Nowy rekord - a wszystkiemu winien nietoperek
-
DST
42.27km
-
Teren
15.00km
-
Czas
03:42
-
VAVG
11.42km/h
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rekord faktycznie padł.
Prawie cały dzień na rowerze ok 40 km w czasie ( samej jazdy ) ok. 4 godz (czas od wyjazdu do powrotu prawie 7 godz.)
W dzień , przy pięknej pogodzie , w większości po asfalcie i średnia ok 10 km/godz.
Ale zacznijmy od początku.
Z pierwszego składu jaki wyraził chęć na wycieczkę ostało się tylko 4 osoby.
Dwie Joanny , Artur i ja.
Ci którzy nie dojechali to albo byli niedysponowani ( Basieńka) albo nie chciało im się wstać z rana (Trendix) albo z innych powodów ( reszta).
Sam wyjazd też nie doszedł do skutku w planowanym czasie z powodów trudności komunikacyjnych ( Joanna ) .
Jedynie silna grupa przedstawicieli MadBike przyjechała o czasie i w pełnym składzie ( "Jana " - Joanna i Artur).
I w ramach oczekiwania na resztę wycieczki pojechali zwiedzić Pilchowo.
Wreszcie z opóźnieniem ale ruszyliśmy . Kierunek Tanowo i rezerwat Świdwie.
Krótka sesja zdjęciowa bocianów w Tanowie
i ruszamy do rezerwatu.
Po drodze zahaczamy o pasiekę gdzie Joanna prowadzi rozmowy na temat swojej pasji czyli pszczelarstwa.
Niestety wieści nie są najlepsze. Długotrwała zima poczyniła spore spustoszenie wśród pszczół. podobne wieści dochodzą z całego kraju tak więc w tym roku będzie mało miodu.
Ruszamy dalej.
Dojeżdżamy nad Świdwie.
Po bokach widać działalność bobrów.
A na pierwszych miododajnych kwiatostanach pszczoły.
Podziwiamy panoramę jeziora z wieży widokowej.
posilając się
pogoda jak marzenie
widok z wieży na nasze rowerki
i na miłośników pomarańczy
Ruszamy w drogę w kierunku na Stolec czerwonym szlakiem.
Zahaczamy o następne jeziorko .
Robimy pamiątkowe zdjęcie ( w końcu przypomniałem sobie że mam w aparacie samowyzwalacz)
Na widok tego drzewa i nadmiaru pięknej przyrody wokół dostaję "koziej szajby" i postanawiam jak każda koza wleźć na krzywe drzewo.
I proszę - koziołek Matołek na krzywym drzewie.
Po tym jak w całości zlazłem z drzewa ruszamy dalej.
Na okolicznych polach stada żurawi.
Droga wspaniała.
Trafiamy na następne ciekawe drzewo.
Można się w nim schować.
Zamieszkać pod jego pniem
Albo użyć jako stojak na rower.
Następna przerwa.
I czas na rozmyślania o wszechświecie
Droga kusi i zaprasza
Ruszamy więc i dojeżdżamy do Stolca.
Widok na bramę do pałacyku w Stolcu.
Ale skoro Stolec nas żegna
to ruszamy dalej w kierunku na Buk.
Artur oczywiście musiał zawrócić żeby załapać się na zdjęcie ( za szybko jechał)
I tuż przed wjazdem na ścieżkę rowerową omijającą Buk Joanna dostrzegła na jezdni
To nie żaba to
młody nietoperz na jezdni.
I oczywiście najpierw u Joanny ( kocha wszelkie stworzenia w tym :koty, pszczoły , resztę owadów, gadów , płazów ,ptaków i ssaków ) a później u Jany i Artura zaczęły działać instynkty opiekuńcze i chęć niesienia pomocy.
Ja mówiłem :nie ruszać może być chory , możemy się zarazić ,- ale nikt nie chciał mnie słuchać.
Postanowili ratować ssaka.
Bo taki młody , niewinny i bezbronny:
Nie miałem szansy na przeforsowanie swojej teorii że nie należy się mieszać do natury. rozpoczęła się dyskusja co dalej , jak ratować zwierzę.
W tym momencie zegarki MadBike'owe dały znać że muszą oni wracać do domu i dzieci . I tak zrobili .
A ja zostałem z Joanną i tym stworem , na ścieżce rowerowej oraz z dylematem co dalej.
Rzuciłem hasło jedziemy do najbliższego miejsca postojowego i przy resztkach ciastek i herbaty urządzimy naradę.
Podczas konsumpcji nasz nowy członek wycieczki udowodnił swojej opiekunce ze jest może i osłabiony ale nie jest ranny i jak nikt nie będzie go zaczepiał to sam sobie da radę.
I pokazał że ma zdrowe uzębienie
Po tej prezentacji zapadła decyzja .
Zamiast wieźć go do miasta do schroniska dla nietoperzy spróbujemy go zostawić na jakimś większym drzewie gdzie będzie bezpieczny od pojazdów , kotów i innych drapieżników.
To chyba był dobry pomysł.
Jak poczuł drzewo to pooooooszedł w górę.
I wszystko byłoby dobrze gdyby......... no właśnie.
Mówiłem że kontakt z nim może być zaraźliwy.
Nie wiem jak ta choroba się nazywa ale Joanna po kontakcie ze stworem poczuła się kiepsko.
Ogólnie osłabienie , oraz ból : nadgarstków , kolana oraz tej części ciała która utrzymuje kontakt z rowerem a nie jest ani dłonią ani stopą.
Dla niedomyślnych powiem że jest to przedłużenie pleców.
Efektem tej sytuacji było to że prędkość wycieczki z "szalonej" prędkości rzędu 12 km/godz. spadła do 5 km/godz.
Zresztą co się dziwić , oto efekt działania "nietoperkowej klątwy"
I żeby nie było wątpliwości .
To nie efekt braku treningu i nieprzystosowania organizmu do jazdy na rowerze ( wbrew temu co niektórzy myślą że jak ktoś pierwszy raz po pół roku wsiadł na rower , i to pożyczony rower i na dodatek od wielu lat nie robił takiej trasy to może mieć takie problemy) to jest efekt kontaktu z klątwą nietoperkową.
Ja sam choć nie dotknąłem stwora też zacząłem odczuwać bóle kolana i tej części ciała co ma styczność z siodełkiem.
W każdym bądź razie , twardo , techniką pieszo rowerową podążaliśmy do domu.
Dotarliśmy do Sławoszewa i zarządziliśmy przerwę w podróży w celach leczniczych.
Gospoda Zjawa zaoferowała lekarstwo w postaci: kawy ( to było lekarstwo dla Joanny ) sernika własnej roboty ( lekarstwo dla nas obojga ) oraz poduszek pod te części ciała które podlegały działaniu klątwy.
W trakcie zabiegów regeneracyjnych ujrzeliśmy kawalkadę rowerzystów pod wodzą samego ....... i tu niespodzianka . To nie była wycieczka pod wodzą samego sierżanta Montera a pod wodzą jego najpilniejszego ucznia czyli ..... Jaszka.
Owszem guru Monter był w składzie ekipy ale tylko jako obserwator i doradca.
Po krótkim powitaniu i wymianie uprzejmości ekipa "Jaszkowa" ruszyła dalej .
Nie ma co się dziwić . Uczeń pod okiem mistrza nie pokaże słabości i nie pozwoli sobie na nadmierną pobłażliwość. Zgodnie z maksymą Montera ( którą przejęła Legia Cudzoziemska ) "kto nie jedzie ten ginie" ruszyli dalej.
A my z Joanną po serii "bolesnych" zastrzyków leczniczych serwowanych przez sympatycznych gospodarzy Zjawy ( sernik był naprawdę świetny) ruszyliśmy dalej w drogę.
Lekarstwa działały . Tylko kilka chwil Joanna przeszła pieszo w ramach dbałości o siodełko. W pozostałych chwilach katowała siodełko do bólu ( a może to siodełko ją katowało ?) Nie ważne . Jeszcze przed zachodem słońca dotarliśmy do miejsca rozpoczęcia wycieczki.
I to właściwie koniec tej krótkiej relacji z tej krótkiej wycieczki.
Nie wiem tylko dla czego mam takie wrażenie że jeszcze przez kilka dni Joanna będzie ją wspominać za każdym razem jak .....................................
.............................................................................
.............................................................................
.......... usiądzie.
A tak zupełnie na marginesie.
Mam pewną wątpliwość . Czy warto spędzać pół nocy na pisaniu tekstów i katować swoją wątrobę po każdej wycieczce? Czy ktoś to czyta "od deski do deski"?
A może szkoda czasu i lepiej tylko wkleić trasę i wpisać ilość kilometrów przejechanych jak to czyni większość osób?
Mam wielką prośbę . Każdy kto przeczyta te moje wypociny w całości, niech choćby da komentarz z wpisem "+" abym miał świadomość że "warto się poświęcać".
A jeździć i tak będę dla samej przyjemności poczucia ....... siodełka.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU, żubrówka
komentarze
Daliście chociaż temu stworowi jakieś imię? Jak dacie, to klątwa przestanie działać. Ja nie mogę tego zrobić, tylko ten, kto go znalazł.
Błagam, nazwijcie go jakoś, bo mnie napiernicza coraz bardziej!
pozdrawiam!
Coś się pokrzaczkowało, ja u siebie po prostu kasuje takie zdublowane wpisy.
tak więc śmiało stawiam "+"
Żartowałem ;-)))
Moje wpisy zawierają dużo mniej treści, i doskonale wiem, jak wiele czasu to zajmuje. Pisz dalej. czytam ;-)
Żartowałem ;-)))
Moje wpisy zawierają dużo mniej treści, i doskonale wiem, jak wiele czasu to zajmuje. Pisz dalej. czytam ;-)
Żartowałem ;-)))
Moje wpisy zawierają dużo mniej treści, i doskonale wiem, jak wiele czasu to zajmuje. Pisz dalej. czytam ;-)
Żartowałem ;-)))
Moje wpisy zawierają dużo mniej treści, i doskonale wiem, jak wiele czasu to zajmuje. Pisz dalej. czytam ;-)
Ale wierzyć mi się nie chce, że byś tak nietoperza na drodze zostawił :(