siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w kategorii

tandem

Dystans całkowity:3037.94 km (w terenie 344.80 km; 11.35%)
Czas w ruchu:160:20
Średnia prędkość:17.73 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:69.04 km i 3h 49m
Więcej statystyk

Święto Niepodległości 2020 ( czy aby na pewno to to święto?)

  • DST 60.43km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 18.69km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 listopada 2020 | dodano: 11.11.2020

Wcześniej już rozmawiałem z Natalką że w ten dzień jedziemy tandemem. 
W międzyczasie odezwał się kolega Lech i zaproponował wspólną przejażdżkę pod hasłem " 102 dla Niepodległej".
Po krótkich konsultacjach zapada decyzja ze pojedziemy wspólnie z ekipą Lecha i najwyżej jak nie dam rady to się odłączymy i zrobimy wersję skróconą .
Przed 10,00 wyruszamy wraz z sześcioosobowa ekipą Lecha z Pilchowa i jedziemy klasyczną trasą do Trzebieży - przez Tanowo, Police, Niekłończyce .
Uwaga , wjeżdżając do Polic uważać na tablicę z napisem POLICE.  Jakiś nieodpowiedzialny i sterowany zachodnimi mediami "człowiek" , wróg Narodu i przewodniej siły, dopisał sprejem -  " WOLNE OD PIS" . Wszyscy wiemy że to nie prawda . Nie ma w całej Niepodległej Polsce takich miejsc. No chyba że wolne od LGTB. Tych mamu w wolnym kraju wiele. 
W Niekłończycy wspólne zdjęcie na Skwerze Niepodległości ( zdjęcie pożyczone od Lecha)

 i następny przystanek na plaży w Trzebieży.
Do przerwy jechało się świetnie , nawet musiałem zwalniać żeby nie wyprzedzać prowadzącego. Przerwa na konsumpcję wiktuałów z sakw i napojów z termosów spowodowała że trochę zmarzłem i wbrew logice ....... osłabłem. Gdy cała ekipa wyruszyła dalej w drogę nasz tandem ruszył z opóźnieniem i próbował ich dogonić.  Szło to opornie i stwierdziłem że jednak nie dam rady na cały dystans i pojedziemy wersję skróconą ( Natalka jak zwykle uległa moim sugestiom i wbrew Sobie zgodziła się) . Telefon do Lecha że od Trzebieży wracamy krótszą trasą i nie jedziemy za Nimi. 
Skręciliśmy w Puszczę Wkrzańską na wysokości drogi dojazdowej na plażę obecnie zamkniętą dla ruchu z powodu remontu. 
I tu po kilkuset metrach na wyboistym odcinku drogi znajduję, leżącą na ziemi, świecącą tylną lampkę od roweru . 
Gdyby przypadkiem ktoś znajomy, wśród czytających, lub zna kogoś kto ją zgubił to proszę o kontakt na priv.  
Jedziemy podobnie jak w sobotę ale w ramach poznawania nowych tras próbuję znaleźć drogę na Drogoradz. Udało się . Przejeżdżamy przez wieś i na końcu znajdujemy cmentarz i lapidarium ze starymi poniemieckimi nagrobkami. ( zdjęcie Natalki) 



Ciekawe że głównym motywem nagrobków tego leśnego cmentarza są elementy roślinne. Wiele nagrobkowych pomników wygląda jak pnie drzew, głównie dębowych, i ozdobione są dębowymi liśćmi. Gdyby odpowiednio zrobić ujęcie niektórych postumentów i okolicznych drzew ( o tej porze roku i oświetleniu) to trudno byłoby stwierdzić co jest dziełem przyrody a co dziełem ludzkich rąk.  (Zdjęcie Natalki) 


Miejsce warte polecenia do ujęcia w planach wycieczek rowerowych.
Jedziemy dalej lasami w kierunku na Jasienicę. Po drodze mnóstwo ludzi : grzybiarze , spacerowicze , rowerzyści , sporo samochodów. wszyscy serdecznie się pozdrawiają i to jest piękne. 
Dojeżdżamy do Turznicy i tuz przed nią skręcamy na drogę pożarową nr. 27.
Las piękny o tej porze roku  , droga szutrowa całkiem przyzwoita choć sporo dużych dziur. Trzeba uważać. Znowu sporo ludzi.
Wychodzi na to że to święto w tym roku to bardziej powinno nosić nazwę Święto Lasu niż Święto Niepodległości . 
Dojechaliśmy do końca drogi i kierujemy się na Tanowo. Parking pełen samochodów. 
W drodze do Tanowa i dalej do Pilchowa  widać Święto Lasu.
Każdy parking pełen samochodów a nawet są sytuacje gdy auto podjeżdża pod zapełniony parking i nie widząc wolnych miejsc jedzie dalej szukając innego leśnego parkingu z wolnym miejscem. Na drodze sznury aut jadących w obie strony. Nie pamiętam takiego widoku od dawna choć często tym drogami jeździmy. 
To jednak Święto Lasu.  
Po drodze tradycyjnie sporo rowerzystów i grzybiarzy na przystankach autobusowych .
I te sznury aut pędzących do i z lasu . 
Dotarliśmy do mety. Plan minimum zrobiony ( 102: 2 =  51 ) ot taka kombinacja. 
A reszta ekipy Lecha machnęła ponad 110 km. Ale to w końcu : koksy , ultrasi , na kolarkach i elektrykach więc jak się z nimi mierzyć . No, Natalka by dała radę ale ja już nie. 
Było jak zwykle super. Coś tam czuję w nogach  ale tyłek  mniej boli bo ubrałem spodenki z "pampersem".



Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, Szczecin na rowerach, tandem

Jesienny trening z Natalką . Słaby wynik ale super przeżycia.

  • DST 61.00km
  • Czas 03:13
  • VAVG 18.96km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Sparta - tandem Aleksandra
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 listopada 2020 | dodano: 09.11.2020

Dwa tygodnie przerwy w jeździe na tandemie ( czyli na rowerze w ogóle) . 
Wiedziałem że będzie ciężko . 
Tandem Sparta , wiekowy i nie do końca sprawny.
Ja , pilot tandemu , wiekowy i nie do końca sprawny. 
Natalka jako jedyna, w odpowiednim  wieku,  w pełni sprawna i żądna jazdy gdziekolwiek byle szybko i daleko.
No i Ona była w mniejszości. 
Pierwsze kilometry,  jeszcze jako tako , im dalej tym słabiej.
Rondo w Tanowie już w pełni przejezdne. Brak jeszcze oznaczeń pionowych i poziomych ale można bezpiecznie jeździć. 
Dalej Police, Jasienica , Niekłończyca .
Pocieszające było to że rowerzystów stosunkowo mało ale każdy, z radości że nie tylko On jest twardzielem,  serdecznie pozdrawiał innych uczestników rowerowych wycieczek .
I tak dojechaliśmy do Trzebieży. 
Tu zaliczyliśmy port rybacki w którym zacumowały pływające molo z Trzebieży ( oba , to z początku promenady i to z plaży)  .
Dalej była gorąca czekolada w jedynym czynnym punkcie gastronomicznym w Trzebieży koło plaży , kilkoro turystów w zasięgu wzroku  i krótka sesja zdjęciowa z widokiem na Zalew Szczeciński  który przykryty mgłą robił za morze. 
Brak opisu.

Dalej zaliczyliśmy nieplanowany objazd , bo trasa z plaży do głównej drogi w trakcie remontu, i  trzeba było się cofnąć do miejsca gdzie wjechaliśmy do Trzebieży. 
W końcu objazd zaliczony i jedziemy lasami do Zalesia. 
Kilkoro grzybiarzy , spora grupa rowerzystów , samochody robiące nam miejsce w wąskich miejscach, grupy pieszych turystów i genialne pozdrowienia wszystkich spotkanych osób. 
Aż się chce jechać dalej. 
Przerwa na herbatę z termosu i kanapkę z sakwy.
I kilka metrów od postoju pierwszy podgrzybek.
To z kanapką w ręku głębiej w las.
Pół kanapki zostało i trzeba się wrócić do roweru po reklamówkę . I tak w ramach przerwy nazbieraliśmy kilkanaście całkiem ładnych podgrzybków ( dno reklamówki pełne). 
Jedziemy dalej , widoki cudne , Ja coraz słabszy , ale jedziemy.
Rowerzyści pozdrawiają Nas a my pozdrawiamy coraz większą ilość rowerzystów.   
Dojeżdżamy do leśniczówki koło Zalesia. Parking trzeszczy w szwach. Pełno samochodów . 
Przerwa i ruszamy najkrótszą drogą do domu czyli przez Tanowo. 
Tempo słabe , ( ja słaby , Sparta słaba ) Natalka sama nie jest w stanie pracować za troje. 
I tu spotkała Nas niesamowita przygoda. Kolarze z reguły nie są miłośnikami innych rowerzystów. Nawet nie chce im się odpowiadać na pozdrowienia  ( oczywiście to nie jest reguła) . A tu wyprzedza nas kolarz , pozdrawia i proponuje wspólną jazdę. Każe nam "wsiadać na jego koło" . No to mówię do Natalki " ciśniemy, może choć z 30 sekund pociągniemy szybciej" . Podjechaliśmy pod koło ,doszliśmy do 25 km/h i po 30 sekundach siły mnie opuściły. Kolarz co chwilę sprawdza czy jesteśmy na kole , pyta się czy dobre tempo , czy nie za szybko albo za wolno, a jedyne co byłem w stanie odpowiedzieć naszemu nowemu " trenerowi personalnemu" to : ja już nie dam rady , dwa tygodnie nie jeździliśmy rowerem , ten tandem to ,holender, mieszczuch do lansu a nie ścigacz, wiec tym razem się nie uda . Może innym razem jak dosiądziemy lepszej maszyny i będziemy trochę rozjeżdżeni".  Po kilku słowach na pożegnanie kolarz z kolegą śmignęli do przodu a My powolutku człapaliśmy dalej do domu. 
Że wycieczka krótka , że z powody rzadkich wyjazdów bolał tyłek , nogi, że cały byłem mokry pod kurtką  to nic . Wrażeń było tyle że  niczego nie żałuję . 
Dzięki Natalce znów wsiadłem na rower. 




Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Zwiedzanie Szczecina

Sobota, 24 października 2020 | dodano: 25.10.2020

Wyjątkowo nie miałem pomysłu na dzisiejszy dzień. 
Wyszło całkiem spontanicznie .
Najpierw lasami do Osowa , dalej w dół na Głebokie i znowu lasami do Arkonki. 
Ostatnio Natalka wrzuciła temat Syrenich Stawów więc pojechaliśmy je zwiedzić.  
Dalej spacerkiem do centrum miasta i na bulwary.
Dawno nie byłem więc miałem okazję zobaczyć zmiany : nowo budowane Morskie Centrum Nauki oraz "pomnik" paprykarza szczecińskiego. 
Objechaliśmy port szczeciński prawie dookoła aż do spalarni śmieci i mieliśmy pojechać do Dąbia a  wyruszyliśmy wzdłuż Wyspy Puckiej wałami aż do plaży Dziewoklicz. Jazda wałami to niezłe MTB bo nie dosyć że wąski pas ziemi , zarośnięty to jeszcze koszmarnie poryty przez dziki. No niezłe wyzwanie dla pilota i tandemu typowo miejskiego (holendra ).
Powrót Wyspą Pucką ale już nie wałami a drogą szutrową ( z pięknymi kałużami) . Daliśmy radę. 
W centrum Natalka została na przystanku żeby wrócić wcześniej do domu a ja samotnie tandemem do domu. 
Wcale nie było tak ciężko tylko sakwy trochę rzucały tandemem a i ludzie jakoś tak dziwie się na mnie patrzyli.   

Syrenie Stawy.


Bulwary


Paprykarz Szczeciński 
Brak opisu.

Samotnie.
Brak opisu.


Kategoria Ciekawostki miasta Szczecin, tandem

"Kilometry dobra dla Ani" Trening z Natalką.

Poniedziałek, 19 października 2020 | dodano: 19.10.2020

Następny trening z Natalką w ramach https://www.siepomaga.pl/kilometrydobradlaani "
Po pracy trochę późna pora , coraz chłodniej , coraz  szybciej ciemno ale się udało zrobić mała pętelkę. 
Przerwa w jeżdżeniu -  osiem dni - zrobiła swoje . 
Pilot ( czyli ja ) zaczyna rzęzić , tandem na którym jechaliśmy też , tylko Natalka szczęśliwa i mogłaby więcej.


Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

"Kilometry dobra dla Ani" Trening z Natalką.

Sobota, 10 października 2020 | dodano: 19.10.2020

"Kilometry dobra dla Ani.
https://www.siepomaga.pl/kilometrydobradlaani

Do tej akcji nominował mnie Roman Herczyński . Jak do tej pory nie miałem okazji samemu wsiąść na rower , ale to zrobię . Porozmawiałem z
Natalią która wyraziła zgodę na wzięcie udziału w akcji .
Tak więc oficjalnie pozwoliłem  sobie na nominowanie Natalii . 
Jest ona niezwykłą osobą która pomimo dysfunkcji ruchu cały czas jest aktywna sportowo. Między innymi jeździ rowerem. Ale nie takim zwykłym . Czterokołowy. Normalny rower ale z bocznymi kółkami jak w rowerkach dziecięcych. Ale również jeździ jako zawodniczka na tandemie .
Zanim ta nominacja pojawiła się w sieci Natalia podjęła wyzwanie i wraz z pilotem utworzyła " TandemNiK" który wyruszył dziś w trasę i wspólnie robiąc kilometry członkowie TandemNiK-a przejechali 35 km i wspólnie wpłacają 
Było warto . Podwójnie . I jechać i wspierać.

Natalka na swoim czterokołowcu :

I na tandemie  z pilotką Renatą :



Kategoria dookoła...., KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 46.53km
  • Czas 02:00
  • VAVG 23.27km/h
  • VMAX 39.92km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 września 2020 | dodano: 30.09.2020

Tradycyjna krótka pętla przez Tanowo - Dobieszczyn -Dobra -Bartoszewo. 
Początek ciężki ale udało mi się rozkręcić . Tylko jedna przerwa. Czas całkowity 2,10 . Ciepło i przyjemnie. Ok. 18,40 po powrocie prawie 15 stopni .


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 33.31km
  • Teren 5.40km
  • Czas 01:31
  • VAVG 21.96km/h
  • VMAX 40.64km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 września 2020 | dodano: 28.09.2020

Zmiana trasy. Bardziej spokojniej i część trasy po lesie. Pilchowo - Tanowo- kierunek Police  - skręt na Z. Chemiczne - wzdłuż Z.CH od zachodniej  strony - Jasienica - Turznica - droga pożarowa 27 - Tanowo- Pilchowo.  Jedna przerwa na sprawdzenie stanu grzybów w lesie ( są ale tylko niejadalne). Chłodno . 
Wynik niezbyt imponujący ale tygodniowa przerwa w jeżdżeniu zrobiła swoje a i chłodek tez nie pomagał. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 46.53km
  • Czas 01:57
  • VAVG 23.86km/h
  • VMAX 41.02km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 września 2020 | dodano: 21.09.2020

Dalsze trenowanie z Natalką i testowanie czołgu. Tzw. krótka pętla : Pilchowo, Tanowo, Dobieszczyn , Stolec, Dobra , Sławoszewo , Bartoszewo , Pilchowo.
Łączny czas od wyjazdu do powrotu 2 godz., 15 min. Dwie przerwy. 
Czuć koniec lata. Wracając do domu czuliśmy podmuchy zimnego powietrza . I niestety coraz szybciej robi się ciemno. 
Trzeba przygotować lepsze oświetlenie i zabierać ubrania na zmianę. Dobrze że na razie nie pada. 
Ale ważne że stałą trasę robimy z minimalnym ale zawsze postępem. Po raz pierwszy czas jazdy poniżej 2 godz. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem

"czołgiem" po niemieckich landach.

  • DST 155.99km
  • Czas 07:29
  • VAVG 20.84km/h
  • VMAX 32.68km/h
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 września 2020 | dodano: 20.09.2020

Plan był następujący:
"Pilchowo , Trzebież, Nowe Warpno , Rieth , Ueckermünde , Dobieszczyn , Stolec , Dobra , Sławoszewo, Bartoszewo , Pilchowo.
Trasa ok. 130 km. Tempo raczej spokojne 18-22 km/godz.
Kilka przerw na zdjęcia i nie tylko.
Fiszbuła w Rieth albo /i w Ueckermünde.
Start - Plichowo godz. 9,00 .
Powrót - jak się uda.
Pogoda będzie ale nikt nie wie jaka.
Potrzebne : chęci na wyjazd , dowód osobisty na wszelki wypadek, kilka euro na zakupy i dobry humor."

I prawie się udało choć nie bez modyfikacji. 
Wyjazd z Pilchowa 10,00 . Temperatura 10-11 stopni . Rześko.
Chętnych do wspólnego przejazdu nie było. Jedziemy "czołgiem " sami z Natalką. 
Z jednej strony to dobrze bo możemy jechać własnym tempem ale z drugiej strony to nikt nas nie powstrzyma od testowania możliwości czołgu. 
I się zaczęło . Nie wiem kiedy i jakim cudem ale już byliśmy w  Trzebieży. Licznik szalał i co chwilę oscylował w okolicach 25-28 km/godz. 
W Trzebieży sporo czasu zajęło nam podziwianie pięknych widoków na Zalew Szczeciński. Natalka zrobiła dziesiątki zdjęć. W tym wariacje kilku czapli szalejących  w okolicach  przystani jachtowej. 
Brak opisu.

Brak opisu.
Pogoda wspaniała , piękne widoki jachtów i motorówek na wodzie . Mnóstwo ptactwa na wodzie i w powietrzu. Bajka. 
Ludzi mało , można powiedzieć że pustki. 
Jedziemy dalej . Zgodnie z planem , kierunek Nowe Warpno. 
Po drodze spokojnie . Kierowcy mijają nas szerokim łukiem, rowerzystów niewielu ale prawie każdy odpowiada na pozdrowienia.  Nawet kolarze. 
Sporo aut zaparkowanych w lesie , czas grzybowego sezonu w pełni. 
Natalka nie pozwala się obijać, cały czas tempo, jak dla mnie mało turystyczne.  
Dojeżdżamy do Nowego Warpna. Pierwszy sklep zaliczamy w celu uzupełnienia wody i jedziemy coś zjeść. 
Mamy jakiegoś pecha.  Co przyjeżdżamy do Nowego Warpna to jeden z barów jest zamknięty i kolejka do realizacji zamówionych potraw przekracza godzinę. 

Skoro " kosmitom" (

Marek Miłoszewski

) na ponad 1000 km na ultra maratonie północ-południe wystarczy
"17 litrów wody i soków
3 puszki coli
2 lody
1 kawa (!!!)
8 bułek*
3 trójkątne kanapki z Orlenu
2 hot dogi
2 paczki żelków
1 ohydna kanapka z Orlenu z ostrym kurczakiem, po którym miałem straszną zgagę"

to my też damy radę bez obiadu. 
To zjadamy po kanapce zabranej na drogę, po bananie,  popijamy wodą i   ruszamy dalej. 
W pierwszym dostępnym sklepie kupujemy pączki , banany i  po puszce coli  ruszamy na podbój Germanii. 
Piękna droga rowerowa do Rieth . To znaczy piękna po naszej stronie bo Niemcom się nie chce zrobić przyzwoitego połączenia z Polską  . Jeszcze by turyści pojechali do nas a nie do nich.  A i tak mnóstwo turystów z Niemiec spotykamy po drodze. 
Dojeżdżamy do przejścia granicznego w okolicach Rieth. 
Brak opisu.
 
Jedziemy dalej sprawdzić czy słynna miejscówka na "Fiszbułę " w Rieth jest czynna. 
Najpierw zajeżdżamy na przystań w Rieth. Sporo  ludzi , turyści z Niemiec i z Polski. Jest obwoźny Imbiss  . Można coś zjeść i odpocząć. My nie mamy czasu na niemieckie szybkie dania bo musimy sprawdzić czy słynna "fish-buła" na trasie Odra-Nysa  jest czynna. Niestety ten punkt zaplanowanej trasy jest nieczynny. Ruszamy dalej w kierunku na Ueckermünde.
Jedziemy szlakiem ODRA -NYSA . Najpierw płyty , potem szutry i w końcu asfalt. Dojeżdżamy do punktu widokowego na Jezioro Nowowarpieńskie . Spotykamy parę rowerową która  mnie zna ale ja nie pamiętam skąd. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej .
Część dalszej  trasy wiedzie drogami leśnymi z wybojami. Natalka tego nie widzi bo jedzie z tyłu i ciśnie na pedały. Ja lawiruję miedzy dziurami ale przy tym tempie nie zawsze uda się ominąć wyboje.  I stało się . Czołg wierzgnął na większej dziurze i zrzucił sakwę na piach. Nasz bagażnik rowerowy nie do końca nadaje się do posiadanych sakw a i sakwy mające za sobą wiele  podróży nie do końca są kompatybilne z bagażnikiem. Nic się nie stało , sakwa na bagażnik i ciśniemy dalej. 
Po drodze mijamy wielu rowerzystów i nie wszyscy są ogarnięci. Dojeżdżając do Ueckermünde trafiamy na parę niemieckich rowerzystów którzy jadą całą szerokością drogi dla rowerów obok siebie i nie reagują na  sygnały dźwiękowe ( dzwonek rowerowy i elektroniczny symulator dźwięków)   i dopiero koszmarny dźwięk naszego przedniego hamulca wywołuje u nich reakcję. Może jednak ten hamulec zostawić bez naprawy bo bardzo się przydaje? 
Jesteśmy w Ueckermünde .
Zwiedzamy i robimy zdjęcia.  To znaczy Natalka głównie robi zdjęcia.
Brak opisu.
 
Brak opisu.
Brak opisu.
Najdalszy plan trasy osiągnięty , wracamy do domu. 
Jedziemy w kierunku domu. Jest słonecznie jeszcze ciepło i tylko gdybym nie zapomniał wziąć mapy byłoby łatwiej określić którędy najbliżej i najszybciej. 
Tempo jazdy spada , ja już jestem zmęczony ale z tyłu cały czas ktoś ciśnienie. Mijają nas polscy rowerzyści spotkani w  Ueckermünde . Dalej ciągniemy asfaltem , nie wbijamy się na szlak Odra Nysa . Wreszcie jesteśmy prawie w domu. 
Przejście graniczne w Dobieszczynie. 

 Mamy dobry czas , jeszcze widno i tylko takie głupie dywagacje.
Jest już gwarantowany nowy rekord Natalki .
 Jest jeszcze teoretycznie trochę czasu  to może ............................................... rozszerzymy trasę i spróbujemy pobić 150 km. 
I to był z jednej strony słuszny pomysł ( nie widomo jak długo byśmy żałowali że nie podjęliśmy próby) ale z drugiej strony to było na pograniczu naszych  możliwości czasowych.
Rezygnujemy z trasy przez Stolec , Dobrą , Bartoszewo i jedziemy do Tanowa ale  zamiast wprost do domu to jedziemy zobaczyć zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach. 
I tu byłem w szoku. Natalka po tym jak podałem informację że rekord będzie i że spróbujemy ten rekord powiększyć , dostała takiego odlotu że z Dobieszczyna do Zalesia mimo już zrobionych ponad 100km.dostała amoku i cisnęła 25-28 km/godz.    
Trochę spokojniej było dalej ale tylko trochę. Dojechaliśmy do Tanowa i teraz ostateczna decyzja . Zgodnie z planem , czy bijemy rekord 150. Ja chciałem do domu , Natalka stwierdziła że chce zobaczyć zachód słońca nad Z. Ch. Police  i ......................................................................tylko czołg był obojętny. 
Lecimy na Jasienicę . Droga dziurawa , robi się coraz zimniej ale jeszcze jasno i ciśniemy. Tuz przed Jasienicą dłuższa przerwa ( stanowczo za długa ) i ruszamy dalej. 
Zachód słońca nad Zakładami Chemicznymi w Policach bajeczny, tylko jesteśmy tak zmęczeni i zziębnięci że nie robimy zdjęć tylko suniemy dalej. 
W końcu osiągamy Police.  I to jest najgorszy odcinek całej wyprawy. 
Robi się ciemno , jazda drogą dla rowerów teoretycznie bezpieczniejsza niż szosa ale drzewa zaciemniają drogę.  Im dalej tym ciemniej a jadące z naprzeciwka samochody oślepiają. 
Zdejmuję okulary bo parują a refleksy świateł nadjeżdżających samochodów oślepiają. 
Zapada noc i każdy nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd oślepia. Mało który kierowca traktuje nas poważnie , ze zrozumieniem i jedzie na krótkich. Długie światła wyłączają dopiero na widok samochodów z naprzeciwka. 
To były ostanie koszmarne kilometry które przejechaliśmy z tempem 5-10 km/godz. 
W miejscu nowego budowanego ronda przed Tanowem jedziemy przyszłą drogą dla rowerów. Jeszcze nie ukończoną . Musimy pokonać wysokie krawężniki i  tu czołg po raz drugi zrzuca z siebie ciężar sakw.  Szybka akcja ponownego zamocowania sakw na bagażniku i ruszamy dalej.
Wreszcie meta . I po raz pierwszy  w historii naszych wspólnych wycieczek z Natalią nie zdobyliśmy wisienki na torcie. Nie wjechaliśmy pod górkę . Spokojnie z poczuciem słabości weszliśmy prowadząc tandem . 

I tyko te słowa Natalki po wejściu na górkę " Ja mam już dość tego czołgu , nigdy więcej" I jest nadzieja że ja dożyję spokojnej starości.
I czas na podsumowanie.
Nowe rekordy :
Natalka - przekroczenie dystansu 150 km. ,
czołg-  najprawdopodobniej też rekordowe ponad 150 km. ,  
ja - przeżyłem i uważam że  ten dystans , tym pojazdem, to wyczyn na miarę 200 albo i więcej km. na lepszym sprzęcie.  Ale jak już wcześniej powiedziałem "nie liczy się sprzęt a ten kto na nim jedzie " . I jestem dumny że dałem radę. I tylko wątpliwość jak długo. 


Kategoria Po niemieckich landach, tandem

Krótki trening z Natalką

  • DST 44.30km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:16
  • VAVG 19.54km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt KHS - czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 września 2020 | dodano: 16.09.2020

Tym razem zmiana .
Natalka trochę się znudziła jeżdżeniem w kółko ta samą trasą i na dodatek temat początkowej rozmowy na tandemie zszedł na grzyby.  
No to zmieniamy plany i jedziemy przez las oraz  sprawdzimy co w nim rośnie. 
Tempo spacerowe , bez próby szybkiego przejazdu. 
Zajeżdżamy na drogę p 27 i idziemy ........... na grzyby. 
Ja znalazłem jednego kozaka a Natalka dużo wrzosu. 
Ruszamy dalej i zaczynam kombinować aby pojeździć dziś po nowych terenach i to głównie leśnych. 
Fajna trasa najpierw szutry później leśne piaszczyste ale ubite drogi. 
Było super tylko cały czas nie wiedziałem gdzie dojedziemy. 
Wreszcie się odnalazłem na p-14 i już bez problemu dotarliśmy do Zalesia. 
I dalej zgodnie z nową formułą testowania czołgu w lesie ruszyliśmy lasem do Tanowa. 
Tylko zamiast szutru , piachu i żużlu ktoś zrobił "piękną" drogę z płyt. 
Dla aut super ale dla moich nadgarstków katorga.  
Jedni wiem , nigdy więcej do Zalesia i nad Świdwie nie pojadę droga przez las. 
A najciekawsze że mimo tak długich przerw i jazdy w terenie wcale nie mieliśmy tak złego wyniku. 


Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, tandem