siwobrody prowadzi tutaj blog rowerowy

41 kilometrów i 10 litrów zup.

  • DST 41.31km
  • Czas 02:28
  • VAVG 16.75km/h
  • Sprzęt KTM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012

Jak mniemam wpisów o tej wycieczce będzie sporo .
Zdjęć też.
Więc nie ma co się powtarzać.
Wszystkiemu winny jest Jewti.
Mogliśmy grzecznie siedzieć w domach , popijać coś tam albo tłuc kilometry po świecie.
A tu jakaś zabawa w ściganie biednych stworzeń i wyrywanie im kity.
Ale cóż , jak się wejdzie między wrony to się kreci jak i one.
No to zakręciłem.
I jeszcze namówiłem Stargardzki oddział Szczecina Na Rowerach.

Co prawda to nie trzeba było namawiać zbyt intensywnie bo na hasło " łapać Baśkę" i "zupa dyniowa" chętnych nie trzeba było szukać.
Sami się zgłaszali i to tłumnie.

Niektórzy tak pędzili aż im się dętki podarły.

Placyk pod wejściem na kąpielisko Głębokie powoli się zapełniał.

Srebrno-rudy lisek już jest.

I nie była to jedyna ruda lisiczka w tym towarzystwie.

Bronik spoglądał na obie z błyskiem w oku.

No , nie tylko on. Ale nie o tym miałem pisać.
Wracam do spotkania na Głębokim.
Pojawia się coraz więcej osób .
Niektóre osoby się zapowiedziały , inne nie.
Jednych się spodziewałem a na innych obecność liczyłem.
Aż tu nagle pojawiła się Basia Misiaczowa.

Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to , że w pobliżu nie widać Misiacza.
Zdziwiony pytam się jak to możliwe.
I słyszę dość niespodziewaną odpowiedź.
Też będzie , ale za chwilę . Nie mógł za Mną nadążyć.
Oj ta depresja Misiaczowa jest dość intensywna.
Rozglądam się i widzę : Misiacza tak zmachanego że nawet nie ma sił aby przejechać skrzyżowanie i to na zielonym świetle.

Co ta jesień robi z ludźmi . I Misiaczami.
Powoli zaczyna brakować miejsca na placu.

Prawie wszyscy dotarli na miejsce zbiórki więc organizator imprezy wygłasza przemówienie , wita przybyłych , podaje szczegóły biegu , przedstawia lisicę na która będziemy polować i coś jeszcze ale nie dosłyszałem.

Jedni słuchali z uwagą a inni robili zakłady kto pierwszy złapie lisicę.

Teraz czas na zbiorową fotkę.

I tu jakiś uczestnik wycieczki wlazł mi w kadr i koniecznie chciał być na pierwszym planie. No może nawet nie chciał być w kadrze a jedynie uwiecznić w kadrze swoją część .

I szybki konkurs - kto był tym " elementem" i jaką część swego ciała chciał umieścić w kadrze?
Jak widać na tym ujęciu jest nas 28 osób a jeszcze zanim ruszyliśmy dojechały następne.

Dobrze , dobrze będę się już streszczał.
( I tak w Sławoszewie pod wpływem zupy dyniowej wiele osób przyznało się że nie czytają moich przydługich i nudnych relacji a ci bardziej przychylni powiedzieli ze czytają co drugą literę.)
Już , ruszamy.

I stoimy na czerwonym świetle.

Zaliczamy wiraże.

I proste odcinki.

A tak po drodze , gubimy środki łączności ( nie będę wymieniał kto zgubił - Jewti wstydziłbyś się - a kto znalazł - dzięki Misiacz)
Dojeżdżamy do Bartoszewa.

Udowadniamy że znaki drogowe mówią prawdę.

Wbijamy się w las.

Trzęsącą się ręką robimy zdjęcia godne obrazów Tuni lub fotomontaży Misiacza.

Gubimy drogę i część skręca w poszukiwaniu lisa idąc za tropem a część gubi trop i jedzie w siną dal.

A Tunia i tak robi to co lubi , czyli foci co się da i ... to co się nie da.
Ona to potrafi.

Nagle wszyscy stają w miejscu.

No tak , podziwiają myśliwego który złapał lisicę.

Kto żyw upamiętnia tą wiekopomną chwilę.

Bo ta chwila jest bezcenna . Można zakończyć bezkrwawe łowy i zacząć pędzić na zupę dyniową.
I dopiero zaczął się wyścig.


I jak zwykle , tylko widziałem znikające plecy innych uczestników wyścigu.

Wreszcie zupa dyniowa , tfu , chciałem powiedzieć meta.

Widok radości na twarzach miłośników zupy - bezcenny .

Za zupę możesz zapłacić gotówką.
Teraz szybko zostawić rower i gonić do bufetu.

Na ognisko nawet nikt nie spojrzał.
A takiego pełnego parkingu przed gospodą to nawet najstarsi górale nie widzieli.

Jedni stali w kolejce inni poszli ogrzać się przy ognisku.

Król polowania rozsiadł się jak basza , zapalił lulkę i krzyknął " jedz, pij i popuszczaj pasa."

A Monter jak to Monter spojrzał z rozbawieniem i pomyślał " a co wy wiecie o zabawach , co wy wiecie o skrótach , co wy wiecie o polowaniach"

Jedni mówią , inni myślą a jeszcze inni ......... zabrali się za zupę dyniową.

I tu powiem szczerze , ta Misiaczowa depresja musi być niezwykle silna .
Nawet nie był w stanie posmakować izotonika i oddał go Bronikowi.

Chyba sam sobie nie da rady z tym przesileniem jesiennym.
Misicz mówi się trudno , czas na poważniejsze leczenie.
Ale się nie martw . Nie tylko Ty masz problemy.
Ja sam nie wiem , czy to pod wpływem piwa , czy tez zupy grzybowej na grzybkach halucynogennych ale zacząłem gadać dziwne rzeczy i mieć jakieś wizje.
Nieważne.
Po skończeniu kiełbasek , chleba ze smalcem , kilku rodzajów zup ( wg. oficjalnych danych właścicieli gospody dokonaliśmy rekordu 10 litrów zjedzonych zup) zrobieniu setek zdjęć i spaleniu dwóch pni porąbanych drzew oraz (cenzura - zakaz reklamy wyrobów tytoniowych) ruszyliśmy w drogę powrotną.
Tym razem każdy ruszył wg. własnego uznania.
Podzieliliśmy się na kilka grup.
A zapomniałem , wrrrrruć .Jeszcze zanim wyruszyliśmy obyło się wręczenie nagród dla uczestników wycieczki.
Jewti przygotował osobiście nagrody dla uczestników. Za złapanie lisa , za montowanie skrótów , za ucieknie przed nagonką , za robienie zadymy ( tu chodzi o mnie i mój nałóg), za brojenie i mandaty ( a właściwie za nie brojenie), i za bycie najmłodszą uczestniczką wycieczki i za ...... mam sklerozę i nie wszystko zapamiętałem.
Wracając do relacji - po zakończeniu konsumpcji i wycieczki i odbiorze nagród , ruszyliśmy do domu.
Ekipa w której się znalazłem liczyła siedem osób.
Można by powiedzieć "siedmiu wspaniałych " ale tak naprawdę to było siedmioro wspaniałych .

Pojechaliśmy do Dobrej , nową ścieżką rowerową do Buku .
Na końcu tej ścieżki zrobiliśmy sesję zdjęciową.
W każdym razie próbowaliśmy zrobić.
Tunia ustawiała aparat na samowyzwalacz.

Nie zdążyła dobiec a Piotr się poruszył.

Po trzeciej nieudanej próbie zrobienia zdjęcia Ania dostała napadu śmiechu.

Ernir niby zachowywał spokój ale przecierał oczy ze zdziwienia i poprawiał nerwowo okulary.

Piotr chciał poczęstować Anię aby się uspokoiła .

Ale to nie działało . W końcu doszło do tego że powstała tak nerwowa atmosfera że wszyscy ( z wyjątkiem Ani i syna Trendixa - jako nieletniego nikt nie częstował) wspólnie zasiedliśmy i zapaliliśmy.
Tą scenę można podziwiać u Tuni na jej sesji zdjęciowej.
Po uspokojeniu całego towarzystwa ruszyliśmy do Buku a dalej do Dobrej.
Tu rozdzieliliśmy się .
Tunia , Ania i Piotr do Szczecina przez Wołczkowo a ja , Trendix z synem i Ernir przez Sławoszewo , Bartoszewo do Pilchowa.
I tu koniec wycieczki.
A nie mówiłem że będzie krótki opis i mało zdjęć.
No , może trochę skłamałem.


Kategoria czerwone wino, Szczecin na rowerach, Z Rowerowym Szczecinem


komentarze
siwobrody
| 20:22 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj rowerzystka - nie przewidywałem nagrody za rozwiązanie zagadki .Ale skoro się domagasz to w nagrodę otrzymujesz właśnie to zdjęcie które było tematem konkursu. Do Ciebie należy wybór która połowę zdjęcia przesłać . Z kawałkiem Jaszka czy z uczestnikami wycieczki.

Nefre - z tego co pamiętam , a pamięć mam zawodną , to wśród nagród była :opaska na głowę , zestaw kluczy rowerowych , zapalniczka gazowa z wygrawerowanym imieniem fundatora "LECH " , odblaskowe opaski na ręce i chyba coś jeszcze.

jewti - z tym liczeniem to nie tak do końca i nie zawsze ale dziękuję za ....podziękowania. A fotki długo jeszcze nie wybaczę.

Misiacz - alkohol jest dla ludzi ale jak słusznie napisałeś nie dla wszystkich i nie zawsze.
Choć sam nie raz miałem na wycieczce rowerowej alkohol w ręce ale :kilka kropel wiśniówki czy krupniku , dodane zimą do herbaty , nie przekraczało dopuszczalnej dawki
albo małe piwko wypite na samym początku godzinnej przerwy przy posiłku też nie powodowało przekroczenie norm zwłaszcza gdy trasa wiodła przez lasy z dala od dróg publicznych.
I szkoda że nie wszyscy postępują podobnie do Ciebie.



Misiacz
| 15:53 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj Tak jeszcze gwoli wyjaśnienia - nie popijam piwa ani żadnego alkoholu na trasach w Polsce jadąc na rowerze, bo jest to:
a) nielegalne i policja nabija sobie statystyki, sadzając popijających do pierdla;
b) nawet jeśli jest to legalne (np. w Rzeszy), to i tak powoduje u mnie zwiotczenie mięśni, niczym Pavulon od "Montera" i raczej odpuszczam sobie :).
jewti
| 10:40 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj Krzysiu superowa relacja...to napewno po tym z kija tak dobrze się Tobie pisało...dzięki za pomoc w organizacji...na Cibie zawsze można liczyć...choć często mi mówiłeś -"umiesz liczyć licz na siebie" ...ale Ty jesteś tego przeciwnością ...i najważniejsze że mi wybaczyłeś tą nieszczęsną fotkę....
Nefre
| 23:49 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Przeczytałam wszystko z uwagą:)))), fajna impreza i liczna obecność, ale nie doczytałam jakie były nagrody???? Albo nie napisałeś, albo ja nie widze:)))))
rowerzystka
| 23:31 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj W takim razie poproszę o pół wygranej ;)
siwobrody
| 23:28 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj rowerzystka - pierwszą część pytania zgadłaś. Co do drugiej są pewne wątpliwości.
Wg . pewnych kręgów ta część ma inną nazwę. Szyneczki są z reguły w tylnej części a w tym wypadku nie był to tył.
rowerzystka
| 23:19 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Mam pisać po imieniu????
No dobrze, niech będzie, to szynka Jaszka
siwobrody
| 23:16 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj rowerzystka | Poniedziałek, 05.11.2012 00:11:25 Tym, co miał parcie pewnej części ciała na szkło, był Jaszek
a druga część zagadki - gdzie odpowiedź?
rowerzystka
| 23:11 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Tym, co miał parcie pewnej części ciała na szkło, był Jaszek
siwobrody
| 23:09 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Misiacz - niby przeszło ale skończyła się żubrówka i otworzyłem czerwone wytrawne wino .
I to może ono dodało mi "twórczej weny".
A co do depresji i izotoników to przecież prawda , sama prawda i nie ważne jak mocno naciągana.
Trendix
| 23:00 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Przeczytałem całość :D czyli wszystkie literki :)
tunislawa
| 22:55 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj najlepsza ta kategoria - czerwone wino ! Ja też ....bo pewnie tylko takie pasuje do zupy dyniowej i cukiereczków na deser ! :)))))
Misiacz
| 22:53 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Cytat:
"Ja sam nie wiem , czy to pod wpływem piwa , czy tez zupy grzybowej na grzybkach halucynogennych ale zacząłem gadać dziwne rzeczy i mieć jakieś wizje. "

... jeszcze Ci nie przeszło? :))).

P.S. Jaka depresja, jakie izotoniki ? ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa widzi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]