Stuk,stuk,stuk
-
DST
32.89km
-
Czas
01:52
-
VAVG
17.62km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś ponownie wyciągnął mnie na rower Misiacz.
Tym razem już w większym gronie.
Zajechał w obstawie trzech pań. Była pani Misiaczowa następnie znajoma państwa Misiaczów ( gdyby nie moja skleroza to bym imię zapamiętał) oraz Ania "von Zan".
W piątkę ruszyliśmy w kierunku Tanowa.
Pogada mniej słoneczna niż wczoraj ale za to mój rower zaczął stukać głośniej niż wczoraj. W trakcie wczorajszej wycieczki stukanie było już denerwujące ale dzisiaj było jeszcze bardziej. Niby nie ma żadnych luzów l wszystko wygląda prawidłowo a człowiek czuje się jakby jechała na zegarku. To chyba jakaś plaga bo na innych blogach też się skarżono że rowery coś zaczynają stukać.
Jako że miało być bardzo krótko i blisko to wyszedłem z założenia że w razie kłopotów będę miał blisko do domu. Ale założenia nie zawsze się sprawdzają.
Panie stwierdziły że bez 60km na liczniku nie wracają.
To pojechaliśmy na słynną drogę 27. Po drodze dowiedziałem się że jeden z rowerków odbywa "dziewiczą" podróż. Rower co prawda pochodzi z drugiej reki ale jego właścicielka ujeżdża go po raz pierwszy. No i się zaczęło. Kapeć okazał się małym problemem ale już nakrętki którymi był przymocowany to już był problem. Jakieś nietypowe śruby zabezpieczające które wymagają specjalnego klucza. Misiacz robił więc kapcia bez zdejmowania koła. A że mimo to powietrze delikatnie schodziło więc co jakiś czas była przerwa na pompowanie. Z jednego koła w jednym rowerze schodzi powietrze , w drugim rowerze coś stuka , ciekawe co nas jeszcze czeka? Jazda przyjemna rozmowy i podziwianie pięknych widoków . A i trzeba uważać na żaby po łażą nieprzepisowo po drodze. Kilka szczęśliwie ominąłem i ostrzegłem Anię żeby na nie uważała. Odpowiedziała że uważa bo .......
...... bo ma kiepskie błotniki i jakby na jakąś wjechała to by siebie żabą ochlapała. A ja już myślałem że uważa ze względu na ochronę przyrody. Ech ta młodzież.
Po zrobieniu połowy dystansu przerwa na obserwacje kąpiącego się kruka na polu oraz podziwianie kępy przebiśniegów.
Powrót był mniej przyjemny . zaczęło lekko wiać i to w twarz , zrobiło się zimno. Musiałem ubrać kurtkę i było już dobrze. Słońce zniknęło za chmurami , z daleka było widać coraz więcej chmur i się ściemniało jakby miał już zapaść wieczór. Jeszcze tylko kilka przerw na dopompowanie koła i jesteśmy w Tanowie.
I tu okazało się że kapeć i stuki to nie wszystkie atrakcje dnia dzisiejszego.
Basi Misiaczowej pękła sprężyna w siodełku. Dało się jechać ale siodełko do wymiany. Nie do końca rozumiałem dla czego mina Basi była mniej przerażona niż Misiacza . Po chwili zrozumiałem . Cytat " Kochanie to co , kupisz mi brooksa ?, tylko jeszcze nie wiem w jakim kolorze ".
Po dojechaniu do Pilchowa jeszcze wspólna kawa ( bez Ani , ona już spieszyła się do domu) i pożegnanie.
Ja już mogłem zabrać się za prace w domu a inni jeszcze mieli do zrobienia kilka lub kilkanaście kilometrów.
Dziękuję za miłą wycieczkę ale na przyszłość poproszę o bardziej nudną bez "atrakcji".
No i oczywiście rower jutro na warsztat. Ciekawe czy Mad Bike ma wolne "moce przerobowe?.
komentarze
Kupiłem to:
http://misiacz.bikestats.pl/662450,Skorzane-cacko-Ukraina-za-15-zlw-drodze-do-pracy.html
Zupełny przypadek albo "Szczęście Futrzaka" ;))).
Niestety sam dzisiaj się o tym przekonałem ;) P
Sobie to robię "kuku", bo mnie znów na coś naciągnie! ;)))
Ten jej gust do dobrych rzeczy ;))).