Spacer miedzy elektrykami.
-
DST
46.46km
-
Czas
02:32
-
VAVG
18.34km/h
-
VMAX
43.50km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Sprzęt KTM
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę rozmawiałem z kolegą Lechem na temat planów na przyszły rok.
Przy okazji wyszło na jaw że jest na miejscu i ma wolną niedzielę.
To co , szybka decyzja i jedziemy w niedzielę bo i piękna, zapowiedziana pogoda i mamy czas.
To ja szybkie telefony do potencjalnych chętnych na tylne siodełko na tandem , a Lechu telefon do wspólnego znajomego jeżdżącego solo.
Na tandem nie ma chętnych ( i Natalka i Radek mają już zaplanowaną niedzielę ) to jadę solo.
Marian do którego zadzwonił Lechu jest chętny to w trójkę wyruszmy z Głębokiego na mały rowerowy spacer.
Lechu na elektryku , Marian na elektryku i tylko ja bez wspomagania.
Lechu z przodu, ja za nim, Marian obstawia tyły .
Testujemy całą, wspaniale zrobioną infrastrukturę rowerową od Głębokiego aż do Stolca.
Brawo dla gminy Dobra. Naprawdę DOBRA robota.
Zamiast tradycyjnie, pojechać drogą rowerową za Dobrą na Blankensee polami i łąkami , za moją namową pojechaliśmy na Buk.
Tu mnie Lechu uprzedzał że będą górki . No to powiedziałem że fajnie.
I faktycznie były. Tylko że jak pamiętam z rajdów małopolskich to takie różnice poziomów przewodnik małopolski nazywał hopkami . MAŁYMI hopkami. To nie górki , nie wzniesienia, to hopki.
Ale dla rowerzystów nizinnych, to górki.
Mi się podobało. Typową dla tandemów techniką , maksymalne rozpędzenie z górki aby wjechać jak najwyżej bez zmiany biegów pod górkę. Było fajnie.
Dalej nowa, jeszcze oficjalnie nie oddana do użytku "autostrada" rowerowa z Blankensee do Stolca.
Super szeroka i asfaltowa. Bajka.
W Stolcu przerwa nad jeziorem Stolsko aby wypić kawę z termosów i podziwiać morsów.
I wtedy pojawił się wiatr. Czasami cisza, za chwilę silne podmuchy. Na szczęście boczny.
Dojechaliśmy do Dobieszczyna i ruszyliśmy w kierunku na Tanowo.
Wiatr zmienił się w " wmordęwind" . Przerwa w okolicach Zalesia i Marian nas opuszcza bo jemu mało i chce zrobić setkę. Ma już w tym roku 11 000 km i nadal mu mało.
Ja z Lechem wracamy do domu.
To był ciężki odcinek . Wiatr w twarz, ja słaby , prawie miesiąc bez roweru , Lechu na elektryku nie czuje wiatru a ja zdycham.
Dojechałem .
I najważniejsze że udało się, choć nie bez bólu, ruszyć tyłek w ten piękny, nadal jesienny dzień.
Kategoria KRÓTKO WOKÓŁ DOMU