samotnie
Dystans całkowity: | 4748.20 km (w terenie 115.00 km; 2.42%) |
Czas w ruchu: | 272:11 |
Średnia prędkość: | 17.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Liczba aktywności: | 151 |
Średnio na aktywność: | 31.45 km i 1h 51m |
Więcej statystyk |
Wstyd pisać ale nie wstyd wspominać.
-
DST
3.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
00:23
-
VAVG
7.83km/h
-
Temperatura
-5.0°C
-
Sprzęt ACTIVE RUNNER
-
Aktywność Jazda na rowerze
O takim dystansie to naprawdę wstyd pisać.
Ale w końcu lepiej kilkanaście minut na rowerze niż wcale.
Wiedząc że obowiązki i tak mi nie pozwolą na żadną wycieczkę , nie planowałem żadnego wyjazdu rowerem. Ale jak po załatwieniu spraw " na mieście" wracając samochodem do domu coś mnie nosiło żeby choć na chwilę wsiąść na rower.
Jazda samochodem po zasypanych śniegiem ulicach już była niezłą frajdą ale wiadomo co cztery kółka to nie dwa. Tak więc po dojechaniu do domu ( tak po 15,00 ) wyciągnąłem rower z najszerszymi oponami i z duszą na ramieniu ruszyłem w las.
Śniegu już sporo nasypało i cały czas padał następny . Wiatr trochę tym śniegiem sypał po oczach . Nawet się specjalnie nie przebierałem do jazdy rowerem jedynie założyłem kask i rękawice zimowe . Początek był dość ciekawy . Śniegu tyle że ciężko ruszyć z miejsca wrażenie jakby się jechało po sypkim piasku. Ale co tam , ważne że się da jechać.
Śladów innych rowerów nie widać ale pieszych i zwierząt są.
Rowerek po przeglądzie więc problemów nie powinno być ( co prawda to jeszcze do dziś przegląd nie zapłacony bo serwis nie miał czasu na takie drobiazgi jak skasowanie za wykonaną usługę - tyle mieli roboty).
Problem się jednak pojawił .
Po kilku minutach okazało się że prawy hamulec .. zamarzł. Oczywiście to był tylny hamulec więc zostało mi posługiwanie się tylko przednim. Na szczęście w tych warunkach działał z pełnym bezpieczeństwem czyli ledwo działał ( to jest dopiero technika działa z taką siłą jaka jest potrzebna do warunków pogodowych).
Swoją drogą to będę musiał sprawdzić co blokuje ten prawy na mrozie ( ten sam efekt już miałem w tym roku)
Taki śliczny ślad pozostawiałem za sobą.
Udało mi się przeciąć inne ślady ale to były ślady sanek.
Ruszyłem w rejon dziewiczy gdzie nie było żadnych oznak bytności ludzi.
Śnieg sypał coraz bardziej a ja jechałem nie do końca sprawdzoną drogą.
Prędkość dostosowana do warunków czyli tak w porywach do 8 km/godz .
Wokół biało i coraz bardziej sypie.
Powoli zaczęła mnie boleć głowa. Jakiś ciężar przygniatał ją .
Nie wiedziałem o co chodzi i jeszcze to coraz bardziej dziwne uczucie że trudno mi obracać głowę na boki.
Sypiący cały czas śnieg powoli zamrażał mi ..... brodę.
No to już wiem coś na temat jazdy w takich warunkach :
zwykłe dżinsowe spodnie przemakają po 20 minutach ,
prawy hamulec zamarza po 5 minutach ,
jazda bez okularów powoduje mrużenie oczu a w okularach powoduje zamarzanie okularów ,
trzymanie brody na wierzchu powyżej 20 minut daje efekt kilograma gipsu na szyi ( broda musi być schowana pod kominiarką , kurtką , czymkolwiek)
i można próbować jechać dalej.
Najlepiej najkrótszą drogą do domu.
I nagle zobaczyłem ślady innego roweru.
Na widok wąwozu do którego prowadził ślad ..... zrezygnowałem z dalszego śledzenia śladu.
Na widok coraz większej ilości tego białego puchu postanowiłem wracać do domu najkrótszą drogą.
I ja już miałem dosyć i rowerek też.
I tu wpadłem w sidła słynnych skrótów propagowanych przez wielu lokalnych rowerzystów. Pojechałem skrótem - tak mi się wydawało.
Jadę i jadę i .................................................................
...............................................................................
................... nie wiem gdzie jestem.
I nagle tuż przed sobą widzę ślady.
Ślady roweru .
I tu na wzór znanego w Szczecińskich kręgach rowerzysty jarrek uklęknąłem i postanowiłem ucałować ten ślad .
To był ślad mojego roweru i droga powrotna do domu.
Co prawda był on już dość mocno przysypany śniegiem ale po bliższym przyjrzeniu się stwierdziłem że "mój ci on jest" .
I nie ważne ile przejechałem i ile czasu byłem na rowerze . Ważne że czułem się jak bym przejechał biegun wzdłuż i w poprzek i nie jeden ale oba bieguny.
A przy okazji. To tak myślę że popełniłem najdłuższą relację z najkrótszej wycieczki i ........ jestem z siebie dumny.
I mam w nosie to że inni zrobili po 300 km i czy też objechali świat dookoła.
I tak jestem bohaterem.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
Do madbike - odddac rower do przegladu.
-
DST
9.32km
-
Czas
00:45
-
VAVG
12.43km/h
-
Sprzęt ACTIVE RUNNER
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dostałem informację że "czarna perła" z mojej stajni jest po naprawie i mogę ją odebrać.Trzeba więc pojechać po odbiór. Najprościej rowerem. Zwłaszcza że i tak następny rower był w kolejce do serwisu. Tak więc wziąłem kolejny egzemplarz z garażu i ruszyłem w drogę . Tym razem pojechałem rzadko używanym rowerem córki. Rower co prawda ma oświetlenie na dynamo (klasyczne)ale daje ono takie opory że podczepiłem dodatkowe oświetlenie na baterie . Trochę mglisto , wilgoć taka że z drzew pada woda robiąc wrażenie jakby padał deszcz. I zimno. I rower jak dla mnie za mały.
Jako że wyjazd krótki wziąłem zimowe ubranie do przetestowania. Rękawiczki jak zwykle testu nie przeszły ( chyba bardziej ze względu na słabe krążenie niż słabą jakość - a może wszystko razem).
Szczęśliwie dojechałem , i oddałem rower do przeglądu.
Oj jazda tym rowerem nie była zbytnią przyjemnością . Coby nie mówić dużo przyjemniej i lżej jeździ się starymi klasykami niż współczesnymi " marketowcami".
Trochę się zmachałem.
I tradycyjnie wprosiłem się na herbatkę.
I koniec tego wpisu.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
Do madbike - odebrać rower z przegladu.
-
DST
9.32km
-
Czas
00:39
-
VAVG
14.34km/h
-
VMAX
26.90km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jestem po odbiór roweru.
Herbatka na stole wiec i trochę trzeba pogadać . A to o interesach , a to o pogodzie a to o ......... rowerach.
No dobrze ale czas dokonać odbioru technicznego. Szprychy wszystkie! wymienione i jeszcze ktoś wypolerował obręcz na połysk. No ładnie , dobra robota.
Mam nadzieję że na najbliższe kilka lat zapomnę o wymianie szprych.
Dalej , nowy uchwyt na który został zamontowany nowiutki licznik i stara lampka.
I tu jest pewna doza szaleństwa jaką popełniłem.
Licznik.
Tak zupełnie nie wiem skąd mi się wzięło na takie szaleństwo aby kupić i zamontować tak " wypasiony " sprzęt. Gdy wybierałem to warunkiem było oprócz , standardowych funkcji , było aby pokazywał temperaturę i w nocy podświetlał wskazania. ( Nie za bardzo wiem po co mi to było bo przecież w nocy i tak ledwo widzę a temperaturę i tak czuję ). Ale handlowcy w firmie madbike wychodzą z założenia "klient nasz pan". Jak chce to dostanie. I tylko widok marudnego i wymagającego klienta gdy przychodzi do zapłaty za fanaberie - bezcenny.
Tak więc jestem posiadaczem super licznika o którym wiem na pewno - ma więcej funkcji niż potrafię obsługiwać.
No to jeszcze tylko zamontujemy na nowy uchwyt stara lampkę i mogę jechać do domu.
No może nie tak od razu .
Serwisant każe mi wsiąść na rower i pojeździć aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku i w razie potrzeby zrobić poprawki.
Chcąc nie chcąc musiałem to zrobić bo inaczej by mi ........roweru nie oddał.
No więc rower jeździ jak się należy tylko coś nie tak z hamulcem ręcznym.
Gdy oddawałem do serwisu to działał tak jak powinien a jak odebrałem to mi rower ............ w miejscu stawał. Po chwili sprawa się wyjaśniła - " wymieniłem starą postrzępioną linkę i wyregulowałem" .
Powoli zacząłem być pełen obaw co jeszcze mnie czeka . A może jak zacznę jechać to zacznie sam się rozpędzać , bo znając moja kondycję , dołożyli jeszcze silnik abym nie padł po drodze z wysiłku?
A poza tym jak wszystko będzie w idealnym stanie i nie będę miał powodów do narzekań to , skoro wszem i wobec jestem znany jako malkontent i maruda i wichrzyciel , to stracę reputację.
Ale jest udało się .
Wspornik który został zamontowany nie wytrzymuje ciężaru licznika i latarki i w czasie jazdy po wybojach powoli opada .
No mam powód do narzekania. I nie ważne że to nie sprzedawca jest producentem , nie ważne że producent ( niestety) nie zakładał że ktoś powiesi na wsporniku tak ciężką latarkę , ważne że honor uratowany i mam powód do narzekań.
I zupełnie bez znaczenia jest to że " wypasiona" latarka ledwo świeci , i że winę za to też zrzuciłem na serwis i sklep , choć nie u nich ją kupiłem.
I do szewskiej pasji doprowadziło mnie to że nawet na tą uwagę , ich nie dotyczącą , udzielili mi pełnej informacji.
Bo ta latarka powinna mieć baterie albo specjalne akumulatorki.
A ja kupiłem zwykłe akumulatorki.
Nie to już przesada , nie dosyć że rower zrobili zgodnie z zamówieniem i jeszcze go podrasowali to jeszcze są tacy mądrzy że pouczają mnie jak z niego i zamontowanym w nim osprzęcie korzystać .
To jest niedopuszczalne.
Jak mam wyrazić swoje ( słynne w pewnych kręgach) niezadowolenie.
Już wiem . Jak im się uda , z tym rowerem co im podsunąłem , radę i zrobią go porządnie to dam im taki zabytek i egzemplarz że im ręce opadną .
Nooooooooooooooooo zobaczymy kto jest lepszy.
A to co trzymam w zanadrzu nie jest takie łatwe do przełknięcia.
I z tym optymistycznym akcentem wróciłem do domu.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
Nie wiem , nie pamiętam.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jestem niewinny , nic nie pamiętam ale było naprawdę wesoło .
A wszystko przez to że nie wziąłem bilobil-u.
Kategoria żubrówka, śWIĄTECZNIE, samotnie, bez roweru
Do madbike
-
DST
7.00km
-
Czas
00:25
-
VAVG
16.80km/h
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najwyższy już czas aby wymienić pęknięte szprychy.
Na ostatniej wycieczce już mi zwracano uwagę że " koło ci lata".
No i musiałem zamontować nowy licznik bo stary się w drodze " zagubił".
No jestem ciekaw jak sobie poradzą z perłą mojej "stajni".
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
Żuławy - czyli tam i z powrotem . Część trzecia - Z POWROTEM.
-
DST
0.40km
-
Czas
00:02
-
VAVG
12.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
To też kiedyś opiszę i wkleję zdjęcia.
I nadszedł ten czas. Siedzę w domu przeziębiony i w końcu ...... mam czas.
A więc było to tak.
Nie wszystko się udało jak planowałem . Nie jestem tak sprawnym organizatorem jak Jewti. Pewne szczegóły planu trochę się skomplikowały ( o czym najlepiej wie Trendix ) ale i tak spływ doszedł do skutku.
Pogoda dopisała . Bez wiatru , bez deszczu i przy słoneczku .
Najpierw dojazd. Niestety samochodem a nie rowerem .
Dość zabawne były ograniczenia prędkości bo przy tak kiepskim stanie dróg nawet w połowie nie osiągaliśmy zakazanej szybkości.
Jesteśmy na miejscu.Zaczynamy spływ.
Wrażenia cudowne.Od czasu do czasu zwiększenie poziomu adrenaliny.
Cisza , spokój , cudowne widoki.
Czasami co poniektórym myliły się kierunki i płynęli prosto w brzeg
A czasami udawało się płynąć wzdłuż trasy
Pływanie samotne daje większa szansę na utrzymanie prawidłowego kierunku ale już fotografowanie jest łatwiejsze gdy ma się na pokładzie drugą osobę.
Krótka przerwa
i ruszamy dalej.
Przeprawa przez jeden z wielu konarów na rzece.
A po chwili spokojna i bezpieczna woda.
By po następnych kilkuset metrach zawiesić się na konarze
i znów spokój.
Jeszcze mała gimnastyka
i koniec wycieczki..
Było wspaniale.
A co ma wspólnego ta impreza z rowerem?
Niewiele . Jedynie to ze po kontuzji kolana w czasie maratonu na Żuławach i przed i po wycieczce próbowałem jeździć na rowerze.
Niestety kolano na tyle dokuczało że z wycieczek nic nie wyszło .
Całe szczęście że w kajaku kolana nie pracują i da się płynąć bez ich udziału.
Kategoria samotnie
Do miasta i z powrotem.
-
DST
18.38km
-
Czas
01:06
-
VAVG
16.71km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
rower do serwisu - jazda po mieście.
-
DST
17.70km
-
Czas
01:00
-
VAVG
17.70km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, samotnie
Dla chcącego nic trudnego . Bardzo madre powiedzenie choć nie do końca.
-
DST
96.80km
-
Czas
04:49
-
VAVG
20.10km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to od początku.
Na forum Rowerowego Szczecina ofert wycieczek bez liku.
A co niektórzy nawet bezpośrednio dzwonili z propozycjami.
Tak więc czas najwyższy , po prawie miesięcznej przerwie , wyruszyć na podbój świata.
Są propozycje "wokół zalewu" i trochę krótsze.
Tak po prawdzie to to " wokół zalewu " to mnie kręci od dłuższego czasu.
Ok. 260 km.
No tak .
Jak bym się uparł to zrobiłbym to w jeden dzień.
Skoro jedni proponują wycieczkę ok 120 km. a inni " wokół zalewu " ale rozłożone na dwa dni to chyba w środku nocy wyruszę sam i wykonam plan.
To co , trzeba się spakować i tak o 4,00 wyruszyć.
Taaaaa ale jest już 3,00 a ja nie tylko że nie spakowany ale jeszcze nie do końca zdatny na jazdę rowerem (ech te imprezy).
Dobra , zmiana planu. Nastawiam budzenie w telefonie na .... 7,00 .
O godz. 7,00 wyrzucam wyjący telefon do przedpokoju.
W końcu to jest prostsze i łatwiejsze niż trafienie zaspanego człowieka w ten mały przycisk który wyłącza ten morderczy instrument.
W końcu się budzę .
Jest 8,30.
Pierwsza ekipa już wyruszyła.
To nic.
Zaczynam przygotowania .
Śniadanie, spacer z psem , nakarmienie i napojenie zwierzaka ( nie wiem kiedy wrócę) , przygotowanie picia i jedzenia na drogę , przygotowanie roweru, telefon w sprawach zawodowych i pilne sprawy , następna ekipa ruszyła w trasę , następny telefon , wszyscy już pojechali , wreszcie spakowałem rower i mogę jechać.
Jest 12,20 .
No o tej porze to już będzie ciężko wykonać plan.
Ale dla chcącego.......
Ruszam .
Po pierwszych 10 km. stwierdzam że przy tym tempie jazdy to jednak cały zalew w koło raczej nie wypali.
Po przejechaniu 20 km. stwierdzam że nawet połowa tej trasy to jeszcze nie tym razem .
Po przejechaniu 30 km zaczynam powoli wierzyć że złe przysłowie sobie wybrałem na ten dzień i ustanawiam nowe " mierz siły na zamiary"
Podziwiam widoczki.cała gama rzeźb w drodze do Rieth 1
© siwobrody
Zdjęcie to przypomina mi wycieczkę po Berlinie i bajkę o czterech muzykantach z Bremy .Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 3
© siwobrody
I tak sobie robiąc zdjęcia Cała gama rzeźb w drodze do Rieth 4
© siwobrodyCała gama rzeźb w drodze do Rieth 5
© siwobrodyCała gama rzeźb w drodze do Rieth 6
© siwobrody
doszedłem do wniosku że zadzwonię do Jewtiego i sprawdzę czy nie dałoby się spotkać jego ekipy i do nich dołączyć.
Po krótkiej rozmowie ustaliliśmy trasę na której się spotkamy.
Dojechałem do Rieth.
Właściwie to już byłem trochę zmęczony i zupełnie wyparowały ze mnie pomysły o wielkich trasach .
Plaża w Rieth.
Widok na ulubioną łódkę Misiacza która zawsze obfotografowuje jak tu dojeżdża.Rieth plaża 1
© siwobrody
Obfotografowałem okolicę Rieth plaża 2
© siwobrodyWidok z plaży w Rieth 1
© siwobrodyWidok z plaży w Rieth 2
© siwobrodyWidok z plaży w Rieth 3
© siwobrodyWidok z plaży w Rieth 4
© siwobrody
I wyruszyłem na spotkanie z ekipą Jewtiego.W drodze do Warsin wieża widokowa .1
© siwobrody
Może i wokół zalewu nie objadę ale kawałek trasy zaliczę.W drodze do Warsin widok z wieży widokowej
© siwobrody
I tak jakieś 2 km przed Warsin spotkałem ekipę i wspólnie z nimi wyruszyłem do Rieth.
Po drodze jeszcze pamiątkowe zdjęcie na wieży widokowej.Spotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 1
© siwobrodySpotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 3
© siwobrodySpotkanie na wieży widokowej z całą ekipą 4
© siwobrody
A następnie wszyscy na rowery i do Rieth.Tak wtgladał najazd na Rieth 1
© siwobrody
Tu spotkaliśmy śliczny rowerek pszczółki Mai. Tak wtgladał najazd na Rieth - piekny rower
© siwobrody
narobiliśmy zamieszania przy knajpce rowerowej Tak wtgladał najazd na Rieth 3
© siwobrodyTak wtgladał najazd na Rieth 4
© siwobrody
Tubylcy byli jacyś tacy drętwi , jakby byli z drewna Tak wtgladał najazd na Rieth 5
© siwobrody
Więc pojechaliśmy na plażę Tak wtgladał najazd na Rieth 6
© siwobrody
Na plaży dłuższy popas i przerwa na odpoczynek. Tak wtgladał najazd na Rieth 8
© siwobrody
Niektórzy wyraźnie dawali znaki że już późno i czas jechać dalej.Tak wtgladał najazd na Rieth 9
© siwobrody
Na innych to zupełnie nie robiło wrażenia.Tak wtgladał najazd na Rieth 10
© siwobrody
Zarząd wycieczki reprezentowany przez Szczecin na Rowerach podjął decyzję " czas na prawdziwą jazdę - teraz pokażemy wam co to jazda"Tak wtgladał najazd na Rieth 12
© siwobrody
I się zaczęło.
Ledwo byłem w stanie nadążyć.
Całe szczęście że na widok stada pięknych koni zrobili przerwę fotograficzną Piękny widok.Różnica epok a cel ten sam. 1
© siwobrodyPiękny widok.Różnica epok a cel ten sam. 3
© siwobrody
A jeden z uczestników wycieczki ( co za "ludzki" człowiek) widząc że jestem czerwony z wysiłku i ledwo jadę , wbił sobie w oponę pinezkę.Wycieczka bez "kapcia" to jak ... kanapka bez majonezu. 1
© siwobrodyWycieczka bez "kapcia" to jak ... kanapka bez majonezu. 4
© siwobrody
Po tej dodatkowej chwili wytchnienia ruszyliśmy dalej.
Po drodze spotkaliśmy rowerzystów - ona ze Stanów a on z Hiszpanii .
I tak nawiązaliśmy rozmowę i zadzierzgnęliśmy więzy przyjaźni .Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 1
© siwobrody
No może w przypadku Jewtiego to jego interesowała tylko przyjaźń polsko-amerykańska. Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. (bez komentarza)
© siwobrody
Jeszcze pamiątkowe zdjęcie Polsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 2
© siwobrodyPolsko-amerykańskie spotkanie na .... niemieckiej ziemi. 3
© siwobrody
i ruszamy dalej.
Po drodze mijamy festyn DDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 1
© siwobrodyDDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 2
© siwobrodyDDR-owski festyn . Tak zupełnie przypadkiem po drodze. 4
© siwobrody
I znowu po chwili na złapanie oddechu dalej w drogę.
Gdy zatrzymałem się po drodze aby zrobić zdjęcie lamy , ekipa mnie wyminęła W drodze po DDR . 1
© siwobrody
i zniknęła w dali.W drodze po DDR . 2
© siwobrody
zdjęcia zrobione W drodze po DDR . 4
© siwobrodyW drodze po DDR . 5
© siwobrody
Wiec czas gonić ekipę.
No to gonię.
Widzę z daleka że w zasięgu wzroku jest jeszcze końcówka peletonu.
Cisnę co sił i ...... powoli się zbliżam .
Jak w końcu dogoniłem to okazało się ze to babcia z dziadkiem spacerowym tempem wracają z festynu a mojej ekipy to ani widu ani słychu.
Ledwo dysząc dojeżdżam do granicy .
Nikt na mnie nie czeka.
No nieładnie .
Wyjmuje mapę , sprawdzam jak najkrócej do domuKurcze a gdzie ja jestem?
© siwobrody
jeszcze muszę poszukać binokli bo kiepsko widzę ( pewnie z tego wysiłku) i już wiem gdzie jestem i jak jechać dalej.Kurcze a gdzie ja jestem? - już wiem.
© siwobrody
No to teraz spokojnie już dojadę i to bez niczyjej pomocy.
Chowam mapę , okulary i zastanawiam się nad przerwą na ( cenzura , zakaz reklamowania wyrobów tytoniowych).
I w tym momencie telefon"gdzie jesteś ? już pół godzina na ciebie czekamy"
No skoro tak , to szybciutko (che, che ) jadę .
Po kilku minutach jedziemy dalej razem.
Jeszcze przystanek w Dobrej gdzie uzupełniono braki płynów i rozjechaliśmy się do domów.
Ja już spokojny ze nikt nie będzie na mnie czekał , pojechałem samotnie przez Grzepnicę , Sławoszewo i Bartoszewo do domu.
Że z planu wyszły nici . tak bywa.
Jedno co mi się udało to sprawdzić stan techniczny ,zarówno roweru jak i siebie.
Rower stuka a ja chrzęszczę , dyszę i rzężę.
Więc chyba trzeba będzie doprowadzić i siebie i rower do lepszego stanu aby zrobić wkoło zalewu . A na chwilę obecną to mogę co najwyżej zalać koło.
I podziękowania dla współtowarzyszy i współtowarzyszek za mile spędzony czas.
Kategoria samotnie, Szczecin na rowerach, żubrówka
Stres, ogromny stres ,który został zwalczony przy pomocy roweru.
-
DST
0.60km
-
Sprzęt Czarny RALEIGH - czarna perła
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień to jeden wielki stres.
Pod wpływem tego stresu pod koniec dnia wsiadłem na rower i pojechałem do ........
......... sklepu .
Tam nabyłem od stresujące produkty w postaci ( cenzura zakaz propagowania produktów tytoniowych) i (cenzura zakaz propagowania produktów spirytusowych).
A teraz siedzę i się odstresowuję.
A wszystko zaczęło się od faktu że uległem rodzinie i zgodziłem się zlikwidować "rezerwat". Inaczej mówiąc zacząłem kosić trawnik wokół domu.
No każdy powie " co to za problem ? i jak ta czynność może wywołać stres?"
Też tak myślałem dopóki nie zagłębiłem się w większą trawę. Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 1
© siwobrodyCo ma kosiarka wspólnego z rowerem? 2
© siwobrodyCo ma kosiarka wspólnego z rowerem? 3
© siwobrody
To teraz dalej opiszę dzisiejsze przeżycia.
Tak więc wkraczając w rejon "rezerwatu" okazało się że życie w nim jest bujne i wszelakie.Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 5
© siwobrody
Pełno żab, ropuch ,padalców, ślimaków , owadów i innych stworzeń.Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 10
© siwobrodyCo ma kosiarka wspólnego z rowerem? 11
© siwobrody
Jak więc bez stresu skrócić trawę nie skracając żywota tylu stworzeń?
Co większe albo same uciekały albo trzeba było je przenosić w bezpieczne miejsce.
Im dalej tym większy stres.
I tak metr po metrze wytrzeszczając wzrok powoli likwidowałem rezerwat.
Ale w głębi duszy czułem że robię coś nie tak i to poczucie winy wywołało u mnie stres który doprowadził do przedziwnego efektu.Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 12
© siwobrodyCo ma kosiarka wspólnego z rowerem? 15
© siwobrody
Na trawniku pojawił się ..... rower.
Nie to nie tak że poszedłem do piwnicy i podczepiłem rower do kosiarki , on tak pojawił się sam z siebie na samym środku trawnika i z samego trawnika.
To był efekt stresu.Co ma kosiarka wspólnego z rowerem? 14
© siwobrody
Wiadomo że rower jest dobry na wszystko , a w szczególności na stres.
I się stało , rezerwat zmienił się w rowerowy trawnik.
Nie pozostało nic więcej jak tylko dokończyć koszenie i wsiąść na rower ( ten prawdziwy , nie trawnikowy).
I nie ma znaczenia że wycieczka była tak krótka , ważne że po dłuższej przerwie przypomniałem sobie co jest najlepsze na stres i problemy.
A tak przy okazji wyszło na to że nie tylko ja likwidowałem rezerwat ale również jeden ślimak winniczek który wlazł na kosiarkę i jeździł na niej w trakcie koszenia.Ot zwykły ślimak w niezwykłym miejscu, 2
© siwobrodyOt zwykły ślimak w niezwykłym miejscu,
© siwobrody
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, praca, samotnie, żubrówka