet jak nie do końca było wiadomo o co chodzi to i tak wszyscy słuchali w skupieniu
Przy okazji oglądamy takie dawne obiekty których na szczęście nikt nie zniszczył.
i to pochodzące z czasów gdy Kolumb odkrył Amerykę.
Podziwiamy
A przewodnik palcami wskazuje " no i kto w to nie wierzy?"
Nikt się nie przeciwstawił.
Wracamy z powrotem do Puszczy Wkrzańskiej.

Niektórzy mają tych piachów trochę dość
inni całkiem dość.
Najmłodsze uczestniczki opusciły siły © siwobrody

W tym miejscu najmłodsi uczestnicy wycieczki opadli z sił i jako że byli już nie daleko od znanych im dróg podziękowali za dalszą wycieczkę.
I tak wszyscy byli pełni podziwu dla ich zdolności i hartu ducha i wytrzymałości.
Ci których siły nie opuściły ruszyli do Wodozbiorów.
A tam wieża i widoki.



A ja tradycyjnie zrobiłem sesję zdjęciową niektórym rowerom.

I jeszcze rzut obiektywu na wieżę widokową
I w tym miejscu miałem już zrealizowane trzy z pięciu powodów dla których wyruszyłem na wycieczkę .
Pierwszy , trzeci i czwarty.
Teraz przyszedł czas na realizację drugiego .
I się udało .

W moim egzemplarzu książki "Tajemnice Szczecina" mam osobisty wpis autora książki z dedykacją.
Właściwie to już niewiele do szczęścia potrzeba.
Został już tylko ostatni piąty powód.
Serdecznie dziękując przewodnikowi i organizatorom ruszamy w celu spełnienia ostatniego powodu.
I w związku z nim , pożegnaliśmy pozostałych uczestników wyprawy i ruszyliśmy w przeciwnym kierunku.
Przewodnictwo objął Jewti.
W końcu doświadczony rowerzysta z grupy "koksów" .
Ruszyliśmy.
Podał nam azymut.
Jedziemy w wyznaczonym kierunku.
Trasa nie do końca była przejezdna.
Jako że nie do końca byliśmy przygotowani do trasy jak uczestnicy wycieczek Montera , to zawróciliśmy i pojechaliśmy bardziej cywilizowanymi drogami.
To znaczy tak się man wydawało bo nie o taką cywilizację nam chodziło :

Po ominięciu tego śmietnika ruszyliśmy dalej z powrotem do Przęsocina aby dojechać do szosy Szczecin - Police.
Jewti jak poczuł szosę to dostał takiego kopa że nikt nie mógł nadążyć.

I tak w trójkę : ja , Paweł , Jewti ruszyliśmy do Polic.
Najpierw Jewti , ja za nim , a za mną Paweł.
Jewti wiedząc o mojej rywalizacji z Trendixem przejął rolę trenera .
Opracował trasę i strategię.
Trasa była do Polic a strategia " zapieprzać tak szybko aby nikt nas nie wyprzedził" .
I niewielu się udało.
Z Przesącina do Polic co prawda z górki ale ............ pobiłem życiowy rekord szybkości na rowerze.
52.36 km/godz.
Kosmos.
Ale nie o szybkość a o dystans w wyścigu chodzi więc Jewti poprowadził trasą która była treściwa w kilometry.
Z Polic mieliśmy pojechać skrótami do Tatyni.
I pojechaliśmy .
Przez Jasienicę.
Właściwie to nie powinienem narzekać bo mogło być przez Berlin czy też w wersji maxi przez Paryż.
W Tatyni złapał nas przelotny deszczyk co zresztą można rozpoznać po minie mojego trenera
Zwiedziliśmy kościółek
i spiętrzenie wody w pobliskim miejscu.
Przy okazji zaliczając pierwsze opady deszczu.
Lekko zmoknięci ruszyliśmy do Tanowa gdzie przy herbatce i kawałku potężnego ciacha odpoczęliśmy , podeschliśmy i .......... ruszyliśmy dalej.
W Pilchowie pożegnałem współtowarzyszy podróży w tym swojego trenera i udałem się do domku.
Piąty powód wycieczki też został zaliczony.
I teraz boję się zasnąć bo trener zapowiedział na jutro " trasa Szczecin - Berlin " bez przystanków i tempo powyżej 30 km/godz.
To ja chyba wolę się poddać.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, piwko, Szczecin na rowerach, żubrówka

Wycieczka po Szczecinie w poszukiwaniu.............

Piątek, 3 maja 2013 | dodano: 05.05.2013

Od jakiegoś czasu chodził za mną pomysł na wycieczkę tematyczną po Szczecinie.
W wielu wpisach na blogach różnych osób , ten planowany temat , się przewijał .
Przykładowo u Benaska :w relacji z Berlinaczy też u Misiacza jedna z wycieczek. i wielu innych osób.
Kilka punktów w które miałem zajechać już było ustalonych a pozostałe , jadąc powoli , miałem zamiar znaleźć. Przy takim założeniu wycieczka miała być spokojna , fotograficzna ( tu mała dygresja - nie chodzi o wycieczkę fotograficzną w stylu moich znajomych " tempo takie żeby fotoradary zdjęcia robiły").
I na taką wycieczkę , bez pośpiechu i wielu kilometrów , namówiłem Joannę vel "havranek".
W tym miejscu muszę zmienić pierwotny plan wpisu albowiem :Zmiana serwera
Prosze o cierpliwosc, zmieniamy serwer PBS. Operacja potrwa jakis czas, u jednych szybciej, u innych dluzej (mysle, ze nie dluzej niz 24h). Co jakis czas warto dobrze odswiezyc strone... Do tego czasu mozna ponarzekac w notce na fejsie ;)
- photo.bikestats i nie ma możliwości wklejenia zdjęć które miały być zobrazowaniem narzuconego tematu.
Skoro tak , to opis będzie tak skonstruowany aby namówić potencjalnych czytelników do odgadnięcia przewodniego tematu wycieczki.
Wracamy do wycieczki . Po dojechaniu z Pilchowa do centrum i spotkania z Asią ruszamy do "Galaxy" I mamy pierwsze obiekty . I tu powinno być : zdjęcie nr.1 , zdjęcie nr.2 , zdjęcie nr.3 , no może jeszcze zdjęcie nr.4 .
Ruszamy dalej przez park Żeromskiego do teatru Polskiego.
Tu robię niestety nieudane zdjęcie nr.5.
Zwiedzamy okolice ul . Szarotki i Dubois i nad Odrą jedziemy w kierunku zamku Książąt Pomorskich.
Po drodze zarządzam postój, jeszcze przed Wałami Chrobrego, w celu uwiecznienia następnego "obiektu" i to dość długiego ( tu powinno być tak ze trzy zdjęcia).
Na wysokości Wałów wbijamy się w porządną ścieżkę rowerową ( nawet nie wiedziałem że taką piękną mamy ) i fotografuję niesamowite rzygacze na wieży Urzędu Wojewódzkiego. ( dwie fotki - nie związane z tematem).
Ruszamy dalej do Trasy Zamkowej.
Tuż przed spotykam następny obiekt i robię serię zdjęć.
Wjeżdżamy pod Trasę Zamkową i tu zgodnie z planowanym przeze mnie harmonogramem dokonuję serii zdjęć , również z ujęciami drugiej strony Odry.
Po tym seansie fotograficznym pada propozycja ze strony mojej współtowarzyszki wycieczki " jedziemy na nowe - stare miasto"
Taaaa , starożytni filozofowie mówili " z kobietami nadobnymi się nie dyskutuje , no chyba że Im się diamentowe kolie kupuje ".
Mnie to i na mały pojedynczy diament nie za bardzo stać a po drugie to już nie raz wyszedłem z opałów słuchając starożytnych maksym.
No to jedziemy .
I warto było.
Po raz pierwszy zobaczyłem to nasze nowe-stare miasto.
Wcale nie jest takie złe.
Knajpka na knajpce ale niektóre wcale nieźle wyglądają.
I tu nagroda za posłuszeństwo wobec dam , zostaję zaproszony na zupkę w knajpce o nazwie Haga.
Ale zanim tam wejdziemy nasz słuch ciągnie nas w inne miejsce.
Muzyka
I spotykamy pana który siedząc przed swoją galerią , obok Hagi mówi nam " proszę się nie obawiać rzucę okiem na Wasze rowery.
OOOOOOOOOOOOOO . proszę pana taki tekst to powód do bliższego zapoznania.
Nie dosyć że kusząca muzyka to jeszcze taki tekst .
No to ruszamy do ...........galerii ( co tam zupa).
I się zaczyna . Kurcze co za przemiły i p0ozytywnie nastawiony do życia człowiek. I się zaczyna . Zwiedzanie galerii i rozmowa. Joanna szybko znajduje bratnią duszę . On artysta mówiący obrazami . Ona artystka malująca słowami ( Jej wiersze zostały wydane w różnych tomikach lecz nie wszystkie rozumiem bo część wydano w języku angielskim a tego nie znam).
I tu powinna nastąpić seria zdjęć z galerii ale nidy rydy bo photo.bikestats. nie działa.
Ze mnie żaden artysta ale znalazłem jedno wspólne z właścicielem galerii i nie jest to artystyczne postrzeganie świata , ani wspólna muzyka , ani sposób nakładania farb na obraz, ani maksymy starożytnych filozofów.
To co mamy wspólne to pociąg do opis produktu
No proszę pana , ja tu jeszcze wrócę.
Na dłuższą rozmowę na temat wyższości ... ( cenzura - zakaz reklamowania produktów spirytusowych).
Po niezwykle sympatycznej rozmowie zachodzimy do Hagi na zupkę .
Pierwszej słynnej ........... nie ma . Drugiej w kolejności atrakcyjności .................... nie ma . Trzecia z oferty ............ jest.
Jemy i robię kilka fotek.
Nie ma co narzekać ta trzecia z oferty " gulaszowa" co prawda mało holenderska ale jest gorąca i smaczna. ( tu dwie fotki z lokalu).
Jeszcze wracamy do galerii aby podziękować za mile spędzony czas i dostajemy cynk że artystka która tak nas zauroczyła będzie z ............... koncertem w Szczecinie w czerwcu na Zamku.
No i szlag trafił zbieranie kasy na diament , trzeba zbierać na bilety.
Ruszamy dalej.
Po tej artystycznej i cholera muszę przyznać przemiłej przerwie ruszamy dalej w celu dotarcia do następnego punktu " planowanego obejrzenia obiektu".
No pod wpływem "sił wyższych" vel "havranek" jeden z punktów omijamy i jedziemy dalej ul. Kolumba .( coś się za tą gulaszową należy)
Mijamy Dworzec Główny , jedziemy ul Kolumba na Pomorzany.
I tak między skrzyżowaniem z Dąbrowskiego a skrzyżowaniem ze Szczawiową docieramy do następnego "obiektu".
Tu kilka fotek ( tyko proszę bez nerwowych komentarzy na temat photo.bikestats. )
I jedziemy na Pomorzany.
Tu miałem nadzieję na dojechanie do elektrowni Pomorzany aby zaliczyć jedną z tajemnic Szczecina wg.http://merlin.pl/Tajemnice-Szczecina_Andrzej-Krasnicki-jr/browse/product/1,760211.html ale ........ nie miałem wystarczającej ilości ........diamentów.
Zawróciliśmy ul. Powstańców Wielkopolskich do centrum.
I tu dokonałem następnego odkrycia .
I tu następuje seria zdjęć . Dwóch obiektów. A może trzech.
No to jak se wirtualnie obejrzeliście te zdjęcia to ruszamy dalej .
Odprowadzam swoją współtowarzyszkę do domu a sam ruszam do ............domu.
I koniec wycieczki , a dla wytrwałych czytelników którzy dotrwali do końca konkurs.
Co było tematem przewodnim wycieczki?
Jak się w końcu strona ze zdjęciami ruszy to wkleję fotografie i .........
..................... wyłonię finalistów.
Nagroda do odebrania w przyszłą sobotę na wycieczce którą zorganizuję.
Proszę nie liczyć na ....................... diamenty.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka

"Tajemnice Szczecina" wyprawa druga.

  • DST 27.23km
  • Czas 02:00
  • VAVG 13.62km/h
  • VMAX 34.26km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 02.05.2013

Jako że zdrowie nie za bardzo pozwala mi na wycieczki (z "koksami" i innymi "harpaganami ") typu :nie mniej niż 100 a nie więcej niż 500 kilometrów więc kontynuuję zwiedzanie Szczecina z książką "Tajemnice Szczecina" autorstwa Andrzeja Kraśnickiego juniora.
Na dziś co prawda krótka trasa ale za to aż cztery rozdziały.
"Tajemnicza twierdza" str.6 , "mówią o nim więzienie" str.18 , "gdzie jest Sedina?" str 76 , "stara trasa przez rzekę " str.127 .
A wszystkie te miejsca są w promieniu kilku kilometrów.
Na wycieczkę zaprosiłem pewną Joannę vel "havranek" a i kolega Maciej z synkiem Kubusiem wyraził chęć na wycieczkę.
Wyruszyłem po 15,00 .
Pilchowo , Głębokie a później już prosto najdłuższą ulicą w mieście czyli al. Wojska Polskiego . Cicho , pusto większą część drogi przejechałem ulicą. Szkoda że tak rzadko ulice są tak puste. Dojechałem na miejsce spotkania z "havrankiem" i dzwonię czy już jest gotowa do wyjazdu . Okazuje się że sprawy rodzinne uniemożliwią jej udział w dzisiejszej wycieczce.
Bywa , mówi się trudno i jedzie dalej.
Ale nie ma tego złego co by na .... ciekawe nie wyszło. W trakcie rozmowy przez telefon rozglądam się wokół i nagle widzę ciekawostkę.
na jednej ze ścian starej kamienicy widzę jakieś dziwne "zdobienia".
Przyglądam się przez autofokus aparatu ( bo tak własnymi oczami to nie wiele widzę) iiiiiii

No tak , w samym centrum miasta ( a nie w lesie) , na ścianie budynku ( a nie na drzewach ) są umieszczone budki lęgowe dla ptaków.

i to różnych rozmiarów i kształtów.

No i proszę , jeszcze nie zacząłem poszukiwania ciekawostek miejskich a już same się cisną w obiektyw.
Ruszam więc dalej do planowanych celów mając tylko nadzieję że Maciej nie zrezygnuje z udziału w wycieczce bo do jednego miejsca nie wiadomo czy da się dotrzeć bez pozostawienia roweru. W tym wypadku wolałbym aby rower został pod nadzorem.
Na razie , samodzielnie zaliczam pierwszy punkt zwiedzania.
"mówią o nim więzienie" str.18
Trafiam łatwo i bez kłopotów.


Znalezione , obfotografowane:

Stary mur stanowi ścianę dużo późniejszej budowli.

Wszystko zgodnie z opisem autora.
Punkt zaliczony.
Teraz jadę zgodnie z własnym planem wg. dawnych wspomnień. Jest w okolicy jeszcze jeden fragment murów tak schowany że mało kto go odnajduje i ogląda.
Tak , dobrze pamiętam.


Kombinowałem na różne strony ale przy tym świetle nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia.


Skoro jestem w pobliżu to pokażę jak wygląda dziś przyszła galeria a do niedawna ruina. Oj dużo się dzieje w mieście.

Oby jak najwięcej niedawnych ruin zmieniało się w ciekawe miejsca.
Teraz czas zacząć następny temat z książki.

Bardzo ciekawa historia o której bym nie wiedział gdyby książka nie trafiła w moje ręce.
"Rok 1948 Ul.Wielka (obecnie Wyszyńskiego ) zrujnowana , most Długi nie istnieje.Stalowe konstrukcje mostu Bayleya (frontowe wyposażenie zachodnich aliantów) stają nad Odrą u wylotu ul. Dworcowej. Auta mogą przejechać , ale tramwaje nie ... bo nie ma torów. Ówczesny prezydent miasta Piotr Zaremba zarządza "pierwsza inwestycję komunikacyjną". Rozebrano tory z ulicy Staszica ( czy ktoś z Was wie że tam była linia tramwajowa aż do Emilii Plater?) i położono na Dworcowej aby połączyć lewobrzeże z prawobrzeżem." To skrót informacji z książki ciekawskich odsyłam po większą ilość ciekawych informacji.

Uwieczniam to miejsce na zdjęciach.

Tu gdzieś był ten most.

Przy okazji robię zdjęcia poczty.
Widok na pocztę (gmach Poczty Cesarskiej) z placu Tobruckiego .

Proszę zwrócić uwagę że część budynku poczty ma dwa piętra a część trzy.
I tu wyjaśnienie .
Tym razem informacje czerpię z niezwykłej książki "Był sobie Szczecin " autorstwa Macieja Czekały . Cytat "po 1899 roku okazało się , iż zapotrzebowanie na usługi pocztowe było tak duże , że południową część budynku powiększono poprzez dobudowanie trzeciej kondygnacji. "
A teraz czas na przerwę od historii i mały odpoczynek we współczesnym świecie.

Kurcze naprawdę w tym mieście jest coraz ładniej i urokliwiej.
I trafiam na współczesną zagadkę. Kto i dla czego założył kłódkę na tej ławce?
Chyba jacyś zakochani upamiętnili tą ławkę kłódką ? Ot i następna zagadka.


Uff , jeszcze nie dojechałem do następnych " zagadek a już zrobiła się powieść z tej wycieczki. Jak tak dalej pójdzie to relację będę pisał dziesięć razy dłużej niż trwała sama wycieczka.
A może jednak ... jeszcze dłużej?
Czas zakończyć przerwę i ruszać w drogę.
Ale co to?
Jak można dopuścić do takiego stanu psa?


Chyba pogadam z właścicielem.
Czy On wie jak taki pies się czuje z czymś takim na sobie?
Ups , nie będę robił żadnych uwag. Właściciel chyba doskonale wie.

I nawet przeprowadzamy sympatyczną rozmowę o upodobnianiu się właścicieli do psów i na odwrót. Oczywiście rozmawiam z właścicielem , nie z psem.
To miasto jest naprawdę fascynujące.
W oczekiwaniu na kolegę Macieja i jego syna Kubusia podziwiam piękno "Czerwonego ratusza".

Nie jeden szczecinianin na widok tych zdjęć ( nie chodzi o jakość tylko o obiekt) powiedziałby : a gdzie takie piękne budowle? - Szwecja , Dania , Niemcy?

No wreszcie.
Jest Maciej z Kubusiem i ruszamy do ostatniego punktu dzisiejszej wycieczki.
"Tajemnicza twierdza"
Cytat : "Najbardziej intrygująca to wspomniany już mur ciągnący się wzdłuż ulicy Czarneckiego. Dziś podpiera skarpę , na której stoją garaże , przez co dostęp do niego od ulicy jest praktycznie niemożliwy."
Oczywiście jakbym doczytał dokładnie dalszy ciąg opisu to bym nie zaczął poszukiwań od drugiej , tej "niemożliwej" strony.
Ale nie doczytałem. Dotarliśmy na miejsce od strony dworca .
Dobrze pomyślałem że zwiedzanie tego miejsca może wymagać " porzucenia " roweru i udania się "pieszo" . Maciej z synem zostali na "straży " mojego pojazdu a ja wyruszyłem w niezwykłą podróż.
Najpierw pod stromą jak cholera górę z obsypującym się piachem.

Tak naprawdę to nie byłem przygotowany na te poszukiwania.
Nie miałem ani raków ani czekana.
Stromo jak diabli , nie wiele widać w tych chaszczach , wokół pełno śmieci a tych murów to nie wiele widać.
Ale jak się wspiąłem na wyżyny ( moich możliwości ) to dokonałem odkrycia.
Wśród wmurowanych cegieł znalazłem jedną która miała sygnaturę producenta. ( no coś na wzór współczesnego certyfikatu.

No naprawdę , dokonałem odkrycia.
A teraz dalej , byle tylko się nie zwalić w dół te kilka metrów.

Miałem chwilę słabości i miałem zamiar zrezygnować. No jak się pchać w te chaszcze bez zabezpieczenia jak skarpa prawie pionowa a asekuracji zero.
I jeszcze te mury tak mało atrakcyjne.

Gdyby nie te porastające zbocze drzewa to nie dałoby się czego trzymać na tej pochyłości .

Nie , no teraz to już przesada.
Nie dosyć że stromo to jeszcze droga zarośnięta jak nie przymierzając puszcza amazońska.

No to jak poszukiwacz "zaginionej arki" czy też innej zagubionej świątyni w Ameryce Południowej przedzieram się w poszukiwaniu skarbów.
drzewa wyrastają z murów.
Chaszcze blokują drogę.

A ja jak ten odkrywca brnę przez te liany i baobaby z dusza na ramieniu.
I nagle widzę że te drzewa co wrastają w mur to ..... razem z resztami tego muru spadają w dól.

A ja nie mam ani kasku , ani liny asekuracyjnej, a Maciej to już zapewne myśli że poległem na tej wyprawie bo już dobre pół godziny jak mnie nie ma .

Docieram w coraz bardziej dzikie i ciekawe miejsca

aż wreszcie docieram do końca muru i okazuje się że to w .... tym miejscu należy rozpocząć zwiedzanie tej atrakcji
Po wyjściu w rejony "cywilizowane " już ulicami , wracam do miejsca postoju roweru i "mojej ekipy towarzyszącej w wyprawie". Powrót droga która przeszedłem uważałem za zbyt niebezpieczny. Zresztą chyba każdy wie że wejść na górę , czy to drzewa , ruin czy góry jest łatwiejszy niż zejście z powrotem w dół.
Po dotarciu na miejsce rozpoczęcia "wyprawy " zastałem swoich towarzyszy dość zdenerwowanych i będących w rozterce : wezwać policję , straż pożarną czy pogotowie ratownictwa górskiego.

I wysłuchałem reprymendy: "Mogłeś choć zadzwonić że żyjesz".

Ja im się nie dziwię .
Oni też mogli paść ........ z nudów , czekając na mnie.
Plan zwiedzania zakończony.
Co było do zobaczenia i utrwalenia na zdjęciach zostało wykonane.
Teraz chwila relaksu po zakończeniu zadań.

Różne napisy widziałem na bramach ale tego jeszcze nie

Ruszyliśmy w drogę powrotną .
Chwilę podziwialiśmy widoki znad dworca , pokazaliśmy Kubusiowi gdzie jest "Stara Komenda" aby wiedział gdzie tatę na piwo zaprosić i pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Macieju , serdeczne podziękowania za opiekę nad moim rumakiem i chęć niesienia pomocy " zaginionym w akcji" . Kubusiu masz u mnie lody na następnej wycieczce albo watę cukrową ( jak lodów tata nie pozwoli) .
Po zakończeniu poszukiwań "tajemnic " ruszyłem do domu.
Ulicami pustego i wymarłego miasta.
Aż dojechałem do Jasnych Błoni.
A , to tu się wszyscy zebrali.
Lawirując miedzy spacerowiczami dotarłem do kawiarenki na rowerze .
Zamówiłem kawę ( nie wiem dla czego bo kawy nie piję ) i rozpocząłem rozmowę z właścicielem.
Naprawdę ciekawa osoba .
A to co podaje i jak rozmawia z ludźmi to bajka.
Wyobraźcie sobie że gdy tak stałem i rozmawiałem podeszły dwie panie i zamówiły herbatę. Po krótkiej rozmowie i zamówieniu herbaty wg. wymagań jednej z pań właściciel kawiarenki podjął dyskusję na temat wyższości kawy nad herbatą .
Pani postawiła na swoim i zamówiła herbatę i: żeby była bez mleka i że nie lubi mięty i nie lubi mleka i czegoś tam jeszcze . A pan udowodnił Jej że lubi kawę i to z mlekiem i................... nie , na dzisiaj wystarczy tych tajemnic a ta konkretnie historia to już na odrębny wpis .
Zasuwam do domu . Po drodze spotykam znajomego rowerzystę - "Waldi".
Po krótkiej wymianie informacji ruszam dalej.
Zmieniam trasę tak aby nie jechać klasyczną drogą.

rzut oka na ptaki i rowery

Oraz na Rusałkę
I jak najszybciej do domu bo robi się coraz zimniej - 13 stopni.
Po drodze jeszcze tabuny ludzi wokół grilli i ognisk .
I wreszcie dom.
No tak .
Dystans mizerny , czas przejazdu mierny ale za to wrażeń na kilka wycieczek.
I tylko byłoby fajnie gdyby nie to że za dużo do opisania.
Ech , a można było zrobić te 100 km. , dwa zdjęcia i opisać to w trzech słowach.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, piwko

W poszukiwaniu tajemnic Szczecina . Fort na cmentarzu.

  • DST 31.21km
  • Czas 02:06
  • VAVG 14.86km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 kwietnia 2013 | dodano: 14.04.2013

Już od dłuższego czasu planowałem taką wycieczkę.
Po przeczytaniu Tejenmnice Szczecina stwierdziłem że część z tych miejsc poszukam jeżdżąc na rowerze.
Niby człowiek mieszka w tym mieście od lat ale tak naprawdę niewiele o nim wie . To przyszedł czas na poznanie.
Nie spiesząc się wyruszyłem koło południa.
Rower przygotowany do wyjazdu.

Tajemnice Szczecina - Szlakiem książki pod tym tytułem. 001 © siwobrody


Spokojnie ulicami bez większych problemów dotarłem na cmentarz.
Otworzyłem książkę i zacząłem poszukiwania.



Niby proste ale ........ dopiero po godzinie trafiłem na miejsce.
Popełniłem kilka błędów ale i tak w końcu dojechałem.




Miejsce naprawdę zaniedbane i zaśmiecone ale porzucony krzyż z czyjegoś nagrobka to mnie już całkiem zadziwił. Nie wykluczone że to efekt dewastacji czy wręcz kradzieży .



Całość obiektu jest tak ukryta przed zwiedzającymi cmentarz , że naprawdę chyba mało kto wie o jego istnieniu nawet mając groby bliskich w pobliżu.
Wszystko zarośnięte drzewami.
Tak wygląda widok na wąwóz , w którym mieszczą się resztki tego fortu , od strony grobów i uczęszczanej części cmentarza.
Idąc dalej tropami autora książki ruszam do drugiej bramy.
To jest wejście do dawnego cmentarza garnizonowego założonego w 1893 roku
(informacje na podstawie opisu autora).
I myślę że mało kto wchodząc tą bramą o tym wie jak i o tym że stojący tam żeliwny krzyż pochodzi z tamtego okresu.
Podobnie jak pamiątkowy głaz , leżący nieopodal , poświęcony marynarzom z okrętu "Augsburg" który zatonął w czasie I wojny światowej.

W tm miejscu zakończyłem poszukiwania tajemnic i opisanych ,w tym rozdziale książki , ciekawostek i rozpocząłem zwiedzanie nekropolii.



Część z miejsc które teraz zwiedzałem już ktoś opisywał na BS .
Wydaje mi się że to był Jaszek .
Ale że i tak mam sklerozę więc dla mnie wszystko było jak by pierwszy raz.










Krokusy są wszędzie.



Tyle razy już byłem na tym cmentarzu ale dopiero teraz w pełnym słońcu zobaczyłem tyle ciekawych i nowych jak dla mnie miejsc.


Choćby tablice opisujące gatunki roślin rosnących na terenie nekropolii która jest jednocześnie pięknym ogrodem dendrologicznym.




Następna ciekawostka.






Te stare nagrobki mieszczą się tuż za kaplicą .

Koniec wycieczki p[o cmentarzu.Jeszcze ostatnie zdjęcie i czas wracać na obiad do rodziców.
Po odwiedzinach u rodziców jeszcze tylko powrót do domu przez Jasne Błonia

Powiem szczerze że co prawda nie liczyłem ale krokusów chyba było mniej niż ...... ludzi. Po prostu TŁUMY TABUNY ludzi.
Ledwo dało się jechać.
Na koniec jeszcze spojrzenie na pozostałości po zimie (Głębokie - Staw Uroczysko)


.
I tak plan został zrealizowany.
Tajemnicze miejsca odszukane , nowe miejsca poznane , tempo naprawdę fotograficzne ( żadnego uganiania się za żądnymi wyścigów "Rudzielcami") dystans w sam raz . I tylko byłoby wspaniale gdybym nie .....odparzył sobie tyłka .
Za ciepło się ubrałem.
Ale to już inna historia.


Kategoria samotnie, Ciekawostki miasta Szczecin